Witam/ Na wstepie zaznacze że nie jestem kobietą, ale licze na porady jakiś mądrych, i doświadczonych kobitek, bo sytuacja w której się znajduje jest dla mnie coraz trudniejsza.
Z moją partnerką jestesmy razem ponad 4 lata. Mamy 2 letniego syna.
Sytuacja wygląda tak, że do momentu urodzenia dziecka, wszystko w naszym związku wyglądało cukierkowo. Moja 'żona'jest moją 1 i jedyną partnerką z którą związałem się na poważnie, bardzo się zaangażowałem, zmieniłem diametralnie swoje życie, i wiem że była dla mnie w tamtym dosyc trudnym dla mnie okresie życia niczym gwiazdka z nieba. Znacznie poprawiłą moją samoocene, sprawiła że praktycznie z dnia na dzień stałem się dużo dojrzalszy, sumienny, rodzinny. Podobnie zresztą było u Niej, bo naprawde starałem się był jak najlepszy i Ona o tym wiedziała i doceniała. Stosunkowo szybko podjęlismy decyzje o posiadaniu potomstwa, na co ja i Ona bylismy 100 % zdecydowani.
Od momentu urodzenia dziecka , nasze relacje uległy jednak zmianie. Sama ciąza przebiegała wzorowo, 'żona' nie pracowała, poród rowniez ok, byłęm przy Nim i pomagałem. Pierwsze niepokojące sytuację zdarzyły się już od początku po urodzeniu dziecka. Starałem się pokazać że jestem dobrym ojcem , nie unikalem obowiązków, wziąłem kilka tygodni wolnego żeby pomoc w tym pierwszym momencie, natomiast partnerka starała się za każdym razem pokazać i tak że jest ważniejsza , że wie lepiej , wymyslala mi coraz to nowe zadania , starała się pokazać mi że czegoś nie wiem , że coś robię zle, niestety kilka razy gdy miarka się przebrała nie pozostałem dłużny... Wdarla się jakaś taka głupia rywalizacja kto lepiej , kto ma rację itp. Wiem że było to całkiem bez sensu ale tak było. Po kilku miesiącach jednak zrozumiałem żeby odpuścić i sytuacja się unormowała.
Moja partnerka straciłą jednak zainteresowanie moją osobą. Rozumiem , że ciąża , pojawienie się dziecka na swiecie, to jest całkowicie nowa sytuacja, ale we wszystkim od samego początku Jej pomagałem i pomagam, z niczym nie zostawiłem nigdy samej, a 1 rozmowę na temat naszych relacji przeprowadziłem jakieś 8-10 miesięcy od urodzenia dziecka ,czyli stosunkowo późno. Powiedziałem wprost , że ja daje z siebie wszystko , dbam o dziecko, i o Nią, natomiast czuje że Ona mnie zepchnęła cAłkowicie na drugi plan. Ona się tłumaczyła że nie widziała nic takiego, że przez dziecko byłą zaślepiona i że to sie zmieni. Zmieniało się tylko na Max tydzień od rozmowy. Od razu zaznacze, że nie zauwazylem zadnych objawów depresji poporodowej, miałem wrazenie że partnerka zrobiłą się raczej ''gruboskórna'', a mnie ta zmiana zaczęla coraz bardziej siedzieć w głowie. Przez dłuzszy czas zbytnio nie interesowało Ją co w ogole będe jadł , czy jestesm zmęczony czy nie. Tylko , jak to Jej jest ciezko bo siedzi z dzieckiem itp. W druga stronę ja starałem się dbać o Nią, w takich podstawowych czynnościach , żeby odciążyć Ją z obowiązków , zrobić obiad , itp
W kwestiach bezpośrednio między nami , nie było mowy o jakiejkolwiek inicjatywie z Jej strony, i zresztą jest tak nadal. Wszystkie wyjścia, prezenty, niespodzianki, to tylko i wyłącznie moja inicjatywa, mimo że pracuje , a Ona zajmuje się dzieckiem w domu , nigdy nie broniłem Jej jakiś wyjść , po pracy zostawalem z dzieckiem jak chciała iść na zakupy jechać do koleżanki itd. Od tamtej pory przeprowadziłem jeszcze 2 takie rozmowy, pytałem czy moze poitrzebujemy jakiegos specjaliste , ale wszystko zbywała mówiąc że przesadzam że Ona tak tego nie widzi.
Kochamy się max 1 na miesiąc, chociaz są miesiące gdzie nie kochamy się wcale. Zawsze jest to moje inicjatywa . Nie ciśnieniuje bron boże o to, ale daje do zrozumienia delikatnie , że jest inaczej niż było ( wczesniej potrafilismy się kochać nawet codziennie bardzo czesto z Jej chęci). I sam sex nie byłby jakimś wielkim problemem , ale moja partnerka przestała mnie doceniać, przynajmniej tak to odbieram. Bardzo sie staram robić rozne rzeczy sam, sprzątać, robić cos w domu, i Ona chyba mimowoli często to umniejsza. Wypomina coś co akurat robię zle. Mam wrażenie że im bardziej się staram tym bardziej Ona pokazuje że "to nic takiego".
Spadła mi samoocena, bo ja nie wiem czy faktycznie tak jak Ona zapewnia jest wszystko ok i Ona nadal mnie kocha , czy jednak coś nie jest do końca normalnie, ale boi sie mi o tym powiedzieć. Generalnie wszystkie poważne rozmowy o nas, sam inicjowałem, kiedyś tak rowniez nie było - i też mnie to zastanawawia. Nie wiem czy Jej taki stan odpowiada , czy wstydzi się o tym mówić , czy jak ?
Mało tego, jak patrze na tą całą sytuacje to czuje się troche wykorzystany, bo jak zdecydowalismy się na dziecko, to moja partnerka była bardzo zdeterminowana żeby szybko zajsc w ciąze , ja natomiast nie chciałem się tak spinać, i nie ''stawiałem wszystkiego na jedną karte'', można powiedzieć że postawiła na swoim (mimo ze ja tez bardzo chcialem miec a Nią dziecko ) , a teraz jak to wszystko zmieniło się o 180 stopni to Ona nagle nie widzi, albo udaje ze nie widzi problemu. Uznaje chyba ze tak ma być.
Od niedawna 'żona' wrócila do pracy bo przyznała że nie ma już siły i nerwów siedzieć z dzieckiem, a ja łapie się na głupiej zazdrości, bo nagle okazuje się ze może sie ładnie ubrać, stara sie łądnie wyglądac, interesuje się problemami ludzi z roboty itd, a przez tyle czasu nie miałą chęci zeby na nowo zainteresować sobą mnie. Żeby sprawić mi przyjemność , zainteresować się moimi problemami , wykonać jakiś ruch w moją stronę. Czasem az wstyd mnie bierze że tak o tym myślę , może powinienem być twardszy?
Żeby była jasność ja również nie uważam się za idealnego , przez tą cala sytuację bardzo dużo o tym myślę , i widzę że zle na mnie to działa. Mam często zły humor. Czasem podświadomie staram się zwalić winę na Nią nie mówiąc wprost o CO chodzi , jestem od pewnego czasu dla niej bardziej chłodny niż wcześniej, czekam na jakiś ruch z Jej strony i nie mogę się doczekać , irytuje mnie to. Czasem też staram się coś Jej wypominać , przyczepić się na siłę , ale zle się z tym czuje i wiem że jest to odpowiedz na to jak Ona się zachowuje.
Widzę że ta cala sytuacja na dużo większy wpływ na mnie niż na Nią. Zgadza się z moimi argumentami ale mało co się zmienia. Mam wrażenie że po prostu nie myśli o mnie tyle ile powinna.
CO o tym sądzicie?