Kochane,
Mam problem z chłopakiem. Pochodzimy z podobnych rodzin. Problemem jest jednak to, że on nie radzi sobie z kasą. Nie jestem typem kobiety, dla której ważna byłaby kasa (nie mam manii zakupów, ba nawet nie lubię łazić po sklepach i wdawać bzdurnie kasy na ciuchy, kosmetyki, etc.), ale jednak minimum życiowe powinniśmy mieć zapewnione (szczególnie nasze dzieci powinny mieć zapewnione to minimum!). Nie chcę mieć kasy jak lodu bo uważam, że to rodzi problemy, ale chciałabym spokojnie żyć, a nie od 1 do 1. Kocham go bardzo i to jest problemem, bo nie jestem w stanie odejść. Spłaca kredyt, ciągle ma cos do zapłaty, ludzie go oszukują (często na kasę), nie czyta umów gdy je podpisuje, co rodzi duże problemy. Myślę że problem tkwi również w jego wychowaniu. Jego mama dalej myśli jak człowiek PRLu, nie zna się na współczesnej rzeczywistości, jest rozrzutna, zamiast kupić coś taniej, łapie drogie produkty, choć w domu się nie przelewa.
On ciągle się wszystkiego boi, a gdy faktycznie należy się zastanowić czy wejść w jakąś inwestycję, wchodzi w nią bez zastanowienia.
Ja jestem osobą niezwykle oszczędną. Liczę się z pieniądzem. Natomiast jemu kasa przepływa przez palce. Nie ma żadnego wykształcenia. Siedzi ciągle w martwym punkcie i nie rozwija się. Jesteśmy strasznym połączeniem w tym względzie: ja oszczędna i aż za bardzo ambitna, on rozrzutny i bez ambicji. Jest pracowity ale co z tego skoro i tak nie potrafi gospodarować tymi pieniędzmi? Cały czas mówi że już jak się pobierzemy to "będzie dobrze". Ja jednak widzę to inaczej. Boję się że po związaniu się z nim niczego już nie osiągnę. Przykro mi to pisać ale jest on trochę życiowym nieudacznikiem. Jest dobrym człowiekiem, wręcz wspaniałym, kochającym, ale jak zaczynam myśleć o naszym przyszłym życiu ogarnia mnie przerażenie. Nie umiem go oduczyć tej naiwności wobec ludzi i nauczyć oszczędzania. Już braknie mi sił na to. Ostatnio aż za często wybucham złością na niego. Nie chcę go ranić swoim niezadowoleniem, ale aż mnie trzęsie w środku gdy o tym myślę (szczególnie ta jego naiwność w stosunku do innych).
Czy któraś z was miała podobny problem? Czy wasz mąż jest taką osobą? Jak sobie z nim radzicie? Co sądzicie na ten temat? Może to ja wyolbrzymiam problem?
Pozdrawiam.
Ja miałam podobny problem, przez ponad 5 lat byłam w związku z mężczyzną niezaradnym, bez wykształcenia ale pracowitym, też go oszukiwali na kasę, z biednego domu i ogólnie zero poczucia otaczającej rzeczywistości...jego rodzina brnęła w to jeszcze bardziej, poczynając kolejne ryzykowne rzeczy, grożące utratą i tak już znikomego majątku... Nie mogłam z nim dłużej być, pięć lat a ja widziałam, że to do niczego nie prowadzi- chyba, że ja bym wyprawiła wesele i kupiła mieszkanie... W końcu nie wytrzymałam tego, gdyż zwyczajnie nie mogłam przy nim myśleć o jakiejkolwiek przyszłości... Rozstaliśmy się ponad rok temu, nigdy nie będę żałować tej decyzji...
Pierwsze dwa tygodnie po rozstaniu poczułam, że mogę oddychać...zero problemów....zero stresu...spokój...
Byłam na Twoim miejscu i tak właśnie się zachowałam... z biegiem czasu przez jego niezaradność oraz niski poziom intelektualny straciłam do niego szacunek...Wiem, że jest "dobrym człowiekiem" ale nie mogłam pogodzić się z tym, żeby mężczyznę ciągle wspierać psychicznie, życiowo oraz finansowo...
musisz sobie odpowiedzieć na pytanie czy chcesz mu "matkować" przez całe życie i prowadzić go za łapkę:). Fajnie że z niego dobry człowiek, ale czasem to nie wszystko..
Dzięki za odpowiedź.
z biegiem czasu przez jego niezaradność oraz niski poziom intelektualny straciłam do niego szacunek......
Ja nie mogę powiedzieć, żeby mój partner miał niski poziom intelektualny. Wręcz przeciwnie jest bardzo inteligentny. Tylko że leniwy. Spoczął już na laurach jeżeli chodzi o rozwój zawodowy. Chyba nie wierzy w to, że może być kimś lepiej ustawionym w życiu.
Jak już pisałam ciężko mi się z nim rozstać, bo uczucie jest i prócz ww. problemu jesteśmy dobrze dobrani. Brakowałoby mi go bardzo, bo prócz tego, że jest moim partnerem, jest też moim najlepszym przyjacielem. Dlatego też tak mi ciężko z tym. Chciałabym by choć trochę bardziej interesował się rozwojem osobistym, lepiej planował wydatki i nie był tak łatwowierny. Zastanawiałam się już nad jakąś pomocą psychologiczną, ale boję się, że go to dotknie gdy zaproponuję, dlatego chciałam się dowiedzieć o jakiś sposobach zmobilizowania faceta, by mu pomóc. Z takim charakterem daleko nie zajdzie, a i mi będzie ciężko rozwijać dalej swoje umiejętności i budować rodzinę.
Starałam się, by zaczął prowadzić rachunki i zapisywać ile i na co jest mu potrzebne, ale on nie wykazał zainteresowania. Moja mama mówi mi, że po prostu powinnam sama prowadzić budżet domowy gdy się z nim pobiorę, ale i tak boję się, że w durny sposób narobi długów. Bardzo mi przykro, że o tym piszę, ale naprawdę nie wiem już co robić...
Koleżanka ma podobny problem do Twojego. Ma kochającego ją chłopaka, który skończył tylko gimnazjum, tylko że wyjechał za granicę by coś zarobić na życie. Nie chce podjąć żadnych starań by się choć trochę dokształcić. Są parą dość długo, ale ona czuje że się przy nim trochę cofa, do tego cały czas tęskni. Nie wiem co mam jej poradzić, chłopak niby bardzo pracowity, ale taki naiwny i bardzo prosto myśli a w życiu niestety prosto nie jest...
Wiesz....człowiek średnio-inteligentny posiada jakiś instynkt samozachowawczy i zdaje sobie sprawę z tego, że trzeba zadbać zarówno o swoją przyszłość jak i o przyszłość swojej rodziny, o czym świadczy inwestowanie w wykształcenie bądź planowanie wydatków...
Rozumiem, że zaspakaja Twoje potrzeby emocjonalne, niemniej jednak pomyśl co by było jakbyś już podczas pełnienia funkcji "głowy rodziny" (odpukać) zachorowała, lub straciła pracę i stałe źródło dochodów...Czy miałby kto o Was zadbać?
Jak sobie wyobrażasz ustatkowanie się z takim człowiekiem skoro nie ma pieniędzy? Czy będziecie tak chodzić ze sobą w nieskończoność, czy sama chcesz zapracować na wszystko?
Koleżanka ma podobny problem do Twojego. Ma kochającego ją chłopaka, który skończył tylko gimnazjum, tylko że wyjechał za granicę by coś zarobić na życie. Nie chce podjąć żadnych starań by się choć trochę dokształcić. Są parą dość długo, ale ona czuje że się przy nim trochę cofa, do tego cały czas tęskni. Nie wiem co mam jej poradzić, chłopak niby bardzo pracowity, ale taki naiwny i bardzo prosto myśli a w życiu niestety prosto nie jest...
Mój też tylko po gimnazjum (a ja już myślę o doktoracie, czyli różnica koooolosalna):(
Gdyby chciał wyjechać za granicę to bym się strasznie ucieszyła, zawsze to jakaś inwestycja w siebie (język, obycie w innej kulturze). Dla mojego to nie do zrobienia - bo bez języka, bo ciężko się utrzymać, bo co to da...a tak naprawdę do tej pory, nauczyłby się porozumiewać całkiem komunikatywnie z obcokrajowcami np. po angielsku, bo nieźle łapie języki (mówiłam mu o tym setki razy).
Nie spodziewałam się, że to może być kiedyś taki problem dla mnie. Znam facetów z uczelni, którzy niby po studiach a w głowie pustka - w sumie takie teraz te studia są:/ Nie chcę by był jakimś kujonem, ale uwielbiam ludzi z pasją i tego mi u niego brakuje. Zresztą jego znajomi też nie są lepsi: impreza, impreza, panna, impreza, impreza, panna - ich zainteresowania.
Jakoś tak wpadam na takie "ofiary" w życiu. Teraz tak myślę, że znam dużo takich osób jak mój chłopak. Może dlatego, że ja sprawiam wrażenie takiej mocno stąpającej po ziemi osobie, która zawsze przygarnie "pod skrzydło". Tak naprawdę sama czasem potrzebuję by ktoś postawił mnie na nogi. I może tu jest problem. Nie czuję właśnie tego wsparcia i to wywołuje u mnie lęk przed przyszłością z taką osobą.
"i bardzo prosto myśli a w życiu prosto nie jest" - najprawdziwsza prawda! A u niego "będzie dobrze" jest na porządku dziennym...:/
Wiesz....człowiek średnio-inteligentny posiada jakiś instynkt samozachowawczy i zdaje sobie sprawę z tego, że trzeba zadbać zarówno o swoją przyszłość jak i o przyszłość swojej rodziny, o czym świadczy inwestowanie w wykształcenie bądź planowanie wydatków...
Rozumiem, że zaspakaja Twoje potrzeby emocjonalne, niemniej jednak pomyśl co by było jakbyś już podczas pełnienia funkcji "głowy rodziny" (odpukać) zachorowała, lub straciła pracę i stałe źródło dochodów...Czy miałby kto o Was zadbać?
Jak sobie wyobrażasz ustatkowanie się z takim człowiekiem skoro nie ma pieniędzy? Czy będziecie tak chodzić ze sobą w nieskończoność, czy sama chcesz zapracować na wszystko?
No właśnie chyba popełniam błąd, bo chce sama zapracować.
Może i pieniądze to nie wszystko, ale czasy są ciężkie, a do przysłowiowego gara trzeba coś włożyć i jakoś godnie żyć. A nie tylko stres i wydatki większe od zarobków. Co będzie jeżeli on narobi takich kłopotów finansowych, że ściągnie Wam na głowy komornika, sąd itp. Jak będziecie po ślubie to zabiorą też Twoje rzeczy i pieniądze i też będziesz za to cierpieć. Jak już zamierzasz naprawdę za niego wyjść to pomyśl poważnie o rozdzielności majątkowej, bo może się zdarzyć, że skończysz przez niego pod mostem.
Nie da sie zmienic drugiego człowieka.Mozna zmienic siebie ,wtedy moze uda nam sie swoim postepowaniem wpłynac na innych?
Sama musze podjac decyzje czy pasuje mi dana sytuacja czy nie,czy chce matkowac czy byc partnerka w zwiazku?
11 2013-01-23 10:13:12 Ostatnio edytowany przez LeeBee (2013-01-23 10:15:59)
A ja pod tym kątem troszkę Swojego męża zmieniłam. Jesteśmy ze sobą 7 lat.
Zawsze był pracowitym człowiekiem, dobrze zarabiał i zarabia, ale nie miał żadnych ambicji, niczym się nie interesował. Ja miałam ambicje, a jemu było dobrze jak jest. Nie mieliśmy o czym rozmawiać. Doszło do tego, że przestałam Go szanować.
Wiedziałam, że wiedzę fachową ma ogromną i mógłby wiele osiągnąć w swojej branży, ale wykształcenie na poziomie zawodowym, uniemożliwi mu zajęcie wyższego stanowiska. Rozumiał, ale nie chciało mu się, albo twierdził, że za stary jest, albo że nie da rady (co było bzdurą).
Dokładnie rok temu postawiłam ultimatum, że albo weźmie się za siebie albo odchodzę, bo nasze światopoglądy za bardzo się rozjeżdżają.
No i wziął się za siebie, poszedł do liceum uzupełniającego, za co bardzo mocno pochwalił go Dyrektor i za każdym razem upomina żeby tylko szkoły nie zawalił. Zrobił uprawnienia i założył dodatkowo dział. gosp. Myśli o studiach, o ile opanuje język na maturę.......
No i teraz mam chwilami wrażenie, że to ja muszę go gonić. Co jest na prawdę pozytywne.
Niestety ten jego wzrost ambicji ma też negatywną stronę, bo tak się czasem zatraci w swojej pracy, że krew mnie zalewa, bo wszystko na mojej głowie.
Jestem z niego bardzo dumna, bo w końcu zaczął swoje możliwości wykorzystywać.
12 2013-01-23 11:06:50 Ostatnio edytowany przez takajednaja (2013-01-23 17:14:07)
Spróbuj go w jakikolwiek sposób zmobilizować, w momencie gdy Ty będziesz zawsze górą, on może nie czuć się męski i spełniony a to rodzi późniejsze konflikty, choć nie zawsze...
Sundari, czy rozmawiałaś z nim o Waszej sytuacji, ale tak szczerze jak tutaj z nami?
"po ślubie będzie lepiej"-- ano oczywiście, że będzie- dla niego, bo w końcu będzie miał osła, który na niego pracuje, czyli Ty. Osioł to oczywiście nie komentarz do twojego intelektu, ale nowej roli.
Absolutnie nie wychodziłabym za mąż za niego, a już na pewno żadnej wspólnoty majątkowej!! Pamiętaj, że małżeństwo polega na tym, że pieniądze ma się wspólne i prawo do nich też. Jeśli on pójdzie na dno (zadłuży się) to TY będziesz za to płacić.
Kasa, kasa, kasa.....żałosne. Jak moja była żona . Daj, daj i daj
. Mówię: rusz d... i sama zarób. A po co jak ty jestes!!!! Drogie Panie, przecież wiedziałyście z kim sie wiążecie....chyba? Miłość (cokolwiek to znaczy) miłością a życie życiem
. Niestety jak to zwykle bywa panowie zaradni, inteligentni oraz z pełnym portfelem niespecjalnie rwą się do związków stałych. Pieniądze dają wolność, co by nie mówić. Przede wszystkim niezależność. I to jest super. Gdyby wszyscy tacy byli nikt pewnie z nikim na stałe by się nie wiązał. Bo i po co? A tak wózek zwany małżeństwem trzeba razem pchać. Oczywiście pieniądze są ważne.....wyjazdy, lekarze, komfort (w tym psychiczny), rozrywka, wakacje, narty itd.
Znamy już więc ideał faceta. Intrygujący, zaradny, innowacyjny, tajemniczy, zaskakujący, dobrze zarabiający . To Was kręci a wybieracie cytuję "faceta nieudacznika"
. Miłością się człek nie naje, miłość powszednieje, wkrada się nuda i nie zostaje nic, poza "facetem nieudacznikiem". Bosko......
16 2013-01-23 15:30:12 Ostatnio edytowany przez malina.m (2013-01-23 15:31:03)
A ja pod tym kątem troszkę Swojego męża zmieniłam. Jesteśmy ze sobą 7 lat.
Dokładnie rok temu postawiłam ultimatum, że albo weźmie się za siebie albo odchodzę, bo nasze światopoglądy za bardzo się rozjeżdżają.
No to własnie to jest ta zmiana,swojego stanowiska wobec sytuacji.Nie biadole i nie uzalam sie jaki ten facet jest beznadziejny,nie jade po nim ,nie krytykuje.Tylko zmieniam swoje podejscie i stawiam sprawe jasno.A czy ta druga osoba wejdzie w to, to juz nie mam wpływu.
A po czasie, bardzo krótkim zresztą, przychodzi rozczarowanie takim partnerem i utrata szacunku do niego.
Kasa, kasa, kasa.....żałosne. Jak moja była żona
. Daj, daj i daj
.
Jeżeli odnosiło się to do Catwoman, to myślę, że opacznie ją zrozumiałeś.
(...) Drogie Panie, przecież wiedziałyście z kim sie wiążecie....chyba? (...) Niestety jak to zwykle bywa panowie zaradni, inteligentni oraz z pełnym portfelem niespecjalnie rwą się do związków stałych. Pieniądze dają wolność, co by nie mówić. Przede wszystkim niezależność. I to jest super. Gdyby wszyscy tacy byli nikt pewnie z nikim na stałe by się nie wiązał. Bo i po co? A tak wózek zwany małżeństwem trzeba razem pchać. (...)
Znamy już więc ideał faceta. Intrygujący, zaradny, innowacyjny, tajemniczy, zaskakujący, dobrze zarabiający. To Was kręci a wybieracie cytuję "faceta nieudacznika"
. Miłością się człek nie naje, miłość powszednieje, wkrada się nuda i nie zostaje nic, poza "facetem nieudacznikiem". Bosko......
Przepraszam, ale nie rozumiem. Chciałabym faceta wyżej opisanego. Ale wiedząc, że mam właśnie charakter ekstrawertyczny a jednocześnie wrażliwość... Potrzebuję zapewnień i wsparcia emocjonalnego. Mój introwertyk z małymi tendencjami do ekstrawertyzmu (nie jest piecuchem), jest w dla niektórych kobiet idealną równoważnią. A może się mylę. Przecież mając super ogarniętego i fascynującego faceta kobieta, która przejawia podobne cechy, wchodzi w stan wojenny... Wieczna konkurencja... Nie?
Mój facet nie jest ucieleśnieniem ideału. Chciałabym, żeby zaskakiwał mnie swoją błyskotliwością. Nie jest głupi. Jest taki... Normalny . Nie nazwałabym go nieudacznikiem, ale lubi bywać pod pantofelkiem... Czasami muszę go motywować, zachęcać, trochę mnie to denerwuje, że potrzebny mu doping... Ale cieszy mnie, że ten doping - dopinguje. I widzę efekty.
Boję się czasami "nudy"... Ale z drugiej strony wiem też, że byłabym o wiele bardziej nieszczęśliwa z facetem "idealnym", który w pędzi do przodu i nie daje mi tej tony czułości, której potrzebuję na co dzień.
19 2013-01-23 23:07:26 Ostatnio edytowany przez Beznamietnosc (2013-01-23 23:08:16)
Beznamietnosc napisał/a:Kasa, kasa, kasa.....żałosne. Jak moja była żona
. Daj, daj i daj
.
Jeżeli odnosiło się to do Catwoman, to myślę, że opacznie ją zrozumiałeś.
Zrozumiałem doskonale.
Beznamietnosc napisał/a:(...) Drogie Panie, przecież wiedziałyście z kim sie wiążecie....chyba? (...) Niestety jak to zwykle bywa panowie zaradni, inteligentni oraz z pełnym portfelem niespecjalnie rwą się do związków stałych. Pieniądze dają wolność, co by nie mówić. Przede wszystkim niezależność. I to jest super. Gdyby wszyscy tacy byli nikt pewnie z nikim na stałe by się nie wiązał. Bo i po co? A tak wózek zwany małżeństwem trzeba razem pchać. (...)
Znamy już więc ideał faceta. Intrygujący, zaradny, innowacyjny, tajemniczy, zaskakujący, dobrze zarabiający. To Was kręci a wybieracie cytuję "faceta nieudacznika"
. Miłością się człek nie naje, miłość powszednieje, wkrada się nuda i nie zostaje nic, poza "facetem nieudacznikiem". Bosko......
Przepraszam, ale nie rozumiem. Chciałabym faceta wyżej opisanego. Ale wiedząc, że mam właśnie charakter ekstrawertyczny a jednocześnie wrażliwość... Potrzebuję zapewnień i wsparcia emocjonalnego. Mój introwertyk z małymi tendencjami do ekstrawertyzmu (nie jest piecuchem), jest w dla niektórych kobiet idealną równoważnią. A może się mylę. Przecież mając super ogarniętego i fascynującego faceta kobieta, która przejawia podobne cechy, wchodzi w stan wojenny... Wieczna konkurencja... Nie?
Mój facet nie jest ucieleśnieniem ideału. Chciałabym, żeby zaskakiwał mnie swoją błyskotliwością. Nie jest głupi. Jest taki... Normalny
. Nie nazwałabym go nieudacznikiem, ale lubi bywać pod pantofelkiem... Czasami muszę go motywować, zachęcać, trochę mnie to denerwuje, że potrzebny mu doping... Ale cieszy mnie, że ten doping - dopinguje. I widzę efekty.
Boję się czasami "nudy"... Ale z drugiej strony wiem też, że byłabym o wiele bardziej nieszczęśliwa z facetem "idealnym", który w pędzi do przodu i nie daje mi tej tony czułości, której potrzebuję na co dzień.
Śpieszę z wytłumaczeniem. Otóż Droga Pani..........jakby to ująć nie prowokując. Opierając się na doświadczeniach sugeruję, że tak jak panowie szukają odskoczni w określony rodzaj pań, tak i panie znajdują rozrywkę w ramionach panów o zaletach jak powyżej. Dobry misio w domu a od czasu do czasu facet z tzw. potocznie jajami. Dla adrenalinki.
Z tym pantofelkiem to nie przesadzaj. Latami byłem pod takowym do czasu aż mi zyłka puściła. Uświadomiłem sobie, że nie nadaję się do takiej roli i.......źle sie to skończyło. Może inni to lubią? Nie neguję . Każdy ma swoją receptę na szczęście. Jednakże łatwo przekroczyć tę cienką linię z dopingu do dominacji. Czasem trudno mi zrozumieć na jakiej zasadzie ludzie się dobierają
. Mnie podświadomie ciągnię do bab, które mnie wykańczają hahahahahahahaha. Nie umiem funkcjonować bez tych wiecznych spięć
. Z ciepłymi kluchami się nudzę
. Najgorsze, że z wiekiem mi to nie mija. Lubie inteligentne kobiety. Tajemnicze. Takie, które potrafią mnie skutecznie wk..... I z którymi jest o czym porozmawiać. Zresztą to się od razu wyczuwa. Ideał Matki Polki stojącej przy garach i oglądającej seriale jest dla mnie druzgocący. Kobieta musi mieć jaja
. Tak jak i facet hahahahhahahah. Mit o panach lubiących pustostany obalam. Zdecydowanie. Tak jak i Wy drogie panie macie wymagania względem mężczyzn, tak i my mamy względem Was. I wierzcie, że nie chodzi tylko o robienie laski. Aczkolwiek jest to element niezbędny
do pełni szczęśliwości
20 2013-01-24 01:16:42 Ostatnio edytowany przez Trentatre (2013-01-24 01:20:51)
Nie czuję się sprowokowana . Zgadzam się, że jest cienka linia między dopingiem a terroryzowaniem partnera
. Chyba już kiedyś popełniłam ten błąd i już więcej się nie powtórzy. Wiem, że siłą nie da się nic zdziałać.
Nie odkryję Ameryki mówiąc, że nigdy nie wiadomo na kogo się tak naprawdę trafia. Są pewne cechy, które zdradzają delikwenta/kę ale nikt nie jest biały albo czarny.
Beznamiętność, wyobrażam sobie Ciebie jako człowieka ciekawego, którego wszędzie pełno i lubiącego inteligentne, trudne rozmowy. W sensie pozytywnym oczywiście.
Myślę, że odpowiedź na pytanie "na jakiej zasadzie ludzie się dobierają" nie istnieje i nie warto tracić czasu na tego typu filozofię. Nie trafisz za ludźmi.
Mam takiego kolegę, którego mniej więcej mogłabym opisać Twoimi cechami charakteru (pi razy oko - bo Cię nie znam). Ma kurę domową. Kura mnie nie lubi, bo ja mam charakter, a kura jest mdła ale potrafi świetnie gotować... I co z tego... Też umiem . On się zadowolił kurą bo lubi czuć się odpowiedzialny za wszystko. Dla jednych będzie to facet z zasadami i ideał mężczyzny chcącego zapewnić swojej rodzinie wszystko. Dla mnie, jest to typ faceta, który nie miał jaj aby zdobyć kobietę bardziej barwną.
Ja za to, zostałam zdobyta przez osobę, która okazała się być niezłym psychologiem i zamiast mnie dołować, jak ci "hop do przodu", podeszła do mojego przypadku w zupełnie nowy dla mnie sposób. Nie sądzę, żeby mój partner w przyszłości zakładał/prowadził firmę... Nie wszyscy jesteśmy przedsiębiorczy. Ale zaimponował mi tym, że odkrył tak banalne mechanizmy, których inni nie dostrzegają. Opisał mi to na przykładzie zdobywania kobiety. On jest przystojny, ale drobnej postury. Kiedy wychodził na miasto z kolegami typu: przystojny, wyrzeźbiony i wygadany, laski w pierwszej kolejności leciały na tamtych. Jego olewały... Bo wydawał się taki nieśmiały... A on czekał... Bo wiedział, że tamci oprócz pierwszego wrażenia nie będą w stanie poprowadzić rozmowy i skończy się na zachowaniach neandertalistycznych (mówimy wciąż o ludziach na poziomie z wykształceniem). W końcu i tak trafiały mu się najlepsze kąski. A bonusem była niespodzianka w majtkach (czym się nigdy nie chwalił między kumplami)
.
Ech... Gdyby tak jeszcze potrafił ogarnąć elektrykę w domu i wykazać się wszechstronnością jak ja... No ale trudno . Ma wiele innych, pozytywnych cech i nie mówię tutaj o łóżku. Także i tacy "artyści" są
. A sporo przed nim, bo mamy dwadzieścia parę lat, może kiedyś mi zaimponuje przykręceniem gniazdka.
Większość pań na tym forum chciałaby mieć faceta "ideał"... I vice versa. Normalna sprawa. A potem i tak karmimy się hasłami o kompromisach, szacunku... Wracamy do partnerów i nadal tkwimy w nierozwikłanym punkcie.
21 2013-01-24 01:44:46 Ostatnio edytowany przez Myszeczka23 (2013-01-24 01:47:41)
Kasa, kasa, kasa.....żałosne. Jak moja była żona
. Daj, daj i daj
. Mówię: rusz d... i sama zarób. A po co jak ty jestes!!!!
No właśnie autorka nam na początku napisała, że SAMA ZARABIA! I nie ma do swojego faceta pretensji, że ogromnie dużo nie zarabia, tylko, że jest bardzo naiwny i boi się o swoją przyszłość przy nim. Więc to nie jest typ kobiety, która leci na pełny portfel, tylko jest to kobieta, która myśli przyszłościowo i która chce by jej facet też o ich związek dbał, by im niczego nie zabrakło (mam na myśli rzeczy niezbędne do życia).
Drogie Panie, przecież wiedziałyście z kim sie wiążecie....chyba?
A co miał przy pierwszej randce na czole napisane "naiwniak i niezaradny życiowo"?
Właśnie na początku związku każdy widzi tylko zalety swojego partnera, bo ten tylko swoje zalety pokazuje. Dopiero potem przy dłuższym związku zaczynają ujawniać się wady i człowiek zdaje sobie sprawę czy potrafi z tymi wadami być z partnerem czy jednak te wady tą osobę przerastają. Jeśli ktoś czuje, że nie wytrzymuje z drugą osobą to dlaczego ma z nią być na siłę? W imię czego?!
A tak wózek zwany małżeństwem trzeba razem pchać
Właśnie: razem! A ja widzę, że autorka pcha go sama.
Znamy już więc ideał faceta. Intrygujący, zaradny, innowacyjny, tajemniczy, zaskakujący, dobrze zarabiający
. To Was kręci (...) Miłością się człek nie naje, miłość powszednieje, wkrada się nuda i nie zostaje nic, poza "facetem nieudacznikiem". Bosko......
Tak to prawda: potem klapki z oczu opadają i tak jak pisałam: partner wtedy się zastanawia czy te wady są duże czy małe. U autorki faceta jego wada jest duża, bo może jej w życiu na robić dużo kłopotów. Taka sprawa Amber Gold... Jej facet by taką umowę podpisał i co wtedy? Niestety ale w życiu trzeba myśleć!
Sundari może mu powiedz, że potrzebujesz czasem się na nim oprzeć i że Ci brakuje tego, aby to on czasem zamartwił się o wasz budżet?
Musisz z nim bardzo poważnie po gadać i mu powiedzieć, że coraz częściej myślisz o rozstaniu. Wtedy jeśli mu zależy na Tobie to zrobi wszystko by Cię nie stracić! Nie dawaj mu sygnałów tylko z nim szczerze po gadaj!;)
22 2013-01-24 01:49:32 Ostatnio edytowany przez majszter (2013-01-24 01:57:42)
Taaa, ja mam kobietę nieudacznicę (jeśli tak można poprawnie w naszym języku nazwać). To, ze na razie szuka pracy to ok, takie czasy. Ale to, że jej się ruszyć nie chce z tematem prawa jazdy to już mnie krew zalewa. Mam pewną posadę, jestem po studiach, mam prawo jazdy. Ona nie ma nic z tego. I wstyd już mi za nią, że nie ma czym się pochwalić, jakimiś osiągnięciami. Oczywiście, wiedziałem co biorę ale związek zaczął się kilka lat temu (ja studiowałem i pracowałem, ona uczyła się w szkole średniej). Myślałem, że chce przeć do przodu. Namawiałem, podtrzymywałem żeby szła na egzamin (2 razy nie zdała, kurs miała za free ze szkoły) no ale sam nie wiem, czemu nie chce tego zrobić. I lubi jeździć autem jak już siedzi za kierownicą. Moi rodzice już krzywo patrzą na ten związek co się nie dziwię- ja osiągnąłem te minimum we współczesnym świecie a ona nie... Dla mnie jest to przykre, czuję się zażenowany a ostatnio nawet nie potrafiłem się z nią kochać- erekcja spadała...
Przez to nie możemy nawet wynająć mieszkania (nie zarabiam źle ale dodatkowa kasa zawsze się przyda), prawko też jest pewnym plusem w poszukiwaniu pracy. I choć jesteśmy świeżo po zaręczynach to mam dylemat, co dalej z nami będzie. Mam wrażenie, że ona pragnie abym ją ciągnął za rękę przez życie. A nie o to przecież chodzi. Dałem jej czas do końca roku (nic o tym nie mówiąc, to moje plany). Zamierzam zrobić kurs na wózki widłowe i zdać prawko na ciężarówki (a nóż się przyda kiedyś). Jeśli ona nic nie zacznie robić ze swoim życiem to chyba zakończę ten związek, który jak dla mnie jest na tą chwilę jest przygnębiający.
23 2013-01-24 03:11:41 Ostatnio edytowany przez Trentatre (2013-01-24 03:16:10)
Taaa, ja mam kobietę nieudacznicę (jeśli tak można poprawnie w naszym języku nazwać).
Bardziej: królewna z drewna
(...) I choć jesteśmy świeżo po zaręczynach to mam dylemat (...)
Wybacz. Piszesz o wszystkich minusach, twoich (słusznych) obserwacjach, o (słusznych) sugestiach rodziców i o tym, że Ci (niesłusznie)* nie staje... A potem BOOOOM... NIEDAWNO się z nią zaręczyłeś??? Widząc to wszystko? Zmusiła Cię, czy jak? Przecież twoje obserwacje są ewidentną odpowiedzią na Twoje problemy!
Dajesz jej czas do końca roku nic nie mówiąc? To w ogóle jakaś abstrakcja. To jakieś ultimatum?
Myślisz, że ona się zmieni? Tak się nie robi... O problemach trzeba rozmawiać i powiedziałabym pannicy (na twoim miejscu), że "skarbie, ja powoli wysiadam, zrób coś bo nie zamierzam tolerować takiego zachowania".
Pierścionek trochę komplikuje sprawę. Szczerze? Strzeliłeś sobie w nogę, bo wysyłasz masę sprzecznych sygnałów. Dajesz kobiecie pierścionek, a za jej plecami ustanawiasz plan roczny - ultimatum. A do tego, przez jej ciapowatość przestała Cię pociągać... Pożycie po ślubie jak bajka normalnie...
Licz się z tym, że jeżeli zdecydujesz się na rozstanie to wyjdziesz na d**ka... Po prostu ona odwróci wszystko przeciwko Tobie, bo Twoje niezdecydowanie może przyćmić prawdziwy problem.
*w sensie - niezdrowo
Beznamietnosc czyli nie potrafisz żyć inaczej jak skrajnościami Bo albo wredna suka, albo ciepłe kluchy
Napisałeś: "Lubie inteligentne kobiety. Tajemnicze. Takie, które potrafią mnie skutecznie wk..... I z którymi jest o czym porozmawiać. " --można być z inteligentną kobietą, z którą jest o czym porozmawiać, a która cię dodatkowo nie przyprawia o wysokie ciśnienie tam, gdzie nie trzeba
25 2013-01-24 08:38:56 Ostatnio edytowany przez majszter (2013-01-24 08:51:22)
NIEDAWNO się z nią zaręczyłeś??? Widząc to wszystko? Zmusiła Cię, czy jak?
Wszyscy wokoło mnie że tak powiem "zmusili"- kobieta która powiedziała, że wieczności czekać nie będzie, jej i moi rodzice, kiedy się zaręczymy bo związek trwa już ponad 4 lata. 3/4- zrobiłem to aby mieć święty spokój , 1/4- zrobiłem to z miłości. Tak wiem- wygląda to dziwnie i niepoważnie. No ale cóż miałem zrobić.
Dajesz jej czas do końca roku nic nie mówiąc? To w ogóle jakaś abstrakcja. To jakieś ultimatum?
Myślisz, że ona się zmieni? Tak się nie robi... O problemach trzeba rozmawiać i powiedziałabym pannicy (na twoim miejscu), że "skarbie, ja powoli wysiadam, zrób coś bo nie zamierzam tolerować takiego zachowania".
Zauważyłem, że nie da się z nią na spokojnie i normalnie rozmawiać. Pytałem się ostatnio, kiedy pójdzie do urzędu załatwić pewną sprawę (a trwa już to od ponad miesiąca jak ma coś podpisać), mi odpowiada że pójdzie i podpisze. Pytam się kiedy to ona że podpisze. A jak powiedziałem, że ma to załatwić w tym tygodniu to stwierdziła, że nie nie jestem od tego abym jej rozkazywał. Jej zachowania podczas trudnych rozmów są też dziwne- strzela fochy, nie odpowiada na pytania, mruczy coś pod nosem. A dorosłe życie nie jest przecież łatwe i bajkowe, potrzebne są właśnie te rozmowy, kopniaki w tyłek. Ona tego nie rozumie. Nie zamierzam bawić się w psychologa- skoro tak ona stawia sprawę to ja tak postawiłem ten związek.
26 2013-01-24 09:32:12 Ostatnio edytowany przez Animus (2013-01-24 09:36:51)
[...]Zastanawiałam się już nad jakąś pomocą psychologiczną, ale boję się, że go to dotknie gdy zaproponuję, dlatego chciałam się dowiedzieć o jakiś sposobach zmobilizowania faceta, by mu pomóc. Z takim charakterem daleko nie zajdzie, a i mi będzie ciężko rozwijać dalej swoje umiejętności i budować rodzinę.
[...] ale naprawdę nie wiem już co robić...
Chcę zwrócić uwagę na kulturową zmianę ról. Stajecie, Drogie Panie, wobec konsekwencji przyjęcia określonego modelu wychowania Mężczyzn, który daje skutek w postaci Osobnika Męskiego, zwanego adekwatnie do sytuacji Facetem. Jest on pozbawiony typowych kiedyś cech męskich, które zastąpiono postępowymi cechami, wymyślonymi na życzenie postępowych Osobników Żeńskich, podobno, dla dobra Kobiet.
Dawniej, tradycyjnie, to Mężczyźni zakładali rodzinę i całe ich wcześniejsze życie było przygotowaniem do tego zadania. Wychowanie wtedy nie było koedukacyjne. Obecnie lansuje się partnerstwo i w praktyce to partnerstwo tak wygląda, że Osobnik Męski nie musi się starać, bo w końcu są we dwoje odpowiedzialni za rodzinę. W praktyce, odpowiedzialność spada na Kobietę.
Wszelkie zdejmowanie odpowiedzialności z Mężczyzny skutkuje brakiem poczucia odpowiedzialności. Zmiana postaw jest pracą dla psychologa lub pedagoga, ale zakłada konieczność współpracy.
Sundari, są treningi rozwoju osobistego. Nie jest konieczne skierowanie od psychologa i wizyta psychologa. Treningi zwiększają samoświadomość i zdolność rozumienia siebie oraz innych ludzi, rozumienia przekazu niewerbalnego i komunikacji werbalnej.
Zdenerwowanie i kłótnie nie zbliżają do celu. Tak, jak napisała malina.m, każda zmiana zakłada zmianę w sobie, bo tak działa relacja, że obowiązuje tu sprzeżenie zwrotne. Jak nie możesz namówić, to proponujesz wspólny wyjazd i pobyt na treningu.
Na tym polegają dylematy: tu jasno, lecz płytko, a tam głęboko, ale ciemno.
I na tym polega wolność, że masz prawo sobie wybrać, co wolisz.
Majszter, przerażasz mnie. Kojarzyłam Cie jako fajnego, rozsądnego gościa, ale te dwa ostatnie posty zachwiały moją wizją Serio chcesz zamiast racjonalnie pogadać robić jakieś idiotyczne podchody? I co? Tak przez całe życie potem? Gościu, sam sobie krzywde robisz.
nocnalampka hehe szkoda że już mnie za takiego nie uważasz .
Racjonalna rozmowa- oj trwało to naprawdę długo (ponad pół roku), tak jak pisałem: wspierałem ją, namawiałem ostatnio (ale raz) kazałem. Bez skutku. Nie oczekuję, że zda egzamin, chcę widzieć jedynie że jej na tym zależy. Twierdzi, że nie lubi, nie umie jeździć. Ale jak już wsiądzie do auta i pojedzie to gęba się śmieje, jest zadowolona i chciałaby więcej. To są dopiero sprzeczności.
Namawiałem ją aby szybko poszła na egzamin bo do połowy stycznia były łatwiejsze testy. I od ponad pół roku temat stoi w miejscu. I nie może narzekać na brak czasu bo ma go aż nadto. A teraz, jak pójdzie do pracy to będzie miała wymówkę, że pracuje i nie ma wolnej chwili na naukę.
"idiotyczne podchody"- oj a ile kobiet robi podchody (może nie idiotyczne). Zachowujecie się tak, żeby usłyszeć to co chcecie a nie koniecznie jest to prawdą/jest sprzeczne z naszymi (facetami) poglądami.
Niedługo rodzinka dalsza do mnie wpada, zapytają się co u niej, co robi, czy coś się ruszyło w pewnych sprawach. I co ja odpowiem? Płakać mi się chce....
Oj tam, nie wszystkie kobiety są miłośniczkami podchodów. Nawet stwierdze, że te co rozsądniejsze lubią jasne sytuacje a nie debilne gierki. No ale nie o tym miało być. Wiesz, ja myślę, że nic jej nie mówiąc, ale czekając na jej nagłą odmianę tylko krzywdzisz siebie i ją. Po licha męczyć się z osobą, która Ci nie pasuje? Nawet jeśli jakimś cudem coś tam ruszy w życiu i podejmiesz decyzję o małżeństwie, to serio wyobrażasz sobie życie z osobą, z którą nie jesteś w stanie rzeczowo pogadać o problemach?
Sundari i Majszter, coś mi się wydaje, że oboje jesteście zaplątani w związkach z osobami, które nie do końca Wam odpowiadają.
W postach Sundari widzę jeszcze dużo uczucia do jej partnera.
Majszter, faktycznie te zaręczyny to był strzał w kolano, bo coś mi się wydaje, że długo razem nie pociągniecie.
31 2013-01-24 11:38:07 Ostatnio edytowany przez Trentatre (2013-01-24 11:38:42)
Racjonalna rozmowa- oj trwało to naprawdę długo (ponad pół roku), tak jak pisałem: wspierałem ją, namawiałem ostatnio (ale raz) kazałem. Bez skutku. Nie oczekuję, że zda egzamin, chcę widzieć jedynie że jej na tym zależy. Twierdzi, że nie lubi, nie umie jeździć. Ale jak już wsiądzie do auta i pojedzie to gęba się śmieje, jest zadowolona i chciałaby więcej. To są dopiero sprzeczności.
Majszter sorry... Uczepie się Ciebie. Takich facetów jak Ty, lałabym po gębie żeby się opamiętali. Fajni, elokwentni, wykształceni, zaradni i dobierają sobie kobiety kukiełki. Żeby jeszcze była wymówka, że to przez miłość... Ale do tego namówili Cię rodzice, a Ty w 1/4? Zobacz jak Cię ona denerwuje. Czy zdajesz sobie sprawę, że będzie coraz gorzej (szczególnie po ślubie), a w teorii wiążesz się z nią na całe życie???
Potem tacy faceci jak Ty się rozwodzą, a potem pretensja do wszystkich kobiet na całym świecie.
Moim zdaniem, Ty w ogóle nie kumasz o co chodzi w tej grze.
I odwal się od tego prawa jazdy! Akurat uczepiłeś się czegoś co nie koniecznie jest podstawą do życia. Bardziej nalegałabym, aby niunia rozpoczęła jakieś wyższe kształcenie (albo policealne). Nie wszystkie kobiety chcą mieć prawko. To, że się przy tym świetnie bawi... Ja też się świetnie bawiłam latając szybowcem. Co nie znaczy, że chcę robić sobie patent.
"idiotyczne podchody"- oj a ile kobiet robi podchody (może nie idiotyczne). Zachowujecie się tak, żeby usłyszeć to co chcecie a nie koniecznie jest to prawdą/jest sprzeczne z naszymi (facetami) poglądami.
Niedługo rodzinka dalsza do mnie wpada, zapytają się co u niej, co robi, czy coś się ruszyło w pewnych sprawach. I co ja odpowiem? Płakać mi się chce....
Po pierwsze - nie przeżyłeś jeszcze dostatecznie dużo, żeby twierdzić jakie są kobiety. Bo jeżeli jesteś w związku od 4 lat, czyli w wieku 21 ją poznałeś a mniemam, że wcześniej za dużo się nie działo, to proszę - nie mów jak facet po 2 rozwodach.
Po drugie - znam mnóstwo, MNÓSTWO, fajnych, zaradnych, wykształconych dziewczyn, które są do tego dobre i faceci je wykorzystują. I widuję też obrazki takich jak Ty, którzy wpakowali się w jakiś związek z dziewczyną typu "buła" i potem mówią o WSZYSTKICH kobietach negatywnie... I są zranieni (ojoj). Mądra dziewczyna nie ma szans.
Bardziej irytuje Cię jej prawo jazdy i "co ja rodzinie powiem", a nie widzisz nic dziwnego w tym, że pod presją zaobrączkowałeś ją.
Wiesz co... Nieudacznictwo bywa też emocjonalne.
Ja bym powiedziała rodzinie co się dzieje i że zamierzasz się rozstać.
Wybacz, moje emocje... Ale centralnie pobiłabym Cię za totalną bezmyślność.
(?) Nie odkryję Ameryki mówiąc, że nigdy nie wiadomo na kogo się tak naprawdę trafia. Są pewne cechy, które zdradzają delikwenta/kę ale nikt nie jest biały albo czarny.
Beznamiętność, wyobrażam sobie Ciebie jako człowieka ciekawego, którego wszędzie pełno i lubiącego inteligentne, trudne rozmowy. W sensie pozytywnym oczywiście.
Myślę, że odpowiedź na pytanie "na jakiej zasadzie ludzie się dobierają" nie istnieje i nie warto tracić czasu na tego typu filozofię. Nie trafisz za ludźmi.
Mam takiego kolegę, którego mniej więcej mogłabym opisać Twoimi cechami charakteru (pi razy oko - bo Cię nie znam). Ma kurę domową. Kura mnie nie lubi, bo ja mam charakter, a kura jest mdła ale potrafi świetnie gotować... I co z tego... Też umiem. On się zadowolił kurą bo lubi czuć się odpowiedzialny za wszystko. Dla jednych będzie to facet z zasadami i ideał mężczyzny chcącego zapewnić swojej rodzinie wszystko. Dla mnie, jest to typ faceta, który nie miał jaj aby zdobyć kobietę bardziej barwną (?)
Ja za to, zostałam zdobyta przez osobę, która okazała się być niezłym psychologiem i zamiast mnie dołować, jak ci "hop do przodu", podeszła do mojego przypadku w zupełnie nowy dla mnie sposób. Nie sądzę, żeby mój partner w przyszłości zakładał/prowadził firmę... Nie wszyscy jesteśmy przedsiębiorczy. Ale zaimponował mi tym, że odkrył tak banalne mechanizmy, których inni nie dostrzegają. Opisał mi to na przykładzie zdobywania kobiety. On jest przystojny, ale drobnej postury. Kiedy wychodził na miasto z kolegami typu: przystojny, wyrzeźbiony i wygadany, laski w pierwszej kolejności leciały na tamtych. Jego olewały... Bo wydawał się taki nieśmiały... A on czekał... Bo wiedział, że tamci oprócz pierwszego wrażenia nie będą w stanie poprowadzić rozmowy i skończy się na zachowaniach neandertalistycznych(mówimy wciąż o ludziach na poziomie z wykształceniem). W końcu i tak trafiały mu się najlepsze kąski. A bonusem była niespodzianka w majtkach (czym się nigdy nie chwalił między kumplami)
.
Niestety posiadam wrodzoną wadę polegającą na dociekaniu. Muszę, po prostu tak mam. Często, gęsto zastanawiam się jak to w ogóle możliwe że ten pan z tą panią jest. I??nie rozumiem . A jak czegoś nie rozumiem to czuję się nieusatysfakcjonowany
.
Wracając do meritum?.doskonale znam mechanizm funkcjonowania ?podchodzenia? kobiet. Z prostej przyczyny. W przeciwieństwie do moich kolegów nigdy nie dysponowałem atutami, które paręnaście lat temu mogłyby mi przysporzyć wielbicielek. Ani ze mnie przystojniak, ni też bogacz, właściwie mógłbym się nawet uznać za nieudacznika w kontekście tematu w którym partycypujemy. Może nie do końca .
Z różnych przyczyn (wychowanie, brak wiary w siebie) ożeniłem się z pierwszą kobietą jaką poznałem, a może jaka mnie chciała. Nie wiem . Jak już wspomniałem wylądowałem pod pantoflem. Po paru latach małżeństwa moje poczucie wartości jako faceta spadło do zera. Ba, nie tylko jako faceta, jako człowieka przede wszystkim. Chciałem być dobry, właziłem do d?. i doczekałem się ?wdzięczności?.
I??????.nastąpił przełom. Skoro w pracy był syf, w domu syf to siłą rzeczy zacząłem szukać akceptacji oustside. Proszę z góry o niepisanie, że mogłem rozmawiać, próbować. Próbowałem. Część ludzi zapewne wie co to jest szantaż emocjonalny i przemoc fizyczna. Do tego doszły jeszcze fakty, których nie sposób opisywać na forum. Może kiedyś. Do czego zmierzam? Zacząłem poznawać inne kobiety. I??.dostałem to czego potrzebowałem. Akceptację, odrobinę ciepła i co najważniejsze?..wiarę w siebie. Skoro dla mojej byłej żony fakt, że studiowałem i pracowałem był nie do przyjęcia z uwagi na czas jaki temu poświęcałem, dla innych okazał się atutem, to zadałem sobie pytanie: ?może posiadam jeszcze inne zalety??. Okazało się, że jak najbardziej. Dostrzegłem, że można zyć inaczej, że da się rozmawiać, razem coś robić, że można usłyszeć słowo ?dziękuję?. Rozwinąłem się intelektualnie, emocjonalnie. Super. Właściwie praktycznie z każdą kobietą mogłem porozmawiać i stałem się ich powiernikiem. Tworzyłem dystans, żeby za daleko nie zabrnąć w to wszystko z uwagi na właśnie małą wiarę w siebie. Do czasu oczywiście. Z perspektywy czasu ta moja metamorfoza wydaje mi się naturalna ale wtedy???.hahahahahahahahaha.
Nigdy nie wpadłem z tych powodów w samouwielbienie. Do dziś dnia mam świadomość swoich ogromnych wad i tego jaki jestem. Co najgorsze wciąż jestem od kogoś w różnych kwestiach zależny. Z tym do tej pory walczę.
Uświadomiłem sobie wtedy natomiast, że w kobiecie najważniejszy jest mózg . Wtedy zupełnie zmienia się postrzeganie wszystkiego. Naucz się słuchać kobietę a reszta już idzie z górki. I tak faktycznie jest. Kobiety nie są skomplikowane, jeżeli widzisz przekaz jaki ci dają. Ot i cała tajemnica. Faceci są powaleni w pewnym sensie. Podobnie jak Twojego faceta Trentatre, pytano mnie jak to się dzieje, że wyrwałeś ją na randkę, przecież ona taka niedostępna a ty taki przeciętny. Jak to jak? Rozmową, gestem, dwuznacznością a nie chęcią penetracji, gapieniem się w cycki i ślinotokiem. Czy czuje się przeciętny? Tak i nie. Wyjatkowy? Na pewno nie. Ale na pewno czuje się inny. I to zarówno w sensie pejoratywnym jak i pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Mam świadomość straconego czasu. Brakło mi odwagi, żeby pewne decyzje podjąć od razu. Chciałem wszystkim dogodzić a tak naprawdę udupiłem samego siebie. Dosłownie. Czasu się kupić nie da. Pozostały mi doświadczenia, które ???.do niczego mi już się nie przydadzą. Zaczynam dopiero odkrywać uroki życia i czerpać z niego pełnymi garściami.
Wniosek? Nieudacznikiem jest się z wyboru. Bo tak łatwiej, wygodniej i po co to zmieniać. Pilot, TV, kiepska praca i tyle. To ma być życie? Odpowiednia kobieta u boku a wszystko można zmienić. Wiem co mówię. Przyszło mi zapłacić za to wysoką cenę. Nim spojrzałem na wszystko realnie i bez okłamywania siebie, ktoś kto mnie zmienił i dał mi to wszystko był już hen daleko??.to ostatnia lekcja jaką dostałem. Najbardziej dotkliwa.
Beznamietnosc napisał/a:Kasa, kasa, kasa.....żałosne. Jak moja była żona
. Daj, daj i daj
. Mówię: rusz d... i sama zarób. A po co jak ty jestes!!!!
No właśnie autorka nam na początku napisała, że SAMA ZARABIA! I nie ma do swojego faceta pretensji, że ogromnie dużo nie zarabia, tylko, że jest bardzo naiwny i boi się o swoją przyszłość przy nim. Więc to nie jest typ kobiety, która leci na pełny portfel, tylko jest to kobieta, która myśli przyszłościowo i która chce by jej facet też o ich związek dbał, by im niczego nie zabrakło (mam na myśli rzeczy niezbędne do życia).
Beznamietnosc napisał/a:Drogie Panie, przecież wiedziałyście z kim sie wiążecie....chyba?
A co miał przy pierwszej randce na czole napisane "naiwniak i niezaradny życiowo"?
Właśnie na początku związku każdy widzi tylko zalety swojego partnera, bo ten tylko swoje zalety pokazuje. Dopiero potem przy dłuższym związku zaczynają ujawniać się wady i człowiek zdaje sobie sprawę czy potrafi z tymi wadami być z partnerem czy jednak te wady tą osobę przerastają. Jeśli ktoś czuje, że nie wytrzymuje z drugą osobą to dlaczego ma z nią być na siłę? W imię czego?!Beznamietnosc napisał/a:A tak wózek zwany małżeństwem trzeba razem pchać
Właśnie: razem! A ja widzę, że autorka pcha go sama.
Beznamietnosc napisał/a:Znamy już więc ideał faceta. Intrygujący, zaradny, innowacyjny, tajemniczy, zaskakujący, dobrze zarabiający
. To Was kręci (...) Miłością się człek nie naje, miłość powszednieje, wkrada się nuda i nie zostaje nic, poza "facetem nieudacznikiem". Bosko......
Tak to prawda: potem klapki z oczu opadają i tak jak pisałam: partner wtedy się zastanawia czy te wady są duże czy małe. U autorki faceta jego wada jest duża, bo może jej w życiu na robić dużo kłopotów. Taka sprawa Amber Gold... Jej facet by taką umowę podpisał i co wtedy? Niestety ale w życiu trzeba myśleć!
Sundari może mu powiedz, że potrzebujesz czasem się na nim oprzeć i że Ci brakuje tego, aby to on czasem zamartwił się o wasz budżet?
Musisz z nim bardzo poważnie po gadać i mu powiedzieć, że coraz częściej myślisz o rozstaniu. Wtedy jeśli mu zależy na Tobie to zrobi wszystko by Cię nie stracić! Nie dawaj mu sygnałów tylko z nim szczerze po gadaj!;)
Myszeczko, ale ja to napisałem z chęci prowokacji. Tak już mam, lubię jak ludzie wdają się w polemikę i cos się dzieje
. Powiem to wprost: szkoda życia, aby tkwić w nierokującym związku.
Beznamietnosc czyli nie potrafisz żyć inaczej jak skrajnościami
Bo albo wredna suka, albo ciepłe kluchy
Napisałeś: "Lubie inteligentne kobiety. Tajemnicze. Takie, które potrafią mnie skutecznie wk..... I z którymi jest o czym porozmawiać. " --można być z inteligentną kobietą, z którą jest o czym porozmawiać, a która cię dodatkowo nie przyprawia o wysokie ciśnienie tam, gdzie nie trzeba
Nie jestem przekonany czy lubię tak do końca skrajności. Jedno jest pewne?..mobiluzują mnie do działania. Za sukami nie przepadam, za kluchami też nie. Potrzebuje tej równowagi ale z elementami powodującymi, że czuję, że żyję. Daję się czasem poznać. Tym, którym ufam. Więc naprawdę łatwo mnie zadowolić w tej materii. Ona wie, że ma zagrać, ja wiem, że ona gra i bardzo to lubię . Lubię te droczenia. Prowokuję często sytuacje, które mobilizują do wysiłku intelektualnego. Kreuję je wręcz
. Czasem wbrew swoim poglądom wyrażam opinie, które wiem, że spowodują dyskusje. Lubię to i bawi mnie to. Napomknę o trójkącie w łóżku, o wyjściu do burdelu itd. Wiem, że usłyszę w odpowiedzi o dwóch panach itd., itd. Nikt się nie obraża, bo wiadomym jest, że to takie gierki. Mogę mieć poglądy polityczne różnej maści. Lubię się spierać, słuchać argumentów. A potem iść do łóżka i zaszaleć, potem przytulić i jak gdyby nigdy nic wrócić do tzw. normalności. Rzucę mięsem dla podkreślenia efektu etc. Ale na takie coś można sobie pozwolić jak się jest z kimś kogo się rozumie, komu się ufa. Nie mógłbym być z kimś, kogo przerastam, kto nie powoduje, że muszę się wysilić, kogo nie darzę szacunkiem ani autorytetem ani z kimś kto mnie nudzi. Nie ma chyba nic gorszego dla mnie jak kobieta mało inteligentna. Ja wiem, że są dobre osoby, takie do rany przyłóż. Ale jak nie ma z kim o czym porozmawiać to czy na takiej samej dobroci można daleko zajechać? Oczywiście ktoś może mieć takie same podejście do mnie. Mogę w czyichś oczach być głupi, niezaradny, nudny, kłamliwy. W tym cały urok
nocnalampka hehe szkoda że już mnie za takiego nie uważasz
.
Racjonalna rozmowa- oj trwało to naprawdę długo (ponad pół roku), tak jak pisałem: wspierałem ją, namawiałem ostatnio (ale raz) kazałem. Bez skutku. Nie oczekuję, że zda egzamin, chcę widzieć jedynie że jej na tym zależy. Twierdzi, że nie lubi, nie umie jeździć. Ale jak już wsiądzie do auta i pojedzie to gęba się śmieje, jest zadowolona i chciałaby więcej. To są dopiero sprzeczności.
Namawiałem ją aby szybko poszła na egzamin bo do połowy stycznia były łatwiejsze testy. I od ponad pół roku temat stoi w miejscu. I nie może narzekać na brak czasu bo ma go aż nadto. A teraz, jak pójdzie do pracy to będzie miała wymówkę, że pracuje i nie ma wolnej chwili na naukę.
"idiotyczne podchody"- oj a ile kobiet robi podchody (może nie idiotyczne). Zachowujecie się tak, żeby usłyszeć to co chcecie a nie koniecznie jest to prawdą/jest sprzeczne z naszymi (facetami) poglądami.
Niedługo rodzinka dalsza do mnie wpada, zapytają się co u niej, co robi, czy coś się ruszyło w pewnych sprawach. I co ja odpowiem? Płakać mi się chce....
To zostaw ja, moze wtedy sie otrzasnie. Moze ona przy Tobie tak ma?
To glupie.. ale ja przy niewlasciwych ludziach (partner) stoje w miejscu, lub sie cofam. a Gdy jestem sama.. to moge wszystko. Czuje wieksza sile. Moze tu tkwi problem?
Glupio, ze sie oswiadczyles..a teraz piszesz takie rzeczy. Rozumiem Cie, a przynajmniej staram sie to zrobic, ale moze w takiej sytuacji zakoncz to juz teraz? Sam sie meczysz. Ona pojdzie na prawko, bo w koncu ja do tego zmusisz, a ona tak jak Ty z zareczynami zrobi to dla swietego spokoju, ale co potem? To bez sensu
Witam ponownie.
Widzę, że wiele osób ma podobny problem z partnerami. Co do mojego związku - wystarczyło odcięcie się mojego chłopaka od środowiska w jakim się obracał oraz szczera rozmowa:) Wiele jeszcze przeszliśmy, ale wreszcie jakoś ciągniemy ten "wspólny wózek":)
Tak jak napisała Anik38 - postawiłam sprawę jasno. Przegadaliśmy problem. Padło wiele przykrych słów, które jednak dały coś na kształt oczyszczenia:D Teraz dużo łatwiej jest nam podejmować wspólne decyzje. Oboje ustaliliśmy wspólne priorytety odnoszące się do przyszłości. Sama też musiałam wiele zrozumieć. Co do wykształcenia - przestałam naciskać. Zrozumiałam, że robi On to co kocha i potrafi na tym zarobić. Co do całej przyszłości - to ja mam problem, wszystko chcę na już, idealne. Nie da się ogarnąć wszystkiego w jednej chwili. On musiał pozamykać stare sprawy i co najważniejsze zrobił to, dzięki czemu teraz jakoś łatwiej nam wszystko idzie:D
Co do komentarzy panów - źle mnie odebraliście. Tu akurat chodzi o mężczyznę, ale znam masę kobiet "żerujących" na facetach. Nie podzielam takiego modelu życia. Nie chodziło mi o to, że ja chcę leżeć i pachnieć, ale o to, że nie wiem czy np. w wypadku ciąży obarczonej ryzykiem, kiedy to byłabym uziemiona w łóżku, albo gdybym straciła pracę, mogłabym liczyć na to, że mój mąż zabezpieczy jakoś sytuację RODZINY (a nie moją). Chodzi mi o związek oparty na partnerstwie. Zależy mi na tym by On był szczęśliwy w tym związku i by miał coś z życia. Poza tym źle użyłam określenia "nieudacznik". Bardzo wstydzę się, że tak napisałam:(
Tak podsumowując: Myślę, że każdy związek jest inny, bo i ludzie tworzący ten związek są mniej lub bardziej zgrani. U nas udało się. Jeżeli ludziom na sobie zależy to odnajdą oni motywację do pracy nad związkiem. I warto się nawzajem słuchać - niby oczywiste, ale często jedna z osób ma mniejsze "przebicie" i zostaje zagłuszona paplaniną drugiej osoby:P Wiele było tutaj głosów na "zostaw go" - to jest ostateczność i każdy powinien dobrze przemyśleć ten krok. W końcu co nam pozostaje na tym świecie?:P
Sundari,
cieszę się, że Tobie/Wam się udało - tym bardziej, że jestem w podobnej do Twojej wcześniejszej sytuacji, więc Twój przypadek daje mi niejako nadzieję, że w moim związku jednak też się uda... (więcej w wątku http://www.netkobiety.pl/t57797.html).
I tak jak zawsze najważniejsza była szczera rozmowa z postawą otwartą na drugą osobę i jej punkt widzenia!
Gratuluję i życzę powodzenia!