Już zdążyłem kiedyś pisać na forum w kontekście moich relacji z dziewczynami, teraz trochę inna sprawa.
Zacznę krótkim wstępem. Moja rodzina jest odkad byłem ledwo co świadomy rozbita. Ojca i matke razem pamiętam piąte przez dziesiąte. Za to kłótnie między nimi, wojna totalna, nienawiść to chleb powszedni. Widziałem jak mój ojciec napada matke, jak wyrywaja się o dziecko. I tak od jednego do drugiego rodzica żyłem 17 lat, słyszałem przy obiedzie albo "twoja matka złodziejka i k...", albo "twoj ojciec to prostak i ham", i zawsze miałem zrozumieć kto ma racje "jak dorosne", to mowily obie strony.
W 17 roku życia mieszkałem z matka, miała ona męża, delikatnie mówiąc nie lubimy się. W kółko się kłóciłem z nim i matką,doszło do przemocy, byłem np. przez męża matki przyduszany, matka uważała że mi się należy więc nie miała nic przeciwko. Uciekłem z domu, trochę mieszkałem z ojcem, potem i z nim zerwałem kontakt, mieszkałem w internacie, wtedy na amen się pokłóciłem z matką gdy mi kazała coś tam w sądzie robić. Skończyłem liceum-zawsze się dobrze uczyłem, zacząłem studia. Pojawiły się moje kompletnie nie udane miłości, załamany znów nawiązałem relacje z matką.
Po około 2 latach z nią i jej mężem często się kłócimy. Ale to głównie kłótnie światopoglądowe. Jestem konserwatystą. Całe życie czytam książki, uczę się, dyskutuje, interesuje polityką, historią, religią, nauką. Uwielbiam to, dążenie do zdobywania wiedzy to moja filozofia życia. Matke i jej męża w ogóle tego nie podziela, na wszystko ma wyrobione opinie i nie interesują ją inne punkty widzenia, w dodatku raczej nie poczuwają się do jakiś głębszej moralności, liczy się $$$. Wielokrotnie dyskutujemy, o Żydach, o Tusku, o gospodarce w Polsce, o PiS-ie, o księżach, o kibolach ....itd. Prawie zawsze się nie zgadzamy. Matka i jej mąż twierdzą że ich neguję. Że buntuje się i to tak celowo. Przykładowa dyskusja:
"Kaczyński to dobry polityk i patriota (ja)
Jak może być patriotą skoro ma matke żydówke (oni) (nie jest żydówką, ale to nie ważne akurat)
A co to ma do rzeczy, jak ktoś ma pochodzenie żydowskie to co?
To znaczy że jest taki i taki.
Ale nie każdy jest taki sam...
Negujesz nas, ZNÓW NAS NEGUJESZ"
Te kłótnie można powiedzieć się nasiliły obecnie znowu jest konflikt na amen, bo przy kolejnej okazji mówiłem że w USA nie jest idealnie, a to że są np. getta to nie wina samych murzynów tylko systemu. Matka ma inne zdanie, więc ją neguje. Kropka, teraz jest wojna. Nie gadamy, wyzywamy się. Stop przelewu kasy, radź se sam i inne takie.
Czuję że mam rację, czuję że postępuje zgodnie z wyznawaną przez siebie filozfią życia, i nie żałuje. Daję mi to takiej siły że wiem że mogę do śmierci nie gadać z matką i będę robił swoje. Ale to poczucie psuje mi się na tle relacji z innymi.
Jestem prawiczkiem, z dwa razy się zakochałem, różnie te sytuacje wyglądały, ale łączy je jedno, dziś obu dziewczyn nie trawię, mijam się z nimi na uczelni, ale nie gadam, i nie chce gadać, gdyby któraś z nich zaczepiła mnie, nie wiem czy bym nie chciał jej jakoś upokorzyć (chociaż jedna dalej mi się trochę podoba). Też mam to poczucie racji, że postępuje słusznie, że to na ich własne życie jest jak jest. Ale w momencie gdy dzieje się tak z moimi rodzicami, gdy tak samo jest z dziewczynami w których się kiedyś zakochałem, czyli osobami w życiu jednymi z ważniejszych, zaczynam się zastanawiać czy może to nie we mnie siedzi problem.
Zresztą znajomych, kumpli, lepszych gorszych, koleżanek, wujek, sióstr czy ciotek, mam ogólnie dobre relacje. Chyba jako przyjaciel/brat jestem lojalny. Też z nie jedną z tych osób różnie się światopoglądowo, ale nie przeszkadza nam to. Z niektórymi się zgadzam.
Z tymże pod wpływem całego mojego życia nie mam złudzeń-gdyby któraś z tych osób z jakiegoś powodu urwała ze mną kontakt, nie płakałbym po niej. Wstałbym następnego dnia jakby nic się nie stało.
Koncetruje się na nauce, samodoskonaleniu, sporcie. I w tym upatruje swoją przyszłość, nawet nie czuje potrzeby zakładania rodziny. Nie mam dziewczyny i z rodziną mam nie po drodze, ale nie czuje się samotny.
Podsumuwując.
Może nie widać w tym pytania, ale czuję się nie pewnie, zawsze zawzięty i uparty, przekonany o swojej racji- czy może to ze mną jest coś nie tak.