Dla mnie seks bez prezerwatywy poza stałym związkiem z "pewnym" partnerem jest straszną głupotą, której ciąża jest najmniejszą z możliwych konsekwencji.
Tłumaczenia z cyklu jakbym zaszła to nic by się nie stało, mam warunki, będę kochać i tym podobne są wyrazem jedynie niedojrzałości i nieodpowiedzialności. Dopuszczam to w momencie gdy jest to stały związek formalny lub nie, oboje partnerów są gotowi na ewentualność ciąży a ich sytuacja finansowa i mieszkaniowa jest stabilna (nie dlatego, że mamusia z tatusiem na nich zarobi i przechowa ich pod wspólnym dachem)
Poza tym jest dużo niehormonalnych metod antykoncepcyjnych, nie musi być to koniecznie prezerwatywa, lub metody hormonalne których działanie jest miejscowe, nieobejmujące całego organizmu.
Ostatnio na studiach miałam zajęcia z seksuologiem, która stwierdziła, że obecnie prezerwatywa jest faux pas, i panuje ogólna moda na nieużywanie tego popularnego zabezpieczenia wśród młodych ludzi, co dla mnie osobiście jest przerażające.
To, że do tej pory kilku osobą nie udało się zajść w ciąże stosując stosunek przerywany może być zwykłym fartem, w ciąże w cale nie jest tak łatwo zajść. Jak czytam te wpisy to mam wrażenie, że każdy stosunek skończony w pochwie, jest traktowany niemalże jako gwarant potomka.