...mój wspaniały mąż się zakochał. Gdyby się puścił z panienką - jakoś bym to przeżyła, ale to jest związek emocjonalny! Piszą i komunikują się na gg i przez sms, maile. Walczyłam 1,5 roku o Niego. Na nic. Ja nadal go kocham, on mnie nie zauważa. Mogłabym czekać długo, ale oszukał mnie, bo patrząc w oczy powiedział, że nie ma tej kobiety. Ale bilingi mówiły co innego. Więc odciął mnie od bilingów, żeby "skończyć z tą patologią zazdrości". A ja przecież walczyłam o godność. Odeszłam 3 tygodnie temu. Teraz jest to co najgorsze. Potwornie tęsknię i boję się o Niego, bo po raz pierwszy od setek lat widziałam Go płaczęcego (pracujemy razem). Mówił zdania przeczące sobie, raz tak, raz tak. Widzę, że jest w koszmarnej kondycji psychicznej. Powiedziałam mu, że moje uczucia do Niego nie zmieniły się, ale w trójkącie żyć nie potrafię i obecność tej kobiety potwornie mnie boli. I że nie zamierzam wracać do Niego na takich ukłądach, jeśli mam być nadal poniżana. Pomijam fakt, że sama jestem w fatalnej kondycji psychicznej
Mam wsparcie w dorosłych dzieciach, dbam bardzo o to, aby nie popsuły się relacje między ojcem a dziećmi. Ale najbardziej boję się samotności, która pomału daje o sobie znać. Pocieszam się, że przecież i tak byłam samotna, będąc z Nim.. Nie wiem co będzie dalej, On mówi że jestem najważniejszą kobietą Jego życia, ale kontakt z tamtą pewnie utrzymuje.. teraz już nie jestem tego pewna, ale zaufanie chyba straciłam zupełnie
Czy i u mnie czas wyleczy rany?
2 2008-10-21 09:28:00 Ostatnio edytowany przez un hombre (2008-10-21 09:31:12)
Nie wszystkie rany czas jest w stanie wyleczyc, zle wspomnienia czasem zostaja i w pewnych sytuacjach daja o sobie znac.
Zrobilas dobrze i fajnie, ze potrafilas byc silna. Walczylas o mezczyzne, zrobilas co moglas - tyle. On wybral inna droge, jego problem, jego strata. Wolal zaprzepascic lata wspolnego bycia z toba na rzecz jakiegos zauroczenia do niewiadomo jakiej ksiuty.
Zastanow sie czy nawet jesli by przyszedl do Ciebie na kolanach i blagal o wybaczenie, to czy mialoby sens dac mu kolejna szanse... Przez 1.5 roku Cie oklamywal i ciagnal to wszystko i nagle, jak odeszlas, uswiadomil sobie co stracil.
Tu nie chodzi o druga szanse, bo drugich szans mial co nie miara przez 1.5 roku, ale z nich nie skorzystal.
Zastanow sie dobrze, ktora droge chcesz wybrac. 30 lat bycia razem to duzo, to wiecej jak polowa Twojego zycia. To zostawia slad na psychice i ma ogromny wplyw na czlowieka.
Ale moze warto sprobowac rozpoczac kolejny rozdzial?
Dzieci dorosle, odchowane. Moze czas poszalec?
Dzieki wielkie za odpowiedż. Myślisz, że można jeszcze szaleć, mając 50 lat? Nie jestem typem "kuguara" barowego, co poluje na facetów, ba, mam nawet jakiś uraz ostatnio...Owszem, wyglądam świetnie, jestem zadbana, ale czy to wszystko jest ważne? Jestem potwornie samotna, szukam sobie zajęć, interesuje mnie dobra muzyka, więc zapisałam się do dobrego chóru i świetnie się tam czuję, ale mam w sobie coś takiego, co nakazuje mi kogoś pielęgnować, kogoś doglądąą, komuś dogadzać...myslałam że tak jest, a Jemu widać na tym wcale nie zależało. Dopadł Go banał (młodsza o 20 lat) a wcześniej pasja - w Jego przypadku nałóg - nurkowanie. Uprawia ten sport wszędzie i o każdej porze, nawet kosztem mojej pracy. I ja bym to wytrzymała, mogłam z Nim nawet pod mostem mieszkać, ale we dwoje...
Czy kiedyś wrócę? Nie wiem. Na pewno nie na tych samych warunkach. Postanowiłam szanować siebie przede wszystkim, bo wiem, że wtedy inni też będą mnie szanować. Mój Boże, jak to wszystko się łatwo pisze, jak trudno to wszystko wcielić w życie, dopiero teraz wiem, jak Cierpi osoba zdradzana..."tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"
Bietko - mężczyźni już tak mają , chciałoby się napisać. Będąc w wieku średnim dopada ich ten tzw kryzys i na siłę próbują się jeszcze wykazać ! Ale oczywiście - kiedy coś takiego nas spotyka to załamka . Bardzo Ci współczuję, ale widzę, że jesteś silną kobietą i dasz sobie radę. Jasne ,ze będzie smutno, jasne ,ze przyjdą takie noce ,ze popłaczesz sobie w poduszkę, ale przecież, to jeszcze nie koniec ... jeżeli dasz radę mu wybaczyć to muzę jeszcze nie wszystko stracone ? Niech pożyje trochę sam, niech zobaczy jak to jest bez Ciebie, niech go w końcu ta dwudziestka zostawi i wtedy wróci do Ciebie jak psiak ! Coś podobnego wydarzyło się kiedyś w małżeństwie moich rodziców. Nie minęły dwa miesiące jak mama zostawiła tatę po zdradzie i wrócił ... zraniony, zostawiony i finansowo ogołocony Minęło 10 lat i razem. Mama - z bólem- ale wybaczyła i myślę, że są szczęśliwi ... Tata też stał się jakiś lepszy dla mamy. czasem kupi kwiat alb ją gdzieś weźmie bo wie ,ze to co jej kiedyś zrobił musi teraz odpokutować ... Także głowa do góry. Trzymam kciuki, żeby było dobrze !
Bietka....Podjęłaś bardzo rozsądną decyzję.....W tej chwili są emocje....świeże rany....Daj sobie trochę czasu....I jemu również...Może zrozumie co dla niego ważne....
Dziekuję Wam wszystkim!
Dzisiaj z Nim rozmawiałam, mówi że "umiera powoli" ale takiej silnej kobiety jaką się okazałam to on chyba nie chce. Pewnie, młoda patrzyła na niego jak w obraz, tymbardziej, że na odległość łatwo jest kochać. Jak się jest razem, wtedy przychodzi proza życia, są katary, humory, złe dni, radości i smutki. I trzeba umieć z tymi zaletami i wadami żyć. Ale do tego trzeba odpowiedzialności za związek. Teraz dowiedziałam się niemalże, że od początku nasz związek był nietrafiony. A przecież ja zawsze taka byłam jak teraz, co sam przyznał. Z taką brał ślub.Teraz to sobie myślę, że on chyba mógłby być ze mną tylko dla wygody, bo obawia się że nic mu się już dobrego nie trafi. A ja chcę kochać i byc kochaną! I tego chyba już po Nim spodziewać sie nie mogę. Póki co, On nie zamierza się zmienić, a swoją zdradę tłumaczy moim postępowaniem przez wszystkie lata. Jak rodzic, który bije dziecko i mówi - "zobacz do czego mnie doprowadziłeś"
Postawiłam mu warunki na przyszłość - definitywny koniec kontaktów z tamtą kobietą, obowiązkowa wizyta u psychologa dla nas obojga i szczerość bezwzględna. Tylko czy ja mu jeszcze uwierzę? Póki co, nie jestem gotowa znów Mu zaufać. Tylko jak sobie radzić z tym uczuciem, które we mnie tkwi?
A jak on odpowiedział na twoje warunki.
I jeszcze jedno mając bilingi miałaś numer nie myśllałaś aby z nią porozmawiac , ja rozmawiałam z kobieta która chciała rozbic moją rodzine i pomogło nie ze względu na to że ona zrozumiała tylko po tym zaczeła naciskac na mojego męża aby odszedł i to ją zniszczyło.
Jeden raz zadzwoniłam do niej. To było na początku maja. Prawdę mówiąc to byl monolog. Ja bardzo grzecznie prosiłam, żeby dała nam spokój, że życzę jej dobrze i żeby się zajęła swoją rodziną i swoimi sprawami. Popłakała się, powiedziała tylko -przepraszam panią-...a poza tym w słuchawce była cisza. Teraz wiem, że On to ciągnął. W tej ostatniej rozmowie też usłyszałam, że ona go nie chce, więc sprawa jest jasna, -ona mnie nie chce, to może jednak wrócę do żony?- Oszukał mnie. Prosto w oczy mówił, że ten kontakt całkowicie jest skończony, a tak naprawdę błągał ją o jakieś szanse, o czym dowiedziałam się między wierszami. Ale dowiedziałam się też, że codziennie umiera, że bardzo za mną tęskni (pisząc dalej sms-y do niej, "ale 1-2 dziennie, co to jest"-powiedział). Przemyślałam sobie tę roizmowę i jestem przekonana, że on mnie szantażuje emocjonalnie. Wie, że moje uczucia trwają i tak sobie ze mną pogrywa, żeby mnie zmiękczyć. Nie jestem mściwa, nie odgrywam sie na nim, ale po tej rozmowie i przemyśleniach czuję się jeszcze gorzej. Jestem wręcz pewna, że znów mi obieca koniec kontaktu i znów będzie mnie oszukiwał. Rzygać mi się chce! Sorry, ale jestem wściekła na siebie, że pozwoliłam się zmanipulować tą gadaniną i przez moment znów miałam nadzieję. Koniec z tymi rozmowami. To mnie wykończa. Może jak zobaczyłabym 3 miesiące bilingów bez niej, to może bym uwierzyła, ...ale..
ale On jest doskonały w posługiwaniu się netem i komputerem. Znajdzie obejście, będzie pisał przez bramkę, wysyłał maile... Nie! Nie umiem mu teraz uwierzyć i chyba nigdy już nie będę w stanie. Tak to czuję teraz. Czy to jest chorobliwa zazdrość, jak On mówi, czy moja walka o godność -( tak ja uważam). Psycholog jest mu niezbędny i nie popuszczę ani na krok. Nie pozwolę, aby dać się skrzywdzić jeszcze raz, bo nie wiem czy kolejny raz nie byłby ciosem śmiertelnym dla mnie.
Czytając ten wątek nic innego do głowy nie przychodzi jak to , że Twój mąż ma poważny problem " wieku przejściowego".Sprawia wrażenie kogoś , kto ma zaburzone poczucie własnej wartości.Znajdując sobie młodszą od siebie kobietę , próbował podbudować sobie własne ego , udowodnić sobie i innym ,że jeszcze jest 100 % facetem , może się podobać kobietom.Jesteś silną kobietą , bardzo inteligentną , znasz swoją wartość , jednak myślę , że Twój mąż chciałby , żebyś czasami była słaba , bezbronną kobietką, przy której mógłby się wykazać swoją męskością.Też uważam , że pomoc psychologa by się tutaj przydała , bo czy gra jest warta świeczki ? Ruinować po 30 latach to wszystko , co się razem budowało ? Wiem , że niełatwo będzie o tym wszystkim zapomnieć , raz zawiedzione zaufanie nie tak łatwo odbudować.Może kiedyś....Gdy nic złego się nie wydarzy ...Trochę się pogubił w tym wszystkim Twój małżonek , chyba zaczął rozumieć , że nie jest taki cwany , za jakiego się uważa.Myślę , że powinnaś odpocząć od tych wszystkich złych emocji , które Cię zjadają od środka.Pomyśl trochę o sobie.Pozwól sobie na odrobinę słabości , zajmij się sobą.Zrób coś , na co do tej pory nie miałaś czasu: przeczytaj fajną książkę , zajmij się ogrodem , idz do fryzjera , kosmetyczki ( Boże , ta metoda jest stara jak świat , a jaka skuteczna), poczuj się zadbaną , piękna kobietą , która też może się podobać.Tylko patrzeć jak Twój mąż będzie przychodził do Ciebie na kolanach i prosił o wybaczenie.Jako mądra kobieta będziesz wiedziała co robić.
Wygląda na to, że jeśli Twój mąż nadal będzie postępował w tak kretyński i do tego dwulicowy sposób, to zupełnie stracisz do niego szacunek i to Ty nie będziesz chciała, by do Ciebie wrócił.
Lepiej, żeby oprzytomniał i pojął, że to on spowodował kryzys i będzie musiał zaakceptować Twoje warunki i ciężko pracować na odbudowę zaufania. Gdyby był zdecydowany na naprawę małżeństwa - na pewno byś to czuła, wiedziałabyś, że ma szczere intencje i pragnie Ci wynagrodzić krzywdę jaką Ci wyrządził. Ale wyglada na to, że on stara się "przeczekać" i do wyjasnienia rozwoju sytuacji z "tą trzecią" utrzymać Cię w odwodzie. Może źle odczytałam podawane w Twoich postach informacje, ale niestety, dla mnie taki mają wydźwięk - bietko50 - zachowaj nieufność, bo jakaś nieszczerość i taka lepka,brzydka słabość charakteru teraz objawiły się u Twojego męża.
Dzięki wielkie Jeanne
Co do powrtotu na kolanach, powiem szczerze - nie wierzę. Fryzjer, kosmetyczka, manikirzystka - to mam w pełni opanowane. Mam pracę dzieki Bogu i to mnie trzyma przy życiu i jest to o tyle fantastyczne, że muszę wyjść z domu i muszę być zadbana. Ale On mnie "nie widzi", nie zauważa! Ostatnio podkreślał, że jestem jedyną kobietą, do której nie czuje pociągu, bo jestem taka dostępna. I nie wie czy jeszcze kiedys bedzie chciał ze mną być, musi - jak mówi- nabrać dystansu. Po czym mówi, że bardzo cierpi, wszystko mu mnie przypomina, każdy sprzęt.... I tym mnie dobija! To uważam za szantaż emocjonmalny. Nie radzę sobie z tym w swojej samotni. Moja rana jest cały czas otwarta i nie może się zabliźnić, a ja swoim rozmyslaniem jeszcze ja sobie rozdrapuję. Czy i w moim przypadku czas okaże się najlepszym lekarstwem?
Oxyewa!
Jakbyś mi to z ust wyjęła. Dokładnie tak to czuję, Zostałam w odwodzie, jak z tamtą nic nie wyjdzie!
13 2008-10-23 09:59:51 Ostatnio edytowany przez un hombre (2008-10-23 10:00:09)
Ja cie krece, nie pociaga go to, ze jestes tak "dostepna".
A co, po latach malzenstwa masz byc niedostepna? Zabawa w kotka i myszke? Owszem, to moze byc fajne i ciekawe jako urozmaicenie sobie igraszek, ale na litosc boska. On rzeczywiscie ma jakis kryzys wieku sredniego.
Mysli, ze znajdzie sobie mlodsza i co? Ona tez sobie kiedys dziadka na mlodszego wymieni
Powiedz mu, zeby podjal meska decyzje i ewentualnie daj mu na to troche czasu.
Do tego czasu badz calkowicie niedostepna i obojetna na niego!
bietka50 wyobrażam sobie , jak fatalnie musisz się teraz czuć...Nie chciałabym usłyszeć od swego męża po kilkunastu latach wspólnego pożycia , że jestem jedyna kobieta , która go... nie pociąga Chyba straciłabym ochotę na walkę o niego , co pewnie nie zmieniłoby faktu , że gdzieś w środku nadal byłby dla mnie kimś bliskim , ważnym.Szkoda by mi było czasu i życia na zamartwianie się , analizowanie całego , wspólnego życia , zadręczanie się ...
Skoro jesteś dla niego nieatrakcyjna i niepociągająca , bo jak- to określił Twój mąż - jesteś taka dostępna , to może zacznij nią nie być.Bądz niedostępna, nieprzewidywalna , enigmatyczna.Zacznij być nieprzewidywalna , pewna siebie , pokaż mu , że może dla niego nie jesteś seksowna , ale tak właśnie się czujesz! Jesteś atrakcyjna , pociągająca , intrygująca !Jest taka prawidłowość , że jeśli sami uważamy się za atrakcyjnych ludzi , to inni tak samo nas postrzegają.Twój mąż musi się przekonać , że nie może złapać dwóch srok za ogon.Do tej pory prowadził wygodna życie u boku dwóch kobie: z jednej strony czerpał przyjemności związane z podbudowa własnego , męskiego ego , a z drugiej ciepła , stabilności , własnego miejsca , codziennego obiadku , przytulnego łóżka do wyspania się , takiej przystani , do której może zawsze wrócić.Facet to : myśliwy" , nie lubi jak mu się zdobycz wymyka z rąk.Może jak się zorientuje , że Cię traci na dobre i , że nie jest Ci z tego powodu tak bardzo żle , to może przejrzy na oczy i zauważy , co traci i sam zacznie walczyć o Ciebie i Wasze małżeństwo
Wszystko to co piszesz Jeanne post wyżej jest jak najbardziej trafnem ale chyba nie w odniesieniu do mojego małżonka. Wczoraj miałam wprzykład wyjątkowej agresji, zwalenia całej winy za ten związek - na mnie. Przyjaciele się odwrócili - bo ja ich tak nastawiłam. Dzieci ostatnio nie piszą - żle je wychowałam. On jest niewinny. Tyle jadu wczoraj wysłuchałam, że chyba nie chcę Go nawet na kolanach. Czyzbyśmy weszli w etap nienawiści? Oby nie. Prowadzimy wspólną firmę, która nas żywi, ale zaczynam się zastanawiać, co to będzie dalej, jak nasi pracownicy bedą przychodzic do naszego biura na kolejne odcinki "kabaretu", a nie daj Boże trafią na taki spektakl nasi klienci.
Mam ochotę uciec na koniec świata. Na dodatek moja teściowa, aby mnie pocieszyć, powiedziała - jeszcze sobie kogoś znajdziesz. Czyźby nikomu nie zależało na tym związku tylko mnie?
bietka50 ,. widzę , że Twój mąż już całkiem na głowę upadł.Do tej pory myślałam , że starość jest najgorsza , a tu proszę Faceci potrafią być bardziej upierdliwi dużo , dużo wcześniej.Wiesz , ja myślę , że on zdaje sobie sprawę ze swojego błędu i głupoty , to dlatego teraz za wszelką cenę stara się obarczyć całą winą za wszystko , co dzieje się żle w Waszym życiu Ciebie, licząc na to , że w to uwierzysz i spokorniejesz , a on zagłuszy w sobie tym sposobem własne poczucie winy.Podobno faceci dojrzewają tylko do 3 roku życia , a póżniej to już tylko rosną.Jak widać niektórzy całkiem rozum tracą i nie wiadomo tak naprawdę , czy za ten stan winić rozum , czy hormony.Dla nich liczy się na pewnym etapie ich życia TU I TERAZ.Nie ważne jest , czy ta nowa siksa , która sprawia , że facet czuje się jak naćpany i przestaje być odpowiedzialny za to , co wartościowe i ważne , w przyszłości zechce mu podać chociaż szklankę wody w chorobie, albo umyć tyłek jak nie będzie w stanie już nawet wstać z łóżka.Dopiero wtedy przychodzi refleksja i pokora , dopiero wtedy delikwent sobie przypomina o żonie , jak bardzo ja kocha , jak bardzo jest dla niego ważna.To straszne , że człowiekowi dopiero rozum przychodzi w ekstremalnych sytuacjach.Betka50 , życze Ci , żeby Twój mąż odzyskał rozum i rozsądek w porę , zanim nie będzie za póżno.Spróbuj zachować spokój , kiedy on będzie próbował Cie sprowokować.Olej jego pretensje , agresję, próby zwalenia winy za wszystko na Ciebie.Daj mu odczuć , że nie czujesz się za nic winna.Swoim spokojem dasz mu odczuć , że to Ty jesteś górą, że to Ty masz rację.Wiem , że często tak jest , że słuchając w milczeniu tego , co rzekomo ma nam do zarzucenia ta druga strona , mówimy tej drugiej stronie dużo więcej, zaprzeczamy jego teoriom , bo ona tak naprawdę nie wie , co mamy na myśli i to jest dla nas przewaga.Mówię Ci , nerwy tutaj nic nie pomogą.Spróbuj , może właśnie totalna olewka z Twojej strony , spokój i opanowanie zdziałaja więcej dobrego w tej sytuacji.Twój mąż nie jest chory , tylko głupi , więc nie musisz się nad nim rozczulać.Rób sobie swoje i nie skracaj sobie życia jego fanaberiami i zadręczaniem się.Jak Ci znowu zacznie robić awantury i sceny w pracy np.Przy klientach czy pracownikach , Ty zachowaj spokój i opanowanie.Nie daj się sprowokować.Jak chce , to niech sam robi z siebie błazna publicznie.Ty patrz na niego tylko z politowaniem.Pozdrawiam
I tak zamierzam! Dziękuję Ci bardzo. Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że robię dobrze. Zamierzam Go olewać. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Pozdrawiam
Dziewczyny! Znacie przypadki, że rozum takiemu wróci? Chciałabym się pozbyć ewentualnych złudzeń...
tak bietka50 są tacty co po solidnym kopie w d..... dochodzą do normalności
20 2008-10-29 09:29:40 Ostatnio edytowany przez Balladyna (2009-10-16 10:45:26)
Tak, w ubiegłym roku okazało się, że nienagannie dotąd prowadzący się mąż mojej koleżanki ma romans.
.
wiecie co? Od wczoraj cos we mnie pękło. Ja chyba już nie chcę, żeby on wrócił. Czytałam wątek puk-puk i utwierdziłam sie w przekonaniu, że ufać yo ja mu juz nie mogę. Jaką mam pewność że nie zrobi tego ponownie? Skoro raz się zdarzyło? Żeby chociaż odrobinę skruchy pokazał, a on mówi, że nigdy jej nie zapomni (to podobno skończone)... to ja mam żyć z facetem, który inną pielęgnuje w sercu? Chyba bardziej sobie jednak cenię swoją godność.
I nie wyobrażam sobie, że za 10 lat, jak prawdziwa starość go dopadnie, wróci z podkulonym ogonem, i co? wtedy będzie potrzebował opieki? Chyba mam tego dość. Co o tym sądzicie?
biedka50......... no kochana.......... graba,szacuneczek......... dzielna dziewczynka!!!
wiecie co? Od wczoraj cos we mnie pękło. Ja chyba już nie chcę, żeby on wrócił. Czytałam wątek puk-puk i utwierdziłam sie w przekonaniu, że ufać yo ja mu juz nie mogę. Jaką mam pewność że nie zrobi tego ponownie? Skoro raz się zdarzyło? Żeby chociaż odrobinę skruchy pokazał, a on mówi, że nigdy jej nie zapomni (to podobno skończone)... to ja mam żyć z facetem, który inną pielęgnuje w sercu? Chyba bardziej sobie jednak cenię swoją godność.
I nie wyobrażam sobie, że za 10 lat, jak prawdziwa starość go dopadnie, wróci z podkulonym ogonem, i co? wtedy będzie potrzebował opieki? Chyba mam tego dość. Co o tym sądzicie?
będzie wracał i to nie raz, w każdym bądź razie będzie próbował.
I nie wyobrażam sobie, że za 10 lat, jak prawdziwa starość go dopadnie, wróci z podkulonym ogonem, i co? wtedy będzie potrzebował opieki? Chyba mam tego dość. Co o tym sądzicie?
A będziesz miała wtedy satysfakcje ?
Jeanne..... czy satysfakcja to nie za mało? Oni przeważnie chcą wracać i to z pobudek ,o których pisała bietka50.Bo Kto Cie lepiej "obsłuży" , przygarnie jak nie stara- i to niekoniecznie wiekiem-żona?.A Kto załata tę niewidoczną ranę w sercu,ktora powstała ,gdy mąż z podniesioną kitą latał po okolicy- czując się królem życia?????? Bietka ma teraz okazję pokazać draniowi - co stracił. Zadbaj o siebie skarbie- by mężusiowi gały wyszły z wrażenia!! A co........ niech ma.
Danusia , ja właśnie dlatego zapytałam , czy będzie miała satysfakcje gdy on kiedyś przyjdzie na kolanach z mina jak zbity pies.Bo jeśli chociaż to jej wynagrodzi te chwile upokorzenia jakie zgotował jej mąż , to niech go oleje , pozwoli , żeby ta siksa go wycyckała do spodu , wykorzystała i....zostawiła na lodzie.I popieram to co napisałaś
satysfakcję? Jeanne, nie o satysfakcję mi chodzi! Jaką mogę mieć satysfakcję po takiej porażce?
Póki co zrobił wszystko, żeby zabić we mnie uczucie. Nie walczy o mnie wogóle, ba, nawet pielęgnuje we mnie poczucie winy - "zobacz, jaki musiałem być nieszczęśliwy, skoro doszło do tego, że cie zdradziłem"
Czas naprawdę robi swoje! Nie jestem mściwa, nie życzę mu źle, to nie tak. Najbardziej bym chciała, aby był szczęśliwy beze mnie, i, możecie nie wierzyć, ale ciągle mu to powtarzam ostatnio. Nikt nie przewidzi, co się stanie za 10 lat, ale na chwilę obecną, nie widzę żadnej mozliwości wspólnej drogi. Wiele jego decyzji akceptowałam, bo robiłam czasem coś wbrew sobie myśląc, że robię to dla osoby najważniejszej w moim życiu. Z ukochanym można nawet pod mostem mieszkać. Swoim postepowaniem w ostatnim czasie zmienił całkowicie moje nastawienie do tego związku. Może miał rację mówiąc, że nigdy nie powinniśmy brać ślubu? Chociaż brzmi to okrutnie, bo oznacza, że nigdy nie byłam dla niego ważna i po prostu się pomylił....
bietka50 , tak się zastanawiam , jak to było kiedy się poznaliście, póżniej jak braliście ślub....Dlaczego Twój mąż twierdzi ,że nie powinniście go brać ? Dlaczego się na niego zdecydował , skoro uważa , że nigdy nie był z Tobą szczęśliwy ? ...
no to dla mnie jest raczej jasme... nowa fascynacja, inna niż przewidywalna żona,... tylko od święta, więc zawsze miła, bo kłopotami go nie obarcza, ...młodsza, więc patrzy na starszego jak w obraz i spija słowa z jego ust (przypuszczam, że miała niezbyt dobry kontakt z ojcem)
jak w tym kawale - mąż patrzy na swoją piekną zonę i mówi-ech, żebys Ty jeszcze obca była -
a gada bzdury, żeby mi dokuczyć, bo sam sobie z tym problemem nie radzi i najłatwiej mu zwalić całą winę na mnie, -jakie to wygodne...
on taki biedny, a ja taka niedobra byłam, że on musiał sobie kochankę znależć...
wiem, sarkazm przeze mnie przemawia, ale teraz to ja jestem na niego wściekłą, bo rozwalił całą rodzinę. Co z tego, że dzieci są już dorosłe i mieszkają daleko? To są jednak nasze dzieci i chciałyby wracać do rodzinnego domu w którym zawsze czuły się jak dzieci, a teraz tego domu nie ma, bo tatusiowi odbiło.
A jeszcze miesiąc przed tym jak oszalał w sposób okrutny krytykował takie postępowanie u innych. Szczyt hipokryzji!
Zdradził sam siebie, swoje zasady, swoje kanony którymi zaraził syna. I to syn ma do niego większy żal niż córka, bo, jak twierdzi - runęło wszystko to, co ojciec mu przekazywał latami - odpowiedzialność, sztuka kompromisu, pielęgnowanie pewnych wartości moralnych. To wszystko teraz dla niego to czcze słowa. I oboje są zawiedzeni. On - bo zdradził swoje zasady, syn - bo ojciec okazał się zakłamanym draniem. Tak to widzę.
witaj bietko50,
przeczytałam twoje posty i muszę Ci powiedzieć,że moi rodzice byli w bardzo podobnej sytuacji jednak mama postanowiła dać ojcu jedną szansę przez wzgląd na te wszystkie lata razem spędzone... nie patrzyła na dzieci-bo jesteśmy już dorosłe, myślała o sobie... długo myślała i po roku separacji pozwoliła ojcu wrócić... z początku nie potrafiłam tego zrozumieć,byłam na niego wściekła i nie potrafiłam spojrzeć na to oczami mamy,ale przez ogromny szacunek i miłość do niej też dałam mu drugą szansę,choć nie było łatwo.
minęło już parę lat od tamtej sytuacji i choć ja nadal z podejrzeniem reaguję na sygnał wiadomości sms telefonu ojca spoglądam na mamę pełną spokoju i ...też się uspokajam, ona mu wybaczyła i udało się im od początku zbudować swoje małżeństwo, zupełnie inne niż było wcześniej. Wiem że ojciec cholernie się starał i będzie pewnie zawsze, ale mama jest szczęśliwa i on też
a to jest najważniejsze
moja mama tłumacząc swoją decyzje powiedziała "kiedy człowiek upada trzeba umieć podać mu rękę żeby wstał, kiedy się go bardzo kocha"
ojciec docenił jej miłość
a dla mnie mama jest najwspanialszym człowiekiem na świecie
serdecznie pozdrawiam
Rozumiem i podziwiam Twoją mamę. U nas jest trochę inaczej. Mój mąż jest za dumny na to, żeby przeprosić i uznać swój błąd, dlatego nie widzę możliwości powrotu. Ja nic złego nie zrobiłam, żeby go przepraszać, a on nie potrafi. Dopoki nie umiemy normalnie rozmawiać, dopóki nie ma czułości z jego strony, dopóki nie zdaje sobie sprawy, jakie piekło mi zgotował - nie mamy szansy na wspólne życie.
.....no i się narobiło! Mój szaleniec chce mnie z powrotem! I co ja mam zrobić? Jutro wyjeżdżam ma tygodniowy wypoczynek, więc mam czas do namysłu. Nie jestem chyba na to gotowa, chociaż nie ukrywam, że czekałam na to. Większym problemem niż wybaczenie, będzie dla mnie zmiana pewnych norm w naszym ewentualnym związku, bo tak jak dawniej, to ja juz nie chcę żyć. Bardzo dużo mnie nauczyło dwimiesięczne życie w samotności, przekonałam się, że daję sobie świetnie radę, w przeciwieństwie do Niego. Nadal jest to jedyny facet, który mnie kręci. Pewnie sie zdecyduję, chociaż wiem, że kolejne uderzenie może być śmiertelne, ale miłość jest szalona i ślepa a życie właśnie dlatego jest fajne, że tak zaskakuje.
Może sprowadźcie mnie na ziemię?
"Może sprowadźcie mnie na ziemię?" Ale po co? Przecież widać,że tak naprawdę nie chcesz by ktoś sporowadzał Cię na ziemię....Ten Twój ostatni tekst jest zupełnie inny od pozostałych....Widać,że odżywasz....I bardzo dobrze...Być może w Twoim przypadku sprawdzi sie powiedzenie "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło"Może dzieki temu "incydentowi" który się zdarzył Twoje małżeństwo odżyje...a Ty nie bedziesz już taka jak to okresliłaś w którymś poscie "dostepna".Trzymaj się tego co sobie postanowiłaś...."tak jak dawniej, to ja juz nie chcę żyć."Być może to jest droga do lepszego jutra dla Ciebie....Dla Was....Tego Ci życzę z całego serca....
Bietka, potwierdza się powiedzenie, ze miłość wszystko wybacza..uważam, ze zawsze w życiu powinniśmy się kierować tym, co nam przynosi szczęście, a w Twoim przypadku jest ono wtedy, kiedy twój mąż jest przy Tobie. W sercu jest uraz, ale jak znam życie, jest Ci gorzej bez niego,, niż z nim i poczuciem zdrady. Wybaczać, nie jest oznaką słabości, lecz siły i tej siły Tobie życzę.
.....Nie jestem chyba na to gotowa, chociaż nie ukrywam, że czekałam na to. Większym problemem niż wybaczenie, będzie dla mnie zmiana pewnych norm w naszym ewentualnym związku, bo tak jak dawniej, to ja juz nie chcę żyć.
To zrób to bietko wtedy, gdy Ty bedziesz gotowa i na własnych warunkach - wyraźnie sprecyzowanych, żeby mąż wiedział - jakie zmiany sprowadził..
Bardzo Ci współczuję,ja przeszłam przez taki koszmar.Było to dawno,ale to boli do dzisiaj.Mój mąż nieżyje ,ale ból pozostał.Kiedy umierał na raka prosił oprzebaczenie-oczywiście przebaczyłam,ale nie miałam siły żeby trzymać go za rękę.Nie pozwól się poniżać.
trochę czasu upłynęło... ja stałam się samodzielna, radzę sobie całkiem nieźle, a on popadł w obojętność,... -jesli wrócę, to on bardzo się ucieszy, jeśli nie, trudno, zrobię, co uważam, on jest tylko szarą myszą, która się przystosuje- to jego słowa. Wiem że źle sypia, że jest mu źle, bo widzę go w pracy, ale ten sposób postępowania zaskoczył mnie całkowicie. Mam ochotę dąc mu potężnego kopa w tyłek i obudzić do życia. Uczuć do niego nie zdołałam zabić, ale mieszkać z nim bez jakiegokolwiek ognia z jego strony? Jedna z przyjaciółek powiedziała, że mam sytuację komfortową, mogę robić co chcę, a on "zaakceptuję każdą moją decyzję". Przecież to chore! Na pytanie, co zrobi jak znajdę sobie kochanka, odparł - to trudno, zrobisz jak uważasz. Czy jest tu jakis facet, który jest mi w stanie to wyjaśnić?
bietka50 napisał/a:wiecie co? Od wczoraj cos we mnie pękło. Ja chyba już nie chcę, żeby on wrócił. Czytałam wątek puk-puk i utwierdziłam sie w przekonaniu, że ufać yo ja mu juz nie mogę. Jaką mam pewność że nie zrobi tego ponownie? Skoro raz się zdarzyło? Żeby chociaż odrobinę skruchy pokazał, a on mówi, że nigdy jej nie zapomni (to podobno skończone)... to ja mam żyć z facetem, który inną pielęgnuje w sercu? Chyba bardziej sobie jednak cenię swoją godność.
I nie wyobrażam sobie, że za 10 lat, jak prawdziwa starość go dopadnie, wróci z podkulonym ogonem, i co? wtedy będzie potrzebował opieki? Chyba mam tego dość. Co o tym sądzicie?będzie wracał i to nie raz, w każdym bądź razie będzie próbował.
Nie daj sie .Nie ma nic gorszego niz odrzucenie .Pogardzil nie tylko Toba jako zona ale jako kobieta.Wiem jak sie czulas bo przezylam podobne doswiadczenie.Zostaw to bo on bedzie wracal i odchodzil a z ta niepewnoscia nie da sie niczego odbudowac.Jestes atrakcyjna zadbana kobieta i gdy bedziesz wolna emocjonalnie to otworzysz sie na to co zycie przyniesie.A ono jest pelne niespodzianek i napewno spotkasz kogos kto doceni Twoja wartosc.Nic nie dzieje sie bez przyczyny i moze tak mialo byc ,bys przezyla jeszcze co wspanialego.Jezeli pozwolisz na powroty zejdzie Ci dobrych pare latek a wtedy przybedzie Ci tylko wiecej zmarszczek smutku zamiast usmiechu na twarzy.Spojrz juz teraz na siebie ile kosztowal Cie ten czas a ile jeszcze przed Toba gdy na to pozwolisz.
bietka50, wiem że jestem jeszcze młoda i mało wiem o życiu ale bardzo Ci współczuje bo chyba zdrada fizyczna nie boli tak jak zdrada psychiczna. trzymaj sie cieplutko,wierze w to że Ci się uda w życiu odnaleść Swoją nową miłość lub odzyskać "starą". Będę trzymać kciuki i mam nadzieje że za jakiś czas napiszesz nam jak Ci się życie ułożyło.
Dla mnie zdrada jest zdradą- i jednakowo boli. Nam jest prosto - udzielać rad bietce - bo stoimy z boku- nie jesteśmy zaangażowane uczuciowo,nie spędziłyśmy z tym człowiekiem 30 lat,nie mamy wspólnych dzieci.Tylko według mnie najważniejsze to jest czy bietka potrafi wybaczyć,bo,że zapomnieć - to wiem- nigdy- bo takich rzeczy się nie zapomina.
Wiesz z czego wynika takie zachowanie Twojego męża teraz? Wydaje mi się,że zaskoczyłaś Go- swoim .Pewnie sądził,że bez Niego nie poradzisz sobie- a tu proszę .zonk....... I fajnie- niech wie .... co stracił .Wyobrażam sobie,że to człowiek pełen pewności siebie - a teraz??? zagubiony miś........ czy to tylko gra? oj...... coś mi mowi,że niekoniecznie- położyłaś Go bietko na łopatki. Co zrobisz- wiesz ,że zależy od Ciebie.Musisz położyć na szalę wszystkie za i przeciw.........a co Ci wyjdzie?????? Ty już to wiesz......... a my...... być może dowiemy się....... od Ciebie. Powodzenia- bo masz bardzo trudny czas....... czas namysłu.
/.../-jesli wrócę, to on bardzo się ucieszy, jeśli nie, trudno, zrobię, co uważam, on jest tylko szarą myszą, która się przystosuje- to jego słowa. /.../ Na pytanie, co zrobi jak znajdę sobie kochanka, odparł - to trudno, zrobisz jak uważasz. Czy jest tu jakis facet, który jest mi w stanie to wyjaśnić?
Co prawda nie jestem facetem ale napiszę, co myślę.
Możliwe, że na Twoim miejscu mimo wszystko chciałabym powrotu męża...(tfu,tfu - odpukać ) - jeśli zdawałabym sobie sprawę, że nadal go kocham i mimo wszystko nie chcę innego, a wolność nie jest mi do szczęścia potrzebna. Ale musiałby bardzo żałować swojego postępku, bardzo, bardzo prosić o przebaczenie, bardzo bardzo zabiegać o odzyskanie zaufania i musiałby BARDZO PRAGNĄĆ bym do niego wróciła.
A co do jego odpowiedzi na Twoje pytanie o kochanka - to się nie dziwię. Bo on na razie nie ma prawa do oceniania Twojego postępowania i dobrze o tym wie.
Moj mąż zafundował sobie mały zabieg chirurgiczny na plecach 3 tygodnie temu, kilka dni temu zerwał mięsień łydki, narzekał ma kłopoty z piecem gazowym do którego trzeba było biegać po schodach - co sprawiało mu zrozumiały ból w tej sytuacji....same nieszczęścia o których informował mnie bardzo wyczerpująco. Poszedł nawet do chirurga, ale nie zdzierżył w kilometrowej kolejce dla pospólstwa. Nasza córka trzeźwo oceniłą sytuację - to krzyk rozpaczy! Zgodziłam się z Nią, bo do kompletu brakowało mi tylko zapalenia płuc, rozwolnienia i ogólnego kataklizmu. Wczoraj zawlokłam go do chirurga, patrząc na te jego "gimnastyki" z dużą dozą pobłażliwości. Po prostu zadzwoniłąm do znajomego chirurga i po prostu nas przyjął w przeciagu kilku godzin. Diagnoza - 2 miesiące oszczędzania nogi, raczej nie używać samochodu jako kierowca - "ale przecież żona przywiozła, więc ma kto samochód prowadzic". Proste, nie? Zawiozłam sierotę do domu i zdecydowałam o natychmiastowym powrocie. Jego wdzięczność w tym momencie prawie powalała na nogi. I tak się chyba skończy ta historia. Biling odblokowany. Powiedziałam mu, że 3 miesiące samotności przekonały mnie o niezwykłej sile jaką posiadam. No cóż - mnie nie dopadł żaden pomór, wszy na płucach, szkarlatyna ani żadna inna cholera. Wiem, że dałabym radę. Powiedziałam mu o tym , ostrzegłam też, że następne odejście będzie juz bardziej okrutne. To mi wystarczyło. Czuję satysfakcję i jest mi dobrze z tą decyzja. A najważniejsze, że normalnie, jak za dawnych lat, rozmawialismy ze sobą. Słuchałam takich wynurzeń, że aż byłam w szoku! Pozdrawiam całe forum i dziekuje wszystkim za wsparcie, nie w 100% przekonana o słuszności swoich decyzji, więc może jeszcze o mnie usłyszycie. Wesołych Świat!
Dziękujemy i wzajemnie : Wesołych Świąt !
Autorka nie powinna się martwić o niego ale brać z nim rozwód z orzeczeniem o jego winie .A jakby fikał to z pałeczki jeszcze przekazać naukę .
To nie takie proste mój drogi Amancie Wszechczasów, jeśli się kogoś naprawde kocha. Ja nie mówię, że zapomne, ale wybaczyłam i czuję sie z tym lepiej. A co sie dalej wydarzy zobaczymy...
Pozdrawiam
O Kochana twój mąż sie "zakochał" a Ty z tego powodu cierpisz a po co zadaje sobie to pytanie? Cóż to za różnica czy po 3 czy po 30 latach małżeństwa boli tak samo!! Pokaż mu że to ciebie nie dotyczy jesteś poza tym i nigdy mu nie dawaj do zrozumienia że na niego czekasz bo nigdy nie wróci że w ten sposób ty nie umiesz żyć że trójkąt itd. to są bzdury totalne nie możesz być wyrozumiała i zostawiać żadnej furtki, facet jeśli poczuje że jest sam wróci jak bumerang ale wtedy to ty będziesz Panią sytuacji i jeśli go przyjmiesz to na swoich warunkach ale myśle że jestes na to za mądra. Każdy facet nie jest godzien nawet jeść po nas i jęśli tak ich traktujesz każdy będzie twój.
I Kochana nigdy nie bądź wyrozumiała!!!!!!!
bietka50- , no i stało się to , o czym pisałam na początku , tylko dużo wcześniej niż się wydawało.Mały wypadek , poczucie bezradności...i kto mu pomógł ? Żona.Kobieta , która zostawił dla innej , którą poniżał , upokarzał , która przez niego cierpiała , długo zbierała się w sobie , próbowała żyć na nowo .I padł na kolana.Zmiękł , bo widzi , że potrzebuje pomocy.Mam nadzieję , że coś się doblokuje w głowie Twojemu mężowi , może ten wypadek da mu do myślenia.Tak ogólnie to postąpiłaś dobrze.Pokazałaś , że potrafisz wywiązywać się z obietnic , w przeciwieństwie do niego.Przyrzekałaś być z nim na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie , a on ?...Niech sam sobie na to odpowie ...
Bietko, nie wiem, na ile może Ci pomóc wyciągnięcie wniosków dla siebie z mojej bardzo podobnej sytuacji, jak Twoja, ale najpierw ją opiszę. Złożyliśmy w sądzie wniosek o rozwód po jego takiej przygodzie, jak Twojego męża. Rozwód się odbył bez orzekania o winie. I nagle 10 dni po rozwodzie EX wrócił do domu i był taki kochany, taki cudowny, robił zakupy, gotował i zmywał, nawet powróciła mu sprawność seksualna, ale niestety była to perfidna i wyrafinowana gra z jego strony, bo taki cudowny był tylko do sprawy o podziału majątku ( to trwało pół roku). Podzieliliśmy go tak, że EX przypadła lwia część nieruchomości, aby nie tracić dopłat unijnych, nie przykładałam wagi do tego podziału, skoro i tak miało być nam tak cudownie razem i wszystko miało nam wspólne służyć. Nie dzieliliśmy więc całego wyposażenia, wielu cennych przedmiotów, które gromadziliśmy latami, no skoro to miało być nasze wspólne, jak idiotka uwierzyłam, że żyję z uczciwym, lojalnym facetem, ojcem moich dzieci i moim mężem, w którym zakochałam się 32 lata temu od pierwszego wejrzenia.....A w przeddzień podziału majątku powiedział mi, żebym "spadała" (sorry to cytat jego słów) i że mnie nie chce widzieć więcej na oczy. Nie wiedziałam, że ma już znowu kogoś, jakąś inną zupełnie kobietę, niż ta, dla której się rozwiedliśmy, więc oszukiwał mnie cały czas, cały czas kłamał i był nieuczciwy. Zdradził, dla niskich pobudek. I okazało się, że on po prostu mnie i dzieci okradł. Nie zdajesz sobie sprawy, jak to strasznie boli, tak się dać oszukać, podejść, dać się okraść i być zdradzoną. Nie mogę sobie dać z tym rady, że żyłam z nim 30 lat i nie wiedziałam, jaki jest perfidny i wyrachowany, jak egoistyczny i obłudny ..... Chłopcy też bardzo przeżywają tę sytuację, ale ich ojciec nie ma czasu ani potrzeby zadzwonić nawet do nich. Gdybym wiedziała, że szykuje sobie kosztem moim i dzieci gniazdko dla kogoś innego, w życiu nie zgodziłabym się na taki podział majątku. I strasznie parszywie się z tym czuję. I nabrałam przekonania, że niestety dałam się perfidnie podejść podłemu człowiekowi. Nie spodziewałam się tak głęboko zadanej rany, wyrwanego serca bez znieczulenia.
Większa miłość mu się nie zdarzy, niż ta, którą go obdarzyłam. Nie-honor to niestety zostawić mnie po 50-tce, porzucić dom, rozwalić rodzinę, oddając się swojej własnej uciesze. Dekalog zasad albo się ma, albo się nie ma. Sądzę, że jest jeszcze jakaś sprawiedliwość na tym świecie ina takiej ruinie moralnej, nie da się zbudować niczego. Szczęścia mu to nie przyniesie, a nas stracił.
Bietko - moja historia Cię nie podbuduje, ale na pewno pozwoli znaleźć inne spojrzenie na Twoją sytuację i obecne rozterki. Ja też płaczę, korzystam z rad znajomych i przyjaciół i staram się zapomnieć. Ale są mężczyźni, którym rozum się gdzieś zagubił. Dodam, że jest lekarzem ginekologiem, więc poziom edukacji wysoki, ale moralność i kręgosłup żaden. Też razem prowadziliśmy firmę, ale na szczęście tego nie udało mu się mi odebrać. I już tam nie pracuje, a firma ma się dobrze. Pozdrawiam
Bietko 50 .
Moja historia ,można powiedzieć ,jest uderzająco podobna do Twojej.Znam wszystkie Twoje obawy,wątpliwości z autopsji.Wiem też ,ze rady typu bądź niedostępna,pokaż mu to ,czy tamto są na pewno dobre i trafne ale jak można działać wbrew sobie ,wbrew temu co się w danym momencie czuje ,myśli ,chce robić.To jest jakaś manipulacja .Ja wiem ,ze całe życie jest swego rodzaju manipulacją ale ciężko jest tak żyć dopóki nie nabierze się właśnie takiego wewnętrznego przekonania, że chce się tego co się robi .
Ja nie byłam taka silna ,żeby odejść .Dawałam mu wolną drogę do odejścia,ale nie chciałam mu tego ułatwiać.
Boże,jak czytałam te opisy negowania wartości waszego dotychczasowego związku,to odrzucenie Ciebie jako kobiety to tak jakbym przeżywała swoiste deja vu.
Napisz o ile jeszcze zaglądasz na to forum ,czy Wam się udało odbudować Wasz związek?
To dla mnie byłby to taki przyczynek ,że jest to możliwe .Ja jeszcze nie straciłam wiary w to ,ze jest to możliwe także u nas .Ponoć"nadzieja umiera ostatnia".
Lilusiu 50
To co napisałaś jest okropne .Twój mąż jest po prostu podłym ( nie zawaham się użyć tego słowa ) złodziejem.Myślę ,ze dobrze się w sumie stało ,ze rozstaliście się .To nie jest dobry ,wartościowy człowiek
a wyrachowany ,egoista dla którego liczą się przede wszystkim jego sprawy.Dowiedz się czy nie da się jeszcze podważyć wyroku o podział majątku?Może sprawa nie uległa jeszcze uprawomocnieniu?
Lilusia strasznie przykra Twoja historia. Mimo wszystko starałbym się wzruszyć ten podział majątku, uzasadniając to podstępnym działaniem byłego męża. Działałaś w błędzie. Na Twoją korzyść działa to, że był rozwód i to jak on zachował się po podziale majątku. Najlepiej mieć kilku świadków, np z rodziny na to jak były mąż zmienił się po rozwodzie. I musisz wykazać, że odniósł korzyść majątkową, a to chyba nietrudne. No i pokrzywdził dzieci - istotne również w jakim są wieku, a raczej w jakim wieku były wtedy. Generalnie istotne jest jak dawno temu to było i w jaki sposób dokonaliście podziału majątku. Myślę, że dobry (ambitny) prawnik podjąłby się prowadzenia sprawy. A zobaczyć minę męża po fakcie - bezcenne. Pomyśl o tym, bo za takie coś na pewno bym się odwdzięczył.
Pozdrawiam i życzę siły.
Dopiero dzis czytalam historie "bietki 50" sprzed 2 lat i czytajac czułam się, jakbym czytała moją historię. Aż śmiech mnie chwilami brał, że faceci tak samo się zachowują i tak samo niezaradnie kłamią. Ale trudno jest mi się śmiać, bo u mnie dzieje się to teraz. Mąż (57 lat) zakochał się w podwładnej pracowniczce, młodszej o 31 lat.
Już od miesięcy zauważyłam ja i nasi znajomi , że on sie zmienil. Zaczął być obecny ciałem , ale myślami był zawsze gdzie indziej. Zaczął bardziej zwracać uwagę na swój wygląd zewnętrzny, zaczął golić brzuch, piersi i podbrzusze. Codziennie brał prysznic i najchętniej nakładał białe koszule. Do wszystkiego przyznał się dopiero, gdy go przycisnęlam do muru.
Chciał, abyśmy zamieszkali osobno na jakiś czas. Twierdził , że potrzebny jest mu dystans do mnie, bo chce się dowiedzieć, czy będzie mnie jemu brakowało. Po 32 latach udanego małżeństwa to wyznanie stało sie dla mnie szokiem. Kocham go nadal, on mnie nadal kocha, ale "inaczej", jak sam mówi i jestem nadal dla niego bardzo ważną osobą. Obiecywał, że będzie zwalczał to uczucie do niej, ale nie udaje mu się to. Na żadną terapię małżeńską nie chce się zgodzić, bo on nie będzie obcym osobom opowiadał o swoich intymnych sprawach.
Z dużą pewnością mogę stwierdzic, że jeszcze nie spał z nię, ale to nie jego zasługa. Ona ma podobno obiekcje ze względu na mnie. Sama żyje w separacji z mężem, ma dwoje dzieci (4 i 7 lat). Widzi się z moim mężem codziennie w pracy, ich pokoje są połączone drzwiami, które stoją otworem. Ja jestem chorobliwie zazdrosna i kontroluję kieszenie, teczkę i telefon. Parę tygodni temu znalazłam prezerwatywy w marynarce. Powiedział mi, że kupił je, gdy mial nadzieję na coś z nią, ale nie było okazji.
Od 4 miesięcy jestem w stanie fatalnym, daję sobie radę tylko dzięki środkom antydepresyjm i na sen oraz rozmowom z terapeutą. Przed miesiącem już znalazłam sobie mieszkanie, bo chciałam się chronić przed tym wszystkim. Potem jednak stwierdziłam, że nie, nie wyprowadzę się, bo tym ułatwiłabym mu życie. On sam nie może się zdecydować na ten krok. Oszukuje nas obie. Jej chce wmówic, że nasze małżeństwo już się praktycznie rozleciało, a mi ciągle jeszcze daje nadzieję na przetrwanie tego kryzysu. Postanowiłam, że zostanę w naszym domu, niech on się wyprowadza, jeśli chce. Mam cichą nadzieję, że tego nie zrobi, bo jest bardzo wygodny, i trudno podejmuje decyzje, ale kto wie... Jeszcze mu nie powiedziałam, że się nie wyprowadzę. On myśli, ze zrobię to od 1 grudnia.
Może ta jego przyjaciółka też będzie miała dosyc tego jego braku decyzji. Rozmawiałam z nią przed 3 miesiącami i zapewniała mnie, że to czysto służbowa znajomość i że są tylko przyjaciółmi, bez żadnego kontekstu męsko-damskiego i że jest on dla niej za stary i że moje obawy nie mają podstaw.
Jednak w miedzyczasie mąż mi dał do zrozumienia, że ona też coś do niego czuje. Póki co staram się prowadzić normalne życie z nim, tzn. chodzimy razem do kina, na kursy tanca, do znajomych. Gdy nie poruszamy tego bolesnego tematu, to nawet możemy wygladać na udane małżeństwo.
Za dwa tygodnie mamy jechac na urlop na Poludnie. Też mąż ma obiekcje, bo ten wyjazd jest dowodem, ze nas cos jeszcze łączy. A akurat tego przesłania nie chce on przekazać swojej przyjaciółce. Więc nie wiem, czy nie wymyśli czegoś w ostatniej chwili, aby nie jechać.
Ja zaczęłam ograniczać moje "usługi" dla niego, tzn. nie piorę i prasuję jego rzeczy, nie pilnuję jego terminów, nie stawiam mu jedzenia pod nos. Sam zaczął prać swoje rzeczy. Pralke dobrze włączyć udało mu się dopiero za trzecim podejściem.
Na początku słuchałam dobrych rad innych i starałam się być zadbaną, kochającą i wyrozumiałą żoną, ale on niczego nie zauważal. Ani nowych ciuchów, ani nowych fryzur. Wszystko było na darmo.
Teraz staram się prowadzić własne życie, często wychodzić z domu, wracać późno z pracy i umawiać się z innymi. Przychodzi mi to bardzo ciężko, bo akurat tak nie chcę żyć. Chcę nadal dzielić moje życie z nim.
Nasz żonaty syn (27 lat) przeżywa bardzo tą sytuację, ale nie miesza się w nasze sprawy, bo jak sam twierdzi, nie może nam pomóc. Przeprowadził poważną rozmowę z ojcem i to wszystko. Unika kontaktów z nami, pewnie bojąc się, że oczekujemy jego wstawiennictwa.
Nie wiem, na ile mi jeszcze starczy sił i woli ducha. Przyłapuję się na tym, że życzę mężowi śmierci, albo choroby, która by go zmusiła do przemyślenia życia. To byloby dla mnie lżejsze do zniesienia, niż gdyby zamieszkał z nią.
Nie wiem, może powinnam się znowu spotkać z nią. Niech mi powie, jakie są jej uczucia do niego. Ale co zrobię, gdy mi powie, że go kocha...
54 2010-11-05 15:27:52 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-05 17:00:09)
Jestes manipulantka.
Przepraszam ze musze Ci to powiedziec w tak trudnej chwili... ale ta chwila to moze tez taki moment dla ciebie bo jak to sama zauwazylas "życzę mężowi śmierci, albo choroby, która by go zmusiła do przemyślenia życia." trudne chwile zmuszaja nas do przemyslen.
a zatem
jestes manipulantka.
zmanipulowalas meza i go ubezwlasnowolnilas (po 30 latach nie potrafil wlaczyc pralki) To Twoja wina. Sama sie na to zdecydowalas by pokazac mu jaka jestes wspaniala by zasluzyc na jego milosc. Moze myslalas ze na milosc trzeba zasluzyc praca i uslugami... i chyba sie nie myle bo chore porady znajomych abys bardziej starala sie zasluzyc wprowadzilas w zycie "Na początku słuchałam dobrych rad innych i starałam się być zadbaną, kochającą i wyrozumiałą żoną".
manipulujesz nadal
mowisz ze sie wyprowadzisz by osiagnac cel, ale sie nie wyprowadzasz bo sie boisz i szukasz logicznych argumentow zeby sie usprawiedliwic (racjonalizacja)
sama sie oszukujesz. Ja sie nie dalam oszukac. Nie wyprowadzisz sie bo sie boisz, ze go stracisz.
Przestan nim manipulowac. Zostaw go samego sobie.
On sie zauroczyl... i nic z tym nie zrobisz. Odbilo mu. Palant jeden z wielu.
Daje 99% szans ze on do Ciebie wroci.
Wykorzystaj czas dla siebie.
-po pierwsze zastanow sie czy nie jestes osoba z "Love adiction" bo te szperanie po kieszeniac itp to jeden z objawow. Wejdz na strone http://www.kobieceserca.pl/ i porob sobie testy. Poczytaj.
-idz do psychoterapeuty sama, bo moze ty potrzebujesz pomocy
-zacznij myslec o sobie (ta rezygnacja z uslug domowych na rzecz meza to jest jedna z najcudowniejszych rzeczy jaka moglas dla Was zrobic. Mara wartosci zony nie jest jej przydatnosc w gospodarstwie domowym! Nie daj sie mierzyc taka miara. Co absolutnie nie oznacza ze masz palcem nie ruszyc od tej chwili. Musi byc jednak sprawiedliwie)
-pomysl o swoim wygladzie DLA SIEBIE i dla wlasnego dobrego samopoczucia. Sa takie zony (jak srzedajne dz***) ktore za swoje uslugi zadaja zaplaty w postaci milosci. Nie badz sprzedajna.
-Przestan kontrolowac i absolutnie nie organizuj spotkania dwoch rywalek. Wygrasz tylko wtedy gdy odpuscisz i zajmiesz sie soba dla siebie.
Wiem ze chcialabys uslyszec na koniec ze zycze Ci aby on wrocil..... Nie zrobie tego
Zycze Ci abys kochala siebie.
Jestes wrazliwa i ciepla osoba, bardzo aktywna i nie nudna... Tak wnosze z Twojego opowiadania o wycinku ostatnich wydarzen.
Witam,
Przeczytałam dziś wszystkie posty, te Bietki z 2008 roku i te ostatnie. Jakbym czytała o sobie - pisałam już o sobie na innych wątkach moja sytuacja jest prawie taka sama jak sytuacja Bietki sprzed 2 lat - no może z tą różnicą, że ja nie zdobyłam się na odejście od męża tylko cały czas przy nim tkwię ( a on przy mnie) i próbuję ratować nasze małżeństwo.
Mąż już się podobno nie spotyka z kochanką ale wiem, że utrzymuje z nią kontakt sms-owy.
Stara się bardzo - przynajmniej jemu się tak wydaje.
Najbardziej fascynuje mnie jednak to, że opowiada mi to samo co Wasi mężowie - o kiepskim seksie, o spotkaniu drugiego swojego ja, o moich winach. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że uważa, że spotkało go coś wyjątkowego z czego dla mnie musi zrezygnować - a gada dokładnie to samo, co ci wszyscy opisywani tutaj faceci.
Chodziłam na terapię, ponieważ jest to sytuacja, w której ciężko jest sobie samemu poradzić. Nie dokońca mi pomogła, ponieważ moim zdaniem Pani psycholog była ciut za młoda i naładowana teorią nie popartą własnymi doświadczeniami. Niemniej terapia pomogła popatrzeć mi na siebie.
Wiem, czego chcę - uratować moje małżeństwo - ale na pewno nie w takiej postaci, w jakiej trwaliśmy przez kilka lat przed zdradą. Próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie, czego zaniedbałam, że mój mąż musiał szukać potwierdzenia swojej wartości u innej - co broń Boże nie jest równoznaczne z tym, że rozgrzeszam go za zdradę.
Akurat znajdujemy się wtakiej sytuacji, że musimy zbudować swoje "życie materialne" na nowo - w co mój mąż włączył się z pełnym zaangażowaniem i wiem, że sprawia mu to frajdę ( a co też jest może dobrym znakiem na przyszłość, bo gdyby mu na naszym życiu nie zależało - to by się tak nie angażował? Z drugiej strony - jak świadczą o tym inne posty nigdy nic do końca nie wiadomo).
Mam nadzieję, że pełne zaangażowanie w domowe sprawy odciągnie go ostatecznie od tej panienki.
Nie będę z nim przeprowadzać teraz "poważnych rozmów" - bo z wieloletniego doświadczenia wiem, że jak facet jest zaangażowany w zadania do wykonania - nie ma sensu zawracać mu głowy takimi "duperelami" jak uczucia.
Po tym ciężkim etapie czeka nas wyjazd na urlop - wtedy mam zamiar porozmawiać z nim o przyszłości naszego związku.
Takie mam plany - mam nadzieję, że się uda, bo jednak jestem nerwus i raptus, nie mam do niego zaufania i we wszystkim doszukuję się podwójnego dna.
A najbardziej podnosi mnie na duchu to, że nie jestem sama, że jest mnóstwo kobiet, które prubóją się mierzyć z takimi samymi problemami jak moje.
Trzymajcie się dziewczyny. Walczmy o swoje małżeństwa ale i walczmy o siebie. ja wierzę, że jedno nie wyklucza drugiego.:)=)
Bardzo podoba mi sie wypowiedź Zazdrości.
Myślała podobnie, czytając historie zdradzanych 50+, ale nie potrafiłam tego wyartykułować. Tak jednak myślę.
Dodam jeszcze: Wasi mężowie są dla Was jak Wasze dzieci, którym należny sie wyrozumiałość, pozwolenie na wiele, a jednocześnie dyscyplina i posłuszeństwo. Gdy to sie wymyka, jest życzenie choroby, bo "wtedy zrozumie, ile dla niego robię".
Oni Was traktują jak mamuśki, którym można opowiedzieć, po co kupiło się prezerwatywy. I że noga boli...i że trzeba zawieźć do lekarza...a tym bardziej boli, im dokładniej na nich patrzycie. Biedactwa takie...współczucia szukają, bo młodsza nie przysłała smsa albo nie chce z nim sie przespać.
Jeden z drugim nawet nie kryje sie przez żoną z tym goleniem podbrzusza - powinna zrozumieć przecież, że dla młodszej trzeba sie starać...
Gdy wróci do domu i obieca poprawę, jest takim synkiem marnotrawnym, któremu z usmiechem mamuśka wybacza...Wystarczy, że pozwoli jej obejrzeć swój billing.
W imię czego??? Wspólnego mieszkania? Możliwości podania michy i wyprania jego skarpet??
Niech się dzieje, co chce. Niech nawet już kocha tę młodszą, byle jednak wrócił do domku, bo jeszcze się u niej bidulek przeziębi.
Przepraszam za sarkazm, ale tak to widzę.
Dobry wieczór Koma 5,
Masz wiele racji, w tym co piszesz. Ja też miałam wrażenie, na początku, jak wszystko się wydało, że mój mąż najszczęśliwszy by był gdybym udzieliła mu swojego "błogosławieństwa" na romans z tą panienką. Nawet mi zaproponował, żebyśmy spotkali się we trójkę. Niestety nie stanełam na wysokości zadania i teraz musi sobie radzić z własnym sumieniem sam - różnie mu to wychodzi.
Myślę jednak , że jest jeszcze druga strona medalu. Przeżyłyśmy z tymi facetami 30 lat, więc ciężko jest nam uwierzyć, że tak się pomyliłyśmy i ciągle mamy nadzieję, że to w gruncie rzeczy są ci sami faceci, których pokochałyśmy - tylko gdzieś się zagubili i trzeba pomóc się im odnaleźć.
Jak zwykle - nadzieja umiera ostatnia.
A swoją drogą nie uważacie, że to ciekawe, że oni wszyscy (mój też) golą sobie podbrzusza dla tych młodszych panienek ? o co w tym wszystkim chodzi ?
Teraz taka moda - na wydepilowane ciało
Szkoda, że sumienia nie mogą sobie wydepilować...
59 2010-11-08 00:21:14 Ostatnio edytowany przez Zazdrosc (2010-11-08 00:26:17)
moj tez goli podbrzusze... i wiem o co chodzi... ha ha ha
o optyczne zludzenie...
z tych samych powodow w malym pokoju wieszamy lustro
moj tez goli podbrzusze... i wiem o co chodzi... ha ha ha
o optyczne zludzenie...
z tych samych powodow w ciasnym pokoju wieszamy lustro
No, o tym nie pomyślałam
"moj" sie przyznal
Teraz taka moda - na wydepilowane ciało
Szkoda, że sumienia nie mogą sobie wydepilować...
Mój mąż przyznał, że golenie podbrzusza wywołuje optyczne złudzenie, co do wielkości przyrodzienia.
Dobry wieczór Koma 5,
Myślę jednak , że jest jeszcze druga strona medalu. Przeżyłyśmy z tymi facetami 30 lat, więc ciężko jest nam uwierzyć, że tak się pomyliłyśmy i ciągle mamy nadzieję, że to w gruncie rzeczy są ci sami faceci, których pokochałyśmy - tylko gdzieś się zagubili i trzeba pomóc się im odnaleźć.
Jak zwykle - nadzieja umiera ostatnia.
A swoją drogą nie uważacie, że to ciekawe, że oni wszyscy (mój też) golą sobie podbrzusza dla tych młodszych panienek ? o co w tym wszystkim chodzi ?
Droga Koma 5,
ja też myślę jak Ty o tej drugiej stronie medalu. Trudno jest mi rzucić męża, z którym przeżyłam ponad 30 lat, tylko dlatego, że zgłupiał na stare lata. Spędziliśmy razem kupę lat i były to wspaniałe czasy. Kochaliśmy się autentycznie, mąż spełniał każde moje życzenie. Dla mnie był to stan zupełnie normalny. Dopiero dziś zdaję sobie sprawę, jakie ja miałam szczęście. Nie doceniałam tego. Dopiero dziś stojąc w obliczu rozpadku naszego stadła, dociera to do mnie. Widzę też moje błędy. Dlatego - gdy jestem w dobrym stanie psychicznym - jest mi go szkoda. On cierpi i jest bardzo zagubiony, nie wie, co dalej robić. Jest jak małe dziecko. Mam nadzieję, że starczy mi siły, aby dać mu jeszcze szansę.
Oni mają świadomość ,że to złudzenie potyczne,a przecież każdy z nich chciałby mieć jak największe przyrodzenie,więc jakiś ''łoś" wpadł na ten pomysł.I wierzcie mi,zapewne nie chodzi wcale o higiene osobistą.Niekochana72 miała ma racje, teraz młode laski depilują wszystko co tylko łapie wosk.Mózgi niech sobie też wydepilują.
A jak on odpowiedział na twoje warunki.
I jeszcze jedno mając bilingi miałaś numer nie myśllałaś aby z nią porozmawiac , ja rozmawiałam z kobieta która chciała rozbic moją rodzine i pomogło nie ze względu na to że ona zrozumiała tylko po tym zaczeła naciskac na mojego męża aby odszedł i to ją zniszczyło.
Witam VERISSIMO prosze o pomoc.Moj maz mnie zdradza po 14 latach mamy 2dzieci on twierdzi ze to sa moje wymysly.Na swoja 40postanowil zagrac w gre flirt przez tel.to trwa od5mcy. zaczal jezdzic na silownie depilowac sie.Podejrzalam smsy sa bardzo rom.i seksowne i jednoznacznie wskazuja na cos pow.zmienil sie bardzo rozmawia ze mna ale sprawia wrazenie jakby byl nieobecny sam mnie nie pszytula.Prosze o rade jak mam z ta lalunia porozmawiac zeby ja skutecznie odpedzic dodam ze wyznala mu milosc(jest miloscia je zycia i go kocha szczerze i zrobi dla niego wszystko)zreszta maz tez napisal ze ja kocha ze teskni.powiedzialam mu o smesach to sie zdenerwowal ze sama sie nakrecam ze na tym pol.gra.Dodam ze kiedys jak byl na sil. to 2godz.teraz znika na4godzi.i zrobilam test z dresem w ktory sie przebiera i ostatnio nie byl ruszony z plecakaale on uparci twierdzil ze cwiczyl. Prosze wszystkie kobietki o rade jak to rozegrac dodam ze mam do tej lali tel.