Dziewczyny uważajcie na syndrom Piotrusia Pana. Naprawdę, miejcie oczy i uszy szeroko otwarte. Nie pozwólcie długo się zwodzić tylko uciekajcie jak najszybciej. Mi się udało dopiero po 7 latach. Nie mogę powiedzieć, że to stracony czas, ale teraz mam tę świadomość, że mogłam dużo wcześniej podjąć swoje decyzje.
Z Piotrusiem Panem nie czeka Was nic konkretnego. Zapomnijcie o rodzinie, zapomnijcie o planach, o stabilizacji, o spokoju ducha - zapomnijcie o sobie. Piotruś Pan nastawiony jest na siebie, na swoje potrzeby, na swoje uczucia, na swoje lęki, na swoje radości. Oczywiście przez pierwsze lata jest fantastycznie - jest wylewny w swoich uczuciach w stosunku do kobiety, zaskakuje ją różnymi akcjami, jest nieprzewidywalny, zaskakujący, spontaniczny. Do tego jest bardzo inteligentny, uroczy, dusza towarzystwa, spełnia się zawodowo i realizuje swoje wszelkie pasje, a przy tych wszystkich wspaniałych cechach nie ma żadnych nałogów.
Po swoim doświadczeniu bycia z Piotrusiem Panem doszłam do wniosku, dlaczego tak bardzo Oni realizują się w pracy i realizują swoje pasje. Piotruś Pan całkowicie poświęca się pracy i swojemu hobby. Nawet brak zapłaty za ciężką pracę nie jest dla Nich przeszkodą, żeby poświęcić się jej całkowicie. Dlaczego? Wydaje mi się, że dlatego, że praca pozwala im zaspokajać swojego "narcyza", nasyca jego ego. Wszyscy są pod wrażeniem jego poświęcenia, jego bardzo dobrej pracy, doceniają go jako człowieka, jako pracownika, jako kolegę, doceniają jego pracę, jego trud - a do tego jest przecież zabawny i nigdy zmęczony - a z drugiej strony - przecież poświęcenie się tej pracy pozwala uciekać od problemów dnia codziennego. Im więcej czasu będę pochłonięty pracą tym mniej będę miał na podejmowanie ważnych decyzji, podejmowania działań z drugą osobą.
Piotruś Pan nigdy nie dorośnie. Choćby się waliło, paliło - wydaje mi się, że to ponad ich możliwości zarówno emocjonalne jak i psychiczne. Nie walczcie z tym długo tylko zajmijcie się swoim życiem. Piotrusia Pana nie uleczycie. On woli uciec od ukochanej kobiety, aniżeli związać się z nią na poważnie i od tej pory stawiać sobie wspólne cele i wspólnie je realizować. Na dłuższą metę naprawdę nie da się żyć z Piotrusiem Panem. Im dłużej trwa ten związek, tym bardziej wszystko się zapętla, wyjścia z danych sytuacji zanikają - tracimy czas, energię, siły - zaczynamy nienawidzić siebie, Piotrusia Pana, tej "chorej" miłości. Zaczynamy obwiniać siebie, bo jesteś jak w jakimś Matrixie - nie wiesz o co chodzi. Ty chcesz się ustatkować, Ty chcesz żyć na poważnie - a on się bawi, unika Ciebie, unika życia, unika wspólnych wyzwań, unika podejmowania decyzji, unika rozmów na poważne tematy, unika wszystkiego co może tyczyć się przyszłości.
Ile tak można żyć? Maksymalnie tyle ile nam to nie przeszkadza. Gdy zaczyna się wszystkiego odechciewać, czujesz jakbyś waliła głową w mur - uciekaj! Nie czekaj, aż mu się zachce czegokolwiek, aż dojrzeje, aż nie wiem co... Z doświadczenia już wiem, że lepiej nie będzie - będzie już tylko gorzej. Kiedy Piotruś Pan zaczyna się plątać w naszych oczekiwaniach, naszych wymaganiach - zaczyna strasznie kłamać. Wszystko po to, żeby przed znajomymi zachować swoją utworzoną twarz. A tak naprawdę to maska, którą wykreował sobie na potrzeby zaspokajania swoich egoistycznych zachcianek, żeby zasłonić swoje słabości. Piotruś Pan nie ma wiernych przyjaciół. Ludzi traktuje powierzchownie, do realizacji swoich celów. Brzmi to strasznie, ale oni robią to tak żeby nikt się nie "skapnął". Niby ma mnóstwo znajomych, ale żadnego prawdziwego przyjaciela. Dlaczego? Bo przyjaciele mają problemy, bo przyjaciołom trzeba poświęcić czas kiedy jest im ciężko, bo trzeba z nimi szczerze rozmawiać, bo trzeba... A Piotruś Pan nie lubi słuchać o problemach, nie lubi słuchać gdy jemu się coś wytyka, nie lubi działać wspólnie, nie lubi podejmować decyzji.
To co przeżyłam, to co zobaczyłam, to co poczułam - odkąd oczywiście chciałam w życiu już jakiejś stabilizacji - nie da się opisać w kilku słowach. I dzięki Bogu jest coś takiego jak Internet, literatura, to forum, bo przynajmniej dowiedziałam się, że istnieją takie osoby jak Piotruś Pan. Kiedy nie wiedziałam o co chodzi mojemu partnerowi, dlaczego tak bardzo boi się planować przyszłość, podejmować ważne decyzje, słuchać o problemach - zaczęłam szperać o co chodzi - i natrafiłam na artykuły o Piotrusiu Panu. Wypisz wymaluj osoba, z którą przeżyłam ostatnie lata. Przeraziłam się, zaproponowałam jeszcze swoją pomoc, została odrzucona, więc odeszłam i zajęłam się swoim życiem, sobą. Czuję się teraz jakbym nie miała problemów, jakbym wychodziła z jakiejś depresji, doceniam to co mam i to co mogę dzięki samej sobie mieć - nie patrząc i nie użerając się z niedojrzałym emocjonalnie chłopcem.
Nie bójcie się podejmować decyzji, które będą tylko i wyłącznie dobre dla Was. Piotrusia nie naprawicie. Piotruś zostanie Piotrusiem - nigdy nie będzie Piotrem. I im to odpowiada, więc nie walcie głową w mur. Zdajcie się na siebie i nie bójcie się rozstania - naprawdę "życie po" istnieje