nowa miłość mojego męża - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » nowa miłość mojego męża

Strony 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 306 ]

1 Ostatnio edytowany przez LeisurePainter (2016-11-22 19:56:15)

Temat: nowa miłość mojego męża

Dokładnie dwa lata i trzy dni temu mój mąż usiadł ze mną przy stole, gdy dzieci już spały spokojnie w łóżkach i powiedział że kocha inną kobietę. Że to początek, że nie mają romansu, że chce rozwodu nim cokolwiek zacznie.

Płacz. Dziesiątki godzin rozmów. Ból. Zagubienie. Bomba atomowa robiąca spustoszenie w szarych komórkach.

Rozwód? My? Razem od liceum, razem na studiach, oboje z dobrą pracą, wybudowaliśmy dom, mamy dwójkę wyczekanych cudownych dzieci, zadbani, atrakcyjni, zawsze idealna para.
I nagle boom!
Taki schemat miałam w głowie. Gdybyście wtedy zapytali mnie jakim byliśmy małżeństwem, bez wahania odpowiedziałabym, dobrym, idealnym, zgodnym, normalnym, bez problemów, bez awantur. Ale po głębokiej analizie mogę wam powiedzieć nijakim. Nie kłóciliśmy się, byliśmy zgodni, dbaliśmy o dom, o dzieci, uprawialiśmy seks i jedliśmy obiady, ale nie było w nas już pasji. Nawet najpiękniejszy kwiat gdy o niego nie dbamy w końcu zwiędnie. My zwiędliśmy. Miałam i mam pracę marzeń, która pochłonęła mnie w pełni. Kochałam moją pracę i nie zauważyłam jak mój związek więdnie. Zostałam mamą po praz pierwszy i drugi, a mój mąż z mojego mężczyzny stał się tata moich dzieci.

"Lepiej spłonąć niż wyblaknąć" K.Cobain, Wyblakliśmy, a mój mąż postanowił to spalić.

Wynajął mieszkanie, adwokat, notariusz, sąd. Podzieliliśmy majątek z korzyścią dla nas obojga. Rozwód dostaliśmy na pierwszej rozprawie, razem poszliśmy do adwokata, razem do sądu.
Mogłam z nim walczyć, mogłam go zmusić do orzekania o winie ba, mogłam zyskać na tym że wybrał taką drogę, ale po co? Żeby pokazać moim  dzieciom że można gnoić tego kogo się kochało gdy zrobi coś złego? Żeby nauczyć je że ich ojca można traktować jak zero bo popełnił błąd?
A ja go kochałam, a nie rani się kogoś gdy się go kocha, nawet gdy ten ktoś odchodzi.
Moja córka gdy miała dwa lata podczas zabawy uderzyła mnie w skroń metalową zabawką, sprawiła mi ból, czy ja w zamian miałam sprawić go jej?


Kiedyś mój były wybrał mnie na swoją partnerkę, zdecydował że chce być ze mną, ja wybrałam jego. Jednak na szlaku życia nasze kroki zmieniały rytm, aż w końcu rozminęły się i nie szliśmy już razem.  On wybrał inną drogę, nie chciał już mnie gonić ani na mnie czekać. Wybrał tą drogę tak samo jak kiedyś wybrał spacer ze mną, nie mnie osądzać czy te wybory były dobre. Skoro nie robiłam mu przeszkód w byciu ze mną, nie chciałam robić ich w odchodzeniu ode mnie.

Były stworzył szczęśliwy związek. Jego partnerka jest bardzo ciepłym człowiekiem, dzieci ją uwielbiają, czują się tam jak w domu, bardzo też lubią jej dzieci. Uroczystości rodzinne teraz mamy trochę większe, ale potrafimy wszyscy ze sobą normalnie rozmawiać.
Nigdy nie myślałam o niej źle, nigdy też źle się o niej nie wypowiadałam, zapewne też dlatego nigdy nie dostałam nic negatywnego zwrotnie.

Zawsze wraca do nas to co z siebie damy. Do mnie wrócił spokój. Jestem sama, ale nie samotna. Spełniam się zawodowo i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Ex i Ona dużo zajmują się dziećmi. Jest dobrze. Lepiej.

jestem pewna że ogromny wpływ na nasze obecne relacje ma to że rozstaliśmy się w spokoju i z godnością, Rozmawialiśmy aby rozwiązać problemy a nie stwarzaliśmy dodatkowe, szanowaliśmy swoje decyzje i wybory. Może nie udało nam się pokazać dzieciom jak stworzyć związek na całe życie, ale udało nam się pokazać im że nawet w cierpieniu, nawet gdy ktoś popełnia błąd to ważne jest aby szanować drugiego człowieka.
Maluchy przeszły nasze rozstanie bardzo spokojnie z początkowym miliardem pytań, których ilość malała z każdym dniem. Rodzina również Przyjęła to ze spokojem, na co zapewne miała wpływ nasza postawa.
Chciałam napisać do was wcześniej, jednak nie umiałam odnaleźć się w większości treści jakie napotykałam, teraz jednak gdy nie budzą już we mnie emocji wpisy na forum, wróciłam do niego bo było dla mnie ważne w początkowym czasie po rozwodzie. Pomogły mi słowa niektórych osób. Może moje też będą dla kogoś istotne.

Chciałabym podziękować użytkownikowi o Nicku Przyszłość - Przez długi czas Twoje słowa koiły mój ból

Pozdrawiam

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: nowa miłość mojego męża

Czytam i myślę, że to takie "dojrzałe"... Moje rozstanie też było w miarę ugodowe. Jednak łzy i emocje były. Niestety teraz zwalczam w sobie złość. Leisure, czy w pierwszych dniach po tym sądzącym momencie, nie włączał Ci się jakiś instynkt typu "Muszę go odzyskać!"? Cholera, to brzmi tak lekko w twoim wypadku, całe to rozejście się.

3 Ostatnio edytowany przez LeisurePainter (2016-11-22 22:31:31)

Odp: nowa miłość mojego męża
Przyszly_maz napisał/a:

Czytam i myślę, że to takie "dojrzałe"... Moje rozstanie też było w miarę ugodowe. Jednak łzy i emocje były. Niestety teraz zwalczam w sobie złość. Leisure, czy w pierwszych dniach po tym sądzącym momencie, nie włączał Ci się jakiś instynkt typu "Muszę go odzyskać!"? Cholera, to brzmi tak lekko w twoim wypadku, całe to rozejście się.

"dojrzałe"? hmm... nie wiem czy to dojrzałość.

Jeżeli chodzi o instynkt "Muszę go odzyskać!", to nie włączył mi się. Jak mogłam "odzyskać go"? Przecież to jest osoba, nie należy do mnie. odzyskuje się kradzione samochody. Kiedyś podjął decyzje że chce być ze mną, teraz zdecydował że nie chce.
Na początku nurtowało mnie najbardziej  - jak do tego doszło? jak mogłam nic nie widzieć, że staliśmy się tak oddaleni od siebie? Jeżeli uznalibyśmy że to on się oddalił, to czy ja nie zrobiłam tego samego nie widząc że on jest coraz dalej?


Stanął przede mną człowiek z którym żyłam, który ze mną dorastał, z którym zbudowałam swoją młodość i dojrzałość, stanął i porozmawiał wprost, mówił co czuje, czego chce, mówił co działo się miedzy nami jego oczami, pytał mnie czego ja chcę.

Był płacz. Mój płacz i jego płacz. Był ból. Jednak powiedz mi, czy mam prawo odważać wybór dorosłego człowieka? Mogłam jedynie sprawić, aby jego droga stała się bardziej wyboista, lecz miałam świadomość, że postępując tak, zrobię coś wbrew sobie i że na takiej cichej wojnie największymi ofiarami stają się najmniejsi.

Zdecydowaliśmy się z moim ex na posiadanie dzieci, wzięliśmy na siebie taka odpowiedzialność i gdy nasze drogi się rozeszły musieliśmy wziąć odpowiedzialność z to żeby pokazać im że umiemy być oboje rodzicami nawet w tak ciężkiej sytuacji, co również odciągało moje myśli od podejmowania tak zwanej "walki", która tak czy inaczej w moim odczuciu jest bezcelowa. Czy też walka o partnera czy też o to co da się z niego wyciągnąć.

Nie wiem ile racji jest w moim podejściu, a ile w myśleniu antytetycznym. Ważne dla mnie jest to że dobrze się czuję sama ze sobą, że nie czuję wstydu przed własnymi dziećmi, że mogę normalnie żyć z pomocą ich ojca.

Pozdrawiam

edit

I nie było to lekkie... to bardzo ciężkie przeżycie. Lekkości jednak dodał mi w myśleniu fakt zaakceptowania tego, że mój ex miał wybór, zawsze go miał i miał prawo go dokonać. Nic w życiu nie jest wieczne i na zawsze. Ludzie się zmieniają. I można trwać w jednej pętli, czasem bo trzeba, czasem na siłę, a czasem dlatego że zafiksujemy się na jednym kierunku nie chcąc dostrzec że mamy wybór.


dziś jestem pewna że nie byłabym szczęśliwa będąc wciąż tamtym wzorem z obrazka.

4

Odp: nowa miłość mojego męża

Masz rozsądne podejście do życia. Ja po prostu znam w jakiejś części to uczucie. Moja była narzeczona po 6 tygodniowej wyprawie biznesowej 5 minut po stanięciu w progu oznajmiła, że uczucie się wypaliło i zrywa. Można sobie wyobrazić i dosłownie zobaczyć jak się traci grunt pod nogami. Zawsze oboje walczyliśmy o nas, ale wtedy po prostu widziałem w jej oczach, że jest śmiertelnie poważna i żadne błagania, logiczne tłumaczenia itd. na nic się zdadzą. O ile przełknąłem tamten dzień, to do dzisiaj męczę się myślami "A co gdybym zachował się tamtego dnia w ten sposób...?". Chciałbym mieć w sobie tyle siły co Ty, domyślam się, że raczej nie gdybasz obecnie.

Zobacz ile jest tu tematów o rozbitych rodzinach, dzieci cierpią, zdrady, kłamstwa, zazdrość, nieufność. Twoja historia na pewno uświadomi wielu ludziom, że można zakończyć pewne sprawy z godnością.

5

Odp: nowa miłość mojego męża
Przyszly_maz napisał/a:

Masz rozsądne podejście do życia. Ja po prostu znam w jakiejś części to uczucie. Moja była narzeczona po 6 tygodniowej wyprawie biznesowej 5 minut po stanięciu w progu oznajmiła, że uczucie się wypaliło i zrywa. Można sobie wyobrazić i dosłownie zobaczyć jak się traci grunt pod nogami. Zawsze oboje walczyliśmy o nas, ale wtedy po prostu widziałem w jej oczach, że jest śmiertelnie poważna i żadne błagania, logiczne tłumaczenia itd. na nic się zdadzą. O ile przełknąłem tamten dzień, to do dzisiaj męczę się myślami "A co gdybym zachował się tamtego dnia w ten sposób...?". Chciałbym mieć w sobie tyle siły co Ty, domyślam się, że raczej nie gdybasz obecnie.

Zobacz ile jest tu tematów o rozbitych rodzinach, dzieci cierpią, zdrady, kłamstwa, zazdrość, nieufność. Twoja historia na pewno uświadomi wielu ludziom, że można zakończyć pewne sprawy z godnością.


dziękuję Ci za te słowa.


Ja również "gdybałam"... oj... "gdybałam" długi czas. A gdybym wcześniej... A gdyby bardziej.... A gdyby on.... I Miliony innych gdyby.
Jednak z mojego gdybania nic kompletnie nie wynikało. Nic ono nie zmieniło. Niczego mi nie dało.

Otrzymałeś od byłej narzeczonej jasny komunikat, uszanowałeś jej decyzję, lecz jej słowa sprawiły Ci ból.

Powiedz mi jednak czy gdybając i wracając do tamtej chwili wciąż czujesz ból?

6

Odp: nowa miłość mojego męża

Nie wiem czy mogę to nazwać bólem. Mój stan nadal nie jest idealny, ostatnio będąc na siłowni zamyśliłem się i wyobraziłem sobie jakby to fajnie było spędzić znów czas razem trenując. Kiedy mój wzrok spotkał się na lutrze zauważyłem, że się uśmiecham - był to bardzo dołujący moment. Kolejnym problemem jest, że byłem na czas związku ojczymem dla wspaniałego 4 latka i bardzo się przywiązałem. Obecnie kiedy myślę o swoim postępowaniu w tamtym związku to za dużo poświęciłem. Z kogoś atrakcyjnego kto studiował, dbał o siebie, miał ogromne marzenia, pewność samca alfa i werwę po prostu wszedłem w rutynę: praca, dom, dziecko, nudny seks itd... Po moim profilu pewnie znajdziesz mój temat w razie nadmiaru czasu i niepożałowania go smile Według mojej eks sytuacja jest na tyle klarowna, że wg niej miłość zaczęła powoli się ulatniać po jednej kłótni, kiedy wyraziłem swoją dezaprobatę na jak najszybszy ślub ( a naciski były już kilka miesięcy po naszym zejściu się). I tak, prawie codziennie projektuję w głowie ten moment kiedy jechaliśmy w samochodzie i zamiast kłócić się, mówię, że poślubię ją choćbym miał umrzeć... Paradoksalnie kiedy już byliśmy zaręczeni i byłem także duchowo gotowy na wzięcie jej za żonę, ona zmieniła zdanie.

7 Ostatnio edytowany przez Klio (2016-11-22 23:07:38)

Odp: nowa miłość mojego męża

LeisurePainter to wspaniale, że podzieliłaś się swoim doświadczeniem, nawet jeśli było ono bolesne i trudne. Stanowi jednak promyk nadziei, że można inaczej niż zazwyczaj (niestety) rozstać się i nie podpalać wszystkiego dookoła. Pamiętać, że odchodząca osobą, to nie tylko odchodząca osoba, która odejściem rani, ale też osoba która przez długi czas kochała i była kochana.
Życzę Ci powodzenia w przyszłości i równie mądrych decyzji. Pozdrawiam smile

8

Odp: nowa miłość mojego męża

Twoja historia jest jedną z najpiękniejszych która przeczytałam na forum.Wielki szacun dla Ciebie.Dziękuję ze to napisałaś.Bardzo dużo to dla mnie znaczy w tym momencie mojego życia.Pozdrawiam milutko.

9 Ostatnio edytowany przez LeisurePainter (2016-11-22 23:28:30)

Odp: nowa miłość mojego męża
Przyszly_maz napisał/a:

Nie wiem czy mogę to nazwać bólem. Mój stan nadal nie jest idealny, ostatnio będąc na siłowni zamyśliłem się i wyobraziłem sobie jakby to fajnie było spędzić znów czas razem trenując. Kiedy mój wzrok spotkał się na lutrze zauważyłem, że się uśmiecham - był to bardzo dołujący moment. Kolejnym problemem jest, że byłem na czas związku ojczymem dla wspaniałego 4 latka i bardzo się przywiązałem. Obecnie kiedy myślę o swoim postępowaniu w tamtym związku to za dużo poświęciłem. Z kogoś atrakcyjnego kto studiował, dbał o siebie, miał ogromne marzenia, pewność samca alfa i werwę po prostu wszedłem w rutynę: praca, dom, dziecko, nudny seks itd... Po moim profilu pewnie znajdziesz mój temat w razie nadmiaru czasu i niepożałowania go smile Według mojej eks sytuacja jest na tyle klarowna, że wg niej miłość zaczęła powoli się ulatniać po jednej kłótni, kiedy wyraziłem swoją dezaprobatę na jak najszybszy ślub ( a naciski były już kilka miesięcy po naszym zejściu się). I tak, prawie codziennie projektuję w głowie ten moment kiedy jechaliśmy w samochodzie i zamiast kłócić się, mówię, że poślubię ją choćbym miał umrzeć... Paradoksalnie kiedy już byliśmy zaręczeni i byłem także duchowo gotowy na wzięcie jej za żonę, ona zmieniła zdanie.

zapytałam Cie o to bo czesto ludzie nie zdają sobie sprawy, że przywołując bolesne wspomnienia nie są już ranieni przez tamta osobę, a ranią się sami.
Masz bardzo rosądne podejście do życia, rozumiem tez tęsknotę którą odczuwasz. Powiedz mi jednak, jeżeli już stawiamy kolejne gdyby i kreujemy inna rzeczywistość -jak myślisz czy gdyby stało się tak jak chciałbyś i jednak zawarł byś związek małżeński to ten papier dał by wam dożywotnie szczęście? a gdyby okazało się że ona nie jest tą jedyną? a gdybyś musiał się rozwieść? gdyby stanęła na Twojej drodze miłość Twojego życia?
Każda rzecz w naszym życiu staje się z jakiegoś powodu i czegoś nas uczy.

zdanie które wytłuściłam....tego Ci brakuje?... każde Twoje gdyby sprawiło by że pogłębił byś tamtą sytuację. Stań przy kimś kto z samca alfa da Ci kopa do bycia super samcem alfa, kto z marzeń uczyni spełnione marzenia. Goń za swoim zyciem, nie cofaj się. Zycie masz jedno. Jedno i nie wiesz kiedy ono się skończy... szkoda go na gdyby.... szkoda go na nudny seks...


edit
może wasze rozstanie uchroniło 4 letnie dziecko przed zyciem w nieszczęśliwej rodzinie?

10

Odp: nowa miłość mojego męża
Klio napisał/a:

LeisurePainter to wspaniale, że podzieliłaś się swoim doświadczeniem, nawet jeśli było ono bolesne i trudne. Stanowi jednak promyk nadziei, że można inaczej niż zazwyczaj (niestety) rozstać się i nie podpalać wszystkiego dookoła. Pamiętać, że odchodząca osobą, to nie tylko odchodząca osoba, która odejściem rani, ale też osoba która przez długi czas kochała i była kochana.
Życzę Ci powodzenia w przyszłości i równie mądrych decyzji. Pozdrawiam smile


Dziękuję za ciepłe słowa. Pozdrawiam smile

11

Odp: nowa miłość mojego męża
malczy1967 napisał/a:

Twoja historia jest jedną z najpiękniejszych która przeczytałam na forum.Wielki szacun dla Ciebie.Dziękuję ze to napisałaś.Bardzo dużo to dla mnie znaczy w tym momencie mojego życia.Pozdrawiam milutko.

Dziękuję,
Pozdrawiam ciepło. Trzymam kciuki abyś szybko odnalazła spokój.

12

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

zapytałam Cie o to bo czesto ludzie nie zdają sobie sprawy, że przywołując bolesne wspomnienia nie są już ranieni przez tamta osobę, a ranią się sami.
Masz bardzo rosądne podejście do życia, rozumiem tez tęsknotę którą odczuwasz. Powiedz mi jednak, jeżeli już stawiamy kolejne gdyby i kreujemy inna rzeczywistość -jak myślisz czy gdyby stało się tak jak chciałbyś i jednak zawarł byś związek małżeński to ten papier dał by wam dożywotnie szczęście? a gdyby okazało się że ona nie jest tą jedyną? a gdybyś musiał się rozwieść? gdyby stanęła na Twojej drodze miłość Twojego życia?
Każda rzecz w naszym życiu staje się z jakiegoś powodu i czegoś nas uczy.

zdanie które wytłuściłam....tego Ci brakuje?... każde Twoje gdyby sprawiło by że pogłębił byś tamtą sytuację. Stań przy kimś kto z samca alfa da Ci kopa do bycia super samcem alfa, kto z marzeń uczyni spełnione marzenia. Goń za swoim zyciem, nie cofaj się. Zycie masz jedno. Jedno i nie wiesz kiedy ono się skończy... szkoda go na gdyby.... szkoda go na nudny seks...


edit
może wasze rozstanie uchroniło 4 letnie dziecko przed zyciem w nieszczęśliwej rodzinie?

Czuję, że ślub mógłby nas do siebie zbliżyć, ale gdzieś w podświadomości miałem coś, w tyle głowy, że to wszystko może się kiedyś posypać. Powód główny, to brak kompromisu, lecz same poświęcenia. Obecnie jestem pewny -  a to sporo jak na mnie, że mogę mieć kogoś bardziej dopasowanego pod względem charakteru. Cóż cechy fizyczne są problemem, bo niestety żadna inna kobieta od kiedy byłem z eks mnie nie podniecała. Pewnie to wymaga czasu.
Co do dziecka, to wiem, że byłem o wiele lepszym ojcem niż biologiczny, nawet po rozstaniu pomagałem i dawałem pieniądze na nie, pomimo że biologiczny ma ich gdzieś. Masz rację odnośnie ogółu rodziny, teraz dziecko może w miarę o mnie zapomnieć, bo gdyby się posypało za kilka lat, to już pewnie mielibyśmy też swoje dzieci. Mam tylko nadzieję, że ktoś dobry zaopiekuję się nią i dzieckiem (wstyd przyznać, ale na tę myśl wciąż czuję zazdrość). Czasu trzeba i tyle. Ja już kończę spam swoimi sprawami smile

13

Odp: nowa miłość mojego męża
Przyszly_maz napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

zapytałam Cie o to bo czesto ludzie nie zdają sobie sprawy, że przywołując bolesne wspomnienia nie są już ranieni przez tamta osobę, a ranią się sami.
Masz bardzo rosądne podejście do życia, rozumiem tez tęsknotę którą odczuwasz. Powiedz mi jednak, jeżeli już stawiamy kolejne gdyby i kreujemy inna rzeczywistość -jak myślisz czy gdyby stało się tak jak chciałbyś i jednak zawarł byś związek małżeński to ten papier dał by wam dożywotnie szczęście? a gdyby okazało się że ona nie jest tą jedyną? a gdybyś musiał się rozwieść? gdyby stanęła na Twojej drodze miłość Twojego życia?
Każda rzecz w naszym życiu staje się z jakiegoś powodu i czegoś nas uczy.

zdanie które wytłuściłam....tego Ci brakuje?... każde Twoje gdyby sprawiło by że pogłębił byś tamtą sytuację. Stań przy kimś kto z samca alfa da Ci kopa do bycia super samcem alfa, kto z marzeń uczyni spełnione marzenia. Goń za swoim zyciem, nie cofaj się. Zycie masz jedno. Jedno i nie wiesz kiedy ono się skończy... szkoda go na gdyby.... szkoda go na nudny seks...


edit
może wasze  uchroniło 4 letnie dziecko przed zyciem w nieszczęśliwej rodzinie?

Czuję, że ślub mógłby nas do siebie zbliżyć, ale gdzieś w podświadomości miałem coś, w tyle głowy, że to wszystko może się kiedyś posypać. Powód główny, to brak kompromisu, lecz same poświęcenia. Obecnie jestem pewny -  a to sporo jak na mnie, że mogę mieć kogoś bardziej dopasowanego pod względem charakteru. Cóż cechy fizyczne są problemem, bo niestety żadna inna kobieta od kiedy byłem z eks mnie nie podniecała. Pewnie to wymaga czasu.
Co do dziecka, to wiem, że byłem o wiele lepszym ojcem niż biologiczny, nawet po rozstaniu pomagałem i dawałem pieniądze na nie, pomimo że biologiczny ma ich gdzieś. Masz rację odnośnie ogółu rodziny, teraz dziecko może w miarę o mnie zapomnieć, bo gdyby się posypało za kilka lat, to już pewnie mielibyśmy też swoje dzieci. Mam tylko nadzieję, że ktoś dobry zaopiekuję się nią i dzieckiem (wstyd przyznać, ale na tę myśl wciąż czuję zazdrość). Czasu trzeba i tyle. Ja już kończę spam swoimi sprawami smile

nie uważam aby Twoje wypowiedzi były spamem. Obrazują drogę jaką przechodzi człowiek od momentu szoku do akceptacji. Mnie też nie są obce emocje o których piszesz, uczucie zazdrości, lek, brak zainteresowania płcią przeciwną. Wspinasz się teraz na górę, pokonujesz przeszkody.
Zobacz jak wiele nauczyło Cię to doświadczenie o sobie samym.... dowiedziałeś się nie tylko ile potrafisz znieść, dowiedziałeś się że potrafisz wziąć na siebie odpowiedzialność za dziecko, że potrafisz uszanować czyjś wybór, że potrafisz pomagać nawet gdy czujesz się zraniony. Zauważyłeś też że chciałeś stworzyć związek na całe życie na niezbyt mocnym fundamencie.  Możesz mi nie wierzyć w to co teraz napiszę, ale gdy coś nie gra zawarcie związku małżeńskiego tego nie naprawi. Małżeństwo to umowa cywilnoprawna, a nie plaster z miłości.
Widzisz, ja po rozstaniu widziałam w swojej głowie obraz mojego związku jako idealnego, bardzo często po takich przeżyciach nasza pamięć staje się wybiórcza i tworzymy w głowie zafałszowany obraz, nie znam nikogo kto powiedział by "zostałem porzucony, ale to logiczne bo było kiepsko". Jednak nic nie dzieje się bez przyczyny. Mój mąż nie pokochał innej kobiety bo ja byłam zbyt fantastyczna, a ona do niczego i brzydka. Twoja narzeczona nie odeszła bo było jej zbyt cudownie.
A jeżeli już coś nie grało to lepiej gdy skończyło się.

Nie damy rady żyć wczoraj, bo wczoraj już nie ma. Nie możemy też żyć jutro, bo jutro jeszcze nie ma. Możemy żyć teraz i teraz jest najlepszy czas dla nas.

14 Ostatnio edytowany przez Przyszly_maz (2016-11-23 00:00:54)

Odp: nowa miłość mojego męża

To bolesne, ale naprawdę doceniam tą odpowiedź. Łopatologicznie trzeba się otrzepać, stać się lepszym i zająć pasją. Odpowiedni ludzie pojawią się prędzej czy później.

15

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

Dokładnie dwa lata i trzy dni temu mój mąż usiadł ze mną przy stole, gdy dzieci już spały spokojnie w łóżkach i powiedział że kocha inną kobietę. Że to początek, że nie mają romansu, że chce rozwodu nim cokolwiek zacznie.
/.../
Chciałabym podziękować użytkownikowi o Nicku Przyszłość - Przez długi czas Twoje słowa koiły mój ból
Pozdrawiam

Ponad osiem tysięcy siedemset wątków jest w tym dziale. W każdym zabrakło takich słów... niby takie proste, a takie trudne. Bez grania na dwa fronty, kłamania, oszukiwania, niszczenia psychicznego... Dziękuję za Twoje słowa...

PS. Przyszłość bywa na forum, ale najczęściej w dziale "Nasza Społeczność" w wątku ze zdradami w tytule...

Również Pozdrawiam

16

Odp: nowa miłość mojego męża
Przyszly_maz napisał/a:

To bolesne, ale naprawdę doceniam tą odpowiedź. Łopatologicznie trzeba się trzepać, stać się lepszym i zająć pasją. Odpowiedni ludzie pojawią się prędzej czy później.

nie było moim cele sprawić Ci przykrość. Przepraszam.

Widać, że jesteś wartościowym człowiekiem. Myślę, że w momencie w którym porzucisz "gdyby", zostawisz wczoraj za sobą i staniesz tu i teraz Twoja droga przestanie być wyboista. Biegniesz do przodu lecz wciąż odwracasz się za siebie, a tak najłatwiej się przewrócić. Idź powoli przed siebie i nie patrz do tyłu, gdy Twoje tempo jest równe usłyszysz czy ktoś Cię tam woła i czy musisz odwrócić głowę, idąc spokojnie zobaczysz innych ludzi wokół, dojrzysz czy ktoś podąża tym samym krokiem. Zaczniesz widzieć atrakcyjne kobiety bo nie będziesz wciąż oglądał się za tą której już nie ma.

Zaakceptuj fakt iż taka sytuacja miała prawo się zdarzyć. Daj sobie prawo do akceptacji bez zrozumienia. Zobaczysz, że wszystko wróci do normy i kolejna relacja w którą wejdziesz będzie miała zupełnie inną jakość, bo Ty masz już zupełnie inną jakość, poznałeś wiele swoich błędów, pracujesz nad swoim wewnętrznym światem, czytasz siebie od środka.
Pozdrawiam

17

Odp: nowa miłość mojego męża
starr napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

Dokładnie dwa lata i trzy dni temu mój mąż usiadł ze mną przy stole, gdy dzieci już spały spokojnie w łóżkach i powiedział że kocha inną kobietę. Że to początek, że nie mają romansu, że chce rozwodu nim cokolwiek zacznie.
/.../
Chciałabym podziękować użytkownikowi o Nicku Przyszłość - Przez długi czas Twoje słowa koiły mój ból
Pozdrawiam

Ponad osiem tysięcy siedemset wątków jest w tym dziale. W każdym zabrakło takich słów... niby takie proste, a takie trudne. Bez grania na dwa fronty, kłamania, oszukiwania, niszczenia psychicznego... Dziękuję za Twoje słowa...

PS. Przyszłość bywa na forum, ale najczęściej w dziale "Nasza Społeczność" w wątku ze zdradami w tytule...

Również Pozdrawiam

dziękuję za informację smile

co do wytłuszczonego przez Ciebie zdania, pewien bardzo mądry człowiek, który pracuje z ludźmi po zdradach, z którym miałam przyjemność rozmawiać, powiedział mi kiedyś że "jest to zdanie którego najczęściej nie słyszy żona a które najczęściej mówi mąż".

18

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

/.../

co do wytłuszczonego przez Ciebie zdania, pewien bardzo mądry człowiek, który pracuje z ludźmi po zdradach, z którym miałam przyjemność rozmawiać, powiedział mi kiedyś że "jest to zdanie którego najczęściej nie słyszy żona a które najczęściej mówi mąż".

Tak, tylko że jest to mówione w niezrozumiałym dla niedoświadczonych języku.
Albo inaczej, te słowa są mówione gdy słuchający ich nie ma szans usłyszeć...

19 Ostatnio edytowany przez LeisurePainter (2016-11-23 00:36:33)

Odp: nowa miłość mojego męża
starr napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

/.../

co do wytłuszczonego przez Ciebie zdania, pewien bardzo mądry człowiek, który pracuje z ludźmi po zdradach, z którym miałam przyjemność rozmawiać, powiedział mi kiedyś że "jest to zdanie którego najczęściej nie słyszy żona a które najczęściej mówi mąż".

Tak, tylko że jest to mówione w niezrozumiałym dla niedoświadczonych języku.
Albo inaczej, te słowa są mówione gdy słuchający ich nie ma szans usłyszeć...

podobno po tych słowach następuje wybuch bomby "ratowania" związku, milion awantur i walka, szok i nerwy spychają te słowa daleko w kąt, gdy kurz opada, przykrywa je  i wokół zostają zgliszcza związku, słowa zostają zapomniane. A podczas całej wojny tworzą się nowe niewygodne fakty.

Mój mąż nie zakochał się przechodząc ulicą i spoglądając na nią jeden raz. Rozmawiał z nią, dzwonił do niej. Znalazł w niej przyjaciela, którym ja byłam niegdyś.
Gdyby moja reakcja na tamtą rozmowę była inna, gdyby moje spojrzenie na świat było inne, gdybym ja była inna, miałbyś okazje przeczytać - mąż zdradzał mnie emocjonalnie z jakąś ____ szukałam po telefonach, bilingach, komputerach i znalazłam cośtam. Wtedy pod wpływem emocji zapewne nie chciałabym aby jego słowa do mnie dotarły, gdybym szykowała sie na font, byłby niewygodną prawdą.

20

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

/.../
podobno po tych słowach następuje wybuch bomby "ratowania" związku, milion awantur i walka, szok i nerwy spychają te słowa daleko w kąt, gdy kurz opada, przykrywa je  i wokół zostają zgliszcza związku, słowa zostają zapomniane. A podczas całej wojny tworzą się nowe niewygodne fakty.

Dokładnie tak. To jest odruch. W tym, oraz w innych działach, w wątkach poświęconych zdradzie i rozstaniu, wszędzie powtarza się ten motyw - przemożna chęć "ratowania" zacieśniania i ograniczania. A powinno być wprost przeciwnie...  Ale to strasznie trudne, puścić orzech...
Dlatego tak bardzo inny jest Twój watek.

LeisurePainter napisał/a:

Mój mąż nie zakochał się przechodząc ulicą i spoglądając na nią jeden raz. Rozmawiał z nią, dzwonił do niej. Znalazł w niej przyjaciela, którym ja byłam niegdyś.
Gdyby moja reakcja na tamtą rozmowę była inna, gdyby moje spojrzenie na świat było inne, gdybym ja była inna, miałbyś okazje przeczytać - mąż zdradzał mnie emocjonalnie z jakąś ____ szukałam po telefonach, bilingach, komputerach i znalazłam cośtam. Wtedy pod wpływem emocji zapewne nie chciałabym aby jego słowa do mnie dotarły, gdybym szykowała sie na font, byłby niewygodną prawdą.

I wtedy Twój wątek byłby kolejnym, potwierdzającym szablon zachowań. Miałaś szczęście trafić na mężczyznę przez duże EM.

21

Odp: nowa miłość mojego męża
starr napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

/.../
podobno po tych słowach następuje wybuch bomby "ratowania" związku, milion awantur i walka, szok i nerwy spychają te słowa daleko w kąt, gdy kurz opada, przykrywa je  i wokół zostają zgliszcza związku, słowa zostają zapomniane. A podczas całej wojny tworzą się nowe niewygodne fakty.

Dokładnie tak. To jest odruch. W tym, oraz w innych działach, w wątkach poświęconych zdradzie i rozstaniu, wszędzie powtarza się ten motyw - przemożna chęć "ratowania" zacieśniania i ograniczania. A powinno być wprost przeciwnie...  Ale to strasznie trudne, puścić orzech...
Dlatego tak bardzo inny jest Twój watek.

LeisurePainter napisał/a:

Mój mąż nie zakochał się przechodząc ulicą i spoglądając na nią jeden raz. Rozmawiał z nią, dzwonił do niej. Znalazł w niej przyjaciela, którym ja byłam niegdyś.
Gdyby moja reakcja na tamtą rozmowę była inna, gdyby moje spojrzenie na świat było inne, gdybym ja była inna, miałbyś okazje przeczytać - mąż zdradzał mnie emocjonalnie z jakąś ____ szukałam po telefonach, bilingach, komputerach i znalazłam cośtam. Wtedy pod wpływem emocji zapewne nie chciałabym aby jego słowa do mnie dotarły, gdybym szykowała sie na font, byłby niewygodną prawdą.

I wtedy Twój wątek byłby kolejnym, potwierdzającym szablon zachowań. Miałaś szczęście trafić na mężczyznę przez duże EM.



myślę, że to "puszczenie orzecha" jest tak trudne bo wciąż przypisujemy sobie prawo do posiadania. Posiadamy auto, dom posiadamy też męża i dzieci. Traktujemy wszystko jak swoja własność. A ludzie nie są niczyją własnością. Mąż jest niezależną jednostką, która za sprawą własnej decyzji jest z nami, nie dla nas. Dzieci są z nami, ale do nas nie należą. Pełnimy w rodzinach pewne funkcje i możemy się z nich wywiązywać lepiej lub gorzej, nie jesteśmy jednak jej właścicielami, a współtowarzyszami.
Każda z jednostek tworzących tą małą społeczność ma prawo do własnej drogi.

22

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

/.../

myślę, że to "puszczenie orzecha" jest tak trudne bo wciąż przypisujemy sobie prawo do posiadania. Posiadamy auto, dom posiadamy też męża i dzieci. Traktujemy wszystko jak swoja własność. A ludzie nie są niczyją własnością. Mąż jest niezależną jednostką, która za sprawą własnej decyzji jest z nami, nie dla nas. Dzieci są z nami, ale do nas nie należą. Pełnimy w rodzinach pewne funkcje i możemy się z nich wywiązywać lepiej lub gorzej, nie jesteśmy jednak jej właścicielami, a współtowarzyszami.
Każda z jednostek tworzących tą małą społeczność ma prawo do własnej drogi.

Pozostaje mieć nadzieję, że przeczytają to autorzy nie tylko aktywnych wątków tego działu. Pozostaje mieć nadzieję, że zrozumieją. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie to ich nowe motto... smile

23 Ostatnio edytowany przez josz (2016-11-23 01:42:39)

Odp: nowa miłość mojego męża
starr napisał/a:

zającym szablon zachowań. Miałaś szczęście trafić na mężczyznę przez duże EM.

Myślę, że przede wszystkim mąż LeisurePainter trafił na kobietę przez duże "K". On niestety zdradził i jedyny pozytyw w tamtym momencie to ten, że przyznał się i nie okłamywał dłużej, więc to duże "M" to chyba lekka przesada.
To  jak przeszli przez rozwód, jak wygląda teraz ich życie jest w dużej mierze, podziwu godną,  zasługą  LeisurePainter.
LeisurePainter piszesz "dwa lata temu i trzy dni", czy, jeśli można spytać, ta skrupulatność to przypadek?
Przepraszam, źle się wyraziłam, pisząc, że mąż Cię okłamywał, nie, przez jakiś czas prowadził podwójne życie (emocjonalne), do momentu w którym postanowił wyjawić prawdę.
Zastanawiam się też, czy zanim uznał, że już Cię nie kocha, dał Wam szansę, na zmianę, czy poprawę jakości Waszego małżeństwa?
Co oczywiście nie zmienia faktu, że w obliczu jego miłości do innej kobiety, podjęłaś najlepszą decyzję.

24

Odp: nowa miłość mojego męża

Świetnie się Ciebie czyta,gratuluje postawy.

25

Odp: nowa miłość mojego męża

Uważam, że postawy obojga z Was są godne naśladowania przez tych, których drogi rozeszły się na tyle, że nie będzie już jednej wspólnej. Mąż zrozumiawszy brak miłości dla Ciebie i to, że pokochał kogoś innego, zachował się uczciwie, Ty zaś - z dużą klasą, szanując jego decyzję. Miło czytać, że nie jesteście wrogami, tylko niestandardową, powiększoną rodziną.

26

Odp: nowa miłość mojego męża

Aż się boję, że to wymyślona historia.
Jednakże, każdy życzyłby sobie, by rozstanie, do którego miałoby dojść, przebiegało jak u Autorki.
Powodzenia na nowej drodze życia, LeisurePainter! smile

27

Odp: nowa miłość mojego męża

Tak, ta historia różni się od wielu wątków na tym forum. To przykład tzw. "kulturalnego rozejścia się", o które pytałam kiedyś w innym temacie.

Odebrałam Autorkę tematu jako kobietę z klasą. To przede wszystkim dzięki niej i jej postawie zakończenie tej historii tak dobrze wielu osobom się czyta.


Ja jakoś mężczyzn, którzy znajdują sobie takie przyjaciółki do rozmów, potem się w nich zakochują, a w końcu rozbijają dla nich rodziny, choćby najgrzeczniej i najkulturalniej starali się zachować, nie cenię.



Również chciałabym zapytać o tę skrupulatność w wyliczeniu momentu, kiedy mąż przyznał się do zdrady. Też mi się to od razu rzuciło w oczy.


W każdym razie, powodzenia. smile

28

Odp: nowa miłość mojego męża

LeisurePainter czytam to co piszesz i mam mieszane uczucia.
Dobrze, że rozstaliście się jak ludzie: bez szarpaniny, bez wykłócania się czy stawiania sobie kłód pod nogi.
Nie rozumiem jednak równania zwykłej zdrady do szukania własnej drogi i sposobem na wyrażanie swojej wolności.
Brakuje mi w tej całej historii jednego odcinka: tego kiedy twój mąż mówi tobie, że oddaliliście się od siebie, że brakuje mu ciebie, że chce znów być twoim przyjacielem.
Był taki moment?

A ty? Jesteś z kimś?

29

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:
Przyszly_maz napisał/a:

To bolesne, ale naprawdę doceniam tą odpowiedź. Łopatologicznie trzeba się trzepać, stać się lepszym i zająć pasją. Odpowiedni ludzie pojawią się prędzej czy później.

nie było moim cele sprawić Ci przykrość. Przepraszam.

Nie ma żadnej potrzeby na przeprosiny, podczas ledwie kilku postów efektywnie pomagasz mi wypalić resztki negatywnych uczuć. Pozostaje dziękować. Przyznam, że miałem dzisiaj sen o niej, było miło, ale kiedyś trzeba się obudzić i pracować nad swoim życiem i marzeniami. Leisure, a jak twoje kontakty z byłbym mężem obecnie wyglądają?

30 Ostatnio edytowany przez Iceni (2016-11-23 11:08:55)

Odp: nowa miłość mojego męża
josz napisał/a:

LeisurePainter piszesz "dwa lata temu i trzy dni", czy, jeśli można spytać, ta skrupulatność to przypadek?

To nie jest skrupulatność wynikająca z niepogodzenia się czy z walką. Pewne wydarzenia się pamięta.
I kojarzy się rocznice - to się zdarzyło dwa lata temu... plus trzy dni na przemyślenia i wyszedł podsumowujący post.

Skrupulatność byłaby gdyby autorka napisała, że się to zdarzyło dajmy na to 743 dni temu smile

To prawda, ładnie się to czyta... tylko ja po przeczytaniu zastanawiam się kogo autorka chce przekonać, że zakończyła to z klasą i w dobrym stylu. Nas czy siebie?

31

Odp: nowa miłość mojego męża

Rozstanie godne naśladowania w innych rozpadających się małżeństwach.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz po co spotykać się rodzinnie z partnerką męża?aż taki brak godności z strony autorki czy szukanie mimo wszystko kontaktu z mężem i jego damą bo jest  autorka sama i nie potrafi się odciąć.
Ja bym pozwalała na kontakt dzieci z jego rodziną ale mimo nie robienia problemów przy rozwodzie nie byłabym w stanie zaakceptować tej kobiety i jeszcze się z nią zaprzyjaźnić . To już dla mnie trochę nie normalne.

32

Odp: nowa miłość mojego męża
anicorek87 napisał/a:

Zastanawia mnie tylko jedna rzecz po co spotykać się rodzinnie z partnerką męża?aż taki brak godności z strony autorki czy szukanie mimo wszystko kontaktu z mężem i jego damą bo jest  autorka sama i nie potrafi się odciąć.
Ja bym pozwalała na kontakt dzieci z jego rodziną ale mimo nie robienia problemów przy rozwodzie nie byłabym w stanie zaakceptować tej kobiety i jeszcze się z nią zaprzyjaźnić . To już dla mnie trochę nie normalne.

Wcale to nie jest nienormalne, a juz na pewno nie oznacza braku godnosci. To jest po prostu akceptacja pewnego stanu rzeczy. Ja sie w podobny sposob "kumpluje" z aktualną przyjaciółką mojego ex (u nas nie bylo zdrady, fakt).

Jeżeli wybaczy się komuś urazy to nie ma w tym nic trudnego ani dziwnego - aranzowanie osobnych spotkani robi się wtedy sztuczne i niepotrzebnie wprowadza zament.

33

Odp: nowa miłość mojego męża

Jest różnica między przyjaciółką chłopaka z , którą Cię ten chłopak nie zdradzał a kobietą przez ,którą w pewnym sensie małżeństwo się rozleciało.

34

Odp: nowa miłość mojego męża

To nie był mój chłopak tylko wieloletni partner, ojciec mojego dziecka, ktorym to dzieckiem ta kobieta się nawet opiekuje.

I na przyklad ostatnie urodziny mojego ex spedzalismy razem smile

35 Ostatnio edytowany przez anicorek87 (2016-11-23 12:52:38)

Odp: nowa miłość mojego męża
Iceni napisał/a:

To nie był mój chłopak tylko wieloletni partner, ojciec mojego dziecka, ktorym to dzieckiem ta kobieta się nawet opiekuje.

I na przyklad ostatnie urodziny mojego ex spedzalismy razem smile

Iceni ale to przez nią rozpadał się wasz związek?z tego co wcześniej pisałaś to nie więc to ogromna różnica.
Dobrze ,że jest to forum bo można zobaczyć inne podejścia ludzi mimo ,że kolidują z swoimi i  człowiek ciągle się uczy ,że można inaczej.
To że mnie to się w głowie nie mieści nie znaczy ,że ktoś myśli inaczej. Ja wyraziłam swoje zdanie dlatego ,że mogę mieć kontakt z mężem bo jest ojcem dzieci i jakieś relacje poprawne powinny zachodzić też dla dobra dzieci. Sam rozwód każdy by sobie życzył taki o ile jest taka konieczność. Tylko z mojego punktu widzenia to nie mogłabym być koleżanką czy partnerką przy stole z osobą , która odbiła mi męża a ja rozpamiętuje dokładnie z datą co do dnia wyznanie męża o odejściu.
W moim mniemaniu autorka gra całą tą relację pozytywną ze względu na dobro dzieci a sama siebie oszukuje ,że jest z tym rozwodem pogodzona. Być może wewnętrznie cierpi i udaje przed sobą ,że jest ok . Szkoda ,że nie odniosła się na razie do naszych postów.
Ja również życzę szczęścia autorce i znalezienia partnera , który ją pokocha smile

36

Odp: nowa miłość mojego męża

A ja jeszcze dodam ,ze ta historia jest najpiękniejsza która przeczytałam na forum i najmadrzejsza.Akceptacja faktów ,akceptacja wolnej wolii i akceptacja wyboru każdego człowieka to taki wstęp do poradzenia sobie przy rozstaniu.LeisurePainter jeszcze raz dziekuje ,ze napisałaś swoją historię .Myślę ,ze można się z niej wiele nauczyć.Pozdrawiam milutko.

37

Odp: nowa miłość mojego męża

Umiejętność wybaczenia ogromnej krzywdy jaką jest zdrada małżeńska, to łaska dana niewielu osobom, które tej krzywdy doznały.
Kultura rozstania jest dowodem nie tylko wysokiej kultury osobistej pokrzywdzonego, ale też dowodem na zaakceptowanie i pogodzenie się z nieuniknionym, a także mądrości życiowej (interes dzieci, rodziny i własny).
To wielka sztuka nieosiągalna dla większości, dlatego tak trudno zrozumieć spolegliwą postawę autorki.
LeisurePainter opisując swoją historię, skrzętnie omija nazwanie rzeczy po imieniu; "zdrada", "krzywda", choć można je wyczytać między wierszami

LeisurePainter napisał/a:

Mogłam z nim walczyć, mogłam go zmusić do orzekania o winie ba, mogłam zyskać na tym że wybrał taką drogę, ale po co? Żeby pokazać moim  dzieciom że można gnoić tego kogo się kochało gdy zrobi coś złego? Żeby nauczyć je że ich ojca można traktować jak zero bo popełnił błąd?
A ja go kochałam, a nie rani się kogoś gdy się go kocha, nawet gdy ten ktoś odchodzi.

Odnoszę wrażenie, że to efekt wewnętrznej terapii, która ciągle trwa  o czym świadczy m.in. zgoda na wspólny udział w rodzinnych uroczystościach, czy ciepłe wyrażanie się o "ciepłej" żonie byłego męża oraz nie do końca zaleczonego bólu, stąd te "dwa lata i trzy dni".
Ponad niewątpliwy podziw nad postawą autorki, z jej postu przebija ogólny smutek - takie moje wrażenie.

38 Ostatnio edytowany przez LeisurePainter (2016-11-23 15:38:29)

Odp: nowa miłość mojego męża

Witam Was wszystkich serdecznie, nagromadziło się mnóstwo postów, pozwólcie więc i dajcie mi trochę czasu, a edytując obecny postaram się odnieść do Waszych spostrzeżeń.
Pomysł opisania mojej historii na forum zrodził się za sprawą choroby, która na chwilę przykuła mnie do łóżka. Mając teraz nadmiar czasu postanowiłam podzielić się swoimi myślami.
Dziękuję za zainteresowanie i zabieram się do odpowiedzi smile mam nadzieję że w miarę szybko się uwinę smile

josz napisał/a:
starr napisał/a:

zającym szablon zachowań. Miałaś szczęście trafić na mężczyznę przez duże EM.

Myślę, że przede wszystkim mąż LeisurePainter trafił na kobietę przez duże "K". On niestety zdradził i jedyny pozytyw w tamtym momencie to ten, że przyznał się i nie okłamywał dłużej, więc to duże "M" to chyba lekka przesada.
To  jak przeszli przez rozwód, jak wygląda teraz ich życie jest w dużej mierze, podziwu godną,  zasługą  LeisurePainter.
LeisurePainter piszesz "dwa lata temu i trzy dni", czy, jeśli można spytać, ta skrupulatność to przypadek?
Przepraszam, źle się wyraziłam, pisząc, że mąż Cię okłamywał, nie, przez jakiś czas prowadził podwójne życie (emocjonalne), do momentu w którym postanowił wyjawić prawdę.
Zastanawiam się też, czy zanim uznał, że już Cię nie kocha, dał Wam szansę, na zmianę, czy poprawę jakości Waszego małżeństwa?
Co oczywiście nie zmienia faktu, że w obliczu jego miłości do innej kobiety, podjęłaś najlepszą decyzję.

Dziękuję za ciepłe słowa. Nie uważam jednak abym była jedyną stroną godną podziwu przy naszym rozstaniu. Składową przebiegu rozwodu były dwie postawy. Wspólne dyskusje. Rozwiązywanie problemów i wsparcie. Co do zdrady emocjonalnej - gdyby mój mąż każdego dnia rozmawiał ze mną o wszystkim, a ja z nim, gdybym słuchała go z uwagą i nagle jednego dnia boom - przestałby i znalazł inną powierniczkę do rozmów, uznałabym to z zdradę. Jednak my odsuwaliśmy się oboje bardzo długo i w momencie gdy on zaczął relację z D. nie zdradził mnie, a znalazł kogoś kto go wysłuchał.

little.owl napisał/a:

Świetnie się Ciebie czyta,gratuluje postawy.

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie smile


Excop napisał/a:

Aż się boję, że to wymyślona historia.
Jednakże, każdy życzyłby sobie, by rozstanie, do którego miałoby dojść, przebiegało jak u Autorki.
Powodzenia na nowej drodze życia, LeisurePainter! smile

Nana666 napisał/a:

Uważam, że postawy obojga z Was są godne naśladowania przez tych, których drogi rozeszły się na tyle, że nie będzie już jednej wspólnej. Mąż zrozumiawszy brak miłości dla Ciebie i to, że pokochał kogoś innego, zachował się uczciwie, Ty zaś - z dużą klasą, szanując jego decyzję. Miło czytać, że nie jesteście wrogami, tylko niestandardową, powiększoną rodziną.

Dziękuję, dla wielu rodziną dość dziwną smile


I_see_beyond napisał/a:

Tak, ta historia różni się od wielu wątków na tym forum. To przykład tzw. "kulturalnego rozejścia się", o które pytałam kiedyś w innym temacie.

Odebrałam Autorkę tematu jako kobietę z klasą. To przede wszystkim dzięki niej i jej postawie zakończenie tej historii tak dobrze wielu osobom się czyta.


Ja jakoś mężczyzn, którzy znajdują sobie takie przyjaciółki do rozmów, potem się w nich zakochują, a w końcu rozbijają dla nich rodziny, choćby najgrzeczniej i najkulturalniej starali się zachować, nie cenię.



Również chciałabym zapytać o tę skrupulatność w wyliczeniu momentu, kiedy mąż przyznał się do zdrady. Też mi się to od razu rzuciło w oczy.


W każdym razie, powodzenia. smile

Wydarzenia które zmieniają nasz aktualny porządek świata zostają w naszej pamięci, stąd to wyliczenie, jest to też dla mnie swoiste rozliczenie - zebranie historii w całość, w jeden wątek.
Ja cenię mojego byłego męża, cenię go jako człowieka i jako ojca.
Dziękuję i również życzę powodzenia.

Aniaa34 napisał/a:

LeisurePainter czytam to co piszesz i mam mieszane uczucia.
Dobrze, że rozstaliście się jak ludzie: bez szarpaniny, bez wykłócania się czy stawiania sobie kłód pod nogi.
Nie rozumiem jednak równania zwykłej zdrady do szukania własnej drogi i sposobem na wyrażanie swojej wolności.
Brakuje mi w tej całej historii jednego odcinka: tego kiedy twój mąż mówi tobie, że oddaliliście się od siebie, że brakuje mu ciebie, że chce znów być twoim przyjacielem.
Był taki moment?

A ty? Jesteś z kimś?

Aniu, w moim odczuciu ludzie decydując się na związek lub samotność obierają pewną drogę, kolejną jej ścieżką jest wybór osoby z którą chcą ten szlak przemieżyć, nie jest to droga łatwa i nie jest również powiedziane, że nie mogą z niej zejść. Mój były mąż szedł ze mną długi czas i zdecydował, że nie chce już iść w tą stonę, tak samo jak kiedyś zdecydował, że ze mną pójdzie. Życie składa się z wyborów i każdy ma do nich prawo.

co do odcinka historii którego Tobie brakuje.... gdybym uważała że taki moment powinien być, byłabym hipokrytką. Z mojej strony również nie padły takie słowa.
Jeżeli dwoje ludzi mieszka w jednym mieszkaniu i jest w nim bałagan, coraz większy. Brudna jest łazienka, kuchnia, brudny jest pokój. Czy rozsądnym jest mieć pretensje do jednej ze stron że nie sprząta samemu nic nie robiąc?

Jestem obecnie sama. Skupiam się tak silnie na ogromie rzeczy które chcę zrobić, że nie czuję potrzeby dzielenia tego z kimś. Zapewne gdy taka się pojawi będę mogła zawiązać nową relację.


Przyszly_maz napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:
Przyszly_maz napisał/a:

To bolesne, ale naprawdę doceniam tą odpowiedź. Łopatologicznie trzeba się trzepać, stać się lepszym i zająć pasją. Odpowiedni ludzie pojawią się prędzej czy później.

nie było moim cele sprawić Ci przykrość. Przepraszam.

Nie ma żadnej potrzeby na przeprosiny, podczas ledwie kilku postów efektywnie pomagasz mi wypalić resztki negatywnych uczuć. Pozostaje dziękować. Przyznam, że miałem dzisiaj sen o niej, było miło, ale kiedyś trzeba się obudzić i pracować nad swoim życiem i marzeniami. Leisure, a jak twoje kontakty z byłbym mężem obecnie wyglądają?

Miło mi to czytać smile. Moje kontakty z byłym mężem wyglądają bardzo dobrze, z racji tego że znamy się prawie całe życie o rozstaniu zostaliśmy na stopie bratersko-siostrzanej. Ciężko było by tyo wszystko urwać. Już w fazie rozpadu naszego małżeństwa żyliśmy jak dobrzy znajomi.
Mogę liczyć na dużą pomoc w wielu kwestiach z jego strony i ze strony jego partnerki, nawet obecnie gdy trochę rozłożyła mnie choroba, ona zajmuje się maluchami, a i ja nie narzekam na brak opieki i ciepłych obiadów

Iceni napisał/a:
josz napisał/a:

LeisurePainter piszesz "dwa lata temu i trzy dni", czy, jeśli można spytać, ta skrupulatność to przypadek?

To nie jest skrupulatność wynikająca z niepogodzenia się czy z walką. Pewne wydarzenia się pamięta.
I kojarzy się rocznice - to się zdarzyło dwa lata temu... plus trzy dni na przemyślenia i wyszedł podsumowujący post.

Skrupulatność byłaby gdyby autorka napisała, że się to zdarzyło dajmy na to 743 dni temu smile

To prawda, ładnie się to czyta... tylko ja po przeczytaniu zastanawiam się kogo autorka chce przekonać, że zakończyła to z klasą i w dobrym stylu. Nas czy siebie?

Co do skrupulatności mamy takie samo zdanie.
W kwestii "klasowego zakończenia" nie mam odczuwam potrzeby udowodnienia czegokolwiek dla jednych jest to klasa, dla innych głupota. Ja czuję się dobrze z własnymi wyborami. Pozostałam w zgodzie z sobą i ze swoim otoczeniem. Chciałam jedynie podzielić się swoim spojrzeniem na kwestie rozstań.

39

Odp: nowa miłość mojego męża

LeisurePainter rozumiem, że nic na siłę. Sama nie chciałabym żyć z kimś kto kocha kogoś innego.
Wiesz, brakuje mi w tym wszystkim emocji. Twoich emocji. Nie opisałaś ich zbyt dokładnie i wyszedł mi obraz zimnej kobiety, która przychodzi na obiad do kochanki męża i miedzy drugim daniem i deserem patrzy jak jej były mąż całuje i dotyka innej. I nie reaguje na to w żaden sposób.

Och ja wiem, że nad związkiem powinny pracować dwie osoby. Tylko jak było źle idzie się do tego kto jest ci najbliżej: żony czy męża. Ty uważałaś, że jest wszystko w porządku, a twój mąż, że nie. Co się w tym momencie robi? Szuka pocieszenia gdzie indziej czy wywala kawę na ławę?

No nie ogarniam tego.

40 Ostatnio edytowany przez LeisurePainter (2016-11-23 15:46:14)

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

Witam Was wszystkich serdecznie, nagromadziło się mnóstwo postów, pozwólcie więc i dajcie mi trochę czasu, a edytując obecny postaram się odnieść do Waszych spostrzeżeń.
Pomysł opisania mojej historii na forum zrodził się za sprawą choroby, która na chwilę przykuła mnie do łóżka. Mając teraz nadmiar czasu postanowiłam podzielić się swoimi myślami.
Dziękuję za zainteresowanie i zabieram się do odpowiedzi smile mam nadzieję że w miarę szybko się uwinę smile

josz napisał/a:
starr napisał/a:

zającym szablon zachowań. Miałaś szczęście trafić na mężczyznę przez duże EM.

Myślę, że przede wszystkim mąż LeisurePainter trafił na kobietę przez duże "K". On niestety zdradził i jedyny pozytyw w tamtym momencie to ten, że przyznał się i nie okłamywał dłużej, więc to duże "M" to chyba lekka przesada.
To  jak przeszli przez , jak wygląda teraz ich życie jest w dużej mierze, podziwu godną,  zasługą  LeisurePainter.
LeisurePainter piszesz "dwa lata temu i trzy dni", czy, jeśli można spytać, ta skrupulatność to przypadek?
Przepraszam, źle się wyraziłam, pisząc, że mąż Cię okłamywał, nie, przez jakiś czas prowadził podwójne życie (emocjonalne), do momentu w którym postanowił wyjawić prawdę.
Zastanawiam się też, czy zanim uznał, że już Cię nie kocha, dał Wam szansę, na zmianę, czy poprawę jakości Waszego małżeństwa?
Co oczywiście nie zmienia faktu, że w obliczu jego miłości do innej kobiety, podjęłaś najlepszą decyzję.

Dziękuję za ciepłe słowa. Nie uważam jednak abym była jedyną stroną godną podziwu przy naszym rozstaniu. Składową przebiegu rozwodu były dwie postawy. Wspólne dyskusje. Rozwiązywanie problemów i wsparcie. Co do zdrady emocjonalnej - gdyby mój mąż każdego dnia rozmawiał ze mną o wszystkim, a ja z nim, gdybym słuchała go z uwagą i nagle jednego dnia boom - przestałby i znalazł inną powierniczkę do rozmów, uznałabym to z zdradę. Jednak my odsuwaliśmy się oboje bardzo długo i w momencie gdy on zaczął relację z D. nie zdradził mnie, a znalazł kogoś kto go wysłuchał.

little.owl napisał/a:

Świetnie się Ciebie czyta,gratuluje postawy.

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie smile


Excop napisał/a:

Aż się boję, że to wymyślona historia.
Jednakże, każdy życzyłby sobie, by , do którego miałoby dojść, przebiegało jak u Autorki.
Powodzenia na nowej drodze życia, LeisurePainter! smile

Nana666 napisał/a:

Uważam, że postawy obojga z Was są godne naśladowania przez tych, których drogi rozeszły się na tyle, że nie będzie już jednej wspólnej. Mąż zrozumiawszy brak miłości dla Ciebie i to, że pokochał kogoś innego, zachował się uczciwie, Ty zaś - z dużą klasą, szanując jego decyzję. Miło czytać, że nie jesteście wrogami, tylko niestandardową, powiększoną rodziną.

Dziękuję, dla wielu rodziną dość dziwną smile


I_see_beyond napisał/a:

Tak, ta historia różni się od wielu wątków na tym forum. To przykład tzw. "kulturalnego rozejścia się", o które pytałam kiedyś w innym temacie.

Odebrałam Autorkę tematu jako kobietę z klasą. To przede wszystkim dzięki niej i jej postawie zakończenie tej historii tak dobrze wielu osobom się czyta.


Ja jakoś mężczyzn, którzy znajdują sobie takie przyjaciółki do rozmów, potem się w nich zakochują, a w końcu rozbijają dla nich rodziny, choćby najgrzeczniej i najkulturalniej starali się zachować, nie cenię.



Również chciałabym zapytać o tę skrupulatność w wyliczeniu momentu, kiedy mąż przyznał się do zdrady. Też mi się to od razu rzuciło w oczy.


W każdym razie, powodzenia. smile

Wydarzenia które zmieniają nasz aktualny porządek świata zostają w naszej pamięci, stąd to wyliczenie, jest to też dla mnie swoiste rozliczenie - zebranie historii w całość, w jeden wątek.
Ja cenię mojego byłego męża, cenię go jako człowieka i jako ojca.
Dziękuję i również życzę powodzenia.

Aniaa34 napisał/a:

LeisurePainter czytam to co piszesz i mam mieszane uczucia.
Dobrze, że rozstaliście się jak ludzie: bez szarpaniny, bez wykłócania się czy stawiania sobie kłód pod nogi.
Nie rozumiem jednak równania zwykłej zdrady do szukania własnej drogi i sposobem na wyrażanie swojej wolności.
Brakuje mi w tej całej historii jednego odcinka: tego kiedy twój mąż mówi tobie, że oddaliliście się od siebie, że brakuje mu ciebie, że chce znów być twoim przyjacielem.
Był taki moment?

A ty? Jesteś z kimś?

Aniu, w moim odczuciu ludzie decydując się na związek lub samotność obierają pewną drogę, kolejną jej ścieżką jest wybór osoby z którą chcą ten szlak przemieżyć, nie jest to droga łatwa i nie jest również powiedziane, że nie mogą z niej zejść. Mój były mąż szedł ze mną długi czas i zdecydował, że nie chce już iść w tą stonę, tak samo jak kiedyś zdecydował, że ze mną pójdzie. Życie składa się z wyborów i każdy ma do nich prawo.

co do odcinka historii którego Tobie brakuje.... gdybym uważała że taki moment powinien być, byłabym hipokrytką. Z mojej strony również nie padły takie słowa.
Jeżeli dwoje ludzi mieszka w jednym mieszkaniu i jest w nim bałagan, coraz większy. Brudna jest łazienka, kuchnia, brudny jest pokój. Czy rozsądnym jest mieć pretensje do jednej ze stron że nie sprząta samemu nic nie robiąc?

Jestem obecnie sama. Skupiam się tak silnie na ogromie rzeczy które chcę zrobić, że nie czuję potrzeby dzielenia tego z kimś. Zapewne gdy taka się pojawi będę mogła zawiązać nową relację.


Przyszly_maz napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

nie było moim cele sprawić Ci przykrość. Przepraszam.

Nie ma żadnej potrzeby na przeprosiny, podczas ledwie kilku postów efektywnie pomagasz mi wypalić resztki negatywnych uczuć. Pozostaje dziękować. Przyznam, że miałem dzisiaj sen o niej, było miło, ale kiedyś trzeba się obudzić i pracować nad swoim życiem i marzeniami. Leisure, a jak twoje kontakty z byłbym mężem obecnie wyglądają?

Miło mi to czytać smile. Moje kontakty z byłym mężem wyglądają bardzo dobrze, z racji tego że znamy się prawie całe życie o rozstaniu zostaliśmy na stopie bratersko-siostrzanej. Ciężko było by tyo wszystko urwać. Już w fazie rozpadu naszego małżeństwa żyliśmy jak dobrzy znajomi.
Mogę liczyć na dużą pomoc w wielu kwestiach z jego strony i ze strony jego partnerki, nawet obecnie gdy trochę rozłożyła mnie choroba, ona zajmuje się maluchami, a i ja nie narzekam na brak opieki i ciepłych obiadów

Iceni napisał/a:
josz napisał/a:

LeisurePainter piszesz "dwa lata temu i trzy dni", czy, jeśli można spytać, ta skrupulatność to przypadek?

To nie jest skrupulatność wynikająca z niepogodzenia się czy z walką. Pewne wydarzenia się pamięta.
I kojarzy się rocznice - to się zdarzyło dwa lata temu... plus trzy dni na przemyślenia i wyszedł podsumowujący post.

Skrupulatność byłaby gdyby autorka napisała, że się to zdarzyło dajmy na to 743 dni temu smile

To prawda, ładnie się to czyta... tylko ja po przeczytaniu zastanawiam się kogo autorka chce przekonać, że zakończyła to z klasą i w dobrym stylu. Nas czy siebie?

Co do skrupulatności mamy takie samo zdanie.
W kwestii "klasowego zakończenia" nie mam odczuwam potrzeby udowodnienia czegokolwiek dla jednych jest to klasa, dla innych głupota. Ja czuję się dobrze z własnymi wyborami. Pozostałam w zgodzie z sobą i ze swoim otoczeniem. Chciałam jedynie podzielić się swoim spojrzeniem na kwestie rozstań.

anicorek87 napisał/a:

godne naśladowania w innych rozpadających się małżeństwach.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz po co spotykać się rodzinnie z partnerką męża?aż taki brak godności z strony autorki czy szukanie mimo wszystko kontaktu z mężem i jego damą bo jest  autorka sama i nie potrafi się odciąć.
Ja bym pozwalała na kontakt dzieci z jego rodziną ale mimo nie robienia problemów przy rozwodzie nie byłabym w stanie zaakceptować tej kobiety i jeszcze się z nią zaprzyjaźnić . To już dla mnie trochę nie normalne.

Mam odmienne zdanie w kwestii godności. Dla mnie jej brakiem jest gdy człowiek pejoratywnie wyraża się o kimś z kim spędził pół życia, dając tym samym dowód temu iż dokonał wyboru partnera najgorszej kategorii... kim wtedy jest on sam?
Nie wyobrażam sobie też abym w dniu urodzin mojego dziecka, które ma teraz dwie rodziny, poinformowała je, że tato, D. i dzieciaki nie bedą obecne, bo mnie się to nie podoba, bo ja ich nie toleruję...

anicorek87 napisał/a:

Jest różnica między przyjaciółką chłopaka z , którą Cię ten chłopak nie zdradzał a kobietą przez ,którą w pewnym sensie małżeństwo się rozleciało.

związki nie rozlatują się przez kogoś, chyba że ten ktoś jest w tym związku.

anicorek87 napisał/a:
Iceni napisał/a:

To nie był mój chłopak tylko wieloletni partner, ojciec mojego dziecka, ktorym to dzieckiem ta kobieta się nawet opiekuje.

I na przyklad ostatnie urodziny mojego ex spedzalismy razem smile

Iceni ale to przez nią rozpadał się wasz związek?z tego co wcześniej pisałaś to nie więc to ogromna różnica.
Dobrze ,że jest to forum bo można zobaczyć inne podejścia ludzi mimo ,że kolidują z swoimi i  człowiek ciągle się uczy ,że można inaczej.
To że mnie to się w głowie nie mieści nie znaczy ,że ktoś myśli inaczej. Ja wyraziłam swoje zdanie dlatego ,że mogę mieć kontakt z mężem bo jest ojcem dzieci i jakieś relacje poprawne powinny zachodzić też dla dobra dzieci. Sam  każdy by sobie życzył taki o ile jest taka konieczność. Tylko z mojego punktu widzenia to nie mogłabym być koleżanką czy partnerką przy stole z osobą , która odbiła mi męża a ja rozpamiętuje dokładnie z datą co do dnia wyznanie męża o odejściu.
W moim mniemaniu autorka gra całą tą relację pozytywną ze względu na dobro dzieci a sama siebie oszukuje ,że jest z tym rozwodem pogodzona. Być może
wewnętrznie cierpi i udaje przed sobą ,że jest ok . Szkoda ,że nie odniosła się na razie do naszych postów.
Ja również życzę szczęścia autorce i znalezienia partnera , który ją pokocha smile

Widzisz, w moim rozumieniu nie można "odbić komuś męża", można odbić piłkę, odbić się od ziemi. Mój były nie był rzeczą którą coś bądz ktoś mógł odbić. On odszedł, sam, z własnej woli. Jak zdecydował się ze mną żyć to nie zrobiłam armagedonu, przesłuchań i awantury, nie oskarżyłam ludzi wokół o to że on chce ze mną być. Gdy chciał odejść postąpiłam tak samo.
Nie jestem masochistką i był czas w którym nie chciałam zbyt częstych kontaktów, nie ze względu na żal, ale na tęsknotę. Jednak teraz nie ma już we mnie tamtych emocji, a jeżeli się pojawią zapewne coś z tym zrobię.
Dziękuję za życzenia smile.


josz napisał/a:

Umiejętność wybaczenia ogromnej krzywdy jaką jest  małżeńska, to łaska dana niewielu osobom, które tej krzywdy doznały.
Kultura rozstania jest dowodem nie tylko wysokiej kultury osobistej pokrzywdzonego, ale też dowodem na zaakceptowanie i pogodzenie się z nieuniknionym, a także mądrości życiowej (interes dzieci, rodziny i własny).
To wielka sztuka nieosiągalna dla większości, dlatego tak trudno zrozumieć spolegliwą postawę autorki.
LeisurePainter opisując swoją historię, skrzętnie omija nazwanie rzeczy po imieniu; "", "krzywda", choć można je wyczytać między wierszami

LeisurePainter napisał/a:

Mogłam z nim walczyć, mogłam go zmusić do orzekania o winie ba, mogłam zyskać na tym że wybrał taką drogę, ale po co? Żeby pokazać moim  dzieciom że można gnoić tego kogo się kochało gdy zrobi coś złego? Żeby nauczyć je że ich ojca można traktować jak zero bo popełnił błąd?
A ja go kochałam, a nie rani się kogoś gdy się go kocha, nawet gdy ten ktoś odchodzi.

Odnoszę wrażenie, że to efekt wewnętrznej terapii, która ciągle trwa  o czym świadczy m.in. zgoda na wspólny udział w rodzinnych uroczystościach, czy ciepłe wyrażanie się o "ciepłej" żonie byłego męża oraz nie do końca zaleczonego bólu, stąd te "dwa lata i trzy dni".
Ponad niewątpliwy podziw nad postawą autorki, z jej postu przebija ogólny smutek - takie moje wrażenie.

Możliwe że jest w tym smutek, zapewne przebija się gdzieś we mnie. Każde  wiąże się z poczuciem straty, jednak strata ta dotyczy tego co zakończyło się zanim doszło do rozstania, a nie samego jego faktu.

Aniaa34 napisał/a:

LeisurePainter rozumiem, że nic na siłę. Sama nie chciałabym żyć z kimś kto kocha kogoś innego.
Wiesz, brakuje mi w tym wszystkim emocji. Twoich emocji. Nie opisałaś ich zbyt dokładnie i wyszedł mi obraz zimnej kobiety, która przychodzi na obiad do kochanki męża i miedzy drugim daniem i deserem patrzy jak jej były mąż całuje i dotyka innej. I nie reaguje na to w żaden sposób.

Och ja wiem, że nad związkiem powinny pracować dwie osoby. Tylko jak było źle idzie się do tego kto jest ci najbliżej: żony czy męża. Ty uważałaś, że jest wszystko w porządku, a twój mąż, że nie. Co się w tym momencie robi? Szuka pocieszenia gdzie indziej czy wywala kawę na ławę?

No nie ogarniam tego.

Ja nie zwracałam uwagi na to czy jest w porządku, było tak jak mnie było wygodnie. Mój mąż poznał D. i ona poświęciła mu swoją uwagę. Ja swoją skupiłam na pracy i swoich przyjaciółkach - to z nimi rozmawiałam, im się zwierzałam, on zwierzał się D. mnie tak było wygodnie, on się zakochał. Oczywiście mógł podjąć się prób, oboje mogliśmy nagle obudzić się i zrobić wielkie wow, tylko po co? Bo tak wypada? Skoro już doprowadziliśmy do wypalenia to teraz  mogliśmy jedynie podtrzymywać temperaturę popiołu.
Przechodziliśmy w rozmowach przez wątpliwości które Tobie się nasuwają.

Nie wiem czy jestem zimna, nie mnie to oceniać. A co do obiadów to nigdy podczas żadnego nie oglądałam scen czułości, są to na tyle inteligentni ludzie, że z szacunku do mnie nie obnoszą się ze swoimi uczuciami. Jednak widać jak wiele ich łączy, nawet w tym jak patrzą na siebie i na początku było to dla mnie ciężkie.


Nie mam pojęcia czy zdołałam się odnieść do wszystkich wątpliwości jakie zrodziły się po przeczytaniu mojej historii. Jeżeli którąkolwiek pominęłam wezwijcie mnie do tablicy.

Pozdrawiam

41

Odp: nowa miłość mojego męża

LeisurePainter, niezwykle mi przyjemnie, że mogłam Tobie (nieświadomie) pomóc w trudnym okresie Twojego życia smile Mimo że moja historia znacząco różni się od Twoich doświadczeń, to widzę także wiele wspólnych punktów:

LeisurePainter napisał/a:

Płacz. Dziesiątki godzin rozmów. Ból. Zagubienie. Bomba atomowa robiąca spustoszenie w szarych komórkach.

Dobrze czytać, że dzisiaj osiągnęłaś poziom spokoju i akceptacji, który pozwolił Tobie na podzielenie się swoją historią. To szczególnie istotne dla osób, które właśnie są w trakcie emocjonalnej burzy i nie wierzą, że ten stan prędzej lub później przeminie, a od nich samych w znacznym stopniu zależy, jaki krajobraz ujrzą tuż po burzy. Wielu osobom trudno wyobrażać sobie, spokojnie rozważać konsekwencje własnych działań, gdy są pełne obaw, bo ich świat właśnie się wali, a wszystko, w co wierzą zmienia się w pył. Jednak dobrze zobaczyć, że jeśli właśnie wtedy zdobędziemy się na odrobinę wyobraźni, dystansu i mądrości, to można ustrzec się wielu błędów, które później będą rykoszetem odbijać się w życiu naszym i naszych bliskich.

Myślę, że na Twoją pełną szacunku postawę wobec męża wpływ miało także jego zachowanie i to, że szczerze powiedział Tobie o swoim emocjonalnym zaangażowaniu w nową relację. Jasne, że można mieć do niego pretensje, dlaczego już na etapie oddalania się od Ciebie nie artykułował swoich odczuć wyraźnie i wprost lub że zamiast walczyć o Wasz związek poszedł za zauroczeniem, ale nikt nie jest "idealny". Fajne jest to, że jednak potraktował Ciebie z szacunkiem, bo to zupełnie różne kwestie: przestać kochać a przestać szanować.
Nie zmienia to jednak faktu, że w być może najtrudniejszym okresie swojego życia wykazałaś się mądrością i zdolnością do przewidywania następstw pewnych własnych zachowań. Według mnie to Twój ogromny zasób, który dzisiaj pozwala Tobie bez cienia ambiwalencji spoglądać w lustro smile
Życzę Ci dużo dobrego i pozdrawiam smile

42

Odp: nowa miłość mojego męża
Przyszłość napisał/a:

LeisurePainter, niezwykle mi przyjemnie, że mogłam Tobie (nieświadomie) pomóc w trudnym okresie Twojego życia smile Mimo że moja historia znacząco różni się od Twoich doświadczeń, to widzę także wiele wspólnych punktów:

LeisurePainter napisał/a:

Płacz. Dziesiątki godzin rozmów. Ból. Zagubienie. Bomba atomowa robiąca spustoszenie w szarych komórkach.

Dobrze czytać, że dzisiaj osiągnęłaś poziom spokoju i akceptacji, który pozwolił Tobie na podzielenie się swoją historią. To szczególnie istotne dla osób, które właśnie są w trakcie emocjonalnej burzy i nie wierzą, że ten stan prędzej lub później przeminie, a od nich samych w znacznym stopniu zależy, jaki krajobraz ujrzą tuż po burzy. Wielu osobom trudno wyobrażać sobie, spokojnie rozważać konsekwencje własnych działań, gdy są pełne obaw, bo ich świat właśnie się wali, a wszystko, w co wierzą zmienia się w pył. Jednak dobrze zobaczyć, że jeśli właśnie wtedy zdobędziemy się na odrobinę wyobraźni, dystansu i mądrości, to można ustrzec się wielu błędów, które później będą rykoszetem odbijać się w życiu naszym i naszych bliskich.

Myślę, że na Twoją pełną szacunku postawę wobec męża wpływ miało także jego zachowanie i to, że szczerze powiedział Tobie o swoim emocjonalnym zaangażowaniu w nową relację. Jasne, że można mieć do niego pretensje, dlaczego już na etapie oddalania się od Ciebie nie artykułował swoich odczuć wyraźnie i wprost lub że zamiast walczyć o Wasz związek poszedł za zauroczeniem, ale nikt nie jest "idealny". Fajne jest to, że jednak potraktował Ciebie z szacunkiem, bo to zupełnie różne kwestie: przestać kochać a przestać szanować.
Nie zmienia to jednak faktu, że w być może najtrudniejszym okresie swojego życia wykazałaś się mądrością i zdolnością do przewidywania następstw pewnych własnych zachowań. Według mnie to Twój ogromny zasób, który dzisiaj pozwala Tobie bez cienia ambiwalencji spoglądać w lustro smile
Życzę Ci dużo dobrego i pozdrawiam smile

Przyszłość smile Nie masz pojęcia jak miło mi Cię czytać. Nie wiesz również ile światła w moją burzę wnosił Twój spokojny ton wypowiedzi. Jesteś dla mnie obrazem bardzo mądrej życiowo i silnej kobiety. Dziękuję Ci za wszystkie Twoje słowa. Wiedz, że Twoje spostrzeżenia w wielu sprawach które przewinęły się przez forum w okresie mojego "podgladactwa" jaśniały.

Całuję Cię mocno i serdecznie pozdrawiam.

43

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

Ja nie zwracałam uwagi na to czy jest w porządku, było tak jak mnie było wygodnie. Mój mąż poznał D. i ona poświęciła mu swoją uwagę. Ja swoją skupiłam na pracy i swoich przyjaciółkach - to z nimi rozmawiałam, im się zwierzałam, on zwierzał się D. mnie tak było wygodnie, on się zakochał. Oczywiście mógł podjąć się prób, oboje mogliśmy nagle obudzić się i zrobić wielkie wow, tylko po co? Bo tak wypada? Skoro już doprowadziliśmy do wypalenia to teraz  mogliśmy jedynie podtrzymywać temperaturę popiołu.
Przechodziliśmy w rozmowach przez wątpliwości które Tobie się nasuwają.

No tego mi właśnie zabrakło w twoich wypowiedziach, albo przeoczyłam, bo to co napisałaś jest chyba powodem tego, że nie walczyłaś. Wy po prostu oboje nie chcieliście niczego ratować.
Nikt kto kocha naprawdę nie zachowuje się w ten sposób. A wy oboje już nie kochaliście się dawno.

Kurcze już myślałam, że z moją hierarchią wartości i emocjami jest coś nie tak.

44 Ostatnio edytowany przez LeisurePainter (2016-11-23 18:01:30)

Odp: nowa miłość mojego męża
Aniaa34 napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

Ja nie zwracałam uwagi na to czy jest w porządku, było tak jak mnie było wygodnie. Mój mąż poznał D. i ona poświęciła mu swoją uwagę. Ja swoją skupiłam na pracy i swoich przyjaciółkach - to z nimi rozmawiałam, im się zwierzałam, on zwierzał się D. mnie tak było wygodnie, on się zakochał. Oczywiście mógł podjąć się prób, oboje mogliśmy nagle obudzić się i zrobić wielkie wow, tylko po co? Bo tak wypada? Skoro już doprowadziliśmy do wypalenia to teraz  mogliśmy jedynie podtrzymywać temperaturę popiołu.
Przechodziliśmy w rozmowach przez wątpliwości które Tobie się nasuwają.

No tego mi właśnie zabrakło w twoich wypowiedziach, albo przeoczyłam, bo to co napisałaś jest chyba powodem tego, że nie walczyłaś. Wy po prostu oboje nie chcieliście niczego ratować.
Nikt kto kocha naprawdę nie zachowuje się w ten sposób. A wy oboje już nie kochaliście się dawno.

Kurcze już myślałam, że z moją hierarchią wartości i emocjami jest coś nie tak.

Aniu, moje odczucia są zgoła inne. Nie jestem w stanie ocenić jak postępuje ten kto kocha i jaka jest tego reguła. Gdy staramy się analizować postępowanie ludzi musimy pamiętać, że ludzie bardzo często swoje prawdziwe intencje bardziej lub mniej świadomie ukrywają pod wzniosłymi określeniami. 
Przez ostatnie dwa lata miałam okazję spotkać ludzi którzy ratowali lub kończyli swoje związki i powiem Ci szczerze, że nie umiem wciąż powiedzieć jak postępują Ci którzy kochają.
Natknęłam się na tej drodze na wiele różnych osób, ale niektóre zostały przeze mnie zapamiętane wyraźniej. Dokładnie pamiętam pewną młodą kobietę, której historia była tak podobna do mojej, że liczyłam na to iż możemy dać sobie wsparcie. Jest to bardzo atrakcyjna, wykształcona, elokwentna osoba w zbliżonym do mnie wieku, również z dwójką dzieci i rodziną jak z obrazka. Miała identyczną sytuację, chęć odejścia ze strony męża, poznanie innej kobiety itd. Jednak ona wciąż mówiła o wielkiej miłości jaką go darzy, mówiła o tym że nie da go sobie zabrać, mówiła że jest dla niej najważniejszy. Tak bardzo go kochała, że zablokowała mu dostęp do konta, kontrolowała jego telefon i komputer, wynajęła detektywa i zdobyła dowody. Tak bardzo go kochała i się starała, że postanowili walczyć o związek. On pod kloszem, a ona zwycięska.
Poznałam też kobietę która z miłości którą jej odebrano zrobiła z męża potwora, jej rozwód trwa wciąż, a ona chce z niego wycisnąć ile się da.
Poznałam też kobiety które płakały i cierpiały, ale nie umiały ranić, nie umiały też się pogodzić z utratą miłości.
Jaką jednak można darzyć drugiego człowieka miłością gdy nie kocha się siebie?

Gdy spotyka nas coś czego nie oczekujemy, zadaje nam ból zawsze mamy prawo wyboru i prawo do decyzji, niezależnie od uczuć jakie żywimy do kogoś, bo najważniejsze są te które odczuwamy w stosunku do siebie.
Dla mnie emocje które towarzyszą rozstaniu podobne są do organizacji domu. Najłatwiej i najszybciej można robić bałagan i niszczyć, hodować brud, rozrzucać wszystko (to jak z pielęgnowaniem negatywnych emocji, one są w tym momencie najłatwiejsze do osiągnięcia i epatowania nimi) jednak gdy już osiągniemy apogeum, musimy pamiętać że to MY żyjemy w tym brudzie, że nasze dzieci żyją w stworzonym przez nas wysypisku  i albo w nim zostaniemy, albo będziemy zmuszeni je posprzątać. Możemy też starać się o czystość, o spokój (pozytywne emocje) i chociaż jest to trudniejsze i wymaga wysiłku, pozwala nam żyć w ładzie, nie stawia nas nagle przed ściana własnego wysypiska.
Dlatego też nie uważam, aby kwestią najważniejszą było to jak postępują ludzie którzy się kochają, a ludzie którzy kochają Siebie.
Pozdrawiam.

45 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-11-23 19:34:07)

Odp: nowa miłość mojego męża

LeisurePainted. Z zainteresowaniem przeczytałam twoją historię, bo niewiele jest na forum historii  takich, w których porzucana osoba nie kipi emocjami. Ciekawe, czy to że względu na to, że od wydarzeń krytycznych minęły ponad 2lata, czy zazwyczaj jesteś spokojna i opanowana.
Dziękuję, że podzieliłaś się swoimi doświadczeniami.
Powodzenia.


Aniaa34 napisał/a:

No tego mi właśnie zabrakło w twoich wypowiedziach, albo przeoczyłam, bo to co napisałaś jest chyba powodem tego, że nie walczyłaś. Wy po prostu oboje nie chcieliście niczego ratować.
Nikt kto kocha naprawdę nie zachowuje się w ten sposób. A wy oboje już nie kochaliście się dawno.

Kurcze już myślałam, że z moją hierarchią wartości i emocjami jest coś nie tak.

Aniaa34. Nie zgadzam się że stwierdzeniem, że za prawdziwym uczuciem, miłością i kochaniem musi iść afekt i ślepa walka o związek.
Nie sądzę, że miarą rzeczywistego zaangażowania w związek jest "szewska pasja", złość lub histeryczne zatrzymywanie partnera, który już nie kocha.
Mnie osobiście przeraża twoja hierarchia wartości i emocji oraz twój obraz "prawdziwej" miłości.

46

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

Poznałam też kobiety które płakały i cierpiały, ale nie umiały ranić, nie umiały też się pogodzić z utratą miłości.
Jaką jednak można darzyć drugiego człowieka miłością gdy nie kocha się siebie?

Gorzej, gdy kocha się przede wszystkim siebie, to tak odnośnie niektórych przykładów, które podałaś.
Powracając do Twojej historii - mam nadzieję, że skoro podzieliłaś się z nami swoimi przeżyciami, nasze pytania, czy wątpliwości nie ranią Cię, przywracając pamięć o tamtych, trudnych dla Ciebie wydarzeniach?
Zastanawiam się nad pewnym problemem, który dotyczy wielu porzuconych osób (przepraszam, nie wiem, czy odbierasz odejście męża, jako porzucenie), mam na myśli utrzymywanie ożywionych kontaktów. Większość osób w podobnej do Twojej sytuacji, dla własnego dobra, stara się jak najbardziej zdystansować do byłego partnera, a w przypadku, gdy są dzieci, ograniczyć te kontakty tylko do spraw z nimi związanych.
Sama przyznałaś, że początkowo było Ci trudno patrzeć na ich relacje, dlaczego więc to robiłaś, czy ten widok, przebywanie w ich towarzystwie nie dostarczał Ci dodatkowego cierpienia?
...i jeszcze jedno, jeśli możesz, jak początkowo zachowywała się ta pani, nie dostrzegłaś w jej zachowaniu jakiegoś zażenowania, wyrzutów sumienia, czy chociażby obawy?
Jakby nie było, przyczyniła się do zakończenia Waszego małżeństwa.
Wydaje mi się, że paradoksalnie, osoby pokrzywdzone (czy te od których się odchodzi, bo nie wiem, czy uważasz, że zostałaś skrzywdzona?) są jakby w lepszej sytuacji, mogą okazać łaskę wybaczenia, przeważnie od ich postawy zależy jakość dalszych stosunków (zakładając, że odchodzący trzyma fason i nie jest draniem), jak z tą niełatwą sytuacją radził sobie Twój mąż i jego nowa wybranka?

47

Odp: nowa miłość mojego męża

a ja uważam, że autorka wcale tego nie przeżyła.

tylko nadal przeżywa - stąd ten post.
no i temat: "nowa miłość MOJEGO MĘŻA"

48 Ostatnio edytowany przez LeisurePainter (2016-11-23 20:19:03)

Odp: nowa miłość mojego męża
summerka88 napisał/a:

LeisurePainted. Z zainteresowaniem przeczytałam twoją historię, bo niewiele jest na forum historii  takich, w których porzucana osoba nie kipi emocjami. Ciekawe, czy to że względu na to, że od wydarzeń krytycznych minęły ponad 2lata, czy zazwyczaj jesteś spokojna i opanowana.
Dziękuję, że podzieliłaś się swoimi doświadczeniami.
Powodzenia.


Aniaa34 napisał/a:

No tego mi właśnie zabrakło w twoich wypowiedziach, albo przeoczyłam, bo to co napisałaś jest chyba powodem tego, że nie walczyłaś. Wy po prostu oboje nie chcieliście niczego ratować.
Nikt kto kocha naprawdę nie zachowuje się w ten sposób. A wy oboje już nie kochaliście się dawno.

Kurcze już myślałam, że z moją hierarchią wartości i emocjami jest coś nie tak.

Aniaa34. Nie zgadzam się że stwierdzeniem, że za prawdziwym uczuciem, miłością i kochaniem musi iść afekt i ślepa walka o związek.
Nie sądzę, że miarą rzeczywistego zaangażowania w związek jest "szewska pasja", złość lub histeryczne zatrzymywanie partnera, który już nie kocha.

Mnie osobiście przeraża twoja hierarchia wartości i emocji oraz twój obraz "prawdziwej" miłości.

Zapewne wpływ na moje obecne podejście mają po trosze wszystkie te rzeczy: czas który minął, mój charakter, oraz aura jaka mnie otacza. Nie wpadłam w wir wojenny i dzięki temu nie pielęgnowałam w sobie nienawiści.

Podobno gdy kogoś się kocha, należy puścić go wolno smile Czasem miłość to uszanowanie czyjegoś wyboru. Nie zawsze walka jest oznaką uczuć do kogoś, najczęściej jest ona oznaką własnych braków.

josz napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

Poznałam też kobiety które płakały i cierpiały, ale nie umiały ranić, nie umiały też się pogodzić z utratą miłości.
Jaką jednak można darzyć drugiego człowieka miłością gdy nie kocha się siebie?

Gorzej, gdy kocha się przede wszystkim siebie, to tak odnośnie niektórych przykładów, które podałaś.
Powracając do Twojej historii - mam nadzieję, że skoro podzieliłaś się z nami swoimi przeżyciami, nasze pytania, czy wątpliwości nie ranią Cię, przywracając pamięć o tamtych, trudnych dla Ciebie wydarzeniach?
Zastanawiam się nad pewnym problemem, który dotyczy wielu porzuconych osób (przepraszam, nie wiem, czy odbierasz odejście męża, jako porzucenie), mam na myśli utrzymywanie ożywionych kontaktów. Większość osób w podobnej do Twojej sytuacji, dla własnego dobra, stara się jak najbardziej zdystansować do byłego partnera, a w przypadku, gdy są dzieci, ograniczyć te kontakty tylko do spraw z nimi związanych.
Sama przyznałaś, że początkowo było Ci trudno patrzeć na ich relacje, dlaczego więc to robiłaś, czy ten widok, przebywanie w ich towarzystwie nie dostarczał Ci dodatkowego cierpienia?
...i jeszcze jedno, jeśli możesz, jak początkowo zachowywała się ta pani, nie dostrzegłaś w jej zachowaniu jakiegoś zażenowania, wyrzutów sumienia, czy chociażby obawy?
Jakby nie było, przyczyniła się do zakończenia Waszego małżeństwa.
Wydaje mi się, że paradoksalnie, osoby pokrzywdzone (czy te od których się odchodzi, bo nie wiem, czy uważasz, że zostałaś skrzywdzona?) są jakby w lepszej sytuacji, mogą okazać łaskę wybaczenia, przeważnie od ich postawy zależy jakość dalszych stosunków (zakładając, że odchodzący trzyma fason i nie jest draniem), jak z tą niełatwą sytuacją radził sobie Twój mąż i jego nowa wybranka?

ja w podanych przeze mnie przykładach nie znajduję nikogo kto kochałby siebie.

co do początkowych trudności w kontaktach, starałam się je ograniczać, lecz ze względu na samą relację miedzy mną a ex przybrały one zdrowy dla mnie obraz i nie dostrzegam obecnie w nich nic co mogłoby budzić we mnie negatywne emocje. Patrzę na człowieka z którym dorastałam, on jest szczęśliwy. Gdyby nie on ja nie byłabym teraz tym kim jestem. Zapewne jest w tym nuta nostalgii, ale nie ma już żalu.
Co do początkowego zachowania D. to ostatnio z nią o tym rozmawiałam, bała się tego co mogę o niej myśleć, oraz tego że tak jak piszący tu ludzie uznam ją za winną tego że mi się nie ułożyło z ex, jednak nie dostrzegłam w jej postawie niczego co mogłoby mi przeszkadzać. To naprawdę ciekawa osoba z którą można porozmawiać na wiele tematów. Dla mnie osobiście najbardziej przełomowa była chwila gdy moja córka skręciła kostkę będąc u D. Gdy dojechałam do ZOZ, gdzie D. zawiozła małą, weszłam na korytarz i zobaczyłam ją jak siedzi w poczekalni i rozmawia ze starsza panią. Siedziała tyłem do mnie.  Starsza kobieta zapytała D. czy planuje jeszcze powiększyć rodzinę. Ona odpowiedziała, że ma już czwórkę dzieci więc chyba wystarczy, bo i tak brakuje jej czasu żeby wszystkim go poświecić w pełni.  Dotarło wtedy do mnie, że ona pokochała moją rodzinę, że daje maluchom ciepło.

Ja nie okazałam nikomu łaski, jedynie sobie.

Jednak zgadzam się że często osoby pokrzywdzone stawiane są w lepszej sytuacji, mają prawo czuć złość, wyrażać ją, mają prawo do agresji i irracjonalnych zachowań - dajemy im na to przyzwolenie, bo cierpią. One jednak nie dają prawa tym którzy odchodzą do odejścia, do pokochania kogoś innego, do rezygnacji z dotychczasowego życia. Często osoby porzucone, zranione uzurpują sobie prawa do nieetycznych zachowań zasłaniając to bólem, drwią jednak z osób zdradzających gdy te zasłaniają się miłością.
W wydarzeniach tak trudnych jak rozstania ciężko jest znaleźć złoty środek.
Myślę, że moja postawa w dużej mierze wynika z tego, że nigdy nie myślałam, że mój eks znalazł lepszą, że ja byłam niewystarczająca, że ona mi go zabrała,  on po prostu się ze mną rozstał i gdyby nie poznał D., poznał by w końcu na tyle siebie samego i również odszedł. Nie ujmuje mi to ani IQ, ani urody, ani statusu społecznego. Zmieniłam jedynie stan cywilny.

49

Odp: nowa miłość mojego męża
_v_ napisał/a:

a ja uważam, że autorka wcale tego nie przeżyła.

tylko nadal przeżywa - stąd ten post.
no i temat: ""

Ja uważam że autorka już to przeżyła smile

Uważam też że powinna się bardziej wysilić przy temacie, a nie wspomagać tematami w dziale smile
Pozdrawiam

50

Odp: nowa miłość mojego męża

założymy się? wink

jesteś podobna do talerz, która też miała tutaj swój wątek. tylko Ty nadal to przezywasz, a talerz wróci tu za rok, może dwa, bo mąż w końcu dopnie swego i przeleci jakąś panne, żeby sprawdzić jak to jest z inną.

ale chetnie poczytam jak się systuacja rozwinie wink

51

Odp: nowa miłość mojego męża
_v_ napisał/a:

założymy się? wink

jesteś podobna do talerz, która też miała tutaj swój wątek. tylko Ty nadal to przezywasz, a talerz wróci tu za rok, może dwa, bo mąż w końcu dopnie swego i przeleci jakąś panne, żeby sprawdzić jak to jest z inną.

ale chetnie poczytam jak się systuacja rozwinie wink

Możemy się założyć, najlepiej o dobre wino wink będzie korzyść dla dwóch stron smile

Niedługo moja choroba minie, więc nie będę was odwiedzać, ale uroczystą składam obietnicę, że gdy poczuję iż nie przeżyłam swojego rozwodu wrócę tu i ogłoszę to wszem i wobec oraz wsadzę swój zacny zadek w auto i z butelką najlepszego czerwonego napoju bogów udam się do _v_ big_smile

52

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

Jednak zgadzam się że często osoby pokrzywdzone stawiane są w lepszej sytuacji, mają prawo czuć złość, wyrażać ją, mają prawo do agresji i irracjonalnych zachowań - dajemy im na to przyzwolenie, bo cierpią. One jednak nie dają prawa tym którzy odchodzą do odejścia, do pokochania kogoś innego, do rezygnacji z dotychczasowego życia. Często osoby porzucone, zranione uzurpują sobie prawa do nieetycznych zachowań zasłaniając to bólem, drwią jednak z osób zdradzających gdy te zasłaniają się miłością.

Dziękuję za odpowiedź, jednak muszę sprostować,  nie sugerowałam, że osoby pokrzywdzone mają prawo do....., zgadzam się, że często uzurpują sobie to prawo, lub nawet nie odbierają tego jako prawa danego sobie, a raczej nie są w stanie zapanować nad emocjami.

53 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-11-23 20:40:04)

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

Nie zawsze walka jest oznaką uczuć do kogoś, najczęściej jest ona oznaką własnych braków.

Pełna zgoda.
Ale też rozumiem, że gdy wali się świat to niektórzy nie potrafią myśleć przytomnie jak ty.




LeisurePainter napisał/a:
_v_ napisał/a:

założymy się? wink

jesteś podobna do talerz, która też miała tutaj swój wątek. tylko Ty nadal to przezywasz, a talerz wróci tu za rok, może dwa, bo mąż w końcu dopnie swego i przeleci jakąś panne, żeby sprawdzić jak to jest z inną.

ale chetnie poczytam jak się systuacja rozwinie wink

Możemy się założyć, najlepiej o dobre wino wink będzie korzyść dla dwóch stron smile

Niedługo moja choroba minie, więc nie będę was odwiedzać, ale uroczystą składam obietnicę, że gdy poczuję iż nie przeżyłam swojego rozwodu wrócę tu i ogłoszę to wszem i wobec oraz wsadzę swój zacny zadek w auto i z butelką najlepszego czerwonego napoju bogów udam się do _v_ big_smile

Szkoda, że jesteś tu tylko na chwilę. Zawsze fajnie poczytać, gdy ktoś ma coś ciekawego i wynikającego z własnych doświadczeń do opowiedzenia.

54

Odp: nowa miłość mojego męża
josz napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

Jednak zgadzam się że często osoby pokrzywdzone stawiane są w lepszej sytuacji, mają prawo czuć złość, wyrażać ją, mają prawo do agresji i irracjonalnych zachowań - dajemy im na to przyzwolenie, bo cierpią. One jednak nie dają prawa tym którzy odchodzą do odejścia, do pokochania kogoś innego, do rezygnacji z dotychczasowego życia. Często osoby porzucone, zranione uzurpują sobie prawa do nieetycznych zachowań zasłaniając to bólem, drwią jednak z osób zdradzających gdy te zasłaniają się miłością.

Dziękuję za odpowiedź, jednak muszę sprostować,  nie sugerowałam, że osoby pokrzywdzone mają prawo do....., zgadzam się, że często uzurpują sobie to prawo, lub nawet nie odbierają tego jako prawa danego sobie, a raczej nie są w stanie zapanować nad emocjami.

otrzymują jednak takie społeczne przyzwolenie.
Nawet moja bliska przyjaciółka wypaliła z pomysłem "zniszcz gnoja" pomimo tego iz znała ex od lat. Ona dała mi przyzwolenie, a nawet oczekiwała tego.

55

Odp: nowa miłość mojego męża
summerka88 napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

Nie zawsze walka jest oznaką uczuć do kogoś, najczęściej jest ona oznaką własnych braków.

Pełna zgoda.
Ale też rozumiem, że gdy wali się świat to niektórzy nie potrafią myśleć przytomnie jak ty.

Tak to prawda, ale czy zwiazek powinien być całym naszym światem? Czy zdrowym jest uzależniane naszego szczęścia od innej osoby?
A gdyby ta osoba nie zdradziła i nie porzuciła, ale umarła?

56 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-11-23 20:49:59)

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:
summerka88 napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:

Nie zawsze walka jest oznaką uczuć do kogoś, najczęściej jest ona oznaką własnych braków.

Pełna zgoda.
Ale też rozumiem, że gdy wali się świat to niektórzy nie potrafią myśleć przytomnie jak ty.

Tak to prawda, ale czy zwiazek powinien być całym naszym światem? Czy zdrowym jest uzależniane naszego szczęścia od innej osoby?
A gdyby ta osoba nie zdradziła i nie porzuciła, ale umarła?

Osoby, które rozpaczają po stracie kogoś bliskiego, bez znaczenia czy po porzuceniu czy śmierci, użalają się tak naprawdę nad sobą, bo "utracona" osoba jest/była dla nich centrum świata. Tracą grunt pod stopami. Boją się.
Walka o związek w przypadku odejścia partnera jest walką o swój świat. To nie ma nic wspólnego z kochaniem drugiej osoby.

57

Odp: nowa miłość mojego męża

Laiseure bardzo dobrze się Ciebie czyta. Mam nadzieję, że nie zwątpisz w Siebie. Bo w tym wszystkim chodzi w zasadzie o jedno/sedno big_smile : by wyjść zwycięsko z tej "wojny"-  samej ze sobą. Reszta to margines.

Trzymaj się ciepło.

Powodzenia.

58

Odp: nowa miłość mojego męża
talerz123 napisał/a:

Laiseure bardzo dobrze się Ciebie czyta. Mam nadzieję, że nie zwątpisz w Siebie. Bo w tym wszystkim chodzi w zasadzie o jedno/sedno big_smile : by wyjść zwycięsko z tej "wojny"-  samej ze sobą. Reszta to margines.

Trzymaj się ciepło.

Powodzenia.

Dziękuję. Nie jestem jednak w stanie zgodzić się z Twoim zdaniem. Uważam, że w tym wszystkim chodzi o to by nie rozpętać wojny - samej ze sobą. Aby po czasie, gdy opadnie już kurz, móc spokojnie patrzeć sobie w oczy, nie czuć wstydu, zażenowania, nie utworzyć w sym wnetrzu nowych przestrzeni dla negatywnych emocji.

Pozdrawiam smile

59

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:
talerz123 napisał/a:

Laiseure bardzo dobrze się Ciebie czyta. Mam nadzieję, że nie zwątpisz w Siebie. Bo w tym wszystkim chodzi w zasadzie o jedno/sedno big_smile : by wyjść zwycięsko z tej "wojny"-  samej ze sobą. Reszta to margines.

Trzymaj się ciepło.

Powodzenia.

Dziękuję. Nie jestem jednak w stanie zgodzić się z Twoim zdaniem. Uważam, że w tym wszystkim chodzi o to by nie rozpętać wojny - samej ze sobą. Aby po czasie, gdy opadnie już kurz, móc spokojnie patrzeć sobie w oczy, nie czuć wstydu, zażenowania, nie utworzyć w sym wnetrzu nowych przestrzeni dla negatywnych emocji.

Pozdrawiam smile


No to mnie zainspirowałaś smile. Ja tam w zasadzie co jakiś czas toczę te "małe wojny" sama ze sobą. A spokojnie patrzę sobie w oczy, bo wychodzę z nich zwycięsko. Emocje jakie mi towarzyszą po prostu akceptuję i rozumiem smile.

Pozdrawiam i - nie ma za co wink

60 Ostatnio edytowany przez weronka44 (2016-11-23 23:54:12)

Odp: nowa miłość mojego męża

Painter. Czyli nie kochasz już męża /bo możesz patrzeć z bliska na jego szczęście/, czy kochasz go miłością idealną /i możesz przez to patrzeć z bliska na jego szczęście/?

61

Odp: nowa miłość mojego męża
weronka44 napisał/a:

Pantero. Czyli nie kochasz już męża /bo możesz patrzeć z bliska na jego szczęście/, czy kochasz go miłością idealną /i możesz przez to patrzeć z bliska na jego szczęście/?

Gdybym kochała go miłością idealną zauważyłabym moment w którym zaczęliśmy się od siebie oddalać smile

62

Odp: nowa miłość mojego męża
talerz123 napisał/a:
LeisurePainter napisał/a:
talerz123 napisał/a:

Laiseure bardzo dobrze się Ciebie czyta. Mam nadzieję, że nie zwątpisz w Siebie. Bo w tym wszystkim chodzi w zasadzie o jedno/sedno big_smile : by wyjść zwycięsko z tej "wojny"-  samej ze sobą. Reszta to margines.

Trzymaj się ciepło.

Powodzenia.

Dziękuję. Nie jestem jednak w stanie zgodzić się z Twoim zdaniem. Uważam, że w tym wszystkim chodzi o to by nie rozpętać wojny - samej ze sobą. Aby po czasie, gdy opadnie już kurz, móc spokojnie patrzeć sobie w oczy, nie czuć wstydu, zażenowania, nie utworzyć w sym wnetrzu nowych przestrzeni dla negatywnych emocji.

Pozdrawiam smile


No to mnie zainspirowałaś smile. Ja tam w zasadzie co jakiś czas toczę te "małe wojny" sama ze sobą. A spokojnie patrzę sobie w oczy, bo wychodzę z nich zwycięsko. Emocje jakie mi towarzyszą po prostu akceptuję i rozumiem smile.

Pozdrawiam i - nie ma za co wink

To ciekawe zagadnienie. Możesz napisać mi co rozumiesz pod pojęciem "małych wojen"?

63

Odp: nowa miłość mojego męża

Małe wojny to moje wątpliwości, wszystko to, co zaburza mój wewnętrzny ład. Moje emocje. Te, które "zmuszają mnie" do zastanowienia się, co się ze mną aktualnie dzieje, popychają do ich rozpracowania i w konsekwencji zrozumienia wszystkiego co jest przyczyną ich pojawienia się. Te, które rozgrywają się na moim wewnętrznym polu walki i powodują we mnie dysonans poznawczy. Jeśli po przepracowaniu ich czuję spokój to wiem, że udało mi się: albo utwierdzić się w dotychczasowym przekonaniu, albo zmienić punkt widzenia i swoje przekonanie big_smile.

64

Odp: nowa miłość mojego męża

budujaca jest Twoja historia. I w ogole podziwiam takie podejscie, bez zapieklosci, bez darcia kotow, bez rozpamietywania i kiszenia sie w zalu. A nawet zazdroszcze smile Nie wiem, czy potrafilabym tak, choc zawsze mowie, ze owszem. Ale nasze wyobrazenia to jedno a prawda to drugie i dopoki nie staniemy twarza w twarz z konkretna sytuacja, nigdy sie nie dowiemy. Ale az tak ciekawa nie jestem, wole sie nie dowiadywac wink
Jeszcze raz, szacun! smile

65 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-11-24 12:36:07)

Odp: nowa miłość mojego męża
LeisurePainter napisał/a:

Dokładnie dwa lata i trzy dni temu mój mąż usiadł ze mną przy stole, gdy dzieci już spały spokojnie w łóżkach i powiedział że kocha inną kobietę. Że to początek, że nie mają romansu, że chce rozwodu nim cokolwiek zacznie.

Piękne zdanie, jednak ja w nie nie wierzę. Kocha, ale nie ma romansu. Tylko tyle, że tak się nie dzieje. Kochać i chcieć dla kogoś odejść to jest romans. Emocjonalny. Powoli, stopniowo budowana silna więź z inną osobą.  To zdrada w czystej postaci.

_v_ napisał/a:

a ja uważam, że autorka wcale tego nie przeżyła.
tylko nadal przeżywa - stąd ten post.
no i temat: "nowa miłość MOJEGO MĘŻA"

Tez tak uważam. Post Autorki to analiza tego co się stało, własnych uczuc i postawy, analiza na chłodno, kiedy opadły największe emocje. Kiedy po prostu się stało. I do Autorki właśnie to dociera.

Posty [ 1 do 65 z 306 ]

Strony 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » nowa miłość mojego męża

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024