Ja nauczyłem się z tym żyć..
Mimo, że nie wyobrażam sobie tych miłych chwil, ponieważ ich w rzeczywistości nie było..
To tęsknota, gniew, cierpienie za czymś/za kimś zawsze pozostaje..
Gdy miałem 16 lat, to mimo że byłem zaangażowany przez 4 lata i przez 4 lata dzień, w dzień widywałem się z nią nawet w szkole,
to w rzeczywistości nie miałem możliwości zbliżyć się więcej niż na te 60-100cm
zawsze istniało zdenerwowanie, strach, poczucie bezczynności, nieśmiałość, niepewność,
niechętnie ze mną rozmawiała, a później wyrobiła sobie o mnie zdanie, choć w rzeczywistości mnie nie znała,
istniało obustronne zainteresowanie, ale jednostronne zaangażowanie..
gdyby zaś było jednostronne zainteresowanie, wówczas bym nie zaryzykował tyle..
Nie miałem nigdy takiej możliwości, żeby przeżywać coś z radością..
a ilekroć starałem się porozmawiać szczerze w 4 oczy, to nigdy to nie wychodziło (zamieniało się to w 6 oczy),
ani nie mogłem porozmawiać ani z jej przyjaciółką, ani z nią samą..
A uczucia tak się spotęgowały, że obojętnie co bym zrobił, to czułem się w bez ruchu..
tak jakby ugrzęznąłem na bagnach, jakkolwiek bym się nie poruszył, to i tak tonąłem..
Nie miałem możliwości, żeby zmieniać otoczenia, a tym bardziej szkoły, chciałem skończyć szkołę mieć maturę i tytuł technika,
dlatego dla mnie 4 lata stawały się wiecznością.. ukończyłem szkołę, uzyskałem dyplomy, i już od tej pory jej nie widuję..
Jedyne co się dowiedziałem, że pół roku później ona kogoś poznała i wciąż są razem,
mimo, że to ona była tym ogniwem, która nie angażowała się w związek..
Niestety nie pierwszy raz mnie to spotyka i właściwie trudno jest mi powiedzieć, gdzie leży reguła i zasada..
Jedyne co wiem, im bardziej angażujesz się w coś tym głębsze są tego skutki i konsekwencje..
Dlatego im bardziej się brnie w słusznym przekonaniu, zaufaniu, a niestety nie zbuduje się wspólnej płaszczyzny,
tym trudniej od tego odejść.. nawet jeśli żyjesz z kimś lub z czymś w sercu, a jesteś nieszczęśliwa, to nie potrafisz się od tego oderwać tak prosto..
Od 6 lat jestem sam (nie dlatego, że tak chcę - wprost przeciwnie),
ale w rzeczywistości mógłbym powiedzieć, że od samego początku jestem sam,
bo ilekroć głęboko w sercu kogoś kochałem, to się okazało, że nie jest tego wart..
każdy dawał nadzieję (odwzajemniał uczucia), a nie brał odpowiedzialności za to..
dla kogoś czar prysł i widział moje wady, czuł rozczarowanie i potrafił wypominać, a czasem wykorzystywać to przeciwko mnie,
ale nie potrafił kochać dalej.. choćby nauczyć się szanować te niedociągnięcia jakie osoba posiada..
Bardziej chcę być z kimś niż być sam i mimo to jak próbuję zmienić, to nie jest takie proste..
Życie jest jedno i trzeba z tym żyć, nauczyć zrozumieć cierpienia i analizować swoje błędy w relacjach z ludźmi,
bo choć wiadomo, że uczucia są czymś co przeczy wbrew logice, ale logika istnieje w realizacji i odpowiedzialności za decyzje,
które postanawiamy zrealizować samemu, z kimś bądź razem..
////////
Pomyśl, że inni w ogóle nie mają miłych wspomnień, a muszą jakoś żyć..
mają jeszcze trudniejsze dzieciństwo, lub życie.. ktoś był ofiarą przemocy..
Nie tylko Ty sama jesteś w tym problemie.. gdzie jest tęsknota, marzenie, pragnienie i chęć zapomnienia..
Tabletki antydepresyjne nie pomagają, jeśli sama nie nauczysz się słuchać swoich cierpień i własnego serca..
To nie ciało najbardziej cierpi.. lecz dusza.. choć jeśli stan duszy jest zły, to również ciało otrzymuje ten ból..
Jeśli chcemy naprawić stan duszy, to na pewno nie alkoholem i tabletkami..
(w rzeczywistości są jak efekt placebo, który zmierza w złą stronę)..
Powinnaś stopniowo zmienić tryb życia.. mimo, że to też nie jest proste
(każdy jest z nas przyzwyczajony do czegoś, co przez lata wykonuje, funkcjonuje i żyje)
zacząć może od kąpieli relaksacyjnych i w tym muzyki na wyciszenie się..
aktywny sport np. jogging itp.
Swoje idee, kreatywność przelej na papier..
wypisz swoje wady i zalety.. zobacz w czym warto się rozwinąć.. nie musisz dokonywać wszystkiego,
załóż jeden punkt i to sukcesywnie rób..