Witajcie,
w ostatnim czasie udało mi się zakończyć związek, który trwał prawie 10 lat. nawet nie sądziłam, że będę w takim dobrym stanie, ale ta relacja nie była normalna. pełno było drobnych kłamstw ze strony faceta. w dużym skrócie nasza historia wyglądała tak, że byliśmy ze sobą od liceum, trzy lata mieszkaliśmy razem sami, po roku zaczęły się właśnie takie drobne sprawy, typu 'studiuję' a nie studiował (mi to akurat naprawdę nie robiło różnicy, nie każdy musi, byle mówił prawdę), w taki sposób okłamywał też swoich rodziców, lepiej, brał od nich kasę na te rzekome studia później jakoś tak zaczęły się problemy z pracą, zakładam dzisiaj, że po prostu nie chciało mu się pracować i dlatego go zwalniali, ale rodzice nie narzekają na finanse, więc pewnie mu dawali pieniążki a ja myślałam, ze pracuje, mieliśmy brać ślub, do którego mieli dokładać jego rodzice, a w ostatnim momencie się wycofali- wtedy byłam na nich wściekła. kiedy po tych trzech latach sytuacja finansowa była zła, moja wypłata nie starczała, nawet z tym co dorabiałam, bo musiałam jeszcze opłacić sobie studia, postanowiłam, że zgodzę się na przeprowadzkę 'na chwilę' do jego rodziców. ogólnie myślę, że zrobiłam z mojej strony wszystko, żeby to ratować, mam czyste sumienie. suma sumarum wyprowadziłam się, wróciliśmy do siebie (o ja głupia, z mojej inicjatywy) ale już się tam nie wprowadziłam, tak sobie mieszkaliśmy osobno będąc razem dwa latka no i powiedziałam dość.
moje pytanie jednak dotyczy czegoś innego..
wczoraj widziałam się z 'niedoszłą-teściową', sprawy zawodowe mnie zmusiły. była bardzo miła, zagadywała mnie, była przy tym też jego siostra, której pytanie gdzie jedziemy na wakacje trochę mnie zdezorientowało, odpowiedziałam, że nie jesteśmy przecież już razem- nic nie wiedziały. ok, nie każdy ma potrzebę zwierzania się rodzinie, ale jego mama poprosiła czy możemy chwilę pogadać. kobieta, która zawsze byłe przede mną kreowana na osobę przekonana tylko o swojej racji okazała się być zupełnie inna. ale zaczęła zadawać pytania. na spokojnie, nie jak na przesłuchaniu. w sensie, czy chodzi do szkoły, czy w ogóle chodził itp. ja się dowiedziałam, że z tym ślubem, to wcale nie było tak, że oni nie chcieli dać tej kasy, ogólnie okazało się że mój eks utrudniał nam kontakty ze sobą, żeby właśnie takie bzdury nie wyszły. Jak wychodziłam od tej kobiety to miała łzy w oczach, strasznie mi głupio, że kiedyś tak ją oceniałam..
i o to chciałam zapytać- czy to dobrze, że jej powiedziałam, że sama nie kłamałam odpowiadając na jej pytania, że nie powiedziałam, że to nie moja sprawa i nie wyszłam?