Witam.
Pomyślałam, że tutaj opiszę mój problem, bo jest on ściśle powiązany z moim niepokojem. Od ośmiu miesięcy mieszkam z moim chłopakiem u jego matki, z nie jestem w stanie dogadać się jak z nikim. Mamy bardzo kiepską sytuację finansową i nie mamy do kogo zwrócić się o pomoc (moi rodzice są na mnie obrażeni, że go wybrałam, a jego matkę utrzymuje on sam).
W związku z gigantycznymi awanturami z jego matką ostatecznie podjęliśmy decyzję, wyprowadzamy się. Nie za bardzo chcemy wynajmować pokój, bo mimo mniejszych wydatków cholernie potrzebujemy prywatności (zwłaszcza po tych miesiącach wiecznie otwartych drzwi). Znaleźliśmy cudną ofertę kawalerki.
Mieszkamy w małym, biednym mieście, przez telefon kobieta podała śliczne ceny. Umówiliśmy się na oglądanie. To jest malutka kawalerka, nie ma lodówki ani mebli, ale jest świeżo odremontowana (wczoraj, gdy je oglądaliśmy jeszcze trwał remont), darmowe ogrzewanie i w ogóle czego tu jeszcze chcieć. My dla odmiany jesteśmy spokojnymi, nieimprezowymi, niepalącymi i niepijącymi ludźmi bez dzieci i zwierząt. Mamy jedynie kiepską sytuację finansową, ale od momentu gdy w końcu znalazłam pracę przez Internet a mój chłopak stałe zatrudnienie (co w naszym mieście jest rzeczywiście cudem) jest ona dosyć pewna.
Problem się pojawił, gdy usłyszeliśmy o kaucji. Ponieważ oboje po raz pierwszy bierzemy się za wynajem nie mieliśmy zielonego pojęcia o takim zjawisku. Nie było nic na jej temat w ogłoszeniu. Oboje kompletnie nie byliśmy na to przygotowani, zapytaliśmy człowieka, czy dałoby podzielić to na trzy raty. Powiedział, że spodobaliśmy mu się, on też chciałby to ugodowo załatwić i umówiliśmy się, że w poniedziałek po południu do niego zadzwonimy, on do tego czasu obgada to z żoną (z którą rozmawiałam wcześniej przez telefon).
Mój chłopak mówi że spoko, że jeszcze ten koleś pytał nas o to, jaki byśmy chcieli kolor ścian (już po temacie kaucji), jesteśmy idealnymi kandydatami i generalnie jest pozytywnie nastawiony. Ze mną dużo gorzej. Wyprowadzka od matki chłopaka jest moim największym marzeniem, na niczym (poza chłopakiem) mi aż tak nie zależy. Dlatego cholernie się denerwuję, trudno mi się uspokoić (nie mogłam spać całą noc), a świadomość, że jeszcze tyle czasu do tego telefonu mnie zabija. Nie wiem, co mam zrobić, żeby uspokoić nerwy
Przed chwilą zrobiłam jeszcze jedną durną rzecz, mianowicie weszłam na Internet. Znalazłam forum, w którym ludzie odradzają godzenie się na raty, bo na pewno wynajmujący się nie wypłacą, albo coś innego kombinują. Jestem w strasznej kropce, nie wiem, jak sobie z tym poradzić