mam 30 lat i.. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 175 ]

Temat: mam 30 lat i..

No właśnie. Mam 30 lat i zapewne problemy nie większe niż większości osób tutaj.
Moja historia zaczyna się banalnie, ale pomimo to nie wiem jak zacząć. To chyba prawda że o prostych sprawach mówi się najtrudniej.

Ok.

Niedawno wyprowadziłam swojego faceta, z którym byłam parę lat. Mieszkaliśmy razem, żyliśmy, kochaliśmy się, chociaż może potem mniej. Nasze poznanie było totalnie zaskakujące, ale nie chcę wnikać w szczegóły czy dopisywać do tego jakiejś 'bożej' ideologii. Przeprowadziliśmy się do jego miasta, żeby było lepiej, prościej, dla mnie zawsze dom był tam gdzie ludzie, nie mam problemu z migracją, zresztą on też.
Po paru latach związku okazało się że mój jedyny po prostu przestał mnie kochać.
To takie banalne..

Chociaż pewnie powinnam pogonić go rok temu, jak zaczął szukać wrażeń poza domem, albo jak parę razy musiałam opłacić mu ZUS, bo jego świetny biznes plan nie wypalał, tak jak powinien. Do tego obarczył mnie winą za to, że nie możemy zajść w ciążę, chociaż nigdy nie podjęliśmy leczenia w tym kierunku i tak naprawdę nie wiadomo co było przyczyną. Owszem, miałam jakieś zabiegi, niewielkie zaburzenia hormonalne i może właśnie dlatego mój mężczyzna wymyślił sobie, że wina jest moja.

I tak naprawdę nie mogę sobie z tym poradzić.
Ja wiem, że życie jest jedno, że wszystko się ułoży, że ludzie przeżywają gorsze rzeczy, ja to wszystko wiem.

Mam koleżankę, która sama wychowuje synka i tez rozstała się z facetem. Czasami rozmawiamy, ona myśli że jesteśmy w takiej samej sytuacji, ale niestety nie jesteśmy.
Ona ma dziecko. A ja nie.
My nawet nie byliśmy małżeństwem.

Przepraszam, że to napiszę, nie chcę nikogo urazić, ale większym zrozumieniem cieszą się historie z rozwodem, dziećmi w tle, niż problemy 30latki, która nigdy nie była zamężna i nigdy urodziła dziecka.
Dlatego czuję się samotna, bo nawet najbliższym po prostu wstydzę się powiedzieć co czuję.

Bilans mojego życia:
udane życie zawodowe, żadne uczuciowe i sny. Sny że jestem mamą, bo niczego teraz bardziej nie pragnę.
Dlaczego?
Bo chyba jedyną trwałą, stałą i bezwarunkową miłością jest miłość rodzicielska.

2

Odp: mam 30 lat i..

"Przepraszam, że to napiszę, nie chcę nikogo urazić, ale większym zrozumieniem cieszą się historie z rozwodem, dziećmi w tle, niż problemy 30latki, która nigdy nie była zamężna i nigdy urodziła dziecka. " , wiesz to smutna, ale chyba prawda. Mówi się: "nie byliście przecież małżeństwem!"- i macha ręką. Plus jest taki, że nie ma małżeństwa, nie ma żadnych wspólnych długów, zobowiązań, uzależnienia.
Wierzę, że absolutnie nic nie dzieje się bez powodu , również w Twoim przypadku. Całkiem mozliwe, że jest to czas dla Ciebie; byś mogła na spokojnie odetchnąć i przemyśleć wszystko jeszcze raz. kto wie, co będzie dla Ciebie najwazniejsze już wkrótce, może podróż dookoła świata, a nie macierzynstwo?:) Nie neguję, ale nigdy nie wiesz a to znaczy: nie zamykaj się w tym akurat losie, otwórz się na świat, na ludzi, na ......siebie smile
Widocznie ojcem Twojego dziecka ma być ktoś bardziej odpowiedni.

3

Odp: mam 30 lat i..

Jestem w podobnej sytuacji. Od rozstania minal rok...
Tez przechodzilam przez faze: nawet nie mam dziecka.
Ale moze kolezanka ma racje...moze to nie byl odpowiedni ojciec.
U mnie zawodowo tez bez skarg. Wszystko niby gra. A to co bylo dla mnie najwazniejsze, odeszlo.
Nadal nie czuje, ze moje zycie ma sens w takiej postaci i bez tej osoby.
Mam 31 lat.
Rozstanie jednak bylo dla mnie motorem by siegnac glebiej i dotrzec do sedna sprawy, jesli chodzi o mnie.
Widzisz...moze najpierw musze uporac sie z dziecinstwem, zeby przyszly pewne rzeczy na ktore tak bardzo czekam.
Wiec postanowilam rozprawic sie z przeszloscia.
Ale rozstanie boli nadal.
Choc minal rok.
I nadal nie wydaje mi sie, ze moge kochac kogos innego...Smutne...i boli kazdego dnia.

4

Odp: mam 30 lat i..

Dziś mam gorszy dzień, mój luby dość mocno podkopał moją wiarę w siebie. 1:0 dla niego.

Zaskakujące, ale czasem wystarczy parę życzliwych słów żeby się uśmiechnąć.
Dziękuję:)

5

Odp: mam 30 lat i..
malina82 napisał/a:

Dziś mam gorszy dzień, mój luby dość mocno podkopał moją wiarę w siebie. 1:0 dla niego.

Zaskakujące, ale czasem wystarczy parę życzliwych słów żeby się uśmiechnąć.
Dziękuję:)

I wyobrażasz sobie  z takim niemotywującym a na pewno niewspierającym człowiekiem całe życie do ukichanej śmierci? katorga. wierzę, że los ma dla Ciebie niespodziankę:)

6

Odp: mam 30 lat i..

Nie wiem kiedy, ale kiedys bedzie lepiej. Zobaczysz. I ja mam nadzieje tez tego dozyje smile
Mnie moj byly nic zlego nie wmawial. Sama to zrobilam w oparciu o fakt, ze odszedl. On odchodzac twierdzil, ze jestem "wspaniala osoba". Pomyslalam wtedy: "wspanialych osob sie nie zostawia". Nie mielismy problemow nie do rozwiazania. Podobnie jak u Ciebie: "nie uskrzydlamy sie juz". Bolesne slowa.
Musimy teraz walczyc o siebie. Ja do ostatniej krwi walczylam o niego. Nic nie pomoze w zmianie tego, co czujesz teraz. Jutro znow obudzisz sie z tym samym bolem na sniadanie...Podobno tylko czas pomaga. A czas jest wzgledny. Ja po pol roku uslyszalam: "przeciez juz minelo pol roku". A co to jest pol roku, czy rok w obliczu szczerego uczucia, wizji i planow na przyszlosci...
Wiedz, ze nie jestes sama w tym, co czujesz.
Tez staram sie sobie wmowic, ze wszystko w zyciu jest "po cos".

7

Odp: mam 30 lat i..

Pocieszę was obie: za jakiś czas (bliżej nieokreślony ale on nastąpi) siedząc z TYM WŁAŚCIWYM i sącząc wino będziecie się szczerze śmiały (lub przynajmniej się uśmiechniecie) na wspomnienie o TAMTYM i całym dramacie z tym związanym.

8

Odp: mam 30 lat i..

malo ze na obczyznie sama to jeszcze z problemami w glowie. tez mam 30 lat ale nie pragne dziecka, kiedys pragnelam, ale teraz zupelnie nie. nie czuje ptrzeby macierzynstwa. czy cos ze mna nie tak? marze tylko o spokoju, wolnosci i ewentualnie jakiejs fajnej inspirujaace relacji damsko meskiej, opartej na milosci i wzajemnej fascynacji (czy to mozliwe?) . ale o zalozeniu rodziny nie marze.

9

Odp: mam 30 lat i..

Catwoman, nadal jestem na etapie, ze to byl TEN WLASCIWY i juz wszystko sie dla mnie skonczylo. Piszac to smieje sie z wlasnej glupoty, ale naprawde nadal tak czuje smile I ja podobnie jak inicjatorka watka tez bardzo chce rodziny i dziecka.
Cos we mnie jednak wierzy, ze kiedys tak bedzie. Damy rade. Na wszystko w zyciu jest czas.
Powstaniemy jak feniks z popiolow smile

10

Odp: mam 30 lat i..

U mnie 30-tka za pare miesiecy. Do braku partnera dochodzi jeszcze brak pracy. :-( Czyli na kazdym polu zyciowym porazka! Do tego moja rodzina zaczyna na mnie patrzec, jak na dziwolanga. Bo jak to, juz prawie 30 lat na karku i brak rodziny, zabezpieczenia finansowego, wlasnego domu, samochodu itd. Nic tylko sie zalamac. Ale ja nie chce sie zalamywac!!! Chce wierzyc, ze ja tez moge byc szczesliwa! Chociaz coraz czesciej mysle, ze przeciez nie ma gwarancji, ze bedzie mi dane dzielic z kims moje zycie. Mezczyzna szczescia nie daje, ale we dwojke zyje sie latwiej...

11

Odp: mam 30 lat i..

Wszystko byłoby w miarę zjadliwe, gdybym kontaktu nie miała z nim w ogóle.
A on pyta w smsach o jakieś bzdury, przepraszam w sumie nie bzdury, o naszego psa, samochód. Śmieszne że interesuje to go bardziej niż ja. Czuję, że próbuje, żebym o nim tak szybko nie zapomniała. I nie wynika to z jego dobrych intencji. Czysto egoistyczne podejście. Czasem myślę, że sprawia mu to dziką radość jak widzi mnie w złej formie.
Szkoda gadać. Nie ma sposobu na brak miłości, powtarzam to sobie jak mantrę, żeby pogodzić się z upokorzeniem, które mi zafundował.

Ktoś życzliwy mi powiedział, zupełnie przypadkowo, nie znając mojej sytuacji, że żeby wygrać, trzeba przegrać.
Więc na razie na wygraną muszę poczekać.

Myślałam, że internet nic mi nie da. Dał. Dziś zasnę spokojnie.

12

Odp: mam 30 lat i..

....a co myslicie o tym, ze ja wogole o dzieciach nie marze?  czy cos ze mna nie tak? sad

13

Odp: mam 30 lat i..

@malina82: Cos w tym jest. Jezeli przezyje sie wiele przykrych chwil, to docenia sie te dobre podwojnie.

@dziwnaismutna: a moze podswiadomie zabronilas sobie marzyc o dziecku, zeby nie przezyc znowu rozczarowania?

14

Odp: mam 30 lat i..
dziwnaismutna napisał/a:

....a co myslicie o tym, ze ja wogole o dzieciach nie marze?  czy cos ze mna nie tak? sad

Niee, nie jest nietak smile
Każdy ma inne potrzeby. Każdy jest inny.

15

Odp: mam 30 lat i..

snoopy - ja jestem szczytem naiwnosci sad, ja pragne milosci miedzy doroslymi ludzmi  - mezczyzna i ja. tego mi nie da milosc do dziecka.

16

Odp: mam 30 lat i..

dziwnaismutna, wiesz, ja na razie tez o dziecku nie marze ;-) marza mi sie podroze, kochana osoba przy boku, dobra praca. chce najpierw dzielic swoje zycie we dwojke, trzecia osoba jeszcze nie jest mi potrzebna ;-)
Nie zamartwiaj sie, na wszystko przyjdzie czas, a jezeli nie przyjdzie, to znaczy, ze wcale tego nie potrzebujesz.

17

Odp: mam 30 lat i..

Zakoncze negatywnym, ale prawdziwym stwierdzeniem. Nie mozna nikogo zmusic do kochania, ale nie mozna tez zmusic siebie, zeby nie kochac kogos, gdy jest to juz faktem. Zycze Wam naprawde wszystkiego naj naj: rodziny, zwiazku, pracy. Pozdrawiam rowniez z obczyzny.

18

Odp: mam 30 lat i..

Macie rację w tym co piszecie. Ja się zdaję na los, nie zamartwiam sie wiecej ........

19

Odp: mam 30 lat i..

dziwnaismutna ja tez o dzieciach nie marzę, w ogóle smile i jest mi z tym bardzo dobrze.

Na wszystko jest czas. Nie mozna wymagac od życia by toczyło się linią prostą przez cały okres jego trwania. Teraz jesteście w dołku, na ostrym zakręcie, ale i to minie. Bo nic nie trwa wiecznie: ani nieszczęście, ani szczęście.

20

Odp: mam 30 lat i..

malina82 - wez pod uwage, ze dziecko nie naprawi trudnej sytuacji w zwiazku.

Glowy do gory!
Powodzenia.

21

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

dziwnaismutna

Na wszystko jest czas. Nie mozna wymagac od życia by toczyło się linią prostą przez cały okres jego trwania. Teraz jesteście w dołku, na ostrym zakręcie, ale i to minie. Bo nic nie trwa wiecznie: ani nieszczęście, ani szczęście.

tez sie z tym zgadzam. Po rozstaniach jest czas dla samej siebei by podladowac akumulatorki a los sam przyniensie to co mam byc

22

Odp: mam 30 lat i..
iw25 napisał/a:
Catwoman napisał/a:

dziwnaismutna

Na wszystko jest czas. Nie mozna wymagac od życia by toczyło się linią prostą przez cały okres jego trwania. Teraz jesteście w dołku, na ostrym zakręcie, ale i to minie. Bo nic nie trwa wiecznie: ani nieszczęście, ani szczęście.

tez sie z tym zgadzam. Po rozstaniach jest czas dla samej siebei by podladowac akumulatorki a los sam przyniensie to co mam byc

Oby tak było

23

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

dziwnaismutna ja tez o dzieciach nie marzę, w ogóle smile i jest mi z tym bardzo dobrze.

Na wszystko jest czas. Nie mozna wymagac od życia by toczyło się linią prostą przez cały okres jego trwania. Teraz jesteście w dołku, na ostrym zakręcie, ale i to minie. Bo nic nie trwa wiecznie: ani nieszczęście, ani szczęście.

Nic nie jest w życiu proste, łatwe. Każdy przeżył niejedno, nie zawalił się mój świat.
Teraz jestem na zakręcie, tak jak piszesz, ale też doskonale wiem, że wyjdę na prostą.
Czuję tylko ogromne rozczarowanie i żal do siebie, że nie widziałam wcześniej, że dałam się wciągnąć w emocjonalny kołowrotek, że mnie osłabił.
Ktoś pewnie napisze, żeby uczyć się na błędach. Wyciągać wnioski... Teoretycznie jest to bardzo proste.
W moim przypadku to będzie chyba emocjonalne wyłączenie się w relacjach damsko-męskich przynajmniej na jakiś czas.


Goatboy napisał/a:

malina82 - wez pod uwage, ze dziecko nie naprawi trudnej sytuacji w zwiazku.

Glowy do gory!
Powodzenia.

Absolutnie nie brałam tego pod uwagę smile

O dziecku myśleliśmy przed kryzysem, świadomie nie zabezpieczaliśmy się, ale też nie wariowaliśmy na tym punkcie, czasem myśleliśmy tylko jakby to było fajnie. Tylko ja jestem taka, że jak coś nie wychodzi, to trzeba szukać rozwiązań. A jemu się nie chciało.
Nic mu się nie chciało, a już w końcówce powiedział(może w gniewie, złości), że to moja wina, że on robił badania. Potem zresztą przyznał, że nic takiego nie było.
Ajjj, masakra jakaś.
Szkoda gadać.


Też chciałabym coś wytłumaczyć-
to nie jest tak, że jak widzę dzieci to płaczę, a jak widzę kobiety w ciąży to odwracam głowę.
Coś się we mnie budzi, może przez to że mój men w tak masakrycznie niedelikatny sposób próbował mnie dobić, zwalając winę. I może to jest przyczyną że myślę o tym częściej. Nie wiem.

Idę do pracy, miłego dnia.

24

Odp: mam 30 lat i..

Hej kobiety! Ja mam 30 lat, mam córkę, która ma 9 lat, 4mce temu zostawił mnie partner po 6 latach- już wcześnie się nie układało, nie mamy kontaktu on nawet nie ma kontaktu z moją córką. Poznał inną sad mój świat się zawalił, żyje bo żyje ale nadal go kocham i to jest straszne, że mimo, że nie było za dobrze między nami, on mimo 34 lat jak dla mnie mało ogarnięty, nadal nie mogę się pogodzić z jego odejściem nie potrafię oddychać bez niego, spać jeść zapisałam się do psychologa bo sama siebie niszczę. Będąc z nim chociaż żyłam w złudnym świecie było mi lepiej niż teraz samej. Co z tego, że tłumaczę sobie będzie dobrze, pewnie Bóg ma dla Ciebie lepszy plan, to mi nie pomaga abijam się od środka i jak żyć

25

Odp: mam 30 lat i..

Malino, jesteś wolna, masz dopiero 30 lat, już masz doświadczenia. Świetny punkt wyjścia. Naprawdę to lepsze niż być tuz przed 50, z masą kredytów i dziećmi które jeszcze nie są całkiem samodzielne, a już decydują o sobie i byłym mężem, który przyszedł z niczym a wyposażył się odchodząc.

Dzieci zdążysz  jeszcze urodzić, spokojnie. Znajdziesz mężczyznę sensownego, kochającego. Jest ich więcej niż nam się zdaje.

26

Odp: mam 30 lat i..
Tina231 napisał/a:

Hej kobiety! Ja mam 30 lat, mam córkę, która ma 9 lat, 4mce temu zostawił mnie partner po 6 latach- już wcześnie się nie układało, nie mamy kontaktu on nawet nie ma kontaktu z moją córką. Poznał inną sad mój świat się zawalił, żyje bo żyje ale nadal go kocham i to jest straszne, że mimo, że nie było za dobrze między nami, on mimo 34 lat jak dla mnie mało ogarnięty, nadal nie mogę się pogodzić z jego odejściem nie potrafię oddychać bez niego, spać jeść zapisałam się do psychologa bo sama siebie niszczę. Będąc z nim chociaż żyłam w złudnym świecie było mi lepiej niż teraz samej. Co z tego, że tłumaczę sobie będzie dobrze, pewnie Bóg ma dla Ciebie lepszy plan, to mi nie pomaga abijam się od środka i jak żyć

Dokładnie, odczuwam to samo co ty

27

Odp: mam 30 lat i..

Malina i inne "zostawione" panie - z perspektyy 15 czy 20 lat bedziecie patrzyc na to wszystko jako tak naprawde szczesliwe zdarzenie - ten facet nie byl dla was - jak Bog zamyka jedne drzwi to otwiera inne - tylko musicie tych innych poszukac.

A teraz ten bol, ktory przezywacie  powinien was popchnac do zmian w waszym zyciu. Inny czlowiek nie powinien miec tak duzej wladzy nad wami by jego odejscie przynosilo az taki bol - znaczy problem jest z wami. Pojdzcie na terapie, zacznijcie czytac madre ksiazki i pracowac nad soba.
Bycie z sama soba pozwala dojrzec - nie zagluszajcie emocji - dowiedzcie sie co one naprawde znacza.

A sytuacja kobiet, ktore zostaly porzucone i maja dziecj jest gorsza - oprocz przezywania wlasnego bolu one jeszcze widza bol swoich dzieci; dla wielu z nich jest to rowniez pogorszenie sytuacji materialnej.
Malina - wiem ze boli - ale to przejdzie - poszukaj pozytywnych elementow w tej sytuacji. A tatusia to jeszcze znajdziesz i te twoje wspaniale dzieci tez do ciebie przyjda - cierpliwosci.

28

Odp: mam 30 lat i..

jak Bog zamyka jedne drzwi to otwiera inne dokładnie tak jest:) Doświadczyłam tego:)

29

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

jak Bog zamyka jedne drzwi to otwiera inne dokładnie tak jest:) Doświadczyłam tego:)

No to dlaczego trzeba tak cierpieć, skoro Bóg zamknął te niewłaściwe drzwi a otworzy właściwe dlaczego tyle zdrowia musi to kosztować tylu ludzi, ja już nie mam siły mysleć, zostałam odtrącona po 6 latach a on się bawi moim kosztem, żyje a ja nie umiem

30 Ostatnio edytowany przez newlife (2012-10-01 21:46:59)

Odp: mam 30 lat i..

Tina - ja zostalam odrzucona po 20 latach malzenstwa - przez ostatnie kilka lat nawet tolerowalam kochanke i ja finansowalam (on jej dawal moje pieniadze).
Jak to sie wszystko skonczylo to bolalo strasznie....
Ten przeogromny bol sprawil, ze tak naprawde zaczelam sie zastanowiac nad soba - z logicznego punktu widzenia to nikt na tym swiecie nie powinien miec takiej olbrzymiej mocy nade mna, by tylko swoim odejsciem sprawic mi taki bol i odebrac sens zycia..
Taka moc ma tylko Bog.
No coz same postawilismy tych palantow na pozycji Pana Boga - przywiazalysmy sie do nich i nadalismy im moc sprawcza.

Twoje emocje prawdopodobnie wynikaja z sytuacji w dziecinstwie - jesli mamy dysfunkcyjne dziecinstwo to przyciagamy dysfunkcyjnych partnerow - tak jakby na sile chcemy odtworzyc swoje dziecinstwo, pomimo ze bylo w nim wiele cierpienia.
Jestemy zaprogramowani na ten bol i cierpienie.
Inna kobieta - prawdopodobnie innaczej wychowana (czytaj zaprogramowana), moglaby sie z tej sytuacji ucieszyc i byc szczesliwa ze pozbyla sie balastu, ktory ograniczal jej zycie - ty cierpisz, bo taka jest twoja reakcja na ta sytuacje.
Pomoze ci terapia, praca nad soba, madre ksiazki.

Musisz byc silna dla corki. Czy chcesz by ona w przyszlosci tak samo cierpiala kiedy odrzuci ja jakis dupek?
Pokaz jej ze mozna byc silna, usmiechnieta i zadowolona z zycia. Twoje szczescie NIE ZALEZY od drugiego czlowieka - zalezy od ciebie samej.
Pierwszym krokiem zdrowienia bedzie jak tego palanta znienawidzisz - moze wypisz sobie na kartce  najgorsze wyzwiska na niego i codziennie je powtarzaj; wez poduszke i grubego kija - wyobraz sobie ze ta poduszka to on - i wal w nia az sie zmeczysz. Nie badz wiecej ofiara palanta.

I zacznij odbudowywac siebie - powtarzaj afirmacje - usmiechaj sie az cie zaczna bolec miesnie, udawaj szczesliwa i zadowolona.
Znasz angielskie powiedzenie - "fake it till you make it"?

Idz na terapie - chyba najlepiej grupowa - kochalas za bardzo i swiat ci sie zalamal - musisz wyjsc z tego dla siebie i dla swojej corki.

31

Odp: mam 30 lat i..

świetnie napisane.

32

Odp: mam 30 lat i..

Tina231- ja też byłam świadkiem rozstania swoich rodziców po 20stu latach.
Moja mama kompletnie nie poradziła sobie z rozwodem. Byłam świadkiem jej depresji, alkoholizmu i tych wszystkich ciemnych stron, które pociągnęło za sobą rozstanie z ojcem. To był horror.
Masz córkę, a ona ma prawo do patrzenia na mamę uśmiechniętą, przytulającą, po prostu żyjącą. Nie funduj jej traumy, która być może, jakie być może, na pewno wpłynie na jej życie. Przelej miłość z męża na nią, rozmawiaj z nią, idźcie na basen, lody, zakupy cokolwiek. Bo szkoda dzieciaka.


newlife- nic dodać, nic ująć. To bardzo mądre co napisałaś.

33

Odp: mam 30 lat i..

Newlife, masz racje w 100%. W chwili trzezwego umyslu tez tak uwazam.
Wczoraj przed zasnieciem przyszla mi do glowy pewna mysl. Moze Wam tez pomoze, mnie pomaga, bo odnosi sie do mojej sytuacji.
Wyobrazcie sobie cos takiego. Te z nas, ktore maja lub pragna miec np. dziecko, np. coreczke. Wyobrazcie sobie, ze taka piecio- lub szescioletnia osobka na nas patrzy, na swoja mame, ktora tak bardzo cierpi po odejsciu mezczyzny. Placze, nie moze odnalezc swojego miejsca, sensu zycia, bo zostala odtracona przez swojego mezczyzne. Ta coreczka obserwuje nas i boi sie o nas. Nieswiadomie moze przechwytuje nasze schematy (niestety na to dziecko nie ma zadnego wplywu).
Ja jak patrze na siebie z boku, taka wierzbe placzaca i obok mnie z warkoczykami taka mala wersje mnie, dostaje mocy, zeby walczyc O SIEBIE. Mowie wtedy do siebie: trzeba przerwac znajome mi schematy dla mnie samej i dla mojego mam nadzieje kiedys dziecka, bo prawda jest taka, ze porzucenie ze strony mezczyzny moze nastapic zawsze. I tak, jak chcialybysmy, zeby nasze dzieci mialy ugruntowane poczucie wlasnej wartosci, nie zalezaly od partnera, nie niszczyly siebie samych po jego odejsciu, nie odbieraly sobie same swojej wartosci, nie wymierzaly sobie miliona kar za to, ze ktos je opuscil, tak my musimy powiedziec przetlumaczyc to wszystko nam samym. I tak jak kiedys, gdy nasze corki spotka rozstanie powiemy im, ze ich zycie ma sens, ze sa wspaniale, bo sa i przed nimi cale zycie (nawet jesli beda wtedy mialy 30 lat, z praca lub bez pracy, z samochodem, lub bez), ze ich zycie jest wartoscia sama w sobie i sa temu swiatu potrzebne, ze sa kochane, tak teraz powiedzmy to wszystko do siebie.
Rozstanie boli, ale w zyciu i tego trzeba sie nauczyc. Wiec badzmy silne dla nas samych i dla naszych nienarodzonych jesczcze badz juz, dzieciaczkow. Bo zadna z nas nie chcialaby i nie pozwolilaby naszej coreczce katowac sie, z powodu odejscia kogos, kto jej z jakis powodow nie docenil, badz moze mial problem z samy soba.
Mam nadzieje, ze cos z tego zrozumialyscie smile
Trzymajcie sie cieplo.
Cytuje kolezanki mame: Kobieta musi byc silna.
P.S. Moze kogos wizja cierpiacej wlasnej corki badz siebie samej na jej oczach nie mobilizuje, ale mnie tak i moze to komus tez pomoze. Wiec tak jak mowi newlife, wykorzystajmy ten czas na prace nad soba, zeby po pierwszy pomoc sobie, a po drugie nie przekazac marnych wzorcow kiedys wlasnemu dziecku!  Buzka!

34

Odp: mam 30 lat i..

Dlatego malina82 ja uważam, że to błogosławieństwo że wyście tego dziecka nie zdążyli zrobić smile
Poczekasz troche, a będzie was nie 1 a 3 i to z normalnym i fajnym ojcem i wspaniałym mężem u boku smile

35

Odp: mam 30 lat i..
Catwoman napisał/a:

Dlatego malina82 ja uważam, że to błogosławieństwo że wyście tego dziecka nie zdążyli zrobić smile

Tak czytam Wasze wypowiedzi (na marginesie strasznie mądre babki z Was są!) i chyba też zaczynam się z tego cieszyć smile autentycznie smile
Byłabym z baranem związana do końca życia, a tak jeszcze parę formalnych spraw, parę zarwanych nocy, kilka kilo mniej i się więcej nie zobaczymy. Podświadomie czuję, że zrobiłam dobrze, gdy kazałam mu się wyprowadzić. Inna kwestia, że jestem w jego mieście, i trochę przez to nie czuję się komfortowo.
A może jak ten koszmar się skończy to ruszę w końcu w góry i zamieszkam w miejscu, w którym zawsze chciałam.. Aż się rozmarzyłam smile

36

Odp: mam 30 lat i..

Ruszy sie. To tylko etap. gdy go sobie ułożysz już w głowie, jak to się łądnie nazywa: przepracujesz,
pójdziesz do przodu: lepiej smile

37

Odp: mam 30 lat i..

witam .tez chce sie podzielic swym losem .zaczne tak morze wskrucie . ja mam juz prawie 34 l . wokol mowia mi nic ci nie brakuje fajna z ciebie dziewczyna . nie moge znalezc prawdziwej milosci . mezczyzni sa niedojrzali . mowia nie szukam stalego zwiazku lub nie jestem gotowwy majac 30 lat czy wiecej . marzy mi sie rodzina maz dzieci . jest mi czasami przykro , gdy widze na ulicy szczesliwe rodziny . nie szukam na sile nikogo . ale coz skoro wiekszosc patrzy ile zarabiam . MONIA Z WAWY

38

Odp: mam 30 lat i..
newlife napisał/a:

Tina - ja zostalam odrzucona po 20 latach malzenstwa - przez ostatnie kilka lat nawet tolerowalam kochanke i ja finansowalam (on jej dawal moje pieniadze).
Jak to sie wszystko skonczylo to bolalo strasznie....

..............

Pierwszym krokiem zdrowienia bedzie jak tego palanta znienawidzisz - moze wypisz sobie na kartce  najgorsze wyzwiska na niego i codziennie je powtarzaj; wez poduszke i grubego kija - wyobraz sobie ze ta poduszka to on - i wal w nia az sie zmeczysz. Nie badz wiecej ofiara palanta.

...........

Wracajac do samego poczatku, jesli nie chcesz byc sama z dzieckiem, warto zaczac od 2 krokow:
1 krok: nie spij z palantem
2 krok: nie rob sobie dziecka z palantem (jesli chcesz opuscic krok 1)

Nie szkoda czasu i energii na nienawidzenie?

monisia33 napisał/a:

mezczyzni sa niedojrzali . mowia nie szukam stalego zwiazku lub nie jestem gotowwy majac 30 lat czy wiecej . marzy mi sie rodzina maz dzieci . jest mi czasami przykro , gdy widze na ulicy szczesliwe rodziny . nie szukam na sile nikogo . ale coz skoro wiekszosc patrzy ile zarabiam . MONIA Z WAWY

Jesli ktos nie chce byc w stalym zwiazku z Toba i w dodatku jest z Toba szczery, to taka wielka ujma?
A wydawalo mi sie ze jesli "nowczesny" facet zwraca uwage na wyglad to zle, a tu sie okazuje ze "wiekszosc patrzy ile zarabiam . " - tez zle ;-)


Patrzac "logicznie" na ten watek z punktu widzenia faceta - bedac dupkiem mozna wiecej dostac w zamian. W najgorszym wypadku bedzie znienawidzony jak juz inna na niego poleci.

Nie przyszlo Wam do glowy ze faceci podobnie jak kobiety, sa rozni?

39

Odp: mam 30 lat i..

tutaj sie zgadzam ze faceci s rozni .najpierw mowia co i nnego a potem szukaja kolejnej bo sie znudzi . i tak mozna szukac zmieniac cale zycie . mysle ze ten wlasciwi wkoncu sam sie znajdzie ..

40

Odp: mam 30 lat i..
Goatboy napisał/a:

Nie przyszlo Wam do glowy ze faceci podobnie jak kobiety, sa rozni?

Przyszło i też uważam, że są faceci i faceci. Unikam generalizowania.
Akurat ja trafiłam na kogoś kto przestał mnie kochać, co nie znaczy, że zacznę nienawidzić i każdemu innemu przyszywać łatkę: bezduszny samiec. Kobiety też są różne, sama znam jedną, w której jest tyle zła, egoizmu i samouwielbienia, że aż mnie przeraża.


monisia33 napisał/a:

tutaj sie zgadzam ze faceci s rozni .najpierw mowia co i nnego a potem szukaja kolejnej bo sie znudzi . i tak mozna szukac zmieniac cale zycie . mysle ze ten wlasciwi wkoncu sam sie znajdzie ..

monisia33 znajdzie albo i nie znajdzie smile Jeśli ma się znaleźć to nie uogólniaj, bo każdy kolejny będzie z góry przegrany.

To jest dziwne, ale jak byłam młodsza i jakieś tam związki nie wychodziły, szybko znajdowałam jakąś inną alternatywę(czyt: innego faceta), klin klinem.. A teraz coś się zmieniło. Ja nie myślę, że spotkam kogoś, kto mnie odczaruje. Chcę nauczyć się być szczęśliwa bez uzależnienia mojego szczęścia od drugiej osoby. Chcę coś zrobić dla siebie. Gorzej jak zacznie mi doskwierać samotność, co wtedy? wink

41

Odp: mam 30 lat i..

wtedy pozostaje tylko placz i nadzieja na lepsze jutro. przeczekanie. wszystko sie kiedys zmienia.

42

Odp: mam 30 lat i..

Wiecie, a ja mam okres ubolewania po związku i odnalezienia siebie za sobą. Realizuję się, ciągle coś organizuję, nigdy się sama ze sobą nie nudzę, ale chciałabym mieć kogoś u boku. Ciągle tak wszystko sama i na doczepkę. Tak naprawdę najlepsze lata mi umykają, właśnie te lata jeszcze bez dzieci. No nic... Chyba trzeba się z tym pogodzić...
Najbardziej przeraża mnie to, że w dzisiejszych czasach nic nie jest stale. Nie wiem, czy to mężczyźni, czy kobiety tak się zmienili/ły - zdrada za zdradą, rozwód za rozwodem... :-(

43

Odp: mam 30 lat i..
snoopy napisał/a:

Wiecie, a ja mam okres ubolewania po związku i odnalezienia siebie za sobą. Realizuję się, ciągle coś organizuję, nigdy się sama ze sobą nie nudzę, ale chciałabym mieć kogoś u boku. Ciągle tak wszystko sama i na doczepkę. Tak naprawdę najlepsze lata mi umykają, właśnie te lata jeszcze bez dzieci. No nic... Chyba trzeba się z tym pogodzić...
Najbardziej przeraża mnie to, że w dzisiejszych czasach nic nie jest stale. Nie wiem, czy to mężczyźni, czy kobiety tak się zmienili/ły - zdrada za zdradą, rozwód za rozwodem... :-(

Niestety takie sa czasy i przyzwolenie spoleczenstwa na wszystko.W dzisiejszych czasach rodzina,malzenstwo nic nie znacza.Kazdy szuka przygod i wygody.Glupie myslenie ze skoro w tym zwiazku jest zle to lepiej znalezc kogos innego do nowego zwiazku ale nikt sie nie zastanawia ze i w innym beda problemy,rutyna itp.
Latwiej jest znalezc kogos nowego niz naprawiac to co sie ma.

44

Odp: mam 30 lat i..
zagubiony12345 napisał/a:
snoopy napisał/a:

Wiecie, a ja mam okres ubolewania po związku i odnalezienia siebie za sobą. Realizuję się, ciągle coś organizuję, nigdy się sama ze sobą nie nudzę, ale chciałabym mieć kogoś u boku. Ciągle tak wszystko sama i na doczepkę. Tak naprawdę najlepsze lata mi umykają, właśnie te lata jeszcze bez dzieci. No nic... Chyba trzeba się z tym pogodzić...
Najbardziej przeraża mnie to, że w dzisiejszych czasach nic nie jest stale. Nie wiem, czy to mężczyźni, czy kobiety tak się zmienili/ły - zdrada za zdradą, rozwód za rozwodem... :-(

Niestety takie sa czasy i przyzwolenie spoleczenstwa na wszystko.W dzisiejszych czasach rodzina,malzenstwo nic nie znacza.Kazdy szuka przygod i wygody.Glupie myslenie ze skoro w tym zwiazku jest zle to lepiej znalezc kogos innego do nowego zwiazku ale nikt sie nie zastanawia ze i w innym beda problemy,rutyna itp.
Latwiej jest znalezc kogos nowego niz naprawiac to co sie ma.

zagubiony, zgadzam sie z Toba w 100%, nie wiem co sie teraz dzieje. Dlaczego ludzie tak wszystko przekreslaja?? Tka jak piszesz, w kązdym związku pojawia sie rutyna, nuda, itp, to co? zostawic kolejnego partnera i szukac nastepnej ofiary i tak non stop?

45

Odp: mam 30 lat i..

Kiedys przypadkiem wpadlam na takie slowa:
"Kobiety nie można zmienić, można zmienić kobietę, ale to nic nie zmienia."

Aby praca nad zwiazkiem mogla nastapic, potrzeba checi dwoch stron.
Niektorym latwiej odejsc, niz pracowac nad zwiazkiem.
W takiej sytuacji chyba chodzi o co, co napisala tutaj jedna kolezanka: nie ma sposobu na brak uczuc.
Kto chce znajdzie sposob, a kto nie chce znajdzie powod.
Taka jest prawda.
Same sobie odpowiedzcie, ile jestescie w stanie zrobic, by walczyc o cos waznego.
Niestety zyjemy w czasach gdzie dla wielu drugi czlowiek jest jak fast food, big mac. A restauracji fast food od groma..
Po co sie starac? Za rogiem czeka nowy hamburger.
Smutne...

46

Odp: mam 30 lat i..

A co rozumiesz pod pojęciem "praca nad związkiem?'

47

Odp: mam 30 lat i..

docieranie sie

48

Odp: mam 30 lat i..

kazdy ma jednak inna sytuacje. bywaja ewidentne przeslanki, ze sie NIE DA. ja wierzylam, ze sie da, ale kazdy ma prawo do wlasnej decyzji i zycia na wlasych zasadach. wiec z wieloma rzeczami trzeba chcac nie chcac sie pogodzic.

49

Odp: mam 30 lat i..

To prawda. I to jest cienka linia.

50

Odp: mam 30 lat i..

Wiem catwoman, i to jest wlasnie ten bol i ta niemoc...

51

Odp: mam 30 lat i..

Niby te lata po 30 roku zycia sa takie dobre...Nie przecze, ze moze tak byc. Ja czuje sie zagubiona po tym rozstaniu. Wszystko mi sie gdzies pokrecilo, zawirowalo. To, co boli teraz, zmieszalo sie z tym, co bolalo kiedys. Wrocily demony. Sa dni, gdy tak mi go brakuje, ze pozostaje tylko placz. A sa dni, ze jest mi juz wszystko jedno. Wciskam guzik automatycznego pilota i wykonuje to, co jest moim obowiazkiem. I jest pustka, ktorej nie da sie niczym zapelnic. Proby zapelnienia okazuja sie ucieczka, przed tym, co po prostu JEST.

52

Odp: mam 30 lat i..

amar to minie. Naprawdę wiem co piszę: to minie.

53

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:

Niby te lata po 30 roku zycia sa takie dobre...Nie przecze, ze moze tak byc. Ja czuje sie zagubiona po tym rozstaniu. Wszystko mi sie gdzies pokrecilo, zawirowalo. To, co boli teraz, zmieszalo sie z tym, co bolalo kiedys. Wrocily demony. Sa dni, gdy tak mi go brakuje, ze pozostaje tylko placz. A sa dni, ze jest mi juz wszystko jedno. Wciskam guzik automatycznego pilota i wykonuje to, co jest moim obowiazkiem. I jest pustka, ktorej nie da sie niczym zapelnic. Proby zapelnienia okazuja sie ucieczka, przed tym, co po prostu JEST.

Bo czlowiek to zwierzecie stadne...sa samotnicy z wyboru, ale naturalne jest laczenie sie w pary...Nawet jesli sie kocha samego siebie to trudno nie odczuwac braku bliskosci, przytulenia, swiadomosci ze ktos za Toba teskni czy czeka..

54

Odp: mam 30 lat i..

Albo odwrotnie: moc kogos kochac i moc na kogos czekac.
Kotos mi kiedys powiedzial: zaakceptujesz jego odejscie, jak naprawde pokochasz siebie.
A ja mysle, ze jest tak, jak mowisz MsC, nawet kochajac siebie, tesknota i potrzeba bliskosci bedzie nadal obecna...

55

Odp: mam 30 lat i..

Oczywiście, że będzie! Ale gdy kochasz siebie- jesteś osobą WOLNĄ, to Ty wybierasz.

56

Odp: mam 30 lat i..

Niestety jeszcze nie wiem, co to znaczy...

57 Ostatnio edytowany przez sam22 (2012-10-03 18:09:11)

Odp: mam 30 lat i..
malina82 napisał/a:

Mam koleżankę, ....
Ona ma dziecko. A ja nie.... zrozumieniem cieszą się historie z rozwodem, dziećmi w tle, niż problemy 30latki, która nigdy nie była zamężna i nigdy urodziła dziecka.

Nie przeżyłem rozwodu. Czasami bardzo źle mi w małżeństwie (tak tutaj trafiłem), straciłem część swojej osoby, część duszy umarła. Ale mam trójkę dzieci, uprawialiśmy seks z żoną na jednej z pierwszych randek, od 17 lat jesteśmy razem. Nawet jeśli jest teraz mi źle to pamiętam, jak kiedyś byłem bardzo samotny, dramatycznie samotny, w domu opresyjnym uczuciowo, i wiem jak Ty się teraz czujesz. Też nikomu nie mogłem powiedzieć, nawet internetu nie było wtedy.

Ale szczęście się uśmiechnęło do mnie... i nie jestem sam. Ale mam skomplikowane życie, bo dostałem tyle samo szczęścia co i nieszczęścia. Potem drugi raz się uśmiechnęło. Wiele lat na to pracowałem.

Napisz maila jak chcesz pogadać. Przeczytaj desideratę (gugluj desiderata).



Bo chyba jedyną trwałą, stałą i bezwarunkową miłością jest miłość rodzicielska.

Chyba nie... chyba się mylisz. Może matczyna miłość tak... Ale Ty chcesz być szczęśliwa. Dziecko niekoniecznie Tobie to szczęście da -- ono będzie chciało żyć swoim życiem. Potrzebujesz chyba partnera, mężczyzny. Może małżeństwa... a małżeństwa są standardowo złe. Wracając do sedna -- szukasz szczęścia, nowego mężczyzny, miłości.



dziwnaismutna napisał/a:

....a co myslicie o tym, ze ja wogole o dzieciach nie marze?  czy cos ze mna nie tak? sad

Mało kto marzy o nieprzespanych nocach, przebieraniu pieluch przez 3 lata, denerwowaniu się w ciąży oczekując na wyrok "Ma Downa, czy jest normalny?". Dlatego pewnie nie marzysz. Co za przyjemność?

Ale jest o czym marzyć: mały chłopczyk, wesoły, dla którego jesteś całym światem, a który sięga głową Ci tuż nad kolano, który ma przed sobą całe życie, uczy się mówić, ma swoje humory, który za kilka lat zacznie chodzić swoimi drogami... jak w reklamie kart kredytowych "bezcenne przeżycie".

58

Odp: mam 30 lat i..

Ciezko jest zrozumiec dzisiejszy swiat. W necie jest takie zdjecie staruszkow i ich rezepta na ich dluuuuuuugie malzenistwo: "Bo za naszych czasów zepsute rzeczy się naprawiało, a nie wyrzucało i kupowało nowe..."
Dzisiaj kazdy ma prawo do szczescia. Ale czesto jest to szczescie zdobywane nieszczesiem drugiej osoby. sad

59

Odp: mam 30 lat i..

ja nie oceniam z gory ze kazdy facet to samo . nawet nauczylam sie podchodzic z dystansem .czlowiek sie uczy na wlasnych bledach . poznawalam facetow perzez net i nie tylko .wnioski wyciagam takie zawsze znajda jakis problem w kims . albo jestes za gruba albo za chuda itd . jesli sie kogos pokocha to takim jakim jest ..

60

Odp: mam 30 lat i..
zagubiony12345 napisał/a:
snoopy napisał/a:

Najbardziej przeraża mnie to, że w dzisiejszych czasach nic nie jest stale. Nie wiem, czy to mężczyźni, czy kobiety tak się zmienili/ły - zdrada za zdradą, rozwód za rozwodem... :-(

Niestety takie sa czasy i przyzwolenie spoleczenstwa na wszystko.W dzisiejszych czasach rodzina,malzenstwo nic nie znacza.Kazdy szuka przygod i wygody.Glupie myslenie ze skoro w tym zwiazku jest zle to lepiej znalezc kogos innego do nowego zwiazku ale nikt sie nie zastanawia ze i w innym beda problemy,rutyna itp.
Latwiej jest znalezc kogos nowego niz naprawiac to co sie ma.

To jest lenistwo. Ludziom się nie chce! Po co się starać? Po co walczyć? Po co rozmawiać? Wystarczą bezmyślne wieczory przy tv, niedzielny spacer po galerii i szybkie bzykanko przy zgaszonym świetle. Totalnie tego nie pojmuję. Brak kontroli nad życiem, brak możliwości przeżywania. A życie to nietylko słodycze.


amar napisał/a:

Aby praca nad zwiazkiem mogla nastapic, potrzeba checi dwoch stron.

Głową muru nie rozbijemy. Odrobina chęci jest szansą.

amar napisał/a:

Niektorym latwiej odejsc, niz pracowac nad zwiazkiem.

Wiesz co robią niektórzy? smile Teraz już nie odchodzą- teraz sami czekają, aż Ty podejmiesz decyzję. Bo po co taki wysiłek?

amar napisał/a:

Same sobie odpowiedzcie, ile jestescie w stanie zrobic, by walczyc o cos waznego.

Bardzo dużo. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że naprawdę chciałam żeby się udało. Walczyliśmy o każdy dzień, potem już tylko ja. Dopiero po dwóch miesiącach sypiania oddzielnie i po ciszy, która była(kilkanaście razy próbowałam zacząć rozmowę, wtedy słyszałam, że jest zmęczony, że nie takim tonem się zwracam, że nie ma ochoty) coś pękło. I emocjonalnie rozstałam się z nim już wtedy.

Catwoman napisał/a:

A co rozumiesz pod pojęciem "praca nad związkiem?'

Wystarczy gdy patrzy się na drugą osobę z miłością bez cienia egoizmu. Oczywiście obie osoby biorą w tym udział smile Ale takie coś nie istnieje, prawda? smile

amar napisał/a:

Ja czuje sie zagubiona po tym rozstaniu. Wszystko mi sie gdzies pokrecilo, zawirowalo. To, co boli teraz, zmieszalo sie z tym, co bolalo kiedys. Wrocily demony. Sa dni, gdy tak mi go brakuje, ze pozostaje tylko placz. A sa dni, ze jest mi juz wszystko jedno. Wciskam guzik automatycznego pilota i wykonuje to, co jest moim obowiazkiem. I jest pustka, ktorej nie da sie niczym zapelnic. Proby zapelnienia okazuja sie ucieczka, przed tym, co po prostu JEST.

Wiem o czym mówisz. Teraz są też dwie maliny82. Jedna, oficjalna, w pracy (nikt nie wie, nie chcę litości), przed rodziną, w sklepie, wśród ludzi. Druga jest w domu, na spacerze z psem, w samochodzie, gdzie nikt nie widzi. Tylko, że ja tego autopilota muszę włączać wciągu dnia, mam karuzelę kilka razy dziennie. Czuję się czasem jak schizofrenik, ale wciąż sobie powtarzam- on mnie nie kocha, trudno. I dzięki temu potrafię się śmiać. Bo nie mam na to wpływu. Zjadło by mnie od środka gdybym miała choć cień nadziei.

MsC napisał/a:

Bo czlowiek to zwierzecie stadne...sa samotnicy z wyboru, ale naturalne jest laczenie sie w pary...Nawet jesli sie kocha samego siebie to trudno nie odczuwac braku bliskosci, przytulenia, swiadomosci ze ktos za Toba teskni czy czeka..

Przytulenia i zaśnięcia przy kimś bezpiecznie. Tego brakuje okropnie.

sam22 napisał/a:

Ale szczęście się uśmiechnęło do mnie... i nie jestem sam. Ale mam skomplikowane życie, bo dostałem tyle samo szczęścia co i nieszczęścia. Potem drugi raz się uśmiechnęło. Wiele lat na to pracowałem.
Przeczytaj desideratę (gugluj desiderata).

Wszystko kręci się wokół dwójki ludzi. Jeśli jest nadzieja, chęć- można zrobić i pokonać wszystko. Nigdy się nie zapomni, ale można wybaczyć, a to daje zielone światełko.
Masz doświadczenie, którego niejeden facet nawet nie liźnie. To jest bogactwo Twoje i Twojej rodziny.
Jeśli czerpałeś mądrość z desideraty (doskonale to znam, zawsze się wzruszam jak to czytam bądź słyszę, bo wydaje mi się, że nie ma nic czystszego, pięknego i delikatnego zarazem), Twoja żona ma szczęście. A jeśli dodatkowo potrafisz sprawić żeby poczuła się jak prawdziwa kobieta- nic dodać nic ująć smile
Cieszę się, bo jesteś dowodem, że można.


sam22 napisał/a:

Bo chyba jedyną trwałą, stałą i bezwarunkową miłością jest miłość rodzicielska.

Chyba nie... chyba się mylisz. Może matczyna miłość tak...

Ale jest o czym marzyć: mały chłopczyk, wesoły, dla którego jesteś całym światem, a który sięga głową Ci tuż nad kolano, który ma przed sobą całe życie, uczy się mówić, ma swoje humory, który za kilka lat zacznie chodzić swoimi drogami... jak w reklamie kart kredytowych "bezcenne przeżycie".

Chyba się mylę..? smile
Dałeś dowód, że tak właśnie jest. Bezwarunkowa, radosna, dumna ta Twoja miłość smile O takiej marzę, czy będzie czy nie, nie wiem, na razie jest dla mnie nie do osiągnięcia. I tego Ci zazdroszczę.

snoopy napisał/a:

Dzisiaj kazdy ma prawo do szczescia.

snoopy, uśmiałam się z tego zdania. I nie dlatego, że uważam, że jest to śmieszne, tylko dlatego, że dokładnie takie samo zdanie usłyszałam, jak mój ojciec odchodził od mamy, a siostra się rozwodziła. Gdy próbowałam im tłumaczyć, że może warto próbować, że nic straconego, że to tylko chwilowe zagubienie, że trzeba poszukać wspólnego mianownika, z ust obojga słyszałam: Każdy ma prawo do szczęścia..
Paradoks dzisiejszych czasów.
Mamy wolność, możemy przekraczać granice, oglądać miejsca o których marzyliśmy, zdobywać szczyty, rozwijać się.
Ale duchowo stajemy się ubodzy. Nie patrzymy na ludzi, którzy są wokół nas, którzy cierpią gdy ich nie widzimy. Gdy przedkładamy nasze pragnienia, nad dobro wspólne, rodziny.
Straszne rzeczy.
Moja babcia tez powtarza: bo kiedyś było inaczej.
I chyba było, skoro przeżyła 45 lat z jednym mężem, opłakując i całując jego zdjęcie na grobie od 10 lat.

61

Odp: mam 30 lat i..
malina82 napisał/a:
sam22 napisał/a:

Ale szczęście się uśmiechnęło do mnie... i nie jestem sam. Ale mam skomplikowane życie, bo dostałem tyle samo szczęścia co i nieszczęścia. Potem drugi raz się uśmiechnęło. Wiele lat na to pracowałem.
Przeczytaj desideratę (gugluj desiderata).

Wszystko kręci się wokół dwójki ludzi. Jeśli jest nadzieja, chęć- można zrobić i pokonać wszystko. Nigdy się nie zapomni, ale można wybaczyć, a to daje zielone światełko.
Masz doświadczenie, którego niejeden facet nawet nie liźnie. To jest bogactwo Twoje i Twojej rodziny.
Jeśli czerpałeś mądrość z desideraty (doskonale to znam, zawsze się wzruszam jak to czytam bądź słyszę, bo wydaje mi się, że nie ma nic czystszego, pięknego i delikatnego zarazem), Twoja żona ma szczęście. A jeśli dodatkowo potrafisz sprawić żeby poczuła się jak prawdziwa kobieta- nic dodać nic ująć smile
Cieszę się, bo jesteś dowodem, że można.

Oj nie rozpędzaj się tak malina82! Jestem wg norm społecznych ciemnym charakterem. Jestem na odwrót niż świat. Moja żona ma tyle samo szczęścia co i nieszczęścia. Nie potrafię sprawić, aby poczuła się jak prawdziwa kobieta -- dżentelmeństwo, rycerstwo, romantyzm wypaliła już dawno temu żelazem rozpalonym o nazwie "zazdrość". Zrobiła to stopniowo przez wiele lat. Łączy nas seks, dzieci, wspólnie spędzony czas, miłość ale nie pełnią serca. Nikt nie wybacza, nikt nie zapomina.

No to jak znasz desideratę, to być może czujesz, że w Tobie jest taka energia, pewien poziom szczęścia. Jak coś Cię unieszczęśliwa, to tracisz tę energię, a jak coś sprawia Ci radość, to szczęście Cię napełnia. Tę energię można wytwarzać czyniąc dobro, szanując i kochając ludzi, którzy Cię otaczają. Po pewnym czasie (kilku latach) wszystkie dobre rzeczy zaczynają do Ciebie wracać. W pewnym momencie możesz mieć tak dużo energi, że zaczyna się twoje życie samo organizować. Problem polega na rozróżnieniu dobra od zła -- na przykład nie wolno się poświęcać, bo czynisz sobie krzywdę. Każda rzecz musi przynosić szczęście wszystkim osobom dotkniętym twoim działaniem. "wszystim" odnosi się również do Ciebie. Tak samo wobec zła jakie doświadczasz musisz zachować się we właściwy sposób -- czasami rozwiązaniem jest ucieczka, czasmi ignorancja, czasami zdecydowana walka. Bądź dobra. Nie proś (Boga) o konkretne rzeczy, bo jeśli wysłucha twoich próśb, to twoje życie może się okazać gorsze niż gdyby było bez tych modlitw.

Jak chłopak Cię skrzywdził, to nie musisz mu wybaczyć. Nie wybaczaj. Uważaj jednak, abyś nie popadła w zemstę, złość, nienawiść. Nie nadstawiaj drugiego policzka. Idź swoją drogą jak w desideracie. Życie samo wyrówna rachunki w ciągu paru lat.



sam22 napisał/a:

Bo chyba jedyną trwałą, stałą i bezwarunkową miłością jest miłość rodzicielska.

Chyba nie... chyba się mylisz. Może matczyna miłość tak...

Ale jest o czym marzyć: mały chłopczyk, wesoły, dla którego jesteś całym światem, a który sięga głową Ci tuż nad kolano, który ma przed sobą całe życie, uczy się mówić, ma swoje humory, który za kilka lat zacznie chodzić swoimi drogami... jak w reklamie kart kredytowych "bezcenne przeżycie".
Chyba się mylę..? smile
Dałeś dowód, że tak właśnie jest. Bezwarunkowa, radosna, dumna ta Twoja miłość smile O takiej marzę, czy będzie czy nie, nie wiem, na razie jest dla mnie nie do osiągnięcia. I tego Ci zazdroszczę.

Jak jest dużo pieniędzy, to można mieć dziecko nawet bez ojca. Po drugie jak się postarasz o własne szczęście (tak, tak -- samo się nie zrobi, przykra prawda, ale nie licz na to), to znajdziesz faceta jak i ja znalazłem żonę.

To co napisałem o dzieciach, to jest zupełnie inna miłość. To bycie z nimi, dawanie im ręki, aby nie upadli, pomaganie im, aby mogli rozprostować skrzydła i polecieć szczęśliwi w świat, szukając swojego szczęścia. To trwa parę, paręnaście lat. Potem ich nie ma, mają swoje życie.

Uważam malina, że tego Ci nie brakuje. Chcesz mieć dziecko, rozumiem to pragnienie. Ale Ty potrzebujesz faceta, drugiej duszy, bliskości ciała, seksu. To już zupełnie inna bajka. Nie znajdziesz faceta siedząc w domu. Na portalach randkowych też chyba nie znajdziesz. Teraz masz szansę o sebie zadbać (bo rozumiem, że pieniążki masz). Pamiętaj, że kobiety trzydziestki są obiektem pożądań... Jeśli myślisz, że sprowadziłem twoją duchowość tylko do ciała, to możemy ocenić tę rozmowę za 20 lat. Po to dusza siedzi w ciele, aby uczucia przeżywać. Po śmierci nie ma już uczuć. I nie żyje się tylko raz...



snoopy napisał/a:

Dzisiaj kazdy ma prawo do szczescia.

snoopy, uśmiałam się z tego zdania. I nie dlatego, że uważam, że jest to śmieszne, tylko dlatego, że dokładnie takie samo zdanie usłyszałam, jak mój ojciec odchodził od mamy, a siostra się rozwodziła. Gdy próbowałam im tłumaczyć, że może warto próbować, że nic straconego, że to tylko chwilowe zagubienie, że trzeba poszukać wspólnego mianownika, z ust obojga słyszałam: Każdy ma prawo do szczęścia..
Paradoks dzisiejszych czasów.
Mamy wolność, możemy przekraczać granice, oglądać miejsca o których marzyliśmy, zdobywać szczyty, rozwijać się.
Ale duchowo stajemy się ubodzy. Nie patrzymy na ludzi, którzy są wokół nas, którzy cierpią gdy ich nie widzimy. Gdy przedkładamy nasze pragnienia, nad dobro wspólne, rodziny.
Straszne rzeczy.
Moja babcia tez powtarza: bo kiedyś było inaczej.
I chyba było, skoro przeżyła 45 lat z jednym mężem, opłakując i całując jego zdjęcie na grobie od 10 lat.

No bo widzicie... ludzie nie wiedzą jak należy postępować i krzywdzą się nawzajem. Są pewne prawa uwniwersalne, których łamanie jest ostro karane. Nie można budować swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu. Szczęście odczuwamy jako energię, która nas wypełnia -- szczęśliwy człowiek czuje się "napompowany" tą energią, a nieszczęśliwy "wypompowany" jak flak. To czuć. Czynienie dobra, to dawanie komuś pozytywnych uczuć, które sprawiają, że on czuje się bardziej szczęśliwy. Za jakiś czas my też takich uczuć doświadczymy. Ze złem jest analogicznie. To jest tzw karma, czyli "konsekwencja wyborów własnych" -- tutaj opowiadanie http://magnokraft.ufonauci.cba.pl/Opowiesc_o_ZYCIU.html (google na hasło Opowieść o życiu (informacja o działaniu karmy, czyli konsekwencjach wyborów własnych)). Poświęcanie się, czyli dawanie komuś szczęscia kosztem własnego szczęścia jest "czystym złem".

Jeśli ktoś odchodzi od żony, twierdząc, że ma "prawo do szczęścia" i jeśli tym samym krzywdzi swoją żonę, to niestety szczęścia nie zazna.

Wybacz, że tak filozofuję, ale tak mnie naszło... skoro napisałęm, to wysyłam, bo skasować szkoda.

62

Odp: mam 30 lat i..
malina82 napisał/a:

To jest lenistwo. Ludziom się nie chce! Po co się starać? Po co walczyć? Po co rozmawiać? Wystarczą bezmyślne wieczory przy tv, niedzielny spacer po galerii i szybkie bzykanko przy zgaszonym świetle. Totalnie tego nie pojmuję. Brak kontroli nad życiem, brak możliwości przeżywania. A życie to nietylko słodycze.

Zgadzam sie z Toba w zupelnosci! Chociaz u mnie bylo paradoksalnie: moi partnerzy byli niesamowicie aktywni: super praca, zwiedzanie swiata i ciagle ciekawi ludzie wokol nich i to "kazda minuta musi byc wykorzystana". Wiec czasu i ochoty na prace nad zwiazkiem (a zwiazek TO wspolna praca!!!) juz nie starczylo.

malina82 napisał/a:
snoopy napisał/a:

Dzisiaj kazdy ma prawo do szczescia.

snoopy, uśmiałam się z tego zdania. I nie dlatego, że uważam, że jest to śmieszne, tylko dlatego, że dokładnie takie samo zdanie usłyszałam, jak mój ojciec odchodził od mamy, a siostra się rozwodziła. Gdy próbowałam im tłumaczyć, że może warto próbować, że nic straconego, że to tylko chwilowe zagubienie, że trzeba poszukać wspólnego mianownika, z ust obojga słyszałam: Każdy ma prawo do szczęścia..
Paradoks dzisiejszych czasów.
Mamy wolność, możemy przekraczać granice, oglądać miejsca o których marzyliśmy, zdobywać szczyty, rozwijać się.
Ale duchowo stajemy się ubodzy. Nie patrzymy na ludzi, którzy są wokół nas, którzy cierpią gdy ich nie widzimy. Gdy przedkładamy nasze pragnienia, nad dobro wspólne, rodziny.
Straszne rzeczy.
Moja babcia tez powtarza: bo kiedyś było inaczej.
I chyba było, skoro przeżyła 45 lat z jednym mężem, opłakując i całując jego zdjęcie na grobie od 10 lat.

Dokladnie! ;-) Moi rodzice sa 40 lat razem. I jasne, ze nie zawsze jest rozowo, ale sa malzenstwem, wiec walcza o rodzine. Pod tym wzgledem jestem staromodna. Jezeli sie cos przysiegalo, to trzeba tej przysiegi dotrzymac. Chyba, ze w gre wchodzi przemoc fizyczna, czy psychiczna. Ale to juz odrebny temat.
A moze wlasnie to, ze my "rezygnujemy" z naszego szczescia, to nasza wada? Bo na koncu to my cierpimy. Racja, na cudzym nieszczesciu, wlasnego szczescia nie zbudujemy i nad wlasnym szczesciem trzeba pracowac, ale mam dziesiatki przykladow, ze ludzie nic z siebie nie dali, a otrzymali od losu bardzo duzo.

63

Odp: mam 30 lat i..

sam22 piszesz:

Jeśli ktoś odchodzi od żony, twierdząc, że ma "prawo do szczęścia" i jeśli tym samym krzywdzi swoją żonę, to niestety szczęścia nie zazna.

Ja nie bylam jego zona, ale minal rok i ciagle nie pogodzilam sie z rozstaniem. On, wyglada na to, uklada sobie zycie. To chyba nie do konca jest prawda, ze na cierpieniu innych nie mozna zbudowac szczescia...on buduje...a ja ciagle nie wyobrazam sobie...nic sobie nie wyobrazam.

64

Odp: mam 30 lat i..

malina82, ja tez walczylam do granic mozliwosci.
I tez jestem podwojna. W pracy, w kontaktach ze znajomymi, a inna w czterech scianach. Czasem juz po prostu chce sie teleportowac do domu, bo brakuje mi energii na maske, zeby dotrzec do domu.
Ostanio calkiem nowa kolezanka w pracy zaproponowala mi kawe, twierdzac, ze bije ze mnie pozytywna energia. Bylam w szoku. Nie wiedzialam, czy sie smiac, czy plakac. Szkoda slow...
To dobrze, ze nie kazdy widzi, co jest w naszych sercach.

Czuje, ze juz zawsze bede sama i ze juz nigdy nikogo nie pokocham, bo nie potrafie go zapomniec.
Ten dzisiejszy wieczor/noc jest nie do wytrzymania...ot tak, bez jakiegos powodu. Po prostu tesknota...

65 Ostatnio edytowany przez sam22 (2012-10-04 09:15:15)

Odp: mam 30 lat i..
amar napisał/a:

sam22 piszesz:

Jeśli ktoś odchodzi od żony, twierdząc, że ma "prawo do szczęścia" i jeśli tym samym krzywdzi swoją żonę, to niestety szczęścia nie zazna.

Ja nie bylam jego zona, ale minal rok i ciagle nie pogodzilam sie z rozstaniem. On, wyglada na to, uklada sobie zycie. To chyba nie do konca jest prawda, ze na cierpieniu innych nie mozna zbudowac szczescia...on buduje...a ja ciagle nie wyobrazam sobie...nic sobie nie wyobrazam.

Nie da się budować szczęścia na czyimś nieszczęściu. Poczekaj 5 lub 7 lat. Zobaczysz.

Teraz cierpisz. Jeśli go kochasz nawet nie próbuj zabijać tej miłości na siłę, bo zabijasz kawałek siebie. Nie da się miłości ani wzniecić na żądanie ani jej zabić. Ona pojawia się kiedy chce i znika kiedy chce. Takie jest moje zdanie.

Wydaje mi się że mogłabyś postarać się iść swoją drogą, oraganizować swoje życie, zadbać o swoje szczęście. Postarać się nie wpadać w negatywne uczucia typu zemsta, zazdrość, zawiść.

Jeśli twoje postępowanie jest uczciwe, jeśli wszyscy dotknięci twoimi uczynkami są szczęśliwi, to znaczy, że masz szczęście. Szczęście jakoś samo się objawi, może nawet będziesz kiedyś myśleć jak to się stało, jak to możliwe. Niestety na własnej skórze musiałem się przekonać, że czasem lepiej iść za głosem serca i sumienia niż rozumu. Może np. jak koleżanka chce iść z Tobą na kawę, a rozum mówi "nie!" a serce mówi "tak!" to trzeba iść?



amar napisał/a:

Czuje, ze juz zawsze bede sama i ze juz nigdy nikogo nie pokocham, bo nie potrafie go zapomniec.

No widzisz... walczysz z sobą. Po co go zapominać? Przecież Ty go będziesz pamiętać całe życie! Nie da się zapomnieć. Nigdy nie wyjdzie z twojej pamięci. Może lepiej upić się, płakać godzinami przy zdjęciach i tak oswoić tę pamięć... a nie walczyć z nią.

Wielu ludzi przejdzie przez całe życie nie kochając naprawdę nikogo. Jeśli Ty kochasz go to kochaj... Lepiej kochać i przegrać niż nie kochać nigdy. Lepiej kochać i przegrać niż nie kochać nigdy. Lepiej kochać i przegrać niż nie kochać nigdy. Lepiej kochać i przegrać niż nie kochać nigdy.

Posty [ 1 do 65 z 175 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024