Ha. To jest dobre pytanie. Gdybym usłyszała taką historię, jaką tu przedstawiłeś, i uwierzyła w nią, to nie miałabym z tym problemu. Miałabym podejście na zasadzie: "młody był, głupi, miotał się, chciał sprawdzić, no i sprawdził". Na pewno jednak zażądałabym kompletu badań. Natomiast wszystko zależy od tego, czy sprawiałbyś wrażenie takie, że byłabym w stanie w to uwierzyć. Ale jeśli w RL odbierałabym Cię podobnie, to myślę, że bym uwierzyła.
Skoro mieszkasz blisko Warszawy, to na pewno masz multum zajęć do wyboru, również bezpłatnych.
Dziękuję za ten post, przywróciłaś mi trochę nadziei, oby tylko istniało więcej kobiet takich jak ty. Czy można powiedzieć o kimś kto ma 27 lat, że był młody i głupi? Głupi to na pewno ale czy młody? Komplet badań zrobię ale chyba musi minąć jakiś czas od "sytuacji", z tego co czytałem to coś koło 6 tygodni. Ktoś wie jak z tym jest, faktycznie tyle czasu czy mniej muszę czekać?
Zajęć znalazłoby się sporo ale nie kojarzę żadnych bezpłatnych.
Gary jest narcyzem. Nigdy nic nie jest jego wina.
Rzuca nieodpowiedzialnymi "radami" z pewnoscia siebie ignoranta po czym jak komus w wyniku tych rad stanie sie krzywda to zawsze jest wina kogos lub czegos innego (szczescia).Shinigami - z plusow przynajmniej wiecej spokoju znajdziesz dzieki temu, ze nie bedziesz tyle myslal o seksie.
Partnerke tez Ci bedzie latwiej znalezc i lepiej dobrac bo bez presji na seks nie bedziesz bardziej cierpliwy a cierpliwosc daje lepsze rezultaty cokolwiek probuje sie osiagnac.
Teraz już wiem by traktować jego rady ze sporym dystansem ale jak już pisałem, on nie był jedynym udzielającym takich rad.
Może i faktycznie bez presji na seks byłoby łatwiej znaleźć partnerkę ale jakie to ma teraz znaczenie skoro ciągle mam myśli w stylu "Po tym co zrobiłem nie zasługuję na partnerkę ani na miłość czy bliskość". Może z czasem to mi przejdzie.
Do pewnego stopnia Twój odbiór spotkania z protytutką jest taki jaki byłby dla przeciętnej osoby (nie sexoholika). Natomiast intensywność tego co teraz przeżywasz nasuwa skojarzenia z silną nerwicą - to już normalne nie jest. Każdemu zdarza się zrobić coś głupiego. Trudno, czasu nie cofniesz, wrzuć na luz - już nic nie możesz zrobić. Ale też świat się nie zawalił, nic się takiego nie stało, więc przestań się tak tym katować. Bądź dla siebie łagodniejszy.
Może trzeba spróbować lekoterapii?
Wysłałam Ci na maila co można w weekend porobić w Warszawie.
Twój post też przywraca trochę nadziei, aż mnie to zaskoczyło, przez własną głupotę zrobiłem coś co sam uważam za niemalże zniszczenie sobie życia, a ty piszesz jakby to było coś błahego. Faktycznie świat się nie zawalił ale jednak zrobiłem coś nieodwracalnego co może mnie kosztować zdrowie, a nawet życie, a przynajmniej to uczuciowe. Chyba masz rację, że przeżywam to za mocno i pewnie przesadzam ale na prawdę jeszcze nigdy nic tak mną nie wstrząsnęło. Z moich postów może wynikać, że jest na prawdę źle ale w rzeczywistości aż tak źle nie jest. Póki co jakoś żyje i mogę funkcjonować na co dzień, dziś nawet zrobiłem trening na siłowni, a myślałem, że nie dam rady. Robiąc coś co na prawdę lubię, przykładowo trening albo oglądając anime choć na chwilę zapominam o tym co się stało, a raczej co zrobiłem. Jeśli mi się pogorszy albo przez dłuższy czas nic się nie poprawi pewnie będę musiał spróbować jakichś leków.
Maila widziałem i przyjrzę się bliżej jego zawartości jak tylko odzyskam trochę więcej chęci do życia.
Shinigami napisał/a:... zraziłem się ....nie ma nawet mowy bym miał chociaż spróbować ponownie czegoś takiego. .... straciłem zainteresowanie seksem czy w ogóle jakimkolwiek kontaktem fizycznym
Jedna porażka nie powinna przekreślać.
... ewentualnej choroby, a więc boje się też w ogóle dotknąć kogokolwiek. ...
To tak jakbyś autem pierwszy raz wyjechał na ulicę i miał stłuczkę. Zdarzają się wypadki, więc nie mogę powiedzieć, że nie. Ale wiesz jak to w ogóle wygląda.
Tego nie można rozpatrywać w kategorii porażka-zwycięstwo, to od samego początku był wielki błąd, który nigdy nie powinien się wydarzyć.
Miałem już kiedyś wypadek i wtedy nawet w połowie nie bałem się o swoje życie czy zdrowie jak teraz. Wtedy nic się nie stało ale wierz mi, że wolałbym ucierpieć w tamtym wypadku niż być w obecnej sytuacji. Nie jestem lekarzem więc nie wiem jakie jest prawdopodobieństwo zarażenia się czymś konkretnie w mojej sytuacji, zważywszy na rodzaj kontaktu i czas jego trwania pewnie nie jest ono zbyt duże ale mogę jedynie snuć domysły i ta niepewność jest właśnie najstraszniejsza.