Czy milo wspominacie wrazenia z porodu?
Bardzo dowcipne pytanie
Co miłego może być we wspomnieniach bólu, zmęczenia, kroplówek, krwi?
Dopiero potem można mówić o miłych wspomnieniach
Ja mimo tego co sie "działo" miło wspominam..
Moze dlatego ze w stresujących sytuacjach, zaczynam sie śmiać, więc było to jeden wielki kabaret
A jak wygladał, okropnie.. Vinnga Ci juz napisała
Ja wspominam bardzo miło swój poród mimo ze bardzo sie balam A super mi poszło
Ja rodziłam 03.03 w 3,5godz.był to mój pierwszy poród zajechałam do szpitala ze strasznymi bólami brzucha i pleców na miejscu wszystko mi przeszło po 3 dniech mnie wypuscili,po paru dniach wrucilam spowrotem z jeszcze gorszymi bólami wtedy dopiero wykryli,ze mam jakis piasek w nerkach a byłam juz przeszło tydz.po terminie dali mi kroplówke na wywolanie ,chciałam juz urodzic i wreszcie wyjsc z tego szpitala leżałam cały dzien i nic.Obok rodziła kobietka i położna z lekazem strasznie ja traktowali,byli niemili itd.popekała,długo ją szyli strasznie wrzeszczała.Ja praktycznie przezyłam jej poród...odechciało mi się rodzic za 2 dni znów kroplówka,oczywiście mąz opłacil lekaża więc zaczełam rodzic expresowo odrazu zaczeły mi sie straszne skórcze w końcu co 5 min a trwały po 2 min.
bardzo mi pomogło to że mąż był przy mnie bo położna ztwierdziła,ze pierwszy porod to długa droga przede mną i poszły sobie a ja leżałam z tymi bólami,dopiero przed druga ok.za dwadziescia dała mi jakies znieczulenie i kazała spać 2 godziny zaczełam po nim wymiotować,kręcilo mi sie w głowie a one poszły na kawke najpierw mnie zbadała i powiedziała,że mam spac,rozrwarcie dopiero na 2 palce,a przypominam była za 20 druga a mi za chwile zaczeły sie bóle parte zaczełam siedrzec,że mi dziecko wychodzi bo odczuwałam juz główke,to się działo baardzo szybko.Mąz myślał,że ja tak po tym znieczuleniu głupoty gadam i kazał tez mi się połozyc przespać ,bo położna muwił,ze jeszcze wszystko przede mna dopiero jak usłyszały,że się dre,że dziecko mi wychodzi to z 5 ich sie zleciało i nie dały mi przeć,bo jescze nic nie było przyszykowane doporodu a ja klęczałam na łóżku z bólu mała wyskoczyła bardzo szybko i wtedy juz nic nie bolało nie nacinali mnie,miałam moze 2 szwy dałam rade,i jestem bardzo szczesliwa mamusia.Pozdrawiam wszyskie mamy...........
Moj porod mimo ze ciezki, to wspominam go jako cos cudownego
O 15.00 mialam badanie KTG, a nad ranem o 5 tego samego dnia szlam do ubikacji, i jakas plama na majtkach ale mowie moze popuscilam( snilo mi sie ze siusiam). No i powiedzialam o tym poloznej bo znowu poczulam cos mokrego:D Zbadala mnie a to juz sie zaczelo
. Pojechalismy jeszcze do domu, O 19 mialam byc w szpotalu
. Ale dopiero porzadne bole zaczely sie ok. 1 w nocy, o
3 nie dawalam rady i dostalam znieczulenie, i usnelam o 7 obudzila mnie polozna i mowi ze musimy wywolac bo przez znieczulenie przestalam miec skorcze. 7:50 zaczely sie pozadne skorcze, mialam wstac ( rodzilam na krzesle) tylko ze nie umialam sie trzymac sama na nogach to polozna oparla mnie o lozko, no to zaczelam przec
Jeszcze wolalam ze musze kupe
Usiadlam na krzeselku, kilka parc i Adas byl z nami
Temat rzeka:)
Po pierwsze każda inaczej przeżywa poród. Pamiętam rozmowę z koleżanką która powiedziała że najgorsze dla niej było szycie po porodzie. Tak sobie pomyślałam że dla mnie to był pikuś w porównaniu do tego co przeżywałam przed momentem.
Przy pierwszym porodzie, to było 6 lat temu myślałam że nie dożyję następnego dnia, że umieram. Wszystkie artykuły, wszystkie filmiki i opowiadania to nic w porównaniu z rzeczywistością. Nic dziwnego że popadłam w depresję po porodzie.
Drugi poród, zaliczyłam w styczniu tego roku. I guzik prawda że drugi jest lżejszy, tylko tyle że mąż był ze mną tym razem i przynajmniej pomógł mi się podnosić z przysiadów. Pamiętam jak po 5 godzinach męczarni kiedy myślałam ze to sie juz zaraz skończy położna powiedziała że dopiero 5 cm rozwarcia, to dla mnie było jak jakiś wyrok, ze juz nie dam rady. ajak już było po wszystkim i z tego wszystkiego sie rozpłakałam, mąż powiedział: " tak, aniu mamy ślicznego synka''. hahah a mi nie chodziło o dziecko..haha ja płakałam/ śmiałam się że to już się w końcu skończyło..nie mogłam uwierzyć..
jak widzicie same temat rzeka..mogłabym gadać i gadać...a wolałabym zapomnieć..
Ja moj porod wspominam bardzo dobrze. termina milam na 25.10.2010 a jednak moja mala nie zamierzala wjsc
i urodzila sie 3 dni po planowanym terminie, poprzez wywolany porod
byl 28.10.2010 o godzinie 13 pojechalam do kliniki na ustalona indukcje porodowa, na miejscu zanim przyjeli mnie na oddzial moj lekarz zaprosil mnie do gbinetu na badanie ginekologiczne... uff musze powiedzice ze bardzo bolese bylo to badanie i przypuszczam, ze byl to masaż szyjki juz po tym badaniu dostalam skurczy, okolo godz. 14 bylam juz w pokoju przedporodowym lezalam na lozku podpieta pod KTG trwalo to okolo pl godz potem polozna odlaczyla KTG i podlaczyla mnie pod kroplowke z oxy... w tedy zacezla sie jazda na mxa
skurcze corazsilniejsze, myslalam ze nie podolam ale moj luby dzielnie mnie wspieral
czekalam tylko na ten moment kiedy juz moglam dostac znieczulenie.
niestety musialam w tych bolach wytrzymac do 4cm rozwarcia, w koncu miedzy godz. 16 a 17:00 polozna przyniosla mi wielka dmuchana pilke na ktorej kazala mi skakac aby szyjka sie szybciej rozwerala, po okolo godzinie skakania przyszla po mnie zeby mnie zbadac i bylo juz te upragnione 4cm bardzo sie ucieszyam bo wiedzlam ze teraz juz podaja mi znieczulenie byla o godz 17:50 kiey pzryszedl anasezjolog i wbil mi znieczulenie, to bylo cos wspanialego nagle poczulam wielka ulge...
lezam tak na luzku porodowym moze z 10-15 minut kiedy przyszedl moj gin zabadac mnie i bardzo byl zdziwiony bo juz byłam gotowa na porod moja szyjka mial juz pene rozwarcie 10cm.
no i sie zacezo kazal przec kilka razy nie udanych, ale wkoncu wzielam sie w grasc sluchlalm poloznej oraz mojego lekarza
kilka parc i wyszla glowka Oliwii potem jeszce jedno parcie i o godz 18:50 urodzila sie moja kruszynka
wazyla 3100gr i mierzyla 55 cm
caly moj porod od momentu przyjęcia na oddział do momentu urodzenia sie Oliwci trwa zaledwie 4 i pol godzinki
Ja wspominam porod jako zdarzenie jedyne w swoim rodzaju.Piec lat temu w sierpniu prawie w terminie poczulam bol.Wiedzialam ze to juz.Rodzina myslala ze to jeszcze nie pora.Maz jadl sniadanie w spokoju.Gdy wrzeszczalam z bolu maz w koncu zawiozl mnie na porodowke.Pojechalismy taksowka.Podczas przyjecia na porodowce odeszly mi wody.Migiem zawieziono mnie do sali porodowej.Tam wszystko poszlo szybko.Nawet maz nie zdazyl wejsc.Przez okno byl widok na piekny kosciol opatrznosci bozej.Po pieciu minutach podano mi dzidzie i powiedzialam:mam coreczke.Przytulilam ja i tak wydalam na swiat ma kruszynke.Ale bolec, bolalo pomimo ze szybko.Potem mialam szycie i bolace szwy.No i przyplatala sie depresja poporodowa.Pediatra czepiala sie ze zaniedbuje dziecko i nie mogla zrozumiec ze mam dola po porodzie,odebrano mi spokoj i radosc oskarzajac o nieczulosc nawet do sadu.Ale ja swoje wiem otulajac dziecko do snu,karmiac je czy pielegnujac w chorobie...Tylko smutno mi bo nie jestem zla osoba.Ale musze byc silna,takze dla swojej corki.Wokol mnie zmienilo sie duzo.teraz jesesmy dwie:ja i kruszynka noi tatus malej.
ja pamiętam, że okołó 19 zaczęły odchodzić mi wody, ale co tam sobie myślałam, potrwa to jeszcze trochę... Położyliśmy się spać i po jakimś czasie dostałam lekkich skórczy. Około 2 w nocy pojechaliśmy do szpitala. Mąż pojechał do domu, ale przyjechał o 6 aby być ze mną w tym ważym dniu czasami z bólu krzyczałam, że nie dam rady, pielęniarka nieźle mnie zmotywowała - to dobiero zacznie boleć, teraz to jest pikuś
ale po wielu trudach Natalka wyszła na świat o 9.15. I byłam szczęśliwa, że jest z nami a najbardziej z tego że to wreszcie się skończyło
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony było szybko, jak na pierwszy raz - 5 godzin. Z drugiej pamiętam momenty, kiedy bolało tak bardzo, że myślałam, że umieram. Przez parę miesięcy gdy czytałam wspomnienia innych o porodzie, zawsze leciały mi łzy z emocji, czułam jakby to było wczoraj. Teraz czekam na drugi raz i włączył mi się stres. Po przeczytaniu tego wątku nawet przerażenie... Bo poród to jeden z dwóch moich największych lęków (a może fobii) i bardzo boję się go już od dziecka... Ale sama chciałam, więc mam
JA wspominam dobrze mimo że był cięzki i trwał 24h, a skończyło się cc. Bardzo chciałam urodzić sn ale nie wyszło bo mały zaplątał się w pępowine i właściwie już pod koniec pierwszej fazy na 8cm rozwarcia zdecydowali o natychmiastowym cięciu. Gorzej wspominam kolejne dni po cc no ale już mineło 4,5 miesiąca i właściwie nie pamiętam bólu i pozostały tyko dobre wspomnienia Do porodu trzeba się dobrze nastawić. Oczywiste jest że ból jest ale jak się ma właściwe nastawienie a do tego wsparcie męża/partnera (dla mnie akurat to byłao bardzo ważne i bez męża chyba bym nie przetrwała) to wszystko jest do przeżycia.
A mnie czeka poród za równe 2 miesiące według terminu i już się boję. Nastawiam się na najgorsze żeby potem ewentualnie jak będzie lżej to być mile zaskoczoną . To moja pierwsza ciąża więc nie wiadomo jak długo będzie trwał poród ... jednym szybko idzie a drugim długo. Najbardziej to się obawiam nie samego bólu , bo wiadomo , że boleć będzie i to nie lekko , ale tej całej otoczki szpitalnej , kroplówek , lewatyw , nacinania i tym podobnych rzeczy , bo nigdy nie leżałam w szpitalu nawet 1 dzień i to jest dla mnie jakaś abstracja!!!
Witajcie, mój pierwszy poród trwał 45 minut i był bardzo szybki,byłam wtedy młoda, strasznie się bałam i do tego ciśnienie mi skakało. Był to 1991 rok wtedy dzieci przywoziłi tylko na karmienie,jechała pielęgniarka z wózeczkiem a na nim poukładane równo "roladki" tylko buzie było widać. To były czasy!
Przy czwartym pordzie myślałam że pójdę że tak powiem nogi rozłożę a dziecko samo wyskoczy, nic bardziej mylnego takiego porodu jeszcze nie miałam. Bolało jak " cholera" dłużyło się i modliłam się aby to się w końcu skończyło. Całe szczęście że urodził się synuś bo wcześniej wychodziły same dziewczyny
Pozdrawiam wszystkie przyszłe i obecne mamy :*
Mój poród...
Pewnie zabrzmi to śmiesznie, ale coś w tym było. Kiedy zaszłam w ciążę, koleżanka z pracy powiedziała "wyobraź sobie swój poród - cały czas myśl, o tym jak to będzie". Fajnie pomyślałam... Tylko co ja o tym wiem.
Na szczęście mam cudownego lekarza, którego zapytałam, jak może wyglądać "idealny poród dla kobiety". I on mi odpowiedział
Więc według moich "wyobrażeń codziennych" mój poród wyglądał następująco - najpierw odchodzą mi wody płodowe a potem przez ok. 5 godzin się męczę (szybko przechodzę do fazy drugiej porodu), potem 10 skurczy partych i dziecko jest na świecie. Wiecie jak to jest, jak człowiek z braku innych możliwości robi różne rzeczy żeby się nie bać. I wiecie co? Poród rozpoczął się odejściem wód płodowych. Bardzo szybko przeszłam do fazy drugiej i potem "męczyłam się" 2,5 godz i po 8 skurczach partych córcia była na świecie. W sumie od odejścia wód do urodzenia nie minęły 4 godz (pierwszy poród). Bolało? Chyba tak, chyba trochę - nie pamiętam (co ciekawe chyba czas ten rodzaj bólu zaciera - no chyba, że ktoś miał traumatyczne przeżycia). Chyba że jest to skurcz w nodze (to pamiętam najlepiej z całego bólu).
Mam nadzieję codziennie od 8 m-cy że następny poród też taki będzie (a to już za 3 tygodnie)
Pozdrawiam Wszystkie Przyszłe Mamy - nie ma się czego bać
I chylę czoła przed Mami, które już są po.
WITAM, jestem studentką położnictwa i robię pracę badawczą na temat nacięcia krocza.
Byłabym wdzięczna gdyby Panie po porodzie mi pomogły i rozwiązały ankietę przeze mnie przygotowaną
Chciałabym dowiedzieć się na podstawie tych ankiet: 1. czy nacięcie krocza jest nadal rutyna?
2. Czy kobiety przygotowują się do porodu w celu uniknięcia nacięcia krocza? 3. Czy to boli? 4. Czy kobiety po porodzie dostają informację w jaki sposób należy dbać o krocze po porodzie?
Chętne kobiety do pomocy oraz osoby z pytaniami dotyczącymi mojej pracy, ankiety czy też porodu zapraszam do korespondencjii mailowej.
Moja ankieta jest dostępna na portalu o nazwie ankietka pod tytułem:Ankieta dla Kobiet będących po porodzie
Byłam wypełniłam
WITAM, jestem studentką położnictwa i robię pracę badawczą na temat nacięcia krocza.
Byłabym wdzięczna gdyby Panie po porodzie mi pomogły i rozwiązały ankietę przeze mnie przygotowaną
Chciałabym dowiedzieć się na podstawie tych ankiet: 1. czy nacięcie krocza jest nadal rutyna?
2. Czy kobiety przygotowują się do porodu w celu uniknięcia nacięcia krocza? 3. Czy to boli? 4. Czy kobiety po porodzie dostają informację w jaki sposób należy dbać o krocze po porodzie?
Chętne kobiety do pomocy oraz osoby z pytaniami dotyczącymi mojej pracy, ankiety czy też porodu zapraszam do korespondencjii mailowej.
Moja ankieta jest dostępna na portalu o nazwie ankietka pod tytułem:Ankieta dla Kobiet będących po porodzie
Moj porod trwal 30 h i to bylo najokropniejsze przezycie jakiekolwiek w zyciu mnie spotkalo! Nie dostalam zadnego zastrzyku a pielegniarki tylko mowily ze tak wlasnie musi bolec,ja zwijalam sie z bolu i sciany gryzlam,dziecku zanikalo tetno i za nic na swiecie nie chciano zrobic mi cesarki.Po 30 h pelzania po podlodze i po scianach odeszly mi wody i zaczelam rodzic.Bylam cieta i szyta chyba w 5 miejscach i jeszcze potem lozyska nie moglam urodzic i malo co sie nie przewinelam bo uszlo mase krwi i musieli mi robic tzw.skrobanke-wszystko slyszalam i byl to przeokropny chlupot .potem to szycie.przez 3 tyg.nie moglam dojsc do siebie .Urodzilam zdrowego synka i to jest najwazniejsze.Teraz oczekuje nastepnego bobasa i chyba chce sesarke .
Kurcze dziewczyny....to jakies szalenstwo. Tymi opowiesciami robicie stracha przyszlym mamom..... Jestem w 4 tc i nie wyobrazam sobie, zeby wizja takiego porodu wisiala nade mna jeszcze przez 8 miesiecy...
Ale ja rodzilam 12 lat temu i to bylo w polsce,teraz jestem w irl. i dziewczyny sobie tu bardzo chwala porody-bo jest za darmo epidural-znieczulenie zewnatrzoponowe i goraca kapiel i maz przy porodzie Ale to jest zachod-niewiemjak jest w polsce czy cos sie posunelo w tym temacie do przodu.Ja osobiscie nigdy w zyciu juz nie zdecydowalabym sie na porod w polsce ze wzgledu na wlasne traumatyczne przezycia.Ale kazdy porod jest inny i to ze ja taki mialam nie musie oznaczac ze wszystkie takie beda.
Kurcze dziewczyny....to jakies szalenstwo. Tymi opowiesciami robicie stracha przyszlym mamom..... Jestem w 4 tc i nie wyobrazam sobie, zeby wizja takiego porodu wisiala nade mna jeszcze przez 8 miesiecy...
Niestety poród to nie bułka z masłem i trzeba mieć tego świadomość, żeby odpowiednio się do niego przygotować. Ale pocieszające jest to, że najgorszy ból naprawdę szybko mija i na dodatek zapomina się o nim, tzn. człowiek wie, że bolało ale nie pamięta samego bólu.
Gratulacje, lisc_sosny
Dzieki tiana
ja mieszkam we Francji i nigdy nie slyszalam tu tak okropnych relacji z porodow moich kolezanek, ktore sa juz mamami a wrecz jedna powiedziala, ze "zaj****scie sie rodzi!" (tak sie wyrazila o tym, z wielkim entuzjazmem) i chyba bede dziekowac Bogu, ze nie rodze w Polsce! Z tego co slyszalam to tu jest pelna kultura, znieczulenie peridural dawane wszystkim z mety (mozna oczywiscie rodzic naturalnie na specjalne zadanie). Dlatego przerazily mnie troche Wasze opowiesci, nie zdawalam sobie sprawy, ze tak to wyglada. Podziwiam Was, ze to przeszlyscie, na pewno potrzeba do tego wielkiej odwagi.
Ale ja rodzilam 12 lat temu i to bylo w polsce,teraz jestem w irl. i dziewczyny sobie tu bardzo chwala porody-bo jest za darmo epidural-znieczulenie zewnatrzoponowe i goraca kapiel i maz przy porodzie Ale to jest zachod-niewiemjak jest w polsce czy cos sie posunelo w tym temacie do przodu.Ja osobiscie nigdy w zyciu juz nie zdecydowalabym sie na porod w polsce ze wzgledu na wlasne traumatyczne przezycia.Ale kazdy porod jest inny i to ze ja taki mialam nie musie oznaczac ze wszystkie takie beda.
Znieczulenie za darmo podobno jest gdzieniegdzie. A czy na pewno, to zaraz się dowiem W każdym razie była afera, bo pobierali opłaty nielegalnie. Wannę sobie pooglądałam tylko, ale podobno była zepsuta, a szkoda. Męża miałam ze sobą. No i tu bywają opryskliwe położne...
24 2011-01-30 13:07:16 Ostatnio edytowany przez tiana (2011-01-30 13:09:35)
Dzieki tiana
ja mieszkam we Francji i nigdy nie slyszalam tu tak okropnych relacji z porodow moich kolezanek, ktore sa juz mamami a wrecz jedna powiedziala, ze "zaj****scie sie rodzi!" (tak sie wyrazila o tym, z wielkim entuzjazmem) i chyba bede dziekowac Bogu, ze nie rodze w Polsce! Z tego co slyszalam to tu jest pelna kultura, znieczulenie peridural dawane wszystkim z mety (mozna oczywiscie rodzic naturalnie na specjalne zadanie). Dlatego przerazily mnie troche Wasze opowiesci, nie zdawalam sobie sprawy, ze tak to wyglada. Podziwiam Was, ze to przeszlyscie, na pewno potrzeba do tego wielkiej odwagi.
Ah, ten Zachód Zazdroszczę trochę... Tutaj bywa prehistorycznie
W niektórych szpitalach pukają się w czoło, jak się wspomni o znieczuleniu...
Chciałam jeszcze dodać, że sama świadomość możliwości otrzymania znieczulenia daje ogromny komfort psychiczny. Wszystko idzie łatwiej, mniej stresu.
Polska niestety jest jak zwykle 100 lat za murzynami!!Sama pani minister zdrowia powiedziala ze porod MUSI bolec! Ze taka natura kobiety i cala ta fizjologia..Coz to za hipokryzja z jej strony!!! masakra!!!W Polsce nadal sa opryskliwe polozne,lekcewaza rodzace i gdy nie dasz lapowki maja cie za nic~!Korupcja jak zwykle(Polska,,,,) Ja podczas mojego porodu o maly wlos nie zaszlam z tego swiata i w ogole chcialam stamtad uciec..Wiem ze tutaj jest inaczej-wspaniala opieka,znieczulenie,gaz rozweselajacy,goraca kapiel i calodobowa opieka Takze niema co porownywac.Chociaz przyznam sie ze po tych przezyciach z pierwszego porodu-mimo wszystko marzy mi sie cesarka o czym wspomnialam w innym poscie .
moja mama miala tak nieprzyjemne wspomnienia z porodu mlodszego brata, ze nie zdecydowala sie na trzecie dziecko i dzisiaj tego zaluje. a ja moglabym miec dwojke rodzenstwa.... naprawde, przykro mi, ze Polki musza rodzic w takich warunkach, to niewyobrazalne. Po przeczytanie powyzszych opowiesci jawi sie to jak jakas rzeznia.
tAK-polskie porodowki przypominaja sceny z ,,teksanskiej masakry pila mechaniczna,, ja juz tam nie powroce!! brrrrrrrr......
Polska niestety jest jak zwykle 100 lat za murzynami!!Sama pani minister zdrowia powiedziala ze porod MUSI bolec! Ze taka natura kobiety i cala ta fizjologia..
OK, ja rozumiem, że pewien ból jest może nawet potrzebny, że skurcze są potrzebne i trochę muszą boleć ale przecież nie muszą boleć tak, że człowiek mdleje! Miałam znieczulenie, mimo to bolało ale ten ból był absolutnie do zaakceptowania, znieczulenie BARDZO mi pomogło! Nie dostałam takiej końskiej dawki, żeby mnie sparaliżowało. I dobrze, i tyle wystarczyło, i tyle chcę. Czy to jest tak wiele? No będzie bolało, jak chce pani minister, ale nie chcę czuć się jak patroszone żywcem zwierzę, chcę trochę pomocy w zmniejszeniu bólu i stresu, to coś dziwnego?
Ale... Tak naprawdę myślę, że tu chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze... Żeby NFZ nie płacił szpitalom za znieczulenie. Tylko nie wiedzą, jak to zrobić, bo jak szpitale pobierały opłaty, to było nielegalne, bo podobno każdej kobiecie znieczulenie się należy. No i jak to zrobić, żeby ludzie wierzyli, że państwo o nich dba ale żeby nie wydawać na to kasy? Ciężki orzech do zgryzienia.
Bo szanowna Pani Minister mysli tylko o swojej kieszeni i ma nas gdzies bo sama juz rodzic nie bedzie a jezeli nawet bedzie to bedzie ja stac na takie znieczulenie! Ale przecietnych obywateli niestety na taki luksus nie stac i ministerstwo dobrze o tym wie i doplacac niema zamiaru-bo i po co??Chory,chory kraj a najbardziej chora sluzba zdrowia! Ciekawe jak szanowna pani minister wytlumaczy co znaczy dla niej<<Rodzic po ludzku>> bo porody w polsce tto nadal upokorzenie,w potwornym bolu .Panstwo ma to gdzies i zapewne predko sie to nie zmieni.
Ja nie wiem czy bym sie zdecydowala na dziecko w Polsce....
A ile kosztuje takie znieczulenie?
To chyba zależy od szpitala. Słyszałam że ok 300 - 700 zł ale chyba w związku z tą aferą już nie biorą kasy, chociaż kto ich tam wie...
To chyba zależy od szpitala. Słyszałam że ok 300 - 700 zł ale chyba w związku z tą aferą już nie biorą kasy, chociaż kto ich tam wie...
W Warszawie w niektórych szpitalach piszą, że "znieczulenie na wyraźne życzenie pacjentki i bez wskazać medycznych - tu pada kwota" (i potwierdzili mi to w jednym szpitalu, gdzie pojechałam się dowiadywać o poród).
Wtedy są kryci, że jak kobieta łazi już po ścianie i zaczyna się wdrapywać na sufit, to mogą wziąć kasę i ulżyć w cierpieniu. Łaskawcy! Oczywiście, jeżeli pacjentka ma tyle kasy, bo to najczęściej jest 600-700 zł.
Polska to korupcja i chamstwo!! Oto z czym mi sie kojarzy ten narod!!!!
Mnie tylko zastanawia jak bardzo droga, dla przeciętnego śmiertelnika, jest ta bezpłatna służba zdrowia (czy raczej służba chorobie) i tu np. taki "bezpłatny poród"
Rodzenie przez 30 godz, to już zakrawa na jakiś sadyzm ze strony lekarzy.
ja póki co nie planuję bobaska,dopiero za jakieś 6 lat,więc do tego czasu MOŻE znieczulenie bezpłatne będzie normą.Mam nadzieję.
ja póki co nie planuję bobaska,dopiero za jakieś 6 lat,więc do tego czasu MOŻE znieczulenie bezpłatne będzie normą.Mam nadzieję.
Życzymy sobie tego wszystkie
Patrząc jednak na to co się dzieje, to może się okazać, że wrócimy bardziej w stronę średniowiecza...
Boze, wspolczuje... W ogole to chodzenie do prywatnych lekarzy bo nie mozna zaufac kasom chorych... to wszystko musi kosztowac krocie.
1 lutego urodzilam slicznego synka ))) jestem taka szczesliwa ze brak slow aby to opisac!!!!!! Po 2 dniach ciezkich boli(skorcze co 3-5 mini zero rozwarcia)skonczylo sie cesarka .I teraz na temat cesarki-bo w jednym poscie juz na ten temat bylo pisane.A wiec gdybym miala jeszcze raz rodzic-stanowczo wybralabym cesarke.Ja na drugi dzien juz wstawalam i szlam pod prysznicCzuje sie swietnie i nic mi nie dolega:) A pio normalnym porodzie przez 2 tyg.po jeszcze chodzilam po scianach i nie bylam w stanie nic zrobic,porobily mi sie zylaki odbytu i nie moglam siadac na tylku dluuugi czas.Takze moja opinie juz znacie.Pozdrawiam przyszle mamusie
)))))
Namaluje Cie Lzami:) to gratuluje synka:))
MOj porod ogolnie nie byl ciezki .... tzn nie wspominam go az tak źle:D
Trafiłam do szpitala jak juz mi wody odeszły , zostałam na noc a nastepnego dnia juz ok 6 rano zaczeły sie skurcze .. pozniej byly coraz bolesniejsze:D tazke urodziłam o 20.50 a do kroplowki zeby bardziej wywolac skurcze podlaczyli mnie o 14
Efektem jest Synek Dawidek , ktory wazył 3120 i 57cm długi )
Pozdrawiam i Namaluje Cie łzami -jeszcze raz szczerze gratuluje:)
hej jest tu ktos
generalnie akcje porodowa juz prawie zapomnialam, nawet te okropne bole..jedno czego nie zapomne do konca zycia to badania na rozwarcie...brrrrrr..mam cholerny uraz-nie wiem jak inne kobietki..ale ja jak narazie pozostane przy jednym dziecku!
jak wyglada takie badanie?
bo pewnie koleżanka miała tzw masaż szyjki macicy który z reguły jest bardzo bolesny ...... a jak to wygląda ?
lekarz wkłada Ci palec do środka i masuje tam wszystko lekko odrywając ścianki szyjki żeby się odpowiednio rozwarła do porodu ostatecznego dlatego to jest tak bolesne... ogólnie kobieta w ciąży ma " tam" tak wszystko ukrwione , że każda interwencja palcem bywa bolesna
tak dokladnie jak ivee napisala, ja tez mialam to badanie "masaż szyjki" poprostu masakra!
O tak-badanie na rozwarcie to okropny ból! Myslalam ze uciekne z kozetki (tu w Irl niema foteli ginekologicznych ) ja mialam bole 48 h i lekarze i polozne co chwile badali mi rozwarcie a ja wylam z bolu Mam juz to za soba i jednego jestem pewna-nie pisze sie na wiecej ciaz..pierwszego syna rodzilam 30 g i myslalam ze drugie bedzie szybciej-ale gdzie tam...bylo bolesniej i dluzej i na szczescie zrobili mi cesarke .
Mój poród był wspaniały miałam cesarke na życzenie ponieważ nie widze sensu w tym żeby kobieta miała cierpieć katusze podczas porodu naturalnego. Ja nie miałam żadnych buli porodowych cesarka trwała niecałe pół godz. a znieczulenie w kręgosłup jak ukucie komara
kilka godz po operacji już chodziłam i nic nie bolało mój poród był na poziomie a nie średniowiecze jak kobiety w sali obok.
Krzyczały tak że aż ciarki miałam popękane pocięte wymęczone a ja nic zero bólu zero stresu
polecam każdej przyszłej mamie cesarke na życzenie bo warta jest każdej ceny
Drugi poród - o 10.00 odeszły wody (zanim pozbierałam, się do szpitala była 11.00). O 14.35 druga córcia była na świecie. Najzabawniejsze było to, że wpuszczono mnie na salę porodową o 14.10 tak cały czas czekałam na korytarzu szpitala wraz z innymi kobietami rodzącymi. I która pierwsza ta wchodziła na salę... Nie było czegoś takiego jak ćwiczenia czy pomoc - siedziałyśmy ze swoimi facetami i tylko co chwila któraś bladła jak ją łapał skurcz
Rozumiem, że szpital jest w remoncie, ale to się odsyła kobiety gdzie indziej a nie trzyma na korytarzu czekając aż będą skurcze parte. Z drugiej strony to było dość zabawne, bo przyszłam jako ostatnia do kolejki a pierwsza urodziłam. Była tam dziewczyna, która miała skurcze już od 8 godz. Potem ją spotkałam na korytarzu szpitala (na spacerze z dzieckiem) - cały jej poród trwał 17 godz...
Cesarka to swietne rozwiazanie:) jednak jest jeden minus-brzuch po cesarce wchlania sie znacznie wolniej niz po normalnym porodzie.ja jestem 5 tyg po cesarce i moj brzuch nadal jest duzy nie karmie juz piersia i zaczelam diete,duzo spacerow,zreszta moje dziecko jest tak absorbujace ze biegam od wczesnego rana do wieczora ,wtedy maz wraca z pracy i mnie wyrecza.Ale to brzuszysko najchetniej bym sobie uciela ;-)
Dziewczyny da sie przeżyć,ja przeżyłam 4 razy to wy też dacie rade choć raz. Samo nie weszło,samo nie wyjdzie niestety. A wyobrazacie sobie nasze babcie jak one rodziły i w jakich warunkach bez jakichkolwiek nawet leków przeciwbólowych nie mówiąc o znieczuleniu,więc nie ma co narzekać,pewnie że mogło by być lepiej u nas ale nie jest i jeszcze długo nie bedzie. A najbardziej cierpia ci biedniejsi,ale to nie tylko w tej kwestii. Głowa w górę przyszłe mamy dacie radę,życze wam tego z całego serca. pozdrawiam
Wracam, żeby powiedzieć coś o drugim porodzie
Było łatwiej, szybciej i dużo mniej boleśnie. Chciałam zapamiętać ten ból ale jednak niezupełnie się da, nawet jak się chce Chociaż skurcze parte pamiętam a nie były najboleśniejsze. Miałam znieczulenie, chociaż położna mi powiedziała jak przyjechałam, że połowa za mną i skoro nie jest źle, to może dam radę ale ja wolałam nie ryzykować (nie było problemu i nie płaciłam). A te skurcze, które mnie zaprowadziły w nocy do szpitala nie były regularne ale instynkt mi podpowiedział, że to na pewno TO. Córka ma już miesiąc
Gratulacje Namaluje Cie Lzami!!
U mnie to bylo tak, ze 2 lutego 2009 o 5 rano odeszly mi wody (termin mialam na 13 lutego!!!) - nie mialam
zadnych skurczow a wody saczyly sie caly dzien!!
Polozna powiedziala, ze jesli skurcze nie zaczna sie w ciagu 24h to
bede musial do szpitala na wywolanie porodu jechac bo po takim czasie
moze sie wdac jakies zakazenie!! Ale juz o godz 8 wieczorem zaczelam
czuc taki delikatny bol jak przed okresem wiec juz wiedzialam, ze
wywowalnie nie bedzie potrzebne co mnie bardzo ucieszylo bo jak
wywoluja porod to nie mozna rodzic w wodzie!!
Od godziny 9 skurcze zaczely byc bardziej dokuczliwe i zaczelam uzywac
TENS maszynki ktora sobie wypozyczylam tak na wszelki wypadek!! O
godzinie 10 skurcze byly juz bardzo bolesne takie okresowe ale 100razy
mocniejsze i powtarzaly sie co 4-5min wiec zadzwonilismy do poloznej -
ktora miala przyjechac zbadac mnie i zdecydowac czy to juz czas do
szpitala, ale o10.30 zadzwonila do nas ze nie moze podjechac pod gorke
na ktorej mieszkamy bo droga jest oblodzona i jej autko sie
zeslizgnelo i nawet 'szturnchela' inny samochod wiec spotkamy sie w
szpitalu (zapomnialam dodac, ze noc kiedy urodzil sie Alex byla
najzimniejsza od niewiadomo kiedy padal snieg i byly ujemne
temperatury!!!)
pojechalismy do szpitala!!!
Tam mnie zbadala i powiedziala ze jest rozwarcie na 3cm - i ze maly
powiniem urodzic sie ok 9rano (3/02) bo rozwarcie postepuje ok 1cm/h
jak rodzisz 1szy raz a potrzebujesz 10cm zeby zaczac przec!!
Zalamalam sie bo juz mnie mocno bolalo i nie wiedzialam jak ja do 9
wytrzymam!! Ale jak weszlam do basenu to mi troche ulzylo i bylo tak
cieplo i przyjemnie bardzo sie rozluznilam:) i tak mijaly godziny
chyba najdluzesze w moim zyciu!! jak tylko patrzylam na zegar to czas
stal a miejscu!! bolalo mnie coraz bardziej i ok 2godziny to juz
czulam jakbym miala jeden wielki skurcz zadnego odpoczynku miedzy
nimi-koszmar!! myslalam ze nie dam rady juz ich wytrzymywac!!i
staralam sie zregenerowac sily miedzy nimi ale bylo ciezko..o godz 3
polozna zbadala mnie i powiedziala, ze rozwarcie jest 8 cm i jak
poczuje to mam przec i ze jest zdziwiona ze tak szybko to umnie
postepuje i ze moje cialo pracuje ze zdwojona sila i jest niesamowite
!!! w tym czasie tez zaczelam uzywac gas and air - to chyba nic mi nie
pomoglo!!!;))
potem poczulam skurcze ale takie dziwne jakby sie sie 'kupe' chcialo:)))
i czulam glowke Alexa jak probuje sie przecisnac przez kanal!! i potem
juz tylko parlam i urodzil sie moj Maluch:)))
Potem wyszlam z wody mąż trzymal malego dostalam zastrzyk zeby
urodzic lozysko
Nie musieli mnie zszywac..nic mi nie peklo!!!! maly urodzil sie 3.43 a
juz o 6 bylismy w domku...wykapalam sie i moglam podziwiac Synka )
Wiem wiem moze zbyt dosłowny opis...ale w czasie ciąży denerwowało mnie, że nawet moja mama nie chciała podać mi żadnych szczegółów porodu - niby zeby mnie nie przestraszyc!!! I dopiero w necie dowiedzialam sie o nacinaniu...i innych okropnosciach!!! Uważam ze trzeba sie do tego przygotować psychicznie ze bedzie bolało i to bardzo...dlatego nazywam rzeczy po imieniu...ale podobno mialam lekki poród i w basenie tak jak chcialam..i bez znieczulenia..również tak jak chcialam.
TRAGEDIA
Niedosyć, że rodziłam w 7 miesiącu , to lekarz z polożną stwierdzili ,że nie potrafię z nimi współpracować bo nie prę... a parłam z całych sił... DOdam, że brzuch mi sie nie opuścił, nie odeszły mi wody, miałam rozmawarcie na 5-6cm i strasznie silne skurcze...WOdy przekuli mi na porodówce - masakra, Gdy już nie mogłam bo dzidzia nie chciała wyjść zapytałam czy mi zrobią cesarskie cięcie, a druga położna podeszła do mnie i powiedziała cyt. " jak chcesz, zeby to dziecko urodzilo sie zywe to przyj" , na dodatek połozna probowała mnie naciac ale NIE MOGŁA, lekarz wziął to narzedzie i próbował mnie naciąć NIE MÓGŁ. Stwierdził, że ma za tępe narzedzie, trzecia polozna pobiegła po inne narzedzie i za trzecim razem mnie nacieli... gdy tak mnie probowali naciac to... bol silniejszy od skurczy...
Dziecko urodziło się owiniete pepowiną wokół szyi, niedotlenione[ nie oddychalo, byl podloaczony pod tlen 3 tygodnie ], [ nawet mi Go nie pokazali ] , z chorobami.. nie bede wymieniac jakimi... i lezało miesiąć na OIONIE czy OIOMIE - inaczej na intensywnej terapii noworodka...
Kilka dni po porodzie dowiedzialam się ze powinnam miec cesarskie ciecie poniewaz za dlugo zwlekali i oni mi niedotlenili dziecko, aha i bylam kilkanascie dni na podtrzymaniu ciazy... jeden dzien przed porodem mialam 6 razy USG i nikt nie widzial ze dziecko jest pepowina owiniete.... tragedia
Aha i w ciągu dwóch dób lezalam dwa razy na porodowce... ;/ , no i jak trafilam do szpitala bo wylecial mi czop sluzowy i duzo krwi, jak miesiaczka, to pani ginekolog zapytala po co mnie przywiezli do szpitala , a po 3 dobach urodziłam...
Wiec tez opisze moj 1 porod. Bylam w szpitaku, wiec nigdzie nie musialam jechac. Skurcze mialam od jakis 2 dni wozili mnie na porodowke i spowrotem na patologie. 3 dnia jak mnie wieczorem kolo 20 skurcze wziely znow, postanowilam nic nie mowic lekarzowi. Czekalam na akcje wiekszych boli. Cala noc chodzilam pod prysznic cieply, to mi pozwalalo sie zrelaksowac. Rano poszlam na oddzial do kuzynki, bo lezala z krwawieniem w 3 miesiacu byla. Z braku miejsc polozyli ja na ginekologii. Kleczalam u niej przy luzku i rozmawialysmy. Starsze kobiety, ktore tam lezaly powiedzialy, ze chyba rodze. I narobila halasu. Dopiero wtedy mialam badanie i rozwarcie na 8 cm. To bylo okolo 8 rano a o 10.15 urodzilam syna. Bol faktycznie byl okropny, ale jak mi malego dali, to wszystko poszlo w niepamiec ciekawe jak bedzie tym razem ...
Wątek jest dla mam ale postanowiłam że napisze o mojej szwagierce która urodziła w niedziele SYNKA:)
W szpitalu była już w czwartek mimo że to pierwsza ciąża, miała strasznie spuchnięte stopy, w piątek i sobotę schodziła jej jakaś dziwna wydzielina, a w niedziele wieczorem zaczęły się skurcze, na porodówce była z mężem, pomagał jej, trzymał za rękę, 4 godziny męczyła się z bólem aż zdecydowali o cięciu cesarskim bo mały się zaplątał w pępowinę. No i za niedługi czas zobaczyliśmy jej maluszka:) duży, z bujnymi włoskami. Tylko szwagierka była w niefajnym stanie, po cięciu wszystko ją bolało, do tej pory wymiotuje, nie może sama podniesc się z łózka, straszne... bardzo mi jej szkoda że nie mogła urodzic siłami natury, szybciej doszła by do siebie.
A czy któraś z was też rodziła przez cc?? Chciała bym wiedziec czy wy szybko doszłyście do siebie, jak to u was wyglądało??
Ja swój poród wspominam miło.. Pierwsze bóle zaczęły się ok 19 wieczorem. Ale poród zaczął się o 8 a już o 8.35 przyszła na świat moja obcemie 2l córeczka. Poród to nic przyjemnego ale dziewczyny nie ma się czego bać. Będzie boleć to fakt ale jak już się urodzi to tak jakby tego bólu wogóle nie było. Córeczka ważyła 2620 i miała 50cm wzrostu. Dostała 9pkt bo miała żółtaczkę. Choć będąc w ciąży miałam stracha bo płód w 7 mies przestał rosnąć a gdy przyszła na świat miała owinięta pempowine i wody płodowe były zielone to jednak rozwijała mi się córka prawidłowo i nadal tak jest. Jest aktywnym dzieckiem we wszystkim mi pomaga lubi nawet dobrze zjeść i jak ja i mój narzeczony a jej tata kocha zwierzęta
Byłam w niecałym ósmym miesiącu ciąży(brakował tydzień), położyłam się spać, obudziłam się , bo miałam mokrą piżamę i myślałam,że po prostu nie wstrzymałam moczu i się zesiusiałam
Wstałam i nie mogłam tego wstrzymać, mój mąż patrzył na mnie jak by zobaczył jakiegoś ducha, po czym wstał pobiegł do łazienki, gdzie kąpała się jego mama(mieszkamy z teściami) otworzył jej prysznic i zaczął krzyczeć ,,Mama Monika rodzi,, zaczęłam się tak śmiać,że patrzyli na mnie jak na nienormalną, bo oni panika,że trzeba po karetke dzwonić , że mam się nie kąpać, bo urodzę pod prysznicem, a ja dobrze wiedziałam,że do porodu mi daleko, nie wiem skąd czułam to po prostu. Mąż w łazience mnie pilnował, nie mogłam myć sie sama, co chwile gadał,że mam już konczyc hehe.
O godzinie 21.30 dojechalam szpitala, tam zrobiono mi badania , wtedy mialam rozwarcie na dwa palce, nic mnie nie bolalo, nic mi nie bylo i tak przeleżałam całą noc.
rano przyszla pielegniarka, powiedziala , ze idziemy na porodowke, a ja jej mowie, ze ja żadnych skurczy nie mam. Zrobiono mi badanie po którym nie mogłam zejść z fotela Skurcze mi wywoływali, męczyłam się 8 godzin i mąż razem ze mną. Płakałam, krzyczałam, ale położna mnie nie słuchała. Miałam swoją bardzo dobrą panią ginekolog i to ona mi pomogłam, kiedy poczułam bóle parte, kazałam mężowi pójść po położną , po zbadaniu stwierdziła,że to niemożliwe,że ja mam bóle parte, za nią stała moja doktórka, zbadała mnie zaraz po niej i powiedziała, ze jak to niemożliwe jak ja już rodzilam. Synek przyszedł na swiat w nie cale 15 minut
Zrdowy choc wczesniak, dostal 10pkt.
Bardzo ale to bardzo dziekuje mezowi, ze przy mnie byl w tych chwilach, bez niego bym nia dala rady, to on mi powiedzial ze juz widac glowke i mam przec jeszcze dwa razy i juz nie bedzie mnie bolalo, mowil to ze lazami w oczach, a kiedy polozyli naszego synka mi na rece pocalowal go w czolko
Ps. Przy porodzie byla polozna , maz i moj lekarz, a jak zaczelam wrzeszczec to przyszlo jeszcze z piec pielegniarek zobaczyc co sie dzieje na tej porodowce
Jest co wspominac Kolejnego porodu bede sie bala, ale to juz mniej
Pozdrawiam obecne i przyszle mamusie
Porody są różne. Ja swój wspominam nieźle tzn. myślałam że będzie gorzej. Masaż szyjki o którym piszecie bardzo pomógł. Znacznie skrócił całą akcje i zaoszczędził mi kilka godzin porodu.
Ja wspominam swoje dwa porody źle. Gdy zdecydowaliśmy się na drugie dziecię, to poszłam do lekarza, żeby też porozmawiać o znieczuleniu, możliwościach itd. Znieczulenie zewnątrzoponowe miało mnie kosztować 400 zł. Była w stanie zapłacić, byle nie cierpieć i nie mieć ewentualnie depresji przez to. Przed samym porodem (parę dni!) okazało się, że na znieczulenie nie mam co liczyć, bo brakuje anestezjologów. Czułam się rozgoryczona, przerażona i oszukana. Musiałam urodzić naturalnie mimo, że całą ciążę nastawiałam się na brak bólu. Rodziłam co prawda szybko, bo 3,5 godziny, ale mocno popękałam, bo dziecko było spore 4210g. W ogóle czułam się w czasie porodów jakoś tak skrępowana, zażenowana itp. Teraz znowu zapragnęliśmy dziecka, ale przyznam się, że najbardziej obawiam się porodu i wszystkiego co z tym związane. I może nawet nie samego bólu, ale szpitala. Najchętniej rodziłabym w domu, sama, albo z przyjaciółką.
Ja swój poród wspominam dobrze ,zaznaczam , że był to pierwszy w moim życiu .
Rano o 8:30 jak zwykle wstałam zjeść śniadanie z moim mężem , ale , że dzień wcześniej się poprztykaliśmy o to , że powiedział do mnie " mogłabyś już wreszcie urodzić!" ( z wyrzutem , bo byłam 2 dni po terminie) , to śniadanie zjedliśmy w totalnym milczeniu.Ani słowem się do siebie nie odezwaliśmy . Mąż wyszedł do pracy , zamknęły się za nim drzwi , odjechał od domu kawałek a mnie złapał pierwszy skurcz. Od razu wiedziałam , że to skurcz bo wcześniej żadnych nie miałam. Ale nie wiedziałam czy to już czy nie ... i tak sobie poczekałam chwilę ... ale za 3 min kolejny skurcz ... a ja dalej czekałam hehe ,,,, za 3 min kolejny. Więc doszłam do wniosku , że to chyba TO hihi , a , że panikarą z natury nie jestem to ogarnęłam to na spokojnie. Zadzwoniłam po męża , który nawet nie zdążył dojechać do pracy bo musiał zawracać. Ja między jednym a drugim skurczem na spokojnie wzięłam sobie prysznic ... dopakowałam torbę szpitalną ... i po godzinie pojechaliśmy do szpitala. Mąż po drodze opowiadał mi kawały żeby mnie rozśmieszyć
. Dojechaliśmy na miejsce .... weszłam do gabinetu i była taka młoda lekarka i się pyta mnie co się dzieje. A ja na to , że mam skurcze co 3 min. A ta spojrzała na mnie jak na głupka , jakbym co najmniej kłamała ją ... i powiedziała do swojej koleżanki po fachu która stała obok " aaa pewnie zrobimy pani zaraz ktg i odeslemy do domu". Ale najpierw zrobiła mi badanie ginekologiczne ... i mówi " ojjjj tu już są 4 cm rozwarcia , jedziemy na porodówkę". A ja sobie w duchu pomyślałam - a dobrze ci franco bo już mnie do domu chciałaś odsyłać
. I przy okazji zachlapałam jej krwią cały fotel bo czop cały mi odszedł wtedy
. Zabrali nas na porodówkę , mój mąż się przebrał w kubraczek i zaczął strugać lekarza hehe taki żartowniś z niego
. Ale na sali już się zaczęła JAZDAAAA bo dostałam typowych bóli krzyżowych , a tego nikomu nie polecam
. Akcja porodowa u mnie bardzo szybko postępowała bo po 30 min już miałam rozwarcie na 8cm. Ale przy każdym skurczu ból mi się kumulował w lędzwiach tak mocno , że mąż musiał mi z całej siły pięścią tam masować cały czas ... a drugą ręką trzymał moją dłoń. Wiłam się na tym łóżku z bólu
. Najgorsze było to , że mój poród zaczął się z grubej rury , i nie zdążyłam nawet się oswoić z tym bólem. Dobrze , że dojechaliśmy w miarę szybko do szpitala bo gdyby mnie te mocniejsze skurcze chwyciły już w domu to nawet bym do auta nie doszła na pewno. Mój poród trwał w sumie 4h razem z dojazdem do szpitala ... pod koniec odchodziły mi wody po troszku przy każdym skurczu partym więc odczuwałam dodatkową ulgę. W moim przypadku początek porodu był o wiele gorszy jak ostatnie 30 min ... jak już miałam bóle parte to odczuwałam ulgę i w duchu sobie powtarzałam , że już blisko do spotkania z córeczką. I Wam kobietki te co mają przed sobą to doświadczenie radzę właśnie włączyć w głowie takie myślenie , że jakżdy skurcz zbliża nas do dziecka
.
Mąż nie był do samego końca przy mnie bo się bał, że zemdleje , ale wyszedł dosłownie 5 min przed samym rozwiązaniem , ale wtedy kiedy go najbardziej potrzebowałam to był . Ogólnie poród znośny , miło go wspominam. Bardzo mnie i mojego męża zbliżył .... i jeżeli macie możliwość to zabierajcie mężów na porodówki - napisała to ta co jeszcze jak była w ciąży to myślała całkiem odwrotnie - przyznaję się bez bicia
Długo zastanawiałam się, czy opisać tu poród, który przeszłam i stwierdziłam, że nie będę straszyć innych dziewczyn. Generalnie MASAKRA! Prawie wszystko co mogło pójść nie tak właśnie mi się przytrafiło... Z resztą nie tylko sam poród, ale i wszystko inne później... Na szczęście moja mała jest zdrowa i to jest najważniejsze Po tym co przeszłam raczej nie zdecyduję się na drugie dziecko
Pozdrawiam!
Mi chyba tez jedno wystarczy:-)Jakies slabe jestesmy, Kobitki czy co? U mnie cięcie, synus urodzil sie z waga 4200,a w pazdzierniku konczy trzy lata i smiga do przedszkola. Bedzie dobrze i ta mysl niech towarzyszy wszystkim przyszlym mamusiom:-)
Mój poród dziewczyny powinno się nagrać i puszczać nastolatką. Trzy razy by się zastanowili za nim by zaczęli uprawiać sex bez zabezpieczenia. Wspomnień wolałabym nie mieć, po za widokiem dziecka resztę bym wymazała . Pokrótce mój poród trwał ok 6 godz czyli szybko jednak nie należał do normalnych. Podobno mieliśmy duuużo szczęścia że ja i moje dziecko żyjemy. Cały poród niestety nie miałam odpowiednich skurczy aby móc urodzić po mimo że lekarze próbowali zwiększyć siłę skurczy. Rozwiązaniem lekarza tej całej sytuacji gdy zaczęło być groźnie to było wypchnięcie mojego dziecka z brzucha bez akcji skurczowej!. Te co już rodziły mogą sobie chyba wyobrazić co to za ból musiał być. Cały poród nie dali mi żadnego znieczulenia. Pod koniec porodu położna zrobiła nacięcie krocza oczywiście też bez fazy skurczowej i znieczulenia. Dużo by było pisać pokrótce efekt jest taki że jestem 3tyg po porodzie szwy po nacięciu krocza mi się rozeszły więc mam otwarta ranę, ja napycham się tabletkami przeciwbólowymi jak mentosami i z całego tego wrażenia po porodzie zablokowała mi się laktacja więc dziecka nie mogę karmić piersią. Co bym zmieniła jak bym mogła się cofnąć w czasie? Potrzykroc wybrałabym cesarkę. Bo skręca mnie teraz jak ktoś mi mówi że poród naturalny jest lepszy... Ale niesugerujcię się tym co piszę ja po prostu miałam pecha i przemawia przeze mnie złość lecz jednak nadal uważam że kobieta powinna mieć prawo wyboru jak woli rodzic. Bo konsekwencje mojego porodu "naturalnego" niestety będę czuć i leczyć jeszcze przez wiele tygodni albo i miesięcy...
Ja poród wspominam bardzo pozytywnie wody odeszły mi w 36 tc więc byłam przestraszona, że dziecku coś może dolegać. Na szczęście Mała jest zdrowa i określili ją na 37-38 tc
więc źle miałam obliczony termin porodu. od 2.00 do 7.00 leżałam na porodówce czekając na zmianę lekarzy i podanie mi kroplówki na silniejsze skurcze. o 7.oo dostałam te kroplówkę i zrobiono mi lewatywę skurcze się tak ruszyły, że miałam jeden po drugim. Urodziłam o 10.55 więc poród miałam krótki i bolało jak cholercia, ale przecież miało boleć
Podczas porodu robiono mi ze 3 razy masaż szyki , który bolał po stokroć bardziej niż bóle przy skurczach
ale dzięki temu rozwarcie ładnie szło. To był mój pierwszy poród a moje położne życzyły sobie więcej takich pierworódek więc jestem z siebie dumna. Nastawienie do porodu miałam pozytywne, wiedziałam, że wiele ode mnie zależy czy rozwarcie będzie szło czy nie. Wiedziałam, że będzie bolało ale starałam się nie bać i nie bałam się
straciłam dużo krwi, rany po porodzie trochę bolały. Pomimo bólu wspominam poród jako jeden z najpiękniejszych dni w życiu
rodziłam bez znieczulenia bo u mnie w szpitalu również go nie podają
wiele osób mnie starczyło, że mój szpital i porodówka to rzeźnia ale nie dałam się zastraszyć i miałam najfajniejsze położne jakie tylko można mieć
zaznaczę, że nikomu nie dałam złamanego grosza
opiekę miałam super!
Jedyną rzecz którą pamiętam z mojego pierwszego porodu to ból przy nacięcia krocza.Ponoć zapomina się bóle porodowe, ale minęło prawie jedenaście lat a ja nadal pamiętam jak to bolało.
rodziłam trzy razy i każdy byl inny pierwszy : szok nie wiedziałam co się dzieje 45 minut ..chłopczyk 4250 i 61 cm myślę bomba drugi : trochę przytomniejsza (widziałam ściany
))nawet bóle krzyżowe mnie złapały godzina i dziesięc minut ...córcia
po ośmiu latach w pełni świadoma praw i obowiązków wynikających z porodu ..aaaaaaaaaaaa bolało dwie godziny i na końcu rzut na kolana ...synuś .mówię sobie nigdy więcej ( córcia chce siostrę !) ale wiem jedno było warto pozdrawiam