Witam was drogie forumowiczki. Mój problem jest związany z tym, że mój partner jest strasznie zazdrosny, co już napisałam w tytule.
Zaczne od początku. Miałam kiedyś innego faceta, 2,5 roku z nim byłam, rozstałam się z nim własnie dlatego, że mnie ograniczał. W momencie kiedy ja weszłam w najlepszy moim zdaniem okres młodości, zabawy, to on mnie zamknął w klatce. Stwierdziłam, że nie warto pakować się w coś takiego, bo kiedyś bede tego żałowała. Jak postanowiłam, tak zrobiłam, świeciłam wtedy w oczach wszystkich koleżanek, które uwolnić się od takich toksycznych facetów nie potrafiły. Nie w tym rzecz. Pózniej poznałam Tomka. Cudowny facet i przede wszystkich wyznający tę samą zasadę, że młodość jest po to zeby z niej korzystać a nie po to zeby w domu się zamykać, bo na to przyjdzie jeszcze pora. Zakochałam się na maxa. Nie wiedziałam nawet, że mozna az tak kochać.
Jesteśmy ze sobą 2 lata. 2 cudowne lata. Tomek jest najcudowniejszym facetem jakiego mozna sobie wogóle wyobrazić.
No i nagle zaczęło się dziać. Z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zazdrosny, ja to bagatelizowałam, bo powiem, że nawet mnie cieszyło takie zainteresowanie z jego strony, a że nie wywoływało to żadnych skutków ubocznych po prostu olewałam sprawę. Aż kazdego dnia naprawde to wszystko narastało i teraz siedze i zastanawiam się, że przeoczyłam cały problem, a w tym momencie jestem w totalnie beznadziejnej sytuacji. Jestem zamknieta w klatce. Znowu. Wymienić o co są problemy? Wymienię:
1. Jestem modelką. Tzn. byłam. Przez jego zazdrość sama ze swojej 'pasji' zrezygnowałam, bo miałam dość jego gadania 'jak to w tej branży jest' kiedy kompletnie nie miał zielonego pojecia o tym jak jest, nie przeczę, że po czesci miał rację, ale zajmuję sie tym od kilku lat i o dziwo nawet mnie nikt nigdy nie próbował poderwać.
2. Mam tzw kabrioleta. Mam taki samochód, poniewaz od zawsze o takim marzyłam, ponieważ uważam, ze jazda bez dachu w upalny dzień jest czymś po prostu niesamowitym. Tomek uważa, że to jest lans i dziewczyny dlatego to lubią, bo faceci się na nich patrzą. Owszem patrzą, ale naprawde nie mam problemów z niską samooceną i mam totalnie gdzieś czy ktokolwiek się na mnie patrzy i nie mam zamiaru się tym dowartościowywać. Boże, za kogo on mnie ma?
3. Przyjaciółki. Mam trzy wspaniałe przyjaciółki, historia niczym z filmu Lejdis. Tomek cały czas uważa, ze ja się przez nie zmienie. Że one napewno mnie namówią na coś złego. Mam dosyć jego gadania. Jedna z nich jest filmową Korbą, jesli pamietacie fabułę filmu, dziewczyna, który woli się bawić i flirtować, niż wchodzić w jakiekolwiek związki, wiadomo jak to interpretować. No i tu zaczynają się obawy Tomka. Mam się z nią nie przyjaznic bo wyznaje taki styl zycia? Co to ma do przyjazni? Jaki ona moze miec na mnie wpływ? Zaden.
Gdyby kazda z nas nie była inna, byłoby nudno.
4. Siłownia. Odkąd pamietam, praktycznie codziennie cwicze na siłowni. Ostatnio Tomek ma pretensje, bo przecież tam się na mnie patrząąą...
Mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać, ale mi się nie chce. Mozna by powiedzieć- HEEEJ DZIEWCZYNO UCIEKAJ! To mi podpowiada rozum. Ale z drugiej strony, poza tym faktem, to mam najcudowniejszego faceta jakiego mogłabym miec. Faceta, który kocha, stara się, jest szczery, jestem dla niego numerem 1, od dwóch lat nie miałam powodu by się na niego zdenerwować. A wiem, że ciezko takiego teraz znaleźć. I.. szkoda mi się z nim rozstawać. Chce próbować, walczyć. Moze to sie zmieni...
Rozmowy już były. Zapewniałam, mowilam, twierdził, ze takimi gadkami tylko pogarszam sprawę, ze przez to on się czuje jak ostatni frajer i, ze wie ze takie zachowanie jest mega niemeskie. A on ma na tym punkcie fioła. Zwłaszcza, ze trenuje boks, obraca się w towarzystwie 'meskich facetów' wiec ja nie wiem po prostu w jaki sposób mam z nim rozmawiać.
A jesli chodzi o moje odczucia... Jestem osobą niesamowicie rozrywkową... Jest mnie wszedzie pełno, robiłabym kilka rzeczy na raz. Tak mnie coś w sercu kłuje, jak inni idą się bawić, a ja dla dobra sprawy zostaje w domu... Czuje jak mi zycie przez palce przecieka...
Czasami mam w głowie myśli, co by było gdybym nie była teraz z Tomkiem. Kim bym była gdybym nie miała partnera. Wiem, ze siedziałabym posrod znajomych fajnie spedzając czas. Zastanawiam się, czy próbuje oszukać sama siebie, ze wszystko jest okej.
Dodam, ze nie było jakiegoś powodu na narastającą zazdrość. Raz na poczatku związku, rozmawiałam z chłopakiem z neta, ale nic generalnie to złego nie było, fakt, ze tomek się o to zdenerwował, ale raczej nie jest to powodem tej nieufności, bo to bylo dawno i on sam twierdzi, ze wogole nie pamieta juz tamtego zdarzenia.
Przepraszam, za taki chaotyczny styl pisania, ale to nerwy.
Co ja mam robić, dziewczyny