Kochane,
mam 30 lat i pragne podzielic sie z Wami moja historia, prosze Was rowniez o rady, kazdy kto patrzy z boku potrafi zobaczyc to czego my same nie dostrzegamy.
Nie chce skupiac sie na przeszlosci, ale mala wzmianka musi tu pasc, wyszlam za maz bardzo mlodo z milosci, mam dwie przekochane corki. Ponad 7 lat temu z mezem wyjechalismy z kraju. W Irlandii dostalismy dobra prace, zycie toczylo sie swoim rytmem, przyszla na swiat nasza druga corka. Tesciowa zamieszkala z nami i pomagala w domu i przy dzieciach, niestety nasz zwiazek tego nie przetrwal, nie potrafilismy o siebie walczyc, choc bylismy jedna z tych "przykladnych par"
W pewnym momencie poczulam pustke...moj maz byl dosc dominujaca osoba. Postanowilam odejsc, choc pewnie gdzies tam w glebi myslalam, ze o mnie zawalczy...coz slyszalam tylko od znajomych, ze jest pewne, ze szybko wroce, bo nie poradze sobie sama z dziecmi z domem, rachunkami itd. Dalam z siebie wszystko i nie wrocilam...po paru tygodniach zaczelam spotykac sie ze sporo starszym kolega z pracy, przy nim poczulam sie jak taka mala dziewczynka, piekna, doceniona.
Szalenstwo spotkan, serce bije szybciej...z mezem udalo nam sie szybko dogadac co do dzieci i podzialu teo co mielismy...Kolejne pare miesiecy zylam w przekonaniu, ze moj nowy partner to dokladnie to czego pragne.
Swietnie nawiazal kontakt z dziewczynkami. Po 5 miesiacach zostawilam prace i przeprowadzilam sie do jego domu, ktory teraz mial juz byc naszym. Niestety to co dobre szybko sie konczy moj partner stracil prace, myslalam,ze to tylko przejsciowa sytuacja, bo w moich oczach byl takim zaradnym mezczyzna.
Po dwoch miesiacach (nie szukania parcy) zaczal miec problemy z plecami przeszedl na zwolnienie lekarskie i tak juz od prawie 2 lat na nim siedzi.
W miedzy czasie poprosl mnie o reke, romantyczne zareczyny a Pradze, w tym okresie jeszcze nasza milosc byla taka szalona...Od ponad roku nasz zwiazek schodzi do pulapu rozbicia sie...
Ja pracuje na dodatek mam swoja mala firme stram sie cos robic a on zyje od dnia do dnia, prosze aby szedl na kurs, nie tylko, aby cos ulepszyc, ale aby wyjsc miedzy ludzi...niestety moje opinie trafiaja jak o sciane.
Mamy pobrac sie za 2 miesiace, On nalegal na termin, oplacic maly palacyk moja suknie...male wesele w dobrym guscie. Moje corki sa szczesliwe maja dom, duzo milosci...tylko ta milosc mnie nie dotyczy.
R jest dobrym mezczyzna, cieplym czulym, ale nie chce nic wiecej od zycia, nie szuka pracy, nie chce sie ksztalcic, jak stwierdzil nie lubi szkoly a egzaminy go krepuja, ma juz 50 lat i mysle czasem, ze swoje juz przeszedl...Poszlam nawet do wrozki na tarota i ona od razu powiedziala, ze jemu jest tak wygodnie, bo ja bede pracowac i robic wszystko i wiecie zaczynam w to wierzyc
Teraz wole spedzac czas w pracy tam sie smieje, czuje, ze zyje a w domu przywdziewam maske, czesto sie kocimy, sex, ktory kiedys byl cudowny juz nie istnieje....teraz wole isc wczesniej do lozka i sama doprowadzic sie do milego stanu.
On nigdzie nie wychodzi, mysli, ze bedzie zyl moim zyciem, moimi znajomymi a ja prage przestrzeni, wolnosci...
Teraz tylko nie wiem co zrobic z weselem nawet juz mysle, ze wyjde za maz w miedzy czasie odloze troszke pieniedzy, zrobie prawo jazdy (ktorego nie mam a tutaj bardzo potrzebuje) i za jakis czas zamkne ten rozdzial...
Pisze to dla Was abyscie wiedzialy, ze zwiazek ze starszym facetem nie zawsze jest lekarstwem i nie zawsze ma happy end jak w Pretty Woman...czasem zycie nas zaskakuje jak mnie, ze teraz mamdwie corki i o 20 lat starszego faceta, ktorym musze sie zajac...
Kochane jakies uwagi propozycje??
Pozdrawiam
Kasia