Być drugą i macochą - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Strony 1 2 3 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 8,269 ]

Temat: Być drugą i macochą

Witam serdecznie wszystkie drugie żony, macochy (jakoś mi się to słowo nie podoba, ale cóż, innej nazwy na oddanie stanu rzeczy chyba nie ma) i nie tylko:) chciałabym podyskutować , powymieniać się doświadczeniami na temat życia w tzw.kolejnym związku (gdzie jedno z partnerów (lub obydwoje) są po rozwodzie i próbują ułożyć sobie życie na nowo. Porozmawiajmy o wszystkich blaskach i cieniach takiego życia:) Zwłaszcza, kiedy jedna strona ma dzieci a druga nie.
Jestem po rozwodzie, mój obecny partner też. Rozstałam się z moim byłym mężem już ładnych parę latek temu i żadnego kontaktu z nim nie mam, dzieci (stety lub niestety) nie mieliśmy. W przeciwieństwie do mojego obecnego partnera, który ma córkę z pierwszego małżeństwa. Co się z tym wiąże...zanim powiem konkretnie w czym rzecz, czekam na Wasze opinie "jak to jest być tą drugą" serdecznie zapraszam do szczerej rozmowy.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Być drugą i macochą

Witam Alutka131.Ja również jestem(ta drugą)żoną.Mąż mój, ma dzieci z poprzedniego zwiazku.Dopiero od roku jestesmy małzeństwem,i nie mieszkamy w polsce(tam są dzieci)także za duzo tych>BLASKÓW>JESZCZE NIE BYŁO.Jedynie co dobre,to mamy dobry kontakt telefoniczny czy skyp.Na początku jednak nie było za kolorowo(zazdrość dzieci=prawie dorosłych!),na szczęście po NASZYM ślubie zmieniło sie na lepsze=w końcu zrozumieli że tatuś ma nowa miłość i musza sie z tym pogodzic:)Na święta mamy się spotkać,mam nadzieję jednak że bedzie to mile spedzony czas.MYSLĘ,ZE ZALEŻY W JAKIM WIEKU SĄ DZIECI NASZYCH POŁÓWEK.IM MNIEJSZE TYM BARDZIEJ ZRÓZNICOWANE PROBLEMY.No ale to tylko moje zdanie.Ja również czekam na opinie<tych drugich żon>ciekawi mnie jaki kontakt mamy z dziećmi my MACOCHY-również nie podoba mi sie to okreslenie...cóz zrobić.POZDRAWIAM:)

3

Odp: Być drugą i macochą

Dzięki, silka:) Miło wiedzieć, że jest się komu wygadać, kto to umie zrozumieć:)
My jesteśmy razem od trzech lat, ślubu jak dotąd nie wzięliśmy. Córka mojego mężczyzny ma lat niecałe 7,jest pierwszy rok w szkole i odpukać jakoś sobie radzi:) Generalnie problem jest w tym, że mój partner bardzo dużo czasu poświęca dziecku (broń Boże go za to nie winię, uważam to za BARDZO dobry objaw), ale poświęcenie czasu dziecku wymaga praktycznie codziennego kontaktu z byłą żoną. A mnie trafia szlag, jak ona z każdą pierdołą potrafi zadzwonić, bo coś tam załatwiła, czegoś nie zrobiła, itp. No, dobra, trochę przesadzam:) Ale boli mnie to z jednej strony...wiem, że jako matka dziecka zawsze będzie obecna w życiu mojego faceta ( w końcu tego się nie da wymazać),ale z drugiej strony chcę miec kawałek mojego życia,prawda? a tu albo ona dzwoni do dziecka, albo trzeba uzgodnić, kto ją ze szkoły odbierze i tak dalej, itd..Bardzo kocham mojego mężczyznę i żałuję, że on problemu nie widzi, bo mnie naprawdę chwilami cholera bierze jak mam na tapecie temat jego byłej żony.
Zazdrosna jestem? pewnie tak. Przestraszona, że a nuż..? Też. I czasem nie wiem co ze sobą zrobić.

4

Odp: Być drugą i macochą

Witaj Alutka.My rówież jestesmy razem 3 lata.Jak już pisałam nie ma nas w Polsce,dzieci prawie dorosłe,więc-nie ma  takich problemów i(byłą).Jedak zam parę która ma podobny problem do Ciebie,ona(jako macocha)poprostu uzbroiła się w cierpliwość,wspierała męża jak tylko mogła by pomóc mu w wychowaniu dziecka-może (banalne)...lecz okazało się skuteczne.Niestety te byłe zawsze będą już w naszym życiu...i trzeba to zaakceptować.Bardzo dobrze ze strony Twojego partnera,że mimo iż tamten związek nie przetrwał-troszczy się o dziecko-bardzo dobrze to o nim świadczy(porównując do dużej ilości facetów którzy mają to gdzieś)lecz jeśli chodzi o codzienny kontakt j.w opisałaś to faktycznie przegięcie ze strony byłej!Wiadomo iż może przemawiać tu zazdrość i wcale się nie dziwie.Mam pytanie,jak to twój facet nie widzi problemu?czy rozmawialiście o tym szczerze?CZY są po rozwodzie?przecież żyje teraz z Tobą a nie z nią! i jesteś w jego życiu ważna,więc powinien zrozumieć i ograniczyć taki codzienny kontakt. CÓŻ DORADZIĆ...?Jedynie szczera rozmowa z facetem i,że świat nie kończy się sprawami byłej.Może,jakaś umowa pomiędzy nimi typu:on odbiera małą w określone dni ze szkoły,czy tel.od niej?oczywiście oprócz nagłych wypadków.Wtedy wiecie MW. jaki czas jest dla WAS I TYLKO WAS.Przecież bycie tą drugą nie może oznaczać gorszą,i bać się że może"a nóż..."np.wróci do niej...?Nie wiem czy to miałaś na myśli,ale dużo z nas(tych drugich)dręczy to-przynajmniej do czasu zalegalizowania związku.Właśnie...czy WY planujecie ślub?oczywiście jak nie chcesz,nie odpowiadaj jeśli za bardzo wnikam w życie prywatne.Jednak wiem,że ślub dużo może zmienić.Tym czasem życzę Tobie OPTYMIZMU i wierzę,że z czasem będzie coraz lepiej:)

5

Odp: Być drugą i macochą

Niestety, w życiu Waszych facetów są dzieci i musicie sie z tym pogodzić.

"Widziały gały, co brały" - takie przysłowie chyba wyjaśnia wszystko.

Ojciec odszedł, ale ma swoje obowiązki i koniec! Nie widzę powodu, aby była żona musiała oszczędzać kochanego tatuśka tylko dlatego, że zostawił ją z małym dzieckiem i odszedł do drugiej kobiety.

6

Odp: Być drugą i macochą
koma5 napisał/a:

Niestety, w życiu Waszych facetów są dzieci i musicie sie z tym pogodzić.

"Widziały gały, co brały" - takie przysłowie chyba wyjaśnia wszystko.

Ojciec odszedł, ale ma swoje obowiązki i koniec! Nie widzę powodu, aby była żona musiała oszczędzać kochanego tatuśka tylko dlatego, że zostawił ją z małym dzieckiem i odszedł do drugiej kobiety.

ależ prostolinijna jest ta wypowiedź... pragne zauwazyć, że nie kazdy zwiazek kaczy sie z winy faceta... tatus drań i mamusia aniołek, piękny stereotyp w umyslach samotnych lub tez porzuconych kobiet - lepiej tak to soboe tłumaczyc aniżeli spojrzec w lustro i zastanowić sie dlacze
czego on mnie zostawił... przepraszam, nie chce nikogo urazic, ale znam kobiety, ktore zachowuja sie jaby odejscie faceta mialy robic z nich meczennice do konca zycia, bo wychowuje dziecko, lub tez dzieci...
wracajac do tematu...
ale to ze facet ma dzieci wcale nie musi oznaczac ciaglego kontaktu z bylą... uwazam ze trzeba to omówic i ustalic stanowczo pewne zasady.
jego zona musi wiedziec ze juz nie jest pierwsza i najwazniejsza... wazne jest dziecko, tutaj sie zgodzę, ale była zona nie powinna wykorzystywac obecności dziecka do ciagłego zatrówania życia swojemu BYLEMU mężowi. ustal to Alutka jak najpredzej bo jesli tego nie ukrócisz teraz czeka Cie życie w trójkacie.

7

Odp: Być drugą i macochą

betil83.W zupełności zgadzam się z Tobą:)NIE WIEM I NIE CHCĘ OSĄDZAĆ NIKOGO,ale wypowiedz koma5...cóż-brak słów.JESTEŚMY NA TYM FORUM PO TO-BY PODYSKUTOWAĆ-POMÓC SŁOWNIE JAK KTO MOŻE.A,PRZYSŁOWIE:cyt"widziały gały co brały"jest nie na miejscu-moim zdaniem.PONIEWAŻ-oczywiście"że gały widziały"lecz jak pokochały(a chciała bym zauważyć ze u NAS TAK BYŁO)i od początku zaakceptowałam myśl,że mój ukochany ma dzieci.Myślę,ze u ALUTKI RÓWNIEŻ ponieważ 3 lata już razem,to dziwne by było-byśmy nie wiedziały:0 Lecz niestety,nie wiązałysmy się z ICH byłymi,tylko z NIMI:)Dzieci-wiadomo są i będą najważniejsze,mimo nie raz powstajacych "wzlotów i upadków"które są niestety "nieubłagalne"..mimo to,nadzieja jest zawsze by między (ojcami-i nami czyt.również byłymi żonami) a dziećmi było jakieś porozumienie choć!Do którego ja dąże jak i mój mąż,choć od paru dobrych latek nie żyli razem i nawet nie było kontaktu(oprócz oczywiście z dziećmi)to dłuższa historia...Lecz,nie chodzi teraz o nas.Moje zdanie teraz betil83:jeśli związki się rozpadają-czyli-jest coś nie tak.I,NIE KONIECZNIE Z WINY KOBIETY.Wiadomo,dzieci zawsze cierpią na tym najbardziej,wiadomo,że chcą mieć obydwojga rodziców-lecz cóż,życie pisze różne scenariusze.Myślę,że my te"drugie mamy rówież coś do powiedzenia.Pozdrawiam WSZYSTKIE"TE DRUGIE"i nadzieja w tym że dołączycie się do nas.P.S ALUTKA?Jak tam u ciebie sytuacja?

8

Odp: Być drugą i macochą

ależ prostolinijna jest ta wypowiedź...

Tak - mimo Twojego sarkazmu - masz rację.
Bo to tak wygląda. Po co kombinować, kto ma więcej prawa do korzystania z czasu męża/tatusia

piękny stereotyp w umyslach samotnych lub tez porzuconych kobiet - lepiej tak to soboe tłumaczyc aniżeli spojrzec w lustro i zastanowić sie dlacze
czego on mnie zostawił

Niestety, ale ta wycieczka osobista nie udała Ci się. Nie jestem ani porzucona, ani samotna. W lustrze też nieźle wyglądam mimo wieku, bo bardzo sie staram;)
A ponieważ nie jestem w tej sytuacji stroną, mogę spojrzeć obiektywnie:
Dziecko ma swoje prawa. Dziecko - jak czytam - jest malutkie. Szybko je tatuś porzucił.
A że żona nie powinna wciąż dzwonić i zajmować czasu byłemu partnerowi dzickiem?

Skoro on sie nie buntuje...może nie uważa tego za taką "truciznę"?
Trudno, Dziewczyny...Nie widzę powodu, żeby psioczyć na byłą żonę tylko dlatego, że to Wy tu piszecie o swoim problemie, a nie ona.
Tak już jest, że patrzę na życie obiektywnie i zawsze staram się wydawać sprawiedliwe sądy. To dyskusja, masz rację Silka, a w dyskusji ścierają się poglądy. Wyraziłam swój....

9

Odp: Być drugą i macochą

Skoro on sie nie buntuje...może nie uważa tego za taką "truciznę"?


Nie buntuje się bo kocha swoje dziecko i stara sie byc tata mimo tego, iz z mama tego dziecka nie do konaca wyszło i nie może byc z nim na codzień. Taki tata jest w poniekąd w potrzasku, bo z jednej strony nie chce zaweisć swojego dziecka, bo przeciez kocha go miłośćia absolutną, a z drugiej strony jest druga kobieta, ktora nie jest zazdrosna o dziecko tylko o kontakty z byłoa zoną - która ewidentnie przegina pałę z dzieleniem się problemami wychowawczymi.
Sa kobiety które robia to celowo i to jest nie fair.
Jesteśmy dorosli - życie nie jest bajka i różnie w nim bywa. Poza tym skoro kobieta chce aby to jej sąd przyznal opiekę nad dzieckiem to chyba zdaje sobie sprawę, że jej codzienność będzie trudniejsza. Łatwo oceniać z boku, bo tak się przyjeło, że tata odszedł to znaczy że jest zły, a to wszytsko nie zawsze tak wygląda, są rózne aspekty rozstań. Męszczyzna też przezywa rozstanie ze swoimi dziećmi, również za nimi tęskni i nie zawsze odejście to taki prosty wybór, ajk się większości Pań wydaje. Znam to z autopsii - też jestem ta drugą.

10

Odp: Być drugą i macochą

Dziękuję bardzo serdecznie za rady...i poglądy:) ze wszystkimi się zgadzam, nawet po części (ale tylko po części) ze zdaniem "widziały gały co brały". A pewnie że widziały...Każdy ma prawo do ułożenia sobie życia jak mu się podoba. Generalnie zdanie o dziecku "że szybko je tatuś porzucił" jest bardzo nie w porządku. Tatuś nie porzucił dziecka, jak to widać na załączonym obrazku, tylko rozstał się z jego matką, a to jest różnica ZASADNICZA. To raz. Dwa, dla jasności dodam, że to nie ja byłam przyczyną rozwodu - zaznaczam od razu, że żadna inna kobieta też nie, więc raczej nie przychylę się do zdania widziały gały co brały a teraz płaczą. Sorki, ale nie. Zgodzę się z betil w 100% że tatuś się nie buntuje, bo kocha swoje dziecko i stara się nim być nawet pomimo faktu że rozstał się z jego matką. Zresztą facet to facet i na pewne sprawy patrzy inaczej niż kobieta. Dla mnie jego była go wykorzystuje i tyle, przynajmniej często tak bywa. I rozumiem nawet to, że się nie potrafi zbuntować. Bo dziecko zawsze będzie jego, niezależnie od współpartnera. Ja generalnie nie narzekam na swój los, chcę tylko lepiej zrozumieć mojego faceta i zawsze go wspierać, niezależnie od sytuacji, bo od tego jesteśmy przecież, prawda?;)
Silka, co do ślubu...A pewnie, że rozmawialiśmy wiele razy, ale ślubu to się nawet ja boję, też już co nieco w życiu przeszłam.Dlatego stoi na tym, że "może w przyszłym roku". Nie naciskam, bo też bym nie chciała, żeby mnie naciskano, to raz, a dwa, czy ten papierek naprawdę daje gwarancję..? Przecież mój mężczyzna jest ze mną, razem żyjemy, prowadzimy dom, czy papier ma być gwarancją że tak będzie zawsze? Pewnego dnia się do tego dojrzeje:)
I dla jasności, nie powiedziałam, że była żona nie ma prawa do kontaktów z dzieckiem kiedy jest u ojca, albo z samym ojcem.:) Ale przychylam się do wypowiedzi, że pewne rzeczy się robi specjalnie i tyle. Ja dzieckiem nie jestem,dowód mam już dawno i niektóre fakty go gołym okiem widać.
Pozatym...
"Ojciec odszedł, ale ma swoje obowiązki i koniec! Nie widzę powodu, aby była żona musiała oszczędzać kochanego tatuśka tylko dlatego, że zostawił ją z małym dzieckiem i odszedł do drugiej kobiety - to zdanie też jest nie fair.Nie odszedł do innej kobiety...Nie było mowy o oszczędzaniu, tylko o nie przeginaniu, tak? Jeżeli kobieta przy rozwodzie chce mieć dziecko przy sobie cały czas, to nie może go wtryniać ojcu, babci, dziadkowi, komukolwiek tylko dla tego bo musi iść do pracy, albo co innego!(Dla sprawiedliwości, upraszczam tutaj, ale sens mam nadzieję zachowałam).Taa, bo tak najłatwiej.Ona biedna,porzucona, trzeba lecieć na pomoc...zaraz pewnie dostanę po głowie za tę wypowiedź, ale cóż, uważam, że generalnie od wychowywania dzieci są matki. Mnie, chociaż nie jestem z rozbitej rodziny, wychowywała matka generalnie i pewnie dlatego mi się pogląd zakorzenił:)Nie mam dzieci, póki co, ale wiem, że jeżeli kiedykolwiek będę miała, to podporządkuję temu całe życie.
Dziękuję dziewczyny za wypowiedzi...Jest mi lepiej, bo wiem, że nie jestem osamotniona w poglądach.:) i czuję się lepiej:)
czekam na następne opinie:)
Pozdrawiam serdecznie:)

11

Odp: Być drugą i macochą

Alutka - połowa wypowiedzi bardzo sensowna, połowa - strasznie nierozumna.

Alutka131 napisał/a:

"Ojciec odszedł, ale ma swoje obowiązki i koniec! Nie widzę powodu, aby była żona musiała oszczędzać kochanego tatuśka tylko dlatego, że zostawił ją z małym dzieckiem i odszedł do drugiej kobiety - to zdanie też jest nie fair.Nie odszedł do innej kobiety...Nie było mowy o oszczędzaniu, tylko o nie przeginaniu, tak? Jeżeli kobieta przy rozwodzie chce mieć dziecko przy sobie cały czas, to nie może go wtryniać ojcu, babci, dziadkowi, komukolwiek tylko dla tego bo musi iść do pracy, albo co innego!(Dla sprawiedliwości, upraszczam tutaj, ale sens mam nadzieję zachowałam).Taa, bo tak najłatwiej.Ona biedna,porzucona, trzeba lecieć na pomoc...zaraz pewnie dostanę po głowie za tę wypowiedź, ale cóż, uważam, że generalnie od wychowywania dzieci są matki. Mnie, chociaż nie jestem z rozbitej rodziny, wychowywała matka generalnie i pewnie dlatego mi się pogląd zakorzenił:)Nie mam dzieci, póki co, ale wiem, że jeżeli kiedykolwiek będę miała, to podporządkuję temu całe życie.

Piszesz, jakbyś zupełnie oderwana od realiów była. Nieważne czy ona biedna, porzucona, czy sama odeszła, bo się nie dogadywali. Bardzo często będzie potrzebowała pomocy, zwłaszcza, jeśli dziecko jest małe. Wychowywanie dziecka nie polega wyłącznie na spędzaniu z nim czasu. Możesz podporządkować dziecku całe życie, ale skąd weźmiesz pieniądze na jedzenie i rachunki? Samotna mama musi też najczęściej zarobić na utrzymanie dziecka. A to się wiąże z "wtrynianiem' dziecka komuś z rodziny lub wynajęciem opiekunki. I nie oznacza to, że ona robi z siebie ofiarę lub próbuje zatruć życie byłemu mężowi. Nie mówię tu oczywiście o przypadkach ekstremalnych.

Piszesz, ze od wychowywania dzieci są matki... No cóż, ryzykowna ideologia, która od biedy ma szansę się sprawdzić w związku, gdzie od zarabiania pieniędzy jest ojciec. A kiedy matka musi połączyć funkcję wychowawczą i zarobkową to czasem musi się do kogoś zwrócić po pomoc. I nie jest to dla niej żadna ujma. A już tym bardziej, kiedy zwraca się o pomoc do ojca dziecka, który, mimo rozwodu, nadal obowiązki rodzicielskie ma. Piszesz, że nie pochodzisz z rozbitej rodziny, ale wychowywała Cię matka. Wnioskuję z tego, że ojciec pracował. A kto ma pracować na potrzeby kobiety po rozwodzie i jej dziecka?

Co to znaczy "jeżeli kobieta przy rozwodzie chce mieć dziecko przy sobie cały czas"? Nie słyszałam jeszcze o takim orzeczeniu w sprawach rozwodowych. Kobieta może chcieć, aby dziecko mieszkało z nią a to nie jest jednoznaczne z tym, że ma je przy sobie cały czas. To, że dziecko z nią mieszka nie oznacza, że ona ma się z nim zabarykadować w mieszkaniu i tam spędzić czas do pełnoletności dziecka. Taka matka ma prawo prowadzić normalne życie - pracować, rozwijać się, czasem spotkać ze znajomymi...

12

Odp: Być drugą i macochą

Ech, bo chyba za bardzo to uprościłam, niestety. Był to skrót myślowy, chciałam napisać wszystko naraz. Bywa. zgodzę się z opinią, matka musi pracować, żeby utrzymać siebie i dziecko. Rozumiem, że ma prawo do swojego życia, jasne, musi wychodzić, ze znajomymi się spotykać itd. Rozumiem też, że jest jej trudniej, bo jest sama, a ja np. dzielę się obowiązkami ze swoim partnerem. Ok. wszystko rozumiem. I tu zwracam honor...co nie znaczy, że trzeba tego używać jako argumentu, że się z dzieckiem czasu nie spędza...Znowu zapewne upraszczam, ale jakoś mi trudno wszystko wyłuszczyć.
Co do mojego ojca...Nie, nie pracował, był w domu ale i tak mną i siostrą zajmowała się raczej mama:) Pracował kiedy byłyśmy malutkie, potem już nie. tak więc...;)
Z tym rozwodem...ojej, teraz to się zaplątałam;D
Chodziło mi o to, że jak matce rozwodzącej się nie przyjdzie do głowy, by dziecko mieszkało z ojcem (co pomimo braku dzieci swoich własnych świetnie rozumiem, możesz mi wierzyć lub nie), to powinna sobie pewne priorytety i hierarchię ustalić...niestety. I bynajmniej nie chodziło mi o barykadowanie mieszkania:)
Wiesz...to nie są proste sprawy.Nie oceniam byłej żony mojego partnera, bo nie mam prawa jej oceniać, to są tylko moje jakieś tam obserwacje..:)
Pozdrawiam:)

13

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Chodziło mi o to, że jak matce rozwodzącej się nie przyjdzie do głowy, by dziecko mieszkało z ojcem (co pomimo braku dzieci swoich własnych świetnie rozumiem, możesz mi wierzyć lub nie),

Niestety, nic nie rozumiesz. W ogóle co to za wypowiedź?? Dziecko jest sprzetem? Marce nie przyszło do głowy, żeby dziecko oddac??
Po tej wypowiedzi widać, że nie rozumiesz uczuć matczynych. Może kiedyś...

to powinna sobie pewne priorytety i hierarchię ustalić...niestety

Tym priorytetem jest dziecko. Ono w tej hierarchii stoi najwyżej.
Jeżeli wykorzystuje - chociaż ja bym tego "wykorzystywaniem" nie nazwała - ojca dziecka do opieki nad małym, to realizuje prawo dziecka oraz obowiązek sprawowania opieki przez ojca!

Owszem, gdyby wołała go do przemeblowania w swoim mieszkaniu, naprawiania kranu czy innych swoich spraw - masz prawo sie wściekać.
Ty piszesz jednak wyraźnie, że chodzi o dziecko. I wybacz - okazujesz się byc małostkowa, a Twój sposób wypowiadania sie o tej sprawie jest dość ... niedelikatny.

14

Odp: Być drugą i macochą

Alutka, jak dla mnie Twój ostatni post jest wystarczającym wyjasnieniem. Wracam do opinii, że jesteś normalną kobietą, z którą można się dogadać. Tylko jedna uwaga - nie zawsze "matce przychodzi do głowy" aby dziecko mieszkało z nią. Czasem jest to jedyna możliwość. Poza tym nie wyobrażam sobie, że miałabym oddać swoje dziecko pod stałą opiekę ojca, nawet gdyby był najwspanialszym ojcem na swiecie. To trudno wytłumaczyć, ale to taki instynkt, który kobiecie każe wychowywać dziecko, nawet jeśli wie, że napotka w tym milion przeszkód i że, z technicznego punktu widzenia, łatwiej byłoby, gdyby to dziecko wychowywal ojciec. To takie 'coś" co zrozumiesz, jak będziesz miała własne dziecko.

Koma - trochę za bardzo uogolniasz. Tak jak napisała Alutka - to trudne sprawy i tak naprawdę każdy przypadek jest inny. Inaczej osądzimy kobietę, od której mąż odszedl do kochanki zostawiając ja z dzieckiem a inaczej taką, która zdradzała jego lub po prostu odeszła. Ja mam pogląd z dwóch stron.

Może być tak, że kobieta przegina z dzieleniem obowiązków wychowawczych. Jeśli małżenstwo się kończy to zwykle obie strony zaczynają zupelnie nowe zycie. I w tym nowym życiu należy przyjąć za rzecz oczywistą, że jeśli dziecko zostaje z matką to na matce spoczywa większość obowiazków. Ma pelne prawo oczekiwac pomocy od swojego byłego partnera, ale nalezy zachować w tym jakiś zdrowy umiar. "Granica zdrowia" w tym umiarze jest inna w każdym przypadku.

15

Odp: Być drugą i macochą

witam,jestem tez ta "druga"  mysle Alutka,ze Cie rozumiem.Wyszlam za maz za czlowieka ,o ktorym wiedzialam,ze ma dorosla,mieszkajaca osobno i samowystarczalna corke.Pisalam o tym na forum.Co do dzieci-uwazam,ze male czy duze powinny wiedziec jakie sa granice ingerencji w nowy zwiazek rodzica.Twoj przypadek wiaze sie z malym dzieckiem,ale nie na tyle malym,zeby nie zauwazylo,ze rodzice sie rozeszli i dany rodzic musi swoj czas dzielic miedzy dziecko a zone.Zreszta nawet kiedy rodzina z dzieckiem zyje razem-to tez nie poswiecamy swojego partnera dla dziecka tylko dzielimy czas na partnera i dziecko.W przypadku drugiego zwiazku nic sie nie zmienia i dziecko musi zrozumiec ze tata kocha je tak samo jak wtedy kiedy byl z mama tylko ten czas jest podzielony nie na nie i mame tylko na nie i nowego partnera.Dlatego mysle ,ze powinniscie porozmawiac o tym w czworke:ty,twoj partner,dziecko i jego mama.Ta rozmowa powinna moim zdaniem odbyc sie bez wywlekania (przy dziecku-oczywiscie)tego,ze mama dziecka wykorzystuje dobre stosunki twojego partnera z dzieckiem.A osobno(bez potomka)z mama porozmawiac i ustalic faktycznie pewien harmonogram zajec z dzieckiem i przedstawic go potem razem corce twojego pana.Bedzie to najbardziej uczciwe dla was wszystkich-latwiej wtedy cokolwiek zaplanowac i nie ma sie glupich(byc moze nieuzasadnionych)zazdrosnych mysli-po prostu nie ma powodu a mama dziecka bedzie miala pewnosc ze moze liczyc na pomoc w kazdej chwili i ze nie musi o tym co chwile przypominac bylemu mezowi.Moja corke wychowywalam sama.Jej ojciec nie interesowal sie nia wcale(byl alkoholikiem)ale wiem ze bardzo by mi w wychowaniu jej pomoglo jakbym wiedziala ze np w pon,sr odbiera ja ze szkoly ojciec i np odrabia z nia lekcje,jakby w ustalone wolne dni od pracy byla u niego,i wtedy tez (mysle tak)nie byloby problemu i nie stawialabym tej "drugiej "w glupiej sytuacji jezeli np corka bylaby chora i ktos przy niej musialby byc zebym mogla kupic lekarstwa,albo zadzwnilabym zeby kupil je ojciec.Mysle tez ze jezeli on by nie mogl ty bys to zrobila i zawiozla dziecku,mysle tez ze wtedy nawet bys przy nim posiedziala gdyby trzeba bylo.Eliminuje to zazdrosc i uwazam ze to zdrowy uklad.Dziecko jest jak barometr i dlatego mysle ze powinno byc uczciwie informowane: jak i dlaczego? w odpowiedniej formie i powinni to robic rodzice a ze ty jestes aktualna partnerka jej taty to powinnas przy tym byc.Jestem zwolennikiem szczerych rozmow-chociaz w moim przypadku te rozmowy przeradzaly sie w klotnie i doprowadzily do tego ze zastanawiam sie czy moj maz kocha mnie czy kocha nadal poprzednia zone a ze mnie probowal ja zrobic.Ale zawsze prowadza do jasnego i konkretnego,bez domyslow i niedomowien wyjasnienia i jest woz albo przewoz.U mnie jeszcze nie wiem tych dobrych rzeczy jest jeszcze na tyle duzo ze walcze o nas.Moze u ciebie tak nie bedzie i sie dogadacie zycze powodzenia bo zanim corka dorosnie i bedzie samodzielna trzeba jeszcze duzo czasu a problem juz jest i trzeba go rozsadnie rozwiazac.

16

Odp: Być drugą i macochą

Co tu dużo deliberować??
Przecież sprawa jest jasna - można przeczytać to już w pierwszym poście:
problemem jest zazdrość o pierwszą partnerkę.

I właściwie nie chodzi o to, że facet poświęca dużo czasu dziecku. Dziewczyny nawet o tym piszą - świetnie, że taki dobry tatuś z niego. Mógłby ten czas poświęcać, byle by tylko nie spotykał sie z matką dziecka. A tak - cała złość skupia się na dziecku.

Tak to wygląda!

17

Odp: Być drugą i macochą

Witam Dziewczyny:)
Dziękuję za wszystkie opinie, dobrze jest czasem wiedzieć, że jest ktoś w podobnej sytuacji i potrafi zrozumieć.:)

18

Odp: Być drugą i macochą

Witam wszystkie Panie na forum.Chciałabym prosić o poradę.Otóż mam 25 lat jestem w nieformalnym zwiazku z mężczyzna starszym o 12 lat,który ma za sobą nieudane małżeństwo i córkę.Od jakiegoś czasu nie umiem sobie poradzić z pewnym problemem.Chcę miec dziecko z nim,chcę kogoś kochać bezgranicznie,poza tym uwielbiam dzieci(sama wychowałam 2 braci)ale 5 miesiecy temu mój partner oznajmił mi że nie chce wiecej dzieci,bo go na to nie stać,mierzy mnie miara byłej,która odeszła do innego.Jest mi żle po słowach ktore od niego usłyszałam,nie umiem nawet opisać jak się czuję od tamtego czasu.Mam żal do niego,nie wyobrazam sobie życia tylko z nim i samotnej starosci.On ma corke,kocha ja,a kogo ja będę kochała.Nie obchodzi go co ja czuje jak jego corka przyjezdza(ma 9 lat)i widze ich wzajemne przywiazanie i miłość.Boli mnie to wszystko bardzo,nie mam nawet komu o tym powiedziec,dlatego piszę tu.Co mam zrobic?odejsc?kocham go bardzo,ale jak nasze życie będzie wyglądało?proszę pomóżcie mi,doradzcie co robić.

19 Ostatnio edytowany przez agitek25 (2010-12-10 15:34:46)

Odp: Być drugą i macochą

sad

20

Odp: Być drugą i macochą

Witaj Alutka131 ,

jestem związana z człowiekiem, który ma małe dziecko. Przechodziłam  chyba już przez wszystkie możliwe etapty relacji były - była- obecna- dziecko , łącznie z sądami ( w Szwecji dziecko ma prawo do opieki obojga rodziców, nie ma znaczenia naprawde nic, przewanie , jesli sąd nie zdecyduje inaczej , podział opieki jest 2 tyg matka, 2 tyg ojciec ). Z własnego doświadczenia wiem, jak wkur.... moga być telefony byłej typu "ogrony potwór jest w mieszkaniu przyjedz natychmiast " ( ps była to ćma ) albo pomóż mi z komoda  z ikeii, albo Twoja mowa dziw... nie ma prawa  dotykac MOJEGO  syna ( powstał on bowiem bez pomocy ojca ). Stwierdziłam, że wezmę to na klate i przeczekam francę . I sie udało . Kiedy miała jakies wybujałe problemy, proponowałam, że to ja jej pomogę - problemy nagle znikały big_smile Generalnie plotki i intrygi były na porzadku dziennym (w sumie nadal są , ale subtelniejsze jakby ). Mimo iż ona również ma stałego partnera , zachowywała się jakbym zajęła jej miejsce, a  ona jest wiecznie skrzywdzona ( mimo ze absolutnie historia jest inna, ale to nie w tym rzecz ). W koncu kiedy opadły emocje zwiazane z sadem , zauwazyła ze moze we mnie miec sprzymierzeńca , zaczęła z tego jakby ciut bardziej korzystać (choć jako człowiek po tych wszystkich wyczynach i atakach na mnie jest skreślona )- po prostu łatwiej jest się jej dogadać w niektórych kwestiach ze mną , a jesli jest to jakies korzystne dla dziecka rozwiazanie to podsuwam je mojemu facetowi . I święta zasada, która ratuje mi tyłek - ABSOLUTNIE NIE DAĆ SIĘ WCIĄGNĄĆ W ICH GIERKI !!! to oni podejmowali decyzję o dziecku i to oni je maja , niech ustalaja i sami decydują . Oczywiście nie chodzi mi tu o całkowitego ignora i brak wsparcia, nie nie  nie . Tylko o zdrowe podejście do sprawy i o zachowanie WŁASNEGO ZDROWIA PSYCHICZNEGO . To samo tyczy się "naszych " spraw . Nasze życie jest nasz i koniec, nie ma wyciągania brudów czy wpsominków. Na szczęscie w moim przypadku jedynym ich tematem jest "co było na obiad i jak było na spacerze "

Efekt jest taki, że po miesiacach darcia kotów  jest sądowy podział opieki , więc siłą rzeczy  mam duży udział w wychowaniu dziecka ( nawet mam zajęcia w przedszkolu, do którego chodzi tongue ). Póki co jest mały, wiec problemem są relacje i emocje dorosłych. Zobaczymy jak będzie dalej. Ale z ręką na sercu musże przyznać ,że cała 4 ( my i oni tongue ) naparwdę staramy sie bardzo,żeby  mały nie odczuwał  napięć i zeby zawsze jego dobro było na pierwszym miejscu, a w  skrajnych przypadkach pozostaje jeszcze babcia jako bufor bezpieczeństwa i głos rozsądku smile

pozdrawiam wszystkie ( z założenia oczywiście ) "Złe Macochy " smile

21

Odp: Być drugą i macochą
agitek25 napisał/a:

Witam wszystkie Panie na forum.Chciałabym prosić o poradę.Otóż mam 25 lat jestem w nieformalnym zwiazku z mężczyzna starszym o 12 lat,który ma za sobą nieudane małżeństwo i córkę.Od jakiegoś czasu nie umiem sobie poradzić z pewnym problemem.Chcę miec dziecko z nim,chcę kogoś kochać bezgranicznie,poza tym uwielbiam dzieci(sama wychowałam 2 braci)ale 5 miesiecy temu mój partner oznajmił mi że nie chce wiecej dzieci,bo go na to nie stać,mierzy mnie miara byłej,która odeszła do innego.Jest mi żle po słowach ktore od niego usłyszałam,nie umiem nawet opisać jak się czuję od tamtego czasu.Mam żal do niego,nie wyobrazam sobie życia tylko z nim i samotnej starosci.On ma corke,kocha ja,a kogo ja będę kochała.Nie obchodzi go co ja czuje jak jego corka przyjezdza(ma 9 lat)i widze ich wzajemne przywiazanie i miłość.Boli mnie to wszystko bardzo,nie mam nawet komu o tym powiedziec,dlatego piszę tu.Co mam zrobic?odejsc?kocham go bardzo,ale jak nasze życie będzie wyglądało?proszę pomóżcie mi,doradzcie co robić.

Witaj Agitek:)
Tak sądzę, że rozumiem co czujesz...Przynajmniej w jakimś tam stopniu. Powinnaś z nim myślę porozmawiać raz jeszcze, wyłuszczyć na spokojnie temat, powiedzieć, jak się czujesz w tej sytuacji. Twój partner nie rozumie w tej chwili Twojej potrzeby, ma jakieś swoje wahania z tym związane i w pewnym sensie jest to może i naturalne,ale dla Ciebie stanowi problem. Przepraszam, że pytam,ale czy długo jesteście w związku? A rozmawialiście przedtem o posiadaniu Waszego dziecka...? Jeżeli wcześniej ten problem się nie pojawił, to znaczy że skądś wziął się teraz i należy go rozwiązać. Jeżeli chodzi o mnie, to na początku naszego związku mój partner w ogóle nie chciał słyszeć o dziecku, chociaż w ogóle deklaruje chęć bycia tatą ponownie. Mnie to strasznie bolało, ale parę razy porozmawialiśmy na temat i zmienił zdanie. I teraz raczej jest odwrotnie - to ja się nie mogę zdecydować. Tak więc polecam rozmowę, a potem zastanowienie się nad rzeczywistością. Może być tak, że Twój partner zdania nie zmieni i wtedy będziesz naprawdę w trudnej sytuacji. Ale głowa do góry:) Myślę że będzie dobrze:)

22

Odp: Być drugą i macochą

Bazyliszko, znam też sytuacje  o których piszesz, aczkolwiek u mnie odbywa się (póki co i mam nadzieję, że tak zostanie) bez ataków. znaczy ona tam sobie coś próbuje, ale nie zwracamy uwagi. Też mam pewien udział w wychowaniu dziecka, bo przebywa u nas bardzo często, tak więc siłą rzeczy... Jakoś ostatnio jest lepiej, pewne rzeczy mnie przestały aż tak mocno denerwować, więc wszystko na dobrej drodze.
Jeszcze raz podkreślam, świetnie, że jest ktoś, kto problem rozumie:)

23

Odp: Być drugą i macochą

Macochą nie jest być łatwo, ale trudno jest być żoną-faceta, który stawia zawsze córkę z 1-go małżeństwa na pierwszym miejscu- ( 8 lat)  a nasze dzieci (1, 5 roku) to jest.....raczej mój problem. Nigdy nie związałabym się z mężem gdybym wiedziała to , co teraz wiem, nie miałam bym z nim dzieci-ujął mnie tym jakim był świetnym ojcem- i na tym  JEGO ojcostwo  się skończyło. Ja też mam dziecko z 1-go małżeństwa, ale nie umiem dzieci dzielić. zastanówcie się jeżeli macie jeszcze na to czas, wiem , że niektórym się udaje. mnie-niestety nie. Mamy jeszcze jedno dziecko-komputer . To dziecko tez jest specjalnie traktowane, Pozdrawiam.

24

Odp: Być drugą i macochą

witam i ja:)
ja nie wyszłam za mąż za rozwodnika z zobowiązaniami ..
za to przez czysty przypadek dostałam w spadku siostrę mojego męża ..
siostra młodsza o 6 lat od meża , ciagle stojąca na przeszkodzie.. mąż leciał na  każde skinienie siostrzyczki , jej facet z nią mieszkał a on leciał naprawiac cieknący kran , przykleić płytki i inne dziwne historie..
teście jakby nie istnieli , mój mąż siostra bardzo sie opiekował zastępował jej po części ojca , chodizł na wywiadówki , kupował ubrania , dbał zeby miała co jeść , pomagał emocjonalnie i td.. ona nauczona ze zawsze jak tylko skinie palcem to on poleci .. i tak latał ale do czasu.. mieszkała z nami chociaż dostała mieszkanie od nas , gdy pytałam kiedy się przeprowadza słyszałam jak jej dobrze z nami ..  dobrze , ponieważ miała ugotowane , wyprane , poskłądane .. nie kwapiła się z wyprowadzką , my z małym dzieckiem , w jednym pokoju chociaż umowa była inna .. wybuchł mega konflikt między mną moim mężem i jego siostrunią , mąż zaniedbywał mnie , dziecko , obowiązki w domu , nie potrafił rozgraniczyć , co jest ważniejsze.. w sumie nigdy mu nie stawiałam warunków ale w pewnym momencie wszystko pekło.. wzięłam sprawy w swoje ręce i powiedziałam szwagierce jak to wyglada  z mojego punktu widzenia.. w furii zaczęła się wyprowadzac , mówić jaka ona to biedna , jak ja ją wyrzucałam i td.. co jest wierutną bzdurą.. on jej ojcował , był na każdym kroku , tak było zle że złożyłam pozew o rozwód wyprowadziłam się.. apogeum sytuacja sięgnęła gdy przyszłam po resztę rzeczy do domu a tam  w moich kapciach  siostra męża pytajaca z głupim usmiechem czy chcę herbatę ...no nie wytrzymałam.. na szczęście mąż dostrzegł problem , zorientował się co moze stracić , gdzie powinien być i z kim.. teraz mamy super relacje , pojawiło się 2 dziecko , bardzo się kochamy , wspieramy , mój mąż to mój największy przyjaciel mogę tak powiedzieć , jest moim powietrzem które mnie napędza na kolejne działanie..
sądze ze to doświadczenie nas zbliżyło , pomogło poznac siebie..

w sytuacji gdy wiążemy się z osobą majaca zobowiązania musimy niestety brać pod uwagę że nie będzie łatwo , że zawsze bedą nieporozumienia , lub chociażby jakieś spięcia na łaczach , nie da sie tego przejśc iddyllicznie niestety..

dodam tylko tyle że mój mąż  z chwilą gdy wyleczył się z syndromu ojcowania siostrze stracił z nią kontakt , nie rozmawiają ,  nie odwiedzają się chociaż mieszkają blisko siebie , nasze dzieci się nie znają.. smutne ale prawdziwe:(:(

25

Odp: Być drugą i macochą

Witam ponownie:)
Dziękuję za rady i opinie. Obecnie jesteśmy na etapie dogadywania się w pewnych kwestiach, poprawiło się i jest ok. Myślę, że podstawą jest rozmowa...Ale taka, która przynosi efekty, nie nie zasadzie "gadał dziad do obrazu". Pożyjemy, zobaczymy:)
Pozdrawiam serdecznie
I trzymam kciuki za Was wszystkie. Martusia, cieszę się,że tak to teraz u Ciebie wygląda jak wygląda:)

26

Odp: Być drugą i macochą

rozmowa, nie zawsze przynosi efekty, a jeśli i nawet to na ....chwilę.
Pozdrawiam

27

Odp: Być drugą i macochą

To jak ze wszystkim...jednemu pomoże, drugiemu nie...ważne żeby próbować.

28

Odp: Być drugą i macochą

dziewczyny, jak się faceci zmieniają po ślubie, jak się przewartościowują sprawy, których kiedyś nie widziałyśmy, a po, stają się strasznie ważne. Kobiety też się zmieniają, ale mam wrażenie że przede wszystkim myślą o rodzinie.

29 Ostatnio edytowany przez Alutka131 (2011-02-02 17:50:08)

Odp: Być drugą i macochą

hm...wbrew zasadzie "jak się ożeni to się odmieni". Moja babcia tak mawiała...Racji w tym za grosz, a jeżeli już, to w tę negatywną stronę. Nie sądzę tak naprawdę, aby to ślub był wyznacznikiem zmian. Moim zdaniem przychodzi taki moment w związku, nawet nie małżeńskim, kiedy(nie wiem jak to teraz nazwać żeby było dobrze) z drugiego człowieka wychodzą cechy, których się przedtem nie widziało.Możesz żyć lat 15,20 i nic nie widzieć, możesz zobaczyć po pół roku, możesz nie zobaczyć wcale. Różnie to bywa.
Ale swoją drogą...z mojego poprzedniego partnera wylazło złe dopiero po ślubie. Więc może coś w tym jest...? Jakoś mi za mąż drugi raz nie spieszno, a powiadają też, że papierek szczęścia nie daje...
tparado, czy mogę jakoś Ci pomóc...?

30

Odp: Być drugą i macochą

alutka, pomóc to ja muszę sobie.....sama.  Ja za mąż wyszłam drugi raz, wiem, że nie ma ludzi bez wad, ale jak tak się zastanowić, to nie wiem co lepsze-znać wady i spróbować je pokochać czy też nie znać ich i dać się zaskakiwać-na każdym kroku i to nie zawsze pozytywnie.

31

Odp: Być drugą i macochą

W razie czego jestem do dyspozycji...
Też nie wiem, co gorsze. Chyba lepiej jednak znać wady i spróbować pokochać.Bo jak człowiek taki wiecznie zaskakiwany,to też nie jest ok.Z drugiej strony...nigdy nie wiesz, czego się spodziewać,tak czy inaczej. Niby człowiek wie, że coś tam, a i tak dostaje po łbie od zupełnie innej strony. Albo niektóre rzeczy inaczej wyglądają, jak się o nich mówi, a inaczej w konfrontacji z samym sobą.

32

Odp: Być drugą i macochą

witam, moi Drodzy,
pierwszy raz proszę o radę na forum, ale nie mam już siły i sposobu na rozwiązanie mojej sytuacji. Proszę Was o pomoc. Od siedmiu lat jestem wdową, zostałam sama z dwójką chłopców. Od 3 lat związałam się z mężczyzną po traumatycznym rozwodzie. Jest między nami 12 lat różnicy, ale zupełnie nam to nie przeszkadza. On ma dwójkę dorosłych dzieci, które mieszkają jeszcze u swojej matki, a mój mężczyzna wprowadził się do mnie i moich dzieci (obecnie 18 i 12 lat). Tak mieszkamy już ponad 2 lata, moi chłopcy zaakceptowali ojczyma, dogadują się nawzajem i jest ok. Gorzej układają się moje stosunki z dziećmi mojego faceta, szczególnie z jego dorosłą córką- 23 lata. Próbuję nawiązać z nią kontakt, rozmawiam z nią o modzie (bardzo się nią interesuje), proponuję oddanie moich dziewczęcych sukienek (które są jeszcze w b. dobrym stanie, a mamy podobną sylwetkę). Podczas wspólnej wycieczki zaproponowałam jej przejście na "TY", ale tego nie podjęła. Kiedy zostajemy razem, czuję dystans do niej, nie jestem typem osoby narzucającej się, ale próby rozmowy zawsze zaczynam ja. Obecnie wyjechała  na wymianę uczelnianą za granicę, mąż wieczorami łączy się z nią przez Skype i rozmawia. Ja staram się nie wtrącać do rozmowy, tym bardziej, że nie słyszę, że pyta się ojca o mnie. Po kolejnej rozmowie ze swoją córką, mąż obraził się na mnie, że nie wtrącam się do rozmowy, nie zadaję pytań itd. W efekcie zamknął się w sobie , nie odzywa się od 2 dni, ani do mnie, ani do moich chłopców. Odbieram to jako swoistą zemstę za to, że traktuję jego córkę obojętnie. Próby porozmawiania z nim kończą się na niczym, zresztą nie ma go cały dzień, a wraca wtedy, kiedy ja i moi chłopcy już śpimy. Nie wiem, co robić, chcę z nim porozmawiać, ale nie wiem jak. Dla mnie też to jest stresująca sytuacja, chciałabym, aby moje relacje z jego córką były przyjazne, abyśmy mogli się spotykać wszyscy razem, aby moi chłopcy bardziej poznali dzieci męża, ale one (mam wrażenie) nie są tym zainteresowane. W efekcie sytuacja miedzy nami jest napięta i nie wiem, co z tego wyniknie. Dodam jeszcze, że mąż nie jest wylewny i zawsze to ja pierwsza zaczynałam "rozmowy pojednawcze", bo uważam, że tylko szczera rozmowa może oczyścić i wyjaśnić sytuację. Ale przyznam się, że nie ma już siły ciągle zaczynać, jak widzę, że druga strona, chce abym trochę "pocierpiała"... Proszę, pomóżcie mi, mam pustkę w głowie...

33

Odp: Być drugą i macochą

Witaj kaya:)
Myślę, że powinnaś spróbować od innej strony. To może być trudne, ale powinno dać efekty...Jeżeli mąż rozmawia z córką na skype, spróbuj się raz, drugi wtrącić do rozmowy, nawet jeżeli ona o Ciebie nie pyta. Po prostu usiądź sobie obok męża i zapytaj : hej, jak Ci tam? Zobaczysz, jaka będzie reakcja z obu stron - męża na pewno ucieszy (być może jemu się wydaje, że nie próbujesz nawiązać kontaktu z jego córką), a może być tak, że zauważy jak córka na Ciebie reaguje i też da mu to co nieco do myślenia. W mojej sytuacji to troszkę pomogło. Może po prostu mąż nie widzi, że się starasz...?
To na początek...mam podobną sytuację, więc jeżeli będziesz chciała, możemy porozmawiać obszerniej:)
Pozdrawiam Cię serdecznie:)

34

Odp: Być drugą i macochą

Dzięki Alutka za radę :-) Jestem już po rozmowie z mężem, powiedziałam mu, co mnie trapi, dlaczego tak się zachowuję, a nie inaczej, że zazdroszczę mu, jaki on ma kontakt z moimi dziećmi. Myślę, że w przypadku chłopców łatwiej im było zaakceptować kogoś nowego w domu, a jego córka traktuje mnie chyba jako "rywalkę" o względy ojca. To, że nie mieszka z nami dodatkowo utrudnia kontakt. Mąż wysłuchał mnie, mało się odzywał, na moje pytanie, czy mnie rozumie, powiedział, że tak, ale nadal wraca z pracy późno, nie łączy się w domu z córką (podejrzewam, że robi to w pracy- zresztą tak mi oznajmił), właściwie nie odzywa się do mnie, dzisiaj- w sobotę, wstał rano i pojechał do pracy( przynajmniej tak mi powiedział), gdzie zawsze czeka na weekend, aby go spędzić razem i odpocząć. Czuję wyraźny dystans między nami.
Nie jestem w stanie skorzystać z Twojej rady, bo on nie łączy się z córką od środy w domu. Nie wiem, co robić. Wczoraj chciałam go nawet przeprosić za moje zachowanie, ale potem pomyślałam, że właściwie za co? Nie jestem w stanie na siłę wskrzesić w sobie sympatię do jego córki, mam totalną blokadę, której nie mogę przeskoczyć. Co robić?

35

Odp: Być drugą i macochą

Powinnaś męża w takim razie zapytać, jakie on widzi rozwiązanie sytuacji...Sam się trochę zachowuje jak dziecko;) Pewnie skoro nie miał problemu z nawiązaniem kontaktów z Twoimi dziećmi, dziwi go, że Ty masz taki problem w drugą stronę. Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć...Mój partner jest jakby bardziej wyrozumiały w tej kwestii, rozumie, że jego miłość do córki jest bezwarunkowa, a moja taka nigdy nie będzie. To jest brutalne, ale prawdziwe stwierdzenie. I nigdy się nie starałam na siłę wskrzeszać uczucia, tak więc rozumiem Twoje stanowisko doskonale...
Słuchaj,,,to faktycznie czasem wygląda tak,że córki traktują macochy jak rywalki o względy ojca...może problem tak naprawdę leży totalnie gdzie indziej...?

36

Odp: Być drugą i macochą

Zgadzam się z Tobą, jego córeczka jest oczkiem w glowie tatusia, pieszczona,chuchana i...mam wrażenie, że teraz wykorzystuje sytuację, tym bardziej, że konczy te same studia, co jej tatuś i mają ciągle zawodowe tematy na tapecie- rady,porady,jak ugryźć ten temat, jakie są rozwiązania itd..A ja jestem zupełnie z innej bajki; on prawnik, ja sfery medyczne i  nie rozumiem w pełni zawiłości naszych "cudownych" kodeksów (nawet nie chcę).
  Mam świadomość, że nie jestem osobą otwartą, "duszą" towarzystwa i jeśli nie widzę wyraźnego sygnału zainteresowania, aby stworzyc nić porozumienia- wycofuję się. Ale mam szczere chęci, jesli mąż przyszedłby do mnie z propozycją rozwiązania sytuacji, to chętnie bym się tego podjęła. A on właśnie wrócił z pracy (!), ja jestem już w łóżku na górze, on na dole włączył TV ....i nic. Znowu pas!

37

Odp: Być drugą i macochą

Tak sobie właśnie pomyślałam...trochę to głupie, ale może po prostu przeczekaj te humory..?Może być tak, że mąż musi "przegryźć" sytuację..?
Wiem, wiem, nieskończenie czekać się nie da, załóżmy pewien okres czasu:)
A przepraszam, że zapytam, jak sytuacja z córką kształtowała się na początku Waszej znajomości..?Twojej i męża..? Jeżeli pogorszenie nastąpiło potem, musi być przyczyna. I to, czy jesteś osobą otwartą czy nie moim zdaniem nie ma tu nic do rzeczy, w końcu nikt się nie lubi napraszać...prawda?

38

Odp: Być drugą i macochą

No właśnie, nie cierpię napraszania się i nawet tego nie potrafię.
Jeśli chodzi o początek naszej znajomości, to od razu wiedzialam, że ma dzieci, ale od momentu naszego poznania się a poznaniem jego dzieci minęło...10 miesięcy! Myślę, że to dużo. To ja nalegałam, żeby w końcu "ujawnił" swoje skarby i zaprosił je do nas, on odwlekał ten moment, nawet przyznał się, że się obawia naszego wspólnego spotkania, bo wie, jaka jest jego "była" i nie raz nastawiała dzieci przeciwko niemu i obawiał się, że i tym razem tak będzie. W efekcie nie było tak źle, były Święta, czas miły i rodzinny, choć "obserwowaliśmy się". Jego syn nie miał kłopotów z nawiązaniem rozmowy, był "na luzie" i mąż nawet stwierdził potem, że nigdy jeszcze nie miał tak dobrego, otwartego kontaktu ze swoim synem. No, w końcu ma 27 lat, to chyba czas, aby miał swoje zdanie. Natomiast córa była bardziej na dystans, ale poprawnie. Pół roku później pojechaliśmy we trójkę (ja, mąż i jego córka) na tygodniową wycieczkę i tam myślę doszło do jakiegoś "rozłamu" między nami. Tam właśnie zaproponowałam jej przejście na "Ty",(mąż miał byc inicjatorem wszystkiego) kupił wino, żeby było miło, ale ona była zbyt zmęczona na rozmowy, właściwie wcześnie wieczorem szła do łóżka i sms-owała ze swoim chłopakiem. Tam też zauważyłam, jaką jest rozpieszczoną dziewczynką,(choć ma już 23lata). "Tato, jakie to ładne, a jaki cudowny kociak na kubeczku!, a jaka maskotka kiciusia!"0 ma hopla na punkcie kotów i ciągle się nimi zachwycała, gdziekolwiek i na czymkolwiek je zobaczyła i od razu chciała to mieć. Miałam wrażenie, że wywiera presję na ojca, aby jej to wszystko kupowal. On starał się nie ulegać i widac było, że wstydzi się za nią. Tego typu sytuacje spowodowały, że wyrobiłam sobie na jej temat określone zdanie i widzę, jak ciężko mąż pracuje, aby sprostać potrzebom różnych osób (dzieci, krewnych, brata, itd). Zresztą sam mi to powiedzial. Nie chcę, żeby tak ciężko pracował, to naprawdę jest b. stresująca praca, ja nie wymagam od niego "złotych gór", najważniejsze jest dla mnie zdrowie i miłość w rodzinie. Wszystko mu wyłożyłam, jak na spowiedzi, on się uśmiechnął...jesteśmy już "po burzy", wyjaśniliśmy sobie następnych kilka rzeczy i pewnie następne przed nami. Ciągle się siebie uczymy. Mówił mi, że w miedzyczasie rozmawiał z córą i ona "nic do mnie nie ma". No...nie ma, jestem jej zupełnie obojętna. Takie obojętne traktowanie tez jest wymowne. No cóż... za miesiąc jedziemy do niej we czwórkę ( z moimi dziećmi) zobaczymy, jaki scenariusz napisze życie...Dzięki Alutka za wsparcie :-) Będę tu zaglądać, pisz o swoich wątpliwościach, może ja Ci pomogę....
  Jesteśmy już po rozmowie, on

39

Odp: Być drugą i macochą

Ufff:)
Znaczy nie jest tak źle:) Dobrze, że sobie pewne rzeczy wyjaśniliście, to zawsze oczyszcza atmosferę:)
Czekam na dalszy korzystny rozwój sytuacji:)
PS. Jeżeli masz możliwość i ochotę, możemy wymienić się numerami GG:) Pozdrawiam:)

40

Odp: Być drugą i macochą

oj dziewczyny, te ,,córeczki" Naszych mężów,nie wiem jak Wy, ale ja  co jakiś czas wybucham, bo mnie rzuca jak moje 1, 9 miesięczne  bliźniaki ( syn i córka) mają w wyobraźni mojego męża zachowywać się właściwie a jego 8 letnia córka-może wiele rzeczy nie umieć, może jej się nie chcieć, może nakrzyczeć na wszystkich a nawet zdarzyło jej się uderzyć moją córką-na co zareagowałam oda razu ale nie wiem jak się zachowuje jak mąż jest tylko z nimi bo zdaje mi się że chyba jej uchodzi wiele nienormalnych zachowań. Nie umiem nauczyć się przebywać w jej towarzystwie, bo jak widzę co wyprawia to gotuję się w środku i wszyscy traktują ją jak coś wyjątkowego-dlaczego , nie wiem.
Parę lat temu, doszło do spraw które zaważyły na moich z nią stosunkach .

41

Odp: Być drugą i macochą

hm...mam podobnie. Jak patrzę czasem na niektóre zachowania, to mnie telepie w środku (i nie tylko generalnie w środku), wyrzucam potem partnerowi że jej za dużo pozwala. Chociaż obiektywnie i tak mała jest grzeczniejsza, niż np. moje siostrzeńce...Nie wiem z czego to wynika, ale chciałabym od niej więcej, lepiej, i generalnie ciągle na nią bręczę. do szału mnie niekiedy doprowadza, ma 7 lat, a zachowuje się jak trzylatek.
Samą mnie potem to frustruje...Staram się myśleć, że w końcu to dziecko tylko, do tego nie moje i chyba powinnam wyluzować...
No ale tak to jest. Coś za coś.:) Coś kosztem czegoś:)
"Nie umiem nauczyć się przebywać w jej towarzystwie, bo jak widzę co wyprawia to gotuję się w środku i wszyscy traktują ją jak coś wyjątkowego-dlaczego , nie wiem." Tparado - ja mam to samo.
Co to jest?...

42

Odp: Być drugą i macochą

ale najlepsze jest to , że jest Nietykalna!!!! nie można powiedzie nic, -oczywiście nic złego, bo ......? Jak ktoś tak ma , niech mi powie z czego to wynika

43

Odp: Być drugą i macochą

Właśnie dziś zarejestrowałam się na Forum i jestem zaskoczona swobodą, z jaką wypowiadacie się.Mile zaskoczona! I, trafiłam na temat, który lata przezywam,z nikim właściwie nie rozmawiając. Rozwiodłam się ( krótkie i bez sensu małżeństwo,byłam zupełnie niedojrzała) i 10 lat temu wyszłam ponownie za mąż. Mąż 5 lat po rozwodzie.Dwóch synów, wtedy 13 i 17 lat - mieszkali ze swoją Matką.Przez kilka lat stawałam na głowie,żeby się z Nimi zaprzyjaźnić. Nic nie wychodziło. Było sztuczne,bez sensu. Zrezygnowałam z tych jednostronnych starań i przeanalizowałam swój stosunek do synów męża. Szczerze- do tej pory nikomu tego nie mówiłam - nie lubiłam Ich po prostu.
Ech, to zresztą temat rzeka. Co było dalej napiszę jutro.
Teraz jedynie dodam,że nie cierpię byłej żony , mego męża, a każda wizyta młodszego syna męża, to dla mnie, jakby pośrednie włażenie z butami, do mojego domu, mojej prywatności, przez byłą żonę męża, oczywiście via syn.
A, czemu nie cierpię? Głównie dlatego,że kobitę utrzymuję, dokładnie oboje utrzymujemy. Wróciła do swojej rodzinnej wsi i teoretycznie pracuje. Nie starcza jej ani na studia syna, ani na wiele innych potrzeb. No to finansujemy studia - nie chcę,żeby mieszkał w naszym domu, wobec czego płacimy za wynajęte mieszkanie (1800zł z opłatami), kupiliśmy Mu auto - odrzuciłam animozje i uznałam,że człowiek w wieku 23 lat powinien posiadać samochód. Nawet przez "chwilę", ze względu na męża cieszyłam się, bo rok temu kupiliśmy dom na obrzeżach miasta, więc dzięki temu,że jego syn miał auto-częściej przyjeżdżał. Ale to była chwila. MAMUSIA wpadła na pomysł,że lżej jej będzie dojeżdżać na tej rodzinnej wsi, do pracy samochodem. Właśnie mija szósty miesiąc odkąd syn mego męża POŻYCZYŁ MAMUSI samochód. A, do nas przyjeżdża skmką

44

Odp: Być drugą i macochą

Witaj Macierzanka:)
Miło jest powitać Cię na forum i w tym temacie konkretnie. Wypowiedzi z dużą swobodą powiadasz..Nie wszystkie moje spotkały się z przychylnością, na szczęście jednej tylko osoby więc najgorzej nie jest. Każdy ma prawo do wyrażania własnych opinii i poglądów, moje są takie a nie inne, ktoś może mieć inne i też powinnam to uszanować...Tak więc z każdej opinii wyciągam jakieś wnioski. Rozumiem, że jeżeli wystawia się komuś ocenę na podstawie tego co pisze o sobie, to też może być różnie. Ale ok. Najważniejsze jest to, co tutaj wielokrotnie już przytaczałam, że bardzo mnie cieszy, jak porozmawiam z osobami mającymi podobne problemy, że ktoś wysłucha i jeszcze do tego da dobrą radę:)
Rozumiem doskonale to zdanie o włażeniu z buciorami w prywatne życie via syn - mam podobnie, via córka. Może tylko troszkę inaczej to odbieram...Czuję się tak, jakbym mamusię miała na głowie cały czas, bo a to zapomni jej czegoś dać (np rzeczy do ubrania!),albo dzwoni sobie obojętnie o której godzinie (do córki przecież dzwoni, to niby może), albo w ogóle inne sprawy...W zależności od nastroju, w jakim się w danej chwili znajduję, potężnie się wnerwiam albo usiłuję nie słuchać. Z reguły jak już dzwoni, to ma o coś pretensje...
Dobra, będę sprawiedliwa, może przesadzam.
Tak, zaraz mi ktoś powie, widziały gały co brały itd, ale naprawdę, chociaż zdanie jest słuszne, z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak się układ potoczy...Są ludzie, którzy się dogadują ze sobą i tego problemu nie ma, a czasem...no co tam będę dużo mówić, nie?
Jeszcze jedno....dużej odwagi trzeba,moim zdaniem,do tego co napisałaś, że przyznałaś wreszcie przed sobą, że nie lubisz dzieci męża z pierwszego małżeństwa. Uważam, że lepiej jest tak, niż udawać cokolwiek lub robić coś na siłę. Ja nie mogę powiedzieć, że nie lubię małej, aczkolwiek żadnych wielkich uczuć do niej nie żywię...w końcu to zawsze będzie JEGO córka i JEJ, nigdy nie moja. Więc co pozostaje? Tolerancja wobec dziecka i próbować nie krzywdzić.
A swoją drogą była Twego męża też wie, jak się ustawić...

45

Odp: Być drugą i macochą

Witaj Alutka!!! BINGO!! Bardzo, ale to bardzo się cieszę,że Cię poznałam,że będziemy mogły sobie pogadać, rozważyć, poanalizować. Mam wrażenie,że się juz rozumiemy. A, te nasze sytuacje - podobne, takie same w ogólnym zarysie - to inaczej się rozmawia, jak druga osoba ma to samo w domu, podobne dylematy, czasem łzy nawet......aniżeli, najsympatyczniejszą nawet Koleżanką,która widzi to tylko z boku.
Wiesz, skrótowo to wczoraj pisałam ( nie da sie od razu bardzo dokładnie) : tak naprawdę, to w pierwszym czasie polubiłam synów męża.Młodzi, inteligentni ludzie-czemuż Ich nie lubić. Ale,jeśli ktoś kogoś permanentnie odrzuca, to następuje reakcja. Moja była właśnie taka. Przestałam Ich lubić. Ty , piszesz,że nawet lubisz córkę swego męża.......ale pewnie jaką Ją samą. A,już z PRZYLEGŁOŚCIAMI (patrz jej narzucającą się Mamusią ) - drażni Cię. I, to zupełnie normalne!!

Widziały gały co brały.........owszem,ale zgadzam sie z Toba,że był tylko fakt, na początku. Nie mogły widzieć te gały, jak w życiu codziennym taka sytuacja się potoczy.

Jakby twój mąż, lub mój, całkowicie uwolnił którąś z nas od swoich dzieci z poprzedniego związku (Ty, na pewno wiesz i bez tłumaczenia,że nie o dzieci tu chodzi.......a o byłą,TZW.MATKĘ....), to co? Ostatni bydlak. Wyparł się własnych dzieci. Nie? A, jak dba o dzieci - to poprzez Nie , narzuca nam Ich Matkę..........Itd. Jemu większość problemów rekompensuje, radość z kontaktu z dziećmi a Tobie i mnie : co pozostaje????????????
Ja , Ci powiem, dziesięć lat usiłuję zrozumieć to wszystko i nadal chyba nic nie rozumiem.........
Padam, bo wróciłam po 12 godzinnym dyżurze, a jutro niestety nie mam wolnego.
Mam nadzieję : do zobaczenia jutro. Pozdrawiam cieplutko i, jeszcze raz: cieszę się,że Cię spotkałam

46

Odp: Być drugą i macochą

smile)
No to jak widać trafiłaś w dobre miejsce. Też się cieszę:) Zaglądam tu praktycznie codziennie, ale ewentualnie możemy też na GG przejść:)
Tak więc milutko. Poczekamy, zobaczymy, jak się forum będzie rozwijało...Jak dotąd idzie jakby falami, długa, długa cisza a potem komentarze..i na nowo:)
No i właśnie..a propos Twej wypowiedzi, to każdy kij ma dwa końce. Nikt nie żąda od rodzica wyparcia się własnego dziecka, nikt nie ma prawa, bo jakby to zrobił, toby go można odsądzić od czci i wiary. A tak to niektóre kobiety można powiedzieć bardzo łatwo korzystają z tego, że byli małżonkowie zajmują się dziećmi, żeby przegiąć na własną stronę. I nie obrażajcie się proszę dziewczyny, jeżeli któraś to przeczyta bo sytuacje są różne...:)No a już w ogóle bywa tak, że to były mąż jest w nowym związku, kobieta nie i rodzą się problemy. Albo na odwrót, ona kogoś ma, on nie i już jest niepokój.A co pozostaje tym drugim stronom...?
Dzisiaj mam trochę gorszy dzionek, wściekłam się z lekka w pracy i z wścieklizną przyszłam do domu. cud, że nikogo nie pogryzłam po drodze...Chyba się zaraz gdzieś zamknę, bo mnie wszystko irytuje....
Ech.Wyśpij się, odpocznij i zajrzyj tu w wolnej chwili.
PS. Dyżurze powiadasz...? Jesteś lekarzem? Pielęgniarką...?
Pozdrawiam:)

47

Odp: Być drugą i macochą

Hejka wszystkim, hejka Alutka:-))
Dziś to już PADAM CAŁKIEM! Koniec. Spać,spać!! Alutka też Ci radzę-wyspać się :-))
Analizowanie na jutro, nie obrazisz się???
Lekarzem,ale tzw.Nauk Weterynaryjnych. I, do tego swój gabinecik,więc dodatkowo całe prowadzenie firmy. Nawet pan Maciej, mój pracownik,dziś się zwolnił, z powodu bólu głowy-a chłop jak się patrzy, mówi,że wiosna......... Jakby jeszcze dłużej posiedział, to by sprzedał wszystkie probiotyki-każdemu właścicielowi pacjenta wmawiał. Nawet nie wykluczam czy sam nie podjadł :-)
Alutka, ja to na GG słabiutka....Lepiej się zdzwonimy. A, może w ogóle jesteśmy w jednym mieście/ Ja Warszawa, praca Ursynów a dom na obrzeżach-niedaleko wałka.
DOBRANOC WSZYSTKIM i Alutce!!

48

Odp: Być drugą i macochą

dziewczyny, najgorsze jest to, że człowiek flaki może wypluć a i tak nigdy nie będzie ,,dobrze", nie wiem jak Wy, ale ja widzę-chyba nie jestem przewrażliwiona, że moje-nasze dzieci -są zupełnie inaczej traktowane, nie wspomnę o ,,byłej" której uchodzi, że córka jest zaniedbana, ubrania ma połatane, często za małe, niewyprasowane, jest niedożywiona-chociaż matka jest lekarzem, matka nie ma dla niej czasu, podrzuca ją to tu to tam, bo ma nowego partnera, ale jej nie zwraca się uwagi-bo nie wypada-tak myślę ja. Dziecko jest niegrzeczne, ma fochy , zachowuje się bardzo niegrzecznie w stosunku do mnie, do moich dzieci-naszych, ale tego się nie widzi, jak się nudzi-to wszyscy są gotowi zrobić wszystko, ale.......boli mnie to , tak naprawdę nie lubię i staram się unikać wspólnych spotkań, ponieważ mnie irytuje,jej samolubność-moje-nasze dzieci nie mogą dotknąć jej żadnej rzeczy-ona natomiast ma prawo do zabawy tym na co ma ochotę, nie wspomnę, że potem trzeba posprzątać, ale to nie ona.
Wiem, że zabawa w dom w sytuacji gdzie są moje, twoje i nasze dzieci dla wielu jest nie do pomyślenia, ale to chyba nigdy tak do końca się nie udaje. Najgorzej boję się co będzie jak ona będzie mieć ,,naście" lat a przez swoją cwaność i zarozumiałość, będzie starać się manewrować swoim tata i zawsze będzie najukochańszą córeczką.
pozdrawiam i życzę dużo wytrwałości!!!!

49

Odp: Być drugą i macochą

No właśnie, człowiek tak naprawdę to jest bezsilny w tej sytuacji. cokolwiek się nie powie, lub nie zrobi, będzie źle...Ja generalnie ze wszystkich sił staram się unikać wspólnych wyjazdów, nie wszystkich mogę, więc przeżyłam co moje, jak pojechaliśmy z dzieckiem pod namiot:D Czasem staram się postawić w sytuacji mojego męża,jemu też jest zapewne trudno, w końcu chce dobrze i dla niej i dla mnie. Tylko że to tak łatwo nie jest, bo ktoś zawsze będzie pokrzywdzony...albo ja będę mieć focha, bo za często będę widzieć małą, albo on, bo za często jej NIE widzi, albo, co gorsza była, bo będzie mu ciosać kołki na głowie że się własnym dzieckiem nie zajmuje. co prawdą NIE JEST. Pamiętam początki naszej znajomości, jak mąż dziecko odbierał codziennie z przedszkola,codziennie prawie że odwoził do niej, objeżdżając w kółko pół miasta, bo ona nie umiała sobie zorganizować powrotu z pracy o odpowiedniej porze. Za chwilę pewnie przeczytam, że jestem podła, bo się czepiam kobity, która się musi utrzymać a ja tu wyskakuję, że za dużo pracuje...Jak się nie umie zorganizować, to jej sprawa. Wściekłam się w momencie, kiedy mąż przysłowiowo "padł na twarz" i powiedziałam, że skoro on może pół miasta objeżdżać i zdążyć po dziecko, to ona może tym bardziej. no i wtedy zaczęliśmy z nią troszkę wojnę toczyć. Nie oceniam byłej mego męża, mówię tylko, co sobie wydedukowałam. Dziecko od września poszło do szkoły, jest małym leniuchem,trzeba jej przy wszystkim pilnować, a nie umiem powiedzieć, czy mama jej zeszyty sprawdza. Skoro ja z nią mogę usiąść do lekcji, to ona chyba też, zwłaszcza że wie, że naprawdę małą trzeba przypilnować, żeby cokolwiek zrobiła, a już na pewno, żeby zrobiła dobrze.
No i zróbże coś mądrego w tej sytuacji. Czasem się zastanawiam, czy jakbym wiedziała to wszystko wcześniej...to...same wiecie co. Dużo na szczęście (twu twu odpukać) rekompensuje mi charakter mojego męża, bo jest naprawdę cudownym człowiekiem. W kwestii jego córki możemy się niestety nigdy nie porozumieć i tego też jestem świadoma.
Macierzanka, ja to z Poznania jestem:) Ale zdzwonić się zawsze można, nie ma sprawy. Póki co temat na forum jest otwarty. A tak w ogóle to fajne, że jesteś lekarzem od zwierzątek, po pierwsze, nigdy żadnego bliżej nie znałam, po drugie uwielbiam zwierzęta. W moim domu były psy, koty, chomiki,rybki itp. Teraz nie mam żadnego zwierzaka,ostatniego psa musieliśmy uśpić i została trauma...Może bym i chciała psa, ale tyle czasu nie ma mnie w domu, a starszych wiekiem rodziców nie będę na siłę uszczęśliwiać. Tak więc póki co...Zwierzątka nie ma.
Tparado, jeżeli chodzi o kwestię wychowania nie swoich dzieci, to ja tam jadę równo (chociaż swoich nie mam). Jeżeli coś mi się nie podoba, to wyperswadowuję to małej (inna sprawa, że czasem słyszę, że się jej czepiam, ale specjalnie to na mnie wrażenia nie robi, zwłaszcza, że w wielu przypadkach mam rację). Wychodzę z założenia, że skoro jest w moim domu i moim życiu, to mam prawo do pewnych posunięć...
Dobra, już przestaję,bo potem znowu przeczytam,że wredna jestem albo co:)
Pozdrawiam Was i czekam na odzew. Całusy:)

50

Odp: Być drugą i macochą

alutka, a teraz pomyśl -ja, moje dziecko -lat16, jego lat8, nasze lat prawie dwa-bliźniaki. To jest kocioł, i weź tu zaradź!!!! U nas niestety jeszcze jest ,,mamusia" męża mama-która uważa, że należy jego córkę inaczej traktować- tzn może wszystko, bo jest poszkodowana. hahahahahah spytałam kiedyś czy jak ja się rozwiodę z moim obecnym mężem to mogą moje dzieci liczyć na to sam???

51

Odp: Być drugą i macochą

No to faktycznie, istny kocioł...A jak Twój syn na to? On jest starszy, bliźniaki to rozumiem, mniejsze. "Mamusi" to nawet nie skomentuję, bo to,niestety też znam. Jedną z wielu przyczyn rozpadu mojego poprzedniego związku też była mamusia...Dopóty mnie tolerowała,dopóki robiłam co mi kazała i nie okazywałam buntu. Jak się zaczęłam stawiać, od razu praktycznie było po zawodach. Dużo bym jej wybaczyła, ale jak mnie mąż zaczął zdradzać i uderzył w płacz do mamusi, jaki to on ze mną nieszczęśliwy, to ta mu kazała się rozwieść,bo nieszczęśliwy być nie może. Zamiast głupiego chłopa do przytomności doprowadzić, to mu powiedziała,że ma ode mnie odejść...A jakiś czas potem, bo mój mąż chwilę jeszcze ze mną mieszkał po rozstaniu,zapytała go, dlaczego jeszcze wciąż mieszka u OBCYCH ludzi. Tak więc..niestety. Dużo jej zawdzięczam, za dużo mogę jej dziękować, ale wszystko to przekreśliła tym jednym zachowaniem.
A tu mamusia twierdzi, że dziecko jest poszkodowane, dlatego zasługuje na inne traktowanie. Owszem, jest poszkodowane, ale właśnie w tej chwili i takim gadaniem...
A w ogóle to myślisz o rozwodzie, że pytasz, czy Twoje dzieci mogą liczyć na to samo???? Może lepiej tego nie sprawdzać..Bo się zaczynam cieszyć, że ja i mój pierwszy mąż nie mieliśmy dzieci!

52

Odp: Być drugą i macochą

"Kopciuszka" pamiętacie??

Postać macochy też??;)

53

Odp: Być drugą i macochą

I Kopciuszek, i postać macochy to postacie niezapomniane, rzekłabym. Porównanie trafne. Znaczy że też jestem taka okropna...? Bo na Kopciuszka raczej nie wyglądam:D

54

Odp: Być drugą i macochą

hej Dziewczyny,
  szlifujcie te "swoje-nieswoje" dzieci, póki są jeszcze małe, bo ja mam do czynienia już z 23-latką...a to już ciężki kaliber.
  Alutka, wiele mi pomogłaś kilka tyg temu tym, że mogłam z kimś porozmawiać, kto ma podobne problemy- jeszcze raz Ci dziękuję. U mnie na razie błogi spokój, mąż od tej pory nie rozmawia przy mnie z córką na Skypa (chyba nie chce znowu niezręcznych sytuacji), ale za miesiąc wybieramy się do niej do Hiszpanii, więc po raz kolejny przyjdzie mi stanąć oko w oko z "córeczką tatusia". Jedziemy tam z moimi synami i z synem męża, który był u nas kilka dni temu, aby ustalić plan wyjazdu i pobytu. Z nim nie mam problemu; jest otwarty, rozmawiając zwraca się i do ojca i do mnie, żartuje, rozmowa się "klei" i jest ok. A córeczka...ciężki orzech. Zobaczymy, jakie zmiany ( czy w ogóle) przyniesie ta wizyta. Zdam Wam relację z podróży :-). Pozdrawiam Was cieplutko i do usłyszenia, papa.

55

Odp: Być drugą i macochą

Hej:)
Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc, chociaż kilkoma zdaniami. To fajnie:)
Fakt, 23 latka to już nie ciężki kaliber...Nie wiem jak określić, a nie chcę przesadzić. Czekamy zatem na relację z podróży. Zobaczymy co będzie. Powodzenia:)

56 Ostatnio edytowany przez altkona (2011-04-06 10:09:16)

Odp: Być drugą i macochą

Poznałam mężczyznę który rozstał się z żoną i dziecko zostało z nim.Ma dojść do spotkani i zapoznania sie z jego córką. Widziałam ją może ze dwa razy gdzieś na imprezie ale nie rozpoczęłyśmy jakiegoś wspólnego kontaktu. Nie mam pojęcia jak się zachować jak nawiązać kontakt. Jak ma wyglądać pierwsze spotkanie. Myślimy o wspólnym mieszkaniu, jak nastawić dziecko lub jak z nim porozmawiać o tym, jak je przygotować. Nie chcę żeby dziecko odczuło że zabieram mu tatę lub żeby było zazdrosne. Bardzo polubiłam jego córkę sama nie mam dzieci i jestem bardzo pozytywnie do niego nastawiona tylko właśnie chyba za bardzo chce żeby w krótkim czasie było normalnie że traktuje ją jak córkę a ona mnie jak "mamę". Mała jest strasznie przywiązana do taty i też dla tego z nim jest i nie chcę nagle zburzyć jej świata że ktoś chce " zabrać" jej go ale też nie chcę aby stało się tak że będę osobą z "boku". Czytałam żeby rozmawiać, spędzać razem czas, zainteresować się, nie narzucać się i na pierwszych spotkaniach nie okazywać zbyt dużo uczcić partnerowi. Mogą być dwie wersje jedna że mnie polubi i będzie ok druga że mnie nie zaakceptuje. Jak wy postępowałyście na pierwszych spotkaniach.

57

Odp: Być drugą i macochą

Hej..
Poznałam małą kiedy miała raptem 4 lata. Na pierwszym spotkaniu niewiele mówiłam, obserwowałam ją, a ona mnie. Była ewidentnie trochę zazdrosna o ojca, ale szybko jej przeszło. Nie próbowałam się jej ani przypochlebiać, ani zagadywać,czekałam co ona powie.
Docieramy się tak naprawdę do dziś:) Bywa trudno...Nie ukrywam, bywa.
Pozdrawiam:)

58

Odp: Być drugą i macochą

Cześć WSZYSTKIM i Alutce oczywiście :-))
A, ja na dyżurze.......Tak nie zaglądałam ostatnio na Forum - wciąż kłopoty z czasem, ale myślę o Was :-))
Alutka, Altkona ma inną jednak sytuację - córeczka została z Ojcem. Więc może lepszą, bo partner nie będzie na zawołanie Mamusi, bo córka nie będzie pod ciągłym wływem Matki. Ale , może także i bardziej skomplikowaną  :bo córka , na to wygląda, będzie z Altkoną mieszkała. Od razu naprawiam błąd : pozdrawiam Cię Altkona, bardzo serdecznie.
Także kaya99 -  witam i cieplutko pozdraiwam :-)) My, z Tobą, akurat mamy najpodobniejsze sytuacje, bo te dzieci"swoje - nieswoje" - mamy w prawie identycznym wieku. Syn męża mojego, ma 24 lata. Mam kaya99 do Ciebie ważne pytanie : "czy twoja 23 latka" jest jeszcze sama, bezdzietna? Do czego dążę..... Co będzie jak te "dzieci nasze-nienasze" założą rodziny???????? Co o tym myślisz? Bo przecież to już, tuż, tuż. I, co? Kim ja wtedy będę? Mąż mój będzie bawił wnuki! A, ja może z Nim razem......... O tym trzeba zacząć myśleć. Mnie jeży się włos!
Dajcie spokój-nie ma , co ukrywać,prosto, to to nie będzie.

U nas znów na ten weekend miał przyjechać syn męża.Pełna mobilizacja.Obiadki, ciasto w planach. Ostatni weekend też był. Znów mnie podkusiło POSTARAĆ SIĘ! Pochwaliłam się nowym laptopem-w sumie naprawdę bardzo się z tego zakupu cieszyłam-to usłyszałam....."dobry do obrony najwyżej,można dać w łebgościowi w metrze".
No, dlaczego!!?Powiedzcie, dlaczego, nie powiedział zwykłego, dobrego słowa???
Ale ten weekend sam mi się załatwił! Koleżanka zaprosiła nas na Foksal, do Sabatu Potockiej, na występ Nowickiego i Szykulskiej. No i mąż w kropce. Lubi Ich,szczególnie męża mojej koleżanki+ Oni zafundowali raczej chyba drogie bilety i ..... Idziemy. Jutro na 19,30. Także dziś rano słyszałam,że dzwonił do syna-przekałdka na następny weekend. Rozmowa - tłumaczenie się, jakby mąż prawie przestępstwo zrobi,że gdzieś się wybiera.

Samochód dalej u Mamusi, na wsi. Co zrobić? NIC. Kupiliśmy Mu, zarejestrowany na Niego. Nic, zero wpływu. A, mąż mój mówi,że sytuacja, na którą nic nie można poradzić, to sytuacja, o której nie warto dyskutować. To, co-syn męża, skończy studia, dołożymy Mu do kredytu na mieszkanie i Mamusia się sprowadzi do Warszawy?? I, też, będzie to sytuacja, o której nie ma sensu dyskutować, bo nie mamy na nią wpływu??

Eeee, dziewczyny, wkurzona jestem jak nie wiem co. Póki nie myślę,bo syna męża u nas nie ma, póty jakoś się żyje. No, ale przychodzi piątek i : WIZYTA.

Pacjentów nie ma, położe się. O 8.00 przychodzi drugi lekarz a ja do domku.

Całusy dla Was wszystkich, trzymajcie się cieplutko i twardo :-)

59

Odp: Być drugą i macochą

Macierzanka, a już myślałam, że dospać nie możesz:D
No to fakt, Altkona ma sytuację troszkę inną, mamusia się raczej "wcinać nie będzie" (wiem,wiem,złośliwa jestem ciut, ale ta mamusia to mój słaby punkt;)) ale generalnie też się musi wczuć w rolę...Głowa do góry, będzie co ma być, dzieci ostatecznie nie gryzą (no chyba że dla zrobienia komuś dobrego dowcipu).
Żartowałam, teraz będzie serio. Trzeba się moim zdaniem troszkę poobserwować,podpatrywać,czekać, co mała zrobi lub powie.Nie nadskakiwać, nie na siłę rozmawiać, jak się oswoi to się sama zacznie odzywać. Tak będzie najlepiej:)
Macierzanka, a propos laptopa, to nie jestem pewna, czy koniecznie oberwać powinien ten gość w metrze...No ale przecież nie będę nawoływać do buntu;) Wiesz co, może teraz będę za ostra,ale uważam, że jeżeli to Wy kupiliście synowi samochód,a on go pożyczył mamie i sam nie używa, to chyba należy wyegzekwować połowę kwoty...Albo chociaż spróbować porozmawiać,że auto jest dla niego,powiedzieć,że jest Wam przykro,ze to nie on go używa,itp. Spróbuj może mężowi to od tej strony wytłumaczyć,może w ten sposób zrozumie...Rozumiem Twoją złość na sytuację,bo to jest przykre...coś trzeba zrobić, bo faktycznie, jak on dostanie mieszkanie i zamiast niego mamusia będzie mieszkać???Ufff...
No i co dalej...?
Ale weekend to Ci się super załatwił:)))))
Pozdrawiam i ściskam:)
PS. Potem coś jeszcze dopiszę, na razie mnie telepie ze wszystkiego, a głównie ze złości...Buziak

60

Odp: Być drugą i macochą
macierzanka napisał/a:

Pochwaliłam się nowym laptopem-w sumie naprawdę bardzo się z tego zakupu cieszyłam-to usłyszałam....."dobry do obrony najwyżej,można dać w łebgościowi w metrze".
No, dlaczego!!?Powiedzcie, dlaczego, nie powiedział zwykłego, dobrego słowa???

Problem polega na tym, że nie traktujesz tego chłopca w sposób naturalny. Gdyby to samo powiedział Ci Twoj własny, kochany synek - machnęłabyś go serdecznie po włosach, całując na koniec w czółko i ze śmiechem powiedziałabyś "Palant jeden!". Tak by było. Wyobraź sobie, że mój dorosły syn na widok mojego "nowego" laptopa powiedział mniej więcej to samo:)
Tymczasem tutaj było Ci przykro i najeżyłaś się.
Dlaczego od cudzych dzieci wymaga sie więcej?

Ale ten weekend sam mi się załatwił! Koleżanka zaprosiła nas na Foksal, do Sabatu Potockiej, na występ Nowickiego i Szykulskiej. No i mąż w kropce. Lubi Ich,szczególnie męża mojej koleżanki+ Oni zafundowali raczej chyba drogie bilety i ..... Idziemy. Jutro na 19,30. Także dziś rano słyszałam,że dzwonił do syna-przekałdka na następny weekend. Rozmowa - tłumaczenie się, jakby mąż prawie przestępstwo zrobi,że gdzieś się wybiera.

No i znów błąd...
Przecież miał przyjechać na weekend, tak?
A Wy wychodzicie w sobotę wieczorem, tak??

Trzeba było odwoływać wizytę syna?
Przecież można było naturalnie - my jutro wieczorem wyskoczymy ze znajomymi, ty tu masz kolacyjkę i ciasto...wrócimy, to wypijemy wspólnie winko:))
I załatwione!!

TYlko nie można podchodzić do syna męża jak do jeża.

Tak uważam, sorry...
Natomiast co do samochodu to w zupełności sie z Tobą zgadzam.

61

Odp: Być drugą i macochą

koma5 -nie wiem czy ta Twoja wyrozumiałość wynika z tego, że jesteś po tej drugiej stronie czy dlatego, że trafiłaś na świetny materiał genetyczny??? ja też się cieszę , jak jest weckend i nie muszę oglądać ,,córeczki" i to nie dlatego , że jej nie lubię, ale dlatego, że jest traktowana jak coś wyjątkowego, przez dorosłych, którzy utwierdzają ją w tym poczuciu.Wszystko kręci się wokół niej, każda minuta zaplanowana tak, by się nie nudziła, dopasowane posiłki do humoru itp........ Nie mam zamiaru zabierać ojca, ale chcę by ten ojciec był dla naszych dzieci taki sam-bo też są wyjątkowe!!!!
pozdrawiam .

62

Odp: Być drugą i macochą

Koma, przecież syn przyjeżdża nie po to, żeby siedzieć samemu z kolacyjką i ciastem, tylko po to, żeby pobyć z rodziną. I nie widzę nic złego w tym, że wizyta została przełożona, mają prawo wyjść ze znajomymi, a syn przyjeżdża co tydzień...Miałby siedzieć i czekać aż wrócą z wypadu? Można i tak, tylko troszkę to bez sensu jak dla mnie...
Dlaczego od cudzych dzieci wymaga się więcej...? Nie tyle, co wymaga się więcej, ale wynika to właśnie z tego, że to nie są "własne" dzieci, czyli jakiekolwiek uczucie, jeżeli powstanie, nie jest bezwarunkowe. Więź pomiędzy biologicznymi rodzicami jest bezwarunkowa i się człowiek nad tym nie zastanawia.Natomiast w przypadku takich sytuacji...no ja przynajmniej reaguję bardziej nerwowo i tu Macierzankę rozumiem doskonale, ponieważ chciałabym, aby dziecko mojego partnera mnie akceptowało. Po prostu jesteśmy bardziej, jakby to powiedzieć, przewrażliwione, próbujemy w jakiś sposób się zaprzyjaźnić z pociechami i takie docinki nas bolą, bo zaraz pojawia się pytanie: czym sobie zasłużyłam. zgadza się, że gdyby powiedziało mi to własne dziecko, machnęłabym ręką zapewne, ale jeżeli mówi mi cudze, to się obruszam, bo chciałabym, żeby podzieliło moją reakcję. Nie wiem, czy piszę zrozumiale, w razie co mnie wyprostujcie...Generalnie na przyjaciółkę też bym się obruszyła, jak chciałabym się z nią czymś podzielić, a ona by mnie tak "wypunktowała". Może troszkę przesadzam, ale to chyba o to chodzi. No i tak, jasne, zdaję sobie sprawę, że akceptację trzeba sobie jakby "wypracować", ale to inny temat. No wiele zależy też od charakteru potenacjalnej "macochy". A ludzie przecież są różni...
"Nie mam zamiaru zabierać ojca, ale chcę by ten ojciec był dla naszych dzieci taki sam-bo też są wyjątkowe!!!! " - tparado, z tym się zgadzam w 100%:)

63

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

Koma, przecież syn przyjeżdża nie po to, żeby siedzieć samemu z kolacyjką i ciastem, tylko po to, żeby pobyć z rodziną. I nie widzę nic złego w tym, że wizyta została przełożona, mają prawo wyjść ze znajomymi, a syn przyjeżdża co tydzień...Miałby siedzieć i czekać aż wrócą z wypadu? Można i tak, tylko troszkę to bez sensu jak dla mnie...

Syn przyjeżdża do ojca...To trochę tak, jak by przyjeżdżał do domu...

Wyjście sobotnie nie powinno tu stanąć na przeszkodzie - przecież pozostaje wieczór piątkowy, niemal cała sobota...niedziela...

Telefon "nie przyjeżdżaj w piątek, bo nas w sobotę nie będzie przez 3 godziny" jest chyba podejrzany? I to właśnie jest bez sensu!
Jeżeli mu było przykro, to trudno się dziwić...
Może pomyśli: ona  mnie tam nie chce, bywam za często... Potrzebne to?

tparado...nie jestem po żadnej ze stron, nie byłam w takiej sytuacji, może dlatego spoglądam na to bez emocji, na trzeźwo...

64

Odp: Być drugą i macochą

ech,a gdyby jego rodzice się nie rozwiedli, to też byłby taki problem, jakby mieli gdzieś wyjść razem w sobotę?

65

Odp: Być drugą i macochą
Alutka131 napisał/a:

ech,a gdyby jego rodzice się nie rozwiedli, to też byłby taki problem, jakby mieli gdzieś wyjść razem w sobotę?

No właśnie...:)

Posty [ 1 do 65 z 8,269 ]

Strony 1 2 3 128 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Być drugą i macochą

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024