Witam Froumowiczow,
przepraszam ale nie mam klawiatury z polskimi znakami, wiec moze sie ciezej czytac.
Problem jaki sie juz pewnie przewijal przez fora ale ... moja zona stwierdzila ostatnio, ze juz mnie nie kocha.
w listopadzie ubieglego roku bedac na statku poinformowala mnie, ze ona nie wiem czy jeszcze cos do mnie czuje. nastepnie po moim pobycie w domu przez Swieta i poczatek stycznia, wyjechalem znow do pracy i kolejnego dnia podczas wieczornej rozmowy ona powiedziala mi, ze juz wie ze mnie nie kocha bo jak odjezdzalem i juz mnie nie ma w domu, to ona nawet nie poczula, ze teski tak jak kiedys.
prze ostatnie dwa miesiace staram sie jej pokazac, ze mi zalezy na niej tak jak kiedys i staram sie mocniej i mocniej. ona to widzi i mi to mowi ale mowi tez, ze jej uczucia nie wracaja i nic z tym nie moze juz zrobic.
tydzien temu wyjechala na impreze integracyjna firmowa i wrocila po niej kompletnie inna osoba. dowiedzialem sie, ze moje smsy ja irytuja a rozmowy przez telefon denerwuja. wczesniej odczuwalem jedynie, ze ma probelmy z odezwaniem sie do mnie bez zmuszania sie.
zaczela mi powtarzac ostatnio, ze ona tylko widzi rozwod jako jedyne rozwiazanie obecnej sytuacji.
jestesmy malzenstwem od ponad 9 lat i mamy dwojke dziciaczkow po 8 i 4 lata. zona przez ostatnie 8 lat pracowala moze 3 lata na pol etatu, a w czarwcu ubieglego roku znalazla prace, ktora jest dla niej teraz najwazniejsza. twierdzi, ze wreszcie jest niezalezna. wczesniej zawsze byly pieniazki w domu i nigdy jej na nic ich nie brakowalo.
w przeszlosci (7 i 5) lat temu zachowalem sie wobec niej nie fair bo delikatnie mowiac kazalem jej sie zabierac z domu. mielismy moze ze 4 czy 5 powazniejszych klotni, gdzi bylo kilka cichych dni ale pozniej wybaczalismy sobie i nigdy, zaden z wczesniejszych bledow sie nie powtorzyl. ostatnio jednak ona stwierdzila, ze to w niej ciagle siedzi i ten zal i ten bol. dodam, ze bylo to kawal czasu temu.
ostatni tydzien pokazal (wyjazdowy), ze jest zupelnie inna osoba jak jeszcze tydzien temu (bylo w miare milo, tyle ze mowila mi, ze nie wie czy jeszcze moze odzyskac uczucia). obecnie wszystkie rozmowy sprowadzaja sie do negowania jakichkolwiek prob podjecia negocjacji / rozmowy odnosnie poprawy w zwiazku. ja rozmawiam z nia czesto o naszej systuacji i staram sie przekonac ja do podjecia proby uratowania zwiazku. rosnie w niej z tego powodu agresja, bo dzieje sie to za czesto wg niej. za kazdym razem mi odpowiada, ze ona juz walczyla o nasz zwiazek przez ostatnie lata a teraz ma juz dosc, ze ona juz nie chce. ogolna obojetnosc i potwierdzanie, ze mnie juz nie kocha.
wiem, ze musze dac jej jakos odetchnac i na jakis czas pozwolic jej zapomniec ale przychodzi mi to z wielkim trudem, bo jednoczesnie mysle o szybkim dzialaniu zeby nie przegapic odpowiedniego momentu.
ostani rok bylem duzo poza domem ale nie mielismy powodow do klotni. zawsze jak wracalem to bylo bardzo milo. zmiany zauwazylem, jak zona podjela prace.
moje pytnie jest co teraz zrobic? ciagle ja przekonywac? walczyc w ten sposob o nia? czy tez zostawic ja (wyjechac i nie przyjezdzac) przez jakis miesiac czy dwa i zobaczyc czy sie poprawi (ta opcja mi sie malo podoba bo moze sie okazac, ze juz nie ma do czego wracac)? jakie moga byc jej reakcje gdy zauwazylem rosnaca zlosc u niej?
dziekuje za wszelkie mysli. rozumiem, tez ze nie podalem calej historii ale zawsze moge cos dopisac.