zagubiony12345 napisał/a:snoopy napisał/a:Najbardziej przeraża mnie to, że w dzisiejszych czasach nic nie jest stale. Nie wiem, czy to mężczyźni, czy kobiety tak się zmienili/ły - zdrada za zdradą, rozwód za rozwodem... :-(
Niestety takie sa czasy i przyzwolenie spoleczenstwa na wszystko.W dzisiejszych czasach rodzina,malzenstwo nic nie znacza.Kazdy szuka przygod i wygody.Glupie myslenie ze skoro w tym zwiazku jest zle to lepiej znalezc kogos innego do nowego zwiazku ale nikt sie nie zastanawia ze i w innym beda problemy,rutyna itp.
Latwiej jest znalezc kogos nowego niz naprawiac to co sie ma.
To jest lenistwo. Ludziom się nie chce! Po co się starać? Po co walczyć? Po co rozmawiać? Wystarczą bezmyślne wieczory przy tv, niedzielny spacer po galerii i szybkie bzykanko przy zgaszonym świetle. Totalnie tego nie pojmuję. Brak kontroli nad życiem, brak możliwości przeżywania. A życie to nietylko słodycze.
amar napisał/a:Aby praca nad zwiazkiem mogla nastapic, potrzeba checi dwoch stron.
Głową muru nie rozbijemy. Odrobina chęci jest szansą.
amar napisał/a:Niektorym latwiej odejsc, niz pracowac nad zwiazkiem.
Wiesz co robią niektórzy?
Teraz już nie odchodzą- teraz sami czekają, aż Ty podejmiesz decyzję. Bo po co taki wysiłek?
amar napisał/a:Same sobie odpowiedzcie, ile jestescie w stanie zrobic, by walczyc o cos waznego.
Bardzo dużo. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że naprawdę chciałam żeby się udało. Walczyliśmy o każdy dzień, potem już tylko ja. Dopiero po dwóch miesiącach sypiania oddzielnie i po ciszy, która była(kilkanaście razy próbowałam zacząć rozmowę, wtedy słyszałam, że jest zmęczony, że nie takim tonem się zwracam, że nie ma ochoty) coś pękło. I emocjonalnie rozstałam się z nim już wtedy.
Catwoman napisał/a:A co rozumiesz pod pojęciem "praca nad związkiem?'
Wystarczy gdy patrzy się na drugą osobę z miłością bez cienia egoizmu. Oczywiście obie osoby biorą w tym udział
Ale takie coś nie istnieje, prawda? 
amar napisał/a:Ja czuje sie zagubiona po tym rozstaniu. Wszystko mi sie gdzies pokrecilo, zawirowalo. To, co boli teraz, zmieszalo sie z tym, co bolalo kiedys. Wrocily demony. Sa dni, gdy tak mi go brakuje, ze pozostaje tylko placz. A sa dni, ze jest mi juz wszystko jedno. Wciskam guzik automatycznego pilota i wykonuje to, co jest moim obowiazkiem. I jest pustka, ktorej nie da sie niczym zapelnic. Proby zapelnienia okazuja sie ucieczka, przed tym, co po prostu JEST.
Wiem o czym mówisz. Teraz są też dwie maliny82. Jedna, oficjalna, w pracy (nikt nie wie, nie chcę litości), przed rodziną, w sklepie, wśród ludzi. Druga jest w domu, na spacerze z psem, w samochodzie, gdzie nikt nie widzi. Tylko, że ja tego autopilota muszę włączać wciągu dnia, mam karuzelę kilka razy dziennie. Czuję się czasem jak schizofrenik, ale wciąż sobie powtarzam- on mnie nie kocha, trudno. I dzięki temu potrafię się śmiać. Bo nie mam na to wpływu. Zjadło by mnie od środka gdybym miała choć cień nadziei.
MsC napisał/a:Bo czlowiek to zwierzecie stadne...sa samotnicy z wyboru, ale naturalne jest laczenie sie w pary...Nawet jesli sie kocha samego siebie to trudno nie odczuwac braku bliskosci, przytulenia, swiadomosci ze ktos za Toba teskni czy czeka..
Przytulenia i zaśnięcia przy kimś bezpiecznie. Tego brakuje okropnie.
sam22 napisał/a:Ale szczęście się uśmiechnęło do mnie... i nie jestem sam. Ale mam skomplikowane życie, bo dostałem tyle samo szczęścia co i nieszczęścia. Potem drugi raz się uśmiechnęło. Wiele lat na to pracowałem.
Przeczytaj desideratę (gugluj desiderata).
Wszystko kręci się wokół dwójki ludzi. Jeśli jest nadzieja, chęć- można zrobić i pokonać wszystko. Nigdy się nie zapomni, ale można wybaczyć, a to daje zielone światełko.
Masz doświadczenie, którego niejeden facet nawet nie liźnie. To jest bogactwo Twoje i Twojej rodziny.
Jeśli czerpałeś mądrość z desideraty (doskonale to znam, zawsze się wzruszam jak to czytam bądź słyszę, bo wydaje mi się, że nie ma nic czystszego, pięknego i delikatnego zarazem), Twoja żona ma szczęście. A jeśli dodatkowo potrafisz sprawić żeby poczuła się jak prawdziwa kobieta- nic dodać nic ująć
Cieszę się, bo jesteś dowodem, że można.
sam22 napisał/a:Bo chyba jedyną trwałą, stałą i bezwarunkową miłością jest miłość rodzicielska.
Chyba nie... chyba się mylisz. Może matczyna miłość tak...
Ale jest o czym marzyć: mały chłopczyk, wesoły, dla którego jesteś całym światem, a który sięga głową Ci tuż nad kolano, który ma przed sobą całe życie, uczy się mówić, ma swoje humory, który za kilka lat zacznie chodzić swoimi drogami... jak w reklamie kart kredytowych "bezcenne przeżycie".
Chyba się mylę..? 
Dałeś dowód, że tak właśnie jest. Bezwarunkowa, radosna, dumna ta Twoja miłość
O takiej marzę, czy będzie czy nie, nie wiem, na razie jest dla mnie nie do osiągnięcia. I tego Ci zazdroszczę.
snoopy napisał/a:Dzisiaj kazdy ma prawo do szczescia.
snoopy, uśmiałam się z tego zdania. I nie dlatego, że uważam, że jest to śmieszne, tylko dlatego, że dokładnie takie samo zdanie usłyszałam, jak mój ojciec odchodził od mamy, a siostra się rozwodziła. Gdy próbowałam im tłumaczyć, że może warto próbować, że nic straconego, że to tylko chwilowe zagubienie, że trzeba poszukać wspólnego mianownika, z ust obojga słyszałam: Każdy ma prawo do szczęścia..
Paradoks dzisiejszych czasów.
Mamy wolność, możemy przekraczać granice, oglądać miejsca o których marzyliśmy, zdobywać szczyty, rozwijać się.
Ale duchowo stajemy się ubodzy. Nie patrzymy na ludzi, którzy są wokół nas, którzy cierpią gdy ich nie widzimy. Gdy przedkładamy nasze pragnienia, nad dobro wspólne, rodziny.
Straszne rzeczy.
Moja babcia tez powtarza: bo kiedyś było inaczej.
I chyba było, skoro przeżyła 45 lat z jednym mężem, opłakując i całując jego zdjęcie na grobie od 10 lat.