Witam!
Jak ja byłam dzieckiem NIE ZNOSIŁAM LEKCJI WF!!! Był to dla mnie koszmar, wcale nie wspominam dobrze nauczycieli wf.
Dopiero później jak poznałam instruktorów, zaczęłam chodzić na fitness, taniec....wtedy zaczęłam się wręcz fascynować sportem. Poznałam go z jak najlepszej strony. To już było ćwiczenie dla przyjemności, nie z musu.
Myślałam, ze po tylu latach WF się zmienił, i jest bardziej przyjazny dzieciom. Okazuje się, ze nic podobnego.
Ostatnio odwiedziłam kilka szkół w ramach pracy dodatkowej, takie badanie i obserwowaliśmy lekcję wf.
Czy to szkoła podstawowa, gimnazjum, liceum- lekcje wf wszędzie są niemal identyczne. Po tym wszystkim mam tylko jedno pytanie: ludzie czy wy powariowaliście z tą siatką??????!!!! Prawie wszędzie jak zapytać dzieciaków co chcą robić: dra się grac w siatkę! (Oczywiście najgłośniej drze się ta najbardziej rozwydrzana młodzież, reszta siedzi cicho).
Lekcja wf, rozgrzewka trwa góra 5 minut, i to taka na odwal. Zresztą dzieci same prowadzą rozgrzewkę kto ich ma nauczyć?
Jak nauczyciele grzeją tyłki na ławce. Jasne, że nauczycielom ta siatka jest bardzo na rękę, bo wtedy to już kompletnie nic nie robią tylko piją 10 herbatę z rzędu. Jestem zwolennikiem wf w szkole. Ale jestem wielkim przeciwnikiem tego ciągłego grania w siatkę lub nogę. Ja nie umiem grac w piłkę siatkową przyznaje. Zawsze wolałam sport indywidualny gimnastykę, ćwiczenia, fitness.
A jak wygląda gra w siatkę na w-f? już Wam tłumaczę:
Dzieci dziś będziecie....grać w siatkę!!!!!! Cieszycie się?!!!!!
Po czym już zaczyna się awantura, kto z kim w drużynie, wybieranie, najlepszy, najgorszy, Ciebie nie chcemy! Rozwydrzony bachor po prostu ma raj na ziemi, a skromne ciche dzieci, łzy w oczach i chowają się pod ścianami. Ale to jakoś nauczycieli nie specjalnie interesuje. Ba, sami wyśmiewają, ze to kaleki, nieudacznicy.... Gra w siatkę wymaga naprawdę dużo siły, nie każdy potrafi az tak dobrze serwować, jest wysoki i szybki. Osoby słabsze, są poniżane, napiętnowane, wystawione na pośmiewisko. Te dziewuchy takie najmniej zadbane grubaski w nieprzyzwoicie niechlujnym stroju, maja niepowtarzalne szanse żeby wyżyć się na koleżankach którym bardzo często zazdroszczą, lepszego domu czy ocen. Czyli dla jednych wf jest uwolnieniem energii, emocji dla drugich powodem do płaczu, cierpienia.
To jak DZIEWCZYNY odnoszą się do siebie w szatni po wf to już naprawdę niekiedy skrajna patologia.
I potem jest reklama w TV, gdzie Anna Lewandowska zachęca do ćwiczenia na wf- super. Ale chyba ćwiczenie jest najmniejszych problemem, to raczej nie jest lenistwo, tylko zwyczajny strach przed ośmieszaniem, ocenieniem.
Jestem ciekawa Waszego zdania na ten temat?
Jak wy wspominacie swoje lekcje wf?
A jak Wasze dzieci?
Jakie macie ogólnie zdanie na ten temat?
I jeszcze takie moje spostrzeżenie.
Mnie zastanawia na czym polega to cale szaleństwo z siatkówką, o co to to chodzi?
Moim zdaniem ta siatka bardziej szkodzi niż pomaga, bo jak się zbierze grupa amatorów to sobie prędzej krzywdę zrobią niż nauczą grać. Dziewczyny które profesjonalnie graja w siatkę, najpierw maja lekcje indywidualne z piłką, podrzucają, uczą się serwować, mają GODZINNA ROZGRZEWKĘ, ochraniacze na ręce, nogi, swojego trenera, fizjoterapeutę.
A tak to tylko cala masa kontuzji, wybite palce, skręcone kostki, płacz, awantury- no wręcz więcej szkody niż pożytku.
Nie mowie tu, ze wszystkie lekcje wf tak wyglądają, są nauczyciele z pasją. Nauczycielka z pasją powinna pokazać fitness, perfekcyjnie nauczyć przewroty w przód, w tył, gwiazdy, skoki, przez kozła skrzynie, zwis, jest tyle ciekawych, dobrych dla zdrowia kręgosłupa ćwiczeń...
Ubolewam nad tym jak mało jest gimnastyki.