Dla tych co są zaznajomieni z moimi poprzednimi wątkami, wiem już że na 100% pójdę w tym miesiącu do psychiatry prywatnie, najprawdopodobniej pod koniec tego miesiąca. Bardzo się z tego cieszę, ale jak na fobika społecznego przystało, ostatnio cały czas martwię się też że podczas wizyty nie powiem o wszystkim o czym chciałabym powiedzieć, przez pustkę w głowie która zawsze pojawia się w sytuacjach społecznych. Dlatego postanowiłam że spiszę wszystko co chcę powiedzieć psychiatrze i potem na wizycie to przeczytam. To dobry pomysł? Ktoś z was tak zrobił? Psychiatra nie pomyśli sobie, że jestem jakaś głupia?
2 2023-02-04 14:19:19 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2023-02-04 14:21:33)
Dla tych co są zaznajomieni z moimi poprzednimi wątkami, wiem już że na 100% pójdę w tym miesiącu do psychiatry prywatnie, najprawdopodobniej pod koniec tego miesiąca. Bardzo się z tego cieszę, ale jak na fobika społecznego przystało, ostatnio cały czas martwię się też że podczas wizyty nie powiem o wszystkim o czym chciałabym powiedzieć, przez pustkę w głowie która zawsze pojawia się w sytuacjach społecznych. Dlatego postanowiłam że spiszę wszystko co chcę powiedzieć psychiatrze i potem na wizycie to przeczytam. To dobry pomysł? Ktoś z was tak zrobił? Psychiatra nie pomyśli sobie, że jestem jakaś głupia?
Nie, nie pomyśli.
Spisz wszystko.
Pamiętaj tylko, że wizyta u psychiatry nie jest spotkaniem z psychoterapeutą, więc siłą rzeczy wizyta będzie krótsza niz terapia. Rola psychiatry różni się od psychoterapeuty, więc warto przemyśleć to, co faktycznie chcesz powiedzieć, żeby potem nie było zaskoczenia, że zostałaś niezrozumiana, albo że nie było czasu na rozmowę o problemach i ich rozwiązywaniu.
Jeżeli to nowy psychiatra, to warto, żebyś zabrała dokumentację medyczną od poprzedniej lekarki.
Jest to bardzo dobry pomysł i pomoże Ci w czasie tej pierwszej wizyty. Lekarz jest od tego żeby Ci pomóc i widział pacjentów w bardzo różnych stanach psychofizycznych, zaopiekuje się Tobą jak trzeba.
Oto co jak do tej pory zapisałam:
- lek Prefaxine powoduje u mnie nadmierną senność, po zmianie dawki w marcu z 75 mg dziennie na 150 mg dziennie śpię o ok. 4 h więcej
- bez leku Ranofren nie jestem w stanie zasnąć [bo kiedyś zapomniałam wziąć i nie mogłam zasnąć]
- mam podwyższony puls od kilku tygodni [bo wtedy jak do niej pójdę to będzie kilka tygodni]
- od ostatniego razu kiedy się z panią widziałam pewne moje objawy całkiem zniknęły, a niektóre straciły na sile, ale nie wiem czy to zasługa leków, czy ustąpiły one samoistnie
- obecnie najbardziej doskwiera mi depresja, która bardzo się u mnie rozwinęła
- jestem zapisana do pani na NFZ na 17 kwietnia, także kolejna wizyta może się odbyć wtedy
Bardzo dobrze, krótko i konkretnie
To jest bardzo dobry pomysł, sprawdzony przeze mnie. W emocjach można pominąć wiele kwestii, prawdopodobne jest też rozwinięcie jednego problemu, z czego wychodzi następny, i jeszcze coś, pogubienie gotowe. A tak, ważne rzeczy masz zapisane, i nie wyrzucasz sobie , że o czymś zapomniałeś. Moja lekarka pochwaliła mnie za to, także polecam.
Również uważam, że spisywanie wszystkiego, o co chce się zapytać i przekazać lekarzowi, jest bardzo dobrą metodą. W stresie i pod presją czasu bardzo łatwo można o czymś zapomnieć, a tak będziesz mieć pewność, że po wyjściu z gabinetu nagle nie olśni Cię, że coś ważnego zostało pominięte.
Zresztą już samo zapisanie kluczowych informacji, pozwala łatwiej je zapamiętać.
Co do tej listy jeszcze - kiedy powiedzieć psychiatrze, że przygotowałam sobie listę rzeczy o których chciałabym jej powiedzieć i ją przeczytać? Na początku wizyty, w środku czy na końcu?
Na początku
Co do tej listy jeszcze - kiedy powiedzieć psychiatrze, że przygotowałam sobie listę rzeczy o których chciałabym jej powiedzieć i ją przeczytać? Na początku wizyty, w środku czy na końcu?
Możesz na samym początku, a możesz w trakcie wizyty, kiedy pozostałe tematy zostaną omówione. Tak naprawdę nie ma to większego znaczenia, ważne, abyś poruszyła wszystkie ważne kwestie.
Czy w życiu codziennym z podejmowaniem wszelkich, nawet banalnych decyzji masz taki problem?
Hinarto, to świetny pomysł aby spisać wszystkie rzeczy, które chcesz powiedzieć psychiatrze. Fajnie, że zdecydowałaś się na prywatną wizytę u psychiatry. Najlepiej zaznaczyć na początku co masz do powiedzenia specjaliście. I tak jak już napisano- pamiętaj, że psychiatra to nie psychoterapeuta. On jest od zbadania stanu i przepisania leków, nie od terapii czy zbytniego uzewnętrzniania się. Trzymam za Ciebie kciuki, daj po wizycie znać jak wyszło!
Czy w życiu codziennym z podejmowaniem wszelkich, nawet banalnych decyzji masz taki problem?
Podejmowanie każdej decyzji jest olbrzymim problemem w depresji.
No co dzień podejmujemy ich tysiące nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Wkładamy rano ubranie, wychodzimy na zakupy, gotujemy obiad....
W depresji nie wiadomo nawet które majtki włożyć ale to jeszcze nic. Nie wiadomo która bluzka będzie pasować...no właśnie...spodnie czy spódnica? Która spódnica...nie, spodnie lepsze. No ale które spodnie? Te za ciepłe, te za luźne, te stare....Można tak myśleć pół dnia zanim się coś zdecyduje, o ile w międzyczasie nie zrezygnuje się z wyjścia, bo to bicie się z myślami jest ogromnie wyczerpujące.
Które buty? Stoisz i nie wiesz które założyć. Tyle ich jest i nie wiadomo jakie będą najlepsze, a to ogromnie ważne by nie wybrać złych.
Ugotowanie obiadu to jak przeprowadzenie ofensywy wojennej. Tysiące decyzji -począwszy od wybrania potrawy, potem dobrania składników, garnek też musi być odpowiedni, a jeszcze trzeba utrafić z godziną by ziemniaki nie wystygły a były na czas....
Masakra.
To może wydawać się śmieszne, ale tak właśnie jest w depresji.
Chorych na depresję najlepiej nie stawiać przed wyborem. Delikatnie sugerować rozwiązania - jak nie stawiają oporu to dobrze, jeśli chcą czegoś innego to pozwalać na zmianę.
To opis nerwicy a nie depresji. W depresji nie przejmujesz się czy części garderoby będą do siebie pasować bo założysz nawet worek od ziemiaków bo Ci wszystko jedno. Co ugotować to też nie problem, bo nie chce Ci się gotować wcale. Dobrze gdy w ogóle coś zjesz.
To opis nerwicy a nie depresji. W depresji nie przejmujesz się czy części garderoby będą do siebie pasować bo założysz nawet worek od ziemiaków bo Ci wszystko jedno. Co ugotować to też nie problem, bo nie chce Ci się gotować wcale. Dobrze gdy w ogóle coś zjesz.
Tak to wygląda na zewnątrz. Nic nie robi bo nic mu się nie chce.
W głowie chorego wygląda to zupełnie inaczej.
Jak jeszcze musisz funkcjonować w społeczeństwie to nie założysz worka z ziemniaków gdy musisz wyjść z domu. Ten worek to już ostanie stadium, gdy nie jesteś w stanie wyjść. Po ulicach chodzi wiele osób z depresją a w workach na kartofle nikogo nie spotkasz
Jeśli chora osoba ma rodzinę to całkiem nie może się zwolnić z obowiązków domowych, a ponadto rodzina naciska na nią, bo co to za choroba depresja - ręce ma zdrowe to niech się bierze w garść i robi. Tak to widzą.
Chora na depresję matka mimo wszystko stara się opiekować rodziną, zwłaszcza dziećmi, na ile może. Dopóki depresja nie rozłoży jej zupełnie, tak że już nie jest w stanie nic zrobić, to walczy z chorobą i swoimi ograniczeniami. I przezywa gehennę.
Z jedzeniem to już inna sprawa. A ponadto są bardziej skomplikowane odmiany depresji, w których chory nie ma problemu z jedzeniem.
Każdy choruje trochę inaczej, jedno co jest wspólne dla tej choroby to zmiana usposobienia (osoby towarzyskie stają się wycofane, osoby wycofane potrafią się awanturować), i trudność w podejmowaniu decyzji, bo za dużo myśli kłębi się w ich głowie.
Podejmowanie każdej decyzji jest olbrzymim problemem w depresji.
Ależ ja wiem, jak ogromny problem może sprawiać wykonanie najprostszych czynności i podejmowanie nawet banalnych decyzji. Zastanawiałam się jedynie, jak bardzo dotyczy to Hinarty, co znaczy jak zaawansowany jest to stan, i na ile ona sama jest świadoma, do jakiego stopnia ją to ogranicza.
Agnes76 napisał/a:Podejmowanie każdej decyzji jest olbrzymim problemem w depresji.
Ależ ja wiem, jak ogromny problem może sprawiać wykonanie najprostszych czynności i podejmowanie nawet banalnych decyzji. Zastanawiałam się jedynie, jak bardzo dotyczy to Hinarty, co znaczy jak zaawansowany jest to stan, i na ile ona sama jest świadoma, do jakiego stopnia ją to ogranicza.
Tak, masz rację, odpowiedź na takie pytania może określić jak bardzo zaawansowana jest choroba.