Witam Wszystkich, nie myślałam, ze kiedyś trafię na takie forum. życie jedna płata figle. Byłam w związku 10 lat z facetem mojego życia. Przeżyliśmy cudowne chwile, chwile trudne, które wydawać by się mogły nie do pokonania a jednak dawaliśmy radę. Życie nasze upływało na codzienności, bez żadnych większych problemów. Każde z nas miało swoje zainteresowania, mieliśmy do siebie zaufanie, było po prostu normalnie..... aż pewnego dnia zadzwonił, nawet nie powiedział mi tego w cztery oczy "bajecznie się zakochałem, zaszło wszystko za daleko nie wracam już do domu" I tak skończyło się moje 10 lat szczęścia. niebawem minie już dwa miesiące od kiedy mieszkam sama. Stres dalej trzyma , schudłam 10 kg, od dwóch miesięcy nie mam przespanej nocy.....
po tym jak mi powiedział, ze nie wraca do domu, po kilku dniach zabrał część swoich rzeczy, reszta została. Pomieszkiwał parę dni u swojej Mamy a po kilku dniach zamieszkał z bajeczną miłością.Nie kontaktowaliśmy się przez dwa tygodnie, żadnych telefonów sms-ów. Az pewnego ranka zadzwonił telefon z pytaniem jak się czuję, czy w domu wszystko ok? Zapytałam co z resztą jego rzeczy a on zapytał czy te rzeczy mogą zostać? Powiedziałam TAK, tego samego dnia wieczorem tez zadzwonił i pytał o to samo. Następnego dnia zaczęłam dostawać sms-y uśmiechnięte buźki :-) i tak dwa tygodnie. Padały słowa, ze tęskni, że chce wrócić, aż pojawił się w domu na herbacie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym ale mówił, ze wie jak ja się czuję i chce posprzątać ten cały bałagan i zrobi to jeszcze w tym miesiącu. Po kilku dniach moich rozterek dałam mu konkretny termin powrotu, nie mogłam juz wytrzymać tego napięcia. Czekałam do wieczora, zadzwonił, że nie podjął żadnej decyzji i kocha nas obie!! Poinformował mnie, ze rzeczy zabierze jak tylko będzie miał dzień wolny. Nie wytrzymałam, rzeczy wystawiłam tego samego wieczoru na korytarz, zabrał je na drugi dzień. Rozpacz i rozdarte moje serce po raz drugi. Dałam mu zielone światło, podałam rękę a on ją opluł. Na nowo zaczęłam wszystko przeżywać, i jeszcze teraz te puste pułki, szuflady itp. Po trzech dniach zadzwonił, twierdzi, ze to co mówił było prawdą , ze mnie kocha - ale kocha też ją. Wysyła sms-y, dzwoni a ja nie wiem co mam robić. Rozmawiał ze swoja Mamą, powiedział, ze nie potrzebnie się do niej wprowadził byłoby mu łatwiej to wszystko zakończyć ale mi tego nie mówi...... Jestem z natury bardzo cierpliwa chyba aż za bardzo. Właśnie przed chwilą dzwonił, pytał jak zawsze, czy zjadłam?, jak czuję? i takie tam, no i że tęskni....... Nie wiem co mam robić. Nie ukrywam, że szkoda mi tych wszystkich lat, nie jest mi obojętny i chcę jeszcze to ratować ale jak???? Kiedy go zapytałam czy jest jeszcze szansa na jego powrót? mówi, ze nie wie jak będzie, nic nie wie...... Pomóżcie proszę mi to wszystko zrozumieć, bo ja nie rozumie z tego nic. Może łudzę się tylko nie potrzebnie.........
2 2013-10-23 23:15:35 Ostatnio edytowany przez batszeba (2013-10-23 23:18:45)
Myślę, że z kochanicą mogła rzeczywistość zaskrzeczeć, toteż pan i władca zostawia sobie furteczkę, przez którą będzie mógł sobie do Ciebie wrócić, względnie przemykać się pomiędzy wami dwiema.
Jesteście małżeństwem? Macie dzieci?
Rozumiem, że w chwili obecnej się łudzisz i myślisz tylko o jego powrocie, ale zastanów się, czy po 10 latach spędzonych razem nie zasługujesz na coś więcej, niż ZERWANIE PRZEZ TELEFON oraz emotikonki w smsach...
Nie jesteśmy małżeństwem i nie mamy dzieci. Mamy wspólnego psa, który mieszka ze mną O tej furtce tez myślałam, tylko kiedy miał jeszcze swoje rzeczy u nas w domu ale teraz kiedy tu już nic jego nie ma?? Nie rozumie tylko dlaczego Mamie mówi co innego niż mnie.
A jak sobie to wyobrażasz dalej? Będzie z Tobą i z nią? Będzie sypiać z Tobą, a później jechać do niej czy najpierw będzie sypiał z nią i przyjeżdżał do Ciebie? Koleś ewidentnie ma wyrzuty sumienia, że Cię zostawił. I pewnie nie jest też na 100% pewny tej drugiej więc taka sytuacja jest dla niego wygodna. Czuję się bezpiecznie do póki ma Ciebie i wodzi Cię za nos, bo nadal jesteś obecna.
Jeśli ja była bym w takiej sytuacji na pewno nie przestała bym kochać i myśleć od tak, bo nie da się. Ale na pewno nie dawała bym żadnych szans i jednocześnie sobie kolejnych ciosów.
Kiedy zobaczy, że Ciebie już nie ma zacznie się zastanawiać czy to wszystko było tego warte. Tak samo jak w sytuacji kiedy wyrzuciłaś jego rzeczy przed drzwi. Nie czekałaś, byłaś stanowcza więc bądź stanowcza. Myślę, że będzie żałował, nikt od tak nie zmienia swojego życia z dnia na dzień nawet przez chwilowe zauroczenie.
A tak poza tym: czy na prawdę chciała byś być z kimś kto Cię zdradził i tak Cię potraktował? Jak wyobrażasz sobie to dalej? Bardziej bolesne będzie nagłe rozstanie, ale będzie boleć krócej niż ciągły ból i obawy tego co stało się wcześniej kiedy z nim będziesz?
PS. Przyjdzie i do niego taki moment kiedy będzie miał wątpliwości i zacznie się zastanawiać. Tylko daj mu na to czas.
5 2013-10-23 23:28:38 Ostatnio edytowany przez batszeba (2013-10-23 23:30:35)
Nie jesteśmy małżeństwem i nie mamy dzieci. Mamy wspólnego psa, który mieszka ze mną
O tej furtce tez myślałam, tylko kiedy miał jeszcze swoje rzeczy u nas w domu ale teraz kiedy tu już nic jego nie ma?? Nie rozumie tylko dlaczego Mamie mówi co innego niż mnie.
W takiej sytuacji ja na Twoim miejscu zakończyłabym znajomość i kontakty, żadnych smsów, telefonów, gadania z mamusią.
Swoją szansę już dostał ale z niej nie skorzystał - więc powinnaś teraz być konsekwentna, bo z każdą swoją niekonsekwencją wyrażasz akceptację tego, co on robi: a robi wiochę, bo niszczy Cię w imię swoich kaprysów. Sądzę, że w tym związku to Ty byłaś tą bardziej kochającą stroną i on się do tego przyzwyczaił. Jest pewien, że pozwolisz mu na wszystko - przecież wyprowadził się do innej, zerwał z Tobą przez telefon. A ty jeszcze się zastanawiasz, czy go nie wpuścić do swojego życia...
Zgadzam się z tym, co napisała ZachódSłońca: jak w ogóle wyobrażasz sobie ewentualne bycie z nim razem? Będziesz żyła w strachu, czy za rok nie zauroczy się znowu i nie zerwie z Tobą przez telefon?
Najgorsze jest to, ze tęsknota, miłość przeplata się z żalem, złością a nawet czasami z nienawiścią. Jest tez ogromny strach przed samotnością. Oprócz niego i jego Mamy nie mam nikogo, Rodzice nie żyją jestem sama jak palec. W domu, w którym czułam się jak w niebie, teraz boję się do niego wracać. Czeka na mnie tylko pies............ Każdy dzień to walka ze sobą. Ogromny wysiłek, żeby zrobić makijaż , ubrać się, nawet najlepsza sukienka wydaje się być tylko szmatą. i tak każdy dzień....... i strach czy w pojedynkę sobie poradzę.......
Najgorsze jest to, ze tęsknota, miłość przeplata się z żalem, złością a nawet czasami z nienawiścią. Jest tez ogromny strach przed samotnością. Oprócz niego i jego Mamy nie mam nikogo, Rodzice nie żyją jestem sama jak palec. W domu, w którym czułam się jak w niebie, teraz boję się do niego wracać. Czeka na mnie tylko pies............ Każdy dzień to walka ze sobą. Ogromny wysiłek, żeby zrobić makijaż , ubrać się, nawet najlepsza sukienka wydaje się być tylko szmatą. i tak każdy dzień....... i strach czy w pojedynkę sobie poradzę.......
Jesteś w o wiele lepszej sytuacji od wielu kobiet piszących tutaj: nie zostajesz sama z dziećmi, masz własny dach nad głową, nie musisz użerać się o alimenty, dzielić mieszkania na pół, tłumaczyć dzieciom że tatuś mamusi już nie kocha tylko mieszka z inną panią i takie tam.
Masz psa, więc tak totalnie sama nie jesteś
I nie kontaktuj się z jego mamusią, to nie jest mały chłopczyk i sam powinien umieć swoje sprawy załatwiać.
8 2013-10-24 00:03:32 Ostatnio edytowany przez ZachódSłońca (2013-10-24 00:04:20)
Będzie dobrze
Dzięki Dziewczyny
Z jego Mamą to jest to trochę skomplikowane, nie mogę tak ot zerwać z nią kontaktu. Jest dla mnie jak Mama. Kiedy moja Mama chorowała, zawsze mogłam na nią liczyć , zawsze była obok jak potrzebowałam pomocy w tych trudnych chwilach kiedy traciłam swoją Mamę. Nawet teraz choć on jest jedynakiem i powinien być oczkiem mamusi to nie jest... Jego Mama zapowiedziała mu, ze nie przyprowadzi do jej domu jego "bajecznej miłości" ma zapomnieć o obiadkach, ciepłym cieście z kawką, wszystkie święta - owszem ale sam...... Tak naprawdę, kiedy mnie zostawił to ona była przy mnie...Znosiła moje wycie, mówienie tego samego w kółko....., więc jak mam zerwać z nią kontakt. Wiem byłoby najprościej, odciąć się od wszystkiego i urwać wszelkie kontakty ale ona nie zasługuje na to, pierwszą rzeczą o którą mnie poprosiła po tym wszystkim to, żebym nie zrywała z nią kontaktu.
Nie bój się samotności będziesz cierpieć - owszem to oczywiste -ale czas leczy rany za jakiś czas przekonasz się że poznasz kogoś dla kogo nie jesteś tylko kołem ratunkowym .Kogoś kto będzie Cię szanował i świata poza Tobą nie będzie widział. Nie pozwól sobą manipulować , masz uczucia które zostały rzucone w kosz ... podarte zmięte rzucone w kosz... co z tego że nadal je masz skleić je można ale nigdy już nie będą takie jak były. Pożegnaj go grzecznie i nie pozwól już więcej mieszac w swym sercu. Powodzenia
Jedyną szansą na to żebyście byli razem jest wyeliminowanie niezdecydowanego osobnika. Jak poczuję, że nie może wrócić może w końcu pójdzie po rozum do głowy, ale ŻADNYCH PÓŁŚRODKÓW. Nie ma zastanawiania się. W te lub we w te?
Najgorsze jest to, ze tęsknota, miłość przeplata się z żalem, złością a nawet czasami z nienawiścią. Jest tez ogromny strach przed samotnością. Oprócz niego i jego Mamy nie mam nikogo, Rodzice nie żyją jestem sama jak palec. W domu, w którym czułam się jak w niebie, teraz boję się do niego wracać. Czeka na mnie tylko pies............ Każdy dzień to walka ze sobą. Ogromny wysiłek, żeby zrobić makijaż , ubrać się, nawet najlepsza sukienka wydaje się być tylko szmatą. i tak każdy dzień....... i strach czy w pojedynkę sobie poradzę.......
Hej Redka,
wiem co czujesz, ja sie rozstaje z mezem, mialo byc spokojnie, zebysmy oboje jak najmniej bolesnie przeszli przez ten czas. Ale on poznal kogos i juz nie jest spokojnie. Najgorsze, ze mieszkamy razem, ja cierpie, ale nie mam dokad pojsc, jestem skazana przez jakis czas jeszcze do niego. On, pomimo ze kochanka ma mieszkanie, nie chce sie wyprowadzic. Zalozyl chyba sobie cel zeby mnie wykonczyc i niezle mu wychodzi. Wierz mi, to ze mieszkasz sama, to ogromny plus, nie widzisz jego nastrojow, smsow, telefonow z kochanka, obrazania sie albo euforycznego klimatu, w zaleznosci w jakim ona jest stanie. Ja dalabym wiele zeby nie musiec ogladac tego wszystkiego.
Wyplaczesz sie, ale bedie dobrze, musi.
Przytulam mocno,
A
Jedyną szansą na to żebyście byli razem jest wyeliminowanie niezdecydowanego osobnika. Jak poczuję, że nie może wrócić może w końcu pójdzie po rozum do głowy, ale ŻADNYCH PÓŁŚRODKÓW. Nie ma zastanawiania się. W te lub we w te?
Ja już mu dałam termin do kiedy moze wrócić, nie podjął decyzji, zabrał resztę rzeczy. Mamie jednak powiedział, że żałuje że się tam wprowadził, byłoby mu łatwiej to wszystko zakończyć. A mi mówi, ze sie pogubił , teskni za domem i kocha nas obie - to ostatnie mnie dobija. Kazdy dzień zaczyna mi się od otrzymania sms od niego.
To każdego dnia wysyła tego samego do Was obu? Nie pozwól by tak z tobą postępował,
15 2013-10-24 11:21:33 Ostatnio edytowany przez NieZnamSiebie (2013-10-24 11:25:10)
Czy ja dobrze rozumiem, że nie miał odwagi powiedzieć Ci prosto w oczy o rozstaniu?
Kochana, daj sobie z nim spokój choćby bolało bardziej niż cokolwiek i choćbyś nie widziała żadnych pozytywnych perspektyw na później.
To wciąż mały chłopczyk, który nie wie która zabawka fajniejsza. Ta stara trochę się znudziła, zatem postanowił pobawić się nową.
Ale wiesz jak jest....jak się starą schowa po czasie znów jest atrakcyjna...na chwilę.
Przestań płakać, dawać kolejne szanse, czekać na najmniejsze skinięcia, gesty, psychiczne sms-y.
Nie masz nikogo? To poznaj Kup jakąś fajną kieckę, wyjdź z koleżnaką na piwo, do kina.
Musisz teraz przede wszystkim siebie przekonać, że nie jesteś zależna i istnieje inne życie.
Dopóki będzie Cię widział w takim stanie psychicznym, dopóty będzie "kochał was obie" i grał w swoje popieprzone gierki.
PS: zmień numer telefonu. To taki pierwszy duży krok w odyzskiwaniu niezależności
Redka napisał/a:Najgorsze jest to, ze tęsknota, miłość przeplata się z żalem, złością a nawet czasami z nienawiścią. Jest tez ogromny strach przed samotnością. Oprócz niego i jego Mamy nie mam nikogo, Rodzice nie żyją jestem sama jak palec. W domu, w którym czułam się jak w niebie, teraz boję się do niego wracać. Czeka na mnie tylko pies............ Każdy dzień to walka ze sobą. Ogromny wysiłek, żeby zrobić makijaż , ubrać się, nawet najlepsza sukienka wydaje się być tylko szmatą. i tak każdy dzień....... i strach czy w pojedynkę sobie poradzę.......
Hej Redka,
wiem co czujesz, ja sie rozstaje z mezem, mialo byc spokojnie, zebysmy oboje jak najmniej bolesnie przeszli przez ten czas. Ale on poznal kogos i juz nie jest spokojnie. Najgorsze, ze mieszkamy razem, ja cierpie, ale nie mam dokad pojsc, jestem skazana przez jakis czas jeszcze do niego. On, pomimo ze kochanka ma mieszkanie, nie chce sie wyprowadzic. Zalozyl chyba sobie cel zeby mnie wykonczyc i niezle mu wychodzi. Wierz mi, to ze mieszkasz sama, to ogromny plus, nie widzisz jego nastrojow, smsow, telefonow z kochanka, obrazania sie albo euforycznego klimatu, w zaleznosci w jakim ona jest stanie. Ja dalabym wiele zeby nie musiec ogladac tego wszystkiego.
Wyplaczesz sie, ale bedie dobrze, musi.Przytulam mocno,
A
Kazda z nas przezywa to wszystko na swój sposób, kazdy problem jak widzę jest inny. Myślałam o tym, czy lepiej by było gdyby moze mieszkał ze mną...... nie wiem. Nie dopuszczam myśli i nie pozwalam mojej wyobraźni na to aby rozmyślać co on z nią tam robi. Sama nie wiem co jest lepsze..... Myślami jestem z Tobą, trzymaj się i nie dawaj mu powodów aby widział , jak cierpisz. Ja w całym tym czasie nie płakałam ani razu przy nim, sama nie wiem jak mi sie to udało, ale kiedy zostawałam sama , mało nie gryzłam ścian.
To ze odszedl, to dopiero pol problemu. Drugie pol to ze bedzie chcial wrócic (na ile moge sie zorientowac, jestes sensowna dziewczyna, wiec na 99% tak bedzie). I co wtedy? Widze dwa sprzeczne sygnaly nt. jego odwagi i zdecydowania: zerwanie przez telefon (tchórz) i ostre ciecie i wyprowadzka (odwazne). Podoba mi sie postawa jego mamy, co daje przeslanki ze nie jest bardzo zniszczony przez dom rodzinny (ale... wiemy za malo).
Wiem jak to trudne, kiedy zycie wlasnie rozrywa Cie na kawalki.... Ale predzej czy pozniej musisz sie nad tym zastanowic i podjac decyzje: dac mu szanse czy nie? Jesli tak, to na jakich warunkach? I te warunki moga byc gruntem, którego bedziesz sie trzymac... Tak czy owak bedziecie musieli zajrzec wglab siebie jesli ma cos z tego byc na przyszlosc.
Mimo wszystko oboje wydajecie mi sie cywilizowanymi ludzmi, którzy beda w stanie pogadac szczerze, zrobic retrospekcje i uczciwa autodiagnostyke dla wlasnej przyszlosci.
Acha, nie pozwolilbym sobie na kontakt, poranne eski, dopóki jest z kims innym. Pomysl o zmianie numeru (stara karte sim zawsze mozesz dac w depozyt w razie W). To go tez troche otrzezwi, ze nie zaakceptujesz trójkata.
To ze odszedl, to dopiero pol problemu. Drugie pol to ze bedzie chcial wrócic (na ile moge sie zorientowac, jestes sensowna dziewczyna, wiec na 99% tak bedzie). I co wtedy? Widze dwa sprzeczne sygnaly nt. jego odwagi i zdecydowania: zerwanie przez telefon (tchórz) i ostre ciecie i wyprowadzka (odwazne). Podoba mi sie postawa jego mamy, co daje przeslanki ze nie jest bardzo zniszczony przez dom rodzinny (ale... wiemy za malo).
Wiem jak to trudne, kiedy zycie wlasnie rozrywa Cie na kawalki.... Ale predzej czy pozniej musisz sie nad tym zastanowic i podjac decyzje: dac mu szanse czy nie? Jesli tak, to na jakich warunkach? I te warunki moga byc gruntem, którego bedziesz sie trzymac... Tak czy owak bedziecie musieli zajrzec wglab siebie jesli ma cos z tego byc na przyszlosc.
Mimo wszystko oboje wydajecie mi sie cywilizowanymi ludzmi, którzy beda w stanie pogadac szczerze, zrobic retrospekcje i uczciwa autodiagnostyke dla wlasnej przyszlosci.
Acha, nie pozwolilbym sobie na kontakt, poranne eski, dopóki jest z kims innym. Pomysl o zmianie numeru (stara karte sim zawsze mozesz dac w depozyt w razie W). To go tez troche otrzezwi, ze nie zaakceptujesz trójkata.
Dzięki za napisanie tych pare zdań. Moze wyda się Wam to głupie i ze ja sama jestem.....do du.... ale nie mogę tak poprostu wywalić go z zycia kiedy przez 10 lat było ok i nic nie wskazywało na to, ze tak się to wszystko potoczy. Chcę dać mu szansę ale jedną mu juz dałam. Myślałam, ze kiedy dam mu ultimatum w prawo lub w lewo to sie opamięta, ale nie - zabrał reszte rzeczy i jest "powtórka z rozrywki" te same sms-y i te same pytania co przed daniem ultimatum. Jestem tylko w kropce, bo nie wiem czy on naprawdę chce wrócić, miota sie między nami dwoma. Nie ukrywam, ze czekam na te sms-y ale nie wiem czy na nie odpisując nie przedłużam tego wszystkiego. Z drugiej strony kiedy bedzie po mojej stronie cisza co on na to powie, czy sobie nie odpuści. I własnie w takiej jestem rozterce. Za krótko tu jestem, życia nie znam i nie znam co w głowie siedzi facetom, Nie ukrywam, że myslałam aby nie odpisywać na te jego sms-y ale sie zwyczajnie boję, ze to się wtedy skończy i właśnie taki gupol ze mnie jest....
ale nie mogę tak poprostu wywalić go z zycia kiedy przez 10 lat było ok i nic nie wskazywało na to, ze tak się to wszystko potoczy.
ALE PRZECIEŻ TO ON WYWALIŁ CIEBIE ZE SWOJEGO ŻYCIA PO 10 LATACH! Nie widzisz tego????
To on podejmuje decyzje a nie Ty, to on nadaje ton waszej znajomości teraz - Ty się pokornie dostosowujesz i tyle.
Moim zdaniem jesteś kobietą kochającą za bardzo, pozwolisz mu narobić sobie kupę na głowę, byle tylko wrócił.
Wiem, co przeżywasz, bo kilka miesięcy temu przechodziłam przez coś podobnego. Mój "jedyny" oświadczył mi dwa tygodnie przed zaplanowaną przeprowadzką razem, że mnie kocha, ale nie widzi nic złego w tym gdyby czasem pojawiała się jakaś na boku. Nie potrafiłam tego zaakceptować.
Zostałam sama, też nie mam nikogo bliskiego w rodzinie, zostałam sama w obcym państwie i mieście, bez znajomych, bez pracy, z plecakiem i kilkoma rzeczami, które spakowałam na początek wspólnego życia.
Bolało, wciąż boli. Dlatego wiem, co musisz przeżywać. Jak przeczytałam twojego posta łzy mi napłynęły do oczu, bo przypomniałam sobie, jak to okropnie boli, kiedy ktoś najbliższy rani Cię tak bardzo. Wiem, jak to jest kiedy nie ma się z kim porozmawiać i nie widzi się przyszłości przed sobą.
Co robić ? Najlepiej, tak jak tutaj Ci radzą zerwać kontakt. To trudne, boli, ale chyba najlepsze. I skupić się na sobie, wychodzić, skontaktować się ze starymi znajomymi, albo pójść gdzieś, na jakiś kurs, gdzie poznasz ludzi, którzy nie znali Cię wcześniej i zaczniesz pewne znajomości od czystej kartki. Wysiłek fizyczny pozwala na chwilę oderwać się od myśli o tym, co się stało. Książki, filmy mi nie pomagały, ale sport tak.
No i przemyśleć co dalej ? Co, jak będzie chciał wrócić. Czy jesteś w stanie wybaczyć i zaufać na nowo, czy też lepiej poczekać na kogoś innego. Bo coś mi się wydaje, że on będzie Cię jeszcze przez jakiś czas "kochał". Musisz wiedzieć, że nawet jak wybaczysz i spróbujecie na nowo to już nie będzie ten sam związek.
Ja wybrałam rozstanie i konsekwentnie, powoli odcinałam się od niego, nie odpowiadałam na maile, ignorowałam próby kontaktu. Nie wiem, czy dobrze, bo zdarza mi się, że tęsknie za nim bardzo. Ale wiesz co ? Po rozstaniu leżałam chora, wyczerpana w łóżku z popękanymi ustami i łzami spływającymi po policzkach, wtedy wydawało mi się, że już nie poznam nikogo takiego "fantastycznego" jak on. I wiesz co ? Myliłam się ! Poznałam kilka miesięcy naprawdę fajnego chłopaka, ułożonego, przystojnego. Ma bzika na moim punkcie. Nie jest łatwo, boję się zaufać, czasami myślę o byłym, ale staram się, aby to, co się wydarzyło było już niedługo niemiłym wspomnieniem i prawdziwie przeszło do przeszłości.
Trzymaj się ciepło.
zapytałam czy jest jeszcze szansa na jego powrót?
To pytanie to dla niego potwierdzenie, ze jestes jego szalupa ratunkowa, ze czekasz cierpliwie w poblizu az mu sie nowa lodka znudzi. Utnij kontakt, zmien numer, nie odpowiadaj na maile. Wtedy on zobaczy ze ta szalupa juz nie czeka, tylko odplywa. Po dwóch miesiacach jego chemia juz zaczyna opadac, wiec zakladam sie o 100 zl ze wkrótce po odcieciu kontaktu dostaniesz jakas droga wiadomosc ze z tamta juz koniec.
Problem polega na tym, ze jezeli nic w sobie nie zmienicie, to sie powtórzy w przyszlosci. Dlatego nie wystarczy ze wróci. Trzeba wtedy znalezc przyczyne dlaczego tak sie stalo i -- podjac leczenie albo amputacje.
Wiem że 10 lat nie da się przekreślić w miesiąc ale musisz dać radę . Pokazać mu że dasz bez niego rade . Idź na imprezę ,zabaw się . Broń Bożę nie wracaj do niego , co zrobisz jak za następne 10 lat zrobi Ci to samo a wtedy już pewnie będą dzieci a ty będziesz stara wtedy możesz rozpaczać . Teraz jesteś m.loda pewnie ładna weż swoje życie w ręce i go olej
Redka,
Ten mężczyzna Cię nie szanuje i nie zależy mu na Tobie skoro potrafił Ci zrobić takie świństwo... ale wydaje mi się że kiedyś zapragnie wrócić - co zrobisz to oczywiście Twoja sprawa, ale wpuszczając go z powrotem narażasz się na powtórkę całej sytuacji.
Witajcie ponownie, minął miesiąc od mojej ostatniej wizyty tu na forum. Dalej jestem w sytuacji "nikt nic nie wie i nic nie rozumie" Przez cały miesiąc oczywiście dostawałam sms-y, kilka razy dzwonił pod jakimś pretekstem. Zawsze pytał o dom, psa, zdarzyło mu się nawet popłakać, kiedy z satysfakcją opowiadałam mu co robi nasz kochany pies, Mówił, że tęskni, że nie ma dnia aby o nas nie myślał,myśli tez o powrocie ale nie wie jak ma zakończyć tam..... boi się jej łez. Moich się jakoś nie bał...... Swojej Mamie pewnego poranka powiedział, ze obudził się rano i zastanawiał się co on robi w tym mieszkaniu, gdzie teraz mieszka ze swoja nową miłością. Mama mu powiedział, ze jeżeli tak to czuje niech zabiera swoje zabawki i niech ucieka. Powiedziała mi o tym, mówiła mu również żeby już do mnie nie dzwonił i nie robił mi nadziei, żeby nie mieszał mi w głowie. Mama zapytała go również czy to co mówi mi o tęsknocie , o tym czy chce wrócić jest prawdą powiedział, że zdania nie zmienił i jest to prawdą. Ja jednak nie jestem tego taka pewna. Dzień wcześniej kiedy zadzwonił do swojej Mamy z informacją jak mu jest tam żle w tym nowym gniazdku, napisał list ( który też wcześniej poradziła mu Mama, ze jeżeli nie potrafi jej powiedzieć coś w oczy to niech napisze jej list) A że napisał go ze skrzynki, z której i ja kiedyś korzystałam to i wpadł mi w ręce. W liście pisze, że ona pyta go o święta czy ma się bać? i ma wrażenie, że nie o wszystkim jej mówi..... on odpowiada jej, że wspominał jak kiedyś my spędzaliśmy święta jak będą wyglądały w tym roku? pozostawił ze znakiem zapytania. Ogólnie list wyglądał tak, że ja do niego często dzwonię, ( tu jest odwrotnie ja milczę) że nie radzę sobie z niczym, ogólnie finansowe fiasko u mnie, chce mi pomóc finansowo ale ja nie chcę przyjąć pomocy( co jest prawdą). Cytuję resztę listu:
"To wszystko mnie martwi, może nie powinno, lecz jednak jest inaczej,
trwało to zbyt długo bym przeszedł obok tego obojętnie... Tyle że
niewiele mogę zrobić, ona oczekuje tylko jednego.
Jestem z Tobą i kocham Cię, czasami myślę że zacząłem czuć coś do
Ciebie zanim wygasło tamto uczucie, komplety absurd!
Przeszkadza mi to wszystko lecz nie potrafię olać sprawy, nie czuć
żadnej odpowiedzialności, nie spodziewałem się takiego obrotu
wydarzeń, wiem jaki masz do tego stosunek.
Mam wrażenie niepełności z mojej strony, zbyt często zaprzątam myśli,
jedynie kiedy jesteśmy razem blisko, nie ma nic więcej poza nami...
Ten list nie jest pożegnaniem, nie mam odwagi patrzeć w te Twoje piękne
oczy i sprawiać im bólu... Wyglądasz tak ładnie śmiejąc się.
Po tym właśnie liście zadzwonił do Mamy rano i żalił się jak tam mu źle. Ja zgłupiałam, po tym trzy miesięcznym stresie, kiedy codziennie dostaję uśmiechnięte :-) smsem od niego, nie wiem co mam myśleć. Rozumie, że mnie może zwodzić ale dlaczego, mówi to też swojej Mamie, ze myśli o powrocie? Mi nie powiedział ,że jest mu tam źle i że zastanawia się co on tam robi. Proszę Was pomóżcie mi zrozumieć ten list który napisał do swojej obecnej wybranki, ja nie mam już siły myśleć co to może znaczyć, może Wy kochani popatrzycie na to z boku. Mnie tez nurtuje pytanie kto pisze listy na skrzynkę, jeżeli się razem mieszka pod jednym dachem??? Co mam dalej robić???? Jak reagować na te jego smsy??? pogubiłam się.......
Moim zdaniem, ten twój były jest człowiekiem niedojrzałym i egoistycznym. Tak po prostu, bez żadnego ale.
Co do jego zachowania, to myślę, że to taki typ faceta, który "lubi" się kobietom żalić jaki to on biedny, zagubiony, że nie chce nikogo krzywdzić, że nie potrafi przejść obojętnie wobec czyjegoś problemu. I takie sztuczki stosuje w stosunku do ciebie, tamtej kobiety, ba, nawet swojej własnej matki. A wy się na to nabieracie, bo go kochacie. Taki dupek-czaruś z niego. Aż dziw, że jego prawdziwa natura wychodzi dopiero teraz na jaw. Naprawdę nie było wcześniej żadnych oznak takiego jego charakteru?
Moja rada: kopnąć go w d*pę! Ostatecznie, definitywnie. Zmienić numer telefonu, wyjść gdzieś, znaleźć sobie jakieś ciekawe zajęcia lub pracę - czyli powoli zacząć sobie układać życie bez niego. I spróbuj nie analizować tego jego pokrętnego zachowania, bo to nic ci nie da, najwyżej do jakiegoś obłędu doprowadzi.
Uważam, że twój były sam do końca nie wie dlaczego tak się zachowuje. Może jakoś podświadomie czuje, że zachowuje się źle, ale nie potrafi przyjąć tego faktu, więc próbuje się wybielić przed wami i przed sobą wymyślając różne bajeczki? A może jest jakiś inny powód? Nie wiem i nie warto się nad tym zastanawiać. Jedyne co wiadomo to to, że potrzebuje porządnego lania i orzeźwienia. Tylko to może mu pomóc. Może, ale nie musi. Wystarczy, że ty z nim skończysz, że jego matka będzie bardziej stanowcza, że jego obecna dziewczyna od niego odejdzie - może wtedy coś zrozumie, ale ty już będziesz miała swoje życie, w którym nie będzie dla niego miejsca.
Redka, uwierz, że dasz sobie radę bez niego. Po prostu uwierz w siebie. Życzę ci dużo siły, bo jest i będzie ci ona potrzebna.
Dodam tutaj moja odpowiedz, bo byłam ząb w ząb w identycznej sytuacji.
To znaczy, mieliśmy upadki i wzloty, to był momentami trudny związek , około 7letni.
Mój były , któregoś dnia umówił sie z dziewczyna ktora poznał w salonie kosmetycznym, to było w czwartek, w piątek był juz zakochany i ponieważ jeszcze nigdy czegoś takiego nie czuł ,to ja musiałam zniknąć z domu z dzieckiem, bo nowa Pani chce go tu odwiedzić .
W ciagu tygodnia byłam przeprowadzona.Ok, bez żalów , kłótni , pomyślałam sobie pocałuj mnie w cztery litery, nie odczuwalam sie.
Po dwóch tygodniach, stał u mnie w progu.Tak bujał sie to tu to tam.
Raz mi wypalił ze można przecież kochać dwie osoby na raz.Puknelam sie w czoło.
Po trzech miesiącach panienki nie było juz, zaczął podchody do mnie.Tzn mój były zaczął sie o mnie starać (sic!)
To było jakoś w kwietniu, teraz jest sam, nie chce juz go, mam z nim kontakt, nawet dobry, czasami sypiamy ze sobą , ale juz go nie chce.
Bo nie mam ochoty za kilka lat przeżywać znowu jego wielkiej miłości , niech spada.
Ja od początku zignorowalam te sytuacje, w myśl zasady , rób co chcesz, jesteś dorosły.
Bolało, bolało jak nie wiem, chwilami jeszcze boli.
Ale żyje mi sie spokojnie.
Nie wiem czy warto dawać szanse po czymś takim.
witaj Redko, czytajac Twoje posty naplywaja mi do oczu łzy, bo wiem jak to jest ciezko sie od kogos odciac, jak ktos kogo kochamy tak bardzo nas rani... On nie jest warty tego wszystkiego! MUSISZ sie od niego odciac! nie ma innej mozliwosci, on jest niedojrzaly, idzie do innej kobiety ale nie da ci rozpoczac nowego zycia. Po 10 latach zwiazku to juz nie tylko milosc, ale tez uzaleznienie, nie mozna tak po prostu obojetnie to zostawic, nawet jak samemu sie o tym zdecydowalo. Mysle ze on sam niewie czego chce, mowi kazdej z was co innego, miota sie bo boi sie to wszystko stracic. Ale tak naprawde dopoki on tego nie straci to nie zrozumie. Musisz byc silna, nie odpisuj mu, nie trac kontaktu z jego mama, jesli jest to jedyna bliska dla ciebie osoba, ale nie rozmawiajcie o nim. Idzcie do kina, na kawe, ale nie mowcie o nim.
Powiem ci ja bylo u mnie. Cierpie od miesiaca, facet zostawil mnie po 9 latach zwiazku. Nie mial nikogo innego, po prostu "przestal mnie kochac", odszedl z dnia na dzien. Odcielam sie od niego calkowicie, niewiem co robi i gdzie jest, zaczynam nowe zycie. Jestem silniejsza, poniewaz on rzucil mnie juz drugi raz. Pierwszy raz, z tych samych powodow byl po 4 latach zwiazku. To byla tragedia. Strasznie rozpaczalam, mielismy ciagly kontakt, on niby sie o mnie troszczyl, dzowonil, co jakis czas spotykalismy sie, te spotkania tylko rozrywaly gojace sie rany w naszych sercach, te chwile byly cudowne, zakazane pocalunki, wspomnienia. Jeszcze bardziej bolalo, on ciagle mowil ze niewie co czuje i nie moze ze mna byc. A ja mialam nadzieje ze wszystko przemysli i do mnie wroci. Zylam tylko ta nadzieja, nie potrafilam bez niego zyc. Trwalo to jakies pol roku. Potem nie wytrzymalam juz psychicznie i urwalam calkowicie kontakt. Bylo lepiej, zaczelam nowe zycie. Zaczelam sobie radzic, nawet lekko flirtowac z innymi facetami, choc wiedzialam ze nic z tego nie bedzie, bo czulam ze nikomu juz nie zaufam. Minely kolejne 3 miesiace. On nagle sie odezwal. Spotkalismy sie, powiedzial jak bardzo mnie kocha. Przemyslal wszystko i juz wie ze chce ze mna byc i niczego bardziej nie pragnie. Dalam mu szanse. Kolejne 5 lat bylismy razem, bylo na poczatku cudownie, potem dobrze, mozna powiedziec normalnie, bez wiekszych klotni. Planowalismy slub. Niby bylam szczesliwa, ale mialam w glowie takie ciagle obawy, ze on moze znow ma watpliwosci, znow moze mnie zostawic. Odrzucalam je od siebie, wmawiajac sobie ze to tylko efekt przeszlosci, i tak naprawde nie mam sie czym martwic. On wiedzial ze ja kolejnego rozstania juz nie przezyje, i jesli on odejdzie, to juz na zawsze.
No i miesiac temu ni z gruszki ni z pietruszki odszedl. Jednak nie kocha. Świat zawalil mi sie po raz drugi. Pierwsze dni lezalam patrzac sie w sufit i zalewajac łzami. Ale wzielam sie w garsc. Juz nie mam zadnej nadziei, nie chce powrotu i ciaglego strachu ze on znowu odejdzie. Nigdy w zyciu na to nie pozwole.
Jest mi lepiej, latwiej niz za pierwszym razem. Nie mamy kontaktu, nie mysle co on robi, wyrzucilam go z mojego zycia. Teraz po miesiacu czuje sie tak jak po pol roku rozpaczania po pierwszym rozstaniu. Wtedy tez po odcieciu on wrocil, bo zrozumial.
Nie mowie, ze Wy nigdy do siebie nie wrocicie, ale potrzebujecie czasu, zeby to zrozumiec, czy naprawde tego chcecie. On, zeby sie odnalesc. Ty, zeby zrozumiem, ze jestes w stanie bez niego zyc, ze TY jestes najwazniejsza, Ty tez istniejesz bez niego i potrafisz sobie poradzic i wiesz czego chcesz i czego mozesz od niego wymagac. Nie bedzie łatwo, ale to jedyne wyjscie. Powroty do siebie, zwlaszcza w takim rozchwianym emocjonalnie stanie niczego nie przyniosa. Bedzie tylko gorzej i do konca zniszczycie wszystkie wasze wspomnienia i resztki tego co was jeszcze łączy.
Trzymaj sie! Jestem z Toba:*
Nie jesteśmy małżeństwem i nie mamy dzieci. Mamy wspólnego psa, który mieszka ze mną
O tej furtce tez myślałam, tylko kiedy miał jeszcze swoje rzeczy u nas w domu ale teraz kiedy tu już nic jego nie ma?? Nie rozumie tylko dlaczego Mamie mówi co innego niż mnie.
redka doskonale Cię rozumie 10 lat związku 5 lat razem mieszkalismy tyle że on nikogo nie ma poprostu przestał mnie kochac tak usłyszałam
i to ja musiałam sie wyprowadzic do rodziców
u niego został nasz pies
wyprowadziłam sie dwa tygodnie temu w naszym tzn. jego mieszkaniu jest jeszcze cała masa moich rzeczy ale nie jestem na siłach by je zabrać
powiedział mi ze mnie nie kocha miesiac temu to najgorszy miesac mojego zycia schodułam ładne pare kg noce rowniez nie przespane
od 2 tygdoni jestem codziennie na siłowni tylko tam moge wyrwac sie z tego bagna
Redka... znalazłam dziś ten temat, wiem, że minęła kupa czasu, ciekawa jestem jak to wszystko się u Ciebie potoczyło. Jestem w niemalże identycznej sytuacji. Z tym, że mój były miał na tyle "przyzwoitości", że po zrobieniu zamieszania i złamaniu mnie psychicznie do końca - po prostu zamilknął i zniknął. Po 9 latach wydawałoby się, ze idealnego związku, pewnego dnia odciął się po prostu, jakby go nigdy nie było w moim życiu. Oczywiście wcześniej było odejście, powrót i znów odejście. Jednak w moim przypadku do końca kłamał mi prosto w oczy, że absolutnie nie jest to związane z jego "koleżanką". Niedawno upewniłam się, że owszem, jest właśnie z nią. Cały ból powrócił i to ze zdwojoną siłą. Jeśli jeszcze tu zaglądasz, daj znać. Pozdrawiam.
Sądzę że rzeczywistość z kochanką zaczęła skrzeczec, okazało się ze nie jest tak cudowną jak na początku romansu - gość chce mieć albo was dwie albo chce mieć miękkie lądowanie u Ciebie.
Czasami warto wybaczyvlc, ale w tym przypadku doradzam Ci ewakuację.