Cześć Kobietki. Proszę o kilka podpowiedzi... Może któraś z was tez boryka lub porykała się z Tym problemem. Powiedzcie Jak sobie poradzić z napadami ogromnego głodu który tak naprawdę jest tylko w mojej głowie, i silną potrzebą wymiotów po wszystkim. Nie mogę sobie poradzić z Tym, a mam już tego dość. Nie chcę iść do lekarza bo wstyd mi tym bardziej, że nikt o moim problemie nie wie chociaż trwa to już 2 lata. Wage mam w normie55kg. przy 165cm. Chociaż czuje, ze jestem i tak za bardzo otyła. Mam przez to zły humor i kłócę się ze wszystkimi. A tak możliwe, że jestem opuchnięta poprostu... Rok temu w przeciągu miesiąca schudłam 10 kg. Wyglądałam strasznie i na siłe każdy we mnie " wpychał " jedzenie, a ja zaczełam je zwracać. Ta myśl mnie dobija. Sama nie wiem Co robic, jak pozbyć się tych chorych myśli przy każdym kęsie jedzenia to się zaczęło z dnia na dzień....
Najgorsze jest to, że staram się z narzeczonym o dziecko i nic ...
Bulimia to zaburzony obraz własnego ciała, konieczna jest więc terapia, konieczna jest więc wizyta u psychiatry - w ramach NFZ-u nie jest wymagane żadne skierowanie. Odszukaj (choćby poprzez Internet) poradnię, która ma podpisany kontrakt z NFZ-em. Koniecznie.
Poczęcie dziecka odłóż na jakiś czas.
Tak naprawdę myślałam, że ciąża była by lekiem na moją chorobę. A dziecka pragnę bardzo chociaż teraz nie wiem czy nie wyniszczyłam już zbyt mojego organizmu. Pójście do psychologa wiązało by się z przymusem przyznania się najbliższym, że mam problem. A tego się chyba za bardzo wstydzę. Jestem bardzo skołowana. Ale dziękuję za Odpowiedź.
Hej.
Mam bulimię od 7 lat. Są gorsze okresy i lepsze. Z własnego doświadczenia wiem, że najbardziej pomaga wsparcie bliskiej osoby. Kiedy już sobie nie radziłam, powiedziałam wreszcie o tym mojemu chłopakowi, bałam się, że mnie odtrąci, ale on właśnie mnie wspierał. Poszedł nawet do psychologa w moim imieniu (bo ja oczywiście nie chciałam), żeby doradzić się go, jak ma ze mną postępować. I to naprawdę działało, przez prawie rok mój problem zniknął, dzięki niemu. Potem niestety rozstaliśmy się z innych powodów i wszystko wróciło..
Później powiedziałam mojej mamie i przyjaciółce, ale tak strasznie mnie namawiały na pójście do psychologa, że w końcu przestałam z nimi o tym rozmawiać, udając przed nimi, że już jest w porządku. Nie wiem czy umiałabym z obcym człowiekiem rozmawiać o takich rzeczach i szczerze wątpię, by mi to pomogło.
Staram się sobie sama z tym radzić: pilnuję się z jedzeniem - jem regularne posiłki, małe, żeby się nie objadać. Nie jem "zakazanych" rzeczy, robię zakupy codziennie, a małe, tak żeby nie mieć za dużo w lodówce (za dużo jedzenia zbyt kusi, jak masz wydzielone porcje na dany dzień, wtedy się hamujesz). No i spędzanie jak najwięcej czasu poza domem, aktywnie, sport. Tak żeby nie przychodziły do głowy te głupie myśli.. Oczywiście nie zawsze się udaje, ale nie jest już tak źle jak parę lat temu.
Ja nie mam partnera aktualnie, ale gdybym miała narzeczonego, jak Ty, na pewno bym z nim o tym porozmawiała. Kiedyś wsparcie drugiej osoby naprawdę mi pomogło. Tylko widzisz, nie każdy facet jest w stanie to zrozumieć i chcieć pomóc. Gdy kiedyś wspomniałam coś innemu chłopakowi, zaczął się śmiać i powiedział, że jak dziewczyna ma takie problemy, to jest nienormalna. Wiedziałam, że nie mogę na niego liczyć, więc już nie wracałam nigdy do tematu. Ty znasz swojego narzeczonego, wiesz jak powinien zareagować - czy jest dobrym człowiekiem, wrażliwym, empatycznym. Jeśli tak, na pewno Cię zrozumie. Wspólnie możecie naprawdę zdziałać cuda, uwierz mi.
5 2013-06-28 19:53:12 Ostatnio edytowany przez JustynaPiatkowska (2013-06-28 19:54:25)
She1723,
okres ciąży i pojawienie się dziecka jest ogromnym wyzwaniem i potrzebuje stabilności, dojrzałości i zdrowia - i kobiety i pary. Nie chodzi tu tylko o kondycję organizmu, ale przede wszystkim kondycję psychiki, emocji, samooceny.
Dziecko nie jest lekiem, które uzdrowi z bulimii. Wręcz przeciwnie - nowe trudy, obawy, kompleksy, lęki związane z nowymi rolami (matki i rodziny) mogą spotęgować objawy, nierozwiązanych dotąd problemów.
Jeśli taka byłaby Twoja decyzja, nie musisz mówić bliskim o pierwszych wizytach u psychologa. Możesz sama zastanowić się nad postawioną przez psychologa/ lekarza diagnozą oraz propozycjami dalszych kroków, leczenia, jakie Ci zaoferuje. Zastanowic się, czy jesteś gotowa podjąć terapię, czy poczujesz, że mogłaby ona być Ci pomocna. I dopiero wtedy zdecydować, jak w najbardziej komfortowy dla Ciebie sposób porozmawiać z rodziną.
Justyna ma oczywiście rację, możesz iść do psychologa, nie mówią o tym nikomu i potem zastanowić się nad dalszymi krokami. Tyle że ja wiem jak wygląda terapia u psychologa - to są spotkania, rozmowy z nim, powiedzmy 2 dni w tygodniu. Do tego zmiana całego dotychczasowego życia, terapia wiąże się np. z dietą - żebyś pilnowała się z jedzeniem, będziesz przez dłuuugi czas musiała np. jeść 5 posiłków dziennie o tych samych godzinach, i ściśle określone potrawy. Kontrolowanie się 24 na dobę. Prędzej czy później Twój narzeczony zauważy, że parę razy w tygodniu wychodzisz gdzieś, nie mówią mu prawdy, że nagle chorobliwie pilnujesz się z jedzeniem itd.
Więc oczywiście możesz iść do psychologa, ale jeśli już zdecydujesz się na terapię, nie będziesz raczej miała wyjścia, będziesz musiała powiedzieć mu o tym.
I racja również, że teraz to nie jest dobry moment na macierzyństwo. To wiąże się z pewnym stresem - nowa sytuacja, nowe obowiązki. A stres szczególnie wzmaga tą chorobę, wiem coś o tym.. Na Twoim miejscu zaczęłabym od terapii, musisz z tego wyjść. Z dzieckiem może być jeszcze gorzej, tak myślę.
Dziękuję wam za porady. Macie rację ciąża, jej objawy i nagły przyrost wagi mogły by już całkiem zrujnować moją psychikę a co za tym by szło zdrowie dziecka. Nie myśłałam o tym w ten sposób nigdy. Więc chyba czas wkońcu stanąć na nogi, wziąć się w garść i pomaszerować do specjalisty. Jagoda Pójdę w również w Twoje ślady i postaram się przełamać ten temat tabu dla mnie i powiem o wszystkim mojemu narzeczonemu, myślę że jest na tyle dojrzały i byłby gotowy żeby mi pomóc. Dziękuję wam jeszcze raz, te kilka zdań naprawdę mi pomogło. Szkoda tylko, że nie przeczytałam tego wcześniej przed tym jak znów dziś rano miałam atak . Brakuje mi sił, ale trzymajcie za mnie kciuki.
she1723 trzymam za Ciebie mocno kciuki byś na zasadzie "biorę sprawy w swoje ręce" poszła do lekarza psychiatry po skierowanie do psychoterapeuty,
bo naprawdę warto. Ja chorowałam na bulimię ponad 10 lat i dzisiaj jestem zdrowa! właśnie za sprawą terapii więc jestem żywym dowodem na to że MOŻNA,
choć nie wierzyłam że to w ogóle ma sens, tak długo już chorowałam, nie wszystkie też terapie kończyłam ale w końcu znalazłam odpowiedniego terapeutę, który wcale mnie nie kontrolował z jedzeniem to zależy od metody leczenia.
Uwierz że można wyjść z tego "syfu" , można żyć normalnie! tylko to samo nie przyjdzie potrzebny jest ten jeden ważny kroczek- odważyć się pójść po pomoc, sama relacja z drugim człowiekiem, który ma dobre chęci i chce Ci pomóc i zawsze Cię wysłucha już jest ogromnym wsparciem!
Wierzę w Ciebie i życzę Ci powodzenia!
Dziekuję za kolejną porcję dobrych słów. Nawet nie wiesz cytrusowa jak Ci zazdroszczę. Może dla większości ludzi to mało ambitne i raczej jest na porządku dziennym, ale osoby które dały złapać się w sidła tej paskudnej choroby wiedzą, że można też marzyć o tym żeby zjeść spokojny posiłek przy stole z rodziną, uśmiechać się i móc naprawdę szczerze powiedzieć " jestem najedzona, było pyszne" a nie robić " dobra minę do złej gry " jednocześnie bijąc się z myślami i poczuciem winy . Gratuluje i cieszę się, że dałaś radę. pozdrawiam.
Najgorsze jest to, że okres spóźnia mi się tydzień. W normalnej sytuacji cieszyła bym się i trzymała kciuki za rosnący brzuszek. A teraz boje się nawet zrobić test ciążowy ... odczekam jeszcze kilka dni.
10 2013-07-01 16:36:47 Ostatnio edytowany przez jagoda.01 (2013-07-01 16:38:07)
Spóźniający się okres może wynikać z Twojego zaburzenia odżywiania. Gdy miałam krytyczny okres mojej bulimii, wymiotowałam po 2-3 razy dziennie, zdarzało się, że okres mi znikał nawet na miesiąc, cały cykl miałam rozregulowany, dziwne plamienia itd. Jak długo masz problemy bulimiczne? Miewałaś już problemy z miesiączką czy to pierwszy raz?
W zasadzie miałam nie raz w przeciągu tych dwóch lat problem z miesiączką. Ale bardzo się tym nie przejmowałam bo naprawdę chciałam dziecka, a teraz mnie troche nastraszyłyście i chyba zaczełam niepotrzebnie panikować. Ja od może pół roku dzień w dzień wymiotuje po 5-6 razy. Czasami już jak nie mam sił to kłuje mnie serducho i kładę się poprostu spać. Ale mam się czym pochwalić od dwóch dni powstrzymuje się, jem regularnie i jestem na dobrej drodze od znalezienia specjalisty.
Pół roku wymiotowania po kilka razy dziennie może naprawdę wykończyć organizm i zrobić Ci w nim rewolucję. Zaburzenia miesiączkowania to tylko jeden z efektów - wypadanie włosów, połamane paznokcie, zepsute zęby, problemy z żołądkiem, nawet bezpłodność i wiele innych. Moim zdaniem nic dziwnego, że miesiączka Ci się spóźnia, też tak miewałam.. No ale oczywiście za jakiś czas zrób dla pewności test, bo to różnie bywa.
Cieszy mnie bardzo, że wzięłaś się za siebie. Wiem, że Ci ciężko, bo sama przez to przechodzę. Dzień w dzień trzeba walczyć z samym sobą i kontrolować się na każdym kroku. Ale jestem pewna, że warto i że damy radę. Trzymam za Ciebie kciuki, będzie dobrze!
A, i jakbyś znalazła specjalistę, to mogłabyś mi napisać jak wygląda taka terapia w Twoim przypadku? Może jednak też powinnam, zastanowiłabym się..
Dobrze Jagoda będę pisała na bieżąco. I dziękuję, że czasami tu zaglądasz i piszesz kilka słów. Pierwszy raz mam kontakt z osobą która przechodzi przez to samo co ja. Prawdę mówiąc nie mam problemów z wypadającymi włosami lub połamanymi paznokciami chociaż wiem, że jeszcze nic straconego jak tak dalej pójdzie Mam za to bardzo wysuszoną skórę i straciłam wszystkie kolory na twarzy krótko mówiąc jestem blada jak "ściana". I niestety coraz częściej mam bóle w klatce piersiowej... Ale jestem dobrej myśli. Chcę sobie pomóc. Trzymam różnież za nas kciuki. Jak to się mówi " dla chcącego nic trudnego " podobno. Jagoda w jakim byłas wieku kiedy wpadłaś w ten syf zwany bulimią? Miałaś przed tym np. objawy anoreksji? Jestem ciekawa czy u wszystkich ta choroba zaczyna się podobnie .
14 2013-07-02 10:37:23 Ostatnio edytowany przez jagoda.01 (2013-07-02 10:42:23)
Bulimia prowadzi do zaburzenia równowagi elektrolitów, a to z kolei może doprowadzić nawet do zawału serca, więc Twoje objawy są "normalne" i to kolejny powód, dla którego trzeba z tym skończyć.
Zaczęło się, gdy miałam 20 lat. Ja zawsze byłam troszkę kluska, wydaje mi się, że to po części stąd się wzięło. W wieku 23 lat przeszłam na dietę i schudłam tak, że aktualnie mam niedowagę. Wcześniej nie miałam problemów z anoreksją, dopiero przy tej diecie tak trochę mi odwaliło do głowy - potrafiłam na śniadanie zjeść tylko kawałek uparowanego brokuła na przykład. Teraz jestem chudziutka i jem też już normalnie. Ale problem z bulimią pozostał. Zauważyłam, że u mnie to się nasila jak mam jakiś stres albo gdy czuję się samotna. Np. na dzień przed jakimś egzaminem/rozmową o pracę albo po rozstaniu z chłopakiem. Gdy się przejem i zwymiotuję, czuję taką ulgę, rozluźnia mnie to. Nie potrafię tego dokładnie określić, no i jestem świadoma, że to nie jest normalne, ale tak niestety mam.
Wydaje mi się też, że takie skłonności są dziedziczne. Bo problemy z bulimią miały też kiedyś moja siostra, mama i siostra mamy.
Myślę, że czy to bulimia, czy anoreksja - mamy dziwnie zaburzony obraz własnej osoby. No a dla mnie od paru lat to metoda na stres. Ten syf przychodzi okresami - potrafię nie wymiotować przez 3 miesiące, jestem z siebie dumna, a potem nagle wraca i muszę to robić codziennie. Pilnuję się jak mogę i pracuję nad sobą, ale obawiam się, że za jakiś czas chyba też będę musiała poszukać psychologa. Skoro przez 7 lat nie udało mi się z tego wyjść samej, to już chyba mi się nie uda.
Cieszę się, że mogę Ci jakoś pomóc. Niestety brutalna prawda jest taka, że nikt nie zrozumie Cię lepiej, jak druga bulimiczka.
A jak było z Tobą? Jak to się zaczęło?
Ach, zapomniałam. U mnie problem nasilił się dodatkowo przez cholernie toksyczny związek, w jakim byłam 5 lat. Jeśli masz ochotę, poczytaj moje posty na tym forum, może znajdziesz coś ciekawego, jakąś wskazówkę.
Powiem szczerze chociaż to nie będzie zbyt mądre, że kiedy napisałaś że masz niedowagę przez chwilę Ci pozazdrościłam. Ja czuje sie gruba, opuchnięta, sama juz nie wiem co gorsze. U mnie zaczęło sie to bardzo niewinnie, mój narzeczony wyjechał za granicę nie miałam dla kogo gotować więc wystarczał mi kęs ciemnej bułki i wychodziłam z domu. Okazało sie, że kiedy przestałam odczuwać głód w przeciągu miesiąca spadło mi 10kg wagi i wtedy coś się zaczęło już dziać w mojej głowie, ale chcąc zachowywać pozory jadłam kiedy miałam spotkanie rodzinne z tym, że już nie z przyjemnością tylko z wyrzutami sumienia. Tak się zaczęło ... Zaczęłam zwracać żeby nikt się nie zorientował. Niestety teraz nawet nie jadam przy stole tylko w samotności. Jestem niewiele młodsza od Ciebie, ten syf mnie dotknął kiedy miałam 21 lat. Jesteśmy jeszcze młode, damy radę.
I to miałam na myśli, mówiąc, że mamy zaburzony obraz własnej osoby. Jeśli przy wzroście 165 ważysz 55 kg, to jesteś naprawdę szczupła i zgrabna, a widzisz, czujesz się gruba. Ja mam podobnie, mam dość mocną niedowagę, bo przy 160 ważę 45 kg i jestem tego świadoma, a i tak codziennie rano staję przed lustrem i myślę sobie jak tu zrzucić tą niby-oponkę,a że uda mi się trzęsą jak idę, to myślę sobie, że są grube. A jak sobie pofolguję przez parę dni i jem bez ograniczeń, potem mam wyrzuty sumienia, że przytyłam. Wiesz, wspominałam Ci na początku, że jeden z moich facetów mi strasznie pomógł, bo poszedł do psychologa pogadać o mnie. Psycholog poprosił go o moje zdjęcie i powiedział mu właśnie, że najczęściej ten problem mają ładne i szczupłe kobiety, paradoks. Coś siedzi nam w głowie i często nie wiadomo skąd się to bierze. Teraz nie mam nikogo, ale martwię się nieco, że jeśli będę chciała założyć rodzinę, mogę mieć problemy z ciążą. Ta niedowaga, wymioty, zaburzone miesiączkowanie. Wiem, że powinnam przytyć, ale nie chcę, nie umiem.
Smutne jest to, że nie czerpiemy radości z jedzenia, wspólnych posiłków z rodziną, że każdy kęs powoduje u nas wyrzuty sumienia. Mam tak samo jak Ty - gdy mamy rodzinny obiad, ja zamiast się cieszyć ta chwilą, myślę tylko o tym co tu zjeść i ile, żeby mnie nie dopadł atak.
Ja z kolei zazdroszczę Ci, że masz narzeczonego, kogoś, kto może być dla Ciebie wsparciem. Teraz jestem z tym zupełnie sama, ale gdybym trafiła na mężczyznę, z którym chcę spędzić resztę życia, na pewno bym mu o tym powiedziała, a on z całą pewnością by mi pomógł, to przecież o to chodzi w normalnym związku. Tylko ja coś szczęścia do facetów nie mam, nie zdziwię się jak zostanę starą panną, a wtedy to już na pewno będę musiała się przejść do psychologa.
Będzie dobrze, musi być!
To co napisałaś juz całkiem utwierdziło mnie w przekonaniu, że doskwiera nam takie samo uczucie. Teraz kiedy jest lato, ciepło kiedy trzeba założyć krótkie spodenki żeby się sie "ugotowć " nawet mojemu narzeczonemu kilka razy dziennie mówię jak trzęsą mi sie uda i jaka jestem gruba. Z tego co napisałaś wynika, że jesteś sporo szczuplejsza ode mnie i nadal masz takie myśli. Zastanawiam się czy to kiedyś minie?! Ja również kiedy jem coś przeliczam tylko ile kcal. zniose psychicznie, a po ilu juz będę musiała ewentualnie zwrócić. To chore myślenie, ale to bulimia myśli za nas. Jestem młoda, ale pomimo tego, że dałam się opętać chorobie marzę o dziecku. Też nic z tego nie wychodzi. Jestem pewna, że to z mojej winy bo staramy się jak możemy. Z tego powodu boję się tez przyznać, że mam problem ... mój narzeczony naprawdę pragnie tego dzieciątka a ja to prawdopodobnie blokuję. A Ty nie mów, że nie masz szczęścia do facetów po prostu nie spotkałaś tego jedynego, życzę Ci tego samego co sobie czyli wytrwałości i żebyśmy mogły funkcjonować jak normalni ludzie. Bardzo się cieszę, że się odezwałaś, masz racje nikt nie zrozumie osoby chorującej na bulimie tak jak druga bulimiczka...
To oczywiście może minąć. Ja to wiem, bo mi minęło na rok zupełnie, ale tylko dzięki wsparciu drugiej osoby - codziennie mi tłukł do głowy, że jestem piękna, zgrabna i seksowna, urządzał nam kolacje w takiej atmosferze, że nawet przez sekundę nie myślałam o tym, żeby to zwrócić, a nawet jeśli miałam gorszy moment, to mnie nie odstępował na krok i pilnował, żebym głupich rzeczy nie robiła, nawet ze mną do łazienki chodził. Napełnił mnie taką wiarą w siebie i nauczył cieszyć się życiem, każdą chwilą, tak że te bzdury zupełnie mi z głowy wyleciały. Jestem pewna, że jeśli znów znajdę takiego faceta, problem zniknie tak samo. Widzę, że strasznie kochacie się z narzeczonym, że to poważne i prawdziwe, więc jeśli byś mu powiedziała, on na pewno pomógłby Ci w ten sam sposób. Pomyśl o tym.
Nie mam szczęścia do facetów, mówię poważnie - mam na swoim koncie dwóch tyranów-despotów, jednego sknerę (rozliczał mnie nawet z tego, ile kromek chleba mu zjadłam), jednego takiego, który chciał ze mnie kurę domową zrobić, no i ostatniego 5-letniego, który zupełnie nie potrzebował seksu. Chyba przyciągam nienormalnych. Ale teraz sobie myślę, że skoro już tyle skrajności za mną, to wreszcie musi mi się trafić NORMALNY facet, no nie ma innej możliwości, nie mogę być aż tak pechowa.
Daj mi znać koniecznie jak tam Ci idzie, jak psycholog i jak starania o dzidziusia. Trzymam kciuki.
Cześc netkobietki. Kiedy już byłam w połowie drogi do wyjścia z tego bagna rozstałam się z narzeczonym. Dla mnie już chyba jednak nie ma ratunku. Gorzej się już nie będę czuła, nawet kiedy wyląduje w szpitalu....
Głowa do gory, z tego da się wyjść
Męczylam sie z tym go..em jakiś czas ( okolo 2-3 lat z przerwami). Ale udało mi się z tym skonczyc Minie około 4 lat jak przestalam się z tym męczyć
W sumie to były swojego rodzaju epizody - były okresy gdy potrafilam wymiotować codziennie (po kilka razy zresztą) i okresy "względnej normalności" gdzie problem znikal na miesiąc czy dwa. Ale oczywiście niezupełnie.
Bulimia zresztą to często objaw jakiegoś innego problemu, w nas samych.
Co pomogło w moim przypadku?
Zwyczajne wrzucenie na luz. Nauczylam się sobie wybaczać. Znikało napięcie i stres, nie było już takiej potrzeby obżerania się.
Poza tym dobrze jest sie komuś wygadać. Wtedy chyba też mniej kusi.
Hej. Jestem tu pierwszy dzień, zarejestrowałam się, bo potrzebuje rady.
Mam 14 lat ( właściwie będę mieć w listopadzie) i mam pewien kłopot.. Tzn. juz sama nie wiem czy to jest normalne czy nie..
Odchudzam się w sumie od 2 lat, ale to nie dlatego, że o, bo to fajne i dużo osób tak robi czy coś itd, tylko mama mi każe xd. Tzn. to nie jest tak, że ona np. zabrania mi jeść tego a tego, ustala dietę, ćwiczenia, mówi co jeść czego nie itd. Tylko jak np. chce coś zjeść ona mówi, żebym spojrzała jak wyglądam, że co ja z siebie robie, ze jestem gruba, że mam wielki tyłek, że ogólnie jestem gruba itd. Że powinnam schudnąć, bo jestem za bardzo gruba. Porównuje mnie do innych dziewczyn i zawsze kazda jest ode mnie lepsza, ładniejsza, chudsza, wszystkie są okey, idealnie po prostu, a ja jedyna się jakbym nie udała ;x.
Na początku to nie były takie poważne odchudzania itd.. Ale zaczynałam od głodówek. Albo jadłam np. max 500 kcal dziennie + dużo ruchu do tego. Nie wiedziałam co to anoreksja, bulimia, nie wiedziałam jak się odchudza, dla mnie był jedna zasada: mało jesz = mało ważysz. Dużo jesz = dużo ważysz. Więc jadłam jak najmniej. Ale to było tak, ze głodówka taka max. 4 dni, potem obżeranie się, głodówka i tak w kółko. Ale to się nie ciągnie tak od 2 lat bez przerwy, bo były moment, kiedy np. jadłam przez miesiąc nawet normalnie, tylko strasznie się obżerałam np. 2 razy w tygodniu.
Teraz weszłam do gimnazjum i wiadomo nowe otoczenie itd. Od września praktycznie 80% moich myśli to jedzenie itd. Licze kcal ( ale tylko wtedy, kiedy robie sobie te głodówki, jak znów się obżeram to się po prostu boje liczyć, nie chce wiedzieć ile zjadłam ), ustalam sobie bilanse, cały czas o tym myśle, non stop. + zazwyczaj kiedy już mam te 'głodówki' to albo duużo ćwiczę albo w ogóle. Jak juz ćwiczę to nie potrafię przestać jakby, płacze, kiedy już nie mam na to siły, ale ćwiczę nadal, wczuwam się w nie strasznie.. Nie ćwiczę, bo najczęściej nie mam siły na ćwiczenia, a nie dlatego, że jestem leniwa.. I jest tak: głodówka - głodówka - głodówka - obżeranie się - ćwiczenia / głodówka - głodówka - obżeranie sie. I nie potrafię przestać. Mam straszne wyrzuty sumienia po każdym zjedzonym posiłku, źle się czuje w swoim ciele, mam taką pustkę w sobie, caly czas chce mi się płakać, a nie moge.. Jestem na siebie wściekłą, bo nie potrafię schudnąć ( 165 cm 58 kg ), nienawidzę siebie, brzydzę się po prostu. Czasami wgl zastanawiam się jak to możliwe, że inni się mnie nie brzydzą, współczuje im, ze muszą mnie dotykać, bo jestem taka obleśna. Jak np. mama czy przyjaciółka może mnie przytulać i nie czuć wstrętu? Nie moge na siebie patrzeć, jem w samotności. Jak ktoś się śmieje, mam wrażenie, ze to ze mnie. Albo jak np. idę i się dużo osób na mnie patrzy mam wrażenie, że myślą ' o matko, jaki grubas". Próbowałam wymiotować, wpychałam sobie do gardła szczoteczkę do zębów, ale nie umiem. Kilka razy próbowałam i nic. Nie umiem. Ale zamierzam kupić tabletki przeczyszczające. Mmm.. Raz, jak się bardzo, bardzo obżarłam z wściekłości do siebie, pocięłam się. A potem zaczęłam traktować to jako karę za zjedzenie. Nie traktujcie mnie proszę, jak jakiejś gówniary, która sobie wymyśla problem, bo dla mnie to serio jest trudne.. Nie wiem czy to normalne, czy coś ze mną jest nie tak..
Essy nikt Cię tutaj nie potraktuje jak gówniary,
to co przechodzisz jest bardzo ciężkie,nie jeden "dorosły" by tego nie udźwignął
a to jak o sobie myślisz jest powodem niestety dla którego nie możesz schudnąć bo szukasz w jedzeniu ukojenia dla swojego ogromnego bólu,
masz normalną wagę, problem największy jest w tym, że nie potrafisz siebie zaakceptować taką jaka jesteś i chcesz spełnić nie swoje oczekiwania względem wyglądu a Twojej mamy, która swoją postawą wyrządza Ci dużą krzywdę,
Czy znasz z Twojego otoczenia czy z mediów osoby o podobnych kształtach do Ciebie które siebie lubią i promienieją tym na zewnątrz? pewnie tak a to potwierdza ze waga nie jest tutaj najistotniejsza, walka z wagą to tylko przykrywka dla innych głębszych problemów prawdopodobnie na tle relacji rodzinnych,
to co jest Ci najpotrzebniejsze w tej chwili to WSPARCIE drugiej osoby! nie możesz zostać z tym sama bo robisz sobie ogromną krzywdę stosując na przemiennie głodówkę i objadanie się. Potrzebny jest Ci kontakt z osobą która pomaga dziewczynom z podobnymi problemami do Ciebie- mam na myśli psychologa, terapeutę albo grupę wsparcia, jeśli chcesz mogę Ci pomóc znaleźć bezpłatnie psychologa tylko napisz mi na priva z jakich okolic pochodzisz
Właśnie ja nie chce iść do psychologa albo terapeuty itp, bo boje się, że nie zostane potraktowana poważnie ... Bo nie mam zaburzeń odżywiania, i w sumie, oprócz tego, że się brzydzę jedzenia, boję się jeść i nie umiem jakby znaleźć ' złotego środka' w jedzeniu, tylko albo głodówka albo objadam się, to nic mi nie jest.. Bo ani nie wymiotuje ( chociaż próbowałam.. ) ani nie chudne. Tzn. chune, ale nie szybko. Jakiś kg moze 2 kg na tydzień ..
Moi rodzice się rozwiedli i w sumie w tym samym roku zaczęłam się odchudzać itd.. Nie wiem czy to mogą być te głębsze problemy .. xd
u mnie choroba w ten właśnie sposób się zaczęła od "huśtawek żywieniowych". braku akceptacji siebie, swojego ciała, obsesyjnych myśli o tym że musze schudnąć a potem już nawet nie wiedziałam kiedy wpadłam w bulimię po uszy
25 2013-09-05 19:32:23 Ostatnio edytowany przez JedenKęsZaDaleko (2013-09-05 19:35:16)
Cześć
Właściwie sama sie sobie dziwie, że w końcu odważyłam sie powiedzieć o swoim problemie. Mam 21 lat, studiuje ,pracuje, działam wolontaryjnie, zyje dosyć aktywnie - na pozór normalne życie. No własnie na pozór. Od ponad roku zmagam sie z zaburzeniem odżywiania jakim jest bulimia. Zaczęło sie niewinnie, od sporadycznego wymiotowania i połkniecie tabletki na przeczyszczenie. We wrzesniu ubiegłego roku miałam moment krytyczny, przez 4 tyg wymiotowałam po 3-4 razy dziennie. To strasznie wyniszczyło mój organizm. Do maja 2013 moja choroba była w uspieniu, jednak ostatnimi czasy znów wróciła i to ze zdwojoną siłą.Znów wymiotuję po kilka razy dziennie. Wszytsko kreci sie w moim zyciu w okół jedzenia, kalorii, i wyrzutów sumienia. Czuję sie fatalnie, mam wstręt do siebie i nie jestem w stanie zaakceptować swojego ciała ani wizerunku. Rzutuje to na moje kontakty z otoczeniem, choć staram sie jak mogę aby zachowywać sie jak zdrowa i pełna energii nastolatka. Jednak moj organizm jest wyniszczony i odczuwam tego skutki, chociażby w bólach głowy, brzucha, gardła, klatki piersiowej a nawet w kołataniach serca. Nie wiem co robić. Boje sie o tym komukolwiek powiedziec. Rodziców nie chcę zawieść , a przyjaciółek jak i reszty otoczenia nie chce stracić, ani nie chce aby sie mną brzydzli - wystarczy ze sama sie brzydzę siebie. Mam 181 cm wzrostu a moja waga waha sie pomiędzy 73-75 kg. Czy ktoś z was z własnego doswiadczenia może mi pomóc ?
Cześć
Właściwie sama sie sobie dziwie, że w końcu odważyłam sie powiedzieć o swoim problemie. Mam 21 lat, studiuje ,pracuje, działam wolontaryjnie, zyje dosyć aktywnie - na pozór normalne życie. No własnie na pozór. Od ponad roku zmagam sie z zaburzeniem odżywiania jakim jest bulimia. Zaczęło sie niewinnie, od sporadycznego wymiotowania i połkniecie tabletki na przeczyszczenie. We wrzesniu ubiegłego roku miałam moment krytyczny, przez 4 tyg wymiotowałam po 3-4 razy dziennie. To strasznie wyniszczyło mój organizm. Do maja 2013 moja choroba była w uspieniu, jednak ostatnimi czasy znów wróciła i to ze zdwojoną siłą.Znów wymiotuję po kilka razy dziennie. Wszytsko kreci sie w moim zyciu w okół jedzenia, kalorii, i wyrzutów sumienia. Czuję sie fatalnie, mam wstręt do siebie i nie jestem w stanie zaakceptować swojego ciała ani wizerunku. Rzutuje to na moje kontakty z otoczeniem, choć staram sie jak mogę aby zachowywać sie jak zdrowa i pełna energii nastolatka. Jednak moj organizm jest wyniszczony i odczuwam tego skutki, chociażby w bólach głowy, brzucha, gardła, klatki piersiowej a nawet w kołataniach serca. Nie wiem co robić. Boje sie o tym komukolwiek powiedziec. Rodziców nie chcę zawieść , a przyjaciółek jak i reszty otoczenia nie chce stracić, ani nie chce aby sie mną brzydzli - wystarczy ze sama sie brzydzę siebie. Mam 181 cm wzrostu a moja waga waha sie pomiędzy 73-75 kg. Czy ktoś z was z własnego doswiadczenia może mi pomóc ?
Nie wiem czy mogę pomóc, bo żeby komuś pomóc trzeba najpiewrw umieć poimóc sobie, a do tego mi jeszcze daleko. Ale od niedawna mam lekarską diagnożę bulimii. Możemy się wymieniać refleksajani na tema t choroby, jeśli chcesz.
Cześć Wam. Ja też mam bulimie od ponad 2 lat.. Nie wymiotuje po posiłkach bo nie moge, próbowałam już wiele razy sprowokować wymioty ale sie nie dało.. Siedzialam godzinami w toalecie z wielkim pełnym i wzdętym brzuchem, który mnie tak bardzo bolał. Codziennie zadaje sobie pytanie dlaczego takie rzeczy przytrafiają sie zupełnie niewinnym ludziom. Ta choroba zniszczyła mnie w środku.. sprawiła, że zamknęłam sie w sobie, nie mam ochoty na żadne spotkania ze znajomymi, ciągle chce mi sie płakać bo już wiele razy tak było, że postanowiłam wziąść sie w garść i wyjść z tego syfu..ale to zawsze kończyło sie tylko kolejnym napadem obzarstwa. Pewnej nocy śniło mi sie że pękł mi żołądek z przejedzenia. Od niedawna zaczeło być jeszcze gorzej bo chcialam zaczac jesc normalnie i oczywiście utyłam. Przez tą chorobe zaczełam także sie samookaleczać. I przestrzegam tylko wszystkie dziewczyny, żeby nie głodziły sie i akceptowały siebie... Uważam, że ta choroba także może mieć związek z przeszłością bo jeśli w przeszłości byłyśmy przezywane i sie z nas smiano to na pewno moglo sie to odbic w ten sposób. Pozdrawiam Was wszystkie