Syndrom Piotrusia Pana - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Syndrom Piotrusia Pana

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 113 ]

1 Ostatnio edytowany przez wróżka (2009-11-04 17:33:19)

Temat: Syndrom Piotrusia Pana

Czy któraś z Was spotkała się z syndromem Piotrusia Pana?
    Ja podejrzewałam, że wtedy jeszcze "mój " narzeczony jest wiecznym chłopcem a teraz kiedy rozstaliśmy  to psycholog uświadomił mi, ze tak właśnie jest. Rozstaliśmy się bo mój były miał (i nadal ma) problem z podejmowaniem ważnych życiowych decyzji choć ma 33 lata. Dodam, że jeżeli chodzi o życie zawodowe to radzi sobie świtanie.
    Przeczytałam dożo publikacji na ten temat m.in. książkę D.Kiley "Syndrom Piotrusia Pana -o mężczyznach, którzy nigdy nie dorastają" i jak bym widziała mojego byłego. Na co dzień poukładany, rozważny, przedsiębiorczy tylko jak doszło do ślubu i tematu dziecka to robiła wszystko aby to oddalić. Aż zniszczył i zabił tą nasza miłość.
 
A czym jest owy syndrom?
    Piotruś Pan to syndrom nigdy nie dojrzewającego chłopca. Wiele zaczyna, niewiele kończy, wiele obiecuje, mało dotrzymuje. Piotruś Pan jest skupiony tylko na sobie. Jest egocentrykiem. Nie jest zdolny do budowania trwałych więzi, nie chce podejmować odpowiedzialności. Wymyka się kobietom, które go kochają.

  Psychologowie wymieniają kilka symptomów, które pozwalają rozpoznać wiecznego chłopca:
-wieczna ucieczka: przed prozą życia, kompromisami, ludźmi, którzy mogą od niego czegoś wymagać;
- strach przed podejmowaniem planów na przyszłość;
- nadmierna fascynacja sportami ekstremalnymi oraz drogim sprzętem;
-bariera w budowaniu szczęśliwych relacji z kobietami, nieradzenie sobie z ojcostwem;
- powierzchowne traktowanie swojego związku;
- ucieczka i odpychanie trudnych i niewygodnych tematów;
- z powodu tej ogromnej presji wycofuje się, bo boi się porażki;
   Zdaniem psychologów taka osoba potrafi przede wszystkim ranić. Jest egoistą, dla którego własne szczęście i dobre samopoczucie są najważniejsze. Piotruś może zakochać się w pięć minut i odkochać w minutę. Kobieta bardziej dojrzała i emocjonalnie stabilna będzie cierpieć. Nie nadąży za zmieniającymi się emocjami Piotrusia.
Dobrze jest przyjaźnić się z Piotrusiem Panem - nie ma nudy. Ale pokochać go, to katastrofa.

   W przypadku wiecznego chłopca ogromne znaczenie ma rola ojca, który wprowadza dziecko w świat dorosłych. Jeżeli syn pozbawiony był w dzieciństwie męskich wzorców, a zewsząd otaczały go nadopiekuńcze kobiety - ma ogromne szanse zostać dużym Piotrusiem Panem. Stąd biorą się właśnie powierzchowne kontakty z innymi kobietami.

Czy macie bądź miałyście styczność tym syndromem?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Ja miałam styczność, ale na szczęście nie był i nie jest to mój partner - natomiast był to mój ojciec. Klasyczny przykład Piotrusia Pana.
Może to wydać się dziwne, ale są też kobiety z takim syndromem.

3 Ostatnio edytowany przez youngwind (2009-11-04 17:58:20)

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
wróżka napisał/a:

Czy macie bądź miałyście styczność tym syndromem?

Na jeża kolczastego hmm Mój facet jest jedynakiem (miał brata, ale takiego dalszego, można powiedzieć, którego nawet nie znał) i od 8 roku życia był wychowywany przez matkę po śmierci ojca. Można powiedzieć, że niektóre z tych wyżej przez Ciebie wymienionych "objawów" mój B. wykazuje hmm Kilka jednak to zupełne jego przeciwieństwo, więc stwierdzam, że mój mężczyzna to taki pół-Piotruś Pan. Mam nadzieję, że za parę lat (a ma już 33), nie przerodzi się to w coś gorszego...

4

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Tych cech Piotrusia Pana jest oczywiście więcej. Mój były też nie przejawiał ich wszystkich. Tak jak już napisałam to osoba wykształcona, mądra, poukładana, bez nałogów (w tej kwestii nie można mu niczego zarzucić, no prawie ideał ;)) W tym jednym temacie czyli w  pojęciu decyzji o wspólnym dorosłym życiu okazał się  niedojrzały, uciekał przed zaangażowaniem i odpowiedzialnością. Sam przyznał się, że nasz związek był udany ale ma taki problem, że jak ma podjąć ważną decyzje to się blokuje i nie potrafi, boi się
      Mój były to na prawdę fajny chłopak...ale niestety nie nadający sie do dojrzałego i odpowiedzialnego życia.
     Z tego co czytałam to problem natury psychologicznej i trzeba pomocy psychologa aby to sobie uświadomić.  Ale żeby się wyleczyć, najpierw trzeba dopuścić do siebie terapeutę, a motto życiowe Piotrusia Pana brzmi: "Nie otwierać się". - Nadzieja na wyleczenie przychodzi wtedy, gdy tacy mężczyźni nie mogą już znieść pustki i sami pragną się otworzyć.

5

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
wróżka napisał/a:

to osoba wykształcona, mądra, poukładana, bez nałogów (w tej kwestii nie można mu niczego zarzucić, no prawie ideał wink) W tym jednym temacie czyli w  pojęciu decyzji o wspólnym dorosłym życiu okazał się  niedojrzały, uciekał przed zaangażowaniem i odpowiedzialnością. Sam przyznał się, że nasz związek był udany ale ma taki problem, że jak ma podjąć ważną decyzje to się blokuje i nie potrafi, boi się

U mnie podobieństwa są również tylko częściowe. Mój mężczyzna także jest wykształcony (Inżynier Ochrony Środowiska), kulturalny, ze skłonnościami do niepoprawnego romantyzmu wink, ale momentami wyczuwam u niego brak zdolności do podejmowania ważnych decyzji, czasami, a nawet, ekhm, prawie zawsze, jest niezorganizowany. Martwi mnie też ten egocentryzm, bo mój B. jest egoistą i egocentrykiem, i to można powiedzieć, dość konkretnym. Nie zgadza się to uciekanie od kobiet, które go kochają; on ciągnie do swojej mamy (momentami aż za bardzo, coś a la Synek Mamusi, ale o bardzo łagodnym znaczeniu), ciągnie do mnie (lepi się jak rzep, łaknie pieszczot jak zwierzak), mój facet nie znosi sportów ekstremalnych (w ogóle sportu, o czym świadczy jego dość misiakowata postura ;>), no i nie traktuje powierzchownie związku. Jeśli chodzi o to ostatnie, bardzo się angażuje, okazuje uczucia, wyznaje miłość. Fakt faktem, raczej nie snuje planów na przyszłość w typie: "kochanie, a jak będziemy mieć dziecko, to zrobię to i to" i to jest ta jedyna, świadcząca o jego kandydaturze na Piotrusia Pana cecha. Po prostu brak u niego tej pełnej gotowości na przyszłość. Lubi sporo czasu spędzać przed komputerem, grać w gry, ale nie mam mu tego za złe, bo sama wykazuję uzależnienie od tychże ;> Gdzieś tam jednak podświadomie czuję, że każdy facet ma coś z tego Piotrusia Pana. Całokształt tego syndromu nie wygląda ciekawie, ale gdy w dojrzałym facecie jest coś z chłopca, to normalny objaw i całkiem, można powiedzieć, uroczy smile

6

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

To jednak jest nazwa na ten typ faceta smile
Pasuje idealnie do faceta z jakim kiedyś się zetknełam-bardzo fajny człowiek ale jak ognia unikał stałych związków, zabierał się za wiele spra jednocześnie a po pewnym czasie odczuwał niedosyt. Swego czsu przyjaźniliśmy się i z tego co mówił wynikało, że boi się "usidlenia" i stagnacji-taki trochę irracjonalny lęk, ale co tam.
I te pozaczynane sprawy, niezrealizowane pomysły smile ech-facet przed 40 z ogromnym potencjałem, otwarty na świat i ludzi, z głową pełną pomysłów i sercem na dłoni a jednocześnie asekurant jakich mało. Sam siebie nie mógł rozgryźć-a wszystko co go niepokoiło mieści się w haśle Syndrom Piotrusia Pana-chyba by się obraził, że to takie proste i na to nie wpadł ;p

7

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Boże, jakbym czytała o swym byłym mężu, wszystko pasuje, tylko się sportami ekstremalnymi nie interesował. Ale egoista, zmienny, uciekający od odpowiedzialności - jak najbradziej. A do tego porywczy. Ślubu nie chciał, w końcu jakimś cudem łaksawie zgodził się na ślub. Dzieci nie chciał i nie zgodził się nawet wtedy, kiedy lekarz powiedział mi, że teraz albo nigdy (leczę się od kilku lat). Skrajna niedojrzałość, strach przed odpowiedzialnością i brak jakiegokolwiek zaangazowania.

8

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Emilia to jesteś (chyba) w tej lepszej sytuacji. My mieliśmy wyznaczona datę ślubu na dzień 30 maja 2009r. Niestety mój były narzeczony robił wszystko aby nie dopuścić do tego ślubu. Doprowadzał do kłótni aby potem mieć argument. I tak przez prawie rok czasu. Manipulował mną a na koniec powiedział że w takiej atmosferze nie można brać ślubu.
     Taka sama sytuacja był z tematem dziecka, choć dobrze wiedział, że i wiek i problemy ginekologiczne działają na moja niekorzyść. Nie chciał rozmawiać na te tematy a jak już do nich dochodziło to kończyły się awanturą, ponieważ to był tematy tabu.
      Teraz dopiero widzę jakie to było ciężkie życie, ile przeszłam ile wycierpiałam?to jak trauma?zostawia ślad w człowieku na całe życie?.

9

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

o kurcze, syndromy pasują świetnie do mojego byłego faceta...;/

10 Ostatnio edytowany przez wróżka (2009-11-06 09:53:58)

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
Tosia napisał/a:

Sam siebie nie mógł rozgryźć-a wszystko co go niepokoiło mieści się w haśle Syndrom Piotrusia Pana-chyba by się obraził, że to takie proste i na to nie wpadł ;p

Tosiu niestety faceci sami na to nie wpadną a wręcz przeciwnie nie dopuszczają myśli, że ten syndrom ich dotyczy.To tak samo jak by alkoholik miał się przyznać, że jest alkoholikiem.

11

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Wróżka, ja myślę, że w tej lepszej sytuacji to jesteś Ty, bo za niego nie wyszłaś. Ja natomiast mam na koncie 2 lata nieudanego małżeństwa, a to dopiero zostawia traumę i ciągnie się za człowiekiem jak, za przeproszeniem, smród za trupem wink

Jeszcze przez tego człowieka mi się depresja przyplątała, bo skutecznie zabił we mnie poczucie własnej wartości.

Na wszystko potrzeba czasu, na pozbieranie się po takim toksycznym związku też. Ja na szczęście czuję sie już o niebo lepiej, choć jeszcze 2 lata temu czułam, jak mi umiera dusza...

12

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Wiesz co Emilia...masz 100% rację z tym ślubem. I masz rację, że związki z Piotrusiem Panem są toksyczne. Ja jestem na początku drogi, którą Ty przechodziłaś dwa lata temu...i też czuję, ze mi dusza umiera. Umarło u mnie wiele rzeczy, wiele odczuć, poczucie własnej wartości również. Powiedz czy ułożyłaś sobie życie na nowo po tym co przeszłaś? pozdrawiam

13

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Życie to ciągle sobie układam. Rozwód dostałam dopiero dwa tygodnie temu, na szczęście bezproblemowo. Pan Piotruś obecnie "uszczęśliwia" nową panią, więc mu zależało smile
Z depresji wyszłam dzięki lekom (czynią cuda - nie rozpamiętywałam po nich przeszłości, miałam czysty, jasny umysł, mogłam się skupić na dniu dzisiejszym wyłącznie) i terapii.
Jestem ze wspaniałym facetem - w moim wieku, a jakże dojrzałym. Zupełne przeciwieństwo PP.

A z duszą... ciągle jeszcze łapię się na nawykach z tamtego związku, boję się odezwać w większym towarzystwie, raz po raz przelatują mi przez głowę myśli, że jestem beznadziejna, nic nie warta... Ale walczę z tym. Dużo czytam na temat toksycznych związków, ostatnio książkę Susan Forward "Szantaż emocjonalny". Dzięki temu jestem świadoma tego, jak mnie potraktował, co mi zrobił i potrafię się temu przeciwstawić.
No i mój mężczyzna, jest takim psychologiem-amatorem, bardzo mnie wspierał przez cały czas czekania na rozwód i wspiera mnie nadal. Gdyby nie on i kilkoro prawdziwych przyjaciół... Wiem jedno, sama bym sobie z tym nie pradziła.

Od pewnego czasu "nadrabiam zaległości" w robieniu "dobrze" swojej duszy, psychice. Mam swoje pasje, hobby, staram się poświęcać im wolne chwile, piszę afirmacje. To mi bardzo pomaga.

14

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

To co napisałaś daje nadzieję, choć chwilową. Długa droga przede mną. Na razie jestem na etapie złości i negatywnych emocji. U mnie związek z PP zakończył sie zdrada z jego strony więc przeżycie jest podwójne. Emocji jest ogrom bo dopiero teraz dociera do mnie co robił i jak manipulował moim życiem. Nie jesteśmy razem od 3 miesięcy.
       Strasznie ciężko jest sobie pokładać to co było w związku a czego się nie widziało bądź nie chciało widzieć. Ciężko mimo wszystko wybaczyć zdradę. A najciężej spojrzeć w przyszłość, która na dzień dzisiejszy wydaje sie nie zbyt realna. Bardzo sie boję. 
        Nigdy nie wyobrażałam sobie, że będę  w życiu sama teraz nie wyobrażam sobie, że jeszcze z kimś mogła bym być. Ciężko sobie z tym radzić samej.
       Cieszę sie jednak, że Tobie się udało, że masz kochana osobę, która Ci pomaga...że udało Ci sie odbić od tego i iść do przodu, choć tak jak mówisz to jest trauma, która ciągnie się za człowiekiem  i której tak łatwo się człowiek nie pozbędzie.
   Bardzo długa droga przede mną....

15

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Gdzieś słyszałam albo czytałam ,że facet rozwija się do 4 roku życia a potem to już tylko rośnie !!!!

To śmieszne ale chyba prawdziwe !!!!!

16

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Dokladnie!
Dokladnie o PP pisalam w moim ostatnim poscie!
Nosz kur...  Toz to potworki sa! Potrafia niszczyc zycie, nieprawdaz?

17

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

hehe taaa jakbym czytała charakterystykę swojego byłego...
Właśnie mija rok od naszego rozstania wiec przychodzi czas na refleksje - podsumowanie - jak mis ie zyje bez niego? 
a całkiem dobrze... choc czasem nachodzi mnie tęsknota....wtedy szybko sie otrząsam bo przecież ine był mnie wart bo przecież on nie potrafił mnie kochac i docenic co dla niego robię....

18

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Ja dopiero jestem 3,5 miesiąca bez niego i też nie mogę otrząsnąć się po rozstaniu.
Życie z nim było bardzo kolorowe ale to jak mną manipulował i ile krzywdy wyrządził przesłoniło wszystko.
Bardzo ciężko wychodzi się z takiego toksycznego związku.
Zadra i strach zostanie zapewne na całe życie.

19

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Większość z was mówi tu o byłych facetach. A co,jesli jest to mój aktualny?:] Mieliśmy wzloty i upadki,ale teraz jestem już bez siły. Kocham go i jakoś nie potrafie sobie wyobrazić życia bez niego.(czytałam książke ,,Syndrom Piotrusia Pana. O mężczyznach,którzy nigdy nie dorastają"i w pewnym stopniu wpisuję się w rolę Wendy...)Ale odkąd zmieniam się,nie jestem uległa i wiecznie ''głaszcząca po główce",za to stawiam warunki i wymagam od niego,sytuacja jest nie do zniesienia. Tak jest wielu wspominanych przez was facetów, jest nieodpowiedzialnym egoistą i ciągle musi byc po jego myśli. Wiem,ze to zabrzmi naiwnie,ale nie zostawiam go w nadziei,że sie zmieni,co często mi obiecuje;p Nie wierzylabym mu,gdyby nie to,że naprawdę niektóre swoje wady zniwelował czy nawet całkiem zlikwidował. Jak myslicie,dobrze robię?:)

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

No cóż, mogę także powiedzieć, że mój były mąż był taki, co było także powodem do zostawienia go i pozostawienie w swoim świecie.
Co do stanu obecnego, to sama także zaczynam wiele rzeczy, a niewiele kończę, ale pozostałych problemów z listy nie mam, na szczęście.

21 Ostatnio edytowany przez Kasiopeja (2009-11-25 00:39:02)

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Mój były partner ma syndrom Piotrusia Pana,  dalej jest taki sam i nic nie wskazuje na to żeby się zmienił.

22

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Dużo czytałam o Syndromie Piotrusia Pana oraz rozmawiałam o tym z psychologiem...i wszystko wskazuje na to, że szanse są marne aby osoba z tym syndromem się zmieniła.
      Oni już na zawsze pozostaną wiecznymi chłopcami.

23

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Boże... zdołowałam się tym wątkiem;/. Mój facet ma ten syndrom i spodziewałam się że to się jakoś leczy:(. Pokłóciliśmy się dziś o rzeczy, które mniej więcej wynikają z jego charakteru i żeby zapomnieć o wszystkim co złe postanowiłam posiedzieć trochę na forum i się odstresować, ale ten wątek mnie załamał;(. Nie ma dla mnie żadnej nadziei... ;(;(;(

24 Ostatnio edytowany przez wróżka (2009-11-26 09:33:43)

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
hannelore napisał/a:

Boże... zdołowałam się tym wątkiem;/. Mój facet ma ten syndrom i spodziewałam się że to się jakoś leczy:(. Pokłóciliśmy się dziś o rzeczy, które mniej więcej wynikają z jego charakteru i żeby zapomnieć o wszystkim co złe postanowiłam posiedzieć trochę na forum i się odstresować, ale ten wątek mnie załamał;(. Nie ma dla mnie żadnej nadziei... ;(;(;(

Chyba ciężko się to leczy ponieważ mężczyźni nie chcą sobie uswiadomić, że mają taki problem.  I jak już pisałam "żeby się wyleczyć, najpierw trzeba dopuścić do siebie terapeutę, a motto życiowe Piotrusia Pana brzmi: "Nie otwierać się".
Nadzieja na wyleczenie przychodzi wtedy, gdy tacy mężczyźni nie mogą już znieść pustki i sami pragną się otworzyć".

Pamietaj nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Jesteś pewna, że Twój facet ma ten syndrom?

25

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Przez 6 lat wydawało mi się, że coś się w końcu odmieni. Teraz tylko mogę pluć sobie w brodę, że straciłam tyle czasu... Facet, z którym byłam był na tyle zatwardziałym, twardogłowym i egoistycznym Piotrusiem Panem, że zupełnie nie liczył się z tym, że marnuje mi czas. Wydaje mi się chociaż, że dość dużo facetów z tym syndromem właśnie na tym polega. Nie wiem tylko, czy "polega" również na oszukiwaniu. Bo mój facet potrafił patrząc mi w oczy przysięgać bez mrugnięcia okiem (jak żmija), żebym mu zaufała (chodziło o to, że miał również erotyczne zapędy i o to ciągle darliśmy koty - każdą dziewczynę niejednokrotnie w mojej obecności musiał dotknąć, objąć, prowadził rozmowy telefoniczne i wysyłał na okrągło sms ze swoimi jakimiś koleżankami, w trakcie których słowa "skarbie", "rybko", "kochanie" było na porządku dziennym, randki przez internet itp. itd. I nie widział w tym nic złego). Cały czas zapewniał, że kocha, że wiąże ze mną przyszłośc, już miał imiona wybrane dla przyszłych dzieci, przepraszał, w ramach przeprosin gotował obiady, sprzątał, kupował słodycze, prezenty... A potem znowu to samo. zatwardziały egoista, chłodny, wyrachowany. Ślub przekładał z roku na rok ciągle tłumacząc się, że coś-tam (bardzo często, że ktoś z rodziny ma już ślub albo komunię i on nie chce narażać rodziny na dodatkowe koszty związane z prezentami...). Zapewniał, że on jest moim oparciem. W koncu rzygłam już tym wszystkim zmęczona i poszłam swoją własną drogą. Do takich ludzi nie dociera, że ranią swoją bezwzględnością. Rzeczywiście, muszę przyznać, że był od małego do teraz (31 lat) "głaskany" przez kobiety w rodzinie, a potem także poza nią, które miały to do siebie, że uważały, że jest krzywdzony przeze mnie nie wiadomo z jakich powodów, że chudnie (też przeze mnie), stawały w jego obronie jeśli nie spodobało im się, co do niego powiedziałam, wtrącały się do wspólnego życia. A on wtedy kwitł. W połączeniu z narcyzmem i kobieciarstwem, syndrom Piotrusia Pana to naprawdę ciężka do strawienia kwestia. Przez cały czas miałam wrażenie, że tak naprawdę jestem dla niego tylko po to, żeby mógł pokazać, że może kogoś mieć, albo żeby miał do kogo gębę otworzyć i nie musiał poszukiwać za każdym razem kogoś do łóżka... Czyli dla jego wygody. Tak jak wszystko inne.

26

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Witam Drogie Panie. Chciałbym się z Wami podzielić pewnym przeżyciem, w którego tle pojawia się syndrom piotrusia pana. Ja na szczęście nie choruję na ten syndrom, lecz były chłopak dziewczyny, z którą się niedawno spotykałem. Było to tak, że poznałem dziewczynę i od razu wpadliśmy sobie w oko. Po kilku tygodniach okazało się, że jej były odzywa się do niej, prosi o to, żeby ona dała mu szansę. Ona na początku niechętnie się do niego odzywała, ale w końcu on wymusił na niej, żeby się kontaktowali i przez to my przestaliśmy się spotykać. Oni byli ze sobą kilka lat, mieli plany na przyszłość, ale on poprzez swój syndrom pewnie wszystko zepsuł. Teraz prosi o kolejną szansę. Ja z tą dziewczynę mam sporadyczny kontakt, już się nie spotykamy.
Jak myślicie, czy ta kobieta zrozumie w miarę szybko, że z tym facetem będzie jej trudno ułożyć sobie życie? Czy jest możliwe, że ta kobieta doceni to, co miała ze mną?

27

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Nie wiem czy ktoś to jeszcze przeczyta... Jestem kobietą mam tylko 20 lat i mam taki właśnie problem. Nie mogę sobie z nim poradzić.
Skrzywdziłam całą masę ludzi. Kiedy z kimś gadam zauważyłam ze zawsze rozmowa jest na mój temat. A jak zacznie się rozmowa o drugiej osobie to nie jestem zainteresowana i zmieniam temat:( Uwielbiam sporty ekstremalne.  Cały czas mam mało wrażeń. Kiedy mój były (był o 6 lat starszy) mówił o dzieciach mówiłam mu ze jestem za młoda że chce robić karierę w wojsku a potem mogę mieć dzieci. Choć kiedy się nad tym dłużej zastanowię to boje się tego panicznie bo wiem że będę złą matką. Unikam odpowiedzialności i pracy. Szukam sposobów na łatwy zarobek albo żeby mieć coś za darmo. Cały czas muszę się dobrze czuć. Kiedy coś sobie ubzduram to muszę to mieć inaczej cały świat jest do bani i kłócę się z najbliższymi. Wyżywam się na nich jak ostatnia kretynka. Mam więcej ambicji niż rozumu. Dużo zaczynam nic nigdy nie kończę i tak samo nie dotrzymuję słowa. A kiedy po prostu czegoś mi się nie chce wymiguje się jak tylko się da co jest okropnie żałosne. Do tego wszystkiego od prawie roku jestem niesamowicie aseksualna. Nie mam pojęcia dlaczego. Nigdy wcześniej nie miałam takich problemów. A to skreśla mnie w każdym związku. Jakby tego było mało zostałam zgwałcona. Pewnie wiele z was pomyśli ze stąd ten mój zupełny brak ochoty na seks, ale te problemy zaczęły się dużo wcześniej. Choć ta sytuacja sprawiła że jest jeszcze gorzej bo brzydzę się seksem.  Ogólnie jest do bani. Mam wszystko czego chce i jeszcze mam mało. Nie pisze tu dlatego ze proszę o rade. Po prostu.... chyba tutaj też odzywa się ten nędzny syndrom:/ Chyba chce żeby wszyscy mi współczuli. Ludziom z tym syndromem nie należy chyba ufać.... ja sama sobie nie jestem w stanie zaufać...

28

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

mam pytanie. wiem że ten post już dawno temu był ale może coś ktoś więcej na ten temat powie. czy ten syndrom może mieć chłopak który dopiero dojrzewa czyli ma 18 lat? jak dotrzeć do takiej osoby?może jest jednak nadzieja żeby jakoś sprostać temu wszystkiemu.jak myślicie?

29 Ostatnio edytowany przez Spidi84 (2011-10-08 13:14:42)

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Witam.

Tak sobie czytam o tym syndromie Piotrusia Pana i wychodzi na to że to mam (najbardziej pasuje). Może nie mam potrzeby ekstremalnych przeżyć w postaci sportów ekstremalnych ale reszta jak by pasowała. Snułem różne podejrzenia że może jakaś fobia społeczna (której też jednoznacznie nie wykluczam) czy może cechy charakteru melancholika perfekcyjnego. Różne rzeczy czytałem bo chce zrozumieć o co ze mną chodzi i jak mi to będzie przeszkadzać w zyciu - w sensie co moge a co nie żeby nie zepsuc sobie zycia i nie zranić innych.

Co z tego że jestem świadomy że coś ze mną nie tak, jak w dalszym ciągu powielam ten schemat działania. Mam dziewczyne jesteśmy ze sobą 5 lat prawie i ona dużo mi swojego czasu odpuszczała jeżeli chodzi o moje zachowanie ale ostatnio (tak z pół roku temu) postanowiła zmienić podejście no i pojawiły sie problemy o których mowa powyżej.

Cykam odpowiedzialności, jestem zapatrzony w siebie, zresztą ten post jest tylko i wyłącznie o mnie. Szukam odpowiedzi w internecie, co zrobić, jak sobie z tym poradzić. I z tego co czytam g moge zrobić bo to jest jakoś niby odgórnie determinowane. Czyli reasumując: taki jestem i pozamiatane. Czytałem różne rzeczy od inteligencji emocjonalnej przez jakieś poradniki jak wyłączyć automatyczne negatywne myślenie ale to nie wiele daje. A na terapie to mnie raczej nie stać.

Sama świadomość że coś jest nie tak tez nie wystarczy. Czy jest ktoś kto z tego wyszedł lub pomógł komuś lub widział albo zna kogoś kto sie tego pozbył?

(nawet nie wiecie jak to człowieka nie tyle dolinuje co wkurza...)

Pozdro

30

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Ja mam obecnie podobny problem. Będąc na wakacjach poznałam chłopaka, miły, towarzyski, inteligentny, z poczuciem humoru. Lubiłam z nim spędzać czas a on zawsze go dla mnie miał. Wieczorne spotkania trwały czasem całe noce. Już tam zauważyłam, że on znacznie swobodniej czuje się po alkoholu, nie musiała to być jakaś duża dawka, wystarczył jeden drink i stawał się bardziej rozmowny i śmiały. Wyjazd trwał 2 tygodnie. Ostatni wieczór spędziliśmy naprawdę miło. Przed wyjazdem nawet nie zdążyliśmy się pożegnać on wyjechał w nocy ja z samego rana, przyznam szczerze, że byłam trochę zawiedziona bo nie zostawił mi nawet swojego numeru telefonu. Po powrocie do domu postanowiłam go znaleźć ( jak się okazało mieszkaliśmy w tym samym mieście) pod pretekstem oddania mu rzeczy, które u mnie zostawił. Cudem zdobyłam jego numer i umówiliśmy się. Jakież było moje zaskoczenie, gdy mój "wakacyjny chłopak" przyjechał pod mój dom, nie patrząc mi w oczy zamienił ze mną 2 zdania, zabrał swoje rzeczy i odjechał. I ta historia mogłaby się kończyć w tym momencie, ale jest ciąg dalszy. Następnego dnia napisał do mnie smsa i tak pozostawaliśmy w codziennym kontakcie. Pewnego dnia zadzwonił, chciał sie umówić, poszłam. Było bardzo miło choć był po paru drinkach. Kilka razy jeszcze się spotkaliśmy, było naprawdę miło. Dużo rozmawialiśmy. Ale po jakimś czasie przestał się odzywać, a nawet odpisywać na moje wiadomości. Nie wiem co się stało, ostatnio spotkaliśmy się przypadkiem i znów było bardzo miło, odprowadził mnie do domu, rozmawialiśmy. Kiedyś wpadł mi w ręce artykuł o syndromie Piotrusia Pana i jak bym czytała o chłopaku z wakacji... Boi się zobowiązań(na wakacjach był czuły i chętny do spotkań, po powrocie na początku unikał spotkań, a gdy już do takiego doszło i było naprawdę miło następnego dnia zachowywał się jak by nie było  tematu), często nadużywa alkoholu, najważniejsi na świecie są kumple, ma zamiłowanie do gadżetów (telefony, ubrania), zachowuje sie infantylnie i nieodpowiedzialnie (ma swoją ulubioną grę, w którą po prostu obowiązkowo musi zagrać każdego dnia), praca a właściwie jej brak (uprawia tzw wolny zawód czyli pracuje kiedy chce, zarabia pieniądze, a później przez kilka miesięcy mieszka z rodzicami, śpi do 12, umawia się z kolegami (dodam że codziennie) i żyje bardzo beztrosko. Najważniejsze zostawiłam na koniec.. w tym roku kończy 30 lat.

31

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

No cóż, ja mam oświadczenie 17 lat w związku (15 lat małżeństawa) z Piotrusiem Panem, z którym właśnie postanowiłam się rozwieść, bo nie widzę szans na jego uzdrowienie...

Myślę, że ludzie z tym syndromem się nie zmieniają, bo życie które prowadzą bardzo im odpowiada:(

Wiem, że jest mała nadzieja na wyzdrowienie tzn. muszą przeżyć jakąś traumę, która spowoduje zmianę podejścia do życia i pozwoli im w końcu dorosnąć.

Ciężkie jest życie z Piotrusiem Panem, oj ciężkie:(

32 Ostatnio edytowany przez vinnga (2011-12-18 17:21:41)

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Pomyślałaś kiedyś że morze on nie chce dzieci ???
A tematu unikał żeby nie zrobić ci przykrości
Większość facetów tak boi się że was straci że aż wszystko potrafią wulgaryzm bo myśleli że robią dobrze.
Zamiast postawić sie na miejscu faceta i pomyśleć dlaczego on tego unika to pewnie kłóciłaś sie z nim

33

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Unikać tematu to może w rozmowach z koleżanką, a nie z kobietą swojego życia. Jak się rozmawia poważnie, zakładam, że oboje z rozmówców są dojrzałymi emocjonalnie osobami, to nie ma czegoś takiego, że nie mówi się czegoś, bo się nie chce robić przykrości. Wiesz co bym zrobiła z facetem, który by tak zrobił? Kopa w d*** i won z mojego życia. Niedojrzalców nie potrzebujemy.

34

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
Spidi84 napisał/a:

Witam.

Tak sobie czytam o tym syndromie Piotrusia Pana i wychodzi na to że to mam (najbardziej pasuje). Może nie mam potrzeby ekstremalnych przeżyć w postaci sportów ekstremalnych ale reszta jak by pasowała. Snułem różne podejrzenia że może jakaś fobia społeczna (której też jednoznacznie nie wykluczam) czy może cechy charakteru melancholika perfekcyjnego. Różne rzeczy czytałem bo chce zrozumieć o co ze mną chodzi i jak mi to będzie przeszkadzać w zyciu - w sensie co moge a co nie żeby nie zepsuc sobie zycia i nie zranić innych.

Co z tego że jestem świadomy że coś ze mną nie tak, jak w dalszym ciągu powielam ten schemat działania. Mam dziewczyne jesteśmy ze sobą 5 lat prawie i ona dużo mi swojego czasu odpuszczała jeżeli chodzi o moje zachowanie ale ostatnio (tak z pół roku temu) postanowiła zmienić podejście no i pojawiły sie problemy o których mowa powyżej.

Cykam odpowiedzialności, jestem zapatrzony w siebie, zresztą ten post jest tylko i wyłącznie o mnie. Szukam odpowiedzi w internecie, co zrobić, jak sobie z tym poradzić. I z tego co czytam g moge zrobić bo to jest jakoś niby odgórnie determinowane. Czyli reasumując: taki jestem i pozamiatane. Czytałem różne rzeczy od inteligencji emocjonalnej przez jakieś poradniki jak wyłączyć automatyczne negatywne myślenie ale to nie wiele daje. A na terapie to mnie raczej nie stać.

Sama świadomość że coś jest nie tak tez nie wystarczy. Czy jest ktoś kto z tego wyszedł lub pomógł komuś lub widział albo zna kogoś kto sie tego pozbył?

(nawet nie wiecie jak to człowieka nie tyle dolinuje co wkurza...)

Pozdro

Hej,

Przeczytałam Twój post i obecnie mam podobną sytuację co Twoja dziewczyna. Jestem prawie 5 lat z moim obecnym narzeczonym (od roku). Tak samo jak Twoja dziewczyna, na początku byłam pobłażliwa i wyrozumiała, ale też rozumiem czemu nie może to trwac wiecznie. W końcu człowiek potrzebuje jakiejś stabilności i jakiegoś stałego celu bądź kierunku. A z wami Piotrusiami Panami ze skłonnością do idealizmu i marzycielstwa nie jest łatwo stanąć realnie na ziemi. Nie wiem czy przeczytałes może książkę: Syndrom Piotrusia Pana. Jest naprawdę dobra. Jeśli zastanawiasz się czy dasz radę coś z tym zrobić, to myślę, że tak. Jeśli jesteś tego świadomy, to możesz. wydaje mi się, że polega to na kontrolowaniu siebie. Nie znam dokładnie Twoich relacji i symptonów, ale mogę Ci opisać zachowanie mojego Piotrusia Pana.

Po pierwsze, jest bardzo miły i wesoły, a wręcz beztroski, dopóki nie dochodzi do kłótni. Zazwyczaj wybucha gdy go krytykuje (choć robię to delikatnie), gdy mam inne zdanie niż on lub gdy sprowadzam go na ziemię, lub jestem ironiczna jeśli chodzi o jego narcyzm. A także gdy nie podzielam jego zachwytu rzeczami lub gdy mnie to nudzi. Największe kłótnie są wtedy gdy mówię mu, że cos źle zrobił, że nie pomyślał o czymś a powinien, że jest nieodpowiedzialny, lub nazywam (nazywałam) go 5 - latkiem).

Okres podrywania ma już za sobą i wiem że mnie kocha, bo w jego wypadku jestem trochę tratwą. Musze kochać bezgranicznie, nie widzieć wad i się zachwycać. Z natury nie jestem taka, nie mówię tego często ale zawsze można poczuć że jestem stała w uczuciach i raczej nic ich nie zmieni. Na odwrót jest z moim piotrusiem panem. Kocha szaleńczo póki jest dobrze, gdy jest źle potrafi mówić nie kocham i uciekać, twierdzić że nie wróci i to koniec on ma dość itp... Niestety zawsze go zatrzymywałam co może być chyba najgorszą metodą z możliwych i się wyłamywałam bo pierwsza zaczynałam rozmawiać. Mój Piotrus Pan udaje że nic się nie stało że nie pamięta tego. Jednak od 3 dni ma kryzys. Czuje się ze sobą coraz gorzej, z tym że zrobił pełno nieodpowiedzialnych złych rzeczy i rani innych. Ludzie zaczynają go coraz mniej lubić, co u Piotrusia Pana jest katastrofa bo on żywi się tym, aby byc zauważanym innym idealnym. Ja też się zmieniłam, czuję, że nie muszę się go kurczowo trzymać ( czytałam, że tak właśnie wyglądają kobiety Piotrusiów). Wiem, że ani dla mnie ani dla niego nie jest dobre trwanie w tym stanie. Myślę, że on o tym wie i zaczyna się bać. Zaznaczę, że moj Piotruś potrzebuje bliskości i jednocześnie ja bardzo odpycha. Tylko, że wie, że jesli się nie poprawi zacznie tracić wszystkich i będzie sam. Staram się mu to mówić, nie jestem pobłazliwa, ale też nie krzyczę, nie kłóce się, nie hsteryzuje. Tak jest chyba najlepiej. Daję mu oddychać nie zawracam wciąż głowy. Widze jednak, że jest coraz smutniejszy i zaczyna się martwić. Myslę, że to dobra oznaka bo mój Piotruś zaczyna stawac na ziemi. Jeśli ktoś nigdy tam nie był wiąże się to z dużymi uczuciami nawet depresją. Myslę że w tym momencie trzeba być obok i wspierać, ale nie mówic nie martw się wszystko będzie dobrze, bo znów zacznie latać.

35

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
Emilia napisał/a:

Wróżka, ja myślę, że w tej lepszej sytuacji to jesteś Ty, bo za niego nie wyszłaś. Ja natomiast mam na koncie 2 lata nieudanego małżeństwa, a to dopiero zostawia traumę i ciągnie się za człowiekiem jak, za przeproszeniem, smród za trupem ;)

Jeszcze przez tego człowieka mi się depresja przyplątała, bo skutecznie zabił we mnie poczucie własnej wartości.

Na wszystko potrzeba czasu, na pozbieranie się po takim toksycznym związku też. Ja na szczęście czuję sie już o niebo lepiej, choć jeszcze 2 lata temu czułam, jak mi umiera dusza...

ja obecnie jestem w takim stanie :( możemy porozmawiać o tym? moje gg to 16141078
pozdrawiam

36

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Hej Frezja, pisz tutaj, nie mam gg smile.

37

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Ja właśnie dzisiaj odkryłam, że mój facet to Piotruś Pan, ale taki nie na 100%. Nie wiem, czy mogę go w ogóle nazwać moim, bo z nim zerwałam, ale postanowiliśmy spróbować ponownie. Trochę się licytowałyście tutaj, która z Was miała gorzej, która lepiej.. Wyobraźcie sobie związek obsesyjnie kochającej kobiety z Piotrusiem Panem.. Byłam naprawdę bardzo nieszczęśliwa, a wiem, że miłość między nami jest wielka. Ale po prostu chyba nie potrafimy pogodzić swoich charakterów. Ja potrzebuję ciągłego zaangażowania, poświęcenia, dbania o mnie, potrzebuję dużo czułości i zainteresowania. A On.. chodził na imprezy, po których wracał następnego dnia, nie informując nikogo gdzie i z kim będzie. Na spotkaniach, w klubach, czułam się zawsze przez niego ignorowana.. Nawet gdy był ze mną umówiony, potrafił pójść na piwo z kolegami, których przypadkiem spotkał.. Nie potrafił mnie słuchać, ale gdy któryś/któraś z jego przyjaciół potrzebował pomocy, mógł do niego wyjechać nawet w środku nocy.. Miał bardzo wymagającą pracę, i rzadko bywał w domu, ale gdy już był - to zamiast spędzić ten czas ze mną, wolał siedzieć przed komputerem... Ja nieustannie robiłam awantury, krzyczałam, krytykowałam, płakałam, że nie dostaję od niego miłości. Kilka razy z nim "zrywałam", ale zaraz do siebie wracaliśmy. Kontrolowałam go, sprawdzałam maile, komórkę - ciągle go o coś podejrzewałam. Żebym się nie denerwowała, często mnie oszukiwał, okłamywał gdzie był, co robił.. Nie potrafiliśmy sobie poradzić..  Teraz chcemy spróbować, ja byłam już u psychiatry, dostałam leki, zamierzam iść na terapię do psychologa, on też wyraża taką chęć i obiecuje zmiany...ale...ja już takie obiecanki słyszałam wielokrotnie.. i nic się nie zmieniało.. Nie wiem, co powinnam zrobić.. Rozum podpowiada mi, że ten związek nie ma szans. A serce co innego. Nie mam siły powiedzieć "nie, nie chcę".. Nie chcę być samotna. Ja też mam dużo wad, jestem toksyczna, wymagająca, ciągle krytykuję - a on te wady akceptuje, wiem, że mnie kocha... Nie wiem, czy w kolejnym związku nie będzie tak samo - bo się okaże, że zawsze chcę tego, co nieosiągalne.. Myślicie, że może być z nami lepiej?

38

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
wróżka napisał/a:

Czy któraś z Was spotkała się z syndromem Piotrusia Pana?
    Ja podejrzewałam, że wtedy jeszcze "mój " narzeczony jest wiecznym chłopcem a teraz kiedy rozstaliśmy  to psycholog uświadomił mi, ze tak właśnie jest. Rozstaliśmy się bo mój były miał (i nadal ma) problem z podejmowaniem ważnych życiowych decyzji choć ma 33 lata. Dodam, że jeżeli chodzi o życie zawodowe to radzi sobie świtanie.
    Przeczytałam dożo publikacji na ten temat m.in. książkę D.Kiley "Syndrom Piotrusia Pana -o mężczyznach, którzy nigdy nie dorastają" i jak bym widziała mojego byłego. Na co dzień poukładany, rozważny, przedsiębiorczy tylko jak doszło do ślubu i tematu dziecka to robiła wszystko aby to oddalić. Aż zniszczył i zabił tą nasza miłość.
 
A czym jest owy syndrom?
    Piotruś Pan to syndrom nigdy nie dojrzewającego chłopca. Wiele zaczyna, niewiele kończy, wiele obiecuje, mało dotrzymuje. Piotruś Pan jest skupiony tylko na sobie. Jest egocentrykiem. Nie jest zdolny do budowania trwałych więzi, nie chce podejmować odpowiedzialności. Wymyka się kobietom, które go kochają.

  Psychologowie wymieniają kilka symptomów, które pozwalają rozpoznać wiecznego chłopca:
-wieczna ucieczka: przed prozą życia, kompromisami, ludźmi, którzy mogą od niego czegoś wymagać;
- strach przed podejmowaniem planów na przyszłość;
- nadmierna fascynacja sportami ekstremalnymi oraz drogim sprzętem;
-bariera w budowaniu szczęśliwych relacji z kobietami, nieradzenie sobie z ojcostwem;
- powierzchowne traktowanie swojego związku;
- ucieczka i odpychanie trudnych i niewygodnych tematów;
- z powodu tej ogromnej presji wycofuje się, bo boi się porażki;
   Zdaniem psychologów taka osoba potrafi przede wszystkim ranić. Jest egoistą, dla którego własne szczęście i dobre samopoczucie są najważniejsze. Piotruś może zakochać się w pięć minut i odkochać w minutę. Kobieta bardziej dojrzała i emocjonalnie stabilna będzie cierpieć. Nie nadąży za zmieniającymi się emocjami Piotrusia.
Dobrze jest przyjaźnić się z Piotrusiem Panem - nie ma nudy. Ale pokochać go, to katastrofa.

   W przypadku wiecznego chłopca ogromne znaczenie ma rola ojca, który wprowadza dziecko w świat dorosłych. Jeżeli syn pozbawiony był w dzieciństwie męskich wzorców, a zewsząd otaczały go nadopiekuńcze kobiety - ma ogromne szanse zostać dużym Piotrusiem Panem. Stąd biorą się właśnie powierzchowne kontakty z innymi kobietami.


Czy macie bądź miałyście styczność tym syndromem?

o jasna cholera to mój facet :-(

39

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Ja się spotkałam z taką osobą i kilka tygodni temu się rozstaliśmy...teraz bardzo cierpię..;(
Długo nie zdawałam sobie sprawy z tego że to tego typu człowiek. Wciąż próbowałam go rozgryźć, zrozumieć co robię źle...  Uświadomiły mnie przyjaciółki a dziś więcej na ten temat przeczytałam na naszym forum i muszę powiedzieć że 90% to prawda. Mój były chłopak to osoba bardzo poukładana, dobrze wychowana, kulturalny, inteligentny, przystojny, czuły, aktywny, towarzyski, ceni siebie i podkreśla swoją wysoką wartość bez skrępowania. Lubi sporty extremalne jak jazda na motorze szczególnie w trudnym terenie, snowboard, szybka jazda samochodem itd. ale jak ja zaczęłam oczekiwac aby poświęcał mi więcej czasu, dałam mu do zrozumienia że go pokochałam to umiejętnie się wymiksował z tej znajomości i dla mnie skończyło się to dość przykro..;/ tym bardziej że ja jestem stabilna w uczuciach i bardzo oddana. Marzę o rodzinie i na prawdę myślałam że założe ją z tą osobą..pomyliłam się...ewentualnie może jeszcze się zmieni i za jakis czas sie nam uda... ja o tej miłości długo jeszcze nie zapomnę...

40

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

ja mam męża z takim syndromem.oczywiście nie można mu nic powiedzieć.nie da się z nim rozmawiać a swoich zachowaniach nie widzi nic złego....

41

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Dziewczyny uważajcie na syndrom Piotrusia Pana. Naprawdę, miejcie oczy i uszy szeroko otwarte. Nie pozwólcie długo się zwodzić tylko uciekajcie jak najszybciej. Mi się udało dopiero po 7 latach. Nie mogę powiedzieć, że to stracony czas, ale teraz mam tę świadomość, że mogłam dużo wcześniej podjąć swoje decyzje.

Z Piotrusiem Panem nie czeka Was nic konkretnego. Zapomnijcie o rodzinie, zapomnijcie o planach, o stabilizacji, o spokoju ducha - zapomnijcie o sobie. Piotruś Pan nastawiony jest na siebie, na swoje potrzeby, na swoje uczucia, na swoje lęki, na swoje radości. Oczywiście przez pierwsze lata jest fantastycznie - jest wylewny w swoich uczuciach w stosunku do kobiety, zaskakuje ją różnymi akcjami, jest nieprzewidywalny, zaskakujący, spontaniczny. Do tego jest bardzo inteligentny, uroczy, dusza towarzystwa, spełnia się zawodowo i realizuje swoje wszelkie pasje, a przy tych wszystkich wspaniałych cechach nie ma żadnych nałogów.

Po swoim doświadczeniu bycia z Piotrusiem Panem doszłam do wniosku, dlaczego tak bardzo Oni realizują się w pracy i realizują swoje pasje. Piotruś Pan całkowicie poświęca się pracy i swojemu hobby. Nawet brak zapłaty za ciężką pracę nie jest dla Nich przeszkodą, żeby poświęcić się jej całkowicie. Dlaczego? Wydaje mi się, że dlatego, że praca pozwala im zaspokajać swojego "narcyza", nasyca jego ego. Wszyscy są pod wrażeniem jego poświęcenia, jego bardzo dobrej pracy, doceniają go jako człowieka, jako pracownika, jako kolegę, doceniają jego pracę, jego trud - a do tego jest przecież zabawny i nigdy zmęczony - a z drugiej strony - przecież poświęcenie się tej pracy pozwala uciekać od problemów dnia codziennego. Im więcej czasu będę pochłonięty pracą tym mniej będę miał na podejmowanie ważnych decyzji, podejmowania działań z drugą osobą.

Piotruś Pan nigdy nie dorośnie. Choćby się waliło, paliło - wydaje mi się, że to ponad ich możliwości zarówno emocjonalne jak i psychiczne. Nie walczcie z tym długo tylko zajmijcie się swoim życiem. Piotrusia Pana nie uleczycie. On woli uciec od ukochanej kobiety, aniżeli związać się z nią na poważnie i od tej pory stawiać sobie wspólne cele i wspólnie je realizować. Na dłuższą metę naprawdę nie da się żyć z Piotrusiem Panem. Im dłużej trwa ten związek, tym bardziej wszystko się zapętla, wyjścia z danych sytuacji zanikają - tracimy czas, energię, siły - zaczynamy nienawidzić siebie, Piotrusia Pana, tej "chorej" miłości. Zaczynamy obwiniać siebie, bo jesteś jak w jakimś Matrixie - nie wiesz o co chodzi. Ty chcesz się ustatkować, Ty chcesz żyć na poważnie - a on się bawi, unika Ciebie, unika życia, unika wspólnych wyzwań, unika podejmowania decyzji, unika rozmów na poważne tematy, unika wszystkiego co może tyczyć się przyszłości.

Ile tak można żyć? Maksymalnie tyle ile nam to nie przeszkadza. Gdy zaczyna się wszystkiego odechciewać, czujesz jakbyś waliła głową w mur - uciekaj! Nie czekaj, aż mu się zachce czegokolwiek, aż dojrzeje, aż nie wiem co... Z doświadczenia już wiem, że lepiej nie będzie - będzie już tylko gorzej. Kiedy Piotruś Pan zaczyna się plątać w naszych oczekiwaniach, naszych wymaganiach - zaczyna strasznie kłamać. Wszystko po to, żeby przed znajomymi zachować swoją utworzoną twarz. A tak naprawdę to maska, którą wykreował sobie na potrzeby zaspokajania swoich egoistycznych zachcianek, żeby zasłonić swoje słabości. Piotruś Pan nie ma wiernych przyjaciół. Ludzi traktuje powierzchownie, do realizacji swoich celów. Brzmi to strasznie, ale oni robią to tak żeby nikt się nie "skapnął". Niby ma mnóstwo znajomych, ale żadnego prawdziwego przyjaciela. Dlaczego? Bo przyjaciele mają problemy, bo przyjaciołom trzeba poświęcić czas kiedy jest im ciężko, bo trzeba z nimi szczerze rozmawiać, bo trzeba... A Piotruś Pan nie lubi słuchać o problemach, nie lubi słuchać gdy jemu się coś wytyka, nie lubi działać wspólnie, nie lubi podejmować decyzji.

To co przeżyłam, to co zobaczyłam, to co poczułam - odkąd oczywiście chciałam w życiu już jakiejś stabilizacji - nie da się opisać w kilku słowach. I dzięki Bogu jest coś takiego jak Internet, literatura, to forum, bo przynajmniej dowiedziałam się, że istnieją takie osoby jak Piotruś Pan. Kiedy nie wiedziałam o co chodzi mojemu partnerowi, dlaczego tak bardzo boi się planować przyszłość, podejmować ważne decyzje, słuchać o problemach - zaczęłam szperać o co chodzi - i natrafiłam na artykuły o Piotrusiu Panu. Wypisz wymaluj osoba, z którą przeżyłam ostatnie lata. Przeraziłam się, zaproponowałam jeszcze swoją pomoc, została odrzucona, więc odeszłam i zajęłam się swoim życiem, sobą. Czuję się teraz jakbym nie miała problemów, jakbym wychodziła z jakiejś depresji, doceniam to co mam i to co mogę dzięki samej sobie mieć - nie patrząc i nie użerając się z niedojrzałym emocjonalnie chłopcem.

Nie bójcie się podejmować decyzji, które będą tylko i wyłącznie dobre dla Was. Piotrusia nie naprawicie. Piotruś zostanie Piotrusiem - nigdy nie będzie Piotrem. I im to odpowiada, więc nie walcie głową w mur. Zdajcie się na siebie i nie bójcie się rozstania - naprawdę "życie po" istnieje smile

42

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
kopi napisał/a:

Dziewczyny uważajcie na syndrom Piotrusia Pana. Naprawdę, miejcie oczy i uszy szeroko otwarte. Nie pozwólcie długo się zwodzić tylko uciekajcie jak najszybciej. Mi się udało dopiero po 7 latach. Nie mogę powiedzieć, że to stracony czas, ale teraz mam tę świadomość, że mogłam dużo wcześniej podjąć swoje decyzje.

Z Piotrusiem Panem nie czeka Was nic konkretnego. Zapomnijcie o rodzinie, zapomnijcie o planach, o stabilizacji, o spokoju ducha - zapomnijcie o sobie. Piotruś Pan nastawiony jest na siebie, na swoje potrzeby, na swoje uczucia, na swoje lęki, na swoje radości. Oczywiście przez pierwsze lata jest fantastycznie - jest wylewny w swoich uczuciach w stosunku do kobiety, zaskakuje ją różnymi akcjami, jest nieprzewidywalny, zaskakujący, spontaniczny. Do tego jest bardzo inteligentny, uroczy, dusza towarzystwa, spełnia się zawodowo i realizuje swoje wszelkie pasje, a przy tych wszystkich wspaniałych cechach nie ma żadnych nałogów.

Po swoim doświadczeniu bycia z Piotrusiem Panem doszłam do wniosku, dlaczego tak bardzo Oni realizują się w pracy i realizują swoje pasje. Piotruś Pan całkowicie poświęca się pracy i swojemu hobby. Nawet brak zapłaty za ciężką pracę nie jest dla Nich przeszkodą, żeby poświęcić się jej całkowicie. Dlaczego? Wydaje mi się, że dlatego, że praca pozwala im zaspokajać swojego "narcyza", nasyca jego ego. Wszyscy są pod wrażeniem jego poświęcenia, jego bardzo dobrej pracy, doceniają go jako człowieka, jako pracownika, jako kolegę, doceniają jego pracę, jego trud - a do tego jest przecież zabawny i nigdy zmęczony - a z drugiej strony - przecież poświęcenie się tej pracy pozwala uciekać od problemów dnia codziennego. Im więcej czasu będę pochłonięty pracą tym mniej będę miał na podejmowanie ważnych decyzji, podejmowania działań z drugą osobą.

Piotruś Pan nigdy nie dorośnie. Choćby się waliło, paliło - wydaje mi się, że to ponad ich możliwości zarówno emocjonalne jak i psychiczne. Nie walczcie z tym długo tylko zajmijcie się swoim życiem. Piotrusia Pana nie uleczycie. On woli uciec od ukochanej kobiety, aniżeli związać się z nią na poważnie i od tej pory stawiać sobie wspólne cele i wspólnie je realizować. Na dłuższą metę naprawdę nie da się żyć z Piotrusiem Panem. Im dłużej trwa ten związek, tym bardziej wszystko się zapętla, wyjścia z danych sytuacji zanikają - tracimy czas, energię, siły - zaczynamy nienawidzić siebie, Piotrusia Pana, tej "chorej" miłości. Zaczynamy obwiniać siebie, bo jesteś jak w jakimś Matrixie - nie wiesz o co chodzi. Ty chcesz się ustatkować, Ty chcesz żyć na poważnie - a on się bawi, unika Ciebie, unika życia, unika wspólnych wyzwań, unika podejmowania decyzji, unika rozmów na poważne tematy, unika wszystkiego co może tyczyć się przyszłości.

Ile tak można żyć? Maksymalnie tyle ile nam to nie przeszkadza. Gdy zaczyna się wszystkiego odechciewać, czujesz jakbyś waliła głową w mur - uciekaj! Nie czekaj, aż mu się zachce czegokolwiek, aż dojrzeje, aż nie wiem co... Z doświadczenia już wiem, że lepiej nie będzie - będzie już tylko gorzej. Kiedy Piotruś Pan zaczyna się plątać w naszych oczekiwaniach, naszych wymaganiach - zaczyna strasznie kłamać. Wszystko po to, żeby przed znajomymi zachować swoją utworzoną twarz. A tak naprawdę to maska, którą wykreował sobie na potrzeby zaspokajania swoich egoistycznych zachcianek, żeby zasłonić swoje słabości. Piotruś Pan nie ma wiernych przyjaciół. Ludzi traktuje powierzchownie, do realizacji swoich celów. Brzmi to strasznie, ale oni robią to tak żeby nikt się nie "skapnął". Niby ma mnóstwo znajomych, ale żadnego prawdziwego przyjaciela. Dlaczego? Bo przyjaciele mają problemy, bo przyjaciołom trzeba poświęcić czas kiedy jest im ciężko, bo trzeba z nimi szczerze rozmawiać, bo trzeba... A Piotruś Pan nie lubi słuchać o problemach, nie lubi słuchać gdy jemu się coś wytyka, nie lubi działać wspólnie, nie lubi podejmować decyzji.

To co przeżyłam, to co zobaczyłam, to co poczułam - odkąd oczywiście chciałam w życiu już jakiejś stabilizacji - nie da się opisać w kilku słowach. I dzięki Bogu jest coś takiego jak Internet, literatura, to forum, bo przynajmniej dowiedziałam się, że istnieją takie osoby jak Piotruś Pan. Kiedy nie wiedziałam o co chodzi mojemu partnerowi, dlaczego tak bardzo boi się planować przyszłość, podejmować ważne decyzje, słuchać o problemach - zaczęłam szperać o co chodzi - i natrafiłam na artykuły o Piotrusiu Panu. Wypisz wymaluj osoba, z którą przeżyłam ostatnie lata. Przeraziłam się, zaproponowałam jeszcze swoją pomoc, została odrzucona, więc odeszłam i zajęłam się swoim życiem, sobą. Czuję się teraz jakbym nie miała problemów, jakbym wychodziła z jakiejś depresji, doceniam to co mam i to co mogę dzięki samej sobie mieć - nie patrząc i nie użerając się z niedojrzałym emocjonalnie chłopcem.

Nie bójcie się podejmować decyzji, które będą tylko i wyłącznie dobre dla Was. Piotrusia nie naprawicie. Piotruś zostanie Piotrusiem - nigdy nie będzie Piotrem. I im to odpowiada, więc nie walcie głową w mur. Zdajcie się na siebie i nie bójcie się rozstania - naprawdę "życie po" istnieje smile

Gdybym wiedziała o tym 3 miesiące wcześniej, oszczędziła bym sobie smutku łez, goryczy i tych wszystkich nieprzyjemnych uczuć ,które przychodzą wraz z rozstaniem. Zadawałam sobie pytanie, "dlaczego?" czy coś we mnie było nie tak, i tu podważyłam poczucie własnej wartości, szukając winy w sobie. Jednak ja byłam w porządku. Kiedy dałam  mu do zrozumienia, że brakuje mi troski jakiegoś zainteresowania z jego strony, że męczy mnie taki układ, wycofał się, zostawił mnie. Najbardziej bolało to, że tak po prostu bez jakiegoś wyjaśnienia może jakaś próba naprawy. Po prostu nie i już. Później był telefon do niego że może jednak warto o to walczyć. Powiedział że jest mu dobrze tak jak jest ,czyli że jak jest sam. Dla mnie dramat, kochałam go, bo oczywiście piotruś pan potrafi oczarować jest super mężczyzną, tylko że do czasu. Po jakimś miesiącu od rozstania wrócił do swojej byłej. Nie wiem jak mu się układa, ale życzę szczęścia.

Moja historia nie umywa się do waszych, macie za sobą rozwody albo jesteście w trakcie, tkwicie w związkach albo w małżeństwie z "piotrusiami" Zyczę wam szczęścia u boku wartościowych mężczyzn, którzy nie tylko biorą ale przede wszystkim dają. Sprawią, że poczujecie się wyjątkowe i kochane, i będą doceniać waszą obecność w ich życiu. Pozostaję wstać otrzepać kolana i iść dalej.:)

Ciekawe ile jeszcze kobiet będzie miało złamane serce przez takich dużych chłopców.

43

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Dokładnie lukrecjaaa - kobieta zaczyna zadawać sobie pytania: "co we mnie jest nie tak?", "co robię nie tak?", "może za mało się staram?", "może mam ciężki charakter?", "może to ja za mało czasu mu poświęcam?".

Obłęd.

Nie dość, że kobieta jest w nieszczęśliwym związku to zaczyna jeszcze tracić pewność siebie, traci grunt pod nogami - nie zauważa, że jest traktowana jak zabawka, którą się wyrzuca, gdy się znudzi - bez żadnych sentymentów.

Tylko pamiętajcie - tu nie ma niczyjej winy! Jesteście po prostu inne - dojrzałe emocjonalnie i pragnące stabilizacji w życiu - czyli wszystko inne niż u Piotrusia Pana. Więc dajcie mu być szczęśliwym w swoim życiu i dajcie szansę sobie na bycie szczęśliwą. Z nim Wam się to nie uda. Biczujecie siebie i trwacie w związku, który wysysa z Was energię - tak nie można. Jeśli walicie głową w mur, próbujecie go zmienić - nie szanujecie siebie, nie szanujecie swojego czasu. Walczcie o siebie a nie o Piotrusia Pana.

U mnie też obyło się bez jakiś rozwodów, czy jakiejś wielkiej walki, bo "mój" Piotruś Pan nawet nie był w stanie się oświadczyć po wielu latach związku. A po moim ostatecznym "dosyć!" - po prostu zamilkł, tak jakby nie było tych ostatnich lat, jak byśmy się nie znali. Normalnie jak dziecko - jak bohater jakiejś bajki smile

Życzę Wam wszystkim trwającym w związku z Piotrusiem Panem - siły, by podjąć swoją decyzję i zawalczyć w końcu o siebie. Ból, strach, lęk po rozstaniu na pewno zawsze będzie towarzyszył, ale kiedy nauczycie się być szczęśliwą samą ze sobą, będziecie świadome swoich oczekiwań od drugiej osoby, to zobaczycie jak może być pięknie i można być w szczęśliwym związku. W związku - a nie przy boku Piotrusia Pana.

44

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
mufinka86 napisał/a:

ja mam męża z takim syndromem.oczywiście nie można mu nic powiedzieć.nie da się z nim rozmawiać a swoich zachowaniach nie widzi nic złego....

Dokładnie mam tak samo, powiedzieć, że źle zrobił, zwrócić uwagę nie wolno, wytknąć mu błąd absolutnie, tylko chwalić, chwalić za nic, biegać na paluszkach wokół i mówić, jaki jest zaj....ty...cudowny... wtedy bęzie ok....
...rozmawiać się nie da w ogóle, czy to o nas, czy na temat dziecka, po prostu się nie odzywa lub odwraca kota ogonem, że niby moja wina, zero planów, żyje dniem dzisiejszym, nie ponosi żadnych konsekwencji swojego zachowania,
gdy ma dość mojego gadania to się wyprowadza, zero odpowiedzialności, zero zasad, syna traktuje jak kolegę, przez kilkanascie lat chyba nie rozwiązał żadnego problemu, wszystko zamiata pod dywan, uważa, że jeżeli się o czymś nie rozmawia, to problem zniknie, pójście na komporomis to wg niego,"wygrywa" jego pomysł...
...zero pomocy, nie widzi, że krzywdzi drugą osobę, nie odróżnia dobra od zła, nie ma wstydu, nie potrafi przeprosić...
...zastanawiam się co by musiał zrobić, aby zdać sobie srawę, że zrobił źle, żeby miał wyrzuty sumienia...

45

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
kameleon02 napisał/a:

Dokładnie mam tak samo, powiedzieć, że źle zrobił, zwrócić uwagę nie wolno, wytknąć mu błąd absolutnie, tylko chwalić, chwalić za nic, biegać na paluszkach wokół i mówić, jaki jest zaj....ty...cudowny... wtedy bęzie ok....
...rozmawiać się nie da w ogóle, czy to o nas, czy na temat dziecka, po prostu się nie odzywa lub odwraca kota ogonem, że niby moja wina, zero planów, żyje dniem dzisiejszym, nie ponosi żadnych konsekwencji swojego zachowania,
gdy ma dość mojego gadania to się wyprowadza, zero odpowiedzialności, zero zasad, syna traktuje jak kolegę, przez kilkanascie lat chyba nie rozwiązał żadnego problemu, wszystko zamiata pod dywan, uważa, że jeżeli się o czymś nie rozmawia, to problem zniknie, pójście na komporomis to wg niego,"wygrywa" jego pomysł...
...zero pomocy, nie widzi, że krzywdzi drugą osobę, nie odróżnia dobra od zła, nie ma wstydu, nie potrafi przeprosić...
...zastanawiam się co by musiał zrobić, aby zdać sobie srawę, że zrobił źle, żeby miał wyrzuty sumienia...

Nauczyłaś się z tym żyć? Pogodziłaś się z tym? Czy co powoduje, że jeszcze to znosisz?

46

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Nie, nie pogodziłam się, żyć z tym się da, ale to nie jest życie, nie żyjesz w zgodzie z sobą, swoimi przekonaniami, tracisz wszystko, znajomych, swoje zainteresowania, marzenia, plany, poczucie własnej wartości, całą energię życiową, to wszystko dzieje się w czterech ścianach, bo dla znajomych, sąsiadów, kolegów z pracy on jest ok, przecież pracuje, nie awanturuje się, nie pije, nie bije, zawsze potrafi się wybielić, zmanipulować otoczenie, żeby wyszło na to, że to ja jestem ta "zła",,,myślałam, że się zmieni, że się uda, że chce spróbować od nowa, ale ile razy można???
...chodziliśmy razem do psychologa, też nic nie dało...

47

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Dokładnie wiem co czujesz. Tylko ja już dalej nie miałam siły tego ciągnąć. Zagubiłam siebie totalnie. Kiedy odeszłam czuję, że żyję a nie "bytuję".

Wiesz, że nie powinno tak być?
Powinnaś być szczęśliwa, bo na to zasługujesz.

48

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Witam wszystkie koleżanki :-)
W sumie jest już po temacie, ponieważ mój Piotruś Pan uciekł po 2,5 roku związku.....ale chciałabym jednak napisać o tym....i usłyszeć od Was co o tym sądzicie......ja mam lat 29 (gdy go poznałam miałam około 26ciu), on obecnie ma 35....36 w tym roku. Wizualnie niczego mu nie brakuje....przystojny gość. Z początku wszystko było super...jak w każdym związku. W sumie przez pierwsze 2 lata było ok....ale z biegiem czasu mój facet zamiast o mnie dbać i mnie szanować, to coraz częściej okazywał mi brak tego szacunku....szczególnie po alkoholu (kiedyś dowiedziałam się, że poprzednią dziewczynę, z którą był 1,5 roku traktował podobnie...i w końcu odeszła od niego). A ja...starłam się go zrozumieć....że ok ma stresy, wypił....itd itd. Miewał do mnie chamskie odzywki..w sumie do swojej matki zwracał się podobnie...nawet gorzej,z tym że ona mimo tego jak ją traktował i tak nad nim skakała jak tylko mogła...synalek miał kaca po baletach to mamusia galopem mu rosołek przynosiła....skarpetki składała, koszulki też, ręczniki układała mu w łazience (mieszkał z rodzicami...w takim osobnym niezależnym mieszkaniu mieszczącym się w domu jednorodzinnym). W ubiegłym roku przez 2 tygodnie mieszkałam u niego, ale z góry miałam zaznaczone, że to tylko na czas określony, a potem mam wracać do siebie...a mieszkało się naprawdę w porządku. Nie mogłam narzekać. Myślałam, że po upłynięciu czasu powie mi "Kochanie fajnie mi z Tobą...zostań" ale gdzie tam..on potrzebuje przestrzeni..on nie może mieszkać ze mną na 1 pokoju...itd itd. Wróciłam do siebie do domu rodzinnego. Związek radośnie trwał nadal. Czasem były jakieś rozmowy o przyszłości....cały czas twierdził, że za jakiś czas zamieszkamy razem (a tak w ogóle, to gdyby miał swój dom, to już dawno bym z nim mieszkała...haha teraz to mi się z tego śmiać chce...wtedy w to wierzyłam). No i mijały miesiące....nic się nie zmieniało...związek tkwił w martwym punkcie a ja powoli miałam dość stagnacji....tego, że on wiecznie nie wie czego chce. Chciałam nawet kupić mieszkanie i żeby w nim ze mną zamieszkał...oczywiście zgadzał się...co chyba wiedział że tak prędko to nie nastąpi. Zaczęły mi przeszkadzać w nim różne rzeczy...głównie to, że jak się przyssał do alkoholu, to się odessać nie potrafił...a jak wypił to bywał wobec mnie chamowaty przy ludziach (oczywiście wśród swoich...bo tylko przy nich czuł się swobodnie)....potem przepraszał...potem robił znowu to samo...potem przepraszał itd itd...a ja nie wiem na co liczyłam, na co czekałam....gdyby głupota uskrzydlała, to chyba bym latała, ale jak to zakochana kobieta liczyłam, że ja go na pewno zmienie :-) największa głupota, jaką kobieta może wymyślić...że zmieni faceta. NIE DA SIĘ! Po jakimś czasie zmarł mu ojciec....byłam przy nim i wtedy i w innych trudnych momentach, kiedy mnie potrzebował (pragnę zaznaczyć, że nie jestem żadną ciapą...jestem kobietą z charakterem...co go we mnie ujęło)...jego matka się trochę posypała, na jego głowie został dom, praca..która sprawiała mu średnią radość...ogólnie mało co go cieszyło..był wiecznie niezadowolony ze wszystkiego...cieszył się tylko wtedy jak mógł wypić w weekend...schlać się..a to, że mi to przeszkadzało..no to co? Przecież u nich w rodzinie to normalne, że się pije...oni lubią alkohol...no i poźniej już było tylko gorzej, tłumaczyłam to sobie jego trudną sytuacją, ale kurde no każdy ma problemy przecież. Nie wspomne o tym, zę jak byłam chora to ani razu nie przyjechał mnie odwiedzić....bo bał się, że się zarazi...jak mu powiedziałam, że wykazał się typowym egoizmem, to mnie zjechał,że mu się oczy otworzyły jaka jestem itd itd.....Stał się nie do zniesienia, nie dało się z nim kompletnie rozmawiać, cokolwiek nie powiedziałam, to od razu była agresa z jego strony i chamstwo w stosunku do mnie (bez powodu)...a na końcu przez telefon raczył mi powiedzieć, ze on nie wie czy mnie kocha....że on sie chyba do związku nie nadaje....minęły 3 tygodnie od naszego rozstania. Najpierw chciał przerwy....później stwierdził, że musi się ze mną rozstać, żeby zobaczyć co czuje....pisze do mnie raz na jakiś czas sms o treści "cześć, co tam u Ciebie" jest to żenujące...tym bardziej, że nie był ze mnną miesiąc ani dwa tylko znacznie dłużej. Stwierdził, że chyba nie ejst w stanie dać mi tego czego ja oczekuje...jednego dnia chciał ze mną meblować dom a drugiego mu przeszło....niesamowite....no i kolejna sprawa jest taka, że nie potrafił stanąć po mojej stronie kiedy powinien. Zawsze zdanie kolegów i kuzynów było śwęte...a ja na pewno wymyślam....co Wy o tym sądzicie???

49

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Czytając Twoją historię to tak jakbym była za Ciebie smile

Słyszałam nawet te same teksty!

LektioLatina napisał/a:

Myślałam, że po upłynięciu czasu powie mi "Kochanie fajnie mi z Tobą...zostań" ale gdzie tam..on potrzebuje przestrzeni..on nie może mieszkać ze mną na 1 pokoju...itd itd.

Myślałam tak samo, ale nie wiem dlaczego szybko przestawił moje myślenie... i słyszałam tylko, że do wspólnego życia niezbędne jest mieszkanie - swoje, najlepiej 50-60 m. Bo gdzieś u kogoś, albo na stancji to nie wchodzi w ogóle w dyskusję, po co wydawać pieniądze, nie stać nas, już niedługo będzie nasze mieszkanie...

LektioLatina napisał/a:

Nie wspomne o tym, zę jak byłam chora to ani razu nie przyjechał mnie odwiedzić....bo bał się, że się zarazi...jak mu powiedziałam, że wykazał się typowym egoizmem, to mnie zjechał,że mu się oczy otworzyły jaka jestem itd itd.....

Identycznie - nigdy nie przyjechał do mnie jak miałam choćby większy katar - bo się zarazi, musi być zdrowy do pracy. Kiedy mu powiedziałam, że jest mi najnormalniej przykro, bo gdybym miała bardzo poważną chorobę to nie wiem na kogo miałabym liczyć, bo przecież nie na niego skoro nawet przy zwykłym przeziębieniu nie jest w stanie ze mną posiedzieć - to również słyszałam, że teraz widzi jaka jestem naprawdę, że nic go nie rozumiem, że nigdy nie zrozumiem jego pracy i jakieś inne bzdety totalne. Masakra, jak spojrzę na to z perspektywy czasu.

LektioLatina napisał/a:

Stał się nie do zniesienia, nie dało się z nim kompletnie rozmawiać, cokolwiek nie powiedziałam, to od razu była agresa z jego strony i chamstwo w stosunku do mnie (bez powodu)

Pod koniec było u mnie tak samo. Nawet jak nalewałam mu barszcz, żeby zabrał do swojego domu to raczył mnie zrugać, że co ja robię tak długo, że czasu nie ma, że wymyślam jakieś rzeczy kiedy musi wychodzić - i to wszystko przy świętach Bożego Narodzenia, przy mojej rodzinie, przy moich bliskich - bez skrupułów podnosił ton, jakąś słowną agresję uwsteczniał. Miałam ochotę pizdnąć go tym garnkiem zupy. Ale to było ostatni raz - przelało mi się totalnie wtedy. Bez powodu będzie mi podnosił ton, czepiał się, jakąś agresję i chamstwo pokazywał i to u mnie w domu - a wynocha mi.

LektioLatina napisał/a:

Najpierw chciał przerwy....później stwierdził, że musi się ze mną rozstać, żeby zobaczyć co czuje....

Tak tak - brakuje nam odskoczni, zobaczenia tego wszystkiego z dystansu, musi poczuć co czuje, on nie wie czego chce, przerwa przerwa przerwa...

LektioLatina napisał/a:

pisze do mnie raz na jakiś czas sms o treści "cześć, co tam u Ciebie" jest to żenujące...tym bardziej, że nie był ze mnną miesiąc ani dwa tylko znacznie dłużej.

Oczywiście, po tym jak nie przystanęłam na propozycję przerwy tylko definitywnie zakończyłam ten chory związek - to zalew smsów. Pomyślałam to samo - żenujące. A do znajomych udaje jakby nigdy nic się nie stało. Gdzieś przeczytałam, że to jest normalne dla Piotrusiów Panów - że karmią się tym. Ja odniosłam wrażenie, że przez to chciał tylko się upewnić, że to wszystko to nie jego wina - tak jak dziecko. Obrałam taktykę - nie odpisuję, nie piszę sama.

LektioLatina napisał/a:

Stwierdził, że chyba nie ejst w stanie dać mi tego czego ja oczekuje...jednego dnia chciał ze mną meblować dom a drugiego mu przeszło....niesamowite....

Też usłyszałam, że nie jest w stanie dać mi tego czego oczekuję, że mam za duże oczekiwania wobec niego.
U mnie jednego dnia skręcał ze mną meble, ustawiał je, przenosił moje rzeczy do swojego mieszkania, żeby dwa dni później powiedzieć, że on nie wie czy chce ze mną mieszkać, że jednak on nie jest gotowy, że go to przerasta big_smile

Żałosne, ale oni tak mają. I tylko dziwne, że my - kobiety z poczuciem wartości tak "się dajemy".
Ale znalazłam taki cytat:
"W pułapkę wdzięku wiecznego chłopca wpadnie każdy, także ludzie bardzo rozsądni. W Piotrusiu niezwykle łatwo jest się zakochać, bo ma mnóstwo fantazji. (...)
Nie przyjdzie mu do głowy, by oddać do pralni garnitur, zadbać, by w domu był chleb i kawa na śniadanie. Bo choć początki są czarowne, niedobory, które z czasem dochodzą do głosu, są porażające. To wszystko sprawia, że kobiety niekiedy podejmują decyzję o rozstaniu, bo mają już serdecznie dość. Ale z Piotrusiem bardzo, ale to bardzo trudno się rozstać."

LektioLatina pytasz co o tym sądzimy?
Ja sądzę, że trafiłaś na kolejnego, typowego Piotrusia Pana.
Ich portret psychologiczny jest prosty, schematyczny - nawet tych samych argumentów używają do tłumaczenia swoich lęków - bo to wszystko są lęki, zagubienie, przerażenie, strach przed obowiązkami.

I niech będą szczęśliwi, ale niech nie rujnują innym lat życia.
Bo mam do nich tylko taki żal - że wiedząc jakie mają podejście - pchają się w wieloletnie związki.

50

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Koleżanko masz 100% racji! Ja się cały czas zastanawiam, jak można przestac kogos kochać z dnia na dzień! Nie rozumiem tego...a jeszcze o tym wszystkim powiedzieć przez telefon.....ciekawa jestem czy jeszcze będzie sie odzywał....tak to szablonowy Piotrus Pan. Żeby było smieszniej....to on nadal nie wie.....i on tak są dze może do usranej smierci. Każda kłotnia to była moja wina.....chociaż nie była...tylko szału dostawałam jak widziałam jego podejście do wielu kwestii.....a ten Twój były się odzywa do Ciebie? czy dał sobie spokój? moj ex podjął decyzje, której nie był pewien....on w sumie nigdy niczego nie był pewien, oprócz chęci spotkania sie z kumplami...wypicia piwa oraz pojscia na mecz.....

51

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

aaa jeszcze jedno...najbardziej mi sie smiac chcialo...jak mi przez telefon mowil,ze on naprawde chcial zeby cos z tego wyszlo...od razu mu odpalilam...tak? chciales? to dlaczego nie zrobiles nic aby naprawde wyszlo? oczywiscie w jego mniemaniu bylo inaczej.....wiesz czego bym chciala? aby przyszedl do mnie...a ja bym mu pwoiedziala...stary teraz to juz za pozno...Twoj czas minal.....wydaje mi sie, ze on nie jest zdolny do stworzenia normalnego zwiazku....poza tym mowiac szczerze jakbym miala mieszkac z nim i z jego mamusia w 1 domu...na 1 pietrze? chyba bym sie stamtad szybciej wyniosla niz wprowadzila......

52

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

no i on zanim podjal decyzje, ze on chce odpoczac....rozstac sie, to naprawde mial wiele nieprzespanych nocy :-) no rozumiesz takiego debila?

53

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
LektioLatina napisał/a:

Żeby było smieszniej....to on nadal nie wie.....i on tak są dze może do usranej smierci.

A może. I będzie tak miał do śmierci - z innymi, ale będzie tak miał. Każdą będzie odtrącał, która będzie wymagała czegoś więcej niżeli partnerowania w niezobowiązującym życiu, towarzyszenia przy wiecznych zabawach.

LektioLatina napisał/a:

a ten Twój były się odzywa do Ciebie? czy dał sobie spokój?

Jakby to powiedzieć - odzywa się sms'owo big_smile Inaczej nie ma odwagi.
Nawet gdy go spotykam, mówię "cześć" - ucieka - a później smsy, smsy, smsy smile
Dziecinada totalna.

LektioLatina napisał/a:

moj ex podjął decyzje, której nie był pewien....on w sumie nigdy niczego nie był pewien

Ale on nie podjął żadnej decyzji! Nie widzisz tego? Oni tylko uciekają przed podjęciem decyzji - nawet nie potrafi określić czy chce być z drugą osobą, czy nie. Nawet to im kłopot sprawia. Bo muszą podjąć decyzję i wziąć za nią odpowiedzialność - a to niepodobne do Piotrusiów Panów smile

LektioLatina napisał/a:

mowil,ze on naprawde chcial zeby cos z tego wyszlo

Na odchodne to samo usłyszałam smile Zaśmiałam się tylko, bo co tu komentować?

LektioLatina napisał/a:

wydaje mi sie, ze on nie jest zdolny do stworzenia normalnego zwiazku

Jest, jeśli trafi na taką samą osobę jak on. Z osobą dojrzałą emocjonalnie na pewno nie uda mu się stworzyć trwałego, poważnego związku. On potrzebuje towarzyszki a nie partnerki.

Za każdym razem będę ostrzegała przed Piotrusiami Panami. Niech każda przeczyta pierwszy post wróżki i odniesie wszystkie te cechy do swojego partnera. Jeśli większość pasuje - UCIEKAJCIE!

54

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Kopi...masz rację. Ja jeszcze sie łudziłam.....że to sie zmini, ze moze on zmadrzeje, wydorosleje itd itd. Ale jezeli gosc, ktory ma 35 lat woli mieszkac z matka niz ukladac sobie zycie w taki sposob, zeby wszyscy byli zadowoleni.....to on nie. Po co? W sumie mial uklad idealny...mamusia prala, sprzatala, gotowala a mnie mial tez keidy chcial...czego chciec wiecej? Dopoki moje wprowadzenie sie bylo w perspektywie czasu blizej nie okreslonego, to wszystko bylo spoko, ale w momencie jak to zaczelo sie zblizac duzymi krokami, to gosc nagle uciekl...walac te swoje suchary na temat tego, ze on nie da mi tego czego ja potrzebuje itd itd. bo on nie chce sie jednak wiazac, on sie do tego nie nadaje. No nie da mi tego wszystkiego, bo ja chce miec partnera...odpowiedzialnego faceta, ktory bedzie przy mnie zawsze keidy bede go potrzebowac, a nie chlopca, ktory przy kazdym problemie ucieka. U niego jeszcze byl problem alkoholu w weekendy, gdyz to byl czas kiedy on musial sie schlac....wiedzial,ze nie cierpie jak sie upija, ale sie tym szczegolnie nie przejmowal. Tylko mowil,ze wie i ze sie postara zmienic. Oczywiscie w ogole sie nie staral. Bylam chora jak mialam z nim gdzies isc, bo wiedzialam jak to sie skonczy...ze on sie spije i znowu bedzie jazda..potem zaczelo mi sie wspolnych wyjsc odechciewac. Tlumaczylam mu to 15000 razy, ze mam tego dosc, ze tak byc nie moze. To wiesz co mi mowil? ze kiedys bylo inaczej, ze chcialam z nim wychodzic..a ja jemu, ze owszem ale kiedys to sie klamkowal i sie tak nie zachowywal. Z czasem widocznie stwierdzil,ze moze byc soba :-D a co mu tam nie? haha. Masakra. On w ogole nie widzial swoich bledow, a jezeli widzial to tylko przez moment bo i tak probowal obrocic kota ogonem, ze to ja jestem winna bo sie go czepiam. jak przed impreza mowilam mu "sluchaj ja Ciebie tylko prosze...nie pij dzis za duzo ok, bo ja tez chce sie db bawic" to wiesz co odpowiadal? "Ty zawsze musisz mi humor zepsuc tymi swoimi uwagami...ja pier***....ciagle sie mnie czepiasz" itd itd...takich sytuacji bylo mnostwo. Momentami zastanawialam sie, ze moze to moja wina...moze ja sie czepiam go itd...ale mam prawo do szczescia, do traktowania mnie powaznie oraz do szacunku, do tego mam juz 29 lat, mi sie nie chce tylko spotykac...ja chce zyc z facetem a nie przyjezdzac do niego 4 razy w tyg i spac tylko w weekendy. Jego koledzy starzy kawalerowie mi bokiem wychodzili...bo oni byli dla niego wyroczniami. To co,ze przy nich sie do mnie chamsko odezwal jak sie upil....jak sie ich zapytal o co chodzilo, czy az tak zle sie zachowywal, to jeden z nich mu pwoiedzial,ze ja przesadzam. No i co wtedy? zamiast poweidziec Kochanie jestem glupi..nie chcialem, to uslyszalam, ze ten i ten powiedzial,ze jestem przewrazliwiona. Koledze ponad wszystko! Tragedia

55

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

a wiesz co jest tez zastanawiajace? w jaki sposob on traktuje swoja matke......np jak zje tabletki na bol głowy...i nie powei jej o tym, a jezeli ona nie uzywa to ma prawo nie wiedziec,ze sie skonczyly...a on zamiast normalnie sie zpaytac czy kupila, to nie...z ryjem na nia...gdzie sa tabletki! No po prostu cos strasznego. Ja jestem z innego domu i nie jestem przyzwyczajona do takich akcji...u mnie po prostu ludzie ze soba rozmawiaja. Jego matka wielokrotnie przez neigo plakala.....i dziwie sie,ze mimo tego jak z nia jedzie, to ona jeszcze mu nadskakuje....

56

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Przerażające jak czytam, bo normalnie schematy identyczne jak u mnie... Tylko to upijanie się nie pasuje.
Matka wyrocznia, ale szacunku do niej żadnego. Wieczne pretensje, brak rozmów tylko krzyki.
Planowanie przyszłości i owszem, ale kiedy wiadomo, że to melodia przyszłości. A jak się zbliża wielkimi krokami to ucieczka i staranie się zwalić winę na partnerkę - że ma oczekiwania wobec niego, których on nie potrafi spełnić, że wszystko jest przerażające, wszystko go przerasta.
Próby rozmowy o jakimś problemie to odpowiedzi - zawsze musisz mi zepsuć humor, zawsze się mnie czepiasz.

No i u mnie wiele innych cech, które całkowicie odpowiadają obrazowi Piotrusia Pana - drogie gadżety, sporty, podróże, szybka jazda samochodem, powierzchowne przyjaźnie, brak decyzji, brak odpowiedzialności, wieczny brak kasy, choć pracy mnóstwo i zawsze zapłacone za nią, realizowanie się we własnych pasjach, hobby - choćby kosztem wydania wszystkich pieniędzy na przeżycie, praca to normalnie wieczna pasja, której trzeba się oddać całkowicie, a życie? Niezobowiązujące działania.

Piszesz o problemie alkoholu - wiesz, że "stary" Piotruś Pan najczęściej zostaje alkoholikiem? Bo w końcu rzeczywistość go dopada, ludzie się odwracają i zostaje sam - sam jak palec - a jak jesteśmy sami to piętrzą się problemy. A samotność + problemy = ?
Alkohol.

Ale, że oni są tak schematyczni to nawet nie przypuszczałam.

57

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

on akurat nie kupowal drogich gadzetow...nie byl typem gadzeciarza. on po prostu z czasem zaczal na kazdym kroku pokazywac swoje chamstwo i brak szacunku. np bylismy na wakacjach za granica ze znajomymi..w 3 pary. pomijam fakt,ze nawet mial problem jak wlosy za dlugo suszylam...najpierw mial do mnie nieuzasadnione pretensje, ze ile mozna sluszyc glowe, a potem po 2h pytal mi sie dlaczego sie do niego nie usmiecham...no odp jest prosta...bo jak ktos od samego rana usilnie psuje Tobie humor, to potem nie masz najmniejszej ochoty sie do niego usmiechac...ale w momencie kiedy wszyscy w 6 pojechalismy do innej miejscowosci na zakupy..i chlopacy z nami chodzili i chcieli nam pomoc wybrac jakies pierdoly (poza nim..on siedzial wkurwiony na caly swiat na laweczce saczac piwo....kiedy do niego podeszlam i zapytalam, czy przyjdzie do nas bo mimo by bylo jakby tez mi cos pomogl wybrac..to on zaczal warczec, ze nie bo nie i on tu bedzie siedzial. Jak dzieciak!) w efekcie koncowym jak zobaczyl ze tamci z nami chodza to w koncu sie ruszyl, ale robil to z taka laska, ze masakra. az te kumpele to zauwazyly.

58

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

ciekawa jestem, czy on bedzie probowal nawiazac ze mna kontak...odzywac sie....wrocic. Z czysta przyjemnoscia bym mu drzewo wskazala

59

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

hahaha "stary Piotruś Pan" zostaje alkoholikiem....wiesz 35 lat to już stary koń, chociaz jemu sie wydaje ze ma ze 20 :-) poza tym on wiecznie byl niezadowolony....nic mu nigdy nie pasowalo....praca, to sie w niej meczyl....malkontent kompletny. Czasem miewal takie dziwne jazdy po alkoholu, ze mowil " mam wszystkiego dosc, nie nadaje sie do tego swiata, ja sie tu mecze" albo teksty w stylu "ty i tak mnie kiedys zostawisz..zobaczysz" (bylo to mniej wiecej po roku znajomosci), a o niedopasowaniu do swiata mowil dosc czesto. Rany, zeby sie koles nie powiesił :-D problem pokega na tym,ze on bardzo podobal mi sie fizycznie, niestety przy blizszym poznaniu czar prysl. a za 10 lat uroda przeminie i zostanie tylko staruch z syndromem Piotrusia Pana. Srednio fajnie

60

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Witam...
Dziekuje za temat, bo ten "syndrom w spodnicy" jak to mialo wydanie u mnie, jest wierzcholkiem gory lodowej... Odwrocenie rol i wypisz wymaluj istna schematologia.
Az sie zastanawiam czy w przypadku mojego zwiazkowego trojkata toksycznego tego syndormu nie ma tez i moja tesciowa.

Przy okazji takie pytanie: komus sie udalo wyleczyc z tego partnera?
Bo wiem, ze najlepszym z miejsca lekarstwem jest wyleczyc siebie... poprzez zerwanie wiezi i w ostatecznosci rozwod big_smile

61

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
bags napisał/a:

Przy okazji takie pytanie: komus sie udalo wyleczyc z tego partnera?

Mi się nie udało, mojej koleżance się nie udało...
Innych nie zmienisz. Siebie jedynie możesz.

62

Odp: Syndrom Piotrusia Pana

Latina-zycze ci kogos lepszego.

63

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
Ivetta84 napisał/a:

Ja się spotkałam z taką osobą i kilka tygodni temu się rozstaliśmy...teraz bardzo cierpię..;(
Długo nie zdawałam sobie sprawy z tego że to tego typu człowiek. Wciąż próbowałam go rozgryźć, zrozumieć co robię źle...  Uświadomiły mnie przyjaciółki a dziś więcej na ten temat przeczytałam na naszym forum i muszę powiedzieć że 90% to prawda. Mój były chłopak to osoba bardzo poukładana, dobrze wychowana, kulturalny, inteligentny, przystojny, czuły, aktywny, towarzyski, ceni siebie i podkreśla swoją wysoką wartość bez skrępowania. Lubi sporty extremalne jak jazda na motorze szczególnie w trudnym terenie, snowboard, szybka jazda samochodem itd. ale jak ja zaczęłam oczekiwac aby poświęcał mi więcej czasu, dałam mu do zrozumienia że go pokochałam to umiejętnie się wymiksował z tej znajomości i dla mnie skończyło się to dość przykro..;/ tym bardziej że ja jestem stabilna w uczuciach i bardzo oddana. Marzę o rodzinie i na prawdę myślałam że założe ją z tą osobą..pomyliłam się...ewentualnie może jeszcze się zmieni i za jakis czas sie nam uda... ja o tej miłości długo jeszcze nie zapomnę...

Miałam prawie, że identyczną sytuację jak Ty! Różnica była tylko w sportach ekstremalnych, bo to człowiek bardzo spokojny, ale reszta wypisz wymaluj tego mężczyzny, z którym się spotykałam sad sad I dosłownie, gdy tylko się określiłam co do jego osoby i uczuć do niego to zamilkł na amen sad Ja pisałam, dzwoniłam, a on nie odpisał ani na jedną wiadomość ani nie odebrał żadnego mojego telefonu. Świat mi się w jednej sekundzie zawalił i do dziś się powoli zbieram w całość sad Też jak Ty jestem stała w uczuciach i marzyłam, że kiedyś założę z tym mężczyzną szczęśliwą i kochającą się rodzinę..
Nigdy wcześniej nie słyszałam ani nie wiedziałam, że jest coś takiego jak syndrom Piotrusia Pana, bo nie miałam z czymś takim do czynienia. Dopiero niedawno koleżanka mnie nie uświadomiła, że mój były mężczyzna ma, trochę inaczej to ujęła, syndrom ucieczki przed zaangażowaniem. Z początku nie wierzyłam, że coś takiego istnieje dopóki nie weszłam tutaj i nie przeczytałam, w szczególności, Twojej historii..
I choć od jego odejścia minęło wiele czasu (25 marca będzie rok i 8 miesięcy) to ja wciąż kocham tego człowieka najbardziej na świecie i bardzo tęsknię, i wiem, że nigdy o nim nie zapomnę, chociaż była to dla mnie jedna z najdziwniejszych znajomości jakie w życiu miałam, bo nigdy nie spotkałam tak interesującej, a zarazem tak w sobie zamkniętej osoby..

64

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
wróżka napisał/a:

Rozstaliśmy się bo mój były miał (i nadal ma) problem z podejmowaniem ważnych życiowych decyzji choć ma 33 lata. Dodam, że jeżeli chodzi o życie zawodowe to radzi sobie świtanie.
Na co dzień poukładany, rozważny, przedsiębiorczy tylko jak doszło do ślubu i tematu dziecka to robił wszystko aby to oddalić. Aż zniszczył i zabił tą nasza miłość.

    Piotruś Pan to syndrom nigdy nie dojrzewającego chłopca. Wiele zaczyna, niewiele kończy, wiele obiecuje, mało dotrzymuje. Piotruś Pan jest skupiony tylko na sobie. Jest egocentrykiem. Nie jest zdolny do budowania trwałych więzi, nie chce podejmować odpowiedzialności. Wymyka się kobietom, które go kochają.

- wieczna ucieczka: przed prozą życia, kompromisami, ludźmi, którzy mogą od niego czegoś wymagać;
- strach przed podejmowaniem planów na przyszłość;
- nadmierna fascynacja sportami ekstremalnymi oraz drogim sprzętem;
- bariera w budowaniu szczęśliwych relacji z kobietami, nieradzenie sobie z ojcostwem;
- powierzchowne traktowanie swojego związku;
- ucieczka i odpychanie trudnych i niewygodnych tematów;
- z powodu tej ogromnej presji wycofuje się, bo boi się porażki;
   Zdaniem psychologów taka osoba potrafi przede wszystkim ranić. Jest egoistą, dla którego własne szczęście i dobre samopoczucie są najważniejsze. Piotruś może zakochać się w pięć minut i odkochać w minutę. Kobieta bardziej dojrzała i emocjonalnie stabilna będzie cierpieć. Nie nadąży za zmieniającymi się emocjami Piotrusia.
Dobrze jest przyjaźnić się z Piotrusiem Panem - nie ma nudy. Ale pokochać go, to katastrofa.

   W przypadku wiecznego chłopca ogromne znaczenie ma rola ojca, który wprowadza dziecko w świat dorosłych. Jeżeli syn pozbawiony był w dzieciństwie męskich wzorców, a zewsząd otaczały go nadopiekuńcze kobiety - ma ogromne szanse zostać dużym Piotrusiem Panem. Stąd biorą się właśnie powierzchowne kontakty z innymi kobietami.

Ja pierniczę, wszystko to, co u mojego ex... Już opisywałam swoją historię w innym wątku, a na tego natrafiłam przypadkiem. Piotruś Pan - wypisz, wymaluj mój były. 33 lata, ponad 3 lata związku, problem na karku i ucieczka od związku, deklaracji. Ja - szczęśliwa jak nigdy przedtem, próbująca budować z nim przyszłość, niwelująca swoje wady - oczywiście żeby było jak najlepiej (!), aż nagle z tego całego starania się bycia super, opadłam jak listek na wietrze, zero chęci do czegokolwiek, wszystkiego zaczęło się odechciewać.

65

Odp: Syndrom Piotrusia Pana
kopi napisał/a:

Oczywiście przez pierwsze lata jest fantastycznie - jest wylewny w swoich uczuciach w stosunku do kobiety, zaskakuje ją różnymi akcjami, jest nieprzewidywalny, zaskakujący, spontaniczny. Do tego jest bardzo inteligentny, uroczy, dusza towarzystwa, spełnia się zawodowo i realizuje swoje wszelkie pasje, a przy tych wszystkich wspaniałych cechach nie ma żadnych nałogów.

Po swoim doświadczeniu bycia z Piotrusiem Panem doszłam do wniosku, dlaczego tak bardzo Oni realizują się w pracy i realizują swoje pasje. Piotruś Pan całkowicie poświęca się pracy i swojemu hobby. Nawet brak zapłaty za ciężką pracę nie jest dla Nich przeszkodą, żeby poświęcić się jej całkowicie. Dlaczego? Wydaje mi się, że dlatego, że praca pozwala im zaspokajać swojego "narcyza", nasyca jego ego. Wszyscy są pod wrażeniem jego poświęcenia, jego bardzo dobrej pracy, doceniają go jako człowieka, jako pracownika, jako kolegę, doceniają jego pracę, jego trud - a do tego jest przecież zabawny i nigdy zmęczony - a z drugiej strony - przecież poświęcenie się tej pracy pozwala uciekać od problemów dnia codziennego. Im więcej czasu będę pochłonięty pracą tym mniej będę miał na podejmowanie ważnych decyzji, podejmowania działań z drugą osobą.

Piotruś Pan nigdy nie dorośnie. Choćby się waliło, paliło - wydaje mi się, że to ponad ich możliwości zarówno emocjonalne jak i psychiczne. Nie walczcie z tym długo tylko zajmijcie się swoim życiem. Piotrusia Pana nie uleczycie. On woli uciec od ukochanej kobiety, aniżeli związać się z nią na poważnie i od tej pory stawiać sobie wspólne cele i wspólnie je realizować. Na dłuższą metę naprawdę nie da się żyć z Piotrusiem Panem. Im dłużej trwa ten związek, tym bardziej wszystko się zapętla, wyjścia z danych sytuacji zanikają - tracimy czas, energię, siły - zaczynamy nienawidzić siebie, Piotrusia Pana, tej "chorej" miłości. Zaczynamy obwiniać siebie, bo jesteś jak w jakimś Matrixie - nie wiesz o co chodzi. Ty chcesz się ustatkować, Ty chcesz żyć na poważnie - a on się bawi, unika Ciebie, unika życia, unika wspólnych wyzwań, unika podejmowania decyzji, unika rozmów na poważne tematy, unika wszystkiego co może tyczyć się przyszłości.

Ile tak można żyć? Maksymalnie tyle ile nam to nie przeszkadza. Gdy zaczyna się wszystkiego odechciewać, czujesz jakbyś waliła głową w mur - uciekaj! Nie czekaj, aż mu się zachce czegokolwiek, aż dojrzeje, aż nie wiem co... Z doświadczenia już wiem, że lepiej nie będzie - będzie już tylko gorzej. Kiedy Piotruś Pan zaczyna się plątać w naszych oczekiwaniach, naszych wymaganiach - zaczyna strasznie kłamać. Wszystko po to, żeby przed znajomymi zachować swoją utworzoną twarz. A tak naprawdę to maska, którą wykreował sobie na potrzeby zaspokajania swoich egoistycznych zachcianek, żeby zasłonić swoje słabości. Piotruś Pan nie ma wiernych przyjaciół. Ludzi traktuje powierzchownie, do realizacji swoich celów. Brzmi to strasznie, ale oni robią to tak żeby nikt się nie "skapnął". Niby ma mnóstwo znajomych, ale żadnego prawdziwego przyjaciela. Dlaczego? Bo przyjaciele mają problemy, bo przyjaciołom trzeba poświęcić czas kiedy jest im ciężko, bo trzeba z nimi szczerze rozmawiać, bo trzeba... A Piotruś Pan nie lubi słuchać o problemach, nie lubi słuchać gdy jemu się coś wytyka, nie lubi działać wspólnie, nie lubi podejmować decyzji.

Bardzo dobrze opisane. Też to przeszłam. Teraz mija miesiąc od rozstania i zaczynam zauważać te wszystkie cechy składające się na ten syndrom. "Gdy jest dobrze to jest super, gdy jest źle to mam dość". Mój ex był Piotrusiem Panem, który przejawiał większość cech faceta, o których marzy kobieta, super praca, mieszkanie, mnóstwo znajomych, którzy uważają go za super gościa. Tylko jeśli pojawił się problem (moja kontuzja) + ostatnie 2 miesiące związku moich braku chęci do wielu rzeczy to on spasował zamiast rozmawiać. Nagle się wypaliło, nagle jest nudno. Bo trzeba wciąż być mega aktywnym, wciąż zaskakiwać, być super twardzielką, żyć dniem dzisiejszym i nie gadać o przyszłości. Heh, ale nie zastanowiłam się nad tym, że dlaczego ode mnie wymaga się tego wszystkiego, a sama tego nie dostaje? Piotruś Pan chce 2x więcej dostawać niż dawać. Mój ex też uwielbia sporty extramalne i uważał, że ja też powinnam mieć jakąś "extramalną super pasje", a nie jakieś tam małe przyjemności, które mnie cieszą. Nie wiem czy to też jest cecha typowego Piotrusia Pana, ale mój ciągle był niezaspokojony tym, co przynosi mu życie. Ma jakiś obraz swojej kobiety idealnej i ciągle wierzy, że taka którą sobie wymarzył, gdzieś tam istnieje i założy z nią rodzinę. Tylko czy z tą rodziną to nie tak, że to tylko takie gadanie? Przecież Piotruś Pan nieustannie myśli, że to "jeszcze nie ten czas". Niby tego chce, a jednocześnie do tego nie dąży. Jak już spotyka kobietę, dla której poświęca wiele i przychodzi czas deklaracji to twierdzi, że "to nie to", "nie mam tego, co bym chciał". Inna sprawa, która zgadza się z moją sytuacją to z dnia na dzień urwanie kontaktu i sprawianie wrażenia obcej osoby. Dzień przed rozstaniem gadanie o różnych planach, miłość w oczach, a na następny dzień oczy obcego człowieka i zero skrupułów, sentymentów. Albo są tak bardzo zakamuflowani ze swoimi uczuciami i nieszczerzy, albo zwyczajnie ich "wysoki poziom inteligencji emocjonalnej" potrafi skreślić kogoś z dnia na dzień - bo przecież życie to ciągła przygoda bez zobowiązań. Mój ex chyba zdaje sobie sprawę ze swojej niestabilności emocjonalnej, bo sam przyznał mi po rozstaniu "jestem niedojrzały, nie potrafię w pełni kochać, sam nie wiem czego chce". Tylko, że chyba samo zdawanie sobie z tego sprawy nikogo nie uleczy...

Posty [ 1 do 65 z 113 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Syndrom Piotrusia Pana

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024