Mam problem z podziałem obowiązków w domu.
Odkąd podjęłam pracę zawodową na cały etat zauważyłam, że coraz słabiej wychodzi nam podział obowiązków.
Owszem, na początku było niemal pół na pół, ale ostatnio przy kolejnej rozmowie na ten temat powiedział, że "wymiksował się z mycia podłóg i odkurzania".
No "wymiksował się" także z wychowywania dzieci, gotowania, mycia garów, zakupów, spędzania czasu z rodziną itd. Itp. Więc po kilku/kilkunastu godzinach pracy wracam i próbuję ogarnąć jakoś chociaż kuchnię, żeby mieć miejsce do gotowania i zjedzenia czegokolwiek.
No padam na pysk wieczorem.
Jest trudniej, bo zaczynam studia (było to uzgodnione już rok temu z mężem), i nie mam pojęcia, jak sobie poradzę z rodziną, pracą i nauką.
Już teraz jestem permanentnie przemęczona.
Na wszelkie prośby, żeby coś zrobił odpowiada, że zrobi. Owszem. Ale nigdy to nie dochodzi do skutku.
Już nie mam pojęcia, jak z nim rozmawiać.
Angażuję dzieci w prostsze prace. Niektóre rzeczy ograniczyłam.
Jeżeli to studia zaoczne to mogę Cię pocieszyć, że będzie lżej niż Ci się wydaje. A co do reszty to musisz pokazać, że Ci ciężko. Nie powiedzieć, a pokazać. Łezkę bym uronił na Twoim miejscu i przytłoczenie pokazał.
Skoro rozmowa nie pomogła, to nie wiem, jak inaczej możesz wpłynąć na męża.
Może poproś o pomoc swoją albo jego matkę. Niech przyjdzie i trochę ogarnie, może się mąż wtedy zawstydzi.
4 2019-08-07 15:16:55 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-08-07 15:17:59)
Nie masz wyjścia Marata jak po raz kolejny pokazać swoją niezależność i samodzielność oraz wcielić w swoje życie rady,których udzielasz innym z resztą bardzo sensowne.Zajmij się stopniowo sobą przez jakiś czas może być straszny pierdolnik puść to na chwilę bez totalnej kontroli niech chłopak zobaczy co się dzieje
Nie piszę tego złośliwie nieraz się zdarza pogubić życie daje w kość zmęczenie sygnalizuje że czas na zmiany.
Rozbestwił się Twój chłop rozpieszczony jak dziadowski bicz.
Twarde egzekwowanie ustaleń.
Może być też tak że chłop korzysta z resztek "wolności" na zapas zanim pójdziesz na studia.
Burzowy w sumie niezła podpowiedź Marata nie udawaj bohaterki pokaż jak jest naprawdę skoro rozmowy niewiele dają.
Masz prawo być zmęczona nie musisz być cały czas silna.
5 2019-08-07 15:26:31 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2019-08-07 15:27:33)
Rozmowa.
Ale już nie o podziale obowiązków, ale o tym, że w związku z tym, iż on nie daje rady ze swoja częścią, musi wysupłać swoje zaskórniaki na zatrudnienie pomocy domowej, która będzie go wyręczała.
Marata, Twój mąż ma zaburzenia ze spektrum autyzmu prawda? Jeżeli się mylę, przepraszam, gdzieś czytałam ostatnio temat o tym, ale nie mogę go odkopać, żeby sprawdzić dokładnie.
To jest o tyle znaczące, że wydaje mi się, że do niego zostawiony bałagan nie trafi, bo nie zwróci na niego uwagi.
Próbowałaś zrobić jasną czytelną listę tego, co kto w domu robi i kiedy uwzględniając tam Was i dzieci? Każdy decyduje co robi, wybiera na to konkretny dzień i ma to zrobić i już. Jak nie zrobi to ustalacie jakiś sposób "ukarania" czy wyegzekwowania danej rzeczy. Ważne, żeby każdy widział, że ma obowiązki.
Tak poza tym to co znaczy, że wymiksował się z wychowywania dzieci i spędzania czasu z rodziną? To co on robi tak właściwie poza pracą?
7 2019-08-07 17:30:50 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-08-07 17:33:09)
Tak, mój mąż ma ZA.
Robiliśmy wspólnie listę, a potem ją bojkotował. Nie będę karać dorosłego chłopa.
Poza pracą - je, śpi i siedzi na kompie: gry i jakieś programy publicystyczne.
Prace domowe ograniczyłam do minimum - tyle, żeby nie przykleić się do podłogi, nie umrzeć z głodu i mieć się w coś czystego ubrać. Kwestia dzieci - na basen z nimi (nami) nie chce iść, na rower też nie, porozmawiać z nimi - słuchawki na uszy i jakaś gwiazda publicystyki jest ważniejsza.
Próbowałam na nic nie robienie w domu - przykleiłam się do podłogi, śmieci postanowiły ożyć i same odejść z kosza na śmieci.
Wiem, że zacisnę zęby i dam sobie radę. Zawsze daję. Tylko od października nie będzie mnie w weekendy. Dzieciaki będą z nim. Co z ich nauką? Kiedy to ogarnąć?
Nie mogę poprosić teściowej o pomoc - ma 75 lat i ledwo chodzi. Moja mama pracuje.
Edit: ale pomysł z gosposią jest dobry. Jeszcze tego nie próbowałam
Rozmowa.
Ale już nie o podziale obowiązków, ale o tym, że w związku z tym, iż on nie daje rady ze swoja częścią, musi wysupłać swoje zaskórniaki na zatrudnienie pomocy domowej, która będzie go wyręczała.
Popieram ten pomysł. Jak nie wkłada swojej pracy, niech wykłada swoją kasę.
Gosposie jak miłej powierzchowności są bardzo ok.
Proponuję zaproponować facetowi trzy wyjścia:
1) bierze się do roboty i robi połowę,
2) zatrudnia gosposię za własne zaskórniki,
3) wyprowadza się do hotelu i tam będzie miał pełną obsługę, Ty jego służącą nie jesteś.
Na pewno nie rób tego, co robisz, czyli nie ustępuj. Zamienisz sobie tym życie w koszmar.
Łezkę bym uronił na Twoim miejscu i przytłoczenie pokazał.
Oj...tutaj bym uważała. Kazdy facet jest inny. Mojego męża to by tylko wkurzyło, bo jest przekorny i nie lubi płaczu. Przyniosło by to odwrotny skutek.
Może poproś o pomoc swoją albo jego matkę. Niech przyjdzie i trochę ogarnie, może się mąż wtedy zawstydzi.
to zależy jakie się ma mamusie . Teściowa często stoi po stronie synka i skutek może być odwrotny. A jeśli ktoś jest wygodnicki to mu się ten układ bardzo spodoba .
Proponuję tak:
1. jak radzi dobrakobieta niech płaci za sprzątanie.
2. zmodyfikować pomysł nic nie robienia. Dawno dawno temu mąż wraca z pracy do domu, a nie ma obiadu. Ja oczywiście wcześniej zjadłam coś zanim przyszedł, zmyłam tylko po sobie i dziecku, dziecko wcześniej nakarmiłam. To się małżonek pyta dlaczego nie ma obiadu, a ja na to, ze nie było w czym ugotować, wszystko brudne . Drugi raz nie miałam w co nalać zupy więc nalałam sobie (ja spełniam swoje obowiązki) i dziecku, a jemu postawiłam na stół garnek i smacznego.
Dziecko uczyłam sprzątania po sobie w ten sposób, że brudne naczynia przynosiłam na biurko i kładłam wprost laptopa lub zeszyty i książki. Tak wiec jemu można uzbierać brudne ubrania w worek od śmieci, naczynia w karton i wszystko mu wysypać, wyłożyć na biurko, przy którym siedzi i gra. Perfidnie, ale moze wtedy zobaczy ile ma brudnych rzeczy wokół siebie.
Gdy nie będzie miał co na tyłek włożyć, bo będziesz prała tylko ciuchy swoje i dzieci, to moze się też zmobilizuje?
Nie wiem czy zda to rezultat, ale innych pomysłów nie mam.
Jeśli masz męża nieco chorego to obawiam się, że trzeba z nim jak z dzieckiem.
Ja bym zamówiła Panią do sprzątania, opowiedziała jej co nieco o zaniedbanym domu, a jak przyjdzie do zapłaty to wskazała z uśmiechem palcem na męża.
Ja bym zamówiła Panią do sprzątania, opowiedziała jej co nieco o zaniedbanym domu, a jak przyjdzie do zapłaty to wskazała z uśmiechem palcem na męża.
A mąż zdziwiony uniesie brwi i powie - kochanie, jak sobie nie radzisz i zamawiasz pomoc, to za nią płać.
Z punktu widzenia pani do sprzątania również Zamawiającym usługę będzie pani domu, a nie pan domu, z którym nie zamieniła nawet słowa na temat zlecenia. To takie porady małej Zosi jak wyobraża sobie zabawę dorosłych w DOM. Jeśli żona jest zmęczona domowymi obowiązkami, to mąż zawsze może powiedzieć - kochanie jak się już z tą robotą ogarniesz, to się połóż i odpocznij. Do odkurzania można sobie kupić robota, znajomi mają i sobie chwalą. Mnie wciąż taniej wychodzi wyzysk rodziny szczególnie, że musiałbym kupić ze 3, po jednym na każdą kondygnację. Do mycia naczyń służy ponoć zmywarka. Prania od dawna nie robi się tarką nad rzeką tylko pralką szczególnie, że teraz są takie z opcją suszenia.
Aczkolwiek nadal podtrzymuję, że temat gosposi jest rozwojowy. Młoda, ładna obywatelka krajów ościennych krzątająca się po domu każdego mężczyznę zainteresuje tematami porządków, a obstawiam, że niejeden sam z siebie zaoferowałby się z pomocą w krojeniu warzyw czy obieraniu ziemniaków.
Marato masz tutaj dwa rozwiązania.
Pierwsze, czyli wymienione już zatrudnienie gosposi.
Drugie to... nie robienie nic - uzgodniliście, masz swoją pracę i studia, kaplica. Jak na mieszkaniu zacznie być widoczny brak ręki to mąż znając naturę ruszy, bo samemu nie będzie się czuł dobrze.
No chyba, że to inny typ osoby.
Lucyfer, jak już pisałam, mojemu mężowi bałagan i brud nie przeszkadza.
Dziękuję za rady. W wolnym czasie porozmawiam o gosposi.
Lucyfer, jak już pisałam, mojemu mężowi bałagan i brud nie przeszkadza.
Dziękuję za rady. W wolnym czasie porozmawiam o gosposi.
Pytanie do jakiego momentu.
Sam lubię tzw. "zorganizowany chaos", ale w pewnym momencie biorę się w karby i sprzątam w pełni.
17 2019-08-08 20:35:21 Ostatnio edytowany przez Jesiennowiosenna (2019-08-08 20:35:46)
A mąż zdziwiony uniesie brwi i powie - kochanie, jak sobie nie radzisz i zamawiasz pomoc, to za nią płać.
Z punktu widzenia pani do sprzątania również Zamawiającym usługę będzie pani domu, a nie pan domu, z którym nie zamieniła nawet słowa na temat zlecenia. To takie porady małej Zosi jak wyobraża sobie zabawę dorosłych w DOM. Jeśli żona jest zmęczona domowymi obowiązkami, to mąż zawsze może powiedzieć - kochanie jak się już z tą robotą ogarniesz, to się połóż i odpocznij. Do odkurzania można sobie kupić robota, znajomi mają i sobie chwalą. Mnie wciąż taniej wychodzi wyzysk rodziny szczególnie, że musiałbym kupić ze 3, po jednym na każdą kondygnację. Do mycia naczyń służy ponoć zmywarka. Prania od dawna nie robi się tarką nad rzeką tylko pralką szczególnie, że teraz są takie z opcją suszenia.
Aczkolwiek nadal podtrzymuję, że temat gosposi jest rozwojowy. Młoda, ładna obywatelka krajów ościennych krzątająca się po domu każdego mężczyznę zainteresuje tematami porządków, a obstawiam, że niejeden sam z siebie zaoferowałby się z pomocą w krojeniu warzyw czy obieraniu ziemniaków.
Czytając tę wypowiedź mam wrażenie, jakbym się cofnęła w czasie
Czy przeciętny mężczyzna naprawdę to taki zagubiony miś, który nie rozumie, że jako domownik ma obowiazek partycypować, a nie pomagać, w domowych obowiązkach? Nie wierzę, że panowie są z reguły tak upośledzeni Na szczęście poglądy prezentowane przez Snake'a to pewna epoka geologiczna, która przemija.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji tego typu. Mój mąż gotuje, zmywa, sprząta na równi ze mną. Gdybym usłyszała którykolwiek z tekstów zaprezentowanych powyżej to chyba bym się przewróciła ze śmiechu.
Przepraszam Marato że nie udzieliłam Ci żadnej sensownej porady, ale musiałam wyrazić swoje zdumienie odnośnie tego, że takie osobniki jak autor powyższej wypowiedzi jeszcze się uchowały na tym świecie.
Przepraszam Marato że nie udzieliłam Ci żadnej sensownej porady, ale musiałam wyrazić swoje zdumienie odnośnie tego, że takie osobniki jak autor powyższej wypowiedzi jeszcze się uchowały na tym świecie.
A wiesz dlaczego się uchowały? bo kobiety tak ich wychowały. Najpierw mamusie pod nosek wszystko podtykały, a potem żonki. Oczywiście nie wszystkim i też tutaj są rózne konfiguracje. Np. są maminsynkowie, którzy gdy się wyprowadzili normalnie ogarniali dom, i albo po ślubie nadal ogarniają, albo wrócili do modelu- kobita do garów. Pisząc to wlaśnie podziwiam mojego męża wieszającego pranie. Akurat jego mama go zmuszała do prac domowych i pod tym względem nie mogę na niego narzekać. Nie umiem nic doradzić bo po prostu nigdy nie miałam partnera, który nic nie robił w domu, mój poprzedni owszem nie robił, ale gdy mieszkał ze mną i moją mamą to ona za niego robiła. A jak mi mówiła "pozmywaj po D", to jej odpowiadałam "D ma rączki, a jak nie chce zmywać to sama za niego pozmywaj, bo ja nie mam zamiaru" i zmywała "bo faceta trzeba przyhołubić ". W ogóle starsze pokolenie, ale też wiele współczesnych kobiet ma takie podejście, że mam cudownego faceta, co prawda nie sprząta w domu, ale po ślubie/ zamieszkaniu to się zmieni.ee? dlaczego miałoby się zmienić, po pierwsze wiąże się człowiek z danym człowiekiem, a nie z człowiekiem, którego będę zmieniać po ślubie. Jakiego sobie wzięłaś takiego masz/ Jaką sobie wziąłeś taką masz. I tylko do siebie można mieć pretensję.
19 2019-08-08 22:41:31 Ostatnio edytowany przez Jesiennowiosenna (2019-08-08 22:46:50)
A wiesz dlaczego się uchowały? bo kobiety tak ich wychowały(...)
Oczywiście w wielu przypadkach masz rację, ale autorka wątku pisze, że sytuacja zaczęła się psuć dopiero niedawno.
Całe szczęście że należę do tego pokolenia, które już częściowo się wyzwoliło z tradycyjnego modelu rodziny, bo nie jestem w stanie sobie wyobrazić sytuacji w której mój mąż mówi mi "kochanie, jak sobie nie radzisz z ogarnianiem domu...", albo "hehe, zmywarka przecież pozmywa".
Wiem, o czym piszesz, bo mój były też miał nadopiekuńczą mamusię która za niego skarpetki w kulki zwijała, ale też wydaje mi się, że zwalanie całej odpowiedzialności na kobiety jest nie końca sprawiedliwe - w końcu każdy z tych biednych misiów ma swój własny rozumek. W wieku 30+ lat już chyba wiedzą, że naczynia same się nie zmyją A tak to dalej robimy z nich osoby niepełnosprytne, które trzeba wyręczać w myśleniu...
Czy przeciętny mężczyzna naprawdę to taki zagubiony miś, który nie rozumie, że jako domownik ma obowiazek partycypować, a nie pomagać, w domowych obowiązkach? Nie wierzę, że panowie są z reguły tak upośledzeni Na szczęście poglądy prezentowane przez Snake'a to pewna epoka geologiczna, która przemija.
Zawsze bardzo chętnie zabiorę się za gotowanie, pranie itd. Zaraz po tym jak kobieta przyniesie do domu choć połowę tych pieniędzy, które ja przynoszę. Ewentualnie chętnie wymienię się na prace domowe. Ja wezmę sobie odkurzacz, a ona taczkę i szpadel. Ja sobie poodkurzam, a ona przerzuci 30 taczek ziemi co by miała gdzie warzywka sadzić. Mogę nawet pranie zrobić ale obawiam się, że nie czytam metek i wrzucam wszystko jak leci do pralki. Będzie na pewno czyste
Zawsze bardzo chętnie zabiorę się za gotowanie, pranie itd. Zaraz po tym jak kobieta przyniesie do domu choć połowę tych pieniędzy, które ja przynoszę.
O kurczę, zarabiam 3x tyle co mój mąż, powiem mu że od dzisiaj proporcjonalnie 3/4 obowiązków domowych do niego należy. Jak przyjdzie zmachany z pracy to mu powiem że od dzisiaj nowe porządki. Niech ma za swoje.
Ewentualnie chętnie wymienię się na prace domowe. Ja wezmę sobie odkurzacz, a ona taczkę i szpadel. Ja sobie poodkurzam, a ona przerzuci 30 taczek ziemi co by miała gdzie warzywka sadzić.
Ale tak codziennie te 30 taczek przerzucasz? To nie chcę Cię martwic ale nic wam nie wyrośnie na tych grządkach Bo wiesz, nie wiem czy zauważyłeś ale zmywanie i sprzątanie to są rzeczy które na codzień trzeba robić, a nie raz do roku. Ale rozumiem, że po przerzuceniu tych 30 taczek i ewentualnie wymianie 2 żarówek nie starcza już sił na resztę roku
Mogę nawet pranie zrobić ale obawiam się, że nie czytam metek i wrzucam wszystko jak leci do pralki. Będzie na pewno czyste
Dasz radę! Wystarczy przeczytać instrukcję Może potrzebujesz "młodej, ładnej obywatelki krajów ościennych" prężącej się koło pralki na poprawę koncentracji? Może to zadziała!
Nie docdniacie męskich obowiązków, którymi nie wystarczy się dzielić, ale trzeba mieć jeszcze umiejętności i siłę by je wykonać. A tego raczej nie macie. Popieram Snejka, bo obecnie panuje taki trend, że mężczyzna ma prowadzić kobietę za rączkę przez życie jak dziecko i modlić się by nie marudzila za wiele. Sorry, ale nie. A gosposie jak ładna to prędzej Marata obłapi niż mąż . W każdym razie ciekaw jestem jak to się potoczy. Mam swoje daleko idące przemyślenia, czemu mąż zachowuje się tak, a nie inaczej aczkolwiek gdybym to napisał, to każdy powie mi że zwariowalem. Także umrę z tym.
23 2019-08-08 23:11:30 Ostatnio edytowany przez Jesiennowiosenna (2019-08-08 23:12:30)
Siłę i umiejętności do czego? Do przerzucenia paru wiader ziemi? Do wymiany żarówki? Uszczelki pod zlewem? Złożenia mebla z ikei? Z całym szacunkiem, robię każdą z tych rzeczy w domu (poza pierwszą bo nie mamy ogrodu) i zdecydowanie wolę "męskie" obowiązki niż żmudne sprzątanie i gotowanie na codzień. Ech, wygodniccy jesteście panowie...
Jeśli uważasz, że bycie partnerem i dzielenie się obowiązkami w domu to "prowadzenie kobiety za rękę" to serdecznie Ci współczuję.
Już widzę jak pedzisz gdy się zepsuje jakiś sprzęt, trzeba zrobić remont albo robisz coś przy samochodzie . Aczkolwiek rzecz jasna możesz być super kobieta, która umie wszystko. Większość jednak nie umie nawet gotować z tych młodszych, ale dalej oczekują by facet robił swoje, jej i jeszcze zarabiał. Tak, to związek który nazywam ojciec - dziecko.
Już widzę jak pedzisz gdy się zepsuje jakiś sprzęt, trzeba zrobić remont albo robisz coś przy samochodzie . Aczkolwiek rzecz jasna możesz być super kobieta, która umie wszystko. Większość jednak nie umie nawet gotować z tych młodszych, ale dalej oczekują by facet robił swoje, jej i jeszcze zarabiał. Tak, to związek który nazywam ojciec - dziecko.
Wydaje mi się, Burzowy, że nie rozumiesz - albo nie chcesz zrozumieć - na czym polega partnerski podział obowiązków. A polega on na tym, że nie dzielimy czynności na "męskie" i "żeńskie" i tak jak ja mogę zmienić żarówkę albo podkleić listwę, kiedy zauważę taką potrzebę, tak mój mąż może zmyć garnki albo rozwiesić pranie.
Na szczęście większość moich znajomych wyznaje podobne zasady. Nie znam też związków osób w moim wieku, w których kobieta nie pracuje zawodowo.
Marata, może mu bajzel nie przeszkadza ale przede wszystkim przestań prać Jego rzeczy, może się Leniwiec zacznie za coś chwytać jednak, oprócz kieszeni na gosposię... a nuż ?
Trochę to niepokojąco brzmi, że wymiguje się od obowiązków wobec dzieci i cały czas dla siebie tylko... Wyczerpałaś już możliwości przegadania ?
Nie chce mi się już rozmawiać na ten temat z mężem. Ile można maglować jeden temat? Ja się wkurzam, on jest znudzony i tylko kombinuje jak wyrwać się spod mojego "magla".
Gosposię rzeczywiście sama bym obłapiła
Snake - zarabiam 30 zł/h netto. Pracuję 8-10 godzin na dzień. Mąż zarabia 15 zł/h netto. Pracuje 8 godzin na dzień. Mieszkamy w bloku. Nie ma ogródka. Żarówki wymieniam sama, podobnie sama czyszczę syfony, naprawiam rowery, składam meble z ikei itd. Gdybyś pytał, to potrafię rąbać drzewo, złowić rybę i zabić baranka, orać pole pługiem konnym i traktorem, wykopać rów i robić gładzie. Nie potrafię robić obróbek dekarskich. Niestety, te unikalne zdolności nie przydają się w M4 na co dzień. Przydają się inne.
Chętnie doceniła bym starania męża, ale jemu się nie chce nawet odnieść po sobie talerza do zmywarki.
28 2019-08-09 06:10:22 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-08-09 06:10:50)
Może taki musi być koszt... Pewnych rzeczy właśnie .
@Jesiennowiosenna No ja mam wrażenie, że to Ty nie rozumiesz.
Nie chce mi się już rozmawiać na ten temat z mężem. Ile można maglować jeden temat? Ja się wkurzam, on jest znudzony i tylko kombinuje jak wyrwać się spod mojego "magla".
Gosposię rzeczywiście sama bym obłapiła
Snake - zarabiam 30 zł/h netto. Pracuję 8-10 godzin na dzień. Mąż zarabia 15 zł/h netto. Pracuje 8 godzin na dzień. Mieszkamy w bloku. Nie ma ogródka. Żarówki wymieniam sama, podobnie sama czyszczę syfony, naprawiam rowery, składam meble z ikei itd. Gdybyś pytał, to potrafię rąbać drzewo, złowić rybę i zabić baranka, orać pole pługiem konnym i traktorem, wykopać rów i robić gładzie. Nie potrafię robić obróbek dekarskich. Niestety, te unikalne zdolności nie przydają się w M4 na co dzień. Przydają się inne.
Chętnie doceniła bym starania męża, ale jemu się nie chce nawet odnieść po sobie talerza do zmywarki.
To mówiąc brutalnie co Ty masz w ogóle z tego męża ?
Marata napisał/a:Nie chce mi się już rozmawiać na ten temat z mężem. Ile można maglować jeden temat? Ja się wkurzam, on jest znudzony i tylko kombinuje jak wyrwać się spod mojego "magla".
Gosposię rzeczywiście sama bym obłapiła
Snake - zarabiam 30 zł/h netto. Pracuję 8-10 godzin na dzień. Mąż zarabia 15 zł/h netto. Pracuje 8 godzin na dzień. Mieszkamy w bloku. Nie ma ogródka. Żarówki wymieniam sama, podobnie sama czyszczę syfony, naprawiam rowery, składam meble z ikei itd. Gdybyś pytał, to potrafię rąbać drzewo, złowić rybę i zabić baranka, orać pole pługiem konnym i traktorem, wykopać rów i robić gładzie. Nie potrafię robić obróbek dekarskich. Niestety, te unikalne zdolności nie przydają się w M4 na co dzień. Przydają się inne.
Chętnie doceniła bym starania męża, ale jemu się nie chce nawet odnieść po sobie talerza do zmywarki.To mówiąc brutalnie co Ty masz w ogóle z tego męża ?
Zespół Aspergera.
To są specyficzne osoby ze specyficznymi potrzebami.
Mają swój świat.
Wie tylko ten, kto ma bezpośrednio styczność.
Misinx napisał/a:Marata napisał/a:Nie chce mi się już rozmawiać na ten temat z mężem. Ile można maglować jeden temat? Ja się wkurzam, on jest znudzony i tylko kombinuje jak wyrwać się spod mojego "magla".
Gosposię rzeczywiście sama bym obłapiła
Snake - zarabiam 30 zł/h netto. Pracuję 8-10 godzin na dzień. Mąż zarabia 15 zł/h netto. Pracuje 8 godzin na dzień. Mieszkamy w bloku. Nie ma ogródka. Żarówki wymieniam sama, podobnie sama czyszczę syfony, naprawiam rowery, składam meble z ikei itd. Gdybyś pytał, to potrafię rąbać drzewo, złowić rybę i zabić baranka, orać pole pługiem konnym i traktorem, wykopać rów i robić gładzie. Nie potrafię robić obróbek dekarskich. Niestety, te unikalne zdolności nie przydają się w M4 na co dzień. Przydają się inne.
Chętnie doceniła bym starania męża, ale jemu się nie chce nawet odnieść po sobie talerza do zmywarki.To mówiąc brutalnie co Ty masz w ogóle z tego męża ?
Zespół Aspergera.
To są specyficzne osoby ze specyficznymi potrzebami.
Mają swój świat.Wie tylko ten, kto ma bezpośrednio styczność.
Ja to całkowicie rozumiem. Aczkolwiek każdy związek nie powinien być (przynajmniej w założeniu) udręką, tylko wzajemnym (przynajmniej częściowym) zaspokajaniem wzajemnych potrzeb. No i tak mnie zastanowiło jakie potrzeby obecnie zaspokaja mąż Maracie. Bez żadnej złośliwości. Rozumiem, że ZA stanowi pewne wytłumaczenie zachowania męża.
32 2019-08-09 07:24:24 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-08-09 07:25:42)
Cyngli napisał/a:Misinx napisał/a:To mówiąc brutalnie co Ty masz w ogóle z tego męża ?
Zespół Aspergera.
To są specyficzne osoby ze specyficznymi potrzebami.
Mają swój świat.Wie tylko ten, kto ma bezpośrednio styczność.
Ja to całkowicie rozumiem. Aczkolwiek każdy związek nie powinien być (przynajmniej w założeniu) udręką, tylko wzajemnym (przynajmniej częściowym) zaspokajaniem wzajemnych potrzeb. No i tak mnie zastanowiło jakie potrzeby obecnie zaspokaja mąż Maracie. Bez żadnej złośliwości. Rozumiem, że ZA stanowi pewne wytłumaczenie zachowania męża.
Nie sądzę, by związek Maraty był udręką.
Mąż po sobie nie sprząta - to problem, ale nie koniec świata.
Marata wygląda mi na osobę inteligentną i myślącą. Przypuszczam, że nie byłaby z kimś, kto by nie zaspokajał jej potrzeb.
Nie docdniacie męskich obowiązków, którymi nie wystarczy się dzielić, ale trzeba mieć jeszcze umiejętności i siłę by je wykonać. A tego raczej nie macie. .
Sprzątanie, pranie, gotowanie, to są czynności które wykonuje się codziennie, lub kilka razy w tygodniu. A przywiercenie półki, czy remont raczej nie. Jeśli mężczyzna spędzi powiedzmy 10 h na prace remontowe raz na rok to go zwalnia z innych obowiązków, które są znacznie bardziej czasochłonne?
Marata przykro mi, że mąż tak się zachowuje. Sprzątanie to jeden problem, ale piszesz też, że nie zajmuje się dziećmi
Misinx napisał/a:Cyngli napisał/a:Zespół Aspergera.
To są specyficzne osoby ze specyficznymi potrzebami.
Mają swój świat.Wie tylko ten, kto ma bezpośrednio styczność.
Ja to całkowicie rozumiem. Aczkolwiek każdy związek nie powinien być (przynajmniej w założeniu) udręką, tylko wzajemnym (przynajmniej częściowym) zaspokajaniem wzajemnych potrzeb. No i tak mnie zastanowiło jakie potrzeby obecnie zaspokaja mąż Maracie. Bez żadnej złośliwości. Rozumiem, że ZA stanowi pewne wytłumaczenie zachowania męża.
Nie sądzę, by związek Maraty był udręką.
Mąż po sobie nie sprząta - to problem, ale nie koniec świata.Marata wygląda mi na osobę inteligentną i myślącą. Przypuszczam, że nie byłaby z kimś, kto by nie zaspokajał jej potrzeb.
Dobrze wiemy, że to nie jest takie proste
Ja nie twierdzę, że związek Maraty jest udręką. Ale z tego co napisała wnioskuję, że ma kompletny problem z jego zaangażowaniem w życie rodzinne. Tu nie chodzi tylko o sprzątanie, ale też o wychowanie dzieci. Napisała, że poza pracą mąż tylko je, śpi i gra na kompie. Rozmowy o poprawie sytuacji też jak widać nie wychodzą. Więc zastanawiam się co w ogóle jakiejkolwiek kobiecie po takim mężu. Po okresie związku kiedy "motylki w brzuchu" wyzdychają zaczyna się normalna codzienna "orka". Kiedy w związku "oranie" jest tylko po jednej stronie to zacznie się w końcu psuć.
To są tylko moje przemyślenia, a nie diagnoza małżeństwa Maraty. Bardzo jestem ciekaw jak ona się w tym czuje, jak to wszystko widzi.
Cały czas zastanawiam się, jakie są te męskie obowiązki, do których trzeba umiejętności i siłę by je wykonywać
Bo jasne, mój partner zrobił rok temu remont mieszkania, szlachlował, malował, ale takie rzeczy robi się raz na kilka lat. Więc jakie ma teraz obowiązki, których ja nie mogłabym zrobić, bo nie mam umiejętności i siły? nie widzę takich w naszym mieszkaniu. Nie kupujemy co chwilę nowych mebli, więc nie ma co składać.
I biedak męczy się z tym, że musi myć łazienkę co tydzień, robić pranie, odkurzać i zmywać naczynia, bo nie ma męskich zajęć w domu
ojoj.
A co do zarabiania - więcej czynności w domu może i powinna robić nie ta osoba, która mniej zarabia, a ta, która jest po prostu w tym domu więcej i ma na to więcej czasu. Żeby ta druga nie przychodziła i nie widziała ciągle tylko wiecznego syfu wszędzie. Snake, Twoja żona na tyle krótko Cię trzyma, że wątpię, że nie musisz w domu nic robić mój ojciec zawsze ucieka myć samochód, kiedy przychodzi do porządków, ale jak faktycznie trzeba coś zrobić bo mamy nie ma, to bierze i robi bez zająknięcia się i zwykle robi to dużo dokładniej niż ona by zrobiła.
36 2019-08-09 08:27:10 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-08-09 08:28:50)
Cyngli napisał/a:Misinx napisał/a:Ja to całkowicie rozumiem. Aczkolwiek każdy związek nie powinien być (przynajmniej w założeniu) udręką, tylko wzajemnym (przynajmniej częściowym) zaspokajaniem wzajemnych potrzeb. No i tak mnie zastanowiło jakie potrzeby obecnie zaspokaja mąż Maracie. Bez żadnej złośliwości. Rozumiem, że ZA stanowi pewne wytłumaczenie zachowania męża.
Nie sądzę, by związek Maraty był udręką.
Mąż po sobie nie sprząta - to problem, ale nie koniec świata.Marata wygląda mi na osobę inteligentną i myślącą. Przypuszczam, że nie byłaby z kimś, kto by nie zaspokajał jej potrzeb.
Dobrze wiemy, że to nie jest takie proste
Ja nie twierdzę, że związek Maraty jest udręką. Ale z tego co napisała wnioskuję, że ma kompletny problem z jego zaangażowaniem w życie rodzinne. Tu nie chodzi tylko o sprzątanie, ale też o wychowanie dzieci. Napisała, że poza pracą mąż tylko je, śpi i gra na kompie. Rozmowy o poprawie sytuacji też jak widać nie wychodzą. Więc zastanawiam się co w ogóle jakiejkolwiek kobiecie po takim mężu. Po okresie związku kiedy "motylki w brzuchu" wyzdychają zaczyna się normalna codzienna "orka". Kiedy w związku "oranie" jest tylko po jednej stronie to zacznie się w końcu psuć.
To są tylko moje przemyślenia, a nie diagnoza małżeństwa Maraty. Bardzo jestem ciekaw jak ona się w tym czuje, jak to wszystko widzi.
Niestety, ale osoby z ZA mają problem z zaangażowaniem. I nie tylko.
Myślę, że Marata ma tego świadomość.
Z tym zaburzeniem jest tak, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Można się z nimi pogodzić lub nie.
No proszę same super women... A potem na obiad zupka chińska .
38 2019-08-09 08:33:30 Ostatnio edytowany przez puchaty34 (2019-08-09 08:41:43)
Tak, mój mąż ma ZA.
Robiliśmy wspólnie listę, a potem ją bojkotował. Nie będę karać dorosłego chłopa.Poza pracą - je, śpi i siedzi na kompie: gry i jakieś programy publicystyczne.
Prace domowe ograniczyłam do minimum - tyle, żeby nie przykleić się do podłogi, nie umrzeć z głodu i mieć się w coś czystego ubrać. Kwestia dzieci - na basen z nimi (nami) nie chce iść, na rower też nie, porozmawiać z nimi - słuchawki na uszy i jakaś gwiazda publicystyki jest ważniejsza.
Próbowałam na nic nie robienie w domu - przykleiłam się do podłogi, śmieci postanowiły ożyć i same odejść z kosza na śmieci.
Wiem, że zacisnę zęby i dam sobie radę. Zawsze daję. Tylko od października nie będzie mnie w weekendy. Dzieciaki będą z nim. Co z ich nauką? Kiedy to ogarnąć?
Nie mogę poprosić teściowej o pomoc - ma 75 lat i ledwo chodzi. Moja mama pracuje.Edit: ale pomysł z gosposią jest dobry. Jeszcze tego nie próbowałam
Dlaczego miałabyś nie karać dorosłego chłopa? Zachowuje się nieodpowiedzialnie, powinna być kara, a przynajmniej okazanie niezadowolenia. Bo jesteś niezadowolona, prawda? Nie ma nic złego w tym, że okazuje się swoje odczucie, nawet te negatywne. Lepiej uciąć temat w zarodku, niż byś miała chować w sobie urazę, która wybuchnie kiedyś w najmniej dla niego spodziewanym momencie. On wtedy zdziwiony powie "o co Ci chodzi?". Poważna rozmowa z przedstawieniem oczekiwań i całym spektrum emocji jakie Ci towarzyszą. Powodzenia.
Edit. Jeszcze dodam coś na temat ZA, sam się okazuje jestem w spektrum aspergera. Odnośnie też tego co Lady Locka napisała, że ojciec robi lepiej czynności pewne, kiedy musi. Mam to samo. Jak zajmuje się czymś to na 100, ani jedna plamka nie zostaje. Moim obowiązkiem jest, by łazienka była czysta. I uwierzcie mi, ze jest. Można z niej jeść. Polecam Ci Marata, byś skanalizowała aktywność męża do ściśle określonych czynności. Tak by mógł się w nich zatracić. Rozmyślać jaki środek jest lepszy, a może te plamkę warto innym, "nie jednak odkurzanie pod tym kątem daje lepsze efekty". I ostatnie, ale równie ważne, jeśli nie najważniejsze. Chwal go do cholery!!!
Jestem już zwyczajnie zmęczona.
Jestem już zwyczajnie zmęczona.
Nic dziwnego.
Może i gosposia jest jakimś rozwiązaniem. Przynajmniej częściowym.
No proszę same super women... A potem na obiad zupka chińska .
Burzowy, Ty chyba powinieneś mieć wehikuł czasu, znaleźć sobie nieskalaną dziewicę, która by służyła Tobie w domu
Skoro dwie dorosłe osoby mieszkają w jednym domu, to te dwie osoby odpowiadają za utrzymanie i sprzątanie tego domu. Rozumiem, że są rzeczy, których niektóre kobiety nie wykonają, ale tak jak pisałam wyżej - nikt codziennie nie używa wiertarki. W czasie remontu wiadomo, że cięższą fizycznie część wykona mężczyzna, ale kobiety też się angażują w zakupy, w malowanie ścian itp. Poza tym chyba nawet Ty nie jesteś na tyle samowystarczalny, że np w przypadku remontu dachu/wymiany okien itd. robisz to sam? Czy wzywasz fachowców?
W normalnych partnerskich związkach dzielenie się obowiązkami jest czymś normalnym. I to Ci się staramy Burzowy pokazać, ale Ty i tak swoje.
Marata może mąż potrzebuje jasno określonych prac do wykonania, np sobota - mycie łazienki, może jednak spróbuj z nim ustalić grafik, nie wiem w jakim wieku są wasze dzieci, może grafik dla całej rodziny?
Też bym polecała zrobić grafik. U nas to funkcjonuje świetnie.
O kurczę, zarabiam 3x tyle co mój mąż, powiem mu że od dzisiaj proporcjonalnie 3/4 obowiązków domowych do niego należy. Jak przyjdzie zmachany z pracy to mu powiem że od dzisiaj nowe porządki. Niech ma za swoje.!
Snake - zarabiam 30 zł/h netto. Pracuję 8-10 godzin na dzień. Mąż zarabia 15 zł/h netto.
Zwracam honor! Jeżeli wzięłyście sobie za mężów łajzy zarabiające 2-3 razy mniej od żon, to jak najbardziej oni powinni na siebie wziąć więcej obowiązków domowych.
Ale tak codziennie te 30 taczek przerzucasz? To nie chcę Cię martwic ale nic wam nie wyrośnie na tych grządkach Bo wiesz, nie wiem czy zauważyłeś ale zmywanie i sprzątanie to są rzeczy które na codzień trzeba robić, a nie raz do roku. Ale rozumiem, że po przerzuceniu tych 30 taczek i ewentualnie wymianie 2 żarówek nie starcza już sił na resztę roku !
Kiedyś, gdy zapadała decyzja co do tego, na co mamy zmienić małe mieszkanie byłem przeciwnikiem opcji DOM, a żona zwolennikiem. Ja byłem przeciwny, bo wiedziałem, że opcja DOM oznacza, że zawsze będzie dla mnie jakaś robota. I tak dokładnie jest. Nie latam codziennie z taczką ale 2 miesiące temu miałem sezon na taczkę, w tym miesiącu na szlifierkę, młotek, drabinę i pędzle. Za miesiąc będzie co innego. Nie jestem leniem, nawet w niedzielę wstaję przed szóstą, bo w łóżku wylegują się tylko umierający. Wracam z pracy do domu, jem obiad, który miła żona podaje mi pod nos, zdrzemnę się kwadrans i zabieram się do jakiejś roboty. Jeśli nie mam nic do roboty wokół domu, to wykonuję w domu pracę z pracy. W soboty i niedziele również. Godzina mojej pracy kosztuje coś pewnie ze stówkę więc ha, ha to trochę marnotrawstwo mojego potencjału wykorzystywać go na mycie naczyń. W sumie do tej taczki też powinienem kogoś nająć biorąc pod uwagę czysty rachunek ekonomiczny. Tylko, że ja polubiłem taczkę, grabki i szlifierkę, bo jest to miła odskocznia od pracy umysłowej. Taka perwersyjna satysfakcja wykształciucha, że zrobił coś pracą własnych rączek. A może taka pokuta, bo żona mówi, że to niemoralne jak jej daję tysiaka mówiąc, że pracowałem na niego 2 godziny. Lekko przyszło, lekko poszło, to masz!
Dasz radę! Wystarczy przeczytać instrukcję Może potrzebujesz "młodej, ładnej obywatelki krajów ościennych" prężącej się koło pralki na poprawę koncentracji? Może to zadziała!
Jest taka opcja, bo znajomi biorą sobie panie do sprzątania. Wpada raz w tygodniu i ogarnia mieszkanie. Nie jestem przeciwny. A co do pralki, to szczerze mówiąc nie wiem jak ją uruchomić. 4 lata temu kupiliśmy nową i do tej pory nie miałem z nią do czynienia, poza tym, że żona czasem woła "wyłącz pralkę z kontaktu!"
Ale zaraz... Gdzie ja napisałem, że kobieta ma coś robić? Ja akurat jestem z tych co lubią kobiecie dogodzić na różne sposoby i robię wszystko poza prasowaniem i praniem, bo mam problem z sortowaniem ubrań i prasowaniem jak człowiek. A i popieram Maratę w jej działaniach. Napisałem, że nie doceniacie męskich obowiązków i tyle. A zrobienie czegoś za kobietę gdy się np przed nią przyjdzie do domu jest akurat satysfakcjonujące i może nawet oddziaływać seksualnie .
No dobra, ale jakie są te męskie obowiązki, kiedy np. mieszkasz w bloku i nie masz ogrodu?
Żarówek się nie zmienia codziennie, mebli się nie skręca codziennie, remontu się nie robi codziennie.
Zostaje Ci codziennie gotowanie, zmywanie, odkurzanie, pranie, prasowanie, ewentualnie ogarnięcie dzieci plus raz w tygodniu jakieś starcie kurzu, umycie łazienki czy kuchenki. Co z tych rzeczy, jest męskim obowiązkiem, a co nie?
No ja juz napisałem to wcześniej. Co zrobisz, że ceni się umiejętności bardziej a nie rutynowe proste czynności? I tak to facet angażuje się w związek i życie o wiele bardziej niż kobieta. My dbamy o Was, Wy o dom najwidoczniej. Nawet wsparcia mentalnego udzielać nie chcecie, co zostało przedyskutowane w innym temacie. Jak dla mnie przewraca Wam się w tyłkach.
No dobra, ale jakie są te męskie obowiązki, kiedy np. mieszkasz w bloku i nie masz ogrodu?
Z 16 lat mieszkałem z żoną w bloku i jakie to są męskie obowiązki? Zarobić na nią i na siebie. Jak byłem młody i głupi, to szedłem do pracy na 9-tą, wracałem do domu na obiad, a potem znów do pracy do godziny 21-23. Jak się trochę postarzałem, to uznałem, że ni chu...chu nie będę tak żył. No więc drugą zmianę pracy odrabiałem już w domu i tak mi zostało. Czyli poza normalną pracą ogarniam w domu różne zawodowe sprawy. W roku szkolnym żona wstaje chwilę wcześniej żeby dzieci przygotować do szkoły no ale ja i tak wstaję ok. 5 30. Kładę się spać kiedy wszyscy w domu już śpią tj. po północy. Jak obejrzę coś w telewizji, to po godzinie 22 - 23 ale zazwyczaj nie obejrzę, bo jak już legnę na kanapie coś obejrzeć, to zasypiam Melduję jednak, że zdarzało mi się poodkurzać. Zdarzało, bo odkąd wytresowałem dzieci w dziedzinie odkurzania, to nawet tego dla mnie braknie. Obiad mam pod nos i brudnego talerza nawet nie mogę odnieść, bo zaraz ktoś odnosi za mnie. Poduszkę przyniesie i kocyk żeby głowa rodziny mogła się zregenerować.
Lady Loka napisał/a:No dobra, ale jakie są te męskie obowiązki, kiedy np. mieszkasz w bloku i nie masz ogrodu?
Z 16 lat mieszkałem z żoną w bloku i jakie to są męskie obowiązki? Zarobić na nią i na siebie. Jak byłem młody i głupi, to szedłem do pracy na 9-tą, wracałem do domu na obiad, a potem znów do pracy do godziny 21-23. Jak się trochę postarzałem, to uznałem, że ni chu...chu nie będę tak żył. No więc drugą zmianę pracy odrabiałem już w domu i tak mi zostało. Czyli poza normalną pracą ogarniam w domu różne zawodowe sprawy. W roku szkolnym żona wstaje chwilę wcześniej żeby dzieci przygotować do szkoły no ale ja i tak wstaję ok. 5 30. Kładę się spać kiedy wszyscy w domu już śpią tj. po północy. Jak obejrzę coś w telewizji, to po godzinie 22 - 23 ale zazwyczaj nie obejrzę, bo jak już legnę na kanapie coś obejrzeć, to zasypiam Melduję jednak, że zdarzało mi się poodkurzać. Zdarzało, bo odkąd wytresowałem dzieci w dziedzinie odkurzania, to nawet tego dla mnie braknie. Obiad mam pod nos i brudnego talerza nawet nie mogę odnieść, bo zaraz ktoś odnosi za mnie. Poduszkę przyniesie i kocyk żeby głowa rodziny mogła się zregenerować.
Ok Snake, u Was taki układ widocznie się sprawdził. Ja np nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy to mąż "zarabia na mnie". Ale u autorki jest sytuacja, gdy oboje pracują zawodowo.
No ja juz napisałem to wcześniej. Co zrobisz, że ceni się umiejętności bardziej a nie rutynowe proste czynności? I tak to facet angażuje się w związek i życie o wiele bardziej niż kobieta. My dbamy o Was, Wy o dom najwidoczniej. Nawet wsparcia mentalnego udzielać nie chcecie, co zostało przedyskutowane w innym temacie. Jak dla mnie przewraca Wam się w tyłkach.
What? no właśnie nie widzę nigdzie, żebyś napisał coś poza tym, że się dba o kobietę. Ale kobieta też potrafi sama zadbać o siebie. Dom jest wspólny, nie tylko jej, to niech oboje o ten dom dbają, nie tylko ona.
I kobieta angażuje się dokładnie tak samo jak facet w związek i życie. Po prostu każde z nich angażuje się na trochę innym poziomie.
Gdyby mój facet stwierdził nagle, że on dba o mnie, a ja mam dbać o dom, więc on nie będzie nic robił, to przestałby być moim facetem w trybie natychmiastowym. Bo niby co, zrobi mi masaż za dobre umycie naczyń i zrobienie prania? To jest jego dom i ma o niego dbać nie tylko wymieniając żarówki jak się mu powie, żeby wymienił. Bo tak to nie jest mi do niczego potrzebny w tym domu. Do fachowca o naprawę pralki potrafię sobie zadzwonić sama.
Z 16 lat mieszkałem z żoną w bloku i jakie to są męskie obowiązki? Zarobić na nią i na siebie.
What???
Ale Wy wiecie, że większość kobiet teraz normalnie pracuje i zarabia porównywalnie do swojego partnera? A czasami więcej? Snake to, że pracujesz w domu i zabierasz pracę do domu to Twoja sprawa i Twojej żony. Ja pracuję 8h i mogłabym dłużej, ale nie chcę, bo wolę ten czas spędzić z bliskimi.
50 2019-08-09 10:29:40 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-08-09 10:53:39)
Piękna teoria.
Edit: Wybacz LL, ostatnio strach Ci odpisywać.
Piękna teoria.
U mnie praktyka.
No chyba, że tutaj też kłamię, a Twoje nieznane internetowe źródła, do których nikt inny nie ma dostępu mówią inaczej
Ale Wy wiecie, że większość kobiet teraz normalnie pracuje i zarabia porównywalnie do swojego partnera?
Ależ wiemy i zawsze to podkreślamy, gdy wybucha jakaś gównoburza, że kobiety są dyskryminowane finansowo w pracy.
A czasami więcej? Snake to, że pracujesz w domu i zabierasz pracę do domu to Twoja sprawa i Twojej żony. Ja pracuję 8h i mogłabym dłużej, ale nie chcę, bo wolę ten czas spędzić z bliskimi.
No ale pracując w domu spędzam czas z bliskimi. Żona myjąc naczynia czy robiąc pranie też spędza czas z bliskimi. Nie mieszkamy w rezydencji, gdzie trzeba się wywoływać przez krótkofalówkę. Pracuję również w domu nie dlatego, że jestem pracoholikiem. Wolałbym siedzieć na tarasie z piwkiem, co oczywiście też czasem czynię. Ktoś jednak na dom, żarcie itd. musi zarobić. Żona ma swoje źródła dochodów, nie takie znów małe, nie wtrącam się na co wydaje. Aczkolwiek kiedyś dawno temu, gdy pierwszy raz szła do pracy, to mnie to irytowało. Policzyłem, że po odliczeniu kosztów jej pracy (żłobek dla dziecka, dojazdy itp.) zarabia na czysto coś na waciki. Zadeklarowałem, że będę jej dawał na te waciki ale po co ma chodzić taka zmordowana i zestresowana... Kiedyś rozmawiałem ze znajomym i miał podobny problem. Bardzo go wkurzało, że żona niby chodzi do jakiejś pracy ale pieniądze są z tego takie, że już lepiej żeby nie chodziła, a w domu był porządek.
No ale to oczywiście nie dotyczy panów, którzy zarabiają mniej od swoich wybranek, czyli to one de facto utrzymują dom.
Nirvanka87 napisał/a:A wiesz dlaczego się uchowały? bo kobiety tak ich wychowały(...)
Oczywiście w wielu przypadkach masz rację, ale autorka wątku pisze, że sytuacja zaczęła się psuć dopiero niedawno.
Całe szczęście że należę do tego pokolenia, które już częściowo się wyzwoliło z tradycyjnego modelu rodziny, bo nie jestem w stanie sobie wyobrazić sytuacji w której mój mąż mówi mi "kochanie, jak sobie nie radzisz z ogarnianiem domu...", albo "hehe, zmywarka przecież pozmywa".
Wiem, o czym piszesz, bo mój były też miał nadopiekuńczą mamusię która za niego skarpetki w kulki zwijała, ale też wydaje mi się, że zwalanie całej odpowiedzialności na kobiety jest nie końca sprawiedliwe - w końcu każdy z tych biednych misiów ma swój własny rozumek. W wieku 30+ lat już chyba wiedzą, że naczynia same się nie zmyją A tak to dalej robimy z nich osoby niepełnosprytne, które trzeba wyręczać w myśleniu...
Ja nie zwalam winy na kobiety, po prostu piszę, jak przez wiele lat w wielu rodzinach (nie wszystkich rzecz jasna) funkcjonowały osoby, jakie obowiązki były dzielone między małżonków, jakie różnice były w wychowaniu córki, a syna. Nie ma co ukrywać, że większość przyzwyczajeń, czy zachowań wynosi się z domu, jak matka przez lata robiła wszystko w domu i pod nos podtykała i mężowi i synowi wszystko, to taki model rodziny przejmuje zarówno syn, jak i córka. Oczywiście zdarza sie inaczej o czym też pisałam. U mojego męża w domu wszystko robiła matka, ale nie wychowała syna, tak, ze za niego robiła, tylko goniła do roboty- porządków domowych. U mnie w domu było tak, ze moja mama wszystko robiła, w niedzielę tata gotował i to w końcu było pyszne jedzenie, dwa dania deser.(tylko niedziele miał wolne). Tak czy siak, jak razem zamieszkaliśmy, to mąż sprzątał, prał (ja gotowałam), dziecko uśpione, a on szoruje kuchenkę. I nagle ja się go pytam dlaczego to robisz?, dlaczego mi nie powiesz zrób to czy tamto? "bo myślałem, ze jak ja zacznę coś robić to Ty też"- ale dlaczego? przecież tylko głupi, by nie skorzystał z wolnego, jak inny zapitala bez jęczenia?- "nie wiem, tak zawsze moja matka robiła, w nadziei, że ojciec jej pomoże"- i co pomógł kiedyś?- "nie".
I żeby nie było, jak nie byłam w ciąży to też sprzątałam i gotowałam, a jak byłam (jestem) w ciąży to ogarniałam na tyle ile mi stan zdrowia pozwalał i pozwala. z tym, że teraz przez 10 godzin muszę się rocznym dzieckiem zajmować, a w ciązy to trochę trudne, tym bardziej skomplikowanej ciąży. Mój mąż wie, że skoro chciał dziecko (tym bardziej, że moje ciąże nie są łatwe) to sorry, bedzie musiał robić praktycznie wszystko, on rano karmi, po powrocie z pracy karmi, idzie na spacer, robią zakupy, przychodzi, karmi, usypia i sprząta. Podział obowiązków trzeba dostosowywać do obecnej sytuacji rodzinnej.
Morał z tego jest taki, bez względu na płeć, jak jedno robi wszystko, drugie byłoby kretynem, gdyby się pchało do roboty, szczególnie gdy się tego nie wymaga, nie mówi, nie komunikuje, bądź, jak się mówi, ale nie egzekwuje. Bo sorry, ale z tak opornym partnerem/ partnerką trzeba jak z dzieckiem.
No, ja nie zarabiam tylko sobie na waciki, i inne tam takie. Większość kosztów utrzymania domu pokrywam z mojej wypłaty + mam na waciki
Chyba muszę być jeszcze zła na męża, że jeździ do roboty, zarabia mało i nawet nie starczyło by na gosposię. Patrzyłam, zarabiają za godzinę więcej niż on. Po odliczeniu kosztów dojazdu do pracy, to kiepsko. Chyba powinien siedzieć w chałupie i ogarniać.
Tyle, że siedział by w chałupie i nie dość, że nic by nie zrobił ani wokół domu, ani z dziećmi, to ja musiała bym to wszystko ogarniać po pracy.
Przynajmniej tak to teraz widzę.
55 2019-08-09 12:07:47 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2019-08-09 12:09:17)
A czy części drobniejszych obowiązków nie mógłby wykonywać syn, za oczywiście delikatną zapłatą, żeby go motywować.
Nie dość, że wpadnie mu do kieszeni pieniążek, to przy okazji nauczy się jego wartości i pracy.
A co do Twojej pracy domowej - Marato, skoro już roku to uzgodniłaś z mężem to … nie powinnaś robić zupełnie nic.
Z ciekawości to on mieszkał wcześniej sam?
Lucek, to jest rozwiązanie żeby był porządek, ale to nie jest rozwiązanie, które sprawi, że mąż ruszy tyłek i zacznie coś koło siebie robić.
A przy okazji przyszła partnerka syna będzie mieć przekichane, bo syn będzie oczekiwał nagród za domowe obowiązki.
57 2019-08-09 12:18:46 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2019-08-09 12:22:40)
Lucek, to jest rozwiązanie żeby był porządek, ale to nie jest rozwiązanie, które sprawi, że mąż ruszy tyłek i zacznie coś koło siebie robić.
A przy okazji przyszła partnerka syna będzie mieć przekichane, bo syn będzie oczekiwał nagród za domowe obowiązki.
Lady Loko - Jezus Maria skąd taka teoria? Jak jest młody i nie ma jak prawnie legalnie zarobić, to jest właśnie dobry start, żeby pokazać, że każda praca ma swoją wartość.
Równie dobrze można do Twojego założenia przyjąć, że mieszkając sam będzie sobie płacił za mycie naczyń Nie przesadzaj.
Lepiej, żeby tak dostał pieniążki, niż w ramach kieszonkowego "mama dej, tata dej" za nic.
Mąż sam z siebie nie ruszy, bo taki stety, niestety jest. Użyć bata co najwyżej można.
Niestety to kiepska sytuacja, dlatego zadałem pytanie czy wcześniej mieszkał sam.
Mimo wszystko na mnie mieszkanie samemu na studiach pozytywnie wpłynęło, bo trzeba było dwa razy w tygodniu posprzątać, stale dbać o czystość w łazience, kuchni i nie było przebacz.
Lady Loka napisał/a:Lucek, to jest rozwiązanie żeby był porządek, ale to nie jest rozwiązanie, które sprawi, że mąż ruszy tyłek i zacznie coś koło siebie robić.
A przy okazji przyszła partnerka syna będzie mieć przekichane, bo syn będzie oczekiwał nagród za domowe obowiązki.Lady Loko - Jezus Maria skąd taka teoria? Jak jest młody i nie ma jak prawnie legalnie zarobić, to jest właśnie dobry start, żeby pokazać, że każda praca ma swoją wartość.
Równie dobrze można do Twojego założenia przyjąć, że mieszkając sam będzie sobie płacił za mycie naczyń Nie przesadzaj.
Lepiej, żeby tak dostał pieniążki, niż w ramach kieszonkowego "mama dej, tata dej" za nic.Mąż sam z siebie nie ruszy, bo taki stety, niestety jest. Użyć bata co najwyżej można.
Ale tu chodzi o to, żeby mąż ruszył. Dzieci kiedyś z domu wyjdą i Marata zostanie z mężem. Co wtedy?
No ja znam takich, którzy nie ruszą palcem jak nie mają w perspektywie jakiegoś rodzaju nagrody i wynika to właśnie stąd, że nie miał obowiązków w dzieciństwie tylko pracę. Warto rozróżnić, obowiązki dzieli się na wszystkich członków rodziny. Każdy coś robi.
Kasę to można dać jak ojcu nie chce się myć auta i zaproponuje, żeby dzieciak umył za niego.
Ja też byłabym ostrożna w kwestii płacenia dziecku za sprzątanie. Potem palcem nie kiwnie w domu bez zapłaty. Poza tym to DOM, w którym też mieszka, więc powinno także o niego dbać.
60 2019-08-09 12:57:05 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-08-09 13:14:44)
Mam urządzone z dzieciakami tak, że dostają kieszonkowe.
Niezależnie od kieszonkowego mają obowiązki domowe: ogarniają kota i psa, wynoszą śmieci, sprzątają zmywarkę, odkurzają. Syn uczy się gotować, gdy jestem w domu.
Ale, gdy mnie nie ma mnie w domu, jak to dzieci, mają mnóstwo innych zajęć. Jeśli nie wyrobią się do 15, to ograniczam komputer. Tyle, że czasami wracam dopiero o 21.
I wówczas jest katastrofa - Dzieci nieogarnięte, kolacji nie ma, pies sika oczami, podłoga się klei, śmieci śmierdzą, pranie od rana kisi się pralce, kuchnia zawalona garami 9bo ciężko włożyć do zmywarki) wszyscy są źli, głodni i zmęczeni. Chłop cos podjadł, dzieci coś podjadły, ale to nie jest posiłek. Młodych trzeba kłaść spać, a tu pierdolnik na dwie godziny harówki.
I ja po 10 godzinach pracy.
Dzisiaj kolejna rozmowa na ten temat. Heh.
Tyle, że czasami wracam dopiero o 21.
I wówczas jest katastrofa - Dzieci nieogarnięte, kolacji nie ma, pies sika oczami, podłoga się klei, śmieci śmierdzą, pranie od rana kisi się pralce, kuchnia zawalona garami 9bo ciężko włożyć do zmywarki) wszyscy są źli, głodni i zmęczeni. Chłop cos podjadł, dzieci coś podjadły, ale to nie jest posiłek. Młodych trzeba kłaść spać, a tu pierdolnik na dwie godziny harówki.
I ja po 10 godzinach pracy.
Masz męża brudasa, który w dodatku zadowala się zarabianiem 2koła+ i tym, że żona go utrzymuje. Kiedy się o tym zorientowałaś?
Jest taki dowcip.
Policjant przesłuchuje męża, który zawiadomił policję, że żona nie żyje i to chyba już jakiś czas.
Policjant - to kiedy się pan zorientował, że żona nie żyje?
Mąż - no wie pan, seks był taki jak zawsze ale w kuchni urosła już taka sterta brudnych naczyń...
Hmm... właściwie to niedawno zaczęło z niego wyłazić.
Wcześniej zarabiał 5-10k miesięcznie. Gdy zaczęłam pracować na pół etatu, to było jeszcze ok, ale zmienił pracę na mniej wymagającą i mniej płatną. Teraz jest katastrofa.
A co, znudziło mu się dobrze zarabiać? Poczuł się wypalony i teraz zażywa spokoju?
W pewnym momencie stwierdził, że nie odpowiada mu już praca na kierowniczym stanowisku, dobija go odpowiedzialność i ciągły stres.
Czyli kryzys. Wyślij go na terapię.