Zauważam smutną tendencję wśród polskiego społeczeństwa. O ile osoby homo- i biseksualne zostały choć po części zaakceptowane, to "asy" wciąż spotykają się z niezrozumieniem i odrzuceniem.
Czemu ludziom tak ciężko zrozumieć, że niektórych seks zwyczajnie nie interesuje? Nie od roku, dwóch, dziesięciu lat - od zawsze. Nie dlatego, że są chorzy, mają problemy hormonalne, pochodzą z religijnych rodzin, mają blokady psychiczne, złe doświadczenia i traumy. Tak po prostu. Sama jestem aseksualna, seks mnie nie interesuje w ogóle, brzydzi wręcz, i prawdę mówiąc przykro mi, gdy czytam niektóre wypowiedzi.
Wiele osób upiera się, że to "wbrew naturze". Homoseksualizm też jest wbrew naturze, a jednak coraz więcej ludzi go akceptuje. Gdyby osobę homoseksualną ktoś nazwał "dziwnym", gdyby ktoś mówił, że "to trzeba leczyć", że "nie spotkali odpowiedniej osoby" czy że są wręcz dewiantami, podniosłoby się oburzenie, że to nietolerancja. A kiedy ktoś określa tak aseksualnych, nikomu (poza nimi samymi) to nie przeszkadza. Seksualni próbują namawiać asów, przekonywać, że seks jest świetny, że nie wiedzą co tracą... a dla nas to tak, jakby ktoś namawiał was na seks z lamą i mówił, że "nie spotkałeś jeszcze właściwej lamy i tyle".
Apeluję - tolerujcie nas. Możecie tego nie pojmować, ale nie starajcie się przeciągać nas na "właściwą stronę mocy". Nie mówcie, że jesteśmy egoistami, bo chcemy być w związku. Nikt libido na twarzy wypisanego nie ma, więc żeby znaleźć drugiego asa czy chociaż osobę o bardzo niskim libido, musimy szukać. Zakochiwać się. Dla nas to też jest trudna sytuacja, kiedy partner chce i się męczy.