Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 160 ]

66

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
SaraS napisał/a:

Ha. To jest dobre pytanie. Gdybym usłyszała taką historię, jaką tu przedstawiłeś, i uwierzyła w nią, to nie miałabym z tym problemu. Miałabym podejście na zasadzie: "młody był, głupi, miotał się, chciał sprawdzić, no i sprawdził". Na pewno jednak zażądałabym kompletu badań. wink Natomiast wszystko zależy od tego, czy sprawiałbyś wrażenie takie, że byłabym w stanie w to uwierzyć. Ale jeśli w RL odbierałabym Cię podobnie, to myślę, że bym uwierzyła.

Skoro mieszkasz blisko Warszawy, to na pewno masz multum zajęć do wyboru, również bezpłatnych.

Dziękuję za ten post, przywróciłaś mi trochę nadziei, oby tylko istniało więcej kobiet takich jak ty. Czy można powiedzieć o kimś kto ma 27 lat, że był młody i głupi? Głupi to na pewno ale czy młody? Komplet badań zrobię ale chyba musi minąć jakiś czas od "sytuacji", z tego co czytałem to coś koło 6 tygodni. Ktoś wie jak z tym jest, faktycznie tyle czasu czy mniej muszę czekać?

Zajęć znalazłoby się sporo ale nie kojarzę żadnych bezpłatnych.

JohnyBravo777 napisał/a:

Gary jest narcyzem. Nigdy nic nie jest jego wina.
Rzuca nieodpowiedzialnymi "radami" z pewnoscia siebie ignoranta po czym jak komus w wyniku tych rad stanie sie krzywda to zawsze jest wina kogos lub czegos innego (szczescia).

Shinigami - z plusow przynajmniej wiecej spokoju znajdziesz dzieki temu, ze nie bedziesz tyle myslal o seksie.
Partnerke tez Ci bedzie latwiej znalezc i lepiej dobrac bo bez presji na seks nie bedziesz bardziej cierpliwy a cierpliwosc daje lepsze rezultaty cokolwiek probuje sie osiagnac.

Teraz już wiem by traktować jego rady ze sporym dystansem ale jak już pisałem, on nie był jedynym udzielającym takich rad.

Może i faktycznie bez presji na seks byłoby łatwiej znaleźć partnerkę ale jakie to ma teraz znaczenie skoro ciągle mam myśli w stylu "Po tym co zrobiłem nie zasługuję na partnerkę ani na miłość czy bliskość". Może z czasem to mi przejdzie. 

M!ri napisał/a:

Do pewnego stopnia Twój odbiór spotkania z protytutką jest taki jaki byłby dla przeciętnej osoby (nie sexoholika). Natomiast intensywność tego co teraz przeżywasz nasuwa skojarzenia z silną nerwicą - to już normalne nie jest. Każdemu zdarza się zrobić coś głupiego. Trudno, czasu nie cofniesz, wrzuć na luz - już nic nie możesz zrobić. Ale też świat się nie zawalił, nic się takiego nie stało, więc przestań się tak tym katować. Bądź dla siebie łagodniejszy.

Może trzeba spróbować lekoterapii?

Wysłałam Ci na maila co można w weekend porobić w Warszawie.

Twój post też przywraca trochę nadziei, aż mnie to zaskoczyło, przez własną głupotę zrobiłem coś co sam uważam za niemalże zniszczenie sobie życia, a ty piszesz jakby to było coś błahego. Faktycznie świat się nie zawalił ale jednak zrobiłem coś nieodwracalnego co może mnie kosztować zdrowie, a nawet życie, a przynajmniej to uczuciowe. Chyba masz rację, że przeżywam to za mocno i pewnie przesadzam ale na prawdę jeszcze nigdy nic tak mną nie wstrząsnęło. Z moich postów może wynikać, że jest na prawdę źle ale w rzeczywistości aż tak źle nie jest. Póki co jakoś żyje i mogę funkcjonować na co dzień, dziś nawet zrobiłem trening na siłowni, a myślałem, że nie dam rady. Robiąc coś co na prawdę lubię, przykładowo trening albo oglądając anime choć na chwilę zapominam o tym co się stało, a raczej co zrobiłem. Jeśli mi się pogorszy albo przez dłuższy czas nic się nie poprawi pewnie będę musiał spróbować jakichś leków.

Maila widziałem i przyjrzę się bliżej jego zawartości jak tylko odzyskam trochę więcej chęci do życia.

Gary napisał/a:
Shinigami napisał/a:

... zraziłem się ....nie ma nawet mowy bym miał chociaż spróbować ponownie czegoś takiego. .... straciłem zainteresowanie seksem czy w ogóle jakimkolwiek kontaktem fizycznym

Jedna porażka nie powinna przekreślać.

... ewentualnej choroby, a więc boje się też w ogóle dotknąć kogokolwiek. ...

To tak jakbyś autem pierwszy raz wyjechał na ulicę i miał stłuczkę. Zdarzają się wypadki, więc nie mogę powiedzieć, że nie. Ale wiesz jak to w ogóle wygląda.

Tego nie można rozpatrywać w kategorii porażka-zwycięstwo, to od samego początku był wielki błąd, który nigdy nie powinien się wydarzyć.

Miałem już kiedyś wypadek i wtedy nawet w połowie nie bałem się o swoje życie czy zdrowie jak teraz. Wtedy nic się nie stało ale wierz mi, że wolałbym ucierpieć w tamtym wypadku niż być w obecnej sytuacji. Nie jestem lekarzem więc nie wiem jakie jest prawdopodobieństwo zarażenia się czymś konkretnie w mojej sytuacji, zważywszy na rodzaj kontaktu i czas jego trwania pewnie nie jest ono zbyt duże ale mogę jedynie snuć domysły i ta niepewność jest właśnie najstraszniejsza.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Tego nie można rozpatrywać w kategorii porażka-zwycięstwo, to od samego początku był wielki błąd, który nigdy nie powinien się wydarzyć.

Jeden z nas — albo Ty albo ja — kompletnie tutaj nie ogarnia.

68 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-05-29 23:30:57)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Gary napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Tego nie można rozpatrywać w kategorii porażka-zwycięstwo, to od samego początku był wielki błąd, który nigdy nie powinien się wydarzyć.

Jeden z nas — albo Ty albo ja — kompletnie tutaj nie ogarnia.

Ty rozumiesz to tak, raz spróbowałem i się nie udało więc powinienem próbować dalej aż się uda nie zważając na konsekwencję, a ja żałuje, że w ogóle spróbowałem, nawet nie powinienem o tym pomyśleć. Wiem, że na błędach człowiek się uczy i czasami żeby się czegoś dowiedzieć trzeba tego spróbować ale nie tego, z tym jest jak z narkotykami, nie musisz ich próbować by wiedzieć, że są złe bo jeszcze nikt nigdy nie wyszedł dobrze na próbowaniu ich. Z moją sytuacją jest tak samo, wiedziałem, że to jest złe ale z jakiegoś powodu straciłem rozum i zrobiłem coś czego normalnie nigdy bym nie zrobił. Rozjaśniłem trochę czy wciąż któryś z nas nie ogarnia?

69 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-05-30 00:12:43)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Gary - a Ty ile razy na kurwach byles, ze tak usilnie probujesz przekonac, ze Shinigami znalazl sie w wyjatkowo pechowej sytuacji?

70

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:
Gary napisał/a:
Shinigami napisał/a:

Tego nie można rozpatrywać w kategorii porażka-zwycięstwo, to od samego początku był wielki błąd, który nigdy nie powinien się wydarzyć.

Jeden z nas — albo Ty albo ja — kompletnie tutaj nie ogarnia.

Ty rozumiesz to tak, raz spróbowałem i się nie udało więc powinienem próbować dalej aż się uda nie zważając na konsekwencję, a ja żałuje, że w ogóle spróbowałem, nawet nie powinienem o tym pomyśleć. Wiem, że na błędach człowiek się uczy i czasami żeby się czegoś dowiedzieć trzeba tego spróbować ale nie tego, z tym jest jak z narkotykami, nie musisz ich próbować by wiedzieć, że są złe bo jeszcze nikt nigdy nie wyszedł dobrze na próbowaniu ich. Z moją sytuacją jest tak samo, wiedziałem, że to jest złe ale z jakiegoś powodu straciłem rozum i zrobiłem coś czego normalnie nigdy bym nie zrobił. Rozjaśniłem trochę czy wciąż któryś z nas nie ogarnia?

Jestem w szoku, że ktoś jeszcze cię namawia na spróbowanie kolejny raz. Jakby przecież chodzenie na kurwy to według mnie totalne stoczenie się, dno dna. Płacenie za seks jakby to była rozrywka. A seks dobry to taki gdzie są uczucia, emocje. Więc płacenie za seks to coś sztucznego i ryje banie. Wgl desperackie bo Ty idziesz na seks bo żadna ci nie chce dać. To też źle wpływa na psychikę. Niektórzy faceci idą bo mają problemy seksualne i muszą codziennie I wolą zapłacić skoro aktualnie nikogo nie maja albo nie wiem jara ich to że laska miała różne chuje w buzi i cipie xD. A ty poszedłeś, bo na siłę chciałeś sprawdzić jak to wygląda więc to desperackie. To juz lepiej poczekać i nie prawda, że żadna dziewczyna nie zaakceptuje prawiczka. Nie wierz w jakieś przekonania kogoś. Bo są różne przypadki i nigdy świat nie jest czarno biały. Naprawdę ludzie się różnie dobierają i w różnym wieku. Masz dopiero 27 lat. Są na bank kobiety które też w tym wieku są dziewicami i razem będziemy odkrywać ten świat co myślę by było dla ciebie najlepsze. O tym się nie mówi, bo zazwyczaj każdy myśli, że jest tak, że wszyscy tracą dziewictwo szybko, byle gdzie, na imprezie. A to na bank nie całe społeczeństwo.

Spróbuj popracować z samoświadomością i swoimi przykrymi schematami, przekonaniami, blokadami w głowie. Jak sobie wmówisz jestem beznadziejny to będziesz się tak zachowywać, odpychać nieświadomie ludzi. Naprawdę to już lepsze niż chodzenie na kurwy.

Aha i nie biczuj się. Kazdy czasem popełnia błędy. Ważne aby ich znowu nie popełnić.

71 Ostatnio edytowany przez Gary (2023-05-30 10:34:49)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
JohnyBravo777 napisał/a:

Gary - a Ty ile razy na kurwach byles, ze tak usilnie probujesz przekonac, ze Shinigami znalazl sie w wyjatkowo pechowej sytuacji?

Co za różnica ile razy ja byłem.
Co do wyjątkowości tej pechowej sytuacji to pewnie jest krzywa gaussa...



Mój głos może skreślić, przecież nie mam w tym żadnego interesu. Ale jak wiele osób mu tak radziło, to przecież nie dlatego aby gościa wsadzić na minę, tyko aby mu pomóc. Jak myślisz? Radzili mu aby jego życie stało się lepsze?   




Po drugie jeśli podjął decyzję, że chce seksu i może za to zapłacić, to:           1. najpierw poszedł na masaż i był zadowolony                więc drugi krok to iść na seks    2. poszedł i nie jest zadowolony.

Wg Ciebie jaki jest dalszy tok postępowania? Chyba naprawić krok 2 a nie wycofać się, prawda?




Ostatnio pisał, że nei chce iść na seks, to boi się, że mu się za bardzo spodoba. Więc jak to jest? Może się spodobać za bardzo?

72

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Wyolbrzymiacie to strasznie. Postanowił spróbować, nie spodobało mu się, więcej nie chce. I spoko.
Nie wszystko jest dobre dla wszystkich. Nie tylko seks płatny, ale i ONS, FWB, masaże erotyczne, saunowanie nago i plaże dla nudystów. Nawet nie każdy musi lubić pomidorową. Po co go namawiać, żeby próbował dalej? Bo MUSI mu się w końcu spodobać? Czy ktoś może lepiej niż on sam wiedzieć, czy coś mu odpowiada czy nie? Ale i bez przesady z drugiej strony - świat się nie zawalił, nie przegrał życia, nie jest napiętnowany. Za chwilę się pewnie otrząśnie i pójdzie dalej, po co to rozpamiętywać.

73 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-05-30 13:22:20)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Gary napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:

Gary - a Ty ile razy na kurwach byles, ze tak usilnie probujesz przekonac, ze Shinigami znalazl sie w wyjatkowo pechowej sytuacji?

Co za różnica ile razy ja byłem.

Cala roznica.
Bez tej informacji wszystko inne co napisales jest zwyklym pierdoleniem.
To ze byles 100 razy, byles raz lub nigdy nie byles mowi o Tobie i twoich radach wiecej niz jestes w stanie napisac z wszystkimi tymi enterami i spacjami.

74

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
SaraS napisał/a:

Wyolbrzymiacie to strasznie. Postanowił spróbować, nie spodobało mu się, więcej nie chce. I spoko.
Nie wszystko jest dobre dla wszystkich. Nie tylko seks płatny, ale i ONS, FWB, masaże erotyczne, saunowanie nago i plaże dla nudystów. Nawet nie każdy musi lubić pomidorową. Po co go namawiać, żeby próbował dalej? Bo MUSI mu się w końcu spodobać? Czy ktoś może lepiej niż on sam wiedzieć, czy coś mu odpowiada czy nie? Ale i bez przesady z drugiej strony - świat się nie zawalił, nie przegrał życia, nie jest napiętnowany. Za chwilę się pewnie otrząśnie i pójdzie dalej, po co to rozpamiętywać.

Amen.

75

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Co o tym sądzicie?

To twoje życie i twoja sprawa co z nim robisz. Nikomu nic do tego nawet jeśli co tydzień z niedzielnej mszy biegałbyś na dziwki size plus. Skóry, łańcuchy, pejcze, gangbang i glory hole - co kto lubi. Jeśli oboje ludzi się na to świadomie i dobrowolnie zgadza, to nawet jak walą sobie stolca na klate i rozcierają to piętami, to nikomu nic do tego. To twoje życie. Rób co sprawia ci radość, próbuj nowych rzeczy i tylko miej pewność, że dobrze czujesz się ze swoimi wyborami i że masz się jak wycofać z danej sytuacji.

76

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Armidak napisał/a:

Jestem w szoku, że ktoś jeszcze cię namawia na spróbowanie kolejny raz. Jakby przecież chodzenie na kurwy to według mnie totalne stoczenie się, dno dna. Płacenie za seks jakby to była rozrywka. A seks dobry to taki gdzie są uczucia, emocje. Więc płacenie za seks to coś sztucznego i ryje banie. Wgl desperackie bo Ty idziesz na seks bo żadna ci nie chce dać. To też źle wpływa na psychikę.

Całkowicie się zgadzam.

To juz lepiej poczekać i nie prawda, że żadna dziewczyna nie zaakceptuje prawiczka. Nie wierz w jakieś przekonania kogoś. Bo są różne przypadki i nigdy świat nie jest czarno biały. Naprawdę ludzie się różnie dobierają i w różnym wieku. Masz dopiero 27 lat. Są na bank kobiety które też w tym wieku są dziewicami i razem będziemy odkrywać ten świat co myślę by było dla ciebie najlepsze. O tym się nie mówi, bo zazwyczaj każdy myśli, że jest tak, że wszyscy tracą dziewictwo szybko, byle gdzie, na imprezie. A to na bank nie całe społeczeństwo.

Takich dziewczyn jest garstka. Nawet dziewice często preferują doświadczonych mężczyzn.

77 Ostatnio edytowany przez Gary (2023-05-30 15:49:10)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
JohnyBravo777 napisał/a:
Gary napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:

Gary - a Ty ile razy na kurwach byles, ze tak usilnie probujesz przekonac, ze Shinigami znalazl sie w wyjatkowo pechowej sytuacji?

Co za różnica ile razy ja byłem.

Cala roznica.
Bez tej informacji wszystko inne co napisales jest zwyklym pierdoleniem.
To ze byles 100 razy, byles raz lub nigdy nie byles mowi o Tobie i twoich radach wiecej niz jestes w stanie napisac z wszystkimi tymi enterami i spacjami.


Odpowiem przenośnią.

Ja radzę gościowi: "idź do restauracji zjeść posiłek". Poszedł i dostał syfną zupę z muchą. Ja mówię "idź do restauracji innej, ludzie chodzą co restauracji i są zadwoleni". Mówię "nie zrażaj się, próbuj gdzie indziej".

Ty zaś mnie pytasz w ilu restauracjach byłem. W tylu byłem, że wiem, że wielu można super zjeść.

Z prostytutkami jest podobnie.

Więc na cóż Ci liczba? Dużo razy byłem.

78

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Gary napisał/a:
JohnyBravo777 napisał/a:
Gary napisał/a:

Co za różnica ile razy ja byłem.

Cala roznica.
Bez tej informacji wszystko inne co napisales jest zwyklym pierdoleniem.
To ze byles 100 razy, byles raz lub nigdy nie byles mowi o Tobie i twoich radach wiecej niz jestes w stanie napisac z wszystkimi tymi enterami i spacjami.


Odpowiem przenośnią.

Ja radzę gościowi: "idź do restauracji zjeść posiłek". Poszedł i dostał syfną zupę z muchą. Ja mówię "idź do restauracji innej, ludzie chodzą co restauracji i są zadwoleni". Mówię "nie zrażaj się, próbuj gdzie indziej".

Ty zaś mnie pytasz w ilu restauracjach byłem. W tylu byłem, że wiem, że wielu można super zjeść.

Z prostytutkami jest podobnie.

Więc na cóż Ci liczba? Dużo razy byłem.

Gary, a naprawdę sądzisz, że cały problem, który ma Shinigami teraz, z tą wizytą u prostytutki można porównać do muchy w zupie?
Bo patrząc po opisach jego odczuć, mam wrażenie, że prędzej do kogoś, kto odczuwa wielki dyskomfort podczas jedzenia przy innych. I takiej osoby nie namawiasz, żeby poszła do innej, lepszej restauracji, bo sama restauracja, nawet jeśli kiepska, nie jest istotą problemu.

79 Ostatnio edytowany przez Gary (2023-05-30 16:04:17)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
SaraS napisał/a:


Bo patrząc po opisach jego odczuć, mam wrażenie, że prędzej do kogoś, kto odczuwa wielki dyskomfort podczas jedzenia przy innych. I takiej osoby nie namawiasz, żeby poszła do innej, lepszej restauracji, bo sama restauracja, nawet jeśli kiepska, nie jest istotą problemu.

Muszę tutaj przyznać rację.

Zatem nie będę namawiał Shingami do seksu, choć odnosiłem wrażenie, że bliskość wynikająca z masażu mu się spodobała, ale to tylko półśrodek.

80

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Mi nie chodziło o seks w ogóle, tylko o prostytutki.

On teraz jest trochę (Shinigami, mam nadzieję, że się nie pogniewasz) jak osoba, która wygłupiła się po alkoholu, ma moralniaka i zarzeka się, że nigdy więcej nie weźmie kropli alko do ust. I takiej osobie nie pomogą teraz ani namawiania kumpli na kolejne chlanie, bo przecież teraz, stary, będzie inaczej, a w ogóle, to hehe, śmiesznie odwaliłeś i co za problem,  ani osoby każące mu przywdziać worek pokutny, bo jak tak można. Przejdzie mu przecież, zobaczy, że życie dalej się toczy, tragedii nie ma, trochę zapomni i pewnie znowu się napije, tylko już - być może - nieco rozsądniej. wink

81

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Ok, życzę gościowi powodzenia. smile

82 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-05-30 19:12:01)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Armidak napisał/a:

To juz lepiej poczekać i nie prawda, że żadna dziewczyna nie zaakceptuje prawiczka. Nie wierz w jakieś przekonania kogoś. Bo są różne przypadki i nigdy świat nie jest czarno biały. Naprawdę ludzie się różnie dobierają i w różnym wieku. Masz dopiero 27 lat. Są na bank kobiety które też w tym wieku są dziewicami i razem będziemy odkrywać ten świat co myślę by było dla ciebie najlepsze. O tym się nie mówi, bo zazwyczaj każdy myśli, że jest tak, że wszyscy tracą dziewictwo szybko, byle gdzie, na imprezie. A to na bank nie całe społeczeństwo.

Spróbuj popracować z samoświadomością i swoimi przykrymi schematami, przekonaniami, blokadami w głowie. Jak sobie wmówisz jestem beznadziejny to będziesz się tak zachowywać, odpychać nieświadomie ludzi. Naprawdę to już lepsze niż chodzenie na kurwy.

Aha i nie biczuj się. Kazdy czasem popełnia błędy. Ważne aby ich znowu nie popełnić.

Jest dokładnie tak jak piszesz, właśnie czegoś takiego najbardziej bym chciał, spotkać kobietę w podobnym wieku będącą dziewicą lub mającą niewielkie doświadczenie, razem to odkrywać i uczyć się nowych rzeczy. Ja też wierzę, że wciąż istnieją takie kobiety ale już prawdopodobieństwo spotkania takiej jest chyba mniejsze wygrana na loterii. Ciągle mnie zaskakuje jak ktoś piszę, że mam "dopiero" 27 lat i ciągle sam nie mogę uwierzyć, że jeszcze nie jest za późno aby dopiero zacząć i pierwszy raz robić rzeczy, które większość ludzi zrobiła 10 lat wcześniej.

Gary napisał/a:

Ostatnio pisał, że nei chce iść na seks, to boi się, że mu się za bardzo spodoba. Więc jak to jest? Może się spodobać za bardzo?

Zatem nie będę namawiał Shingami do seksu, choć odnosiłem wrażenie, że bliskość wynikająca z masażu mu się spodobała, ale to tylko półśrodek.

Wtedy jeszcze myślałem, że jeśli zrobię to pierwszy raz to mi się spodoba i będę chciał więcej, a tego się raczej nie da zrobić bez stałego związku.

Z tym masażem jest trochę inna historia i sam dopiero teraz to zrozumiałem. Faktycznie bliskość wynikająca z masażu była czymś bardzo przyjemnym ale była taka tylko dlatego, że była do ściśle ustalonej granicy. Masaż ogranicza się tylko do dotyku i niczego więcej, nie ma tam bliższego kontaktu fizycznego jak całowanie czy wreszcie ten seks. I właśnie dlatego mi się to podobało, nie ma bliższego kontaktu, nie ma żadnego ryzyka, nie ma także żadnych głębszych uczuć bez, których seks nie istnieje, a przynajmniej dla mnie. Masaż to bardziej coś jak pójście do fryzjera czy do lekarza, też jest dotyk jednak nadal jest świadomość, że pewna granica nie zostanie przekroczona, nie potrzeba do tego żadnych uczuć więc nie ma znaczenia, że jest to całkowicie obca osoba, choć akurat mój fryzjer to już prawie kolega.

SaraS napisał/a:

Wyolbrzymiacie to strasznie. Postanowił spróbować, nie spodobało mu się, więcej nie chce. I spoko.
Nie wszystko jest dobre dla wszystkich. Nie tylko seks płatny, ale i ONS, FWB, masaże erotyczne, saunowanie nago i plaże dla nudystów. Nawet nie każdy musi lubić pomidorową. Po co go namawiać, żeby próbował dalej? Bo MUSI mu się w końcu spodobać? Czy ktoś może lepiej niż on sam wiedzieć, czy coś mu odpowiada czy nie? Ale i bez przesady z drugiej strony - świat się nie zawalił, nie przegrał życia, nie jest napiętnowany. Za chwilę się pewnie otrząśnie i pójdzie dalej, po co to rozpamiętywać.

Mi nie chodziło o seks w ogóle, tylko o prostytutki.

On teraz jest trochę (Shinigami, mam nadzieję, że się nie pogniewasz) jak osoba, która wygłupiła się po alkoholu, ma moralniaka i zarzeka się, że nigdy więcej nie weźmie kropli alko do ust. I takiej osobie nie pomogą teraz ani namawiania kumpli na kolejne chlanie, bo przecież teraz, stary, będzie inaczej, a w ogóle, to hehe, śmiesznie odwaliłeś i co za problem,  ani osoby każące mu przywdziać worek pokutny, bo jak tak można. Przejdzie mu przecież, zobaczy, że życie dalej się toczy, tragedii nie ma, trochę zapomni i pewnie znowu się napije, tylko już - być może - nieco rozsądniej. wink

Fajnie napisane, tym bardziej, że na prawdę spodziewałem się znacznie większego potępienia z waszej strony. Masaże już wiemy, że mi się podobają i sauna pewnie też byłaby spoko ale już płatny seks całkowicie mi się nie podoba i tak samo ONS lub FWB też by mi się nie spodobały. Teraz już wiem dlaczego, chodzi tu o najprostszą i najbardziej oczywistą rzecz czyli uczucia. Ostatnie niemiłe doświadczenia jak i wasze wpisy w tym temacie uświadomiły tą jedną bardzo ważną rzecz. Już wiem dlaczego aż tak mi się nie podobała ta ostatnia sytuacja i dlaczego aż tak jej żałuje, bo jej uczestniczka była mi całkowicie obca i co więcej ani trochę mi się nie podobała, a wręcz przeciwnie, była mocno odrzucająca. Jednak nie da się wejść w żadną głębszą relację czy kontakt fizyczny bez uczuć temu towarzyszących, a tych nie będzie z obcą osobą. Ja muszę wiedzieć z kim mam doczynienia, czy to jest bezpieczne(dla zdrowia), czy ta osoba mi się podoba, czy ja też się jej podobam i przede wszystkim, że ona też robi to z własnej woli i dla własnej przyjemności, a nie na przykład dla zysku. Z tym napiętnowaniem niestety nie mamy pewności, niektóre z chorób wciąż są nieuleczalne i mogą stać się wyrokiem.

SaraS to wręcz niesamowite jak dobrze może mnie rozumieć osoba, której nawet nie znam i nigdy nie spotkałem. Nie pogniewam się bo bardzo trafnie to opisałaś, faktycznie tak się czuję. W ciągu całego życia chyba dwa razy picie skończyło się dla mnie blisko zgona ale jednak film nigdy mi się nie urwał i zawsze wszystko pamiętałem. W obu przypadkach na następny dzień czułem się podobnie jak teraz choć oczywiście teraz jest na znacznie wyższym poziomie i tak jak piszesz, po jakimś czasie przeszło. Nawet teraz, w sensie dziś już jest znacznie lepiej niż na następny dzień po tamtej sytuacji. Mimo iż na chwilę obecną odczuwam jeszcze pewną niechęć do seksu czy w ogóle do kontaktów fizycznych to nie chciałbym by już tak pozostało. Zawsze chciałem i nadal chcę mieć ten pierwszy raz z ukochaną osobą, która będzie tego chciała tak samo jak ja, a potem kolejne i kolejne wciąż z tą jedną ukochaną osobą. Wierzę, że taka osoba istnieje i choć w ciągu ostatnich dni ta wiara niemal znikła to jednak już zaczęła powracać. Oczywiście wciąż się martwię wieloma rzeczami, na przykład dziś miałem trochę takich myśli w stylu: Co jak kiedyś na nią wpadnę i mnie rozpozna?, Co jeśli nagrała mnie jakąś ukrytą kamerą? itp ale akurat takie myśli nie pozostają na długo.

83

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:
Armidak napisał/a:

To juz lepiej poczekać i nie prawda, że żadna dziewczyna nie zaakceptuje prawiczka. Nie wierz w jakieś przekonania kogoś. Bo są różne przypadki i nigdy świat nie jest czarno biały. Naprawdę ludzie się różnie dobierają i w różnym wieku. Masz dopiero 27 lat. Są na bank kobiety które też w tym wieku są dziewicami i razem będziemy odkrywać ten świat co myślę by było dla ciebie najlepsze. O tym się nie mówi, bo zazwyczaj każdy myśli, że jest tak, że wszyscy tracą dziewictwo szybko, byle gdzie, na imprezie. A to na bank nie całe społeczeństwo.

Spróbuj popracować z samoświadomością i swoimi przykrymi schematami, przekonaniami, blokadami w głowie. Jak sobie wmówisz jestem beznadziejny to będziesz się tak zachowywać, odpychać nieświadomie ludzi. Naprawdę to już lepsze niż chodzenie na kurwy.

Aha i nie biczuj się. Kazdy czasem popełnia błędy. Ważne aby ich znowu nie popełnić.

Jest dokładnie tak jak piszesz, właśnie czegoś takiego najbardziej bym chciał, spotkać kobietę w podobnym wieku będącą dziewicą lub mającą niewielkie doświadczenie, razem to odkrywać i uczyć się nowych rzeczy. Ja też wierzę, że wciąż istnieją takie kobiety ale już prawdopodobieństwo spotkania takiej jest chyba mniejsze wygrana na loterii. Ciągle mnie zaskakuje jak ktoś piszę, że mam "dopiero" 27 lat i ciągle sam nie mogę uwierzyć, że jeszcze nie jest za późno aby dopiero zacząć i pierwszy raz robić rzeczy, które większość ludzi zrobiła 10 lat wcześniej.

Jest dokładnie odwrotnie jak ona pisze. Weźmy przykład samej Armidak. Ma 21 lat. Jak twierdzi dziewicą nie jest, ma za sobą kilka związków, a jednak płacze, że nie chce skończyć jak stara panna. Podkreślmy - ma 21 lat. Pisze jednocześnie czysto HIPOPTETYCZNIE, że gdzieś tam takie (czyt. dobiegające 30stki dziewice) kobiety są. Czyli sama ich nie zna (choć teraz pewnie napisze inaczej, bo ona już tak ma). Jednocześnie jak sama przyznaje ma problemy w nawiązywaniu relacji, w poznawaniu innych i 100% inicjatywy zostawia.....mężczyznom. A żeby mężczyzna mógł wykazać jakąkolwiek inicjatywą, to musi mieć doświadczenie. I nie ogranicza się to jedynie do seksu, ale po prostu do całej intymno-romantycznej relacji pomiędzy kobietą, a mężczyzną. Bo możesz być nawet i mistrzem cunnilingus, a masaż yoni w twoim wykonaniu wyśle ją na orbitę venus, to musisz pamiętać, że do niczego nie dojdzie jak twój flirt będzie drętwy i suchy jak żarty Strasburgera. Musisz wiedzieć kiedy uśmiecha się zalotnie, a kiedy z politowaniem. Musisz wiedzieć kiedy strzela do ciebie okiem, a kiedy zwyczajnie nimi przewraca. Kiedy położenie reki na biodrze będzie OK, a kiedy zrobi z ciebie erotomana-desperata. Tego uczymy się z doświadczenia. Bo raz się uda, a raz nie. Bo ludzie są różni. Jedni wolą chłodny dystans z nutą tajemniczości, a dla drugich nie ma nic bardziej odpychającego.

Statystyki są takie (piszę to na bazie arta z 2020 roku), że tracimy dziewictwo w wieku 16-17 lat. Do 30stego roku życia średnio uprawiamy seks 112 razy w roku, a potem....co raz mniej. Więc patrząc czysto matematycznie, to twoje szanse maleją z roku na rok. Tym bardziej, że czasy mamy obecnie takie, że seksu uprawiamy co raz mniej, a co raz więcej osób wybiera pornografię i masturbację. Bo tak jest wygodniej, bezpieczniej.


Jak spadniesz z rowerka, to musisz na niego jak najszybciej wsiąść z powrotem. Inaczej się zawiesisz na tym, że zaliczyłeś glebę.

Jak masz kaca po spożyciu % to nie stajesz się nagle abstynentem, tylko jest to etap nauki - następnym razem wiesz ile wypić, aby nie przesadzić.

Żeby nauczyć się biegać, to najpierw uczymy się chodzić, a etapem tego są potknięcia wszelkiej maści i upadki. Również na krzywy ryj.


Nie rób z siebie dramaqueen. Weź się do kupy i skup się na pozytywnych doświadczeniach. Zaczynasz wiedzieć co lubisz, a czego nie. Co ci się podoba, co było przyjemne. Skup się na warstwie informacyjnej, a nie emocjonalnej. Bo przeżywasz to wszystko jak nie wiem co. Wiesz ile razy byłem zwyzywany od gejów i pedałów, bo odrzuciłem zaloty jakiejś dziewuszki albo zaproponowałem anal? Palców nie zliczę. I co? Nic. W odpowiednich okolicznościach to ciekawe, urozmaicające pożycie doświadczenie. Nie każdy lubi, bo nie każdy musi lubić.

Powiem ci natomiast tak, kobiety mogą mówić co chcą. Ale jak przychodzi co do czego, to nie będzie ważne jak nabrałeś doświadczenia, bo swojej historii nikt nie ma wypisanej na czole. Liczyć się będzie jedynie to, że wiesz co zrobić, aby zapukała do wrót raju. Spanikowany prawiczek sprawi jedynie posuchę rodem z Sahary, a trochę za stary jesteś, żeby znaleźć "ciocię", która cie wszystkiego nauczy.

84

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

A i taka jedna rzecz - prostytutki są nie tylko do seksu. Zapłać więcej za lepszą obsługę, ale weź ją na inscenizowaną randkę. Poproś o naukę flirtu, dotyku i podobnych. Będziesz miał swego rodzaju korepetycje, ale bez stresu, że się zbłaźnisz czy cokolwiek w ten deseń.

Jak później będziesz w prawdziwym związku i temat przeszłości wypłynie, to możesz bez wstydu przyznać, że miałeś różne problemy, ale udało ci się je rozwiązać dzięki profesjonalnej pomocy, jaką uzyskałeś. I w niczym tu nie skłamiesz. Bo nie liczy się ordynarne i wulgarne spuszczanie z krzyża, ale liczy się to, że chcesz być lepszym sobą i mieć więcej pewności siebie w kontaktach damsko-męskich.

85 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-05-31 18:12:46)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Jack Sparrow, odniosę się od razu do obu postów, już bez cytowania żeby nie było za długie.

Gdybym nie trafił na to forum to nawet nie wiedziałbym o istnieniu takich rzeczy jak różne rodzaje uśmiechu, strzelanie okiem czy to kiedy położyć rękę na biodrze, a kiedy nie. Tu mnie masz ale już nie zgadzam się z tym, że to jest całkowicie zależne od doświadczenia. Gdyby tak było to dosłownie nie dałoby się trafić na odpowiednią osobę za pierwszym razem, a ja znam niejedną taką parę. Znam kilka par gdzie oboje byli dla siebie pierwszymi partnerami zarówno związkowymi jak i seksualnymi, a teraz są wieloletnimi małżeństwami i mają dzieci. Powiem nawet więcej, znam także wielu ludzi, którzy mają dużo doświadczenia, byli w kilku jeśli nie kilkunastu związkach, a partnerów seksualnych liczą w dziesiątkach i do dziś są samotni. Z obserwacji mojego najbliższego otoczenia i moich znajomych wynika coś zgoła przeciwnego do tego co piszesz, im więcej ktoś ma doświadczenia tym trudniej mu wejść w stały związek z jedną osobą.

Zgadzam się z tym, że moje szanse maleją z roku na rok, jestem tego w pełni świadom i zgadzam się także z tym, że ludzie ogólnie uprawiają coraz mniej seksu, też trochę badałem ten temat. Z tych badań wynika jeszcze jeden ciekawy wniosek, skoro ludzie uprawiają coraz mniej seksu to oznacza, że jednak da się bez niego żyć, powiem więcej jeśli pornografia i masturbacja są wstanie go zastąpić to w czym problem. Oczywiście w kwestii demografii to wielki problem ale jeśli chodzi tylko o rozładowanie napięcia seksualnego to jest to rozwiązanie znacznie lepsze niż chociażby te prostytutki.

Masz pełną rację, że powinienem, a nawet muszę skupić się na pozytywnych doświadczeniach i na odkrywaniu co lubię ale to można robić na różne sposoby. Na razie wiem jedno, że prostytutki to nie mój klimat i na prawdę wolałbym do końca życia pozostać prawiczkiem niż ponownie tak bardzo się zbliżyć do zrobienia czegoś sprzecznego z moimi przekonaniami. Wtedy na prawdę musiałem tak zdesperowany, że odebrało mi to zdolność racjonalnego myślenia ale teraz ta zdolność już wróciła i wiem, że gdybym posunął się dalej to jeszcze bardziej bym tego żałował. Owszem doświadczenie jest bardzo ważne ale można je zdobywać na różne sposoby, nie tylko metodą prób i błędów z wieloma różnymi ludźmi. I tak samo nie wierzę w to, że dosłownie każda kobieta jest taka sama i dla każdej doświadczenie faceta będzie miało najwyższy priorytet. To oczywiste, że "spanikowany prawiczek" nie będzie wiedział co zrobić ale tak będzie tylko na początku. Piszesz o tym tak jakby seks był czymś na poziomie fizyki kwantowej, wymagającej dziesiątek lat nauki i kilku tytułów naukowych by można było powiedzieć, że ktoś jest w tym dobry. Prawiczek będzie "spanikowany" tylko przed pierwszym razem, a każdy kolejny będzie, a przynajmniej powinien być coraz lepszy. Czy to nie jest tak, że z każdą kolejną osobą zaczyna się niejako od początku, bo trzeba ją poznać, dowiedzieć się co lubi itd? Nawet tu na forum już nie raz różne osoby tak pisały. Jeśli kobieta nie jest totalnie bezduszną, zapatrzoną w siebie dziewczynką, która potrafi użyć mózgu i jeszcze dodatkowo facet jej się podoba to raczej nie będzie miała żadnego problemu z jego brakiem doświadczenia, a nawet pomoże mu się wszystkiego nauczyć i nie mam tu na myśli tylko seksu ale też tego flirtu. Wierzę, że istnieją takie kobiety, zgadzam się, że jest ich coraz mniej ale na pewno są. A i znam też prawie 40 letnią dziewicę więc takie w przedziale 25-30 z pewnością także istnieją choć nigdy nie pisałem, że dla mnie koniecznie musi być dziewica byleby potrafiła zrozumieć, że ludzie mają różne historie i facet nawet 30 letni bez doświadczenia to nie jakiś odmieniec czy potwór.

Prostytutki z definicji są tylko do seksu ale istnieje coś takiego jak dziewczyna do wynajęcia z tym, że nie wiem czy w Polsce istnieją takie agencję. W niektórych krajach, na przykład w Japonii są agencję z dziewczynami do wynajęcia, które oferują cały szereg usług takich jak randki czy przedstawianie rodzicom ale bez żadnych kontaktów fizycznych poza przytulaniem czy trzymaniem za rękę. Co do bycia w prawdziwym związku to wybacz ale jeśli jedna osoba nie potrafi zaakceptować czyjejś przeszłości lub przeciwnie jej braku to związku z tego raczej nie będzie. Jeśli moja potencjalna partnerka chciałaby poznać moją przeszłość to powiedziałbym jej prawdę, że jej nie mam i jeśli to jej nie odpowiada to znaczy, że nie jej szukam. Nie da się żyć w kłamstwie z osobą, z którą chcesz spędzić resztę tego życia.

86 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-05-31 18:45:28)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Z obserwacji mojego najbliższego otoczenia i moich znajomych wynika coś zgoła przeciwnego do tego co piszesz, im więcej ktoś ma doświadczenia tym trudniej mu wejść w stały związek z jedną osobą.

Mylisz doświadczenie seksualne ze zwykłą socjalizacją i doświadczeniem z interakcji na linii kobieta-mężczyzna. Nie utożsamiaj jednego z drugim, bo to błąd.

Z tych badań wynika jeszcze jeden ciekawy wniosek, skoro ludzie uprawiają coraz mniej seksu to oznacza, że jednak da się bez niego żyć

Nie. Dlatego jest co raz więcej depresji, samobójstw i zaburzeń psychicznych wszelkiej maści. Oczywiście, nie wszystko wiąże się z seksem, ale jest on ważną częścią składową naszego życia.

Wtedy na prawdę musiałem tak zdesperowany, że odebrało mi to zdolność racjonalnego myślenia ale teraz ta zdolność już wróciła i wiem, że gdybym posunął się dalej to jeszcze bardziej bym tego żałował

Kilka lat posuchy i wrócisz do punktu wyjścia. Bo celibat ryje dekiel.

Piszesz o tym tak jakby seks był czymś na poziomie fizyki kwantowej, wymagającej dziesiątek lat nauki i kilku tytułów naukowych by można było powiedzieć, że ktoś jest w tym dobry.

Bo tak jest. Seks to nie tylko ruch posuwisto-zwrotny biodrami. Jedna kobieta lubi stymulację językiem, a dla drugiej to będzie zbyt intymne doświadczenie. Jedna lubi anal, a dla drugiej to zboczenie wywołujące obrzydzenie. Jedna lubi długą grę wstępną i delikatne muskania, a drugiej marzy się brutal-jaskiniowiec. Potrzeby i upodobania zmieniają się wraz z wiekiem i wraz ze stażem w związku. I sporo zależy też od nastroju danej chwili. Będąc w związku uczycie się siebie nawzajem wiele lat. A tak naprawdę ten proces nigdy się nie kończy. Dlatego w badaniach tak to słabo wygląda, że ogólnie niewiele ponad 40% Polaków jest zadowolona ze swojego pożycia. A w przypadku samych kobiet, to już w ogóle dramat, bo 20% albo nie osiąga orgazmu, albo jedynie okazjonalnie i to wliczając w to masturbację (samą lub z partnerem). Z badań Journal of Sex & Marital Therapy z 2018 to już w ogóle dramat wychodzi, bo według nich 4 na 5 kobiet w czasie seksu nie doświadcza orgazmu. Więc tak. To jest fizyka kwantowa.

Jeśli kobieta nie jest totalnie bezduszną, zapatrzoną w siebie dziewczynką, która potrafi użyć mózgu i jeszcze dodatkowo facet jej się podoba to raczej nie będzie miała żadnego problemu z jego brakiem doświadczenia, a nawet pomoże mu się wszystkiego nauczyć i nie mam tu na myśli tylko seksu ale też tego flirtu.

Jakbym był złośliwy, to bym napisał, ze jesteś najlepszym przykładem na obalenie tej tezy. O ile podniecająca może być wizja, że 30latka uczy czegoś niewinnego nastolatka, o tyle perspektywa nauki podstaw kolesia dobijającego 30stki jest już odpychająca.

Co do bycia w prawdziwym związku to wybacz ale jeśli jedna osoba nie potrafi zaakceptować czyjejś przeszłości lub przeciwnie jej braku to związku z tego raczej nie będzie. Jeśli moja potencjalna partnerka chciałaby poznać moją przeszłość to powiedziałbym jej prawdę, że jej nie mam i jeśli to jej nie odpowiada to znaczy, że nie jej szukam. Nie da się żyć w kłamstwie z osobą, z którą chcesz spędzić resztę tego życia.

Tu nie chodzi o kłamstwo, ale przedstawianie historii jednocześnie prawdziwej, jak i nie rujnującej ciebie. Moja żona wie, że miałem wcześniej narzeczoną, że miałem jakieś romanse i przygody. Tak samo ja wiem to samo o niej. Ale to nie znaczy, że mam się spowiadać na zasadzie "w Kaśce to mnie pociągały jej cycki - była tępa, ale dobrze loda robiła". Nikt normalny nie dzieli się informacjami ile i jakiego seksu z kim miał. Nie możesz kłamać, ale opowiadając historię masz budować swój korzystny wizerunek człowieka, który próbował różnych rozwiązań, aby sobie pomóc rozwiązać problemy. Nie możesz kreować się na desperata i przegrywa, bo kobieta z nawet największym sercem i cierpliwością w końcu się od ciebie odwróci.

87 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-05-31 20:40:38)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Jack Sparrow napisał/a:

Mylisz doświadczenie seksualne ze zwykłą socjalizacją i doświadczeniem z interakcji na linii kobieta-mężczyzna. Nie utożsamiaj jednego z drugim, bo to błąd.

Hmm nie do końca to rozumiem, mógłbyś wyjaśnić dokładniej?

Jack Sparrow napisał/a:

Nie. Dlatego jest co raz więcej depresji, samobójstw i zaburzeń psychicznych wszelkiej maści. Oczywiście, nie wszystko wiąże się z seksem, ale jest on ważną częścią składową naszego życia.

 

Faktycznie jest coraz więcej depresji, samobójstw i zaburzeń psychicznych ale śmiem twierdzić, że brak seksu nie jest tego główną przyczyną, a jedynie pomniejszym czynnikiem.

Jack Sparrow napisał/a:

Kilka lat posuchy i wrócisz do punktu wyjścia. Bo celibat ryje dekiel.

   

Dopiero po 27 latach posuchy naszła mnie jedna chwila desperacji więc może jednak uda mi się jakoś to przeżyć.

Jack Sparrow napisał/a:

Bo tak jest. Seks to nie tylko ruch posuwisto-zwrotny biodrami. Jedna kobieta lubi stymulację językiem, a dla drugiej to będzie zbyt intymne doświadczenie. Jedna lubi anal, a dla drugiej to zboczenie wywołujące obrzydzenie. Jedna lubi długą grę wstępną i delikatne muskania, a drugiej marzy się brutal-jaskiniowiec. Potrzeby i upodobania zmieniają się wraz z wiekiem i wraz ze stażem w związku. I sporo zależy też od nastroju danej chwili. Będąc w związku uczycie się siebie nawzajem wiele lat. A tak naprawdę ten proces nigdy się nie kończy. Dlatego w badaniach tak to słabo wygląda, że ogólnie niewiele ponad 40% Polaków jest zadowolona ze swojego pożycia. A w przypadku samych kobiet, to już w ogóle dramat, bo 20% albo nie osiąga orgazmu, albo jedynie okazjonalnie i to wliczając w to masturbację (samą lub z partnerem). Z badań Journal of Sex & Marital Therapy z 2018 to już w ogóle dramat wychodzi, bo według nich 4 na 5 kobiet w czasie seksu nie doświadcza orgazmu. Więc tak. To jest fizyka kwantowa.

   

Ale przecież właśnie o tym pisałem, z każdą osobą jest inaczej i trzeba się uczyć od nowa więc nie ma znaczenia ile ktoś będzie miał doświadczenia skoro i tak musi zacząć od początku. Może zamiast podawać same statystyki warto byłoby się zastanowić nad powodem takich liczb w nich występujących. Czemu 40% Polaków nie jest zadowolona ze swojego pożycia? A może właśnie dlatego, że nie potrafią o tym porozmawiać tylko z góry wymagają od partnera by od razu wszystko wiedział i umiał. Czemu 4 na 5 kobiet w ogóle nie osiąga orgazmu? A może gdyby po prostu powiedziały swoim partnerom co je podnieca, co im się podoba i jak chciałyby uprawiać ten seks, może gdyby nauczyły swoich partnerów jak zapewnić im orgazm i dały czas na tą naukę zamiast od samego początku wymagać by partner był mistrzem każdego rodzaju seksu i każdej pozycji, może wtedy te statystyki wyglądałyby zupełnie inaczej. Nie sądzisz?

Jack Sparrow napisał/a:

Jakbym był złośliwy, to bym napisał, ze jesteś najlepszym przykładem na obalenie tej tezy. O ile podniecająca może być wizja, że 30latka uczy czegoś niewinnego nastolatka, o tyle perspektywa nauki podstaw kolesia dobijającego 30stki jest już odpychająca.

I tego właśnie za cholerę nie mogę zrozumieć. Jakie to ma znaczenie czy ktoś ma doświadczenie czy nie? Jeśli ktoś mi się podoba i zależy mi na związku to zrobię wszystko by pomóc tej osobie, by ją nauczyć wszystkiego czego bym chciał by umiała i żeby nam obojgu było dobrze. Twierdzisz, że w ogóle nie ma kobiet myślących podobnie?

Jack Sparrow napisał/a:

Tu nie chodzi o kłamstwo, ale przedstawianie historii jednocześnie prawdziwej, jak i nie rujnującej ciebie. Moja żona wie, że miałem wcześniej narzeczoną, że miałem jakieś romanse i przygody. Tak samo ja wiem to samo o niej. Ale to nie znaczy, że mam się spowiadać na zasadzie "w Kaśce to mnie pociągały jej cycki - była tępa, ale dobrze loda robiła". Nikt normalny nie dzieli się informacjami ile i jakiego seksu z kim miał. Nie możesz kłamać, ale opowiadając historię masz budować swój korzystny wizerunek człowieka, który próbował różnych rozwiązań, aby sobie pomóc rozwiązać problemy. Nie możesz kreować się na desperata i przegrywa, bo kobieta z nawet największym sercem i cierpliwością w końcu się od ciebie odwróci.

No właśnie ty miałeś narzeczoną, miałeś romanse i przygody, a czy prostytutki też się w to wliczają? Jeśli tak to czy twoja żona o tym też wie? Czy nie powinieneś mnie zachęcać właśnie do poznawania dziewczyn do związku, romansów czy nawet tych przygód, a nie do prostytutek? Albo inaczej czy nie da się nabrać doświadczenia i spróbować "różnych rozwiązań" bez chodzenia do prostytutek czy według ciebie są one niezbędne? Sam piszesz, że "nikt normalny nie dzieli się informacjami ile i jakiego seksu z kim miał" więc ja również nie muszę mówić potencjalnej partnerce o tym, że nigdy nie miałem żadnego seksu czyż nie? Z twoich postów wynika, że ktoś nie mający doświadczenia z automatu jest desperatem i przegrywem co widać z kilometra, a chyba raczej tak nie jest. Byłoby miło gdyby jakaś kobieta się wypowiedziała w tej kwestii i w paru poprzednich też nie zaszkodzi.

88

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Hmm nie do końca to rozumiem, mógłbyś wyjaśnić dokładniej?

Ograniczasz doświadczenie jedynie do seksu. A to błąd. Zwykłe przebywanie, rozmowa, flirt - to też ma znaczenie.

Ale przecież właśnie o tym pisałem, z każdą osobą jest inaczej i trzeba się uczyć od nowa więc nie ma znaczenia ile ktoś będzie miał doświadczenia skoro i tak musi zacząć od początku.

Podstawy są takie same. Niezależnie na jakim instrumencie grasz i jaki typ muzyki - klasyczną, jazz czy metal - zaczynasz od nauki gamy.

Jeśli ktoś mi się podoba i zależy mi na związku to zrobię wszystko by pomóc tej osobie, by ją nauczyć wszystkiego czego bym chciał by umiała i żeby nam obojgu było dobrze. Twierdzisz, że w ogóle nie ma kobiet myślących podobnie?

Są pewne granice.

a czy prostytutki też się w to wliczają?

Nie jestem z tych co lubią płacić za to, co mogą mieć za darmo.

Czy nie powinieneś mnie zachęcać właśnie do poznawania dziewczyn do związku, romansów czy nawet tych przygód, a nie do prostytutek?

Zachęcam cię jedynie do wyborów, z którymi czujesz się dobrze. To twoja sprawa co wybierzesz. Chodzi o to, żebyś nie zacietrzewiał się pod tytułem 'prostytutki = obrzydzenie'

czy nie da się nabrać doświadczenia i spróbować "różnych rozwiązań" bez chodzenia do prostytutek czy według ciebie są one niezbędne?

W twoim wypadku? Raczej na niekomercyjne rozwiązania nie masz szans.

a również nie muszę mówić potencjalnej partnerce o tym, że nigdy nie miałem żadnego seksu czyż nie? Z twoich postów wynika, że ktoś nie mający doświadczenia z automatu jest desperatem i przegrywem co widać z kilometra, a chyba raczej tak nie jest.

To twoja sprawa co powiesz. Dla mnie liczy się prawda. Ale prawdę też trzeba przedstawić w odpowiedni sposób, bo nie możesz stawiać się na przegranej pozycji. Czy widać z kilometra? Jakby tego nie było 'czuć', to już dawno miałbyś kogoś.

89 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-05-31 22:13:29)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Jack Sparrow napisał/a:

Ograniczasz doświadczenie jedynie do seksu. A to błąd. Zwykłe przebywanie, rozmowa, flirt - to też ma znaczenie.

Podstawy są takie same. Niezależnie na jakim instrumencie grasz i jaki typ muzyki - klasyczną, jazz czy metal - zaczynasz od nauki gamy.

Są pewne granice.

Nie jestem z tych co lubią płacić za to, co mogą mieć za darmo.

Zachęcam cię jedynie do wyborów, z którymi czujesz się dobrze. To twoja sprawa co wybierzesz. Chodzi o to, żebyś nie zacietrzewiał się pod tytułem 'prostytutki = obrzydzenie'

W twoim wypadku? Raczej na niekomercyjne rozwiązania nie masz szans.

To twoja sprawa co powiesz. Dla mnie liczy się prawda. Ale prawdę też trzeba przedstawić w odpowiedni sposób, bo nie możesz stawiać się na przegranej pozycji. Czy widać z kilometra? Jakby tego nie było 'czuć', to już dawno miałbyś kogoś.

Chyba przez cały czas miałeś o mnie mylne zdanie. Zwykłe przebywanie i rozmowa to nie jest jakiś duży problem, z flirtem trochę gorzej. Miałem kontakty z dziewczynami chociażby w szkole i jedne były bliższe, drugie dalsze ale były, po prostu nigdy nie doszło do związku. W liceum miałem jedną koleżankę, która gdyby nie była zajęta to najprawdopodobniej byłaby moją pierwszą dziewczyną. Zawsze dobrze się dogadywałem z dziewczynami, w szkole miałem kilka koleżanek i bardzo dobrze się dogadywaliśmy, niektóre nawet powierzały mi swoje tajemnice, na studiach pierwszymi osobami, z którymi wszedłem w jakikolwiek kontakt były dwie dziewczyny i tak się trzymaliśmy razem do końca studiów. W szkole czy nawet na studiach nie czułem jakiejś większej potrzeby szukania dziewczyny czy wchodzenia w związki, miałem inne zmartwienia i inne rzeczy wtedy zaprzątały mi głowę, nawet do seksu jakoś bardzo mnie nie ciągnęło. Właśnie teraz bardziej niż kiedykolwiek chciałbym spróbować bycia w związku, poznać co to seks, bliskość i ogólnie życie nie tylko dla siebie. Zdaje się, że myślisz o mnie jak o typowym przegrywie od, którego dziewczyny zawsze uciekały, a to bzdura. Nigdy nie zostałem odrzucony, oszukany czy potraktowany z jakąś wyraźną wrogością przez dziewczynę bo nigdy nie było sytuacji mogącej to umożliwić. Przez całe życie spotkałem dwie, może trzy dziewczyny, które spodobały mi się na tyle, że chciałbym stworzyć z nimi jakąś głębszą relację ale zawsze coś stawało na przeszkodzie, na przykład fakt bycia zajętą jeszcze zanim się poznaliśmy. Nie mam "kogoś" nie dlatego, że dziewczyny z kilometra czują, że coś jest ze mną nie tak tylko dlatego, że nigdy nawet nie miałem okazji sprawdzić czy się uda czy nie bo dosłownie nie było z kim. Zawsze byłem typem samotnika, mocno wycofany, nie okazujący uczuć, nie imprezujący i wtapiający się w otoczenie więc po prostu nie miałem jak ani gdzie poznawać więcej dziewczyn niż te, o których już wspomniałem. Możliwe, że gdybym teraz jakąś poznał to bym sobie poradził ale nie mam jak tego sprawdzić. 

O tym pisałem, te podstawy można załapać dość szybko bo w większości są instynktowne, a nawet jeśli nie to mi osobiście by nie przeszkadzało uczenie kogoś nawet najprostszych podstaw.

Dobrze, że zachęcasz mnie do wyborów i jeden z nich już znasz. Co masz na myśli pisząc "w moim przypadku"? Chodzi o wiek czy o coś innego?

90

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Z obserwacji mojego najbliższego otoczenia i moich znajomych wynika coś zgoła przeciwnego do tego co piszesz, im więcej ktoś ma doświadczenia tym trudniej mu wejść w stały związek z jedną osobą.

Oczywiście, że tak.

91

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Zwykłe przebywanie i rozmowa to nie jest jakiś duży problem, z flirtem trochę gorzej. Miałem kontakty z dziewczynami chociażby w szkole i jedne były bliższe, drugie dalsze ale były, po prostu nigdy nie doszło do związku.

Gdyby to nie był problem i gdybyś nie popełniał jakichś błędów, to nie miałbyś takich problemów przeniesienia znajomości na inną płaszczyznę. Nawet będąc niezainteresowanym, to już dawna znalazła by się dziewuszka, która by cię zabrała na jazdę próbną.

W liceum miałem jedną koleżankę, która gdyby nie była zajęta to najprawdopodobniej byłaby moją pierwszą dziewczyną.

Gdyby nie jej chłopak to....znalazłaby innego.

bardzo dobrze się dogadywaliśmy, niektóre nawet powierzały mi swoje tajemnice

To się nazywa friend zone.

nawet do seksu jakoś bardzo mnie nie ciągnęło.

A to już jest co najmniej zastawiające. To jest okres, kiedy ma się największą chcicę. To wynika z hormonów. Badałeś się pod tym kątem u androloga? Hormony płci, testosteron wolny i całkowity, DHEA, SHBG? To co opisujesz, to pasuje zarówno do zaburzeń hormonalnych i do depresji. Nieleczona depresja u dzieci i nastolatków ma różne przebiegi i objawy.

Nigdy nie zostałem odrzucony, oszukany czy potraktowany z jakąś wyraźną wrogością przez dziewczynę bo nigdy nie było sytuacji mogącej to umożliwić.

No i to jest właśnie problem. Że nie próbowałeś. Na każdą kobietę, z którą byłem (niezależnie czy w związku, czy to tylko w ramach przygody), to odrzuciło mnie kilka-kilkanaście innych. Bo tak wygląda życie - raz odrzucamy my, a raz odrzuca się nas.

zawsze coś stawało na przeszkodzie, na przykład fakt bycia zajętą jeszcze zanim się poznaliśmy

Nie ma takiego wagonika, którego nie da się odczepić. Jak poznałem moją żonę, to była w związku. I to z moim kolegą. A dzisiaj jesteśmy od ładnych paru lat małżeństwem. Bycie w związku to nie wyrok, ani niewolnictwo. To dobrowolny wybór, a partnera można zmienić. Podchodząc do tego w ten sposób, to nigdy nikogo nie znajdziesz, bo zawsze coś ci będzie stawało na drodze - bo z kimś będzie, bo akurat będzie zainteresowana kimś innym, albo niezainteresowana w ogóle, bo będzie miała dziecko, bo praca twoja (lub jej) i tak wymieniać można bez końca.

Co masz na myśli pisząc "w moim przypadku"? Chodzi o wiek czy o coś innego?

Chodzi o całokształt twojego podejścia do problemu. "Chciałbym, ale się boję", bo obiektywnie to co wymieniłeś to wymówki wynikające ze strachu, a nie rzeczywiste problemy. To nie jest tak, że żyjesz w Punkcie Nemo, albo że siedzisz na wózku inwalidzkim i wyglądasz jak Anakin Skywalker wracający z wakacji na Mustafar.

92 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-06-01 19:54:45)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Jack Sparrow napisał/a:

Gdyby to nie był problem i gdybyś nie popełniał jakichś błędów, to nie miałbyś takich problemów przeniesienia znajomości na inną płaszczyznę. Nawet będąc niezainteresowanym, to już dawna znalazła by się dziewuszka, która by cię zabrała na jazdę próbną.

Gdyby nie jej chłopak to....znalazłaby innego.

To się nazywa friend zone.

A to już jest co najmniej zastawiające. To jest okres, kiedy ma się największą chcicę. To wynika z hormonów. Badałeś się pod tym kątem u androloga? Hormony płci, testosteron wolny i całkowity, DHEA, SHBG? To co opisujesz, to pasuje zarówno do zaburzeń hormonalnych i do depresji. Nieleczona depresja u dzieci i nastolatków ma różne przebiegi i objawy.

No i to jest właśnie problem. Że nie próbowałeś. Na każdą kobietę, z którą byłem (niezależnie czy w związku, czy to tylko w ramach przygody), to odrzuciło mnie kilka-kilkanaście innych. Bo tak wygląda życie - raz odrzucamy my, a raz odrzuca się nas.

Nie ma takiego wagonika, którego nie da się odczepić. Jak poznałem moją żonę, to była w związku. I to z moim kolegą. A dzisiaj jesteśmy od ładnych paru lat małżeństwem. Bycie w związku to nie wyrok, ani niewolnictwo. To dobrowolny wybór, a partnera można zmienić. Podchodząc do tego w ten sposób, to nigdy nikogo nie znajdziesz, bo zawsze coś ci będzie stawało na drodze - bo z kimś będzie, bo akurat będzie zainteresowana kimś innym, albo niezainteresowana w ogóle, bo będzie miała dziecko, bo praca twoja (lub jej) i tak wymieniać można bez końca.

Chodzi o całokształt twojego podejścia do problemu. "Chciałbym, ale się boję", bo obiektywnie to co wymieniłeś to wymówki wynikające ze strachu, a nie rzeczywiste problemy. To nie jest tak, że żyjesz w Punkcie Nemo, albo że siedzisz na wózku inwalidzkim i wyglądasz jak Anakin Skywalker wracający z wakacji na Mustafar.

Z każdym kolejnym twoim postem coraz bardziej mam wrażenie, że nie piszesz ich na trzeźwo. Doprawdy chciałbym wiedzieć skąd bierzesz te swoje teorie, szczególnie tą "nawet będąc niezainteresowanym, to już dawna znalazła by się dziewuszka, która by cię zabrała na jazdę próbną". W życiu nie słyszałem by jakaś dziewczyna zaciągnęła do łóżka faceta, który był nią niezainteresowany, nawet w przypadku bardzo przystojnych lub bardzo bogatych facetów nie słyszałem o czymś takim, a paru takich znam. Jesteś z tych gości co wszystko widzieli, wszystko wiedzą, potrafią czytać w myślach, widzieć przyszłość i są absolutnie pewni, że cały świat jest dokładnie taki jak im się wydaje.

Gdyby nie jej chłopak to może znalazłaby innego, a może to ja bym nim był, tego nie wiesz, ja też nie wiem i już nigdy się nie dowiemy.

Choć wtedy jeszcze nie znałem pojęcia friendzone to wiedziałem, że z żadną z nich nie będzie ani związku ani nawet głębszej relacji. Z dwóch powodów, po pierwsze bo żadna z nich nie podobała mi się na tyle bym chciał głębszą relację, po drugie dosłownie każda była już od dawna zajęta.

Może i to jest trochę zastanawiające ale wcale nie jest niczym dziwnym. Na prawdę będąc w liceum nie myślałem tak bardzo o dziewczynach, jak już pisałem miałem wtedy inne rzeczy na głowie, inne zmartwienia, na co innego poświęcałem czas. I nie byłem jedyną taką osobą, kilku moich kolegów miało dokładnie tak samo. Cześć z tych, z którymi utrzymywałem kontakt dopiero pod koniec studiów wchodziła w pierwsze związki, a część do dziś jest w tej samej sytuacji co ja. Takich ludzi jest więcej niż myślisz i będzie tylko coraz więcej. Dzięki za info o andrologu, nawet nie wiedziałem o istnieniu kogoś takiego i chyba się do niego wybiorę. Niedawno robiłem badanie testosteronu i to faktycznie wyszło trochę mało ale jeszcze w normie. Nigdy nie miałem zdiagnozowanych zaburzeń hormonalnych, depresję jedynie lekką i na nią się leczyłem już jakiś czas temu. W czasach nastoletnich i jeszcze na studiach faktycznie byłem ledwie cieniem obecnego siebie, skrajnym pesymistą z niemal zerową samooceną, poczuciem własnej wartości i bez żadnej pewności siebie, a i tak jakoś utrzymywałem dobre relacje z koleżankami. Biorąc pod uwagę tylko te wymienione kwestie to dziś jestem na znacznie wyższym poziomie.

Nie próbowałem bo nigdy nie miałem z kim próbować. Odrzucasz i jesteś odrzucany, tak wygląda życie ale TWOJE, a nie każdego człowieka na Ziemi. Nie ma jednego schematu życia takiego samego dla całej ludzkości, nie ma "instrukcji obsługi" człowieka, każdy jest inny. Znam, a nawet mam w rodzinie ludzi, którzy za pierwszym razem trafili w 10. Pierwszy związek, pierwszy partner seksualny i dziś są kilkanaście lat po ślubie i mają, niektórzy już nastoletnie dzieci. Znam dwa małżeństwa gdzie oboje byli dla siebie pierwszymi pod każdym względem no chyba, że całe życie okłamują siebie nawzajem. Podając przykład z wagonikiem sugerujesz, że powinienem nie zwracać uwagi na to czy dana dziewczyna jest w związku i z butami się wpakować w jej życie? Nie zważając na żadne konsekwencję rozwalić jej związek, być może zniszczyć życie jej facetowi i po prostu odebrać mu ją? Jeśli tak czy mam jeszcze jedno pytanie, istnieje w twoim życiu coś takiego jak honor? Większość przykładów, które podałeś wcale nie byłoby realnymi przeszkodami. W zasadzie tylko dwa przykłady z podanych byłby faktyczną przeszkodą. Bycie zajętą i bycie całkowicie niezainteresowaną, tu nic nie zrobisz nie ważne jak bardzo będziesz się starać taka dziewczyna nie da nawet cienia szansy, a przynajmniej ja nigdy jeszcze nie widziałem by w takiej sytuacji jakaś dała. Tak samo ze zmianą partnera będąc jeszcze w związku, jedyne przypadki o jakich kiedykolwiek słyszałem to jak poprzedni partner popadł w jakąś totalną skrajność typu alkoholizm, narkomania czy stał się przemocowcem i już dosłownie nie dało się z kimś takim żyć. Wszystkie inne według ciebie przeszkody dałoby się jakoś pokonać ale tylko wspólnie, jeśli obojgu będzie na tym zależało.

Masz rację nie jestem w Punkcie Nemo, choć moje obecne miejsce zamieszkania aż tak bardzo się od niego nie różni, nie wyglądam jak Anakin po przygodzie na Mustafar, jestem w pełni sprawny i w miarę nieźle wyglądam. Staram się też na ile to możliwe poprawiać wygląd, trenuje na siłowni, biegam i już mam w planach rozszerzenie moich aktywności sportowych. Może masz rację także co do strachu, ja tego nie wiem i ponownie powtarzam, nie mam nawet jak tego sprawdzić. Nie wiem czy się boję, żeby to sprawdzić najpierw musiałbym spotkać/poznać jakąś dziewczynę żeby móc w ogóle spróbować stworzyć z nią jakąś relację.

93

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Armidak napisał/a:

To juz lepiej poczekać i nie prawda, że żadna dziewczyna nie zaakceptuje prawiczka.

No to zrób test i spytaj się Twoich koleżanek w wieku 20-30 lat, które na 100% uprawiają seks od dawna, mają doświadczenie, itp., czy chciałyby kogoś kto nie ma doświadczenia i nie wie co miałby robić.


Sam się pytałem dziewczyn w wieku 25-30 lat. I każda, którą o to pytałem miała negatywne zdanie o kimś takim. Bo bałyby się kogoś takiego, ktoś taki nie wie jak się nimi zaopiekować, jak im sprawić przyjemność, itp.

94

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Gdyby to nie był problem i gdybyś nie popełniał jakichś błędów, to nie miałbyś takich problemów przeniesienia znajomości na inną płaszczyznę. Nawet będąc niezainteresowanym, to już dawna znalazła by się dziewuszka, która by cię zabrała na jazdę próbną.

Gdyby nie jej chłopak to....znalazłaby innego.

To się nazywa friend zone.

A to już jest co najmniej zastawiające. To jest okres, kiedy ma się największą chcicę. To wynika z hormonów. Badałeś się pod tym kątem u androloga? Hormony płci, testosteron wolny i całkowity, DHEA, SHBG? To co opisujesz, to pasuje zarówno do zaburzeń hormonalnych i do depresji. Nieleczona depresja u dzieci i nastolatków ma różne przebiegi i objawy.

No i to jest właśnie problem. Że nie próbowałeś. Na każdą kobietę, z którą byłem (niezależnie czy w związku, czy to tylko w ramach przygody), to odrzuciło mnie kilka-kilkanaście innych. Bo tak wygląda życie - raz odrzucamy my, a raz odrzuca się nas.

Nie ma takiego wagonika, którego nie da się odczepić. Jak poznałem moją żonę, to była w związku. I to z moim kolegą. A dzisiaj jesteśmy od ładnych paru lat małżeństwem. Bycie w związku to nie wyrok, ani niewolnictwo. To dobrowolny wybór, a partnera można zmienić. Podchodząc do tego w ten sposób, to nigdy nikogo nie znajdziesz, bo zawsze coś ci będzie stawało na drodze - bo z kimś będzie, bo akurat będzie zainteresowana kimś innym, albo niezainteresowana w ogóle, bo będzie miała dziecko, bo praca twoja (lub jej) i tak wymieniać można bez końca.

Chodzi o całokształt twojego podejścia do problemu. "Chciałbym, ale się boję", bo obiektywnie to co wymieniłeś to wymówki wynikające ze strachu, a nie rzeczywiste problemy. To nie jest tak, że żyjesz w Punkcie Nemo, albo że siedzisz na wózku inwalidzkim i wyglądasz jak Anakin Skywalker wracający z wakacji na Mustafar.

Z każdym kolejnym twoim postem coraz bardziej mam wrażenie, że nie piszesz ich na trzeźwo. Doprawdy chciałbym wiedzieć skąd bierzesz te swoje teorie, szczególnie tą "nawet będąc niezainteresowanym, to już dawna znalazła by się dziewuszka, która by cię zabrała na jazdę próbną". W życiu nie słyszałem by jakaś dziewczyna zaciągnęła do łóżka faceta, który był nią niezainteresowany, nawet w przypadku bardzo przystojnych lub bardzo bogatych facetów nie słyszałem o czymś takim, a paru takich znam. Jesteś z tych gości co wszystko widzieli, wszystko wiedzą, potrafią czytać w myślach, widzieć przyszłość i są absolutnie pewni, że cały świat jest dokładnie taki jak im się wydaje.

Gdyby nie jej chłopak to może znalazłaby innego, a może to ja bym nim był, tego nie wiesz, ja też nie wiem i już nigdy się nie dowiemy.

Choć wtedy jeszcze nie znałem pojęcia friendzone to wiedziałem, że z żadną z nich nie będzie ani związku ani nawet głębszej relacji. Z dwóch powodów, po pierwsze bo żadna z nich nie podobała mi się na tyle bym chciał głębszą relację, po drugie dosłownie każda była już od dawna zajęta.

Może i to jest trochę zastanawiające ale wcale nie jest niczym dziwnym. Na prawdę będąc w liceum nie myślałem tak bardzo o dziewczynach, jak już pisałem miałem wtedy inne rzeczy na głowie, inne zmartwienia, na co innego poświęcałem czas. I nie byłem jedyną taką osobą, kilku moich kolegów miało dokładnie tak samo. Cześć z tych, z którymi utrzymywałem kontakt dopiero pod koniec studiów wchodziła w pierwsze związki, a część do dziś jest w tej samej sytuacji co ja. Takich ludzi jest więcej niż myślisz i będzie tylko coraz więcej. Dzięki za info o andrologu, nawet nie wiedziałem o istnieniu kogoś takiego i chyba się do niego wybiorę. Niedawno robiłem badanie testosteronu i to faktycznie wyszło trochę mało ale jeszcze w normie. Nigdy nie miałem zdiagnozowanych zaburzeń hormonalnych, depresję jedynie lekką i na nią się leczyłem już jakiś czas temu. W czasach nastoletnich i jeszcze na studiach faktycznie byłem ledwie cieniem obecnego siebie, skrajnym pesymistą z niemal zerową samooceną, poczuciem własnej wartości i bez żadnej pewności siebie, a i tak jakoś utrzymywałem dobre relacje z koleżankami. Biorąc pod uwagę tylko te wymienione kwestie to dziś jestem na znacznie wyższym poziomie.

Nie próbowałem bo nigdy nie miałem z kim próbować. Odrzucasz i jesteś odrzucany, tak wygląda życie ale TWOJE, a nie każdego człowieka na Ziemi. Nie ma jednego schematu życia takiego samego dla całej ludzkości, nie ma "instrukcji obsługi" człowieka, każdy jest inny. Znam, a nawet mam w rodzinie ludzi, którzy za pierwszym razem trafili w 10. Pierwszy związek, pierwszy partner seksualny i dziś są kilkanaście lat po ślubie i mają, niektórzy już nastoletnie dzieci. Znam dwa małżeństwa gdzie oboje byli dla siebie pierwszymi pod każdym względem no chyba, że całe życie okłamują siebie nawzajem. Podając przykład z wagonikiem sugerujesz, że powinienem nie zwracać uwagi na to czy dana dziewczyna jest w związku i z butami się wpakować w jej życie? Nie zważając na żadne konsekwencję rozwalić jej związek, być może zniszczyć życie jej facetowi i po prostu odebrać mu ją? Jeśli tak czy mam jeszcze jedno pytanie, istnieje w twoim życiu coś takiego jak honor? Większość przykładów, które podałeś wcale nie byłoby realnymi przeszkodami. W zasadzie tylko dwa przykłady z podanych byłby faktyczną przeszkodą. Bycie zajętą i bycie całkowicie niezainteresowaną, tu nic nie zrobisz nie ważne jak bardzo będziesz się starać taka dziewczyna nie da nawet cienia szansy, a przynajmniej ja nigdy jeszcze nie widziałem by w takiej sytuacji jakaś dała. Tak samo ze zmianą partnera będąc jeszcze w związku, jedyne przypadki o jakich kiedykolwiek słyszałem to jak poprzedni partner popadł w jakąś totalną skrajność typu alkoholizm, narkomania czy stał się przemocowcem i już dosłownie nie dało się z kimś takim żyć. Wszystkie inne według ciebie przeszkody dałoby się jakoś pokonać ale tylko wspólnie, jeśli obojgu będzie na tym zależało.

Masz rację nie jestem w Punkcie Nemo, choć moje obecne miejsce zamieszkania aż tak bardzo się od niego nie różni, nie wyglądam jak Anakin po przygodzie na Mustafar, jestem w pełni sprawny i w miarę nieźle wyglądam. Staram się też na ile to możliwe poprawiać wygląd, trenuje na siłowni, biegam i już mam w planach rozszerzenie moich aktywności sportowych. Może masz rację także co do strachu, ja tego nie wiem i ponownie powtarzam, nie mam nawet jak tego sprawdzić. Nie wiem czy się boję, żeby to sprawdzić najpierw musiałbym spotkać/poznać jakąś dziewczynę żeby móc w ogóle spróbować stworzyć z nią jakąś relację.

skoro miałeś koleżanki i one ci się jakoś bardzo nie podobały to może masz za duże wymagania?

No i wracając to ja tutaj widzę brak działania. Jedynie analizowanie a realne działania aby poznać kogoś?. zagadujesz, chodzisz gdzieś aby poznać ludzi?

Bo skoro masz fajną pracę, mieszkanie, nieźle wyglądasz, uprawiasz sport to tym bardziej w czym problem?

95 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2023-06-01 21:38:01)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Jack Sparrow napisał/a:

Zwykłe przebywanie i rozmowa to nie jest jakiś duży problem, z flirtem trochę gorzej. Miałem kontakty z dziewczynami chociażby w szkole i jedne były bliższe, drugie dalsze ale były, po prostu nigdy nie doszło do związku.

Gdyby to nie był problem i gdybyś nie popełniał jakichś błędów, to nie miałbyś takich problemów przeniesienia znajomości na inną płaszczyznę. Nawet będąc niezainteresowanym, to już dawna znalazła by się dziewuszka, która by cię zabrała na jazdę próbną.

W liceum miałem jedną koleżankę, która gdyby nie była zajęta to najprawdopodobniej byłaby moją pierwszą dziewczyną.

Gdyby nie jej chłopak to....znalazłaby innego.

bardzo dobrze się dogadywaliśmy, niektóre nawet powierzały mi swoje tajemnice

To się nazywa friend zone.

nawet do seksu jakoś bardzo mnie nie ciągnęło.

A to już jest co najmniej zastawiające. To jest okres, kiedy ma się największą chcicę. To wynika z hormonów. Badałeś się pod tym kątem u androloga? Hormony płci, testosteron wolny i całkowity, DHEA, SHBG? To co opisujesz, to pasuje zarówno do zaburzeń hormonalnych i do depresji. Nieleczona depresja u dzieci i nastolatków ma różne przebiegi i objawy.

Nigdy nie zostałem odrzucony, oszukany czy potraktowany z jakąś wyraźną wrogością przez dziewczynę bo nigdy nie było sytuacji mogącej to umożliwić.

No i to jest właśnie problem. Że nie próbowałeś. Na każdą kobietę, z którą byłem (niezależnie czy w związku, czy to tylko w ramach przygody), to odrzuciło mnie kilka-kilkanaście innych. Bo tak wygląda życie - raz odrzucamy my, a raz odrzuca się nas.

zawsze coś stawało na przeszkodzie, na przykład fakt bycia zajętą jeszcze zanim się poznaliśmy

Nie ma takiego wagonika, którego nie da się odczepić. Jak poznałem moją żonę, to była w związku. I to z moim kolegą. A dzisiaj jesteśmy od ładnych paru lat małżeństwem. Bycie w związku to nie wyrok, ani niewolnictwo. To dobrowolny wybór, a partnera można zmienić. Podchodząc do tego w ten sposób, to nigdy nikogo nie znajdziesz, bo zawsze coś ci będzie stawało na drodze - bo z kimś będzie, bo akurat będzie zainteresowana kimś innym, albo niezainteresowana w ogóle, bo będzie miała dziecko, bo praca twoja (lub jej) i tak wymieniać można bez końca.

Co masz na myśli pisząc "w moim przypadku"? Chodzi o wiek czy o coś innego?

Chodzi o całokształt twojego podejścia do problemu. "Chciałbym, ale się boję", bo obiektywnie to co wymieniłeś to wymówki wynikające ze strachu, a nie rzeczywiste problemy. To nie jest tak, że żyjesz w Punkcie Nemo, albo że siedzisz na wózku inwalidzkim i wyglądasz jak Anakin Skywalker wracający z wakacji na Mustafar.


Na jazdę próbną to i dwie mnie chciały zabrać, ale ja nie do pułku czołgów superciężkich chciałem, ja to wolę coś lżejszego i zwrotniejszego.

Nawiązanie do Anakina bardzo szanuję, uwielbiam tą scenę gdzie ten nieudacznik pali się na mustafarskiej plaży. Pozostając w tych klimatach powiem ci, że dla większości obecnych kobiet zwykły facet właśnie tak wygląda, niestety w ich oczach jesteśmy Untermenschami. On nie musi być jak Ani żeby być odrzucony przez 90% procent kobiet polskich, gardzących słowiańską urodą.

96 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-06-01 22:07:28)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
jakis_czlowiek napisał/a:

No to zrób test i spytaj się Twoich koleżanek w wieku 20-30 lat, które na 100% uprawiają seks od dawna, mają doświadczenie, itp., czy chciałyby kogoś kto nie ma doświadczenia i nie wie co miałby robić.

Sam się pytałem dziewczyn w wieku 25-30 lat. I każda, którą o to pytałem miała negatywne zdanie o kimś takim. Bo bałyby się kogoś takiego, ktoś taki nie wie jak się nimi zaopiekować, jak im sprawić przyjemność, itp.

Ja też kiedyś miałem sytuację, w której dziewczyna i to młodsza ode mnie jak usłyszała, że jeszcze nigdy nie byłem w związku to zbierała szczękę z podłogi ale to jeszcze nie było automatycznie odrzucenie. Nawet fajnie nam się rozmawiało szkoda tylko, że o najważniejszym fakcie czyli, że była zajęta powiedziała dopiero na końcu. Myślę, że na to jest tylko jedno rozwiązanie, nie mówić o tym, poprowadzić rozmowę w taki sposób by uniknąć tego tematu. Nawet jeśli nigdy nie byłeś w związku i miałeś tylko koleżanki to wciąż były jakieś relacje więc można powiedzieć coś w stylu "miałem jakieś tam relację ale nie chcę wchodzić w szczegóły" i tyle, niby tylko półprawda ale też nie kłamstwo. Powiem ci szczerze, że gdyby mi jakaś dziewczyna na pytanie takie jak twoje odpowiedziała, że by się bała to tym bardziej chciałbym pociągnąć dalej tą rozmowę już z ciekawości. Spróbowałbym rozłożyć ten problem na czynniki pierwsze i przekonać ją, że się myli. A jakby się trafiła taka, która od samego wejścia by mi wyjechała z tekstami, że facet MUSI się nią zaopiekować i wiedzieć jak jej sprawić przyjemność jeszcze nawet jej nie znając to raczej szybko bym się z nią pożegnał. Opiekować się można dzieckiem, osobą niepełnosprawną albo zwierzakiem, a nie dorosłą kobietą i proszę nie mylić tego z opieką na przykład kiedy jest chora albo ma kiepski dzień bo ktoś ją źle potraktował w pracy. Żeby sprawić przyjemność trzeba kogoś dobrze znać, trzeba wiedzieć co lubi, jak lubi, kiedy lubi, gdzie lubi itd, a na to potrzeba tygodni, miesięcy, a czasem nawet lat więc na początku nikt nie będzie potrafił tego zrobić i absolutnie nie można tego wymagać na starcie.

Armidak napisał/a:

skoro miałeś koleżanki i one ci się jakoś bardzo nie podobały to może masz za duże wymagania?

No i wracając to ja tutaj widzę brak działania. Jedynie analizowanie a realne działania aby poznać kogoś?. zagadujesz, chodzisz gdzieś aby poznać ludzi?

Bo skoro masz fajną pracę, mieszkanie, nieźle wyglądasz, uprawiasz sport to tym bardziej w czym problem?

Czy moje wymagania nie są za duże? To jest dobre pytanie, trzeba by się nad tym chwilę dłużej zastanowić choć sam i tak tego nie ocenię.

Jesteś pewna, że powinnaś mi wytykać brak działania, patrząc na twój wątek jesteśmy dość podobni i mamy bardzo podobny problem. To trochę jak ślepy prowadzący kulawego.

Trochę podkoloryzowałaś sobie moją sytuację, tylko dwa ostatnie się zgadzają. Moja praca do najfajniejszych nie należy ale nie jest też jakaś tragiczna, nawet trochę ją lubię tylko problem jest z niskimi zarobkami i nie ma za bardzo perspektyw na większe w tej pracy. Swojego mieszkania nie mam i na chwilę obecną perspektyw na nie też nie mam no chyba, że kredyt na 30 lat, mieszkam z rodzicami w dużym domu niedaleko Warszawy, wszędzie mogę dojechać bo mam swój samochód więc nie jest aż tak źle.

ChuopskiChłop napisał/a:

Na jazdę próbną to i dwie mnie chciały zabrać, ale ja nie do pułku czołgów superciężkich chciałem, ja to wolę coś lżejszego i zwrotniejszego.

Nawiązanie do Anakina bardzo szanuję, uwielbiam tą scenę gdzie ten nieudacznik pali się na mustafarskiej plaży. Pozostając w tych klimatach powiem ci, że dla większości obecnych kobiet zwykły facet właśnie tak wygląda, niestety w ich oczach jesteśmy Untermenschami. On nie musi być jak Ani żeby być odrzucony przez 90% procent kobiet polskich, gardzących słowiańską urodą.

Nawet niezłe to porównanie do czołgów, ale powiedz mi tak szczerze czy gdyby były lżejsze i zwrotniejsze to byś się zgodził, tak po prostu, bez związku czy nawet ich nie znając?

Też uwielbiam tą scenę, choć ja nie uważam go za nieudacznika, to był chad i z wyglądu(przed paleniem) i z charakteru. Koleś poświęcił wszystko co miał, wszystko czego dokonał i stał się tym z czym przysięgał walczyć by uratować ukochaną co prawda z powodu błędnie odczytanej wizji przez co stał się podatny na manipulację starego dziada ale jednak. Jak już pisałem, jeszcze nigdy nie zostałem odrzucony więc to nawet nie o to chodzi.

97 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2023-06-01 22:42:54)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:
jakis_czlowiek napisał/a:

No to zrób test i spytaj się Twoich koleżanek w wieku 20-30 lat, które na 100% uprawiają seks od dawna, mają doświadczenie, itp., czy chciałyby kogoś kto nie ma doświadczenia i nie wie co miałby robić.

Sam się pytałem dziewczyn w wieku 25-30 lat. I każda, którą o to pytałem miała negatywne zdanie o kimś takim. Bo bałyby się kogoś takiego, ktoś taki nie wie jak się nimi zaopiekować, jak im sprawić przyjemność, itp.

Ja też kiedyś miałem sytuację, w której dziewczyna i to młodsza ode mnie jak usłyszała, że jeszcze nigdy nie byłem w związku to zbierała szczękę z podłogi ale to jeszcze nie było automatycznie odrzucenie. Nawet fajnie nam się rozmawiało szkoda tylko, że o najważniejszym fakcie czyli, że była zajęta powiedziała dopiero na końcu. Myślę, że na to jest tylko jedno rozwiązanie, nie mówić o tym, poprowadzić rozmowę w taki sposób by uniknąć tego tematu. Nawet jeśli nigdy nie byłeś w związku i miałeś tylko koleżanki to wciąż były jakieś relacje więc można powiedzieć coś w stylu "miałem jakieś tam relację ale nie chcę wchodzić w szczegóły" i tyle, niby tylko półprawda ale też nie kłamstwo. Powiem ci szczerze, że gdyby mi jakaś dziewczyna na pytanie takie jak twoje odpowiedziała, że by się bała to tym bardziej chciałbym pociągnąć dalej tą rozmowę już z ciekawości. Spróbowałbym rozłożyć ten problem na czynniki pierwsze i przekonać ją, że się myli. A jakby się trafiła taka, która od samego wejścia by mi wyjechała z tekstami, że facet MUSI się nią zaopiekować i wiedzieć jak jej sprawić przyjemność jeszcze nawet jej nie znając to raczej szybko bym się z nią pożegnał. Opiekować się można dzieckiem, osobą niepełnosprawną albo zwierzakiem, a nie dorosłą kobietą i proszę nie mylić tego z opieką na przykład kiedy jest chora albo ma kiepski dzień bo ktoś ją źle potraktował w pracy. Żeby sprawić przyjemność trzeba kogoś dobrze znać, trzeba wiedzieć co lubi, jak lubi, kiedy lubi, gdzie lubi itd, a na to potrzeba tygodni, miesięcy, a czasem nawet lat więc na początku nikt nie będzie potrafił tego zrobić i absolutnie nie można tego wymagać na starcie.

Armidak napisał/a:

skoro miałeś koleżanki i one ci się jakoś bardzo nie podobały to może masz za duże wymagania?

No i wracając to ja tutaj widzę brak działania. Jedynie analizowanie a realne działania aby poznać kogoś?. zagadujesz, chodzisz gdzieś aby poznać ludzi?

Bo skoro masz fajną pracę, mieszkanie, nieźle wyglądasz, uprawiasz sport to tym bardziej w czym problem?

Czy moje wymagania nie są za duże? To jest dobre pytanie, trzeba by się nad tym chwilę dłużej zastanowić choć sam i tak tego nie ocenię.

Jesteś pewna, że powinnaś mi wytykać brak działania, patrząc na twój wątek jesteśmy dość podobni i mamy bardzo podobny problem. To trochę jak ślepy prowadzący kulawego.

Trochę podkoloryzowałaś sobie moją sytuację, tylko dwa ostatnie się zgadzają. Moja praca do najfajniejszych nie należy ale nie jest też jakaś tragiczna, nawet trochę ją lubię tylko problem jest z niskimi zarobkami i nie ma za bardzo perspektyw na większe w tej pracy. Swojego mieszkania nie mam i na chwilę obecną perspektyw na nie też nie mam no chyba, że kredyt na 30 lat, mieszkam z rodzicami w dużym domu niedaleko Warszawy, wszędzie mogę dojechać bo mam swój samochód więc nie jest aż tak źle.

ChuopskiChłop napisał/a:

Na jazdę próbną to i dwie mnie chciały zabrać, ale ja nie do pułku czołgów superciężkich chciałem, ja to wolę coś lżejszego i zwrotniejszego.

Nawiązanie do Anakina bardzo szanuję, uwielbiam tą scenę gdzie ten nieudacznik pali się na mustafarskiej plaży. Pozostając w tych klimatach powiem ci, że dla większości obecnych kobiet zwykły facet właśnie tak wygląda, niestety w ich oczach jesteśmy Untermenschami. On nie musi być jak Ani żeby być odrzucony przez 90% procent kobiet polskich, gardzących słowiańską urodą.

Nawet niezłe to porównanie do czołgów, ale powiedz mi tak szczerze czy gdyby były lżejsze i zwrotniejsze to byś się zgodził, tak po prostu, bez związku czy nawet ich nie znając?

Też uwielbiam tą scenę, choć ja nie uważam go za nieudacznika, to był chad i z wyglądu(przed paleniem) i z charakteru. Koleś poświęcił wszystko co miał, wszystko czego dokonał i stał się tym z czym przysięgał walczyć by uratować ukochaną co prawda z powodu błędnie odczytanej wizji przez co stał się podatny na manipulację starego dziada ale jednak. Jak już pisałem, jeszcze nigdy nie zostałem odrzucony więc to nawet nie o to chodzi.

Ja też lubię nawet swoją robotę i ludzi w niej, szkoda że tak samo jak u ciebie zarobki nie są zbyt atrakcyjne, no ale mam jakąś tam perspektywę awansu więc zobaczymy co z tego dalej będzie. Miejscówkę do życia też mam spoko, wszędzie blisko do najważniejszych miejsc w Warszawie, rodzina też mieszka w pobliżu.

Co ja bym zrobił gdyby były lżejsze i zwrotniejsze? Powiem ci szczerze, nie wiem. Nie byłem nigdy w takiej sytuacji i raczej nigdy nie będę więc ciężko ocenić potencjalnie co bym zrobił. Być może zgodziłbym się na jakąś luźniejszą relację bardziej dla seksu, akurat emocjonalne potrzeby mam w miarę zaspokojone bardziej chodzi o tą erotyczną część.

Anakin dla mnie to postać cholernie kontrowersyjna, ale i tragiczna. Chciał ratować swoją ukochaną, ja to rozumiem, ale przy okazji zniszczył swój własny zakon i zmasakrował grupę zupełnie niewinnych dzieciaków, a finalnie skończył z niczym. Nie słuchał rad swojego mistrza, który chciał go uchronić przed pokusą ciemnej strony, i dał się podejść Sidiousowi.

Ja też przez nikogo nie zostałem odrzucony wprost, ale mam jakieś dziwne odczucie że gdybym próbował wystartować do 90% procent lasek to mogłoby to się z moim wyglądem źle skończyć.

98 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2023-06-02 00:03:27)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Powiem ci szczerze, że gdyby mi jakaś dziewczyna na pytanie takie jak twoje odpowiedziała, że by się bała to tym bardziej chciałbym pociągnąć dalej tą rozmowę już z ciekawości. Spróbowałbym rozłożyć ten problem na czynniki pierwsze i przekonać ją, że się myli.

Przekonać, że się myli? Walka z wiatrakami. Dziewczyna już w tym momencie podjęła decyzję, nie przekonasz jej. Niestety dla większość ludzi jak ktoś nie ma doświadczenia, to jest z nim coś mocno nie tak i lepiej trzymać się z dala od kogoś takiego.


Shinigami napisał/a:

Ja też kiedyś miałem sytuację, w której dziewczyna i to młodsza ode mnie jak usłyszała, że jeszcze nigdy nie byłem w związku to zbierała szczękę z podłogi ale to jeszcze nie było automatycznie odrzucenie.

No u mnie też nie kończyło to jeszcze rozmowy. Ale było widać, że nie jest to dobrze odbierane po zachowaniu i odpowiedziach.


Shinigami napisał/a:

A jakby się trafiła taka, która od samego wejścia by mi wyjechała z tekstami, że facet MUSI się nią zaopiekować i wiedzieć jak jej sprawić przyjemność jeszcze nawet jej nie znając to raczej szybko bym się z nią pożegnał. Opiekować się można dzieckiem, osobą niepełnosprawną albo zwierzakiem, a nie dorosłą kobietą i proszę nie mylić tego z opieką na przykład kiedy jest chora albo ma kiepski dzień bo ktoś ją źle potraktował w pracy. Żeby sprawić przyjemność trzeba kogoś dobrze znać, trzeba wiedzieć co lubi, jak lubi, kiedy lubi, gdzie lubi itd, a na to potrzeba tygodni, miesięcy, a czasem nawet lat więc na początku nikt nie będzie potrafił tego zrobić i absolutnie nie można tego wymagać na starcie.

No ale podejście takie jest i tego nie zmienisz. Po co dziewczyna ma obniżać sobie standardy? Po co ma brać kogoś, kogo by musiała uczyć?

99

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:
jakis_czlowiek napisał/a:

No to zrób test i spytaj się Twoich koleżanek w wieku 20-30 lat, które na 100% uprawiają seks od dawna, mają doświadczenie, itp., czy chciałyby kogoś kto nie ma doświadczenia i nie wie co miałby robić.

Sam się pytałem dziewczyn w wieku 25-30 lat. I każda, którą o to pytałem miała negatywne zdanie o kimś takim. Bo bałyby się kogoś takiego, ktoś taki nie wie jak się nimi zaopiekować, jak im sprawić przyjemność, itp.

Ja też kiedyś miałem sytuację, w której dziewczyna i to młodsza ode mnie jak usłyszała, że jeszcze nigdy nie byłem w związku to zbierała szczękę z podłogi ale to jeszcze nie było automatycznie odrzucenie. Nawet fajnie nam się rozmawiało szkoda tylko, że o najważniejszym fakcie czyli, że była zajęta powiedziała dopiero na końcu. Myślę, że na to jest tylko jedno rozwiązanie, nie mówić o tym, poprowadzić rozmowę w taki sposób by uniknąć tego tematu. Nawet jeśli nigdy nie byłeś w związku i miałeś tylko koleżanki to wciąż były jakieś relacje więc można powiedzieć coś w stylu "miałem jakieś tam relację ale nie chcę wchodzić w szczegóły" i tyle, niby tylko półprawda ale też nie kłamstwo. Powiem ci szczerze, że gdyby mi jakaś dziewczyna na pytanie takie jak twoje odpowiedziała, że by się bała to tym bardziej chciałbym pociągnąć dalej tą rozmowę już z ciekawości. Spróbowałbym rozłożyć ten problem na czynniki pierwsze i przekonać ją, że się myli. A jakby się trafiła taka, która od samego wejścia by mi wyjechała z tekstami, że facet MUSI się nią zaopiekować i wiedzieć jak jej sprawić przyjemność jeszcze nawet jej nie znając to raczej szybko bym się z nią pożegnał. Opiekować się można dzieckiem, osobą niepełnosprawną albo zwierzakiem, a nie dorosłą kobietą i proszę nie mylić tego z opieką na przykład kiedy jest chora albo ma kiepski dzień bo ktoś ją źle potraktował w pracy. Żeby sprawić przyjemność trzeba kogoś dobrze znać, trzeba wiedzieć co lubi, jak lubi, kiedy lubi, gdzie lubi itd, a na to potrzeba tygodni, miesięcy, a czasem nawet lat więc na początku nikt nie będzie potrafił tego zrobić i absolutnie nie można tego wymagać na starcie.

Armidak napisał/a:

skoro miałeś koleżanki i one ci się jakoś bardzo nie podobały to może masz za duże wymagania?

No i wracając to ja tutaj widzę brak działania. Jedynie analizowanie a realne działania aby poznać kogoś?. zagadujesz, chodzisz gdzieś aby poznać ludzi?

Bo skoro masz fajną pracę, mieszkanie, nieźle wyglądasz, uprawiasz sport to tym bardziej w czym problem?

Czy moje wymagania nie są za duże? To jest dobre pytanie, trzeba by się nad tym chwilę dłużej zastanowić choć sam i tak tego nie ocenię.

Jesteś pewna, że powinnaś mi wytykać brak działania, patrząc na twój wątek jesteśmy dość podobni i mamy bardzo podobny problem. To trochę jak ślepy prowadzący kulawego.

Trochę podkoloryzowałaś sobie moją sytuację, tylko dwa ostatnie się zgadzają. Moja praca do najfajniejszych nie należy ale nie jest też jakaś tragiczna, nawet trochę ją lubię tylko problem jest z niskimi zarobkami i nie ma za bardzo perspektyw na większe w tej pracy. Swojego mieszkania nie mam i na chwilę obecną perspektyw na nie też nie mam no chyba, że kredyt na 30 lat, mieszkam z rodzicami w dużym domu niedaleko Warszawy, wszędzie mogę dojechać bo mam swój samochód więc nie jest aż tak źle.

ChuopskiChłop napisał/a:

Na jazdę próbną to i dwie mnie chciały zabrać, ale ja nie do pułku czołgów superciężkich chciałem, ja to wolę coś lżejszego i zwrotniejszego.

Nawiązanie do Anakina bardzo szanuję, uwielbiam tą scenę gdzie ten nieudacznik pali się na mustafarskiej plaży. Pozostając w tych klimatach powiem ci, że dla większości obecnych kobiet zwykły facet właśnie tak wygląda, niestety w ich oczach jesteśmy Untermenschami. On nie musi być jak Ani żeby być odrzucony przez 90% procent kobiet polskich, gardzących słowiańską urodą.

Nawet niezłe to porównanie do czołgów, ale powiedz mi tak szczerze czy gdyby były lżejsze i zwrotniejsze to byś się zgodził, tak po prostu, bez związku czy nawet ich nie znając?

Też uwielbiam tą scenę, choć ja nie uważam go za nieudacznika, to był chad i z wyglądu(przed paleniem) i z charakteru. Koleś poświęcił wszystko co miał, wszystko czego dokonał i stał się tym z czym przysięgał walczyć by uratować ukochaną co prawda z powodu błędnie odczytanej wizji przez co stał się podatny na manipulację starego dziada ale jednak. Jak już pisałem, jeszcze nigdy nie zostałem odrzucony więc to nawet nie o to chodzi.

Może problemy podobne, ale ja chce coś z tym zrobić i działać smile dlatego nie udzielam się już w swoich tematach i nie użalam się, nie jącze i nie analizuje. Trzeba wziąć się w garść. A ty ciągle dyskutujesz, analizujesz swoje sytuacje z przeszłości. Po co?. Ja tu widzę analizowanie, użalanie się, ale brak konkretnych działań. Nic ci to nie da, że po raz kolejny zaczniesz opisywać swoją sytuację, tłumaczyć się. Mało tego uważam, że te forum cię ogłupia i do niczego dobrego nie prowadzi. Posłuchałeś się już jakiegoś Garego aby iść na prostytutki. Serio dalej chcesz tu przebywać i słuchać  rad jakiś randomów z neta. Pracować to możesz nad sobą z dobra terapeutka która ci faktycznie pomoże. A nie pytać się o rady obcych ludzi z neta którzy sami mają swoje zaburzenia.

Wgl nie porównuj się proszę do mnie. Masz bardzo mylne wrażenie. Ty nie masz wgl znajomych, nie poznajesz ludzi przez neta, w realu. Ja pisałam w swoim wątku, że poznaje ludzi przez neta, bo dotychczas w realu miałam blokady i nigdzie nie wychodziłam. Aktualnie mam przyjaciela z którym się zbliżyłam i się spotykamy. Relacja nie jest idealna, ale próbujemy to naprawić i o kontakt dbać. Widzę się z nim w niedzielę teraz i regularnie się spotykamy.

W pracy też pisałam, że poznałam super dziewczynę. Wyszłyśmy na miasto i jesteśmy umówione na 2 wyjazdy za granicę więc można powiedzieć, że już znajomą mam. Jeszcze mam znajomego w pracy co też prawie codziennie piszemy i zapraszał mnie na ognisko. No więc tak to wygląda. A ty nie masz nikogo. Rozumiem ze względu na pracę to dlatego napisałam żebyś realnie zaczal działać i gdzieś wychodził. Gdziekolwiek jakieś wydarzenia itp. Napisałam to abyś zdał sobie sprawę że samo użalanie na forum i pisanie ciągle tego samego nic nie da.

100

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
jakis_czlowiek napisał/a:
Armidak napisał/a:

To juz lepiej poczekać i nie prawda, że żadna dziewczyna nie zaakceptuje prawiczka.

No to zrób test i spytaj się Twoich koleżanek w wieku 20-30 lat, które na 100% uprawiają seks od dawna, mają doświadczenie, itp., czy chciałyby kogoś kto nie ma doświadczenia i nie wie co miałby robić.


Sam się pytałem dziewczyn w wieku 25-30 lat. I każda, którą o to pytałem miała negatywne zdanie o kimś takim. Bo bałyby się kogoś takiego, ktoś taki nie wie jak się nimi zaopiekować, jak im sprawić przyjemność, itp.

Mojej żonie przypomniała się historia, opowiedziana przez jej przez koleżankę. Otóż koleżanka miała faceta, który...szukał łechtaczki w jej zadku. Zamiast robić minetę, robił rimming i nie kumał czemu ona nie wije się jak epileptyk w fabryce świetlówek. Facet podobno fantastyczny, ale jeśli chodzi o seks to miał dwie lewe ręce i w efekcie ona z nim zerwała. Bardzo to przeżyła, ale zwyczajnie nie wyobraża sobie w wieku 30+ uczenia partnera wszystkiego od zera. Tym bardziej, że tam zaczęła też wychodzić pod tym kątem zazdrość i mocna niepewność. Nie da się tak tworzyć zdrowego związku.

101

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Doprawdy chciałbym wiedzieć skąd bierzesz te swoje teorie, szczególnie tą "nawet będąc niezainteresowanym, to już dawna znalazła by się dziewuszka, która by cię zabrała na jazdę próbną". W życiu nie słyszałem by jakaś dziewczyna zaciągnęła do łóżka faceta, który był nią niezainteresowany,

A to kobietom nie wolno wychodzić z inicjatywą? Człowieku, mamy XXI wiek, a już nawet w XIX wieku (czyli 200 lat temu!) kobiety upuszczały chusteczkę/rękawiczkę, aby zaczepić gentlemana i dać mu powód do zagajenia rozmowy. I dam sobie rękę uciąć, że parę dziewuszek z twojego otoczenia też pewnie nie raz i nie dwa dawały ci mniej lub bardziej oczywiste znaki, abyś mógł coś z tym zrobić. Tylko pozostawałeś na to ślepy.

W sumie może to i lepiej. Niektóre doświadczenia z odrzuceniem zalotów jakiegoś najebanego maszkarona bywały straszne. Do tej pory pamiętam jak byłem na jakiejś imprezie w ogólniaku, to jak odrzuciłem jedną lampucerę, to potem chodziła i opowiadała wszystkim na około, że nakryła mnie jak jakiemuś kolesiowi klamkę pucowałem.

102

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Podając przykład z wagonikiem sugerujesz, że powinienem nie zwracać uwagi na to czy dana dziewczyna jest w związku i z butami się wpakować w jej życie? Nie zważając na żadne konsekwencję rozwalić jej związek, być może zniszczyć życie jej facetowi i po prostu odebrać mu ją? Jeśli tak czy mam jeszcze jedno pytanie, istnieje w twoim życiu coś takiego jak honor?

Nie, nie powinieneś zwracać uwagi na to czy ktoś jest w związku czy nie. To leży w gestii tej drugiej strony. Nie jesteś sumieniem innych ludzi. I to nie twoja sprawa. Jak ktoś nie będzie życzył sobie zalotów, bo właśnie jest szczęśliwy w związku, to da ci znać już na początku znajomości. Nawet nie od metra, ale od kilometra jest związków nieszczęśliwych, gdzie ludzie żyją jedynie obok siebie, a trwają w tym ze strachu przed samotnością. 99% małżeństw jakie opisałeś, ze byli dla siebie pierwszymi itp. albo kłamie albo przed sobą, albo przed innymi. A problemy mają takie, że się zastanawiam po co trwają w farsie.


Też uwielbiam tą scenę, choć ja nie uważam go za nieudacznika, to był chad i z wyglądu(przed paleniem) i z charakteru. Koleś poświęcił wszystko co miał, wszystko czego dokonał i stał się tym z czym przysięgał walczyć by uratować ukochaną co prawda z powodu błędnie odczytanej wizji przez co stał się podatny na manipulację starego dziada ale jednak. Jak już pisałem, jeszcze nigdy nie zostałem odrzucony więc to nawet nie o to chodzi.

Sęk w tym, że Anakin był słaby. Nawet jako Darth Vader. Był porywczy, dawał się ponosić emocjom, nie umiał wyciągać wniosków z popełnionych błędów. Miał potencjał, ale był łatwy do manipulowania.

103 Ostatnio edytowany przez Shinigami (2023-06-05 08:11:07)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Jack Sparrow napisał/a:

Mojej żonie przypomniała się historia, opowiedziana przez jej przez koleżankę. Otóż koleżanka miała faceta, który...szukał łechtaczki w jej zadku. Zamiast robić minetę, robił rimming i nie kumał czemu ona nie wije się jak epileptyk w fabryce świetlówek. Facet podobno fantastyczny, ale jeśli chodzi o seks to miał dwie lewe ręce i w efekcie ona z nim zerwała. Bardzo to przeżyła, ale zwyczajnie nie wyobraża sobie w wieku 30+ uczenia partnera wszystkiego od zera. Tym bardziej, że tam zaczęła też wychodzić pod tym kątem zazdrość i mocna niepewność. Nie da się tak tworzyć zdrowego związku.

Ok, tego się nie spodziewałem, słyszałem różne historie ale żeby ktoś nie wiedział gdzie jest łechtaczka i szukał zupełnie nie tam gdzie trzeba to już trochę przesada. Przy dzisiejszym dostępie do interentu i pornografii większość dzieciaków wiedziałoby gdzie szukać. Nawet na wikipedii można o tym przeczytać. Jednak wciąż nie rozumiem dlaczego ona z nim zerwała? Skoro był fantastyczny i skoro później tak bardzo to przeżywała to dlaczego do cholery nie mogła go nauczyć co i jak? Zazdrość to jeszcze rozumiem, że mogła stać się problemem ale brak umiejętności to nie jest absolutnie żadna wymówka, jeśli na prawdę go kochała to powinna go nauczyć i tyle. Jaki był problem w tym żeby po prostu mu powiedzieć, że szukał w złym miejscu i nakierować go na właściwe? Ja nie miałbym żadnego problemu z tym bo uczyć dziewczynę czegoś takiego, powiem więcej nawet chciałbym to zrobić. Według tego co piszesz to tamten facet, ja jak i wielu innych jesteśmy już straceni bo nie mamy doświadczenia będąc w takim wieku.

Jack Sparrow napisał/a:

A to kobietom nie wolno wychodzić z inicjatywą? Człowieku, mamy XXI wiek, a już nawet w XIX wieku (czyli 200 lat temu!) kobiety upuszczały chusteczkę/rękawiczkę, aby zaczepić gentlemana i dać mu powód do zagajenia rozmowy. I dam sobie rękę uciąć, że parę dziewuszek z twojego otoczenia też pewnie nie raz i nie dwa dawały ci mniej lub bardziej oczywiste znaki, abyś mógł coś z tym zrobić. Tylko pozostawałeś na to ślepy.

W sumie może to i lepiej. Niektóre doświadczenia z odrzuceniem zalotów jakiegoś najebanego maszkarona bywały straszne. Do tej pory pamiętam jak byłem na jakiejś imprezie w ogólniaku, to jak odrzuciłem jedną lampucerę, to potem chodziła i opowiadała wszystkim na około, że nakryła mnie jak jakiemuś kolesiowi klamkę pucowałem.

Oczywiście, że wolno kobietom wychodzić z inicjatywą ale jest to bardzo rzadkie zjawisko. Niestety ale te kobiety, które upuszczały chusteczkę/rękawiczkę to były damy, których w dzisiejszych czasach jest bardzo mało, dżentelmenów zresztą też. Wchodzenie w nowe relację, zaloty itd bardzo się zmieniły od XIX wieku, nie ma już tego romantyzmu, subtelnych gestów. Teraz wszystko jest byłe najszybciej, byle tylko zaliczyć, jak nie ten to następny itp. Pozwolę sobie zacytować klasyk "I byś teraz k***a nie miał ręki". Jedyne sytuacje gdzie spotykałem wolne dziewczyny to było w liceum, a i tam większość była już zajęta. Przez całe życie byłem dosłownie na czterech imprezach, na których były jakiekolwiek dziewczyny i nie przypominam sobie by jakakolwiek z nich dawała jakiś znak. Chyba, że tak jak piszesz byłem całkowicie ślepy na to co nie jest niczym dziwnym, jak już pisałem w latach szkolnych i na początku studiów byłem trochę innym człowiekiem niż teraz. Miałem koszmarnie niską samoocenę, poczucie własnej wartości i niemal zerową pewność siebie więc nie brałem nawet pod uwagę możliwości bycia obiektem zainteresowań jakiejkolwiek dziewczyny. Jednak nawet mimo to miałem koleżanki z czego dwie bliższe i jeszcze jedną, z którą wszystko zmierzało w dobrym kierunku ale i tak nie wyszło bo kompletnie nie wiedziałem co wtedy robić, nasze charaktery były totalnymi przeciwieństwami i nie mieliśmy prawie żadnych wspólnych tematów.

Jack Sparrow napisał/a:

Nie, nie powinieneś zwracać uwagi na to czy ktoś jest w związku czy nie. To leży w gestii tej drugiej strony. Nie jesteś sumieniem innych ludzi. I to nie twoja sprawa. Jak ktoś nie będzie życzył sobie zalotów, bo właśnie jest szczęśliwy w związku, to da ci znać już na początku znajomości. Nawet nie od metra, ale od kilometra jest związków nieszczęśliwych, gdzie ludzie żyją jedynie obok siebie, a trwają w tym ze strachu przed samotnością. 99% małżeństw jakie opisałeś, ze byli dla siebie pierwszymi itp. albo kłamie albo przed sobą, albo przed innymi. A problemy mają takie, że się zastanawiam po co trwają w farsie.

Sęk w tym, że Anakin był słaby. Nawet jako Darth Vader. Był porywczy, dawał się ponosić emocjom, nie umiał wyciągać wniosków z popełnionych błędów. Miał potencjał, ale był łatwy do manipulowania.

Z tym trochę mnie zaskoczyłeś, spodziewałem się jakiegoś ostrego pojazdu, a nie takiej opanowanej odpowiedzi. Wcześniej tak o tym nie myślałem, zawsze w pierwszej kolejności myślałem o innych i żeby nie pakować się w ich sprawy i nie niszczyć ich związków i relacji, nawet od mojej jedynej koleżanki trochę się odsunąłem kiedy zaczęły się pojawiać plotki, że chcę rozwalić jej małżeństwo. W tej kwestii chyba masz rację, że mój sposób myślenia był zły. Takich związków jest mnóstwo i sam też znam ich kilka, żyją ze sobą choć się nienawidzą właśnie z powodu lęku przed samotnością lub dla dobra dzieci. Jeśli chodzi o te, które znam, że oboje są dla siebie pierwszymi to ponownie napiszę, ty myślisz, że kłamią i to nie znaczy, że na pewno tak jest. Część z tych ludzi znam od najmłodszych lat bo to bliska rodzina. Oczywiście to możliwe ale jeśli faktycznie przez całe życie okłamywali zarówno mnie jak i partnera/partnerkę to muszą być w tym na prawdę dobrzy bo problemów po nich nie widać żadnych i to na przestrzeni lat.

Co do Anakina to faktycznie był taki jak opisujesz ale jedno się nie zgadza, nie był słaby. Mimo tego kim się stał choć przez jakiś czas miał wszystko czego pragnie większość mężczyzn w tym też ja. Miał moc, władzę, stał się kimś wielkim, podziwianym, szanownym, miał wpływ na losy całej galaktyki i co najlepsze miał tą prawdziwą bajkową miłość.

104 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-06-05 10:28:10)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Nie, nie powinieneś zwracać uwagi na to czy ktoś jest w związku czy nie. To leży w gestii tej drugiej strony. Nie jesteś sumieniem innych ludzi. I to nie twoja sprawa.

Z tym trochę mnie zaskoczyłeś, spodziewałem się jakiegoś ostrego pojazdu, a nie takiej opanowanej odpowiedzi. Wcześniej tak o tym nie myślałem, zawsze w pierwszej kolejności myślałem o innych i żeby nie pakować się w ich sprawy i nie niszczyć ich związków i relacji, nawet od mojej jedynej koleżanki trochę się odsunąłem kiedy zaczęły się pojawiać plotki, że chcę rozwalić jej małżeństwo. W tej kwestii chyba masz rację, że mój sposób myślenia był zły.

Jack jest idealnym przykladem, ze to co "inspirujace" i "ciekawe" czasami bywa przeciwnoscia madrosci.

Jak uwodzisz kobiete, ktora jest w zwiazku to mozliwe sa tylko dwa rezultaty:
- Albo jest wierna i (nawet jesli ma duze problemy w zwiazku) Ciebie zleje
- Albo nie jest wierna i zwiazesz sie z kurwa, ktora zniszczy Ci zycie.

Albo ktos ma zasady albo nie. Problemy w zwiazku nie sa powodem aby je lamac.

Jesli czujesz sie skrepowany przez zycie to znaczy, ze masz na sobie wiele nadgorliwych zasad jak np. nie trzymanie rak w kieszeni jak z kims rozmawiasz, nigdy nie przeklinanasz czy tysiace innych zasad, ktore Tobie by nie przeszkadzaly gdybys byl na miejscu drugiej osoby (warto najpierw doswiadczyc aby sie upewnic).
Lojalnosc (zwlaszcza gdy nie jest dobrze) jest esencja zwiazku. Zwiaz sie z kobieta, ktora tego nie rozumie, poczekaj az pojawia sie problemy i zrozumiesz dlaczego.

105

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Jednak wciąż nie rozumiem dlaczego ona z nim zerwała? Skoro był fantastyczny i skoro później tak bardzo to przeżywała to dlaczego do cholery nie mogła go nauczyć co i jak?

Bo życie to nie bajka, a brak doświadczenia w łóżku prędzej czy później przekłada się na zazdrość i zaborczość w codziennym życiu. Bo jak nie masz doświadczenia z kobietami, to nie ogarniasz co jest zwykłą uprzejmością, a co flirtem. A takich niedoświadczonych prawiczków zawsze to zżera, że babka miała mniej lub bardziej bogatą przeszłość. I jest wieczne porównywanie - kto miał większego, kto lepiej całował, czy ona innym też tak ssała, czy to, czy tamto.

Jaki był problem w tym żeby po prostu mu powiedzieć, że szukał w złym miejscu i nakierować go na właściwe?

Bo mając lat 30 oczekujesz od związku i partnera innych rzeczy niż mając lat naście. Takie doświadczenia w 90% powodują, że babka schnie i się zamyka. Mając już pewne doświadczenia związkowe wiesz jakie zachowania rokują, a jakie nie.

Oczywiście, że wolno kobietom wychodzić z inicjatywą ale jest to bardzo rzadkie zjawisko

Nie. To dość częste. Tylko z braku doświadczenia tego nie dostrzegasz.

Wcześniej tak o tym nie myślałem, zawsze w pierwszej kolejności myślałem o innych i żeby nie pakować się w ich sprawy i nie niszczyć ich związków i relacji,

W takiej sytuacji ważne jest to, aby nie zostawać kochankiem. Wtedy to faktycznie nie jest fajne dla nikogo, ale odbić komuś partnerkę zawsze można. Wbrew temu co napisał ten pajac Johny, opcji na rozwój takiej sytuacji jest znacznie więcej. Ponadto chłop myli lojalność ze ślepym przywiązaniem. Lojalność polega w tym wypadku na tym, że nie zdradzasz w imię dreszczyku emocji i chwili zabawy. Ale kochać, to znaczy też umieć zakończyć trwanie w mizerii i wzajemnym cierpieniu.  Bo utrzymywanie fikcji z obawy co powie rodzina i znajomi, to debilizm i przepis na katastrofę.

Tak - ludzie potrafią skrywać prawdę całymi latami. Bo "tak trzeba", albo dlatego, że z braku porównania i doświadczenia, nie wiedzą, że da się inaczej.


Co zaś do Anakina - tak był słaby. Zachłysnął się swoim talentem, nie umiał słuchać i nie wyciągał wniosków z popełnionych błędów. Zamiast przepracowywać swoje emocje, to dawał się nim ponieść. Dlatego nigdy nie rozwinął w pełni swojego talentu. Nawet po ciemnej stronie mocy. Od czasów jak był dzieckiem, to jedynie urósł, ale mentalnie pozostał dzieckiem. Na płaszczyźnie emocjonalnej wciąż był niewolnikiem na Tatooine.

106

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Tak jeszcze apropo trwania w mizerii z braku porównania. Taka sytuacja u babki 50+ po ciężkim rozwodzie. Babka całe życie mówiła, że jest szczęśliwa. I wszyscy ją tak postrzegali. Bo kochający mąż, wspaniałe dzieci, sukces w pracy i tak dalej. Wychowana w tradycyjnym, katolickim domu. Więc seks to temat tabu dla niej zawsze był. Nigdy nie rozmawiała na ten temat z nikim, a jak w jej obecności koleżanki coś zaczynały temat podnosić, to wymykała się po angielsku. Ale nikt nie żyje w próżni. Pewnego razu wypiła za dużo wina na imieninach u swojej jakiejś przyjaciółki i od słowa do słowa okazało się, że jej mąż to sprawach seksu egoistyczny kutafon, który nigdy nawet nie dał jej orgazmu. Sam też miał problemy, żeby dojść i twierdził, że to jej wina. Bo po porodach to jest "luźna". I ona biedna mniej lub bardziej uwierzyła. Ostatecznie okazało się, że jak ona była w ciąży to typ się uzależnił od masturbacji i swojej ręki. Generalnie jak to wszystko wyszło na jaw, to wpadła w ciężką depresję. Ale ostatecznie rozwiodła się i znalazła sobie innego partnera. Teraz chodzi zadowolona, bo wreszcie wie jak dobry seks wygląda i jak dużym fundamentem on jest w zdrowej, dojrzałej i zrównoważonej relacji, a nie w związku, w którym się jest z przyzwyczajenia.

A teraz zobacz jak gówniane są statystyki wśród kobiet: https://pleasurebetter.com/orgasm-statistics/

107

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Jack Sparrow napisał/a:

Bo życie to nie bajka, a brak doświadczenia w łóżku prędzej czy później przekłada się na zazdrość i zaborczość w codziennym życiu. Bo jak nie masz doświadczenia z kobietami, to nie ogarniasz co jest zwykłą uprzejmością, a co flirtem. A takich niedoświadczonych prawiczków zawsze to zżera, że babka miała mniej lub bardziej bogatą przeszłość. I jest wieczne porównywanie - kto miał większego, kto lepiej całował, czy ona innym też tak ssała, czy to, czy tamto.

Bo mając lat 30 oczekujesz od związku i partnera innych rzeczy niż mając lat naście. Takie doświadczenia w 90% powodują, że babka schnie i się zamyka. Mając już pewne doświadczenia związkowe wiesz jakie zachowania rokują, a jakie nie.

Nie. To dość częste. Tylko z braku doświadczenia tego nie dostrzegasz.

W takiej sytuacji ważne jest to, aby nie zostawać kochankiem. Wtedy to faktycznie nie jest fajne dla nikogo, ale odbić komuś partnerkę zawsze można. Wbrew temu co napisał ten pajac Johny, opcji na rozwój takiej sytuacji jest znacznie więcej. Ponadto chłop myli lojalność ze ślepym przywiązaniem. Lojalność polega w tym wypadku na tym, że nie zdradzasz w imię dreszczyku emocji i chwili zabawy. Ale kochać, to znaczy też umieć zakończyć trwanie w mizerii i wzajemnym cierpieniu.  Bo utrzymywanie fikcji z obawy co powie rodzina i znajomi, to debilizm i przepis na katastrofę.

Tak - ludzie potrafią skrywać prawdę całymi latami. Bo "tak trzeba", albo dlatego, że z braku porównania i doświadczenia, nie wiedzą, że da się inaczej.

Co zaś do Anakina - tak był słaby. Zachłysnął się swoim talentem, nie umiał słuchać i nie wyciągał wniosków z popełnionych błędów. Zamiast przepracowywać swoje emocje, to dawał się nim ponieść. Dlatego nigdy nie rozwinął w pełni swojego talentu. Nawet po ciemnej stronie mocy. Od czasów jak był dzieckiem, to jedynie urósł, ale mentalnie pozostał dzieckiem. Na płaszczyźnie emocjonalnej wciąż był niewolnikiem na Tatooine.

I właśnie dlatego ja wolałbym nie znać przeszłości związkowo-seksualnej potencjalnej partnerki, jedyne co chciałbym wiedzieć to czy jest zdrowa. Nie wiedząc ile było, jak było itd nie martwiłbym się porównywaniem. Ponownie piszesz za mnie i za wszystkich innych ludzi. Dla ciebie oczywistym jest, że ktoś w wieku 30 lat oczekuje tego czy tamtego, dla mnie już nie. Ja właśnie teraz mając 27 lat chciałbym tego co w wieku nastoletnim, tych wszystkich miłych, słodkich i niewinnych rzeczy i śmiem twierdzić, że jestem jedynym tak myślącym.

Jeśli chodzi o startowanie do zajętej dziewczyny jednak wersja Johnego wydaje się bardziej sensowna. Nie raz już widziałem jak ktoś próbował właśnie z zajętą dziewczyną i to nigdy nie skończyło się dobrze. Zawsze wyglądało to właśnie tak jak opisał Johny, albo było odrzucenie na wstępie albo zdrada i masa problemów dla obojga.

Nawet jeśli faktycznie ludzie potrafią latami skrywać prawdę to nie przekonasz mnie, że dosłownie wszyscy tacy są, i że nie da za pierwszy razem idealnie trafić. Piszesz, że bez super seksu szczęśliwy związek nie istnieje i nie ma prawa istnieć, a przecież są ludzie aseksualni, którzy w ogóle nie uprawiają seksu nie licząc tego niezbędnego jeśli chcą mieć dzieci. Według ciebie doświadczenie zależy od ilości partnerów seksualnych, a ja już wielokrotnie słyszałem, że nawet mając jednego partnera przez całe życie można być bardziej doświadczonym niż mając ich kilkadziesiąt. Wybacz ale twoja historia z poprzedniego posta brzmi dla mnie trochę dziwnie. Gdyby tamta kobieta na prawdę go kochała i gdyby jej na nim zależało to nie zerwałaby z nim po jednej wpadce w łóżku i to jeszcze tak głupiej. Jeśli faktycznie tak było to wybacz ale do miana kobiety jej daleko, to raczej była dziewczynka. Patrząc na to ze swojej perspektywy nie wyobrażam sobie by po tak głupiej, pojedynczej wpadce od razu kogoś odrzucić, dla mnie coś takiego jest po prostu niezrozumiałe. Jak wchodzimy z kimś w związek to robimy to by nasze życie stało się lepsze, przyjemniejsze, by było nam lepiej, łatwiej i przyjemniej. To jak ty opisujesz związek brzmi totalnie nieprzyjemnie, coś jak stan stałego stresu, ciągłego bycia pod obserwacją, ciągłego oceniania i testowania. Tak się nie da żyć na dłuższą metę. Statystyki faktycznie nie za ciekawe pod względem ich wyników, jako temat do przeanalizowania jak najbardziej ciekawe. Przeczytałem je i nie uważam by były one wynikiem jedynie braku doświadczenia czy nieudolności mężczyzn. Prawda jest taka, że większość problemów w związkach powstaje bo ludzie po prostu nie potrafią ze sobą rozmawiać, jeśli coś jest nie tak czy to w sferze emocjonalnej czy seksualnej czy jakiejkolwiek innej to powinno się o tym rozmawiać, a nie dusić w sobie i potem obwiniać drugą osobę, że się nie domyśliła. Tak samo w przypadku tej babki 50+ z twojego przykładu, mąż musiał być "egoistycznym kutafonem" nie tylko w sprawach seksu ale też ogólnie w życiu i to było głównym powodem rozwodu, a nie tylko seks. Ja jestem zdania, że jeśli ludzie na prawdę się kochają i zależy im na sobie to się dogadają, nauczą się nawzajem tego czego lubią itd. Już od jakiegoś czasu piszemy, ty podajesz statystyki, teorie czy różne przykłady, a i tak nie doszliśmy do rozwiązania źródła problemu. Według ciebie brak doświadczenia całkowicie uniemożliwia wejście w związek, doświadczenie miłości i założenie rodziny. To jak z tymi ogłoszeniami o pracę, każde ma wpisane w wymaganiach doświadczenie na podobnym stanowisku, a skoro każde wymaga tego od samego początku to nie ma jak zdobyć tego doświadczenia. I tu jest tak samo, jak ja czy jakikolwiek inny facet w podobnej sytuacji mielibyśmy zdobyć doświadczanie skoro jedyne jego źródła wymagają go na samym wstępie? To wielkie błędne koło, z którego nie ma wyjścia, a przynajmniej według tego co tu piszesz.

Zdaje się, że mamy zupełnie inne definicję słabości. Dla mnie Anakin wciąż nie był słaby, miał pecha i trafił na kogoś kto go zmanipulował, a za coś takiego nie można go winić, na początku nie miał na to wpływu, a kiedy zrozumiał co się dzieje już nie było odwrotu. To nie jest zła czy słaba postać tylko smutny obraz człowieka, którego złość, ból i strach zostały wykorzystanie przeciwko niemu. Zły stał się dopiero później kiedy już wszystko stracił. Większość złoczyńców chociażby w anime ma bardzo podobną historię. Bardzo często jest tak, że na początku byli dobrzy, najlepsi z dobrych, a wszystko co robili było dla najwyższych celów. By uratować świat lub ukochaną osobę, całe życie trenowali, poświęcali wszystko co mieli tylko dla spełnienia tego celu przez co nie raz sięgali po najgorsze metody, a na końcu dowiadywali się, że przez cały czas byli manipulowani. Nie chciałbym sobie nawet wyobrażać co musi czuć osoba, która na końcu swojej drogi dowiaduje się, że wszystkie czyny, wszystkie poświęcenia, cały ten trening czy nawet tyle przelanej krwi było na marne. Ja zwykle identyfikuję się ze złoczyńcami bo oni najczęściej mają rację ale rzadko kiedy wygrywają bo to było zbyt proste zakończenie, a przez to mała oglądalność i słabe oceny.

108 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2023-06-06 00:12:51)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Jednak wciąż nie rozumiem dlaczego ona z nim zerwała? Skoro był fantastyczny i skoro później tak bardzo to przeżywała to dlaczego do cholery nie mogła go nauczyć co i jak? Zazdrość to jeszcze rozumiem, że mogła stać się problemem ale brak umiejętności to nie jest absolutnie żadna wymówka, jeśli na prawdę go kochała to powinna go nauczyć i tyle. Jaki był problem w tym żeby po prostu mu powiedzieć, że szukał w złym miejscu i nakierować go na właściwe? Ja nie miałbym żadnego problemu z tym bo uczyć dziewczynę czegoś takiego, powiem więcej nawet chciałbym to zrobić. Według tego co piszesz to tamten facet, ja jak i wielu innych jesteśmy już straceni bo nie mamy doświadczenia będąc w takim wieku.

Dlatego jako faceci bez doświadczenia jesteśmy na przegranej pozycji. Jeśli znajdzie się jakaś dziewczyna, której by to nie przeszkadzało, to to byłby jakiś mega wyjątek, jak wygranie w totka.

Po prostu w naszym wieku nie wypada pewnych rzeczy nie wiedzieć. I albo masz to doświadczenie, albo się musisz pogodzić, że umrzesz jako prawiczek, bo nikt nie zechce kogoś, kogo trzeba uczyć.

109

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Ja właśnie teraz mając 27 lat chciałbym tego co w wieku nastoletnim, tych wszystkich miłych, słodkich i niewinnych rzeczy i śmiem twierdzić, że jestem jedynym tak myślącym.

Śmiechłem bardzo. Teś bym chciał. Ale co było, to było. I nie wróci.

Jeśli chodzi o startowanie do zajętej dziewczyny jednak wersja Johnego wydaje się bardziej sensowna. Nie raz już widziałem jak ktoś próbował właśnie z zajętą dziewczyną i to nigdy nie skończyło się dobrze. Zawsze wyglądało to właśnie tak jak opisał Johny, albo było odrzucenie na wstępie albo zdrada i masa problemów dla obojga.

Bo Johny jest debilem. Jak i większość kolesi w tym położeniu. Jak twoje ambicje ograniczają się jedynie do bycia tym drugim - to nim będziesz. Jak chcesz faktycznie wygrać pierwszą nagrodę, to jest to też decyzja drugiej osoby. Bycie w związku lub nie, to autonomiczna decyzja.

Piszesz, że bez super seksu szczęśliwy związek nie istnieje i nie ma prawa istnieć, a przecież są ludzie aseksualni, którzy w ogóle nie uprawiają seksu nie licząc tego niezbędnego jeśli chcą mieć dzieci

Po pierwsze - nie jesteś aseksualny. po drugie, nawet osoby aseksulane osiągają orgazm w czasie masturbacji. Masz to w linku do statystyk. Po trzecie seks jest jednym z fundamentalnych spoiw w związku. Nie ma znaczenia jak na to popatrzysz - oboje partnerów musi się zgadasz pod tym kątem.

Według ciebie doświadczenie zależy od ilości partnerów seksualnych, a ja już wielokrotnie słyszałem, że nawet mając jednego partnera przez całe życie można być bardziej doświadczonym niż mając ich kilkadziesiąt.

To jest po prostu kłamstwo wynikające z niewiedzy i zatwardziałości przekonań. Już ci to mówiłem - najpierw uczysz się gamy. Potem reszty. Bycie w związku to natomiast proces ciągły. Bo ciągle się zmieniamy. Ty nie jesteś osobą aseksualną.

Gdyby tamta kobieta na prawdę go kochała i gdyby jej na nim zależało to nie zerwałaby z nim po jednej wpadce w łóżku i to jeszcze tak głupiej

Bo patrzysz na to z perspektywy niedoświadczonego romantyka. Życie natomiast ma inne zasady.

Przeczytałem je i nie uważam by były one wynikiem jedynie braku doświadczenia czy nieudolności mężczyzn.

Większość babek udaje orgazm, bo ma w tym frajde. I dlatego partnerki multimilionerów zdradzają ich z ogrodnikami.

rawda jest taka, że większość problemów w związkach powstaje bo ludzie po prostu nie potrafią ze sobą rozmawiać

No brawo! A brak komunikacji bierze się z braku doświadczenia.

Tak samo w przypadku tej babki 50+ z twojego przykładu, mąż musiał być "egoistycznym kutafonem" nie tylko w sprawach seksu ale też ogólnie w życiu i to było głównym powodem rozwodu, a nie tylko seks.

Nope. To tylko seks.

a jestem zdania, że jeśli ludzie na prawdę się kochają i zależy im na sobie to się dogadają, nauczą się nawzajem tego czego lubią itd. Już od jakiegoś czasu piszemy, ty podajesz statystyki, teorie czy różne przykłady, a i tak nie doszliśmy do rozwiązania źródła problemu.

Bo to twój romantyczny idealizm uniemożliwia ci zrobienie kroku naprzód.

To jak z tymi ogłoszeniami o pracę, każde ma wpisane w wymaganiach doświadczenie na podobnym stanowisku, a skoro każde wymaga tego od samego początku to nie ma jak zdobyć tego doświadczenia. I tu jest tak samo, jak ja czy jakikolwiek inny facet w podobnej sytuacji mielibyśmy zdobyć doświadczanie skoro jedyne jego źródła wymagają go na samym wstępie? To wielkie błędne koło, z którego nie ma wyjścia, a przynajmniej według tego co tu piszesz.

Nie według tego co piszę, ja, ale według tego co piszesz ty. Już to podkreślałem kilkukrotnie - chodzi o to jak się historię ubiera w słowa. A nie o to jaka ona jest według ciebie (czytaj według najbardziej zjebanego scenariusza).

Zdaje się, że mamy zupełnie inne definicję słabości.

To skoro według twojej i mojej definicji ja jestem silny, a ty słaby, to może jednak mam rację? Mam dobrze prosperującą firmę, żonę, która podziela mój światopogląd, liczne romanse i przygody, a ty nie masz nic z tego - to może przyjmiesz to jako wyciągniętą rękę, aby jednak zmienić swoją perspektywę? Co ty na to?

110 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-06-06 03:50:10)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Nie ma szans by cokolwiek znalazł kto kto nie wie czego szuka.
Przeciez Ty niby dorosly, a jesteś całkowicie  bezwładny.
Jak dzidzius w wózku ...nie , no nawet to dziecko wie czy chce jeść,  czy spać, czy do mamy.
A ty tylko chcesz się czuć dobrze i nie wiesz nawet z jakiego powodu miałoby się to stać.
Jesteś mało refleksyjny, nie zastanawiasz się nad swoimi krokami.
Poszedłeś do prostytutki, chociaż nie chciałeś seksu,  a  żeby otrzymać coś,  relacji z kobietą, to jeśli nie potrafisz tego w życiu codziennym, nie było szans na to w takim spotkaniu.
Bo wszędzie odbijamy swoją osobowość.
Teoretycznie mogłeś iść do prostytutki po seks, ale wtedy gdy Ci się nie spodobała ta Pani, czemu nie poszedłeś do innej?
1. TY NIE CHCESZ NIKOGO URAZIĆ, więc robisz to, czego chcą inni od Ciebie, a nie Ty sam dla siebie.
2. MASZ OCZEKIWANIA ZE INNI ZADECYDUJĄ ZA CIEBIE, co Ciebie uszczęśliwi,
Odpowiedzialność  za swoje decyzję lubisz przenosić na innych.
Ci jest najdziwniejsze,  to nawet jak spotka Cię vos pozytywnego, jak jakieś relacje nawiązane chociażby na tym festynie,  to interpretujesz je jako niepotrzebne i odrzucasz.
Chcesz przeskakiwać pewne etapy w życiu, chcesz gotowców, nie zadajesz sobie trudu analizy i szans poprawy 
Ludzi spostrzegasz jak żrodla zaspokojenia i nadziei, nie porównujesz ich doświadczeń  że swoimi, wyciągasz błędne  wnioski 
Chcesz zaadaptować doświadczenia kobiet w swoim wieku, takich jak Armidak, która potrzebuje adoracji i też jest niezadowolona ze wszystkiego co ją spotyka, więc wydaje Ci się bliska.
Tylko że wasza wymiana doświadczeń  to coś na zasadzie : wiódł ślepy ślepego.
Ty jie potrafisz dawać atencji, ona nie potrafi także.
Ale wasze spotkanie byłoby ciekawą stratą czasu.:)

111 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-06-06 09:16:20)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

.

112 Ostatnio edytowany przez Armidak (2023-06-06 11:58:14)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Ela210 napisał/a:

Nie ma szans by cokolwiek znalazł kto kto nie wie czego szuka.
Przeciez Ty niby dorosly, a jesteś całkowicie  bezwładny.
Jak dzidzius w wózku ...nie , no nawet to dziecko wie czy chce jeść,  czy spać, czy do mamy.
A ty tylko chcesz się czuć dobrze i nie wiesz nawet z jakiego powodu miałoby się to stać.
Jesteś mało refleksyjny, nie zastanawiasz się nad swoimi krokami.
Poszedłeś do prostytutki, chociaż nie chciałeś seksu,  a  żeby otrzymać coś,  relacji z kobietą, to jeśli nie potrafisz tego w życiu codziennym, nie było szans na to w takim spotkaniu.
Bo wszędzie odbijamy swoją osobowość.
Teoretycznie mogłeś iść do prostytutki po seks, ale wtedy gdy Ci się nie spodobała ta Pani, czemu nie poszedłeś do innej?
1. TY NIE CHCESZ NIKOGO URAZIĆ, więc robisz to, czego chcą inni od Ciebie, a nie Ty sam dla siebie.
2. MASZ OCZEKIWANIA ZE INNI ZADECYDUJĄ ZA CIEBIE, co Ciebie uszczęśliwi,
Odpowiedzialność  za swoje decyzję lubisz przenosić na innych.
Ci jest najdziwniejsze,  to nawet jak spotka Cię vos pozytywnego, jak jakieś relacje nawiązane chociażby na tym festynie,  to interpretujesz je jako niepotrzebne i odrzucasz.
Chcesz przeskakiwać pewne etapy w życiu, chcesz gotowców, nie zadajesz sobie trudu analizy i szans poprawy 
Ludzi spostrzegasz jak żrodla zaspokojenia i nadziei, nie porównujesz ich doświadczeń  że swoimi, wyciągasz błędne  wnioski 
Chcesz zaadaptować doświadczenia kobiet w swoim wieku, takich jak Armidak, która potrzebuje adoracji i też jest niezadowolona ze wszystkiego co ją spotyka, więc wydaje Ci się bliska.
Tylko że wasza wymiana doświadczeń  to coś na zasadzie : wiódł ślepy ślepego.
Ty jie potrafisz dawać atencji, ona nie potrafi także.
Ale wasze spotkanie byłoby ciekawą stratą czasu.:)

Nie no nie wierzę. Jesteś Kobietą myślę po 40 i serio chce ci się nadinterpretować życia innych osób w necie, bo tak dla mnie to duża nadinterpretacja.

Po pierwsze to taka nie prawda, że jestem niezadowolona z wszystkiego co mnie spotyka. Znowu  jakieś bujdy wyssane z palca. Jak napisałam w swoim ostatnim temacie nie chce się tu udzielać, bo nie widzę w tym sensu aby obcy ludzie pisali mi jaka jestem, co czuje, jak wygląda moje życie nie znając mnie i sugerując się jedynie jakimś fragmentem. Najlepiej oceniać i nadintepretować. Ja się wgl dziwię, że ludzie tu pisza o swoich problemach np dotyczących jakieś relacji, chłopaka. Jakby to takie głupie. A jeszcze głupsze jest wkręcanie się i doradzanie na podstawie napisanego tekstu kogoś kogo tak naprawdę nie znacie i te rady też nie mają sensu, bo jeśli jest jakiś konflikt czy mamy dość partnera i chcemy z nim zerwać to przecież możemy z tym partnerem pogadać a nie żalić się na forum i liczyć że jacyś obcy ludzie pomaga. To już lepiej iść na jedną wizytę do psychologa jak się ma taki metlik w głowie I opowiedzieć wszystko ale twarzą w twarz specjaliście.

Ja umiem dać atencję ale osoba musi mi się bardzo spodobać. A mi się w pracy nie podoba nikt. Podobał mi się jeden ale okazało się że ma dziewczynę więc zrezygnowałam. Nie będę dawać atencji na siłę smile. Zagadka rozwiązana.
Jakbym nie umiałam dawać atencji to bym nie weszła w żaden związek bo na początku wiadomo że osoby się kokietują, dawaja sobie uwagę I atencji. Ja po prostu nadmiernie chciałabym uwagi i wiem że mam nierealne już oczekiwania. Przerobiłam to i będę dalej przerabiać z psychologiem wink. I proszę mnie więcej nie wywoływać i porównywać z jakimś chłopakiem z forum.

Uciekam hen. Nie mam zamiaru się już wypowiadać. A wy dalej żalcie się i marnujecie czas, naraska

113

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Jack Sparrow napisał/a:

Bo Johny jest debilem. Jak i większość kolesi w tym położeniu. Jak twoje ambicje ograniczają się jedynie do bycia tym drugim - to nim będziesz. Jak chcesz faktycznie wygrać pierwszą nagrodę, to jest to też decyzja drugiej osoby. Bycie w związku lub nie, to autonomiczna decyzja.

Po pierwsze - nie jesteś aseksualny. po drugie, nawet osoby aseksulane osiągają orgazm w czasie masturbacji. Masz to w linku do statystyk. Po trzecie seks jest jednym z fundamentalnych spoiw w związku. Nie ma znaczenia jak na to popatrzysz - oboje partnerów musi się zgadasz pod tym kątem.

To jest po prostu kłamstwo wynikające z niewiedzy i zatwardziałości przekonań. Już ci to mówiłem - najpierw uczysz się gamy. Potem reszty. Bycie w związku to natomiast proces ciągły. Bo ciągle się zmieniamy. Ty nie jesteś osobą aseksualną.

Bo patrzysz na to z perspektywy niedoświadczonego romantyka. Życie natomiast ma inne zasady.

Większość babek udaje orgazm, bo ma w tym frajde. I dlatego partnerki multimilionerów zdradzają ich z ogrodnikami.

Bo to twój romantyczny idealizm uniemożliwia ci zrobienie kroku naprzód.

Nie według tego co piszę, ja, ale według tego co piszesz ty. Już to podkreślałem kilkukrotnie - chodzi o to jak się historię ubiera w słowa. A nie o to jaka ona jest według ciebie (czytaj według najbardziej zjebanego scenariusza).

To skoro według twojej i mojej definicji ja jestem silny, a ty słaby, to może jednak mam rację? Mam dobrze prosperującą firmę, żonę, która podziela mój światopogląd, liczne romanse i przygody, a ty nie masz nic z tego - to może przyjmiesz to jako wyciągniętą rękę, aby jednak zmienić swoją perspektywę? Co ty na to?

Czyli twierdzisz, że żeby wygrać pierwszą nagrodę trzeba ją odebrać komuś innemu i to jest jedyny sposób? Powinienem porzucić wszystko w co do tej pory wierzyłem, wszystko co zawsze uznawałem za dobre i stać zimnym, bezwzględnym sukinsynem idącym po trupach do celu żeby móc wejść w szczęśliwy związek?

Skąd pewność, że nie jestem aseksualny? Sam napisałeś, że nawet osoba aseksualna może osiągnąć orgazm przez masturbację. Twierdzisz, że osoby aseksualne w ogóle nie mogą wejść w związek bo bez seksu takowy nie może istnieć? 

Wybacz ale no nie mogę się zgodzić z tą teorią ilości, znam zbyt wielu ludzi, którzy mieli na prawdę mało na liczniku, a jednak dziś są w szczęśliwych związkach, a przynajmniej wyglądają na szczęśliwe. Już nie mówiąc o tych co trafili za pierwszym razem jest jeszcze więcej takich, którzy mieli po 2-3 związki w ciągu całego życia i tyle samo partnerów/partnerek seksualnych i to im wystarczyło. Oczywiście istnieje możliwość, że kłamią ale nie ma jak tego potwierdzić. Na prawdę istnieją ludzie podobni do mnie, którzy nie imprezowali, nie mieli zbyt wielu znajomych, nie uprawiali seksu z każdym kto się nawinął i dziś żyją, mają żony i dzieci. "Życie natomiast ma inne zasady" czy powinienem przez to rozumieć, że według ciebie w ogóle nie ma czegoś takiego jak miłość, że to tylko wymysł z bajek i komedii romantycznych?

Skoro mój romantyczny idealizm uniemożliwia mi zrobienie kroku naprzód to co według ciebie powinienem zrobić? Tylko zanim od razu odpowiesz żebym zaczął chodzić do prostytutek chociaż spróbuj pomyśleć o jakiejkolwiek innej opcji.

I ponownie skąd wziąłeś tą teorię, że ja uważam cię za silnego? Ja tylko napisałem, że nasze definicję słabością są inne, nie było żadnej wzmianki o tym, kogo uważam za słabego, a kogo za silnego. Według ciebie twoje życie jest sukcesem i pewnie też spełnieniem marzeń każdego faceta i to, że ty tak uważasz wcale nie znaczy, że to jest prawda uniwersalna dla całego świata. Każdy ma swoją wizję sukcesu, dla mnie jedyną rzeczą z wyżej wymiennych pasującą do mojej wizji sukcesu byłaby "żona podzielająca mój światopogląd". Bardzo chętnie sięgnął bym po wyciągniętą rękę i również chciałbym spróbować zmienić perspektywę ale ty widzisz tylko jedną. Według ciebie te prostytutki to jest jedyne rozwiązanie, jedyna droga do sukcesu nie tylko w miłości ale ogólnie w całym życiu. Cały czas piszesz, że seks jest w życiu najważniejszy i bez niego nie da się nic zrobić, w ogóle nie da się żyć, jeśli nie masz seksu nie możesz osiągnąć sukcesu na żadnym innym poziomie życia, no wybacz ale to brzmi trochę absurdalnie. Są rzeczy, których teraz chciałbym dużo bardziej niż związków czy seksu, są rzeczy o dużo większym priorytecie, którymi teraz powinienem się zająć.

Ela210 napisał/a:

Nie ma szans by cokolwiek znalazł kto kto nie wie czego szuka.
Przeciez Ty niby dorosly, a jesteś całkowicie  bezwładny.
Jak dzidzius w wózku ...nie , no nawet to dziecko wie czy chce jeść,  czy spać, czy do mamy.
A ty tylko chcesz się czuć dobrze i nie wiesz nawet z jakiego powodu miałoby się to stać.
Jesteś mało refleksyjny, nie zastanawiasz się nad swoimi krokami.
Poszedłeś do prostytutki, chociaż nie chciałeś seksu,  a  żeby otrzymać coś,  relacji z kobietą, to jeśli nie potrafisz tego w życiu codziennym, nie było szans na to w takim spotkaniu.
Bo wszędzie odbijamy swoją osobowość.
Teoretycznie mogłeś iść do prostytutki po seks, ale wtedy gdy Ci się nie spodobała ta Pani, czemu nie poszedłeś do innej?
1. TY NIE CHCESZ NIKOGO URAZIĆ, więc robisz to, czego chcą inni od Ciebie, a nie Ty sam dla siebie.
2. MASZ OCZEKIWANIA ZE INNI ZADECYDUJĄ ZA CIEBIE, co Ciebie uszczęśliwi,
Odpowiedzialność  za swoje decyzję lubisz przenosić na innych.
Ci jest najdziwniejsze,  to nawet jak spotka Cię vos pozytywnego, jak jakieś relacje nawiązane chociażby na tym festynie,  to interpretujesz je jako niepotrzebne i odrzucasz.
Chcesz przeskakiwać pewne etapy w życiu, chcesz gotowców, nie zadajesz sobie trudu analizy i szans poprawy 
Ludzi spostrzegasz jak żrodla zaspokojenia i nadziei, nie porównujesz ich doświadczeń  że swoimi, wyciągasz błędne  wnioski 
Chcesz zaadaptować doświadczenia kobiet w swoim wieku, takich jak Armidak, która potrzebuje adoracji i też jest niezadowolona ze wszystkiego co ją spotyka, więc wydaje Ci się bliska.
Tylko że wasza wymiana doświadczeń  to coś na zasadzie : wiódł ślepy ślepego.
Ty jie potrafisz dawać atencji, ona nie potrafi także.
Ale wasze spotkanie byłoby ciekawą stratą czasu.:)

Większość z tego co tu napisałaś to prawda. Dokładnie tak, ja nie wiem czego poszukuję i nie wiem po co poszukuję i właśnie o to się toczy cała ta rozmowa, że się tego dowiedzieć. Poszedłem do prostutuki nie dlatego, że chciałem seksu tylko by dowiedzieć się czym on jest, czy faktycznie jest taki super jak wszyscy mówią i czy mi też się spodoba, jak to się skończyło to już wiemy. Masz rację, nie chcę nikogo urazić, powiem nawet więcej ja kompletnie nie potrafię się kłócić i się tego boję. Zawsze, przez całe życie robiłem to czego oczekiwali inni i nawet nie myślałem czy ja sam tego chcę. Przez większość życia nie obchodziło mnie moje własne dobro, przyjemność, a delicji szczęście nawet nie znałem i chyba wciąż nie znam. Oczywiście, że przenoszę odpowiedzialność na innych i robię to podświadomie bo jako, że zawsze robiłem coś dla innych, bo ktoś mi kazał to nigdy nie musiałem ponosić za to odpowiedzialności.

O co chodzi z tym odrzuceniem relacji nawiązanej na festynie? Na prawdę nie rozumiem, mogłabyś wytłumaczyć?

A jaki mam inny wybór niż próbować przeskoczyć pewne rzeczy? Przecież Jack od kilku dni mi piszę, że tego się już nie da nadrobić, że w moim wieku już nie da się mieć tych słodkich i niewinnych pierwszych miłości to innego mogę zrobić? Podobnie z pracą, chcesz powiedzieć, że powinien ją zmienić nawet na jeszcze gorzej płatną niż obecna bo może kiedyś uda mi się wejść na poziom zarobkowy wyższy niż teraz? Co według ciebie powinienem zrobić żeby mieć szansę poprawy? Owszem Armidak z początku wydawała mi się swego rodzaju bratnią duszą, dziewczyną podzielającą moje problemy i tak jak ja szukającą ich rozwiązania. Jednak okazało się, że sporo się różnimy, ona uważa się za lepszą tylko dlatego, że podobno coś robi, a tego że z góry jest na lepszej pozycji za samą płeć już nie widzi. Nie wiem czy to co robi faktycznie jej pomoże czy nie ale wiem jedno, że nie będzie łatwo jej znaleźć osoby podzielającej jej przekonania nawet mimo bycia kobietą. Gdybyśmy się spotkali jedyne co byśmy robili to wymienianie się swoimi poglądami i problemami z czego nic by nie wyniknęło. Ona oczekuję czegoś innego i ja czegoś innego i raczej nie doszlibyśmy do jakiegoś sensownego rozwiązania choć tu też pewności nie ma.

114 Ostatnio edytowany przez Armidak (2023-06-06 12:17:13)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Bo Johny jest debilem. Jak i większość kolesi w tym położeniu. Jak twoje ambicje ograniczają się jedynie do bycia tym drugim - to nim będziesz. Jak chcesz faktycznie wygrać pierwszą nagrodę, to jest to też decyzja drugiej osoby. Bycie w związku lub nie, to autonomiczna decyzja.

Po pierwsze - nie jesteś aseksualny. po drugie, nawet osoby aseksulane osiągają orgazm w czasie masturbacji. Masz to w linku do statystyk. Po trzecie seks jest jednym z fundamentalnych spoiw w związku. Nie ma znaczenia jak na to popatrzysz - oboje partnerów musi się zgadasz pod tym kątem.

To jest po prostu kłamstwo wynikające z niewiedzy i zatwardziałości przekonań. Już ci to mówiłem - najpierw uczysz się gamy. Potem reszty. Bycie w związku to natomiast proces ciągły. Bo ciągle się zmieniamy. Ty nie jesteś osobą aseksualną.

Bo patrzysz na to z perspektywy niedoświadczonego romantyka. Życie natomiast ma inne zasady.

Większość babek udaje orgazm, bo ma w tym frajde. I dlatego partnerki multimilionerów zdradzają ich z ogrodnikami.

Bo to twój romantyczny idealizm uniemożliwia ci zrobienie kroku naprzód.

Nie według tego co piszę, ja, ale według tego co piszesz ty. Już to podkreślałem kilkukrotnie - chodzi o to jak się historię ubiera w słowa. A nie o to jaka ona jest według ciebie (czytaj według najbardziej zjebanego scenariusza).

To skoro według twojej i mojej definicji ja jestem silny, a ty słaby, to może jednak mam rację? Mam dobrze prosperującą firmę, żonę, która podziela mój światopogląd, liczne romanse i przygody, a ty nie masz nic z tego - to może przyjmiesz to jako wyciągniętą rękę, aby jednak zmienić swoją perspektywę? Co ty na to?

Czyli twierdzisz, że żeby wygrać pierwszą nagrodę trzeba ją odebrać komuś innemu i to jest jedyny sposób? Powinienem porzucić wszystko w co do tej pory wierzyłem, wszystko co zawsze uznawałem za dobre i stać zimnym, bezwzględnym sukinsynem idącym po trupach do celu żeby móc wejść w szczęśliwy związek?

Skąd pewność, że nie jestem aseksualny? Sam napisałeś, że nawet osoba aseksualna może osiągnąć orgazm przez masturbację. Twierdzisz, że osoby aseksualne w ogóle nie mogą wejść w związek bo bez seksu takowy nie może istnieć? 

Wybacz ale no nie mogę się zgodzić z tą teorią ilości, znam zbyt wielu ludzi, którzy mieli na prawdę mało na liczniku, a jednak dziś są w szczęśliwych związkach, a przynajmniej wyglądają na szczęśliwe. Już nie mówiąc o tych co trafili za pierwszym razem jest jeszcze więcej takich, którzy mieli po 2-3 związki w ciągu całego życia i tyle samo partnerów/partnerek seksualnych i to im wystarczyło. Oczywiście istnieje możliwość, że kłamią ale nie ma jak tego potwierdzić. Na prawdę istnieją ludzie podobni do mnie, którzy nie imprezowali, nie mieli zbyt wielu znajomych, nie uprawiali seksu z każdym kto się nawinął i dziś żyją, mają żony i dzieci. "Życie natomiast ma inne zasady" czy powinienem przez to rozumieć, że według ciebie w ogóle nie ma czegoś takiego jak miłość, że to tylko wymysł z bajek i komedii romantycznych?

Skoro mój romantyczny idealizm uniemożliwia mi zrobienie kroku naprzód to co według ciebie powinienem zrobić? Tylko zanim od razu odpowiesz żebym zaczął chodzić do prostytutek chociaż spróbuj pomyśleć o jakiejkolwiek innej opcji.

I ponownie skąd wziąłeś tą teorię, że ja uważam cię za silnego? Ja tylko napisałem, że nasze definicję słabością są inne, nie było żadnej wzmianki o tym, kogo uważam za słabego, a kogo za silnego. Według ciebie twoje życie jest sukcesem i pewnie też spełnieniem marzeń każdego faceta i to, że ty tak uważasz wcale nie znaczy, że to jest prawda uniwersalna dla całego świata. Każdy ma swoją wizję sukcesu, dla mnie jedyną rzeczą z wyżej wymiennych pasującą do mojej wizji sukcesu byłaby "żona podzielająca mój światopogląd". Bardzo chętnie sięgnął bym po wyciągniętą rękę i również chciałbym spróbować zmienić perspektywę ale ty widzisz tylko jedną. Według ciebie te prostytutki to jest jedyne rozwiązanie, jedyna droga do sukcesu nie tylko w miłości ale ogólnie w całym życiu. Cały czas piszesz, że seks jest w życiu najważniejszy i bez niego nie da się nic zrobić, w ogóle nie da się żyć, jeśli nie masz seksu nie możesz osiągnąć sukcesu na żadnym innym poziomie życia, no wybacz ale to brzmi trochę absurdalnie. Są rzeczy, których teraz chciałbym dużo bardziej niż związków czy seksu, są rzeczy o dużo większym priorytecie, którymi teraz powinienem się zająć.

Ela210 napisał/a:

Nie ma szans by cokolwiek znalazł kto kto nie wie czego szuka.
Przeciez Ty niby dorosly, a jesteś całkowicie  bezwładny.
Jak dzidzius w wózku ...nie , no nawet to dziecko wie czy chce jeść,  czy spać, czy do mamy.
A ty tylko chcesz się czuć dobrze i nie wiesz nawet z jakiego powodu miałoby się to stać.
Jesteś mało refleksyjny, nie zastanawiasz się nad swoimi krokami.
Poszedłeś do prostytutki, chociaż nie chciałeś seksu,  a  żeby otrzymać coś,  relacji z kobietą, to jeśli nie potrafisz tego w życiu codziennym, nie było szans na to w takim spotkaniu.
Bo wszędzie odbijamy swoją osobowość.
Teoretycznie mogłeś iść do prostytutki po seks, ale wtedy gdy Ci się nie spodobała ta Pani, czemu nie poszedłeś do innej?
1. TY NIE CHCESZ NIKOGO URAZIĆ, więc robisz to, czego chcą inni od Ciebie, a nie Ty sam dla siebie.
2. MASZ OCZEKIWANIA ZE INNI ZADECYDUJĄ ZA CIEBIE, co Ciebie uszczęśliwi,
Odpowiedzialność  za swoje decyzję lubisz przenosić na innych.
Ci jest najdziwniejsze,  to nawet jak spotka Cię vos pozytywnego, jak jakieś relacje nawiązane chociażby na tym festynie,  to interpretujesz je jako niepotrzebne i odrzucasz.
Chcesz przeskakiwać pewne etapy w życiu, chcesz gotowców, nie zadajesz sobie trudu analizy i szans poprawy 
Ludzi spostrzegasz jak żrodla zaspokojenia i nadziei, nie porównujesz ich doświadczeń  że swoimi, wyciągasz błędne  wnioski 
Chcesz zaadaptować doświadczenia kobiet w swoim wieku, takich jak Armidak, która potrzebuje adoracji i też jest niezadowolona ze wszystkiego co ją spotyka, więc wydaje Ci się bliska.
Tylko że wasza wymiana doświadczeń  to coś na zasadzie : wiódł ślepy ślepego.
Ty jie potrafisz dawać atencji, ona nie potrafi także.
Ale wasze spotkanie byłoby ciekawą stratą czasu.:)

Większość z tego co tu napisałaś to prawda. Dokładnie tak, ja nie wiem czego poszukuję i nie wiem po co poszukuję i właśnie o to się toczy cała ta rozmowa, że się tego dowiedzieć. Poszedłem do prostutuki nie dlatego, że chciałem seksu tylko by dowiedzieć się czym on jest, czy faktycznie jest taki super jak wszyscy mówią i czy mi też się spodoba, jak to się skończyło to już wiemy. Masz rację, nie chcę nikogo urazić, powiem nawet więcej ja kompletnie nie potrafię się kłócić i się tego boję. Zawsze, przez całe życie robiłem to czego oczekiwali inni i nawet nie myślałem czy ja sam tego chcę. Przez większość życia nie obchodziło mnie moje własne dobro, przyjemność, a delicji szczęście nawet nie znałem i chyba wciąż nie znam. Oczywiście, że przenoszę odpowiedzialność na innych i robię to podświadomie bo jako, że zawsze robiłem coś dla innych, bo ktoś mi kazał to nigdy nie musiałem ponosić za to odpowiedzialności.

O co chodzi z tym odrzuceniem relacji nawiązanej na festynie? Na prawdę nie rozumiem, mogłabyś wytłumaczyć?

A jaki mam inny wybór niż próbować przeskoczyć pewne rzeczy? Przecież Jack od kilku dni mi piszę, że tego się już nie da nadrobić, że w moim wieku już nie da się mieć tych słodkich i niewinnych pierwszych miłości to innego mogę zrobić? Podobnie z pracą, chcesz powiedzieć, że powinien ją zmienić nawet na jeszcze gorzej płatną niż obecna bo może kiedyś uda mi się wejść na poziom zarobkowy wyższy niż teraz? Co według ciebie powinienem zrobić żeby mieć szansę poprawy? Owszem Armidak z początku wydawała mi się swego rodzaju bratnią duszą, dziewczyną podzielającą moje problemy i tak jak ja szukającą ich rozwiązania. Jednak okazało się, że sporo się różnimy, ona uważa się za lepszą tylko dlatego, że podobno coś robi, a tego że z góry jest na lepszej pozycji za samą płeć już nie widzi. Nie wiem czy to co robi faktycznie jej pomoże czy nie ale wiem jedno, że nie będzie łatwo jej znaleźć osoby podzielającej jej przekonania nawet mimo bycia kobietą. Gdybyśmy się spotkali jedyne co byśmy robili to wymienianie się swoimi poglądami i problemami z czego nic by nie wyniknęło. Ona oczekuję czegoś innego i ja czegoś innego i raczej nie doszlibyśmy do jakiegoś sensownego rozwiązania choć tu też pewności nie ma.

Ale jakie przekonania? O czym ty człowieku piszesz haha. Nie uważam się za lepsza. Jedynie denerwują mnie porównywania bo jesteśmy zupełnie innymi osobami i mamy zupełnie inna historie, ale tak jest z każdym więc dlatego nie ma sensu się z nikim porównywać.

I sorry, ale pokazałeś tu swoją złośliwość. Czemu mi piszesz, że trudno mi będzie kogoś znaleźć?. Ja ci nigdy tak nie pisałam. Napisałam ci właśnie żebyś szukał pomocy a ty mi takie coś piszesz? Zemsciles się? Dałeś ujscie sobie?

I jest mi po prostu przykro, że nic nie zrozumiałeś z mojego tekstu. Chodziło mi o to że lepiej się tu nie użalać, bo ludzie ci tu jakiś dobrych rad nie dadzą. Przepracowuje się swoje problemy z dobrym terapeuta na terapii i szuka się w dzieciństwie i próbuje się zwalczyć swoje blokady, przekonania. To z nim uczysz się budować swoje poczucie własnej wartości. I napisałam ci szczerze i się też nie odniosłeś do tego bo widocznie cię to uraziło że nie ma sensu pisać wkolko o tym samym bo to nic nie da. Ludzie tu nie rozwiążą twoich problemów. Więc dla mnie to jest bezsensu żebyś marnował swój czas. Dlatego ci napisałam żebyś znalazł jakieś zajęcie i poznawał przez to ludzi albo znalazł pasję. A chciałeś ze mną nawiązać relację. Ale po co?. Przecież nasze rozmowy by wyglądały jak wizyta u terapeuty. Nie chcę mi się marnować czasu na pisanie o swoich problemach i wyzalaniu się bo tak się zdrowych relacji nie tworzy. Nie tworzy się od problemów i nic z tego dobrego nie wynika. Wiesz jak się poznają osoby? Poprzez jakaś  pasję, zajecie ewentualnie jak masz szczęście to w pracy ale też w pracy różne są osoby i nie zawsze się trafi ktoś z kim można ciekawie porozmawiać i też zależy jaka pracę się wykonuję. Ewentualnie ma sie tez przyjaciol z dzieciństwa.A nie przez jakieś forum. Nie będę twoja prywatna terapeutka.

Normalnie aż musiałam odpowiedzieć bo sorry ale nie będziesz oceniać czy mi będzie trudno kogoś znaleźć czy nie, bo ja znam siebie i znam swoją wartość:).

115

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Armidak napisał/a:

Ale jakie przekonania? O czym ty człowieku piszesz haha. Nie uważam się za lepsza. Jedynie denerwują mnie porównywania bo jesteśmy zupełnie innymi osobami i mamy zupełnie inna historie, ale tak jest z każdym więc dlatego nie ma sensu się z nikim porównywać.

I sorry, ale pokazałeś tu swoją złośliwość. Czemu mi piszesz, że trudno mi będzie kogoś znaleźć?. Ja ci nigdy tak nie pisałam. Napisałam ci właśnie żebyś szukał pomocy a ty mi takie coś piszesz? Zemsciles się? Dałeś ujscie sobie?

I jest mi po prostu przykro, że nic nie zrozumiałeś z mojego tekstu. Chodziło mi o to że lepiej się tu nie użalać, bo ludzie ci tu jakiś dobrych rad nie dadzą. Przepracowuje się swoje problemy z dobrym terapeuta na terapii i szuka się w dzieciństwie i próbuje się zwalczyć swoje blokady, przekonania. To z nim uczysz się budować swoje poczucie własnej wartości. I napisałam ci szczerze i się też nie odniosłeś do tego bo widocznie cię to uraziło że nie ma sensu pisać wkolko o tym samym bo to nic nie da. Ludzie tu nie rozwiążą twoich problemów. Więc dla mnie to jest bezsensu żebyś marnował swój czas. Dlatego ci napisałam żebyś znalazł jakieś zajęcie i poznawał przez to ludzi albo znalazł pasję. A chciałeś ze mną nawiązać relację. Ale po co?. Przecież nasze rozmowy by wyglądały jak wizyta u terapeuty. Nie chcę mi się marnować czasu na pisanie o swoich problemach i wyzalaniu się bo tak się zdrowych relacji nie tworzy. Nie tworzy się od problemów i nic z tego dobrego nie wynika. Wiesz jak się poznają osoby? Poprzez jakaś  pasję, zajecie ewentualnie jak masz szczęście to w pracy ale też w pracy różne są osoby i nie zawsze się trafi ktoś z kim można ciekawie porozmawiać i też zależy jaka pracę się wykonuję. Ewentualnie ma sie tez przyjaciol z dzieciństwa.A nie przez jakieś forum. Nie będę twoja prywatna terapeutka.

Normalnie aż musiałam odpowiedzieć bo sorry ale nie będziesz oceniać czy mi będzie trudno kogoś znaleźć czy nie, bo ja znam siebie i znam swoją wartość:).

Tu masz rację porównywanie się z ludźmi na forum, których się nie zna jest bez sensu.

Nie miałem zamiaru cię urazić ani tym bardziej być złośliwy i szczerze mówiąc kompletnie się nie spodziewałem, że tak to odbierzesz. Z tym, że trudno ci będzie kogoś znaleźć miałem na myśli to, że sprawiasz wrażenie jakbyś miała nierealne wymgania, jakbyś szukała nieistniejącego ideału. Jeśli odniosłem kompletnie mylne wrażenie to przepraszam.

Nie odpisywałem na tamten post bo sama pisałaś, że już nie będziesz się tu udzielać więc założyłem, że i tak nie przeczytałabyś tej odpowiedzi. Jeśli nadal chciałabyś obszerną odpowiedź na tamten post do daj znać i w następnym poście ją napiszę. Już byłem u terapeuty i miałem terapię przez pół roku, poza zyskaniem wielu informacji o mnie i moich problemach nic z tego nie wyniknęło, a wywaliłem na to kupę kasy. Nawet gdybym chciał teraz pójść na kolejną terapię to po prostu mnie na to nie stać. Masz 100% racji, że muszę znaleźć jakiej zajęcie poza obecną pracą ale już tym, że ludzie poznają się przez pasję czy pracę to nie do końca się zgadzam bo wszyscy ludzie, których znam będący w związkach lub po ślubie poznało się jeszcze w szkole lub na studiach i od tamtej pory są razem. Ale z całą pewnością masz rację, że na jakichś zajęciach jest łatwiej kogoś poznać niż gdziekolwiek indziej i dlatego też szukać takowych, najlepiej jakichś sportowych bo w tym zawsze byłem całkiem dobry.

116 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-06-06 13:17:22)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Masz 100% racji, że muszę znaleźć jakiej zajęcie poza obecną pracą ale już tym, że ludzie poznają się przez pasję czy pracę to nie do końca się zgadzam bo wszyscy ludzie, których znam będący w związkach lub po ślubie poznało się jeszcze w szkole lub na studiach i od tamtej pory są razem. Ale z całą pewnością masz rację, że na jakichś zajęciach jest łatwiej kogoś poznać niż gdziekolwiek indziej i dlatego też szukać takowych, najlepiej jakichś sportowych bo w tym zawsze byłem całkiem dobry.

To uwierz w to co ludzie tu piszą, a nie sugeruj wygrywom  , że nie zgadzam, że się mylą, , bo ja z  tym się spotkałem i wiem.  Jak to wygląda to widać w jakiej jesteś  czarnej marnej. Albo bierzesz to co Ci wszyscy piszemy za racje, bo dzięki temu jesteśmy tam gdzie jesteśmy... Albo każdy podziękuje i będziesz tkwił jak palec smile
Mówisz anime smile Też malowałem
https://scontent-fra5-2.xx.fbcdn.net/v/t39.30808-6/274173213_3866414753499231_1051467546682956003_n.jpg?_nc_cat=106&ccb=1-7&_nc_sid=730e14&_nc_ohc=6A5rj2DMqncAX-TaPWi&_nc_ht=scontent-fra5-2.xx&oh=00_AfDvlyr3IWKF_WXjWxNleEt9phK-Vo4pF83eYgwizm-wAA&oe=64846DC9

Miałem własną grupę, w iluś też liczących się byłem..., w tym multum różnych relacji, sexu...... Żyłem tym i żyłem z tego.
Ludzi łączą wspólne pasję, to jest niezbite monumentum, które wiąże na nieraz całe życie. Znam pierdyliardy przypadków gdzie ludzie się w tej pasji poznali i są ze sobą x lat nawet i po ślubie, dalej te pasje rozwijając, mają dzieci itd... Tylko to są wszystko ludzie żywi, nie bojący się, ryzykujący, bez matematyki, - żyją na max .... smile
Pozdrawiamy serdecznie smile
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/v/t39.30808-6/347435924_274291485065154_3970568869807265678_n.jpg?_nc_cat=104&ccb=1-7&_nc_sid=730e14&_nc_ohc=wNr6D93wYXsAX-rLBH9&_nc_oc=AQmyzkmCfeu9DSOk-RlGdAAHkpx-fDSU33fVmttXjjgLwwhfSiM4tsH5r-HlNfb4BMQ&_nc_ht=scontent-fra3-1.xx&oh=00_AfCQtpYWIAbba33Z4Oj9H9uSaajk9CwlcafU75tlrxkTjQ&oe=6483B2D2

:- Marcinku skończyłeś już pisać?
- Tak Kochanie, postawię jeszcze kropkę :*

https://scontent-fra5-1.xx.fbcdn.net/v/t39.30808-6/324333473_832154781206465_1779251650276848011_n.jpg?_nc_cat=102&ccb=1-7&_nc_sid=174925&_nc_ohc=hXgK5WCBHw0AX9ekJzN&_nc_ht=scontent-fra5-1.xx&oh=00_AfDOOhgd_sQar4TvKTuKJVI7nSKBGoGicvdvb0kqcxFFdA&oe=64848971

117

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

zyli twierdzisz, że żeby wygrać pierwszą nagrodę trzeba ją odebrać komuś innemu i to jest jedyny sposób? Powinienem porzucić wszystko w co do tej pory wierzyłem, wszystko co zawsze uznawałem za dobre i stać zimnym, bezwzględnym sukinsynem idącym po trupach do celu żeby móc wejść w szczęśliwy związek?

Ja o niebie - ty o chlewie. Pierwszą nagrodę się ZDOBYWA. Zawsze. Reszta to dorabianie piździe uszu. Bo kolejny raz wychodzi twoje zerowe doświadczenie i popadanie w skrajności. Świat nie jest 0-1.

Twierdzisz, że osoby aseksualne w ogóle nie mogą wejść w związek bo bez seksu takowy nie może istnieć?

Oczywiście, ze mogą. Ale z innymi osobami o podobnym światopoglądzie. Jak masz związek osoby aseksualnej i hiperseksualnej, to jest to skazane na porażkę, a jedynie co to ratuje to układ cichej zgody na przelotne romanse.

Wybacz ale no nie mogę się zgodzić z tą teorią ilości,

Kolejny raz przesadyzm i sprowadzanie wszystkiego do seksu z licznikiem co najmniej trzycyfrowym. Gdzie tu kompletnie nie chodzi o liczby, a o doświadczenie i relacje.

"Życie natomiast ma inne zasady" czy powinienem przez to rozumieć, że według ciebie w ogóle nie ma czegoś takiego jak miłość, że to tylko wymysł z bajek i komedii romantycznych?

Życie to nie bajka, ani plan filmowego romansidła. Oczywiście, że można kochać, ale o ile pewne rzeczy są normą mając lat naście, to stają się wielką czerwoną flagą kiedy mają miejsce jak masz 30stke. Idąc z żoną mogę jej pokazać jakąś dziewuchę i skomentować, że ma np niezłe uda. I ona wie, że chodzi mi jedynie o estetykę, albo docenienie treningu/predyspozycji genetycznych. Nie ma to charakteru erotycznego. Bo tak samo potrafię się obejrzeć za kolesiem i skomentować, ze ma niezłe bary czy cokolwiek. Ale jak coś podobnego zrobi niedoświadczony prawiczek-piwniczak, to od razu dostajesz etykietę perwa-onanisty. Żadna kobieta się przed tobą nigdy nie otworzy w pełni, aby nie urazić twojego kruchego ego.

Skoro mój romantyczny idealizm uniemożliwia mi zrobienie kroku naprzód to co według ciebie powinienem zrobić? Tylko zanim od razu odpowiesz żebym zaczął chodzić do prostytutek chociaż spróbuj pomyśleć o jakiejkolwiek innej opcji.

Zwyczajnie - powinieneś go porzucić. To się nazywa dojrzewanie emocjonalne. Ty się zatrzymałeś na etapie 12-13 latka. twój brak doświadczenia nie jest tylko stanem przejściowym. Na tym etapie życia to już część twojej tożsamości. Jak nie potrafisz samemu nic zrobić, to pora na terapię.

Cały czas piszesz, że seks jest w życiu najważniejszy i bez niego nie da się nic zrobić, w ogóle nie da się żyć, jeśli nie masz seksu nie możesz osiągnąć sukcesu na żadnym innym poziomie życia, no wybacz ale to brzmi trochę absurdalnie. Są rzeczy, których teraz chciałbym dużo bardziej niż związków czy seksu, są rzeczy o dużo większym priorytecie, którymi teraz powinienem się zająć.

Piszę, że seks jest jednym z fundamentów i spoiwem w związku. A nie że jest najważniejszy w ogóle.

118

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
2odiak napisał/a:

To uwierz w to co ludzie tu piszą, a nie sugeruj wygrywom  , że nie zgadzam, że się mylą, , bo ja z  tym się spotkałem i wiem.  Jak to wygląda to widać w jakiej jesteś  czarnej marnej. Albo bierzesz to co Ci wszyscy piszemy za racje, bo dzięki temu jesteśmy tam gdzie jesteśmy... Albo każdy podziękuje i będziesz tkwił jak palec smile

Miałem własną grupę, w iluś też liczących się byłem..., w tym multum różnych relacji, sexu...... Żyłem tym i żyłem z tego.
Ludzi łączą wspólne pasję, to jest niezbite monumentum, które wiąże na nieraz całe życie. Znam pierdyliardy przypadków gdzie ludzie się w tej pasji poznali i są ze sobą x lat nawet i po ślubie, dalej te pasje rozwijając, mają dzieci itd... Tylko to są wszystko ludzie żywi, nie bojący się, ryzykujący, bez matematyki, - żyją na max .... smile

Nawet jeśli uznam to wszystko co piszecie za rację to jak mi to pomoże w realnej zmianie sytuacji? Czy pisząc żebym uznał to za rację masz na myśli właśnie to rozwijanie zainteresowań, zapisywanie się na różne zajęcia czy jeszcze coś innego?

O jakich grupach piszesz? Chodzi na przykład o taką rowerową jak na zdjęciu? Właśnie się zastanawiam czy nie kupić roweru bo już chyba z 10 lat nie jedździłem. I co mnie najbardziej zastanawia, w jaki sposób żyłeś z tego? Zarabiałeś na jeżdżeniu rowerem czy na rysowaniu?

Jack Sparrow napisał/a:

Ja o niebie - ty o chlewie. Pierwszą nagrodę się ZDOBYWA. Zawsze. Reszta to dorabianie piździe uszu. Bo kolejny raz wychodzi twoje zerowe doświadczenie i popadanie w skrajności. Świat nie jest 0-1.

Oczywiście, ze mogą. Ale z innymi osobami o podobnym światopoglądzie. Jak masz związek osoby aseksualnej i hiperseksualnej, to jest to skazane na porażkę, a jedynie co to ratuje to układ cichej zgody na przelotne romanse.

Kolejny raz przesadyzm i sprowadzanie wszystkiego do seksu z licznikiem co najmniej trzycyfrowym. Gdzie tu kompletnie nie chodzi o liczby, a o doświadczenie i relacje.

Życie to nie bajka, ani plan filmowego romansidła. Oczywiście, że można kochać, ale o ile pewne rzeczy są normą mając lat naście, to stają się wielką czerwoną flagą kiedy mają miejsce jak masz 30stke. Idąc z żoną mogę jej pokazać jakąś dziewuchę i skomentować, że ma np niezłe uda. I ona wie, że chodzi mi jedynie o estetykę, albo docenienie treningu/predyspozycji genetycznych. Nie ma to charakteru erotycznego. Bo tak samo potrafię się obejrzeć za kolesiem i skomentować, ze ma niezłe bary czy cokolwiek. Ale jak coś podobnego zrobi niedoświadczony prawiczek-piwniczak, to od razu dostajesz etykietę perwa-onanisty. Żadna kobieta się przed tobą nigdy nie otworzy w pełni, aby nie urazić twojego kruchego ego.

Zwyczajnie - powinieneś go porzucić. To się nazywa dojrzewanie emocjonalne. Ty się zatrzymałeś na etapie 12-13 latka. twój brak doświadczenia nie jest tylko stanem przejściowym. Na tym etapie życia to już część twojej tożsamości. Jak nie potrafisz samemu nic zrobić, to pora na terapię.

Piszę, że seks jest jednym z fundamentów i spoiwem w związku. A nie że jest najważniejszy w ogóle.

Sam zaczynasz się mylić w swoich postach. "Pierwszą nagrodę się ZDOBYWA", a sam mi piszesz, że nie mając doświadczenia nie da się zdobyć. Teraz piszesz, że kompletnie nie chodzi o liczby, a wcześniej pisałeś, że MUSZĘ mieć wiele partnerek żeby zdobyć doświadczenie i nauczyć się gamy, i że z jedną osobą przez całe życie nie da się zdobyć tego doświadczenia. To w końcu jak jest bo już nic nie rozumiem?

Kompletnie nie rozumiem tych waszych czerwonych flag, a raczej tego co je tworzy. Dla mnie czerwoną flagą byłaby na przykład: informacja, że ktoś jest przemocowcem; widok pijanego leżącego na ulicy o 10 rano; wywalenie w błoto dużej sumy pieniędzy, a potem narzekanie, że się nie ma kasy; informacja, że ktoś jest złodziejem albo, że w szkole dręczył innych i inne tego typu rzeczy. Jeśli chodzi o potencjalną partnerkę to jedynymi czerwonymi flagami dla mnie byłyby: duża ilość partnerów seksualnych, 6-7 czy więcej nieudanych związków; skłonności do używek typu alkohol czy narkotyki; skrajne nie dbanie o siebie, nawet o zdrowie typu nadwaga czy nie chodzenie do lekarza kiedy powinno się pójść; mocno dominujący charakter bo to kompletnie nie mój typ i chyba tyle. Patologie stwarzające zagrożenie dla zdrowia i życia to są czerwone flagi, a nie brak doświadczenia w wieku 30 lat. 

W życiu bym nawet nie pomyślał, że ktoś zerkający na ulicy na przypadkową osobę mógłby zostać uznany za perwa-onanistę. Ja też się oglądam za atrakcyjnymi kobietami jak i za niektórymi mężczyznami choćby podziwiając ich mięśnie albo ubiór ale bardzo rzadko cokolwiek mówię w takiej sytuacji. Nigdy mi się nie zdarzyło skomentować przy kimś innym przypadkowej osoby mijanej na ulicy inaczej niż powiedzenie czegoś w stylu "Fajnie wygląda" albo "Ma fajne włosy", nigdy nie powiedziałem niczego o erotycznym podtekście. Zdarzało się, że moi znajomi rzucali takimi tekstami ale ja nigdy się tym nie przejmowałem i nie dawałem z tego powodu żadnych etykiet. Ty podajesz przykład idąc z żoną, a co gdybyś szedł sam albo z innym facetem? Jaką masz pewność, że wtedy i ciebie nie uznaliby za perwa-onanistę? Przecież po wyglądzie tego nie widać.

Ale wiesz, że nie da się tak po prostu porzucić czegoś co miałeś wbijane do głowy od najmłodszych lat? Nie da się dojrzeć emocjonalnie w jednej chwili po prostu podejmując decyzję, że robię to i tyle. Oczywiście, że to cześć mojej tożsamości i tak było odkąd tylko pamiętam. Jak już pisałem nie stać mnie na kolejną terapię. Ta jedna, na której byłem już mnie sporo kosztowała, a i tak była najtańsza w promieniu 50km.

119 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2023-06-06 15:46:56)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

"Pierwszą nagrodę się ZDOBYWA", a sam mi piszesz, że nie mając doświadczenia nie da się zdobyć. Teraz piszesz, że kompletnie nie chodzi o liczby, a wcześniej pisałeś, że MUSZĘ mieć wiele partnerek żeby zdobyć doświadczenie i nauczyć się gamy, i że z jedną osobą przez całe życie nie da się zdobyć tego doświadczenia. To w końcu jak jest bo już nic nie rozumiem?

Da się, tylko jest to szalenie trudne. A im dalej w las, tym będzie gorzej i trudniej. Czy z jedną osobą można zdobyć doświadczenie? Nie. Można najwyżej się nauczyć tej jednej osoby. Ale czy trzeba mieć koniecznie kilkadziesiąt partnerek? Oczywiście, że nie.

Kompletnie nie rozumiem tych waszych czerwonych flag

Bo nie byłeś w związku. Czerwone flagi, to w wielkim skrócie lista zachowań i cech, które źle wróżą przyszłości związku. Niektóre cechy i zachowania są obiektywne, ale część jest subiektywna, wyniesiona z własnego doświadczenia. Np dla mnie taką subiektywną cechą jest rozmiar biustu powyżej miseczki D, bo wszystkie dziewczyny jakie poznałem z takimi balonami, to były leniwe buły, które wiecznie na wszystko narzekały. Jedną czy dwie czerwone flagi można przełknąć, ale jak masz ich więcej, to nie angażujesz się w to, bo już wiesz (nauczony doświadczeniem), ze nic z tego nie będzie.

W życiu bym nawet nie pomyślał, że ktoś zerkający na ulicy na przypadkową osobę mógłby zostać uznany za perwa-onanistę

To, jak twoje zachowanie zostanie odebrane zależy od tego, co sobą reprezentujesz. Jak wracam podpity z pubu, gdzie byłem z kumplem i idzie jakaś babka z dużym biustem, to na hasło "ale bym skleił hotdoga" najwyżej się pośmiejemy i tyle. Bo to taka forma pijackiego, wulgarnego żartu. Ale jak taki komentarz pada od 30stoletniego prawiczka, to ma zupełnie inny wydźwięk.

Nie da się dojrzeć emocjonalnie w jednej chwili

Masz prawie 30. To jakie to 'w jednej chwili' ?

Oczywiście, że to cześć mojej tożsamości i tak było odkąd tylko pamiętam

I dlatego, o ile nie zdarzy się cud, to tak pozostanie. Bo budujesz na tym aspekcie siebie i swój wizerunek. A tak nie da się żyć, ani tym bardziej kogoś poznać. Bo to odpychające.

120

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Żarty sobie stroisz? Twój problem polega na szukaniu gotowych rozwiązań bez odpowiedzialności za siebie, a Ty teraz mnie pytasz o te gotowe rozwiązania? Dobre, dobre.. smile
Mozg wymaga gimnastyki,  tak jak i mięśnie nóg, wyobraż sobie.
Do roboty.
A Ty i Armidak przeglądać się możecie w sobie jak w lustrze

121

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Dziewczyny chodzą same do kina albo na wystawy. Co do kina to idąc samej chyba bym nie chciała żeby mnie ktoś zagadywal, ale chodzę dużo sama na wystawy, też mam mieszane uczucia. Czasem się zdarzy, że jakaś rozmowa wyniknie nt jakiegoś dzieła ale zwykle na tym się kończy i zwykle są to kobiety. Nie wiem czy faceci sami chodzą nie zwróciłam uwagi. Ja jestem samotnikiem już level master ale u mnie to wynika z tego, że nie chce mi się z ludźmi przebywać. Jak mam do wyboru wyjście z kimś kto mnie po godzinie zacznie irytować, a wyjście samej i świadomość ze zawsze się ktoś będzie gapił że jestem sama, zawsze wybiorę opcje numer dwa. Jeszcze wrócisz z radością do swojej samotni jak znudzą Cię ludzie ; )

122

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Nawet jeśli uznam to wszystko co piszecie za rację to jak mi to pomoże w realnej zmianie sytuacji? Czy pisząc żebym uznał to za rację masz na myśli właśnie to rozwijanie zainteresowań, zapisywanie się na różne zajęcia czy jeszcze coś innego?

O jakich grupach piszesz? Chodzi na przykład o taką rowerową jak na zdjęciu? Właśnie się zastanawiam czy nie kupić roweru bo już chyba z 10 lat nie jedździłem. I co mnie najbardziej zastanawia, w jaki sposób żyłeś z tego? Zarabiałeś na jeżdżeniu rowerem czy na rysowaniu?

Otworzy oczy i pozwoli spojrzeć przez inny pryzmat " ludzie poszli tą drogą i wygrali wszystko co chcieli wygrać" . Pamiętaj, że dopóty żyjesz to na nic nie jest za późno.

W jaki sposób  żyłem?
Doszedłem do mistrzostwa w tym wszystkim co robiłem i robię nadal. Jestem typem bardzo krytycznym wobec siebie, potrafię się nieźle zmotywować. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Jeżeli już wyrobisz sobie markę, jesteś rozpoznawalny na rynku to możesz zacząć z tego żyć. Oczywiście kreowanie własnej marki wymaga nie lada inwestycji w siebie i poświeceń. Jak żyłem z graffiti? Gdy byłem rozpoznawany, byliśmy rozpoznawani zaczynały się zlecenia, najpierw te proste na których niewiele wpadało do kiesy, ale  tu chodziło nadal o to by się rozwijać, poznawać możliwości  przy takim kierunku, nadal przy każdej możliwej sytuacji wszędzie się pokazując, bo im bardziej byłeś widoczny tym więcej było zleceń. W niedługim czasie zaczynały pojawiać się już konkrety już za niemałą kasę, bardzo konkretne projekty, gdzie musisz już mieć własną działalność gospodarczą, bo nie dość , że tutaj masz zlecenia za potężne sumy w kraju to jeszcze sporo wyjazdów za granicę. Oczywiście przyszedł okres kiedy spasowałem, ale to dlatego, że to sport tak na prawdę na niedługa metę. Każdy poszedł w swoją stronę przebranżawiając się. jedni otworzyli salony tatuażu, inni byli specjalistami od rzeczy małych bardzo dobrze władając aerografem na kaskach motocyklowych, obrazach, całych samochodach, furgonetkach, autobusach, a inni wykonują nadal takie całe murale. To wszystko , to jest całkiem spora kasa.
Z kolarstwem wyglądało podobnie, zaczynałem jak żak w wieku 9 lat, była przerwa, bo graffiti, taniec( popping), skateboarding. Po graffiti i wszystkich przygodach z tym związanych wróciłem do kolarstwa, do klubu i znów " chce robić rzeczy, których nikt nie robi", jest full fun , a ostatecznie i kasa. Oprócz motta, chce robić to co nikt inny nie robi, bądź robią to nieliczni, wyznawałem "przyjemne z pożytecznym". Bardzo szybko zacząłem jeździć jedne z najtrudniejszych i najdłuższych ultramaratonów w Polsce. Ściganiem zajmowała się już dość duża sekcja z klubu.  I znów, tutaj w pewnych rzeczach byłem pionierem, znów podziwianym przez ludzi, znów pokazujących i motywując ludzi , ze nie ma rzeczy niemożliwych i znów, kiedy wyrobiłem markę, zaczął się sponsoring i konkretne zlecenia. Sponsoring z klubu, od sponsorów ( firm) i ludzi którzy we mnie wierzyli. Zlecenia za konkretne pieniądze z Urzędu Marszałkowskiego, bo chcemy szlaki rowerowe tu i tu poprowadzić, mamy taką koncepcje, objedź nam to i to... itd, zlecenia które wymagają obeznania  mocy i wiedzy ultramaratończyka, który przed niczym się nie zawaha i  nie przestraszy. Oprócz tego było jeszcze kilka dziedzin ,a le w skrócie w każdej w której się wykazywałem wszystko wyglądało podobnie. Jestem rozpoznawany, mam powodzenie, mam wszystko co chciałem, ale też musiałem w to wszystko włożyć multum wysiłku. czy wyobrażasz sobie dzień w dzień jeździć na rowerze przez 2 tygodnie po 350 km, chodząc normalnie do roboty na 8h? Ano właśnie, a ja chciałem i dałem rade.
Zdjęcie z grupą rowerowa pochodzi z imprezy, gdzie  byłem tu w roli pilota oprowadzającego wycieczkę( tempo na wycieczkę oczywiście nie wskazywało) na którą to zostałem zaproszony. Obecnie na wiele imprez jestem zapraszany w formie VIP-a. To tak w skrócie z mojej historii byś przekonał się jakie możliwości drzemią w człowieku. Jeżeli wiesz jak potoczyć swoim życiem, masz plan na siebie wiesz czego chcesz, to grupa malująca graffiti może stać się niezłą firmą, należąc do klubu kolarskiego możesz dojść bardzo wysoko jako zawodnik, trener, selekcjoner oraz dostawać konkretne zlecenia jako praca dorywcza. Mając konkretną markę, nie ma szans , byś tego powodzenia u ludzi nie miał. Wiara w siebie i w swoje możliwości , chęć .... , a osiągniesz sukces.

123 Ostatnio edytowany przez Armidak (2023-06-06 16:26:15)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Ela210 napisał/a:

Żarty sobie stroisz? Twój problem polega na szukaniu gotowych rozwiązań bez odpowiedzialności za siebie, a Ty teraz mnie pytasz o te gotowe rozwiązania? Dobre, dobre.. smile
Mozg wymaga gimnastyki,  tak jak i mięśnie nóg, wyobraż sobie.
Do roboty.
A Ty i Armidak przeglądać się możecie w sobie jak w lustrze

Mądrala stara się znalazła. Super, że ty taka mądra jesteś i najlepsze rozwiązania znajdujesz. I tak żarty sobie stroimy ale z ciebie.

A i napisałam ci chyba coś, że masz nas nie porównywać. Widać że złośliwe babsko z ciebie. Jesteś na tyle niepoważna żeby porównywać dwie osoby do siebie nie znając ich. Poza tym co to za głupota żeby kogoś porównywać. Naprawdę zejdź na ziemię.

Naprawdę autorze tematu nie rozumiesz, że oni sobie jaja robią. Ty normalnie, miło Eli odpowiedziałeś a ona od razu "żarty sobie robisz". To niepoważne nie miłe babsko. Naprawdę moim zdaniem stop z wygadywaniem się, bo ci ludzie tylko czerpią satysfakcję z tego że ktoś ma jakieś tam blokady, problemy.

O ile się zgadzam, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje życie. To napisane to jest tak zarozumiałym tonem że aż nie da się czytać. Milej ci po takiej wiadomości? Dała ci ona coś?. Nie

Więc może skoro jesteśmy tacy podobni to pójdziemy sobie z tego forum żeby nie dawać innym pożywki.

124 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-06-06 19:02:19)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Po pierwsze, to forum i wyrażam swoje obserwacje.
Po drugie, nie mam obowiązku być wobec użytkowników forum miła, jestem szczerą i piszę co widzę..
I Ty i kolega pokazujecie bierną osobowość  i to was unieszczęśliwia.
Po trzecie, co ma do rzeczy ile mam lat?
Forum pokazuje że najbardziej sfrustrowani tutaj są 30 latkowie.
Po czwarte, nie wnioskuję z powietrza, tylko z tego, co piszecie sami.
Po piąte,  jak z takim charakterem chcesz być adorowaną kobietą? wink
Co tu adorowac:? Dziecinną histerię ?

125

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Ela210 napisał/a:

Po pierwsze, to forum i wyrażam swoje obserwacje.
Po drugie, nie mam obowiązku być wobec użytkowników forum miła, jestem szczerą i piszę co widzę..
I Ty i kolega pokazujecie bierną osobowość  i to was unieszczęśliwia.
Po trzecie, co ma do rzeczy ile mam lat?
Forum pokazuje że najbardziej sfrustrowani tutaj są 30 latkowie.
Po czwarte, nie wnioskuję z powietrza, tylko z tego, co piszecie sami.
Po piąte,  jak z takim charakterem chcesz być adorowaną kobietą? wink
Co tu adorowac:? Dziecinną histerię ?

Najlepiej nie miło odpowiadać wink. Na pewno to pomoże autorze tematu. No super taktyka.

A co do zodiaka to gratuluję sukcesów życiowych, ale też wątpię aby przechwalanie co się zrobiło komuś pomogło kto ma jakieś blokady i problemy. Fajnie poczytać, że komuś się układa, ale to i tak nic nie da.

Dlatego nie ma co dawać pożywki. Tylko zająć się rozwiązywaniem swoich problemów samemu. Nie udzielając się tu nic a nic.

Rossanka tak samo. Udzielała się, udzielała. No i co wyszło?. Kupa. Ewidentnie nic wygadywanie na forum nie daje.

126

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Armidak napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Po pierwsze, to forum i wyrażam swoje obserwacje.
Po drugie, nie mam obowiązku być wobec użytkowników forum miła, jestem szczerą i piszę co widzę..
I Ty i kolega pokazujecie bierną osobowość  i to was unieszczęśliwia.
Po trzecie, co ma do rzeczy ile mam lat?
Forum pokazuje że najbardziej sfrustrowani tutaj są 30 latkowie.
Po czwarte, nie wnioskuję z powietrza, tylko z tego, co piszecie sami.
Po piąte,  jak z takim charakterem chcesz być adorowaną kobietą? wink
Co tu adorowac:? Dziecinną histerię ?

Najlepiej nie miło odpowiadać wink. Na pewno to pomoże autorze tematu. No super taktyka.

A co do zodiaka to gratuluję sukcesów życiowych, ale też wątpię aby przechwalanie co się zrobiło komuś pomogło kto ma jakieś blokady i problemy. Fajnie poczytać, że komuś się układa, ale to i tak nic nie da.

Dlatego nie ma co dawać pożywki. Tylko zająć się rozwiązywaniem swoich problemów samemu. Nie udzielając się tu nic a nic.

Rossanka tak samo. Udzielała się, udzielała. No i co wyszło?. Kupa. Ewidentnie nic wygadywanie na forum nie daje.

Przechwalanie , a wyjaśnienie tego o czym wcześniej jemu pisałem w innym wątku to dwie różne rzeczy. On tego nie rozumie, że wszystko leży we własnych rękach i tak naprawdę wszystko zaczyna się od głowy. Pisałem raz, pisałem drugi raz , - byłem kosmitą, no to proszę bardzo,- są argumenty dlaczego tak myślę.

127 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2023-06-06 22:34:48)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
2odiak napisał/a:

Przechwalanie , a wyjaśnienie tego o czym wcześniej jemu pisałem w innym wątku to dwie różne rzeczy. On tego nie rozumie, że wszystko leży we własnych rękach i tak naprawdę wszystko zaczyna się od głowy. Pisałem raz, pisałem drugi raz , - byłem kosmitą, no to proszę bardzo,- są argumenty dlaczego tak myślę.

Nie, nie wszystko zależy od nas. Jak takiś mądry, to weź startuj do Angeliny Jolie, ciekawe jakie masz szanse xD

Nie każdy jest takim mistrzem podrywu jak Ty.

128

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Karmaniewraca napisał/a:

Dziewczyny chodzą same do kina albo na wystawy. Co do kina to idąc samej chyba bym nie chciała żeby mnie ktoś zagadywal, ale chodzę dużo sama na wystawy, też mam mieszane uczucia. Czasem się zdarzy, że jakaś rozmowa wyniknie nt jakiegoś dzieła ale zwykle na tym się kończy i zwykle są to kobiety. Nie wiem czy faceci sami chodzą nie zwróciłam uwagi. Ja jestem samotnikiem już level master ale u mnie to wynika z tego, że nie chce mi się z ludźmi przebywać. Jak mam do wyboru wyjście z kimś kto mnie po godzinie zacznie irytować, a wyjście samej i świadomość ze zawsze się ktoś będzie gapił że jestem sama, zawsze wybiorę opcje numer dwa. Jeszcze wrócisz z radością do swojej samotni jak znudzą Cię ludzie ; )

Ja chodziłem sam do kina i mam paru znajomych, którzy też tak robią. Z przebywaniem z ludźmi mam podobnie choć to nie tak, że mi się nie chcę tylko czuje się niekomfortowo i też lepiej się czuję samemu ale to jest błędne koło bo samemu jest nudno i w ogóle nie chcę się nigdzie wychodzić. Nie ma tu dobrego rozwiązania no chyba żeby mieć osobę taką samą jak ja i wspólnie być samemu. Wiem, że to brzmi dziwnie, a nawet sprzecznie ale to by była najlepsze wyjście. Tu nie chodzi o to by przestać być samotnym, tylko by mieć kogoś kto będzie podzielał moje przekonania i razem będziemy samotni w naszej wspólnej piwnicy. Podejrzewam, że spora część jak nie większość introwertyków tak ma.

2odiak, nie cytuję całego posta bo jest dość długi. Dziękuję za ten post, właśnie o coś takiego mi chodziło, konkretne przykłady opisane w jasny i zrozumiały sposób. Od dłuższego czasu się zastanawiałem co było tym twoim wielkim sukcesem, a więc graffiti, nawet bym nie pomyślał, że można na tym dobrze zarobić, z resztą na jeżdżeniu rowerem też nie. Nie sądziłem, że da się na tym zarabiać nie będąc zawodowcem, takim z Tour de France czy Igrzysk Olimpijskich. Co dziennie jeździć po 350 km pracując po 8h to faktycznie niezły wyczyn, dla większości ludzi byłoby to nie do zrobienia, dla mnie też. Najwięcej ile w życiu przejechałem rowerem w jeden dzień to ok. 100km i to jakieś 10 lat temu. Ale dzięki temu wiem co miałeś na myśli pisząc o robieniu czegoś czego nikt inny nie robił. Tu nie chodziło o to by próbować zrozumieć cię takim jakim jesteś teraz tylko jakim byłeś w na początku i w trakcie tej drogi, prawda? Przede mną nadal pozostaje najtrudniejsza rzecz czyli odkrycie celu, a dopiero później będzie można się zastanawiać nad poświęceniami by go osiągnąć. Jak ty go odkryłeś, po prostu próbowałeś nawet nie mając żadnych oczekiwań i w którymś momencie się okazało, że to lubisz czy jakoś inaczej? Jak doszedłeś do tego momentu, że widziałeś co chcesz robić i jak to robić? Co sprawiło, że doszedłeś do wniosku, że to lubisz?

2odiak napisał/a:

On tego nie rozumie, że wszystko leży we własnych rękach i tak naprawdę wszystko zaczyna się od głowy.

Z tym się nie zgadzam i chyba nigdy nie zgodzę. Mówić, że wszystko leży we własnych rękach to za duża przesada. Jest mnóstwo czynników zewnętrznych jak i wewnętrznych mających mniejszy lub większy wpływ na nasze życie. Czasami wszystko na co pracowałeś przez całe życie może zniknąć w jednej chwili i tak samo możesz dostać prezent od losu, który całkowicie odmieni twoje życie. Na świecie dzieje się wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu, są nawet takie, na które żaden człowiek nie ma wpływu. Sama ciężka praca, określony cel i poświęcenia mimo iż są niezbędne do osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu w większości przypadków nie wystarczają. Najczęściej zwycięzcą zostaje nie ten, który najciężej pracuje czy najwięcej poświęcił ale ten, który jeszcze dodatkowo miał szczęście.

Armidak napisał/a:

Naprawdę autorze tematu nie rozumiesz, że oni sobie jaja robią. Ty normalnie, miło Eli odpowiedziałeś a ona od razu "żarty sobie robisz". To niepoważne nie miłe babsko. Naprawdę moim zdaniem stop z wygadywaniem się, bo ci ludzie tylko czerpią satysfakcję z tego że ktoś ma jakieś tam blokady, problemy.

Więc może skoro jesteśmy tacy podobni to pójdziemy sobie z tego forum żeby nie dawać innym pożywki.

Faktycznie możliwe, że są tu tacy, którzy robią sobie jaja ale raczej nie wszyscy. Z obecnie piszących 2odiak sprawia wrażenie poważnego, ty też takie sprawiasz. Jest takie powiedzenie "Kiedy jesteś nieszczęśliwy potrzebujesz kogoś kto jest w gorszym położeniu niż ty", może niektórzy właśnie tym się kierują siedząc na forum, pisząc i patrząc jaka będzie reakcja. A może faktycznie chcą pomóc tylko nie każdy potrafi ująć swoje rady w odpowiednie słowa przez co nieraz wychodzą z tego kąśliwe komentarze. Ciężko to ocenić tylko czytając i nie widząc danej osoby.

Możesz mieć rację z tym pójściem z forum, przynajmniej na jakiś czas jednak ja jeszcze trochę posiedzę w tym jednym, moim temacie.

129 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-06-07 11:14:27)

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Shinigami napisał/a:

Z przebywaniem z ludźmi mam podobnie choć to nie tak, że mi się nie chcę tylko czuje się niekomfortowo i też lepiej się czuję samemu ale to jest błędne koło bo samemu jest nudno i w ogóle nie chcę się nigdzie wychodzić. Nie ma tu dobrego rozwiązania no chyba żeby mieć osobę taką samą jak ja i wspólnie być samemu. Wiem, że to brzmi dziwnie, a nawet sprzecznie ale to by była najlepsze wyjście. Tu nie chodzi o to by przestać być samotnym, tylko by mieć kogoś kto będzie podzielał moje przekonania i razem będziemy samotni w naszej wspólnej piwnicy. Podejrzewam, że spora część jak nie większość introwertyków tak ma.

2odiak, nie cytuję całego posta bo jest dość długi. Dziękuję za ten post, właśnie o coś takiego mi chodziło, konkretne przykłady opisane w jasny i zrozumiały sposób. Od dłuższego czasu się zastanawiałem co było tym twoim wielkim sukcesem, a więc graffiti, nawet bym nie pomyślał, że można na tym dobrze zarobić, z resztą na jeżdżeniu rowerem też nie. Nie sądziłem, że da się na tym zarabiać nie będąc zawodowcem, takim z Tour de France czy Igrzysk Olimpijskich. Co dziennie jeździć po 350 km pracując po 8h to faktycznie niezły wyczyn, dla większości ludzi byłoby to nie do zrobienia, dla mnie też. Najwięcej ile w życiu przejechałem rowerem w jeden dzień to ok. 100km i to jakieś 10 lat temu. Ale dzięki temu wiem co miałeś na myśli pisząc o robieniu czegoś czego nikt inny nie robił. Tu nie chodziło o to by próbować zrozumieć cię takim jakim jesteś teraz tylko jakim byłeś w na początku i w trakcie tej drogi, prawda? Przede mną nadal pozostaje najtrudniejsza rzecz czyli odkrycie celu, a dopiero później będzie można się zastanawiać nad poświęceniami by go osiągnąć. Jak ty go odkryłeś, po prostu próbowałeś nawet nie mając żadnych oczekiwań i w którymś momencie się okazało, że to lubisz czy jakoś inaczej? Jak doszedłeś do tego momentu, że widziałeś co chcesz robić i jak to robić? Co sprawiło, że doszedłeś do wniosku, że to lubisz?

2odiak napisał/a:

On tego nie rozumie, że wszystko leży we własnych rękach i tak naprawdę wszystko zaczyna się od głowy.

Z tym się nie zgadzam i chyba nigdy nie zgodzę. Mówić, że wszystko leży we własnych rękach to za duża przesada. Jest mnóstwo czynników zewnętrznych jak i wewnętrznych mających mniejszy lub większy wpływ na nasze życie. Czasami wszystko na co pracowałeś przez całe życie może zniknąć w jednej chwili i tak samo możesz dostać prezent od losu, który całkowicie odmieni twoje życie. Na świecie dzieje się wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu, są nawet takie, na które żaden człowiek nie ma wpływu. Sama ciężka praca, określony cel i poświęcenia mimo iż są niezbędne do osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu w większości przypadków nie wystarczają. Najczęściej zwycięzcą zostaje nie ten, który najciężej pracuje czy najwięcej poświęcił ale ten, który jeszcze dodatkowo miał szczęście.

Do każdego człowieka da się dotrzeć, niejednokrotnie miałem styczność jak i znajomości z introwertykami, a należę do grupy ekstrawertyków. Jeżeli wyczuwam w kimś potencjał, podam rękę, zaś doświadczenie z życiem jak i pracą z ludźmi na wiele mi pozwala. Wracając do postu wiem, o co Ci chodziło stąd napisałem to co napisałem. Należysz do osób, którzy potrzebują czegoś więcej jak tylko gadania. Szczegółów odnośnie mojej osoby w mediach nie podaję , bo to nie istotne. Z wszystkiego można żyć, tylko trzeba mieć pomysł jak to przekuć. Obserwacja i pewne ruchy pozwalają znaleźć tą niszę. Sport zawodowy to jedno, zaś amatorski również daje pewne możliwości. Jak się rozejrzysz to oprócz tego w co poszedłem zauważysz rynek chociażby trenerów personalnych wiążących się z daną dyscypliną. To również są całkiem dobre zarobki. Byli zawodnicy, amatorzy mają swoje warsztaty oferujące różne usługi z molochami takimi jak DSR ( Dobre Sklepy Rowerowe), czy innymi  takimi jak mam np tutaj oferujące znacznie większa gamę usług profesjonalnych. Wszyscy są kolegami po fachu. tak jak wspomniałem, ograniczenia leżą tylko we własnej głowie, od niej się wszystko zaczyna. Ostatecznie nie wygrywa silny fizycznie, a dobrze poukładany, wyszkolony i sprytny.
Tak jak wspomniałem też " wszystko w Twoich rękach" należy rozpatrywać w kategorii  " wszystko co ludzkie nie jest mi obce". Termin jest bardzo uproszczony , ma trafiać w sedno problemu, a nie być rozbierany matematycznie. Każdy wyczyn jest możliwy, wymaga tylko i wyłącznie odpowiedniego przygotowania. Fakt też jest taki, że wszystkie wyczyny, gdzie mocno nadwyrężasz zasoby, gdy ostygniesz organizm sobie swoje odbiera ( regeneracja). Ważne jest by znać swoje możliwości i granice, by w konsekwencji nie zrobić sobie krzywdy do końca życia. 100 km, to  nie jest zły wynik, widać , że miałeś jakiś cel, bo nikt z marszu nie wsiądzie i tyle nie zrobi. Nawet gdy to było 10 lat temu, to i tak masz przewagę nad tymi co startują od zera, bo? Bo masz już pewne rzeczy w głowie zakodowane, - da się. I tak to działa. Do sprawności fizycznej zawsze można wrócić i wyprzedzę,- pod warunkiem, że jakiś nieszczęśliwy wypadek nie spowodował stałych zmian do końca życia.

Jak ty go odkryłeś, po prostu próbowałeś nawet nie mając żadnych oczekiwań i w którymś momencie się okazało, że to lubisz czy jakoś inaczej? Jak doszedłeś do tego momentu, że widziałeś co chcesz robić i jak to robić? Co sprawiło, że doszedłeś do wniosku, że to lubisz?

Oczekiwania zawsze są, inaczej nie postawisz sobie wstępnej poprzeczki, która to wraz z postępem pnie się coraz wyżej. To są te wstępne oczekiwania. Później gdy masz już świadomość swoich możliwości  oczekiwania stają się coraz to bardziej restrykcyjne i wygórowane.  Na tym polega rozwój, gdzie ostatecznie to Ty zaczynasz stawiać warunki, bo Twój poziom na to pozwala. Zawsze robiłem w życiu to co mnie jarało i brnąłem do mistrzostwa od tych podstawowych oczekiwań, aż do spełnienia całkowicie końcowych założeń. Wszystko co robisz ma sprawiać frajdę, a gdy widzisz tego pozytywne wyniki  dostajesz dodatkowej motywacji, która jeszcze bardziej nakręca, powoduje to iż brniesz dalej ostatecznie uzyskując poziom mistrzostwa. Na przykładzie Twojego anime, - robisz to z sercem i ludzie to widzą i doceniają, więc brniesz by Twoje prace były to coraz to doskonalsze, widzisz w tym sens , spełnienie, satysfakcje. Ludzie zaczynają coraz bardziej to doceniać, widzieć potencjał, aż w końcu zaczynasz dostawać propozycje i tak to się rozkręca jak każde zainteresowanie. Potem już żyjesz tylko tym,- co nazywamy pasją. Dotykam, działa, dotykam jeszcze bardziej, jeszcze bardziej działa. Odkrywasz, ze jesteś w tym bardzo dobry co robisz, odnajdujesz swój talent i się w nim realizujesz na każdy możliwy sposób. Ważne w tym wszystkim jest to, by być na wszystko otwartym, próbować, nie zrażać się porażkami, brnąć do przodu, a dojdziesz do celu.
Szczęście,- " Każdy szczęściu dopomoże , każdy dzisiaj wygrać może"   Dąż, a odnajdziesz swoje szczęście.

Na sam koniec:
Chcesz kupić rower, spoko, mogę Ci wiele doradzić i naprowadzić, tak jak to miało miejsce z moim kolegami i koleżankami z pewnymi problemami w pewnym okresie, o którym też wspominałem. Zostaw namiary, a będziemy działać. Nie ma problemu.

130

Odp: Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski
Armidak napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Po pierwsze, to forum i wyrażam swoje obserwacje.
Po drugie, nie mam obowiązku być wobec użytkowników forum miła, jestem szczerą i piszę co widzę..
I Ty i kolega pokazujecie bierną osobowość  i to was unieszczęśliwia.
Po trzecie, co ma do rzeczy ile mam lat?
Forum pokazuje że najbardziej sfrustrowani tutaj są 30 latkowie.
Po czwarte, nie wnioskuję z powietrza, tylko z tego, co piszecie sami.
Po piąte,  jak z takim charakterem chcesz być adorowaną kobietą? wink
Co tu adorowac:? Dziecinną histerię ?

Najlepiej nie miło odpowiadać wink. Na pewno to pomoże autorze tematu. No super taktyka.

A co do zodiaka to gratuluję sukcesów życiowych, ale też wątpię aby przechwalanie co się zrobiło komuś pomogło kto ma jakieś blokady i problemy. Fajnie poczytać, że komuś się układa, ale to i tak nic nie da.

Dlatego nie ma co dawać pożywki. Tylko zająć się rozwiązywaniem swoich problemów samemu. Nie udzielając się tu nic a nic.

Rossanka tak samo. Udzielała się, udzielała. No i co wyszło?. Kupa. Ewidentnie nic wygadywanie na forum nie daje.

Ela210 ma całkowitą rację. Ileż to można poklepywać po główce i powtarzać "ciiiii, spokojnie, wszystko będzie dobrze..." ? Niemal w każdym wątku tego typu jest to samo - ludzie jak Shinigami oczekują, że ktoś im podsunie gotowe rozwiązanie. Nie pomysły, propozycje, ale gotowe rozwiązanie. Jaki normalny, dojrzały emocjonalnie człowiek zadaje pytania typu "Co sprawiło, że doszedłeś do wniosku, że to lubisz? " ? No bądźmy poważni. Każdy wie jak taki proces następuje: próbujesz nowych rzeczy, aż znajdziesz taką, która sprawia ci frajdę. Jeszcze rozumiem pytać jak pasję przekuć na zawodowy sukces, ale że tak dziecinne pytania?


I tak - wszystko zależy od nas samych. Odpowiedzialność za nasz dobrostan spoczywa na nas samych. Nie na innych ludziach.

Posty [ 66 do 130 z 160 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Uspołecznianie się - próby, sposoby, obserwacje i wnioski

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024