Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 125 ]

Temat: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Witam Was wszystkich. Chyba 3 tygodnie zastanawiałam się czy napisać tu jakiś post. Nie ukrywam, że miałam i mam ku temu powody. Pisząc to co zaraz przeczytacie, nie oczekuję rozwiązania sytuacji (która i tak już się rozwiązała) ale utwierdzenia w tym, że dobrze się stało. Obiektywnej oceny i może porady na przyszłość. Bo choć miłość ślepa to zawsze osoba pokrzywdzona doszukuje się problemów w sobie, w swoim postępowaniu obwiniając się o wszystko... a w moim przypadku broniąc jego.
Prawie 3 lata ze sobą. Ja rozpoczęłam znajomość, spotykanie się. Każdy wyjazd,inicjatywa ode mnie. W końcu uczucie się pojawiło, takie jakie powinno. Przywiązał mnie do swojej rodziny, z jego mamą bardzo ale to bardzo się zżyłam, pomieszkiwałam u niego, wspólne wakacje, nadzieje, plany i .... A kysz!

Owszem był człowiekiem... infantylnym, tak to dobre słowo. Poznając go miał 24 lata, skończył studia dzienne, nie pracował, pisał licencjat. Chyba rok go namawiałam aby szukał pracy. Później znalazł, potem znowu przerwa i potem znowu ją miał. Wtedy gdy był taki zapracowany potrafił zachowywać się jak naprawdę odpowiedzialny facet. Choć spotkania były krótkie to jednak bardzo uczuciowe.
Był to facet zabawny, prze zabawny! miły, sympatyczny, opiekuńczy, troskliwy. Ale... no właśnie...
Na początku naszego związku, gdy wychodziliśmy na imprezę a dajmy na to upił się, to bawił się w "berka". Tak, wiem co pomyślicie... ale dokładnie tak było, gdy chciałam z nim potańczyć, gdzieś pójść to on uciekał, dokładnie uciekał albo raczej biegał po klubie, jak dzieciak! bo uważał ,że za nim łażę. Potem już tak nie robił.
Ale to nic... jak widział kobiety seksownie ubrane na imprezę (troszkę kurewsko) to trzymając mnie za rękę perfidnie potrafił się odwrócić o 360 stopni. Następnie potrafił grać na kompie całą noc, kładł się o 8:00 rano a wstawał o 18:00. Byłam taką przypominajką, że ma zrobić to tamto, pójść tu i tam. Matkowałam mu. Choć gdy byłam u niego potrafil się mną zająć i poniańczyć, ale gdy zwracałam mu uwagę, że coś robi źle to obrażał się. Albo jeśli trułam mu dupsko za przeproszeniem, gadając o jednej rzeczy non stop (np. o pracy) to potrafił położyć się na łóżko, przykryć się poduszką i pójść spać. Gdy potrzebowałam pomocy, zawsze mówił "nie umiem, nie znam się na tych rzeczach". Choć czasem naprawdę był opiekuńczy. Zawsze przy swojej mamie mówił "patrz jaką mam fajna dziewczynę" i przytulał mnie. Robił nadzieję na przyszłość, choć wiedziałam , że trochę daleka droga, ale przecież brnęliśmy przez to razem.
Lubiał mieć spokój, więc jako osoba wyrozumiała, przez 4-5 dni się nie widzieliśmy, a na weekend przyjeżdżałam. Zachowywał się dziecinnie np. gestami, słowami. Troszkę był narcystyczny. Miałam czasem wrażenie, że jemu chodzi tylko o jedno, ale mimo wszystko czułam jego opiekę. Wspólne spędzanie czasu było naprawdę cudowne. Ale przejdźmy dalej.
Ten rok zaczął się tragicznie, ciężka sesja, utrata pracy, operacja ojca za granicą oraz rzucenie przez chłopaka. Gdy mój ojciec miał operację, musiałam jechać do niego aby się nim zaopiekować. Prosiłam byłego aby pojechał. Na początku mówił "a czy będę ci tam niezbędny?". Jako zdrowa dziewczyna chciałam aby pojechał, moi rodzice z resztą nie chcieli mnie samej puścić bo nigdy nic nie wiadomo. Po "przespaniu" się z tym stwierdził, że nie może być samolubem i pojechaliśmy. Przez pierwszy tydzień był nietoperzem, szedł spać o 17:00. Nie lubiał jeździć z nami na zakupy, bo ze względu na zdrowie ojca chodziliśmy powoli. Do momentu zakupów miał humor, po ... już nie. Miał złość w oczach. Nie lubiał jak mój tata się pytał "a może kupimy to?" a on do mnie z tyłu "jak będę coś chciał to sobie sam kupię". Ale to nic. Kłóciliśmy się o bzdury jak każdy. W końcu powiedział "my nigdy nie zamieszkamy, jak będziemy tak się kłócić" i się zaczęło... długa rozmowa na temat związku, ja musiałam mu tłumaczyć na czym to polega, że trzeba sie dotrzeć itd. że może nie czuje się swojo itd. Drugi tydzień za granicą u tatka w miarę okej, podróże itd. ale... no właśnie było mnóstwo fochów o bzdury... w końcu 2 dni przed wyjazdem powiedziałam dla żartu "pewnie się cieszysz że jedziemy na 2 dni" i coś tam powiedział, nawet nie pamiętam. Ale jak mu powiedziałam, że jak wrócimy i odpoczniemy troszkę parę dni od siebie a w piątek przyjadę. To on "nie wiem co będę robił w piątek" i czułam jak się zawala grunt pod nogami. Bo na każdy weekend jeździłam. I potem oczywiście rozstanie. Nie będę już pisała jak do tego doszło. Z góry chodzi o to, że widziałam, że chciał mnie prowokować do kłótni, żebym zaczęła ten temat i się chyba udało. Jego powody?
nie myślę o przyszłości, nawet o swojej nie myślę, to nie jest to, nie czuję tego co kiedyś (nie powiedział że nie kocha). Potem mówił że boi się związku i przyszłości, że nie pasujemy do siebie. Wtedy mnie oświeciło, że to Piotruś Pan. Wendy zachciała pewnego kroku wprzód, nie żadnych deklaracji, ale przynajmniej usłyszenia chęci, że chce.
Szok dla wszystkich, dla rodziny. Próbowałam 4 razy to ratować i dałam spokój. Na początku czułam żal, gorycz, było mi go szkoda (był taki pogubiony), rodzina namawiała go aby to naprawił, że jest jakiś niepoważny, też była zszokowana tym faktem. Teraz jest złość za bezsensowne argumenty i stracone lata na budowanie czegoś co nie ma sensu...
Ma 27 lat siedzi w domu i gra. Nie wiem czy szuka pracy czy pisze mgr. rodzina się o niego martwi. Tak uważam, że jest maminsynkiem. Jego mama chce teraz mu pokazać i ukarać, bo wszystko wszystko łatwo mu przychodziło. Ale gdzieś tam nadal jestem ciekawa co u niego, czy będzie miał dziewczynę, a jeśli tak to kiedy, jaką, ile? Wiem to bezsensowne pytania nic już nie znaczące. Ale mimo wszystko chcę waszej opinii, co o tym sądzicie. Też mam wady, ale uważam że należy o problemach rozmawiać i akceptować. Jak ktoś się rozstaje podaje jeden konkretny powód, a tu widzę bezsensowne argumenty, szukanie dziury w całym. Przecież niedawno był inny. Napewno nie ma nikogo. Wiem to napewno. Czyżby faktycznie bał sie usamodzielnienia? dorosłego życia?

Bardzo przepraszam, jeśli post jest za długi. Chcę od was usłyszeć i utwierdzić się w tym, że faktycznie to nie miało sensu i nie powinnam wracać do tego. Serce nie sługa, i wiem że nadal jeszcze nie zdjęłam klapek z oczu. Może ta historia jest podobna do którejś z waszej?

Dziękuję za wszelkie rady i opinie. Proszę o wyrozumiałość. To mój pierwszy post:)

Ten związek uważam za dobry mimo wszystko i zabawny, pełny swobody (bez krępacji, bez zdrad) i szczerości. Niepotrzebnie go bronię?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Witam

To nie był dobry związek i nie masz czego żałować. Ja w takim związku byłam przez prawie 7 lat, na koniec już tylko się męczyłam, byłam tak nieszczęśliwa że popadłam w depresję i zaczęłam pić...wypisz wymaluj ten sam typ faceta, fajny sympatyczny wesoły...lubiany, całe noce na komputerze, mamusia o niego bardzo dbała, wiele miesięcy bez pracy z poważnymi długami...ale my byliśmy już małżeństwem więc mieszkaliśmy razem. Wszystko było na mojej głowie. Z jego strony zero wsparcia. Jestem 2 lata po rozwodzie i z tego co wiem nadal tak żyje...  że jest zależny od rodziców, ma 33 lata. Najlepiej zrobisz jak oddasz się teraz swoim zainteresowaniom, poświecisz czas przyjaciołom, innym bliskim osobom.

3

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Mam bardzo podobną sytuację. Mój chłopak identycznie się zachowuje. Od kilku dni ciągle się kłocimy o pierdoły, ale mam taki żal do niego,że pisząc mu ,że mnie rani jest na to obojętny. Ostatnio coraz częściej zdaję sobie z tego sprawę, że chyba nie ma to wszystko przyszłości. Ja studiuję zaocznie, dorabiam jak tylko nadarzy się okazja, on od ok 3 lat nie pracuje, mówi,że szuka, co dla mnie jest absurdem, bo jak znajdę fajne ogłoszenie (a przeglądam ogłoszenia codziennie, bo sama szukam czegoś na stałe, czegokolwiek) i mu je pokazuję, to zawsze jest, a widzisz jakie wymagania,to nie dla mnie, nie będę pracowac za 1500 zł... itd itp. Tłumaczę mu, że przecież lepsza taka praca niż siedzenie całymi dniami przed komputerem, mama zrobi obiad, przyniesie, zje dziecko i jest ok. Oswiadczył mi się, dość dawno, a nie wiedzę z jego strony jakiegokolwiek zainteresowania się naszą przyszłoscią. Mówi, że mogę się do niego wprowadzić , ale przecież to nie jego dom tylko jego rodziców, a nikt nie będzie nikogo utrzymywał przecież. Kazdy ma swoje życie, swoje rachunki do zapłaty, nie potrzebuje jeszcze dodatkowej gęby do wyżywienia tak sądzę. Zastanawiam sie czy tego nie zakończyć po 2,5 letnim byciu ze sobą...

4

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

On nie będzie twoim mężem. Zapomnij. Znajdź kogoś innego.

Ciekawa jesteś co u niego? Nie ma problemu -- zostańcie przyjaciółmi, o ile on tego chce.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
ban napisał/a:

On nie będzie twoim mężem. Zapomnij. Znajdź kogoś innego.

Ciekawa jesteś co u niego? Nie ma problemu -- zostańcie przyjaciółmi, o ile on tego chce.

Wyobraź sobie, że dokładnie to proponował. Jak to powiedział "zostańmy kumplami!" - tak wesoło przez telefon. Ale ja nie potrafię tak. Poprzednio byłam w 4 letnim związku i wiem, że najlepiej nie mieć kontaktu. Nie wyobrażam sobie go odwiedzać i opowiadać o moim codziennym życiu. Widzę, że nie jest zdolny do zbudowania długotrwałych relacji... Strach przed usamodzielnieniem, odpowiedzialnością chyba sparaliżował to jego uczucie do mnie i gdzieś uciekło.
Wiem, że najlepiej olać to wszystko. Dopiero teraz do mnie dociera, że faktycznie nie byłabym szczęśliwa. Byłam Wendy i stałam się Dzwoneczkiem.

Misiax23 - dokładnie Cię rozumiem. On też raz miał pracę , raz nie. Widziałam, że wysyła tylko na takie oferty, gdzie go nie przyjmą, ale żebym miała święty spokój. On jest świadomy tego że trzeba iść do pracy ale nic z tym niestety nie robi. Uważa, że dorosłość to nuda. Też szukałam mu ogłoszeń "patrz jaka fajna okazja, wyślij". A on "zobaczę". Jego popularne słowa "nie wiem, zobaczymy" Byłam przypominajką "a wiesz, że tego i tego dnia masz to zrobić?". Byłam dokładnie w tej samej sytuacji co Ty. Ale schrzanił to w momencie, kiedy najbardziej go potrzebowałam... przy chorym ojcu.
A co mówi jak rozmawiacie o przyszłości?

Myślałam, że tylko ja miałam taki egzemplarz, ale czytając różne fora, widzę, że jest to dosyć niepokojące...

6

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Moje drogie, niepotrzebni Wam tacy chłopcy (bo z mężczyznami nia mają nic wspólnego).
Nie można ciągle niańczyć dorosłego człowieka.
Wiem, że to oni powinni coś z tym wszystkim zrobić, ale zastanawia mnie co do jasnej i ciężkiej chol...y myslą ich rodzice w takiej sytuacji?
Dlaczego ich utrzymują? Dają kieszonkowe?
Przecież jakbym miała takie dziecko w domu, to w życiu nie dałabym ani grosza na ubranie, na grach by nie siedział bo nie miałyby gier ani internetu (ja bym za to nie zapłaciła!), telefonu by nie miał z tego samego powodu.
Nie miałby nędznej złotówki ode mnie.
Dałabym mu jeść i pić i to w podstawowej wersji.
Prać, sprzatać musiałby sobie sam.
Ręczę, że szybko poszedłby do pracy za 1500zł.

Mała-duża wink bardzo dobrze zrobiłaś. W nosie miałabym kumplowanie się z nim.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Anik38 napisał/a:

Moje drogie, niepotrzebni Wam tacy chłopcy (bo z mężczyznami nia mają nic wspólnego).
Nie można ciągle niańczyć dorosłego człowieka.
Wiem, że to oni powinni coś z tym wszystkim zrobić, ale zastanawia mnie co do jasnej i ciężkiej chol...y myslą ich rodzice w takiej sytuacji?
Dlaczego ich utrzymują? Dają kieszonkowe?
Przecież jakbym miała takie dziecko w domu, to w życiu nie dałabym ani grosza na ubranie, na grach by nie siedział bo nie miałyby gier ani internetu (ja bym za to nie zapłaciła!), telefonu by nie miał z tego samego powodu.
Nie miałby nędznej złotówki ode mnie.
Dałabym mu jeść i pić i to w podstawowej wersji.
Prać, sprzatać musiałby sobie sam.
Ręczę, że szybko poszedłby do pracy za 1500zł.

Mała-duża wink bardzo dobrze zrobiłaś. W nosie miałabym kumplowanie się z nim.

Wiesz, jego mama zrozumiała, że zrobiła błąd i żałuje tego.  Wiadomo jak każda matka chce dla dziecka jak najlepiej, ale nie każdy widzi tą granicę "trzymania pod kloszem" a puszczenia go w dorosłe życie. Dlatego poniekąd go ukarała. Odcięła pieniądze. Karze mu iść do roboty itd. Wiem, że zmieniła opinie na jego temat. Ale on, tylko "słucha" i "słucha", zamyka się w pokoju i obraża na świat.

Najgorsze to te wspomnienia, dobre chwile, uważam, że to był dobry związek. Ale wiecie czego się boję? Mam przyjaciela, którego znam od paru lat. Chce się spotykać, ale boję się. Czy to normalne? Boję się porównywania jego ze wszystkimi. Wiem, że potrzebuję jeszcze czasu. Ale wiem, że jest chemia. Nie chcę klina - klinem. Mówią, że nie ma określonego czasu na zaczynanie czegoś nowego, ale ja wolę żeby chociaż miesiąc minął.


Dopiero teraz do mnie dociera, że chop pod trzydziestkę dochodzi i nie wie co chce robić, czego oczekuje od życia.

Anik38 - dzięki !:*

8

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Niech minie ten miesiąc. Jak mówią "jak kocha to poczeka" wink
Normalne, że się boisz. Powolutku, nic na siłę, nie trzeba od razu się określać z nie wiadomo czym.
Po prostu miło spędzaj czas, sama, z koleżanką czy innym chłopakiem.
Porównywać na pewno będziesz ale tylko na początku.
Twój były pewnie nigdy się nie zmieni, będzie pracował jeżeli będzie musiał, sam z siebie nie ma takiej potrzeby. Nie żałuj go.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Anik38 napisał/a:

Niech minie ten miesiąc. Jak mówią "jak kocha to poczeka" wink
Normalne, że się boisz. Powolutku, nic na siłę, nie trzeba od razu się określać z nie wiadomo czym.
Po prostu miło spędzaj czas, sama, z koleżanką czy innym chłopakiem.
Porównywać na pewno będziesz ale tylko na początku.
Twój były pewnie nigdy się nie zmieni, będzie pracował jeżeli będzie musiał, sam z siebie nie ma takiej potrzeby. Nie żałuj go.

Chyba masz rację:)
Na początku właśnie go żałowałam. "jaki biedny, wszyscy są na niego źli, za to co zrobił, trują mu". Ale wiesz co ? Nie ma ani jednej osoby, która by powiedziała, żeby to ratować. Jak to mówili "facet bez przyszłości" . Człowiek się zastanawiał, co zrobił źle, że mam nie wiem jakie wady. Ale przecież chodzi o to, aby rozmawiać o problemach, a wady akceptować. Zawsze mówił "nigdy nie spełnie twoich oczekiwań". A tak sobie myślałam, czy moje oczekiwania, aby pracował i troszeczkę potroszczył się o przyszłość były wygórowane? że jeśli nie umie czegoś zrobić, to niech chociaż spróbuje, zainteresuje się tym... chyba nie... tzn tak myślę, że nie były to nie wiem jakie wymagania.
Jakie to życie jest nie fair. Człowiek poświęca czas, myśli, plany, nadzieje, a w końcu uczucia. Tamten rozkochuje, po czym sam nie wie czego chce. Jestem ciekawa, czy z następnymi będzie miał tak samo. A może i gorzej ? może byłam zbyt dobra. Z resztą, to już nieważne.

Dziękuję:)

10

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Cóż czytając twoje posty "malacialem_duzasercem" stwierdzam, ze jota w jotę twój chłopak przypominał mi moją byłą narzeczoną. Jej też mówiłem "dorośnij", "idź do pracy", ale oczywiście nie, bo rodzice dadzą pieniądze na wspólne (wtedy jeszcze) mieszkanie, bo jak pójdziemy na zakupy to przecież dołożę itd. U mnie była taka różnica, ze zmieniła mnie na kogoś innego, kto nie gadał jej takich rzeczy, tylko głaskał po głowie, jak to niedobrze ma ze mną... i jak niedobrze ją traktuję... Więc rokowania znajomych Twoich są jak najbardziej poprawne "facet bez przyszłości" a skoro myśli (podobnie jak moja była) ze życie to zabawa, to daj mu się bawić, ale samemu:)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
xmass napisał/a:

Cóż czytając twoje posty "malacialem_duzasercem" stwierdzam, ze jota w jotę twój chłopak przypominał mi moją byłą narzeczoną. Jej też mówiłem "dorośnij", "idź do pracy", ale oczywiście nie, bo rodzice dadzą pieniądze na wspólne (wtedy jeszcze) mieszkanie, bo jak pójdziemy na zakupy to przecież dołożę itd. U mnie była taka różnica, ze zmieniła mnie na kogoś innego, kto nie gadał jej takich rzeczy, tylko głaskał po głowie, jak to niedobrze ma ze mną... i jak niedobrze ją traktuję... Więc rokowania znajomych Twoich są jak najbardziej poprawne "facet bez przyszłości" a skoro myśli (podobnie jak moja była) ze życie to zabawa, to daj mu się bawić, ale samemu:)

Witaj xmass. Nie sądziłam, że może to spotkać również kobiety. A ile ona ma lat, jeśli można spytać? Ile byliście razem?
Tylko jak on (były) ma się bawić skoro siedzi cały czas w domu smile rzadko gdzieś wychodzi, a jak wychodzi no to na "melanże", które już często się nie zdarzają. Nie oszukujmy się, jego znajomi też powoli układają sobie życie. Może trochę zachowują się niektórzy infantylnie, ale przynajmniej każdy jest w parze i coś w tym kierunku robią.
Powiedz mi, skoro ona zamieniła Cię na kolesia, któremu póki co nie przeszkadza takie jej zachowanie, to myślę, że prędzej czy później on będzie miał dosyć prawda? Na początku zawsze jest wszystko pięknie, ale ludzie dojrzewają, dorastają, muszą mieć swoje priorytety, obowiązki zwłaszcza.
A Ty jak sobie poradziłeś? Poznałeś kogoś?

12

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

No więc nie chcesz się kumplować. Wolisz się odciąć. Rozumiem.

Są w takim razie dwa wyjścia:

-- zakłasz rodzinę, która ma matkę i kilkoro dzieci; jednym z tych dzieci jest twój mąż; będziecie uprawiać seks (o ile nie będzie obrażony), a poza tym będzie grał sobie na komputerku, no i czasami jak zrobisz awanturę to odkurzy pokój (niedokładnie... jak dziecko)

-- zrywasz z gościem kontakt, bo dzieci nie nadają się na męża; szukasz faceta, który wie, że pieniądze się zarabia a nie dostaje

13 Ostatnio edytowany przez xmass (2013-03-14 18:10:26)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Cóż swój przypadek opisałem w temacie "Problemy w związku, w tym brak antykoncepcji, a rozstanie" - mozesz sobie poczytać;) Co do wieku to ja będę mieć obecnie 26, ona 24 a jej nowy partner 19. Dodam, ze byliśmy zaręczeni, związek trwał prawie 4 lata. Ja na razie nie szukam nikogo, gdyż muszę sam poukładać siebie i wiem, ze żadna osoba mi w tym nie pomoże.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
ban napisał/a:

No więc nie chcesz się kumplować. Wolisz się odciąć. Rozumiem.

Są w takim razie dwa wyjścia:

-- zakłasz rodzinę, która ma matkę i kilkoro dzieci; jednym z tych dzieci jest twój mąż; będziecie uprawiać seks (o ile nie będzie obrażony), a poza tym będzie grał sobie na komputerku, no i czasami jak zrobisz awanturę to odkurzy pokój (niedokładnie... jak dziecko)

-- zrywasz z gościem kontakt, bo dzieci nie nadają się na męża; szukasz faceta, który wie, że pieniądze się zarabia a nie dostaje

Ban. Masz rację. Nie byłoby MĄŻ. Tylko dziecko, syn. Dobrze to opisałeś. Naprawdę dziękuję:)
Ktoś mi kiedyś powiedział, że mężczyzna powinien zapewnić fundament rodzinie. Kokosy (pieniądze) nie są najważniejsze, ale on powinien zapewnić poczucie bezpieczeństwa i odpowiedzialności za drugą osobę/rodzinę, by ta miała lepszy byt.

Owszem pieniądze się zarabia, a nie dostaje. Dziecko - dostaje. Mąż - zarabia.

Jeszcze raz dzięki wink

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
xmass napisał/a:

Cóż swój przypadek opisałem w temacie "Problemy w związku, w tym brak antykoncepcji, a rozstanie" - mozesz sobie poczytać;) Co do wieku to ja będę mieć obecnie 26, ona 24 a jej nowy partner 19. Dodam, ze byliśmy zaręczeni, związek trwał prawie 4 lata. Ja na razie nie szukam nikogo, gdyż muszę sam poukładać siebie i wiem, ze żadna osoba mi w tym nie pomoże.

Na pewno poczytam:) Wybrała młodszego, bo wie, że jeszcze nie będzie myślał o przyszłości i marudził o niej. Ale pewnie to minie.Ale z uwagi na jej wiek, a jestem od niej 2 lata młodsza, mogę stwierdzić, że ciut niedojrzała. W dzisiejszych czasach to skarb mieć poukładanego faceta. Ponoć czas leczy rany. Ale ile czasu - to zależy tylko i wyłącznie od nas:)

16

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Po tym doświadczeniu twierdze, ze skarbem jest mieć poukładaną kobietę. Choć jak patrze na niektóre kobiety, to zgrozo zastanawiam się, gdzie ja żyje... lub po prostu takie czasy.

17 Ostatnio edytowany przez ban (2013-03-15 01:06:10)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Kokosy (pieniądze) nie są najważniejsze, ale on powinien zapewnić poczucie bezpieczeństwa i odpowiedzialności za drugą osobę/rodzinę, by ta miała lepszy byt.

Sorki! Ale facet musi zarobić na rodzinę. Kobieta też powinna pracować, ale ona rodzi dzieci, więc facet powinien móc utrzymać SAM całą rodzinę. Nie ma od tego odwrotu. Jedzenie nie jest najważniejsze w życiu, ale nie będziesz szczęśliwa gdy głodna. Tak samo z pieniędzmi. Nie musicie mieć Mercedesa, ale jak na żarcie nie starczy to będzie źle.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
ban napisał/a:

Kokosy (pieniądze) nie są najważniejsze, ale on powinien zapewnić poczucie bezpieczeństwa i odpowiedzialności za drugą osobę/rodzinę, by ta miała lepszy byt.

Sorki! Ale facet musi zarobić na rodzinę. Kobieta też powinna pracować, ale ona rodzi dzieci, więc facet powinien móc utrzymać SAM całą rodzinę. Nie ma od tego odwrotu. Jedzenie nie jest najważniejsze w życiu, ale nie będziesz szczęśliwa gdy głodna. Tak samo z pieniędzmi. Nie musicie mieć Mercedesa, ale jak na żarcie nie starczy to będzie źle.

Po Twoim poście, coś zrozumiałam. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że dzisiejsze czasy spowodowały to, że zatraciły się granice między tym co facet może a powinien. Stereotyp mówi, że to facet ma zapewnić fundament rodzinie i to święta prawda. Dzisiejsze czasy mówią - kobieta też może pracować i pomagać, wiadomo że też jej powinnością są dzieci, które powinna należycie wychować i dlatego facet powinien pełnić jedną rolę, kobieta drugą ot tak uzupełniając się wzajemnie.
Ale dzisiejsze czasy mają też minus - kobiety uważają (i często się z tym spotykam, nawet ja tak myślałam przez pewien czas) , że to nic nie szkodzi, że on nie ma pracy "przecież pomożemy sobie oboje". Często kobiety biorą na barki odpowiedzialność za faceta myśląc, że "to kiedyś minie, po prostu trudne czasy" i tu jest pies pogrzebany. Kobieta zwala to na "trudne czasy" , a nie na mentalność faceta.

On miał wszystko podstawione. Nic nie musiał się starać. Zawsze wszystko przychodziło mu łatwo i w pewien sposób podobał mi się jego sposób swobodnego myślenia, taki totalny luz...
Ale chyba gdzieś się tu czai taka ... hm nieporadność.
A ja od zawsze musiałam pracować na siebie, aby coś osiągnąć. I wcale nie miałam łatwo...Rodzice czasem pomagali mi w trudnych sytuacjach, wspierali. Ja chciałam udowodnić, że potrafię. Chciałam mieć satysfakcję, że sama do tego doszłam.


Wiecie co? dziś mi się śnił. Znowu obudziłam się z paniką w oczach, przypominając sobie wspólne wakacje. Czy to kiedyś minie? Uwolnię się od tych wspomnień?
To był dobry chłopak, ale chyba nie dla mnie. Chłopak - nie mężczyzna. Był dobry dla mnie, ale mnie skrzywdził...

19 Ostatnio edytowany przez Misiax23 (2013-03-15 12:50:34)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Zawsze zapewnia, że mnie kocha i chce ze mną być, oświadczył się prawię na początku naszego związku, ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, że ma takie nastawienie do pracy. Mi nie chodzi o pieniądze, żeby mnie utrzymywał tylko o to żeby się w końcu ruszył, żeby nie siedział całymi dniami przed komputerem, o skoro chce być ze mną , to niech patrzy w przyszłość, chce całe życie mieszkac u rodziców i na nich żerowac?

malacialem_duzasercem powiedz mi, czy długo ze sobą byliście? Ile macie lat? Wydaje mi się ze jesteśmy w podonym wieku. POwiedz czy żałujesz,ze odeszłas? czy on się staral Ciebie odzyskać, czy kij na Ciebie położył?

20

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Drogie Panie jak wcześniej pisałem, miałem taki problem z byłą narzeczoną. Może rozważcie z jakiego domu pochodzili wasi partnerzy, czy byli jedynakami, a może najmłodszymi w rodzinie i zostali tzw. oczkami w głowie mamusi, którzy nie musieli się starać i pracować, bo rodzice zawsze dadzą kasę. Niestety mnie życie nauczyło, że jak się samemu czegoś nie zrobi, to nic się nie będzie miało, bo przelew na konto sam nie wpłynie. Niestety takie rzeczy trzeba rozumieć i poważnie podchodzić do życia. Jeśli oni byli z wami i chcieli się zaręczać lub wziąć ślub, a nie myśleli o swoim rozwoju zawodowym, czy pracy, to po prostu darmozjady, którzy koczowali na waszym życiu. Z czasem stwierdzicie pewnie, ze z takiego związku nic by nie było, bo rodzina to nie tylko odpowiedzialność jednej osoby...

21

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Moj Tomek jest z dośc specyficznej rodziny,tak bym to ujęła. Mama nigdy nie pracowała, brat w 3 gim, siostra 21 lat, nie pracuje, siedzi w domu, ojciec zarabia na całą rodzinę. Nie odzywa się od wczoraj wieczora, po naszej kłótni o to dlaczego nie chce przyjechać, snuję sie w domu po kątach z telefonem ,,przy tyłku" z nadzieją, że zadzwoni, przeprosi... ale chyba sama już w to nie wierzę. Podjęłam decyzję, jeżeli nie odezwie się do niedzieli, pojadę do niego w poniedziałek i oddam mu pierścionek.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:

Zawsze zapewnia, że mnie kocha i chce ze mną być, oświadczył się prawię na początku naszego związku, ale wtedy nie wiedziałam jeszcze, że ma takie nastawienie do pracy. Mi nie chodzi o pieniądze, żeby mnie utrzymywał tylko o to żeby się w końcu ruszył, żeby nie siedział całymi dniami przed komputerem, o skoro chce być ze mną , to niech patrzy w przyszłość, chce całe życie mieszkac u rodziców i na nich żerowac?

malacialem_duzasercem powiedz mi, czy długo ze sobą byliście? Ile macie lat? Wydaje mi się ze jesteśmy w podonym wieku. POwiedz czy żałujesz,ze odeszłas? czy on się staral Ciebie odzyskać, czy kij na Ciebie położył?

Misiax23 ? ja będę miała rocznikowo 23 lata, on ma 27 lat. Byliśmy niecałe 3 lata. Dokładnie przeżywałam to samo co Ty, wiec naprawdę Ciebie rozumiem. Przez chwile miałam nadzieje, gdy jak przez dłuższy czas pracował, to wtedy był taki? hmmm ludzki, normalny. Wiecznie przypominałam, wręcz dręczyłam. Trułam mu, żeby się ruszył, wysłał CV itd. Tak naprawdę to on zerwał, szukając dziury w całym, bo każdy mówił, ze  to są  bezsensowne powody typu: nie myślę o przyszłości, nie myślę nawet o swojej, nie czuje tego co kiedyś (nie powiedział ze nie kocha, a przecież po 3 latach inaczej człowiek kocha niż po roku, a po 15 latach jeszcze inaczej). Stwierdził, że boi się związku i przyszłości. A i zapomniałam dodać! ? że ma mnie dosyć. Po 3 latach ;/

Czy żałowałam, że odeszłam? Hmmm to on mnie rzucił, więc to jego decyzja. Ale mogę stwierdzić, że żałuję tych 3 lat, bo straciłam po prostu czas na budowanie czegoś co nie miało sensu. Poświęcałam czas, nadzieje, uczucia, plany, marzenia. A on jakby nigdy nic. Czuję się jakbym tylko była chodzącą encyklopedią na temat związków i go uczyła, jak ma postępować. A gdy minę1)ły 3 lata ? ?okej, więc tak to wygląda, żegnaj!?. Każdy ma trudny charakter, swoje wady, ale jeśli komuś zależy to oboje, powtarzam oboje się staracie. Próbowałam 4 razy ratować, prosić, rozmawiać, dzwoniłam ,przyjeżdżałam i ? odpuściłam. Pomogła mi rodzina i przyjaciele, którzy mówili ?to nie jest facet dla Ciebie, nie żałuj go, on się zachowuje jak dziecko, jest nieodpowiedzialny, totalny Piotruś Pan? itd.
Czy on starał się mnie odzyskać? ? Co Ty! Jego honor i duma ucierpiały. On nigdy na początku się o mnie nie starał. Ja nosiłam spodnie w związku, wszystko robiłam, matkowałam, inicjowałam. Na palcach jednej albo i nawet dwóch rąk (licząc tylko do 10) może podjął inicjatywę, albo może robił to mechanicznie ? Zamknął się w sobie, w swoim pokoju, przed monitorem i go świat nie obchodzi. Rodzina zaczęła mu truć, że źle zrobił ,żeby to ratował, że ja byłam tym dobrym co miałam, bo się zmienił na lepsze, jakoś potrafił ciut dorosnąć, a on ?  - Jak to mówią głową muru nie przebijesz?

Teraz mogę stwierdzić, że może i dobrze się stało. Owszem są wspomnienia, dobre chwile. Fajny związek naprawdę. To dobry chłopak, ale nie nadaje się do życia. Nie mogę go znienawidzić,bo się nie da, ale mam na niego totalne wkur***nie. Bo jadąc za granicę do mojego ojca robił mi jak to mówił ?przysługę?. A potem strzelał fochy, podkładał kłody pod nogi, obrażał się, a ja zawsze pierwsza rękę wyciągałam. A gdy ojciec ostatniego dnia powiedział ?to dobry chłopak? (a ukrywałam wcześniej jak się tylko dało) to wybuchnę łam płaczem i musiałam wszystko powiedzieć. Niestety?.

Co mogę Ci poradzić? Hmm? wiem, że uczucie jest silne. Ale przekonałam się, aby obietnice zamieniać na czyny. Nie uwierzę w cudo jeśli go nie dotknę. Wiem, że Ci ciężko, to samo przechodziłam. Obrażony, sfochowany. Ale przecież Ty zawsze podasz pierwszą rękę, a jemu przejdzie i nie zda sobie sprawy. Wyobraź sobie Was za 10 lat. Jak się widzicie ?
Poczekaj do niedzieli, a potem z nim porozmawiaj. Rozmowa jest najważniejsza. Spytaj się go jak on to wszystko widzi. Czy widzi Ciebie i siebie czy Was. Nie możesz wiecznie na niego czekać, ąz dorośnie. Podejrzewam, że mamy podobne charaktery i każda z nas chce jakiejś pewności. Jeśli Ci da Ci do zrozumienia, że mu to wisi, że on nie potrafi, że nie zmieni postępowania i się nie postara, to zastanów się czy to ma sens. Ja wiele razy tak miałam, ale zawsze ratowałam ,rozmawiałam. Odpuszczam dopiero wtedy, gdy wyczerpałam wszelakie możliwości.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
xmass napisał/a:

Drogie Panie jak wcześniej pisałem, miałem taki problem z byłą narzeczoną. Może rozważcie z jakiego domu pochodzili wasi partnerzy, czy byli jedynakami, a może najmłodszymi w rodzinie i zostali tzw. oczkami w głowie mamusi, którzy nie musieli się starać i pracować, bo rodzice zawsze dadzą kasę. Niestety mnie życie nauczyło, że jak się samemu czegoś nie zrobi, to nic się nie będzie miało, bo przelew na konto sam nie wpłynie. Niestety takie rzeczy trzeba rozumieć i poważnie podchodzić do życia. Jeśli oni byli z wami i chcieli się zaręczać lub wziąć ślub, a nie myśleli o swoim rozwoju zawodowym, czy pracy, to po prostu darmozjady, którzy koczowali na waszym życiu. Z czasem stwierdzicie pewnie, ze z takiego związku nic by nie było, bo rodzina to nie tylko odpowiedzialność jednej osoby...

nie jest jedynakiem, mieszka z mamą, rodzice po rozwodzie, ojciec mieszka też z matką. Owszem jest maminsynkiem. Dobrze wychowany, niczego mu nie brakuje, jeśli chodzi o pieniądze. Zawsze wszystko miał, dostał, nie martwił się co będzie jutro . Lekkoduch, zawsze zabawny, chociaż czy to czasem nie maska przed dojrzałością? Infantylny, dziecinny (stąd te dziwne zachowania, które traktowałam pobłażliwie i tolerowałam).

Jak myślisz, kiedyś się zmieni? Dorośnie? Dojrzeje do związku normalnego ? Bo chyba raczej pierwszy nie podejmie inicjatywy skoro dla niego wysiłek to trud? pyzatym nauczyłam go, że to ja za nim biegałam, a on nie za mną?.

24 Ostatnio edytowany przez xmass (2013-03-15 17:11:16)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Powiem Ci, ze znów wszystko się pokrywa z moją byłą... ona też dostawała większość rzeczy od rodziców lub partnera, z którym była (teraz mam takie przemyślenie)... czy dorośnie - to pewnie pokaże czas... Ja jeszcze przez miesiąc po tym jak mnie rzuciła starałem się i mówiłem, że mi dalej zależy... ale usłyszałem tylko "było minęło", "nie chciałeś ze mną sexu uprawiać (bo nie chciała iść do lekarza na badanie itd) - to jest nienormalne", "nie szanowałeś mnie", "poniżałeś". Argumentacja po prostu cudowna, biorąc pod uwagę, ze gdybyśmy mieli dziecko, to żadne z nas nie miało stałej pracy. Ogólnie człowiek zaczyna się zastanawiać jak ukochanej osobie ktoś potrafi przemielić rozum pod wpływem "motylków". Takie osoby dorośleją wtedy, kiedy muszą - czytaj jakaś tragedia w życiu lub po prostu kop od innej osoby, które nie wytrzymają takich zachowań, jak my wytrzymywaliśmy (moja ex też była dziecinna...).

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
xmass napisał/a:

Powiem Ci, ze znów wszystko się pokrywa z moją byłą... ona też dostawała większość rzeczy od rodziców lub partnera, z którym była (teraz mam takie przemyślenie)... czy dorośnie - to pewnie pokaże czas... Ja jeszcze przez miesiąc po tym jak mnie rzuciła starałem się i mówiłem, że mi dalej zależy... ale usłyszałem tylko "było minęło", "nie chciałeś ze mną sexu uprawiać (bo nie chciała iść do lekarza na badanie itd) - to jest nienormalne", "nie szanowałeś mnie", "poniżałeś". Argumentacja po prostu cudowna, biorąc pod uwagę, ze gdybyśmy mieli dziecko, to żadne z nas nie miało stałej pracy. Ogólnie człowiek zaczyna się zastanawiać jak ukochanej osobie ktoś potrafi przemielić rozum pod wpływem "motylków". Takie osoby dorośleją wtedy, kiedy muszą - czytaj jakaś tragedia w życiu lub po prostu kop od innej osoby, które nie wytrzymają takich zachowań, jak my wytrzymywaliśmy (moja ex też była dziecinna...).

Kurde, to oni powinni się dogadać, naprawdę. Powiedz mi, a kto zerwał ona czy Ty ? . Dlaczego twierdziła, że jej nie szanowałeś lub poniżałeś? Pewnie chciałeś jej pewne rzeczy uświadomić, a ona obracała kota ogonem i odpierała jako zarzut?

Tak z tymi "motylkami" masz rację. Wiesz, uświadomiłam sobie, że sama miłość do tego wszystkiego nie wystarczy. Sam rozum też nie (związek z rozsądku). Aby wszystko było okej, potrzeba tych dwóch rzeczy. Nigdy nie jest jak w bajce, to jest po prostu życie. A on się rozczarował, bo pewnie myślał, że zawsze tak będzie, bez zobowiązań, planowania. Zawsze mówił ,że dużo planuję i zadaję pytań. Ale do cholerki, ja taka po prostu jestem. Jestem ciekawa świata, realizuję swoje cele, lubię planować, bo to mnie napędza do działania. A marzeń nikt mnie nie pozbawi. A czasami w duchu myślałam "pewnie i tak one się nie spełnią". A przecież wystarczyła tylko jego chęć.

Masz rację, takie osoby nie zmieniają się z byle jakiego powodu. Musi być jakiś impuls. Albo jego kopnie w dupę jakaś kobieta i wtedy się przekona, że z takim człowiekiem nie można żyć. Albo on kopnie jakąś bo stwierdzi, że jest hetera. Mam nadzieję, że będzie żałował tej decyzji.
Byliśmy naiwni. Fakt.


PS: Czasem mam wrażenie, że niektóre dziecinne zachowania po nim przejęłam hmm

26

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

PS: Czasem mam wrażenie, że niektóre dziecinne zachowania po nim przejęłam hmm

A to bardzo możliwe, niestety.
Zauważyłam już dawno takie efekty w związkach, gdzie jedno jest bierne i obojętne, a drugie ma jakieś ambicje, chęć do zrobienie czegoś, do życia ogólnie.
Ciekawe, że ta "lepsza" połówka, pomimo, że się stara i wysila, nie potrafi nic zmienić w tym obojętnym partnerze.
Za to ten obojetny, nie robiąc nic, potrafi tą energiczną połówkę wpędzić w apatię czy nerwy.

Uciekać od takich, uciekać wink.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Anik38 - On sam uciekł wink

Kurcze, tylko jak ja mam teraz zaufać innemu? przyzwyczaić się do niego ?
Teraz na pewno muszę być ostrożniejsza i lepiej poznać człowieka i wtedy zaczynać związek ,a nie od razu się pakować...
oj ciężko będzie ciężko, albo może mi się tak wydaje.

wiesz, moi rodzice mówią "daj sobie sama spokój pół roku albo rok!".  Pewnie, że bym chciała. Ale to się tak nie da, bo jak się człowiek uprze do bycia samemu to często wartościowi ludzie przechodzą obok i ich nie zauważasz,  a ja wtedy mam powiedzieć "sorka! chcę być sama przez pół roku" ? hehe:)

28

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Radzę poczytać Ci ten wątek:
http://www.netkobiety.pl/t8107.html

Przekonasz się, że dojrzała emocjonalnie kobieta nie da rady być z Piotrusiem Panem, a zakończenie związku z takim człowiekiem jest najlepszą decyzją jaką można podjąć w życiu.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
kopi napisał/a:

Radzę poczytać Ci ten wątek:
http://www.netkobiety.pl/t8107.html

Przekonasz się, że dojrzała emocjonalnie kobieta nie da rady być z Piotrusiem Panem, a zakończenie związku z takim człowiekiem jest najlepszą decyzją jaką można podjąć w życiu.

Hej:* jajku dziękuję! nie wiedziałam, że jest nas więcej... totalna epidemia, wysyp. Po przeczytaniu całego wątku, stwierdzam, że dobrze się stało:) dziękuję kopi:*

30

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Mala ciałem_duzasercem cóż wydaje mi się, ze ona sądziła, że jej nie szanowałem dlatego, iż jak wypiła to miała pretensje do całego świata, a ja sprowadzałem ja na ziemie mówiąc właśnie "dorośnij". Kilkukrotnie - bodaj 4 razy podczas 1,5 roku mieszkania chciałem zerwać...a 2 razy poprosiłem o zwrot pierścionka zaręczynowego, by się opamiętała co robi... Najczęściej odwalała taki cyrk pod wpływem większej ilość alkoholu = kłótnia typu: patrzysz sie na jakąś dziewczynę (chociaz nawet nie zwróciłem uwagi), zostawiłeś mnie na 15 min (w gronie jej znajomych, w którym to ja byłem obcy) itd. Ja wtedy mówiłem, że jak chce mi szopkę robić, to w domu lub rano o tym porozmawiamy. Bywało tak, ze całą drogę do naszego mieszkania potrafiła ryczeć, choć prosiłem ją byśmy do niego dotarli i pogadali... wniosek mój - nie powinna w ogóle pić. Podsumowując malacialem_duzasercem ona zostawiła mnie dla 19-latka. Uważam, że on nie będzie jej mówił "dorośnij" - przynajmniej na razie i nie życzę jej źle, każdy ma prawo do szczęścia, jeśli ja nie mieściłem się w jej życiu, to trudno.

31

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

malacialem_duzasercem tak myślałam,że masz tyle lat co ja smile Chyba mamy podobne charaktery, bo widzę, że Ty też szukasz w życiu stabilności, żyjesz teraźniejszością, ale ważna jest też dla Ciebie przyszłośc. Bardzo ciężko jest mi podjąć decyzję o odejściu. Czuję się w tym wszystkim taka zagubiona. Rozum mi podpowiada, że raczej prędko nie zmieni swojego zachowania, a serce... no właśnie. Nie potrafię ot tak o nim zapomnieć. Ale jednocześnie chciałabym już być z kimś kto tak jak ja szuka stabilności, kto chce jakoś ułożyc sobie już życie. Czasem zastanawiam się jakby to było gdybym odeszła i wtedy mam takie czarne myśli,że zostane sama, sama jak palec. Nie wytrzymałam wczoraj tego milczenia, napisałam. Napisałam,że przepraszam za swoje zachowanie,że być może za bardzo się narzucałam, naciskałam i że ograniczę swoje wiadomości do niego. Wiesz co mi napisał? że wybacza mi, ale go obudziłam, co dla mnie było szokiem, jak ktoś kto nagle został obudzony w ciągu minuty odpisuje na smsa? Dzisiaj rano napisał jak gdyby nigdy nic ,,dzień dobry słońce". Miałam głupia nadzieję, że po tym jak ostatnio mu powiedziałam,że mnie rani,że nie chce ot tak udawać że nic się nie stało,że potrzebuję porozmawiac o tym,wyjaśnic, wysłuchać, bo mnie to męczy coś zrozumiał, jak widac się myliłam. Strasznie mi ciężko. Zastanawiam się czy tego w poniedziałek nie zakończyć.

32

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
kopi napisał/a:

Radzę poczytać Ci ten wątek:
http://www.netkobiety.pl/t8107.html

Przekonasz się, że dojrzała emocjonalnie kobieta nie da rady być z Piotrusiem Panem, a zakończenie związku z takim człowiekiem jest najlepszą decyzją jaką można podjąć w życiu.

Hej:* jajku dziękuję! nie wiedziałam, że jest nas więcej... totalna epidemia, wysyp. Po przeczytaniu całego wątku, stwierdzam, że dobrze się stało:) dziękuję kopi:*

Nie ma za co.
Cieszę się, że dzięki temu doszłaś do wniosku, że dobrze się stało.
Mam nadzieję, że nie dasz się jego urokowi w chwilach kryzysu - bo jak wiadomo Piotrusie go mają wink

33 Ostatnio edytowany przez bags (2013-03-16 20:26:36)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Witaj...
Czytam czytam i... zaliczylem odlot bez dopalaczy.
Przeca to postac ewidentnie egoistyczna, narcystyczna, schizoidalna i co wiecej... nieodpepowiona od matki.
Toksyczna patologia jakich malo a zarazem wiele na tym forum.
Tak Was pooczytalem i pobierajac po trochu od kazdego to szczerze, sklecilbym swoj bagatela 9 miesieczny zwiazek malzenski, prawie 3 letni staz zwiazkowy ogolny i taki dobry ponad polroczny okres walki o zwiazek.
Moze Was zaskocze lub tez nie, ale dla takich "osobnikow" nawet zdrada, tudziez takowa pokazowka w najblizszym otoczeniu jest dla nich normalnoscia w codziennosci.

"Zobacz mamo jaka mam fantastyczna dziewczyne"... malo z krzesla nie spadem, bo przypomnialas mi tym tekstem poczatkowe moje randki z jz, gdzie przesiadywala mi na kolanach ile sie tylko dalo. MOze z racji tego, ze jest jedynaczka wychowywana bez biologicznego ojca brak jej bylo tego uczuciowego "wypelniacza" od ojca, ktory pobierala ode mnie big_smile.
Nie wiem na ile poznalas autorko watku swoja "tesciowa" ale Ona tez potrafilaby wprowadzic Ciebie w oslupienie i zdrowo namieszac w Waszym idealnym inaczej zwiazku. Ja to juz dostrzeglem miedzy wierszami w Twoich postach.

Jest na necie taki artykul pt "odcinamy pepowine czyi koniec problemow z tesciowa" jak rowniez doskonale obrazujacy takie przypadki i zarazem bogaty w wartosciowe komentarze watek pt "tesciowie... nieodcieta pepowina".
Ja jeszcze trwam w takim zwiazku i wielki szacun ze Ty sie w taki zaobraczkowany "uklad" nie wpakowalas.

Nie powiem, to jest do przerobienia na wlasciwe tory, ale trzeba miec anielska cierpliwosc i nie tyle sporo wlasnej wiedzy solidnie ugruntowanej co spore zaplecze specjalistyczne od strony psychologicznej.
A tym podeslanym powyzej watkiem tez sie zainteresuje...

Pozdrawiam... antytoksycznie i antynarcystycznie big_smile

34

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Trochę chyba nie rozumiem - Twoja żona ma syndrom Piotrusia Pana i jest nie odpępowiona od matki czy Ty?

35

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
kopi napisał/a:

Trochę chyba nie rozumiem - Twoja żona ma syndrom Piotrusia Pana i jest nie odpępowiona od matki czy Ty?

Zdecydowanie zona, bo ja zyje juz na wlasny rachunek a kontakt z matka traktuje na zasadzie przyjacielskiej. Pomoc, doradzic a nie nianczyc.

36

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

I co masz zamiar zrobić dalej?
Bo wydaje mi się, że jesteś świadomy co się dzieje, i że ciężko budować cokolwiek z takim partnerem na życie?

37

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
kopi napisał/a:

I co masz zamiar zrobić dalej?
Bo wydaje mi się, że jesteś świadomy co się dzieje, i że ciężko budować cokolwiek z takim partnerem na życie?

Swiadomosc tego co sie swieci to jedno a wiedza i wspomniane juz zaplecze specjalistyczne od strony psychologicznej w tej materii to drugie. Fachowa pomoc dla mnie w tej sprawie czeka na znak do dzialania.
Poza tym takich partnerow ja mam 2 w jednym zwiazku - nauczyciela i ucznia w osobie tesciowej i zony. Swego czasu zrobilem rewolucje, ktora przyniosla nieznaczne rezultaty. teraz pozostaje czekac na dalsze efekty dzialania kropli na skale, antytoksyczni "egzorcysci" dzialaja.

38

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
bags napisał/a:

Swiadomosc tego co sie swieci to jedno a wiedza i wspomniane juz zaplecze specjalistyczne od strony psychologicznej w tej materii to drugie. Fachowa pomoc dla mnie w tej sprawie czeka na znak do dzialania.
Poza tym takich partnerow ja mam 2 w jednym zwiazku - nauczyciela i ucznia w osobie tesciowej i zony. Swego czasu zrobilem rewolucje, ktora przyniosla nieznaczne rezultaty. teraz pozostaje czekac na dalsze efekty dzialania kropli na skale, antytoksyczni "egzorcysci" dzialaja.

Dokładnie tak jak piszesz.

Ale rozumiem, że chcesz walczyć o małżeństwo?
Jeśli tak to dobrze, że zdajesz sobie sprawę z tego, że bez pomocy psychologicznej dla siebie nie dasz rady tego pociągnąć, albo inaczej - mieć siłę, działać i podejmować swoje decyzje.

Jeśli w tym wszystkim dochodzi jeszcze teściowa, to ja nie wiem... Jak masz zamiar się do tego zabrać?
Bo przecież zdajesz sobie sprawę z tego, że nie da rady, nie można zmienić dorosłych ludzi. Można zmienić tylko siebie :-/

39

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
kopi napisał/a:
bags napisał/a:

Swiadomosc tego co sie swieci to jedno a wiedza i wspomniane juz zaplecze specjalistyczne od strony psychologicznej w tej materii to drugie. Fachowa pomoc dla mnie w tej sprawie czeka na znak do dzialania.
Poza tym takich partnerow ja mam 2 w jednym zwiazku - nauczyciela i ucznia w osobie tesciowej i zony. Swego czasu zrobilem rewolucje, ktora przyniosla nieznaczne rezultaty. teraz pozostaje czekac na dalsze efekty dzialania kropli na skale, antytoksyczni "egzorcysci" dzialaja.

Dokładnie tak jak piszesz.

Ale rozumiem, że chcesz walczyć o małżeństwo?
Jeśli tak to dobrze, że zdajesz sobie sprawę z tego, że bez pomocy psychologicznej dla siebie nie dasz rady tego pociągnąć, albo inaczej - mieć siłę, działać i podejmować swoje decyzje.

Jeśli w tym wszystkim dochodzi jeszcze teściowa, to ja nie wiem... Jak masz zamiar się do tego zabrać?
Bo przecież zdajesz sobie sprawę z tego, że nie da rady, nie można zmienić dorosłych ludzi. Można zmienić tylko siebie :-/

Tesciowa juz odizolowalem... chyba big_smile
jestem na finiszu... "toksyczny trojkat z tesciowa". ostatni akt tej toksycznej sztuki jest w rekach zony, bo nie mam pewnosci ze zdrada jest faktycznie zdrada a nie wyczynem w "..".

40

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
bags napisał/a:

Tesciowa juz odizolowalem... chyba big_smile
jestem na finiszu... "toksyczny trojkat z tesciowa". ostatni akt tej toksycznej sztuki jest w rekach zony, bo nie mam pewnosci ze zdrada jest faktycznie zdrada a nie wyczynem w "..".

Nie do końca rozumiem, ale może to wina gorączki wink
Domyślam się, że nie walczysz tylko z "systemem" (trójkątem) ...

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:

malacialem_duzasercem tak myślałam,że masz tyle lat co ja smile Chyba mamy podobne charaktery, bo widzę, że Ty też szukasz w życiu stabilności, żyjesz teraźniejszością, ale ważna jest też dla Ciebie przyszłośc. Bardzo ciężko jest mi podjąć decyzję o odejściu. Czuję się w tym wszystkim taka zagubiona. Rozum mi podpowiada, że raczej prędko nie zmieni swojego zachowania, a serce... no właśnie. Nie potrafię ot tak o nim zapomnieć. Ale jednocześnie chciałabym już być z kimś kto tak jak ja szuka stabilności, kto chce jakoś ułożyc sobie już życie. Czasem zastanawiam się jakby to było gdybym odeszła i wtedy mam takie czarne myśli,że zostane sama, sama jak palec. Nie wytrzymałam wczoraj tego milczenia, napisałam. Napisałam,że przepraszam za swoje zachowanie,że być może za bardzo się narzucałam, naciskałam i że ograniczę swoje wiadomości do niego. Wiesz co mi napisał? że wybacza mi, ale go obudziłam, co dla mnie było szokiem, jak ktoś kto nagle został obudzony w ciągu minuty odpisuje na smsa? Dzisiaj rano napisał jak gdyby nigdy nic ,,dzień dobry słońce". Miałam głupia nadzieję, że po tym jak ostatnio mu powiedziałam,że mnie rani,że nie chce ot tak udawać że nic się nie stało,że potrzebuję porozmawiac o tym,wyjaśnic, wysłuchać, bo mnie to męczy coś zrozumiał, jak widac się myliłam. Strasznie mi ciężko. Zastanawiam się czy tego w poniedziałek nie zakończyć.

Hej Misia23:* . Wiem jak ci ciężko. Nie wiem co doradzić, bo pewnie gdybym była w Twojej sytuacji to nadal bym miała nadzieję i by było jak było. Aczkolwiek to on podjął decyzję i mnie rzucił. Może trochę to sprowokował, ale wszystko zrobił na własne życzenie, mimo, że starałam się kilka razy go odzyskać... Wiesz? wyobraź sobie was za 5 lat i jak to widzisz? Czy czasem nie kochałyśmy wyobrażenia o nich samych niż tym kim naprawdę są?

Rozstanie owszem jest bolesne, ale wiesz jak sobie poradziłam? Przez 2 tyg. nie wychodziłam z domu, no oprócz pracy. Płakałam, wyżaliłam się rodzinie i znajomym, pewnie mieli mnie dosyć, ale byli wyrozumiali. Po 2 tyg. zaczęłam wychodzić i spotykać ludzi, albo tu na basen, tu do rodziny i tak mija:) życie istnieje . Może i nawet zauważam, że ktoś kto czekał na mnie wie, że teraz się może o mnie starać, a ja gdzieś zawsze wiedziałam, że jest coś na rzeczy, ale byłam zawsze wierna, bo jednak kochałam...

Porozmawiaj z nim. Tak na poważnie. Powiedz mu co czujesz. Że boisz się, że tak już będzie zawsze. Że wypalasz się, bo on nie myśli o przyszłości. Owszem żyjemy teraźniejszością, ale chcemy, aby przyszłość była pewniejsza. I nie chodzi tu o żadne deklaracje, tylko o same chęci. Bo jeśli on ma chęci i zależy mu, to będzie tak robił. Chcemy po prostu mieć pewność co do osoby, do niego. Tez mi mówił, że kocha, że zamieszkamy. Przywiązał mnie do rodziny, sypiałam ,przemieszkiwałam u nich i co ? gorzej na tym wyszłam. Bo jestem osobą, która szybko przywiązuje się do miejsca i osób.
Powiedz mu, że jeśli nie znajdzie pracy to kiepsko to widzisz. Ja mojemu mówiłam, że jak to będzie trwało przez kolejne 2 lata to odejdę, bo rodzina zawsze uczyła mnie, że najważniejsze jest zdrowie, rodzina i praca. Bez zdrowia nie jesteś zdolna do pracy. Bez pracy nie jesteś zdolna do zapewnienia rodzinie bytu. I koło się zamyka. Jeśli zdasz sobie sprawę, że z tego nic nie wyjdzie to nie marnuj czasu. Wiem sama po sobie, że dobre chwile i wspomnienia zawsze są, ale one kiedyś się zatrą. Musisz widzieć jaki jest efekt bo to on determinuje nas do działania. Jeśli efekt marny to i działanie bez skutku . Trzymam mocno kciuki. W razie czego mogę Ci podać na maila moje namiary jeśli będziesz potrzebowała wsparcia :*

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
bags napisał/a:

Witaj...
Czytam czytam i... zaliczylem odlot bez dopalaczy.
Przeca to postac ewidentnie egoistyczna, narcystyczna, schizoidalna i co wiecej... nieodpepowiona od matki.
Toksyczna patologia jakich malo a zarazem wiele na tym forum.
Tak Was pooczytalem i pobierajac po trochu od kazdego to szczerze, sklecilbym swoj bagatela 9 miesieczny zwiazek malzenski, prawie 3 letni staz zwiazkowy ogolny i taki dobry ponad polroczny okres walki o zwiazek.
Moze Was zaskocze lub tez nie, ale dla takich "osobnikow" nawet zdrada, tudziez takowa pokazowka w najblizszym otoczeniu jest dla nich normalnoscia w codziennosci.

"Zobacz mamo jaka mam fantastyczna dziewczyne"... malo z krzesla nie spadem, bo przypomnialas mi tym tekstem poczatkowe moje randki z jz, gdzie przesiadywala mi na kolanach ile sie tylko dalo. MOze z racji tego, ze jest jedynaczka wychowywana bez biologicznego ojca brak jej bylo tego uczuciowego "wypelniacza" od ojca, ktory pobierala ode mnie big_smile.
Nie wiem na ile poznalas autorko watku swoja "tesciowa" ale Ona tez potrafilaby wprowadzic Ciebie w oslupienie i zdrowo namieszac w Waszym idealnym inaczej zwiazku. Ja to juz dostrzeglem miedzy wierszami w Twoich postach.

Jest na necie taki artykul pt "odcinamy pepowine czyi koniec problemow z tesciowa" jak rowniez doskonale obrazujacy takie przypadki i zarazem bogaty w wartosciowe komentarze watek pt "tesciowie... nieodcieta pepowina".
Ja jeszcze trwam w takim zwiazku i wielki szacun ze Ty sie w taki zaobraczkowany "uklad" nie wpakowalas.

Nie powiem, to jest do przerobienia na wlasciwe tory, ale trzeba miec anielska cierpliwosc i nie tyle sporo wlasnej wiedzy solidnie ugruntowanej co spore zaplecze specjalistyczne od strony psychologicznej.
A tym podeslanym powyzej watkiem tez sie zainteresuje...

Pozdrawiam... antytoksycznie i antynarcystycznie big_smile

Witaj:) nie wiedziałam, że moja historia może aż tak zaszokować:) Sama sobie się dziwię, że miałam tyle cierpliwości,bo z natury jestem osobą nerwową i w ogóle, ale to w ogóle nie cierpliwą. Może to było spowodowane właśnie zaślepioną miłością, która zawsze daje tyle siły i nadziei, że będzie lepiej.

Owszem było dobrze, ale jak tak sobie pomyślę, co by było dalej, to pewnie siedzielibyśmy przed tv, albo czasem na imprezę i tyle. Nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie fakt, że zdrowa kobieta po kilku latach związku chciałaby przynajmniej zamieszkać z nim i jakoś pomalutku brnąć do przodu, a tu ... zonk. Stagnacja i nic więcej.  Mimo,  że mówią mi , że jestem młoda, to jednak tyle ile przeszłam w życiu pragnę związku, który jest pełny przede wszystkim spokoju, harmonii, i pewności uczuć. Pewnie, że zdarzają się wzloty i upadki. Ale nie chcę myśleć, o tym , że gdy za każdym razem się kłócimy to boję się , że się rozstaniemy. A przecież nie o to chodzi.


bags - A Ty jak to wszystko znosisz? Co myślisz o swoim związku? Chcesz coś z tym zrobić?

Pozdrawiam i dziękuję za szczere odpowiedzi:) totalnie antytoksycznie i antynarcystycznie! smile

43

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Dziękuję Ci malacialem_duzasercem za wsparcie. Chyba mam depreche...

44 Ostatnio edytowany przez bags (2013-03-17 23:46:15)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
bags napisał/a:

Witaj...
Czytam czytam i... zaliczylem odlot bez dopalaczy.

Witaj:) nie wiedziałam, że moja historia może aż tak zaszokować:)

Oj moze, moze, choc ja mialem gorzej, co opisuje w watku "Toksyczny trojkat z tesciowa".

Sama sobie się dziwię, że miałam tyle cierpliwości,bo z natury jestem osobą nerwową i w ogóle, ale to w ogóle nie cierpliwą. Może to było spowodowane właśnie zaślepioną miłością, która zawsze daje tyle siły i nadziei, że będzie lepiej.

Zaczne od tego, ze bez wzgledu na to, czy w Twoim zwiazku istnieje cos takiego jak wzajemna milosc i szacunek, to z cala stanowczoscia stwierdzam ,ze obu tych okreslen nie ma! Strata czasu by bylo szukanie ich nawet pod mikroskopem.
Tkwisz w czyms co sie nazywa toksycznym zwiazkiem a nawet toksycznym trojkatem, Ty jestes jego ofiara a Twoj partner bezdusznym i bezwzglednym szantazysta emocjonalnym i manipulantem do kwadratu, dodatkowo sterowanym - na Twoja niekorzysc - przez Jego matke.  Mimo tego ze uwazasz tez i siebie za winna rozpadu zwiazku.
Znam ten schemat z wlasnej autopsji. Ale problem nie lezy w Tobie a w nim i Jego matce.
Wiesz dlaczego tak jest? Dlaczego uwazasz sie za winna?
Bo zerwanie uwazasz jak odstawienie narkotyku. Zrobilas niby blad, bo zerwalas z "nalogiem" - psycholog o takim odczuciu mowi tak:

Toksyczne związki są bardzo uzależniające, są jak narkotyk. Twoja separacja - o ile do niej dojdzie, nawet poprzez czasowe rozstanie -  jest jak odwyk, a na odwyku brakuje Ci tego, co was uzależniło. Ponadto przez cały okres trwania związku Twoje życie było podporządkowane i zorganizowane wokół "szalejących" emocji Twojego partnera. Teraz brakuje Ci po prostu czynnika, który (paradoksalnie) nadawał Twojemu życiu kierunek. Teraz jest czas, żebyś rozpoczął swoje życie na nowo...

Zlota zasada prawidlowej relacji w zwiazku brzmi tak:

Związek dwojga ludzi  to partnerstwo, czyli równe prawa, jeden drugiemu jest partnerem, wsparciem i pomocą. Chodzi o odrobinę wyrozumiałości, a nie dyktowanie komuś co i jak ma mówić, jak się zachować, ubierać, wyglądać, co robić w każdej chwili, a czego nie.
Piękno w tym, aby pozwolić drugiemu człowiekowi w związku być sobą, realizować się i rozwijać swoje dobre strony, dostrzegać w ukochanej osobie jej ogromny ukryty potencjał i to, co w tej osobie kochamy najbardziej. Nie ma co się oszukiwać... dyktatura to nie miłość w pełni dojrzała... a już na pewno nie miłość, którą darzy się ukochaną osobę, to skrzywiona 'miłość', ale we własnym kierunku." Szkoda niszczyć w taki sposób swoje życie w związku.

I widzisz na tej podstawie gdzies partnerski uklad w Waszym zwiazku??? Jesli tak to jestes na prawde bardzo naiwna... nie majac zielonego pojecia o toksycznych osobowosciach i ich wlasciwosciach wplywu na zwiazek.

Otworz oczy dziewczyno i ogarnij sie zanim z milosci do niego zycie sobie odbierzesz, bedac tak zaslepiona tym jego wyimaginowanym uczuciem...
Ten Wasz zwiazek to fikcja, farsa do kwadratu a Ty masz go za bozka na piedestale. Masakra!!!
Zanim zaczniesz analizowac swoj zwiazek i partnera, to musisz wziac pod uwage poza toksykiem jeszcze jedno, ze on stosuje wobec ciebie przemoc psychiczna - szantaz emocjonalny i manipulacje.
Jesli chcesz sie jakos z tego zwiazku uwolnic, to musisz nauczyc sie stawiac granice, mowic zdecydowanie i stanowczo NIE i nie wdawac sie w dyskusje - nawet poprzez sms - odpowiadajac zdawkowo. Stosowac technike ignorancji.
Bezsilnosc, idealizacja, poczucie odrzucenia, przyjmowanie na siebie winy za rozpad zwiazku, "spitolenia" pewnch spraw jest dzialaniem toksycznym, destrukcyjnym. Byc moze - swiadomie lub tez nie w takich relacjach byliscie.
Tego na pierwszy rzut oka nie idzie wyczuc jak i sam partner nie ma tej pelnej swiadomosci, ze jest toksykiem lub ma takowe zapedy. To jest objaw, ktory chyba najlepiej pasuje pod pojecie efektu odstawienia jak to ma miejsce z alkoholem czy narkotykami.
Nie jestesmy jedynymi - bo tez to przerabialem, ktorzy to przechodza i tak sie czuja czy tez to odczuwaja.
Odczucia zalamania, gorszej "jakosci" Naszej osobowosci, ktore sa oznaka stania na progu u drzwi zwanych depresja sa jej poczatkowym stadium. Z tym trzeba walczyc, by nie popasc w dlasze, negatywne w skutkach skrajnosci. Jak to mi ktos tu kiedys powiedzial "wyjdziesz z tego z twarza ale skopanym tylkiem", bo:

Toksyczny, oparty na uzależnieniu związek często się rozpada. Mężczyzna, albo nie mogąc znieść ciągłej dominacji kobiety i z chęci odzyskania kontroli nad własnym życiem, albo po tym, jak ją skutecznie upokorzył, odczuwając do niej niechęć i brak szacunku ? odchodzi. Inicjatorką rozstania bywa też kobieta, która nie może już dłużej wytrzymać zadawanych przez mężczyznę cierpień, rozczarowana tym, że jej całkowite poświęcenie się związkowi zostało niedocenione i że jej wysiłki, by partner się zmienił, nie przyniosły żadnych efektów.
    Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że po takiej nauczce kobieta, dotknięta syndromem ?kochania za bardzo? zdrowieje - nie ma mężczyzny, to nie ma uzależnienia. Niestety, tak nie jest. Po pierwsze, gdy toksyczny związek się rozpada, cierpienie kobiety trwa nadal. Teraz dopiero przeżywa prawdziwe katusze. Na przemian odczuwa złość, wręcz nienawiść do swojego ex oraz tęsknotę, połączoną z nadzieją, że znowu będą razem. Jej życie znów przepełnia mężczyzna, choć nieobecny ciałem, to obecny duchem. Nie jest w stanie normalnie funkcjonować, odczuwać żadnej przyjemności, robić żadnych planów - wciąż myśli o nim. Często jej obsesja prowadzi do prób nawiązywania kontaktu, różnych rodzajów agresji, śledzenia go, niekiedy do błagalnych próśb o powrót. Jeśli mężczyzna wciąż jest od kobiety uzależniony, bywa, że po jakimś czasie rozłąki ponownie do siebie wracają i na nowo rozpoczynają swój toksyczny ?taniec?.
            Jest też inny scenariusz ? kobieta, by przerwać swoje cierpienie, tworzy nowy związek. Niestety, jeśli nie zrozumiała swojego syndromu, to najprawdopodobniej znów w nim będzie ?kochać za bardzo? i uzależniać się od mężczyzny. Jej głód miłości wciąż przecież nie został zaspokojony, a lęk przed samotnością stłamszony. Nałóg nie rozwija się, tylko narkotyk zmienił swoją fizyczną postać.
           Kobieta, która uświadomiła sobie swoje uzależnienie od mężczyzny, zrobiła już pierwszy krok. Pojęła, dlaczego tak naprawdę jest nieszczęśliwa i że droga do wyzdrowienia jest tylko jedna ? mozolna praca nad sobą. Mozolna i bardzo trudna, ponieważ gdy na nią wstąpi, co i raz dopadają ją wątpliwości, czy jest ona słuszna.

malacialem_duzasercem napisał/a:

Owszem było dobrze, ale jak tak sobie pomyślę, co by było dalej, to pewnie siedzielibyśmy przed tv, albo czasem na imprezę i tyle. Nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie fakt, że zdrowa kobieta po kilku latach związku chciałaby przynajmniej zamieszkać z nim i jakoś pomalutku brnąć do przodu, a tu ... zonk. Stagnacja i nic więcej.  Mimo,  że mówią mi , że jestem młoda, to jednak tyle ile przeszłam w życiu pragnę związku, który jest pełny przede wszystkim spokoju, harmonii, i pewności uczuć. Pewnie, że zdarzają się wzloty i upadki. Ale nie chcę myśleć, o tym , że gdy za każdym razem się kłócimy to boję się , że się rozstaniemy. A przecież nie o to chodzi.

Wiesz czego sie przy nim mozesz dorobic? wrzodow na zoladku za przeproszeniem. Nic wiecej
Szczerze Ci mowie  wiej jak mozesz z tego zwiazku, bo z tesciowa tez mozesz miec "kolorowo".
Ja mam za soba jakies 10 miesiecy rozlaki z czego 7 walki i od 3 dalem kompletnie na luz. "Wisienka na torcie" jest zdrada zony.

malacialem_duzasercem napisał/a:

bags - A Ty jak to wszystko znosisz? Co myślisz o swoim związku? Chcesz coś z tym zrobić?

Nie robie juz nic jak pisalem i przygladam sie jak zona sie stacza do rynsztoka. Przykre i przykro na to patrzec z pozycji sakramentalnego meza ale nie mam innego wyjscia. zrobilem co moglem, mam jeszcze "bezdotykowy" plan B w zanadrzu ale nie wiem... skonczy sie to wszystko raczej rozwodem i pojde w swoja strone. Niestety
Bron Cie Boze przed malzenstwem z tym facetem. Szczerze i otwarcie o tym mowie, majac to wydarzenie za soba.
Ja walczylem dlugo ale mialem skad czerpac sile z wlasnego zycia i doswiadczen, ktore ono mi serwowalo. Przeczytasz watek to zrozumiesz.
Jestes kobieta, zbyt delikatna osoba by stawic czola temu problemowi. To z pozoru wyglada na drobnostke... prawda jest przygniatajaco ciezka i bolesna.

http://www.netkobiety.pl/t14436.html
http://www.netkobiety.pl/t39106.html
Przeczytaj te watki

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

bags - poczytałam obydwa wątki, troszkę czasu minęło, aż przeczytałam wszystko aczkolwiek cholernie, ale to cholernie podziwiam Cię za taką wytrzymałość. Zdaję sobie sprawę, że Twoja sprawa była i jest o wiele bardziej "wrzodowa" niż moja. Podziwiam Cię, że potrafisz postawić sprawę na ostrzu noża, a nie "cackać" się z tym.

Chciałabym Ci bardzo podziękować za te słowa powyżej. Nigdy bym na to tak nie popatrzyła. Trochę czasu minęło od tego rozstania i wiesz co ? Nie wiem czy to dziwne, czy nie, ale... bolało przez 2 tyg. a teraz jak ręką odjął... jakby było i poszło. Nie wiem czy to wina tego, że w moim malusim życiu ukazał się ktoś kto o mnie zabiega i równie bardzo mnie interesuje, czy też dlatego, że zdałam sobie sprawę (dzięki rodzinie, znajomym i Wam), że to na dłuższą metę nie miałoby sensu.

Życzę Tobie, abyś wyleczył się z tego problemu i wyszedł z "trójkąta" tak jak Ty tego chcesz i w końcu był szczęśliwy. Nie patrz na nie, na nią, walcz o swoje. Jesteś mądrym facetem wiedzącym czego pragnie i nie potrzebującym adwokatów. Udowodnij im, że dasz sobie radę sam - bez nich.
Pamiętaj, z każdej sytuacji jest wyjście. I jeszcze raz dziękuję, że w taki dobitny sposób uświadomiłeś mi, że nie wart jest niczego ten związek.

Misiax23 - a jak Twoja sprawa?

46 Ostatnio edytowany przez Misiax23 (2013-03-19 16:57:48)

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

malacialem_duzasercem sytuacja jest beznadziejna. Od dwóch a w zasadzie trzech dni nic się nie odezwał. Przed chwila napisał. Napisał dlaczego się nie odzywam i kiedy mu napisałam że dłużej nie zniosę jego zachowania,że jeżeli nie chce i nie zmieni się i nie spróbuje tego naprawić, to nie wiem jak to będzie. Napisał tylko ,,nadal nic sensownego z tego nie wynika itp. " i " prosta decyzja , chcesz być ze mną czy nie" Nie wiem juz co mu napisać, nie chce kończyć tego przez smsa.

http://www.netkobiety.pl/t51184.html

przesyłam Ci link gdzie jest opisana cała moja beznadziejna sytuacja


chyba Ty jedna, tak naprawdę mnie rozumiesz ... sad

47

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

bags - poczytałam obydwa wątki, troszkę czasu minęło, aż przeczytałam wszystko aczkolwiek cholernie, ale to cholernie podziwiam Cię za taką wytrzymałość. Zdaję sobie sprawę, że Twoja sprawa była i jest o wiele bardziej "wrzodowa" niż moja. Podziwiam Cię, że potrafisz postawić sprawę na ostrzu noża, a nie "cackać" się z tym.
Życzę Tobie, abyś wyleczył się z tego problemu i wyszedł z "trójkąta" tak jak Ty tego chcesz i w końcu był szczęśliwy. Nie patrz na nie, na nią, walcz o swoje. Jesteś mądrym facetem wiedzącym czego pragnie i nie potrzebującym adwokatów. Udowodnij im, że dasz sobie radę sam - bez nich.

Dzieki,
Wlasnie przez ta zlozonosc i zawilosc mojego tematu i pokrewnego watku Luizy, ktory szerzej otwiera oczy w innych toksycznych aspektach, chcialem Ciebie przestrzec przed wdejsciem w cos, co tylko powoduje powolne staczanie sie na dno. Niczego bys sie nie dorobila a w przypadku "zaistnienia" dziecka z Waszego zwiazku, to mialabys ich dwa... o ile Wasze potomstwo nie byloby wieksze. Z tego wzgledu ja jestem dumny i wdzieczny temu siwemu Panu u gory, ze odchodze bez pieluch i alimentow z tego zwiazku, gdzie moja luba miala juz "uzasadnione" zapedy by zajsc w ciaze.

malacialem_duzasercem napisał/a:

Chciałabym Ci bardzo podziękować za te słowa powyżej. Nigdy bym na to tak nie popatrzyła. Trochę czasu minęło od tego rozstania i wiesz co ? Nie wiem czy to dziwne, czy nie, ale... bolało przez 2 tyg. a teraz jak ręką odjął... jakby było i poszło. Nie wiem czy to wina tego, że w moim malusim życiu ukazał się ktoś kto o mnie zabiega i równie bardzo mnie interesuje, czy też dlatego, że zdałam sobie sprawę (dzięki rodzinie, znajomym i Wam), że to na dłuższą metę nie miałoby sensu. I jeszcze raz dziękuję, że w taki dobitny sposób uświadomiłeś mi, że nie wart jest niczego ten związek.

Widocznie teraz zrozumialas, potrzasnalem Toba, dostalas tego "liscia" w policzek, by dosadniej zrozumiec, ze tymi lukrowanymi slowami Twoj luby tak na prawde i bez urazy "daje Ci w pysk". Ze sa to puste slowa bez pokrycia a cala energie i soki on spija z Ciebie.

Ja na to poswiecilem duzo czasu, rozmow, debat, dyskusji w necie i realu ze specjalistami i ludzmi Naszego pokroju. W internecie jest tego multum i wybrane odsylacze sa w moim watku.
Jesli bylem brutalny, to przepraszam ale niestety ten temat na prawde taki jest. Przekazalem Tobie garstke tego co wiem, bo zdaje sobie doskonale sprawe, ze nie udzwignelabys psychicznie jego calosci. Choc i ja do dzisiaj odkrywam co rusz to nowe "kwiatki".
On teraz dopiero raczkuje w spoleczenstwie, choc dalej jest tematem tabu jak swego czasu temat sexu.
Ty tracisz zwykly zwiazek a ja, Luiza i cala Nasza "paczka" malzenstwa, nawet te wydawaloby sie wiecej znaczace, bo sakramentalne.
Tracisz byc moze wiele... ale miej swiadomosc, ze zyskujesz przez to jeszcze wiecej i Twoj dystans w zawieraniu nowych znajomosci -zwyklych czy tych wazniejszych - wlaczy sie automatycznie po tym Twoim doswiadczeniu.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:

malacialem_duzasercem sytuacja jest beznadziejna. Od dwóch a w zasadzie trzech dni nic się nie odezwał. Przed chwila napisał. Napisał dlaczego się nie odzywam i kiedy mu napisałam że dłużej nie zniosę jego zachowania,że jeżeli nie chce i nie zmieni się i nie spróbuje tego naprawić, to nie wiem jak to będzie. Napisał tylko ,,nadal nic sensownego z tego nie wynika itp. " i " prosta decyzja , chcesz być ze mną czy nie" Nie wiem juz co mu napisać, nie chce kończyć tego przez smsa.

http://www.netkobiety.pl/t51184.html

przesyłam Ci link gdzie jest opisana cała moja beznadziejna sytuacja


chyba Ty jedna, tak naprawdę mnie rozumiesz ... sad

Hej:* po pierwsze, jak napisałaś, że on się nie odzywa jakiś czas to pomyślałam sobie o moim przypadku... Mój były też w ogóle nie raczył ani zadzwonić ani napisać, na tyle byłam głupia, że ja sama chciałam o to walczyć (może i dobrze, bo przynajmniej się przekonałam) ale bez moich "przypomnień o sobie" to on nadal by milczał i milczy. Akurat już minie miesiąc...
Nie ma sensu się zadręczać kochana....


Czytałam Twój post i zwróciłam uwagę na istotne szczegóły.

Najpierw szybkie zaręczyny. Hmmmm coś tak jakby śmierdziało "oddałaś dziewictwo, to teraz bądź moja, będziesz robił to na co ja mam ochotę" a jak wiadomo, kobieta po zaręczynach jest pełna ochów, achów i nawet nie zwraca uwagi, że dała się omotać. Oczywiście nie jest tak we wszystkich przypadkach, ale w twoim napewno. Ty chciałaś być pewna jego uczuć, a on chciał być pewien, ale pytanie: Ciebie (jako ciała, jako osoby, którą chciał męczyć) czy Twoich uczuć.

Praca: kurde, jakbym widziała siebie i byłego. Nie masz co się obwiniać, że zawracałaś mu dupę. Każde zdrowa kobieta chce, aby facet pracował, był zwyczajnie zmęczony, a ona mogła mu obiad przygotować w ich własnym kąciku. Kurcze, Ty mu jeszcze pomagałaś i nawet nie raczył Ci chociaż podziękować za to, że się starałaś. Mój też zawsze wymyślał, a to a tamto. Wysyłał CV tam gdzie go nie przyjmą, ale żebym ja miała spokój. Słuchaj facet w wieku powyżej przynajmniej 22 lat powinien pomyśleć o tej pracy. Człowiek musi do czegoś dążyć.

Widywania: Olaboga! znowu jakbym widziała mój przypadek. Słuchaj na początku widywaliśmy się raz na tydzień, oczywiście zasłaniał się licencjatem ,ale ja wiedziałam, że on go jeszcze nie zaczął. Tłumaczyłam to sobie, że to jego pierwszy związek i musi się przyzwyczaić do tej sytuacji. Potem zaczęłam nalegać, aż w końcu pomieszkiwaliśmy razem.

Wiesz, mi na początku też zrobił przykrość. Byliśmy ze sobą 1,5 miesiąca, gdy miałam urodziny a on poszedł ze mną do kina, minęło 1,5 h  i wiesz co zrobił ? pojechał na grilla z kolegami, bo był już umówiony. A ja głupia, naiwna, znowu to starałam się zrozumieć. A wszyscy się zastanawiali, że on jakiś dziwny...

Rozumiem, że to Twoja pierwsza miłość. Przed tym moim byłym miałam jeszcze poprzedniego, też pierwszą miłość z którą byłam 4 lata. I wiesz co ? dobrze się stało. Otwierasz się na każdy kolejny związek. NIe wiem jakie było wasze życie łóżkowe, ale w kolejnym związku otworzysz się na nowe możliwości, bo wiesz z czym to się je. Będziesz doświadczona, a nowy facet nie będzie naciskał na Twój pierwszy raz, którego będziesz się bała, on będzie po prostu czekał (jeśli oczywiście ma coś w głowie). Na nim się świat nie kończy. Naprawdę.

I co to za sms "to twoja wina". Bezczelny i arogancki. Pewnie, nie zrywaj z nim przez sms, nie zniżaj się do jego poziomu. Jedź do niego, albo niech on do Ciebie przyjedzie i powiedz mu co Ci leży na sercu. Wyżal się mu. Ale nie zwracaj na niego uwagi. On jest podobny do mojego byłego. Patrzą tylko na siebie. Mój były był perfidny do tego stopnia, że przytulał mnie, chciał pocieszyć, mówił "słuchaj, daj sobie czas, przejdzie Ci, odkochasz się" a czułam jak mi wbija szpilki w plecy....


Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, mogę Ci zaproponować kom, gg, cokolwiek , jeśli uznasz, że potrzebujesz wsparcia:*

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

bags - wiesz jak bardzo długo się zastanawiałam czy tu napisać. cholernie długo, bo myślałam, że to coś we mnie jest nie tak . A jednak znalazłam tu tyle wsparcia i rozmowy.
Jest już mi lepiej. Czasem przychodzą chwile kiedy wspominam jego rodzinę, dom, przyzwyczajenia i nawyki, ale wiem, że to minie.

Mam tylko jeden problem....
Otóż jak pisała, jest ktoś kto mnie interesuje. Znamy się ponad 4 lata, zawsze była jakś chemia, ale ja ze względu na związek zawsze włącza mi się antyflirt itd.

Teraz zaczęło się najgorsze... porównywanie. Owszem u "niego" występuje dużo pozytywnych cech, które spełniają moje oczekiwania, które uważam, za istotne w mężczyźnie. Jest zabawny, ale dojrzały, czasem myślę czy nie jest aż za bardzo poważny/dojrzały. Boję się, że czasami jestem aż tak przesiąknięta tą dziecinnością byłego, że nie dostosuje się do "niego".
"On" mówił, że jego mama bardzo lubiła jego byłą narzeczoną i teraz będzie ciężko. I kurde znowu problem. Ja cholernie uwielbiałam mamę byłego, byłam wręcz do niej przywiązana, a tu takie schody...

Powiedz mi jak mam na to patrzeć. Wiem, że na "teściów" nie powinno się zwracać uwagi bo z nimi nie jesteśmy. Ty z resztą wiesz o tym najlepiej. Ale jak to przetrwać? To głupie porównywanie.

50

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

Powiedz mi jak mam na to patrzeć. Wiem, że na "teściów" nie powinno się zwracać uwagi bo z nimi nie jesteśmy. Ty z resztą wiesz o tym najlepiej. Ale jak to przetrwać? To głupie porównywanie.

Jak to Nasi dziadowie i skrybowie powiadali... "spojrz na matke oblubienca swego a bedziesz wiedziala co Cie w przyszlosci czeka". Niby smieszne zdanie ale jednak prawdziwe.
Powiem Ci szczerze, ze dostalem w swoim zwiazku rowno po pysku i zebrach za to zyciowe przeswiadczenie, ze tescie sa "cud mniod i oszeszki". Co prawda sprawa sie ma u mnie tylko do tesciowej, bo z tesciem moglem przyslowiowo pic do woli i konie krasc ale jednak.
Nauczylo mnie to tego, by przede wszystkim bacznie obserwowac i partnera i tesciow, tzn czy w sprawach zwiazku ona/on nie pozwala matce/rodzicom wchodzic z butami w Nasze sprawy.
Zorro w moim watku opsuje ten niewlasciwy schemat relacji mlodzi - rodzice bardzo bym powiedzial dosadnie i doslownie. Pisze o tym, czego nie powinno byc w takiej "mieszanej" rodzinie.
Powinno byc wsparcie, porada a nie indoktrynacja i krytyka. Relacja partnerska ale z naciskiem na dystans mlodzi i starzy. Zorro mowi ze "z tesciowa nie ma co walczyc" to racja ale z drugiej strony Ona nie powinna tak sie puszyc i startowac do mnie.

Tu jest doskonaly watek "jak byc tesciowa i nie zwariowac" i cala tematyka wokol tesciow do poczytania. "koniec problemow z tesciowa, czyli odcinamy pepowine" to jest doskonaly starer pogladowy na to. Wiele ciekawych stwierdzen i wnioskow mozna wyczytac z polecanego Ci przeze mnie wczesniej watku "tesciowie... nieodcieta pepowina".
Ponadto doskonale na ten temat wypowiada sie dr Jacek Pulikowski na youtubel, w tamtejszych spotach "7 sakrament" i ogolnie w necie.

51

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:
Misiax23 napisał/a:

malacialem_duzasercem sytuacja jest beznadziejna. Od dwóch a w zasadzie trzech dni nic się nie odezwał. Przed chwila napisał. Napisał dlaczego się nie odzywam i kiedy mu napisałam że dłużej nie zniosę jego zachowania,że jeżeli nie chce i nie zmieni się i nie spróbuje tego naprawić, to nie wiem jak to będzie. Napisał tylko ,,nadal nic sensownego z tego nie wynika itp. " i " prosta decyzja , chcesz być ze mną czy nie" Nie wiem juz co mu napisać, nie chce kończyć tego przez smsa.

http://www.netkobiety.pl/t51184.html

przesyłam Ci link gdzie jest opisana cała moja beznadziejna sytuacja


chyba Ty jedna, tak naprawdę mnie rozumiesz ... sad

Hej:* po pierwsze, jak napisałaś, że on się nie odzywa jakiś czas to pomyślałam sobie o moim przypadku... Mój były też w ogóle nie raczył ani zadzwonić ani napisać, na tyle byłam głupia, że ja sama chciałam o to walczyć (może i dobrze, bo przynajmniej się przekonałam) ale bez moich "przypomnień o sobie" to on nadal by milczał i milczy. Akurat już minie miesiąc...
Nie ma sensu się zadręczać kochana....


Czytałam Twój post i zwróciłam uwagę na istotne szczegóły.

Najpierw szybkie zaręczyny. Hmmmm coś tak jakby śmierdziało "oddałaś dziewictwo, to teraz bądź moja, będziesz robił to na co ja mam ochotę" a jak wiadomo, kobieta po zaręczynach jest pełna ochów, achów i nawet nie zwraca uwagi, że dała się omotać. Oczywiście nie jest tak we wszystkich przypadkach, ale w twoim napewno. Ty chciałaś być pewna jego uczuć, a on chciał być pewien, ale pytanie: Ciebie (jako ciała, jako osoby, którą chciał męczyć) czy Twoich uczuć.

Praca: kurde, jakbym widziała siebie i byłego. Nie masz co się obwiniać, że zawracałaś mu dupę. Każde zdrowa kobieta chce, aby facet pracował, był zwyczajnie zmęczony, a ona mogła mu obiad przygotować w ich własnym kąciku. Kurcze, Ty mu jeszcze pomagałaś i nawet nie raczył Ci chociaż podziękować za to, że się starałaś. Mój też zawsze wymyślał, a to a tamto. Wysyłał CV tam gdzie go nie przyjmą, ale żebym ja miała spokój. Słuchaj facet w wieku powyżej przynajmniej 22 lat powinien pomyśleć o tej pracy. Człowiek musi do czegoś dążyć.

Widywania: Olaboga! znowu jakbym widziała mój przypadek. Słuchaj na początku widywaliśmy się raz na tydzień, oczywiście zasłaniał się licencjatem ,ale ja wiedziałam, że on go jeszcze nie zaczął. Tłumaczyłam to sobie, że to jego pierwszy związek i musi się przyzwyczaić do tej sytuacji. Potem zaczęłam nalegać, aż w końcu pomieszkiwaliśmy razem.

Wiesz, mi na początku też zrobił przykrość. Byliśmy ze sobą 1,5 miesiąca, gdy miałam urodziny a on poszedł ze mną do kina, minęło 1,5 h  i wiesz co zrobił ? pojechał na grilla z kolegami, bo był już umówiony. A ja głupia, naiwna, znowu to starałam się zrozumieć. A wszyscy się zastanawiali, że on jakiś dziwny...

Rozumiem, że to Twoja pierwsza miłość. Przed tym moim byłym miałam jeszcze poprzedniego, też pierwszą miłość z którą byłam 4 lata. I wiesz co ? dobrze się stało. Otwierasz się na każdy kolejny związek. NIe wiem jakie było wasze życie łóżkowe, ale w kolejnym związku otworzysz się na nowe możliwości, bo wiesz z czym to się je. Będziesz doświadczona, a nowy facet nie będzie naciskał na Twój pierwszy raz, którego będziesz się bała, on będzie po prostu czekał (jeśli oczywiście ma coś w głowie). Na nim się świat nie kończy. Naprawdę.

I co to za sms "to twoja wina". Bezczelny i arogancki. Pewnie, nie zrywaj z nim przez sms, nie zniżaj się do jego poziomu. Jedź do niego, albo niech on do Ciebie przyjedzie i powiedz mu co Ci leży na sercu. Wyżal się mu. Ale nie zwracaj na niego uwagi. On jest podobny do mojego byłego. Patrzą tylko na siebie. Mój były był perfidny do tego stopnia, że przytulał mnie, chciał pocieszyć, mówił "słuchaj, daj sobie czas, przejdzie Ci, odkochasz się" a czułam jak mi wbija szpilki w plecy....


Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, mogę Ci zaproponować kom, gg, cokolwiek , jeśli uznasz, że potrzebujesz wsparcia:*

Odezwał się w końcu, trochę wczoraj popisaliśmy, zapytałam się wprost na czym stoję, a on że na niepewnym gruncie. Napisał też że musi się z tym przespać i ze odezwie sie dzisiaj. Dzisiaj napisał,że chce być ze mną i coś w stylu że będzie mnie szanował itp. i że nie znajdę nikogo drugiego takiego jak on, co trochę uznałam za wywyższenie się jakieś. Dałam mu drugą szansę, ale... Ale ten ostatni tydzien był katorgą. Wiele zrozumiałam i chyba wiem ,ze nic na dłuższą metę z tego nie będzie. Czuję podświadomie, że cos się we mnie wypaliło,ze nie kocham go juz tak, jak kiedyś, że mam ogromny żal do niego, że nic z tym nie zrobił. Poczekam dzień, dwa. Zobaczę jak zareaguje na ,,nową mnie" Nie pozwolę juz żeby dyktował mi co mam robić, z kim mam się spotykac i przede wszystkim- przestaję za nim latać. Niech ten czas będzie próba czy się wykaże że mu faktycznie zależy. Na razie musze chyba zobaczyć namacalne fakty.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
bags napisał/a:
malacialem_duzasercem napisał/a:

Powiedz mi jak mam na to patrzeć. Wiem, że na "teściów" nie powinno się zwracać uwagi bo z nimi nie jesteśmy. Ty z resztą wiesz o tym najlepiej. Ale jak to przetrwać? To głupie porównywanie.

Jak to Nasi dziadowie i skrybowie powiadali... "spojrz na matke oblubienca swego a bedziesz wiedziala co Cie w przyszlosci czeka". Niby smieszne zdanie ale jednak prawdziwe.
Powiem Ci szczerze, ze dostalem w swoim zwiazku rowno po pysku i zebrach za to zyciowe przeswiadczenie, ze tescie sa "cud mniod i oszeszki". Co prawda sprawa sie ma u mnie tylko do tesciowej, bo z tesciem moglem przyslowiowo pic do woli i konie krasc ale jednak.
Nauczylo mnie to tego, by przede wszystkim bacznie obserwowac i partnera i tesciow, tzn czy w sprawach zwiazku ona/on nie pozwala matce/rodzicom wchodzic z butami w Nasze sprawy.
Zorro w moim watku opsuje ten niewlasciwy schemat relacji mlodzi - rodzice bardzo bym powiedzial dosadnie i doslownie. Pisze o tym, czego nie powinno byc w takiej "mieszanej" rodzinie.
Powinno byc wsparcie, porada a nie indoktrynacja i krytyka. Relacja partnerska ale z naciskiem na dystans mlodzi i starzy. Zorro mowi ze "z tesciowa nie ma co walczyc" to racja ale z drugiej strony Ona nie powinna tak sie puszyc i startowac do mnie.

Tu jest doskonaly watek "jak byc tesciowa i nie zwariowac" i cala tematyka wokol tesciow do poczytania. "koniec problemow z tesciowa, czyli odcinamy pepowine" to jest doskonaly starer pogladowy na to. Wiele ciekawych stwierdzen i wnioskow mozna wyczytac z polecanego Ci przeze mnie wczesniej watku "tesciowie... nieodcieta pepowina".
Ponadto doskonale na ten temat wypowiada sie dr Jacek Pulikowski na youtubel, w tamtejszych spotach "7 sakrament" i ogolnie w necie.

Jak tylko znajdę więcej czasu, na pewno poczytam. A co do obserwowania. To masz rację, muszę mieć się na baczności i przede wszystkim być ostrożna. Na pewno tak szybko nie zaufam, oj na pewno nie. Tym razem, to ktoś musi się postarać o moje względy, o moje zaufanie i uczucia. A co z tego będzie, to tylko czas pokaże. Nie chcę niczego ponaglać i przyspieszać, bo nic z tego dobrego nie wyjdzie.
Mam tylko nadzieję, że przywiązanie do rodziny byłego, której czułam się członkiem, szybko minie...

Jeszcze raz dziękuję Ci za wszystko. Za to, że pokazałeś nowy pogląd w tej sprawie i otworzyłeś mi zaślepione i zaklejone "lukrem" oczy.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:
malacialem_duzasercem napisał/a:
Misiax23 napisał/a:

malacialem_duzasercem sytuacja jest beznadziejna. Od dwóch a w zasadzie trzech dni nic się nie odezwał. Przed chwila napisał. Napisał dlaczego się nie odzywam i kiedy mu napisałam że dłużej nie zniosę jego zachowania,że jeżeli nie chce i nie zmieni się i nie spróbuje tego naprawić, to nie wiem jak to będzie. Napisał tylko ,,nadal nic sensownego z tego nie wynika itp. " i " prosta decyzja , chcesz być ze mną czy nie" Nie wiem juz co mu napisać, nie chce kończyć tego przez smsa.

http://www.netkobiety.pl/t51184.html

przesyłam Ci link gdzie jest opisana cała moja beznadziejna sytuacja


chyba Ty jedna, tak naprawdę mnie rozumiesz ... sad

Hej:* po pierwsze, jak napisałaś, że on się nie odzywa jakiś czas to pomyślałam sobie o moim przypadku... Mój były też w ogóle nie raczył ani zadzwonić ani napisać, na tyle byłam głupia, że ja sama chciałam o to walczyć (może i dobrze, bo przynajmniej się przekonałam) ale bez moich "przypomnień o sobie" to on nadal by milczał i milczy. Akurat już minie miesiąc...
Nie ma sensu się zadręczać kochana....


Czytałam Twój post i zwróciłam uwagę na istotne szczegóły.

Najpierw szybkie zaręczyny. Hmmmm coś tak jakby śmierdziało "oddałaś dziewictwo, to teraz bądź moja, będziesz robił to na co ja mam ochotę" a jak wiadomo, kobieta po zaręczynach jest pełna ochów, achów i nawet nie zwraca uwagi, że dała się omotać. Oczywiście nie jest tak we wszystkich przypadkach, ale w twoim napewno. Ty chciałaś być pewna jego uczuć, a on chciał być pewien, ale pytanie: Ciebie (jako ciała, jako osoby, którą chciał męczyć) czy Twoich uczuć.

Praca: kurde, jakbym widziała siebie i byłego. Nie masz co się obwiniać, że zawracałaś mu dupę. Każde zdrowa kobieta chce, aby facet pracował, był zwyczajnie zmęczony, a ona mogła mu obiad przygotować w ich własnym kąciku. Kurcze, Ty mu jeszcze pomagałaś i nawet nie raczył Ci chociaż podziękować za to, że się starałaś. Mój też zawsze wymyślał, a to a tamto. Wysyłał CV tam gdzie go nie przyjmą, ale żebym ja miała spokój. Słuchaj facet w wieku powyżej przynajmniej 22 lat powinien pomyśleć o tej pracy. Człowiek musi do czegoś dążyć.

Widywania: Olaboga! znowu jakbym widziała mój przypadek. Słuchaj na początku widywaliśmy się raz na tydzień, oczywiście zasłaniał się licencjatem ,ale ja wiedziałam, że on go jeszcze nie zaczął. Tłumaczyłam to sobie, że to jego pierwszy związek i musi się przyzwyczaić do tej sytuacji. Potem zaczęłam nalegać, aż w końcu pomieszkiwaliśmy razem.

Wiesz, mi na początku też zrobił przykrość. Byliśmy ze sobą 1,5 miesiąca, gdy miałam urodziny a on poszedł ze mną do kina, minęło 1,5 h  i wiesz co zrobił ? pojechał na grilla z kolegami, bo był już umówiony. A ja głupia, naiwna, znowu to starałam się zrozumieć. A wszyscy się zastanawiali, że on jakiś dziwny...

Rozumiem, że to Twoja pierwsza miłość. Przed tym moim byłym miałam jeszcze poprzedniego, też pierwszą miłość z którą byłam 4 lata. I wiesz co ? dobrze się stało. Otwierasz się na każdy kolejny związek. NIe wiem jakie było wasze życie łóżkowe, ale w kolejnym związku otworzysz się na nowe możliwości, bo wiesz z czym to się je. Będziesz doświadczona, a nowy facet nie będzie naciskał na Twój pierwszy raz, którego będziesz się bała, on będzie po prostu czekał (jeśli oczywiście ma coś w głowie). Na nim się świat nie kończy. Naprawdę.

I co to za sms "to twoja wina". Bezczelny i arogancki. Pewnie, nie zrywaj z nim przez sms, nie zniżaj się do jego poziomu. Jedź do niego, albo niech on do Ciebie przyjedzie i powiedz mu co Ci leży na sercu. Wyżal się mu. Ale nie zwracaj na niego uwagi. On jest podobny do mojego byłego. Patrzą tylko na siebie. Mój były był perfidny do tego stopnia, że przytulał mnie, chciał pocieszyć, mówił "słuchaj, daj sobie czas, przejdzie Ci, odkochasz się" a czułam jak mi wbija szpilki w plecy....


Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, mogę Ci zaproponować kom, gg, cokolwiek , jeśli uznasz, że potrzebujesz wsparcia:*

Odezwał się w końcu, trochę wczoraj popisaliśmy, zapytałam się wprost na czym stoję, a on że na niepewnym gruncie. Napisał też że musi się z tym przespać i ze odezwie sie dzisiaj. Dzisiaj napisał,że chce być ze mną i coś w stylu że będzie mnie szanował itp. i że nie znajdę nikogo drugiego takiego jak on, co trochę uznałam za wywyższenie się jakieś. Dałam mu drugą szansę, ale... Ale ten ostatni tydzien był katorgą. Wiele zrozumiałam i chyba wiem ,ze nic na dłuższą metę z tego nie będzie. Czuję podświadomie, że cos się we mnie wypaliło,ze nie kocham go juz tak, jak kiedyś, że mam ogromny żal do niego, że nic z tym nie zrobił. Poczekam dzień, dwa. Zobaczę jak zareaguje na ,,nową mnie" Nie pozwolę juz żeby dyktował mi co mam robić, z kim mam się spotykac i przede wszystkim- przestaję za nim latać. Niech ten czas będzie próba czy się wykaże że mu faktycznie zależy. Na razie musze chyba zobaczyć namacalne fakty.

Oj to nieładnie Ci odpisał. Kurde, mi by się zrobiło mega przykro. To za kogo on się uważa? za guru ? Owinął Cię wokół palca, pewnie tą "drugą" szansę zawdzięcza również sobie, bo pewnie myśli, że to on Tobie otworzył oczy... może i otworzył oczy, ale chyba na inne istotniejsze sprawy niż jego ego.
Jeżeli już czujesz się zmęczona, to później jeszcze bardziej. Nawet jak będą dobre chwile, będziesz miała do niego żal. Mimo, że będzie Ci snuł czułe słówka (mój też tak robił), mimo, że będziesz czuła, że przez chwilę jest okej, to pewnego dnia znowu coś mu wyskoczy , jakieś  "widzimisie". Zrozum, on nie może Cię tak traktować. Zasługujesz na faceta poważnego, dorosłego, który wie jak zaopiekować się kobietą i jak reagować w takich sytuacjach z taktem a nie arogancją. Kurde... i jeszcze miał czelność takie coś napisać, no nie mogę...
Poobserwuj go, ale niezbyt długo, bo im dłużej tym gorzej dla Ciebie. On myśli, że ma Cię w garści. Jeśli coś mu nie pasuje to niech spada. Przykro mi to mówić, ale wiem co czujesz i przez co przechodzić. Pomyśl, że przez jednego faceta urwał Ci się tydzień z życia. A co on robił w tym czasie? szukał pracy? zajął się swoim hobbym? co Ty... pewnie jak mój, zamknął się w sobie, gra w gierki i guzik go obchodzą problemy innych. Oni nawet nie zdają sobie z tego sprawy co my przeżywamy. Jak to się na nas odbija...

Życzę Ci powodzenia Misiax23 :* wytrwałości, nieustępliwości i przede wszystkim podjęcia ważnej decyzji. Pamiętaj wspomnienia - wspomnieniami, ale te lata odrobisz na pewno z kimś o wiele lepszym, a tylko Ty możesz przeżyć swoje życie jak chcesz. Jesteś Panią swojego losu, a niech on dba o swój interes jak chce.

smile

54

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

I jak tam Ci się układa?

55

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Dobrze kombinujesz i trzymaj sie tego, bo to Ty masz byc zdobywana a ze nowy partner moze miec pod gorke... coz, przyroda big_smile ten dystans dziala w dwie strony, bo bariera samoistnie sie wytwarza.
Klikniesz w moj nick potem w napis "pokaz wszystkie posty" na dole i masz ponad 50 forumowych stron naklikanych przeze mnie w duzej wiekszosci na ten "fantastyczny" Nasz temat.
Jest gdzies tu watek "bol istnienia faceta porzuconego" autorstwa kolegi o nicku Beznadziejny.
Jak go znajdziesz - przez moje posty rowniez - to jest przyklad co robi relacja toksyczna 2 osob, z czego jedna jest nieswiadoma tej "milosci".

Mam tylko nadzieję, że przywiązanie do rodziny byłego, której czułam się członkiem, szybko minie...

tu wystarczy jakis mocny impuls, sygnal, gest i "gasisz swiatlo". wytrwalosc i determinacja w postanowieniu sile woli oznacza a jak juz tego jestes pewna, to sie wyrwiesz z tego bagienka.
Szukaj, czytaj i pytaj a na pewno dostaniesz i znajdziesz odpowiedzi.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
Misiax23 napisał/a:

I jak tam Ci się układa?

Heh... zależy z czym:) czeka mnie nowa praca, a więc nowe otoczenie i możliwości. Na uczelni nuda, jednak studiuję, z tym "kimś" kto o mnie zabiega. Powiedzmy, że póki co jest bez rewelacji, związku jeszcze nie ma i póki co nie ponaglam niczego, czas pokaże. Jak nic nie wyjdzie - trudno, jego strata:)
Co do "byłego" hm... bez kontaktu, nic a nic, tak jakby przepadł jak kamień w wodę. Przykre to (mimo tych spędzonych lat) a zaraz najrozsądniejszy sposób,aby przetrwać. Sam tak postanowił na własne życzenie, więc ma jak chciał. Podejrzewam, że będzie tego żałował, ale już za późno...

Żyję własnym życiem, może nie sielankowo, ale lubię takie "swoje" życie. Rodzina, przyjaciele, praca, studia. Może i nuda i monotonia, ale ta monotonia to taka "moja" monotonia, która sprawia, że czuję się bezpieczna i odporna na takie "przykre" niespodzianki.
Gdzieś tam jest pustka, ale jak już mija miesiąc, to jest zupełnie inaczej. Brnę do przodu, małymi kroczkami:)

Misiax23 - a jak Ty się czujesz? dajesz radę?

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
bags napisał/a:

Dobrze kombinujesz i trzymaj sie tego, bo to Ty masz byc zdobywana a ze nowy partner moze miec pod gorke... coz, przyroda big_smile ten dystans dziala w dwie strony, bo bariera samoistnie sie wytwarza.
Klikniesz w moj nick potem w napis "pokaz wszystkie posty" na dole i masz ponad 50 forumowych stron naklikanych przeze mnie w duzej wiekszosci na ten "fantastyczny" Nasz temat.
Jest gdzies tu watek "bol istnienia faceta porzuconego" autorstwa kolegi o nicku Beznadziejny.
Jak go znajdziesz - przez moje posty rowniez - to jest przyklad co robi relacja toksyczna 2 osob, z czego jedna jest nieswiadoma tej "milosci".

Mam tylko nadzieję, że przywiązanie do rodziny byłego, której czułam się członkiem, szybko minie...

tu wystarczy jakis mocny impuls, sygnal, gest i "gasisz swiatlo". wytrwalosc i determinacja w postanowieniu sile woli oznacza a jak juz tego jestes pewna, to sie wyrwiesz z tego bagienka.
Szukaj, czytaj i pytaj a na pewno dostaniesz i znajdziesz odpowiedzi.

Tak, oj ma pod górkę. Ja już nie chcę zdobywać, oj nie... zanim coś robię to pomyślę dwa razy, aczkolwiek wiadomo nie chcę go odrzucać, ale zdrowy rozsądek ponad wszystko póki co.
Kurcze chyba będę potrzebowała całego wolnego dnia, aby to wszystko przeczytać:) ale pewnie warto. Nie wiem jak mogłam się wahać tu napisać. Uświadomiłam sobie, że w wirtualnym świecie również takowe rady są pomocne. Ba, czasem bardziej niż te w realu, bo są jak najbardziej obiektywne:)
Co do przywiązania. Też myślę, że to minie. Czasem łapię się w niespodziewanych momentach na "te" wspomnienia. Ale potem myślę "stary, zrobiłeś to na własne życzenie, to Ty żałuj" i zaraz zapominam. To kwestia czasu, czasu i jeszcze raz czasu...

58

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Cóż Panie, jak wcześniej pisałem sytuacja podobna jak u mnie, grunt to przestać się przejmować i zacząć się śmiać z tego wszystkiego... minęło 2,5 miesiąca od rozstania, ja jakoś sobie radzę, a ona baluje z nowym "ideałem"... jej rodziców bardzo szanuje i doceniam, jacy dla mnie byli, dlatego wyślę im życzenia na święta - przynajmniej tyle mogę zrobić. Kiedyś myślałem, że się przynajmniej odezwie, gdyż to ona chciała zostać przyjaciółmi, podtrzymywać znajomość - dziś już wiem, że to było tylko gadanie... by jej było lżej, bo przecież byliśmy zaręczeni i tak wpada. Misiax i malacialem_duza sercem życzę wytrwałości przede wszystkim i dojścia do wniosków, że nic nie straciłyście...

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
xmass napisał/a:

Cóż Panie, jak wcześniej pisałem sytuacja podobna jak u mnie, grunt to przestać się przejmować i zacząć się śmiać z tego wszystkiego... minęło 2,5 miesiąca od rozstania, ja jakoś sobie radzę, a ona baluje z nowym "ideałem"... jej rodziców bardzo szanuje i doceniam, jacy dla mnie byli, dlatego wyślę im życzenia na święta - przynajmniej tyle mogę zrobić. Kiedyś myślałem, że się przynajmniej odezwie, gdyż to ona chciała zostać przyjaciółmi, podtrzymywać znajomość - dziś już wiem, że to było tylko gadanie... by jej było lżej, bo przecież byliśmy zaręczeni i tak wpada. Misiax i malacialem_duza sercem życzę wytrwałości przede wszystkim i dojścia do wniosków, że nic nie straciłyście...

Masz rację. Nie warto się przejmować. Właśnie on też chciał "przyjacielstwo" i też się nawet nie odezwał. Może z szacunku do tego, że nie chciałam kontaktu, a może dlatego, że to było zwykłe jego gadańsko. Co do rodziny, również jestem tego samego zdania. Jego mama w weekend ma urodziny. Zapraszała mnie, ale zadzwonię do niej, złożę życzenia i powiem jej, że nie jestem w stanie się pojawić, ponieważ nie mam na tyle odwagi i sił by na niego patrzeć. Sama mi mówiła, że nie będzie miała żalu, jeśli się nie pojawię. Dziękuję za wsparcie i naprawdę ciepłe słowa czy też jak to można nazwać "literki":)
Mam nadzieję, że jak będę również te 2,5 miesiąca po rozstaniu to będę sobie myślała z ironią "a no fakt , był ktoś taki wink " .

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Hej, nie wiem czy ktoś jeszcze tu zagląda, ale mam pewien problem. Otóż, zadzwoniłam do mamy byłego, żeby złożyć życzenia. Oczywiście zapraszała mnie na nie, ale nie ma żalu jeśli się nie pojawię, ze względu na zaistniałą sytuację. Więc wiadomo nie pojawię się u niej, bo nie mam siły i odwagi patrzeć na niego i udawać, że się nic nie stało. Ale mam pytanie. Bo jego mama mówi, że zawsze jestem mile widziana u nich, i żebym wpadała czasem (jak będę miała ochotę) na kawkę do ogródka. Nie chcę mieć z jego rodziną pełnego, ciągłego kontaktu, tylko raczej połowiczny od czasu do czasu (jakiś tel. sms, czy wiadomość na nk, bo ona nie jest niczemu winna) i się tak zastanawiam, czy nie było nic w tym złego, gdybym za parę miesięcy (w lecie) pojechała do niej na ta przysłowiową kawkę? wiem, że tu chodzi o moją psychikę, bo jeśli będę na tyle silna i zamknę ten rozdział i będę pewna, że nic do niego nie czuję - to owszem mogłabym odwiedzić ją, bo przecież pojechałabym do niej, ale z drugiej strony, no właśnie... czy to będzie właściwe zachowanie? Wtedy pewnie będzie już kilka miesięcy po rozstaniu i czy odwiedzanie jej będzie posunięciem w miarę okej ?  byłabym wdzięczna za radę

61

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
malacialem_duzasercem napisał/a:

Hej, nie wiem czy ktoś jeszcze tu zagląda, ale mam pewien problem. Otóż, zadzwoniłam do mamy byłego, żeby złożyć życzenia. Oczywiście zapraszała mnie na nie, ale nie ma żalu jeśli się nie pojawię, ze względu na zaistniałą sytuację. Więc wiadomo nie pojawię się u niej, bo nie mam siły i odwagi patrzeć na niego i udawać, że się nic nie stało. Ale mam pytanie. Bo jego mama mówi, że zawsze jestem mile widziana u nich, i żebym wpadała czasem (jak będę miała ochotę) na kawkę do ogródka. Nie chcę mieć z jego rodziną pełnego, ciągłego kontaktu, tylko raczej połowiczny od czasu do czasu (jakiś tel. sms, czy wiadomość na nk, bo ona nie jest niczemu winna) i się tak zastanawiam, czy nie było nic w tym złego, gdybym za parę miesięcy (w lecie) pojechała do niej na ta przysłowiową kawkę? wiem, że tu chodzi o moją psychikę, bo jeśli będę na tyle silna i zamknę ten rozdział i będę pewna, że nic do niego nie czuję - to owszem mogłabym odwiedzić ją, bo przecież pojechałabym do niej, ale z drugiej strony, no właśnie... czy to będzie właściwe zachowanie? Wtedy pewnie będzie już kilka miesięcy po rozstaniu i czy odwiedzanie jej będzie posunięciem w miarę okej ?  byłabym wdzięczna za radę

Ja sobie nie wyobrażam, żebym miała pojechać na kawę do mamy mojego byłego. Z szacunku dla siebie i dla niego. Po co miałabym tam jechać? Jakbym przyjaciół nie miała... mimo, że dobrze się z nią dogadywałam, bardzo mnie lubiła i lubi. Ale nie potrzebne mi to jest w ogóle żeby utrzymywać z nimi taki kontakt.

Zastanów się czy Ty byś chciała widzieć swojego byłego na kawie u swojej mamy... Taka sama sytuacja tylko odwrócona.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
kopi napisał/a:

Zastanów się czy Ty byś chciała widzieć swojego byłego na kawie u swojej mamy... Taka sama sytuacja tylko odwrócona.

Masz rację, chyba bym nie chciała, a raczej na pewno... podziękuję za zaproszenie, przeproszę  i powiem, że on, ona i ten dom przywracają mi wspomnienia i nie chcę, żeby na nowo bolało. Na pewno zrozumie. Kontakt smsowy, może być, ale też nie za częsty, od czasu do czasu i tyle. Trzeba zamknąć ten rozdział życia. Dziękuję.

63

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Witam, ja też chyba powinnam dołączyć do tego grona. Wiele już wątków założyłam na tym forum, ale jeszcze raz poruszę sprawę, bo pasuje do tego tematu. W wieku 17 lat poznałam mojego przyszłego męża. Wcześniutko, wcześnie też zaczął mną manipulować, np. był chorobliwie zazdrosny, wmawiał mi, że się patrzę na innych, że chcę go zdradzić, mówił jak mam się ubierać, czasami obrażał słownie moich rodziców, przeżyłam przy tej osobie wszystkie oblicza przemocy psychicznej. Wtedy nawet nie wiedziałam, ze to przemoc, taka głupia byłam. Wróćmy jednak do tematu. Cóż on miał wspólnego z syndromem PP?
- często zmieniał pracę, miał też okresy dłuższe (np około miesiąca) kiedy nie pracował,
- lubił sporty ekstremalne - właściwie sam je uprawiał , kilka razy zniszczył moje auto, rozwalił też auto, które dostaliśmy w prezencie ślubnym,
- co do chęci załozeni8a rodziny, to tutaj wystąpiło takie zjawisko, że partner zapewniał mnie, że chce mieć ze mną dziecko i założyć rodzinę po czym jak zaszłam w ciążę, to po czasie powiedział mi, że przeprasza mnie za tę wpadkę, nie chciał też brać ślubu, najpierw namawiał mnie potem mu się odwidziało, szkoda, ,ze byłam wtedy taka bezsilna i nie podjęłam właściwej decyzji - czytaj - zerwanie zaręczyn,
- według mnie facet nie był gotowy do ojcostwa, niby bawił się z dzieckiem, ale do lekarzy jeździłam już z teściem (mieszkaliśmy u teściów), dziecko wymagało stałej opieki ortopedy. Nawet nie wiem kiedy z wszystkimi problemami zaczęłam  zwracać się do teściów, mogłam na nich zawsze liczyć.Potem dostałam ochrzan od psycholog, że tak postąpiłam, ale cóż tak było wygodniej.
- jeżeli chodzi o kasę na życie, to teściowie nie chcieli nic od nas brać, ktoś pomyśli idealna okazja na oszczędzanie! Nic z tych rzeczy, ja miałam urlop macierzyński, potem wychowawczy , sama opłacałam sobie studia zaoczne, resztę kasy przeznaczałam na dziecko.
- dużą rolę w życiu mojego byłego odgrywali koledzy, często wychodził z kolegami "na dzielnicę"
- obiecywał "złote góry", miał milion planów, ambicji, ale jakoś słabo było to realizowane
Czasem zachowywał się jak psychopata, np jeden raz jak byłam w ciąży i chciałam zerwać zaręczyny, to przyszedł ze mną ze strzykawką i powiedział, ze jest w niej środek poronny (oczywiście w strzykawce byłą sama woda), ale ja i tak się wystraszyłam. Święta nie byłam, bo bardzo wahałam się czy go kocham, dzi8ś wiem, ze sama sobie zgotowałam ten los. Uzależniłam się od tego faceta. Próbowałam zerwać, ale lęk był silniejszy, zaczęłam jego obwiniać o wszystko, dziś wiem ze sama też byłam niedojrzała. Jesteśmy po rozwodzie, rozmawiamy normalnie O dziwo!
W przeciwieństwie do waszych Piotrusiów Panów, mój był przecudowny i przesympatyczny tylko pośród obcych, moja rodzina się szybko na nim poznała.
To nie koniec mojej głupoty. Po rocznej separacji z mężem poznałam faceta. Od początku bałam się związku - panicznie. On bardzo o mnie zabiegał, ciągle pocieszał po rozwodzie. Ja ciągle uciekałam.  Sama się zastanawiam czy nie zaczęłam się zachowywać jak żeński Piotruś Pan, bo tez się wykręcałam przez uczuciami, zaangażowaniem .Ale cóż postanowiłam przemóc się i dać szansę. Szybko zamieszkaliśmy razem. On zaczął się zajmować moim dzieckiem i czasem według mnie był zbyt wymagający i wybuchowy. Mówiłam mu o tym i prosiłam aby poszedł na terapię.Mieszkaliśmy w oddzielnym mieszkaniu w domu moich rodziców. Szybko doszły konflikty na linii moja matka - partner. Miałam tego dość.
O dziwo odkryłam dziwne podejście do pracy partnera. Potrafił np pojechać na miesiąc do Niemiec, a potem kolejny miesiąc siedział w domu, bo przecież była kasa z Niemiec. Taki leniuszek zaczął wychodzić. Partner pracował fizycznie, na początku dużo pomagał mi w domu, potem tłumaczył się, że pracuje fizycznie i nie ma siły. Jak wracał do domu, to najchętniej grał na komputerze lub oglądał tv. Denerwowało mnie to, bo ja lubię aktywność: spacery, bieganie, ale cóż każdy ma prawo do własnych upodobań. Prosiłam bardzo aby uzupełnił swoje wykształcenie, miał szkołę zawodową, co mi nie przeszkadzało, bardziej ta niechęć do samorozwoju np. zero książek. Cóż, dla własnej wygody chciałam aby partner troszkę się rozwijał, bo ja wtedy studiowałam. Chciałam aby to nas zbliżyło. O dziwo naprawdę wierzyłam, ze przy mnie ten mężczyzna rozkwitnie, ale widocznie miał inną wizję szczęścia. Co do ślubu - praktycznie już po 4 m-cach chciał się ze mną hajtnąć. Ja się wzbraniałam. Bałam się i jeśli mam być szczera męczyło mnie to, że ja się rozwijam, on nie. Chyba zaczęła mi się udzielać ta stagnacja. Kasy nie mieliśmy prawie wcale. To była taka bieganina, ja ciągle uciekałam, bo się bałam, on mnie gonił, w ostateczności uciekłam.
Dziś jestem sama, a poczucie mojej wartości jest zerowe.

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?
onaona napisał/a:

Witam, ja też chyba powinnam dołączyć do tego grona. Wiele już wątków założyłam na tym forum, ale jeszcze raz poruszę sprawę, bo pasuje do tego tematu. W wieku 17 lat poznałam mojego przyszłego męża. Wcześniutko, wcześnie też zaczął mną manipulować, np. był chorobliwie zazdrosny, wmawiał mi, że się patrzę na innych, że chcę go zdradzić, mówił jak mam się ubierać, czasami obrażał słownie moich rodziców, przeżyłam przy tej osobie wszystkie oblicza przemocy psychicznej. Wtedy nawet nie wiedziałam, ze to przemoc, taka głupia byłam. Wróćmy jednak do tematu. Cóż on miał wspólnego z syndromem PP?
- często zmieniał pracę, miał też okresy dłuższe (np około miesiąca) kiedy nie pracował,
- lubił sporty ekstremalne - właściwie sam je uprawiał , kilka razy zniszczył moje auto, rozwalił też auto, które dostaliśmy w prezencie ślubnym,
- co do chęci załozeni8a rodziny, to tutaj wystąpiło takie zjawisko, że partner zapewniał mnie, że chce mieć ze mną dziecko i założyć rodzinę po czym jak zaszłam w ciążę, to po czasie powiedział mi, że przeprasza mnie za tę wpadkę, nie chciał też brać ślubu, najpierw namawiał mnie potem mu się odwidziało, szkoda, ,ze byłam wtedy taka bezsilna i nie podjęłam właściwej decyzji - czytaj - zerwanie zaręczyn,
- według mnie facet nie był gotowy do ojcostwa, niby bawił się z dzieckiem, ale do lekarzy jeździłam już z teściem (mieszkaliśmy u teściów), dziecko wymagało stałej opieki ortopedy. Nawet nie wiem kiedy z wszystkimi problemami zaczęłam  zwracać się do teściów, mogłam na nich zawsze liczyć.Potem dostałam ochrzan od psycholog, że tak postąpiłam, ale cóż tak było wygodniej.
- jeżeli chodzi o kasę na życie, to teściowie nie chcieli nic od nas brać, ktoś pomyśli idealna okazja na oszczędzanie! Nic z tych rzeczy, ja miałam urlop macierzyński, potem wychowawczy , sama opłacałam sobie studia zaoczne, resztę kasy przeznaczałam na dziecko.
- dużą rolę w życiu mojego byłego odgrywali koledzy, często wychodził z kolegami "na dzielnicę"
- obiecywał "złote góry", miał milion planów, ambicji, ale jakoś słabo było to realizowane
Czasem zachowywał się jak psychopata, np jeden raz jak byłam w ciąży i chciałam zerwać zaręczyny, to przyszedł ze mną ze strzykawką i powiedział, ze jest w niej środek poronny (oczywiście w strzykawce byłą sama woda), ale ja i tak się wystraszyłam. Święta nie byłam, bo bardzo wahałam się czy go kocham, dzi8ś wiem, ze sama sobie zgotowałam ten los. Uzależniłam się od tego faceta. Próbowałam zerwać, ale lęk był silniejszy, zaczęłam jego obwiniać o wszystko, dziś wiem ze sama też byłam niedojrzała. Jesteśmy po rozwodzie, rozmawiamy normalnie O dziwo!
W przeciwieństwie do waszych Piotrusiów Panów, mój był przecudowny i przesympatyczny tylko pośród obcych, moja rodzina się szybko na nim poznała.
To nie koniec mojej głupoty. Po rocznej separacji z mężem poznałam faceta. Od początku bałam się związku - panicznie. On bardzo o mnie zabiegał, ciągle pocieszał po rozwodzie. Ja ciągle uciekałam.  Sama się zastanawiam czy nie zaczęłam się zachowywać jak żeński Piotruś Pan, bo tez się wykręcałam przez uczuciami, zaangażowaniem .Ale cóż postanowiłam przemóc się i dać szansę. Szybko zamieszkaliśmy razem. On zaczął się zajmować moim dzieckiem i czasem według mnie był zbyt wymagający i wybuchowy. Mówiłam mu o tym i prosiłam aby poszedł na terapię.Mieszkaliśmy w oddzielnym mieszkaniu w domu moich rodziców. Szybko doszły konflikty na linii moja matka - partner. Miałam tego dość.
O dziwo odkryłam dziwne podejście do pracy partnera. Potrafił np pojechać na miesiąc do Niemiec, a potem kolejny miesiąc siedział w domu, bo przecież była kasa z Niemiec. Taki leniuszek zaczął wychodzić. Partner pracował fizycznie, na początku dużo pomagał mi w domu, potem tłumaczył się, że pracuje fizycznie i nie ma siły. Jak wracał do domu, to najchętniej grał na komputerze lub oglądał tv. Denerwowało mnie to, bo ja lubię aktywność: spacery, bieganie, ale cóż każdy ma prawo do własnych upodobań. Prosiłam bardzo aby uzupełnił swoje wykształcenie, miał szkołę zawodową, co mi nie przeszkadzało, bardziej ta niechęć do samorozwoju np. zero książek. Cóż, dla własnej wygody chciałam aby partner troszkę się rozwijał, bo ja wtedy studiowałam. Chciałam aby to nas zbliżyło. O dziwo naprawdę wierzyłam, ze przy mnie ten mężczyzna rozkwitnie, ale widocznie miał inną wizję szczęścia. Co do ślubu - praktycznie już po 4 m-cach chciał się ze mną hajtnąć. Ja się wzbraniałam. Bałam się i jeśli mam być szczera męczyło mnie to, że ja się rozwijam, on nie. Chyba zaczęła mi się udzielać ta stagnacja. Kasy nie mieliśmy prawie wcale. To była taka bieganina, ja ciągle uciekałam, bo się bałam, on mnie gonił, w ostateczności uciekłam.
Dziś jestem sama, a poczucie mojej wartości jest zerowe.

Onaona - ile Ty musiałaś mieć cierpliwości, że tyle czasu to znosiłaś, podziwiam Cię. Najpierw mąż , potem tamten facet... U mnie było podobnie, też był cudowny, zabawny, zabawiaka i radosny chłopak , no właśnie.... chłopak. Jestem osobą otwartą, która lubi podróżować, wychodzić tak jak Ty na spacery, aktywnie spędzając czas, choćby i nawet na kocyku położyć się na łące. A on nie lubił lata, woli zimę, wtedy nie musi nigdzie wychodzić. Żeby gdzieś pojechać, to musiałam prosić. Owszem on studiuje, ale za pisanie pracy dyplomowej się nie spieszy, z pracą także, tylko chodzi na kursy. Może to i też jakiś pomysł, ale dopiero teraz  w tym wieku przypomniał sobie, że trzeba "coś" robić, żeby "ktoś" przestał gadać. Bo na pewno nie robi tego dla swojej satysfakcji, oj nie nie, tylko z musu. Ostatnio słyszałam, że on "nie myśli o takiej przyszłości jeszcze" w sensie - para, wspólne plany, dążenia, nadzieje, usamodzielnienie, mieszkanie , odpowiedzialność. On jeszcze o tym nie myśli hmm ... bo się boi "takiej" przyszłości. Czuję się oszukana, bo ja inwestowałam czas, plany, myśli, nadzieje i uczucia, a on traktował to jak zwykłe "chodzonko". Bo tylko tak to mogę odebrać.
Idą święta. Nie chcę mieć z nim kontaktu,wiem ,że będzie to dobra droga. Nie napiszę mu smsa z okazji Świąt, napiszę tylko jego mamie a tak pozatym to nic więcej. Ciężko jest, bo ciężko. Te głupie wspomnienia. Owszem nie żałuje ich, ale uważam, że straciłam te lata dla kogoś kto nie traktował mnie poważnie, a wszystkie słowa, to były tylko słowa, bez pokrycia. Ale tak jak z poprzednim chłopakiem  tak z tym, wspomnienia zostaną zatarte. Teraz nigdzie mi się nie spieszy, nie ponaglam niczego, to jest teraz "mój" czas, a miłość sama mnie znajdzie, bo nie powinno się jej szukać.
Wiem, że trafiłam na cholernie trudny egzemplarz, może i tacy ludzie się zmieniają, ale dopiero po 30-stce (albo w ogóle). Tak jak ktoś kiedyś napisał, "musi być jakiś impuls, tragedia, żeby człowiek sobie coś uświadomił" - to prawda. Teraz on "jeszcze ma czas" . Bo on nie myśli, nie chce. Jakimże to można być egoistą, który wybiera samotność od bycia z drugą osobą? Wybiera samotność, wygodę niż podjęcie wysiłku i zawalczenia o uczucie. JAk łatwo można to wszystko przekreślić, jakby to nic nie znaczyło? Bo najzwyczajniej w świecie mu się nie chce, przecież tak jest wygodniej, lepiej... To chyba egoizm, nieprawdaż?

65

Odp: Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Mala kobietko o smoczym serduchu zgogluj sobie temat: apel do Pani ropuchowej i poczytaj.

Posty [ 1 do 65 z 125 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Piotruś Pan i jego niańka. Czy to był i byłby dobry związek?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024