z Marcinem znam sie od 4 lat kiedyś nawet sie troche spotykalismy ale nic z tego nie wyszło poniewaz on jest uzależniony jednak podjełam sie tego ryzyka i sprubowałam jeszcze raz byliśmy razem 6 miesiecy razem mieszkaliśmy ogólnie to świetny chłopak tylko te uzależnienie go zgubiło jak nie ćpa można powiedziec ze jest cudowny.gdy mnieszkaliśmy razem po 4 miesiacach zaczelo sie psuc ciagle tracil prace to poszedl gdzies na 2 tygonie pracowac puzniej znalzl nowa prace i znowu jakis okres popracowal i stracil prace.doszlo do tego ze ja musialam myslec o oplatach zaczelo mnie to wkurzac wiec postanowilam sie z nim rostac a kiedys mu powtarzalam ze jak sie roztaniemy to dopiero go zdradze.gdy wyjechalam na weeken do rodzicow on pod moja nieobecnosc sprowadzil sobie jakos panne do domu no i wiecie co robili...dowiedzilam sie puzniej przypadkowo o tym bo pisala do niego sms ale ja tez nie bylam swieta i tej samej nocy spotkalam sie z takim chlopakiem.oczywiscie on sie o tym nie dowiedzial wiec mialam okazje to wykorzystac i definytywnie sie rostac jednak to sie nie udalo bo chcial sie zabic wypisywal do swojej mamy ze on nie widzi sesu zycia wiec moje serce zmnieklo i dalam mu kolejna szanse.po jakims czasie wyszly wszystkie moje klamstwa na jaw dowiedzial czym sie naprawde zajmuje a pracowalam w nieprzyzwoity sposob zranilam go okropnie wtedy on zalamal sie i poszedł w cuk...ale po jakis czasie spotkalismy sie musial mniec ogromy do mnie zal zreszta byl nacpany i zacza mnie dusic to nie bylo na zarty jakis cudem wyrwlam mu sie w tych nerwach powiedzialam ze zglosze to na policje ale oczywiscie nie mialam takiego zmiaru na drugi dzien Marcin zdecydowal ze idzie na odwyk to juz jego 3 odwyk.nasz kontakt wznowil sie po 3 miesiacach kiedy sam wyszedl bo jak zwykle nie wytrzymal oczywiscie nie mieszkalismy razem ale sie spotykalismy raczej taki luzny zwiazek ale on znowu zacza cpac.po jakis czasie przyedł mu wyrok do odsiadki wiec obecnie znajduje sie poraz 4 na odwyku narazie nie mamy kontaktu ale ja coś do niego czuje jestem mu wdzieczna ze doprowadził mnie do upadku dzieki niemu zyje teraz godnie duzo zrozumialam wogule teskie za nim.tylko teraz tak sie zastanawiam czy to ma jakiś ses zebysmy sprubowali jeszcze raz ...? gdy on ojezdzal pylalm sie go czy jest mi w stanie wybaczyc powiedzial ze juz to dawno zrobil bo wie ze w życiu mozna zbłodzic i sam jest tego najlepszym przykładem.boje sie tylko ze za pare lat gdy cos sie posuje on mi to wypomni a to jest dla mnie bardzo bolesne .tak bardzo sei boje nie wiem co mam robic .co o tym myślicie?
Temat: ON NARKOMAN JA TEŻ NIE ŚWIETA
Zobacz podobne tematy :
Odp: ON NARKOMAN JA TEŻ NIE ŚWIETA
Wyleczcie się z nalogów,pracujcie nad slabym charakterem - to może jakis sens zycia zobaczycie...