Magda8891 napisał/a:A kto jest Twoim zdaniem winny jak nie rodzic???? Dzieci nie rodzą się złe, to rodzice kształtują młodego człowieka i od początku pozwalają na wybryki(zaczyna się dość niewinnie w wieku ok 1,5 roku kiedy to dziecko jest całe na "NIE" ,NIE ubierze się, NIE pójdzie tam gdzie my chcemy,NIE weźmie leków bo nie chce,) ...
Predyspozycje do wyrządzania krzywdy?! a to dobre! to jak widzisz takie wybryki to Twoim zakichanym obowiązkiem jako rodzica jest utemperowanie ich. Dziecko jest tylko dzieckiem i ma różne dziwne pomysły a to rodzic jest od tego żeby zareagować w odpowiednim momencie.... .
Po pierwsze nie pisałam, że nigdy rodzic nie jest winny , zaznaczyłam czytelnie ,ze owszem często jest , ale bywa i tak ,że nie ponosi winy w każdym przypadku dziecka nabrojenia, czy wyskoku niefortunnego. Czasami fiubździu do głowy potrafi strzelić małolatowi, mimo wcześniejszych starań dorosłych , aby temu zapobiec.
Przykład :dziecko 10 lat, od małego mu się tłumaczy ,ze przechodzi się na pasach, na światłach dozwolonych, a mimo tego wracając ze szkoły cos go podkusi w 1 s. i przebiegnie w niedozwolonym miejscu na drugą stronę ulicy tuz przed maska samochodu.
Tyle się tłumaczy aby bron Boze w zimę nie właziło na lód, oczywiscie w pelni się z tobą zgadza, wychodzi grzecznie na podwórko ,a przychodzi przemoczone mokre po kolana ..... to jest właśnie to o czy pisze.
Są dwie strony medalu. To o czym piszesz to jak najbardziej zgadza się, że takie bagatelizowanie wybryków malucha często eskaluje i potęguje narastający problem u starszego. To jest fatalne podejście ,tutaj wina opiekuna jest ewidentna. Ale tez jest ta druga strona medalu o jakiej przed chwila napisałam. Doprawdy są takie sytuacje , kiedy dorosły naprawdę sumienie przykłada się do okiełznania i wpajania dobrych zachowań, tłumaczenia czego tego i tego nie wolno a mimo tego pokusa zrobienia czegoś zakazanego bywa tak kusząca nie do powtrzymania przed tym zakazanym
....
To nie jest tak że malutki Kubuś jest aniołkiem a duży Kuba nagle zmienia się w diabła... .......
Czyżby? mam inne zdanie. Oczywiście ,że niejednokrotnie tak bywa, dziecko autentycznie bez problemowe, nie przysparzające jakiś rozterek, taki przysłowiowy aniołek przez kilka pierwszych lat, potrafi szybko zmienić się w diabełka pod wpływem otoczeni, wieku, dorastania, dojrzewania,potrafi jak nigdy wcześniej zacząć zachowywać się tak ,co było dotąd do niego niepodobne. Dzieci w wieku szkolnym bardzo często zmieniają się nie do poznania. Zdarza się tak, ze jak dotąd bez problemowy dzieciak ,zero skarg, zero zmartwień, do pozazdroszczenia, może mu palma odbić i swoje "ja" demonstrować, pomimo starannych prób przyśrubowania jego zuchwałości i przewinień
....
A jak mamusia zamiast iść do psychiatry woli udawać że nic się nie dzieje bo to wstyd, to nic dziwnego że potem ta sama mamusia na starość płacze że dorosły kuba katuje ja żone i swoje dzieci....
Istnieje takie cos jeszcze jak tatuś, nie tylko mamusia , niestety w pełnych rodzinach czasami ( a nie za każdym razem) obserwuje jak ojcowie są często odsuwani od dyscyplinowania dziecka, bo mamusia wielkie larum wnosi gdy dziecko zostanie zasłużenie skarcone .Ot zgroza. Nie zawsze jest potrzebny specjalista . Wolą działać uchronnie przed ojca przysłowiowo "twarda ręka" kiedy sytuacja tego wymaga ,a mimo tego i tak lepiej rozegrać nie zawsze dają rady ,bez pomocy kogoś konkretniejszego
Jak udaje ,że nic się nie dzieje, to jej wina, zaś jednak jak usilnie próbuje nad dzieckiem pracować, nie jest ślepa i głucha na dziecka przewinienia, konsultuje się z specjalista, a mimo tego efekty dwojakie ,więc wtedy nie obarczałabym winą te hipotetycznej "mamy" za całe zuooo.