Krótka historia z życia wzięta. Może komuś przypadnie do gustu. Uwagi mile widziane.
Przepadłam w buszu chaszczy, chwastów i innych szlachetnych roślin.
Nie wiem, jak to się stało, ale w pocie czoła, w kurzu i bólu, wśród zarośli i nieznanych mi z nazwy narzędzi, stałam się mimowolną współtwórczynią ogrodu.
Mam koleżankę, która zajmuje się ogrodnictwem. Od jakiegoś czasu fascynuję się jej pracą. Czasami myślę, że moja fascynacja nieco ją męczy, ale nigdy nie powiedziała wprost, żebym się odwaliła. Przeciwnie zawsze wyrażała podziw dla mojej ciekawości.
Dzwonie do niej przykładowo o godzinie zero.
- Cześć, jak ci minął dzień? Czy mogłabyś mi powiedzieć, jaką ziemie potrzebują bukszpany?
- Dzięki za troskę. Zasadową.
- Fajnie, a trawa?
- Sprawdź w Google.
- Sprawdzałam, ale nie wiem, o co chodzi z tym PH, czy jak jest wysoka cyfra to kwaśne, a niska to zasadowe?
- Nie na odwrót.
- A widzisz i weź tu się połap. A co robisz?
- Wcześniej spałam, teraz rozmawiam z tobą.
To miłe z jej strony, że poświęca swój wypoczynek na rozmowę ze mną.
Innym razem zapraszam ją na kawę. Trochę jest zabiegana, dlatego rozumiem, że moje zaproszenie realizuje kilka dni później. Zwykła rozmowa. Co słychać? Jak tam dzieci? Kiedy jedziemy na basen? Co w pracy?
- Nie rozmawiajmy o pracy!
- Dobra ? jestem wyrozumiała ? ale powiedz mi tylko...
- Nie gniewaj się, ale muszę już lecieć. ? Zabiegana.
Podarowała mi książkę o ogrodnictwie. Przeczytałam. Pyta, czy rozjaśniła mi nieco temat.
- Owszem przydała się, jednak powiedz mi jeszcze jak wygląda atmosfera u was w pracy.
- Normalnie, jak w polu.
- Czyli?
Znowu się spieszy, ale nie zapomniała o mnie. Pewnego dnia zadzwoniła z propozycją.
- Chcesz nam pomóc przy zakładaniu małego ogrodu?
- Jasne. Gdzie? Kiedy? Jak? - wrodzona ciekawość.
- W przyszłym tygodniu. Będę po ciebie we wtorek.
- Ale ja nie mam pojęcia o ogrodnictwie ? już wątpliwości.
- Nie przejmuj się, ja mam. Szpadel umiesz trzymać?
- No umiem...
- Wystarczy. Będę we wtorek. Tylko nie nawal.
Nie rozumiem skąd u niej tyle wiary w moją osobę.
Praca ciekawa, zapewniam. Można się dowiedzieć, jak nazywają się różne rośliny. Nie można wymówić tych nazw, a już w żaden sposób spamiętać.
Nie jest to z pewnością zajęcie dla bywalców siłowni. Nikt po kilku godzinach w takiej robocie nie dopełznie do siłowni.
Współpraca w grupie w dużej mierze opiera się na zaufaniu. Szefowa ufa, że to, co kazała zrobić, zostanie zrobione. Ja ufam, że zrobię to dobrze. Współpracownik ufa, że kamień, który posłał na stertę śmieci nikogo nie trafi po drodze. Ja ufam, że tym nikim nie będzie moja głowa. Wszyscy ufają, że będzie ładna pogoda.
Nikt nie ma tyle wiary w piękną aurę, co ogrodnicy.
Zdarzają się również komplementy.
Na drodze do zakończenia dzieła rąk zespołu znajduje się miejsce porośnięte niepożądanymi krzakami, które mają zastąpić piękne szmaragdówki. Będą one rosnąć w wąskim na pół metra i długim na cztery, ogrodzonym z dwóch stron kutym płotem na betonowym fundamencie, punkcie. Dlaczego ja mam oczyścić to miejsce ze starych badyli? - bo jestem najszczuplejsza. Muszę przyznać, że motywacja zadziałała. Już za moment w tej wąskiej zagrodzie mogłam poczuć się największą osobą na świecie. Wszelkie próby zmiany pozycji były skutecznie udaremnione przez piękne dzieło kowala. Odkrywając w sobie umiejętności naśladowania ruchów małpy w połączeniu z kotem i słoniem, zatryumfowałam.
- Udało się!
- Widzisz nie tylko najszczuplejsza, ale najsilniejsza ? znowu komplement. - Weź łopatę, załaduj śmieci na taczkę i wywieź.
- Ja?
- Poradzisz sobie ? znowu przesadna wiara w moją osobę.
Po kilku dniach zagłębiania się w arkana rzemiosła koleżanki, boję się odebrać od niej telefon.