Przyszłościowy zawód - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 9 ]

Temat: Przyszłościowy zawód

W obliczu tragedii gospodarczej, która dotyka nasz kraj, ośmielam się opowiedzieć kilka słów o tym, jak ja zarabiam na życie. Zawód mój to opiekun osób starszych, na terytorium Niemiec. Osoby wykonujące ten zawód są niezmiernie na terytorium owego kraju poszukiwane, ze względu na epidemię starczych schorzeń, która ów kraj dotyka. Pracy nie brakuje. Czy czegoś z mojej perspektywy w powyższm układzie równań, na pozór prostym do rozwiązania, brakuje?

Podobno, jeśli kochasz to co robisz, nie przepracujesz w swoim życiu ani jednego dnia. Długo o tym myślałam, i wydaje mi się, że to właśnie stanowi kwintesencję zawodu opiekuna. Zrobić dzień. Komuś. Drugiemu, który został nam oddany pod opiekę. I tak jak on nam został oddany, tak my powinniśmy coś od siebie dać. Co?

Pić, jeść, oraz spać. To podstawy. Podstawowe czynności, przy których należy nam asystować. 

Te trzy słowa jednakże każdy z nas rozumie inaczej. Co za nimi stoi jednak, zależne jest od plecaczka doświadczeń, który każdy z nas, chcąc nie chcąc, ma. To z perspektywy opiekuna. Z perspektywy podopiecznego, jest to najczęściej nowe, świeże spojrzenie, na rzeczywistość, a co za tym idzie, stan zdrowia.

Oraz, i tu prawdopodobnie wywołam niewielki skandal dyplomatyczny.

Wielu młodych w Polsce jest świetnie zarówno wykształconych, jak i wykwalifikowanych w zakresie opieki, obejmującej procedury fizjoterapeutyczne, pielęgniarstwo, dietetykę, oraz technologie gastronomiczne. Co więcej, wielu młodych posiada świetne kompetencje we wszystkich wyżej wymienionych zakresach.

Jesteśmy, jako kapitał ludzki, niezmiernie cenieni w Niemczech, wbrew gdzieniegdzie panującej opinii. Rozsiewanej zapewne przez ludzi złych, stojących po obu stronach „barykady”. Wszelkie komentarze na temat mojego miejsca pochodzenia nauczyłam się kwitować jednym zdaniem: „tak, mamy w Polsce worki na śmieci, firmę Samsung, oraz autostrady. Primark niestety jeszcze do nas nie dotarł”. Resztę „nieścisłości” prostuję po prostu wykonując należne do mnie obowiązki, najlepiej jak potrafię.

Czy lubię swoją pracę?

Powyższe, oraz powyższe słowa piszę siedząc w bardzo przyjemnym otoczeniu, jakim jest piętro domu „odziedziczone” po synu Seniorów, którymi się opiekuję. Do dyspozycji mam wszystko, z kompletnym wyposażeniem treningowym włącznie. A przyda się, ponieważ Szwabia, region Niemiec, w którym obecnie odbywam kontrakt, jest jednym z gastronomicznych nieb w Niemczech, co przekłada się na duże prawdopodobieństwo zwiększonego obwodu w talii. Tak się realizuję, poprzez serwowanie odświeżonego spojrzenia na regionalne potrawy na talerzach. Poznawanie smaku.

Ze względu na swoje wykształcenie, oraz doświadczenie w temacie wiem jednak, że długo w owych luksusach nie posiedzę, a to ze względu na ataki paniki trapiące starszą Panią na widok a to czosnku, a to słoików marmolady, a to jeszcze nie upieczonego kurczaka. Ze względu na swoje wykształcenie bowiem, oraz doświadczenie w temacie, jestem bardziej niż pewna, że Pani owa obawia się, że niecna Polka chce uwieść jej syna, oraz zagarnąć jego majątek. Ataki paniki, oraz narzekanie na pieprz w sosie do sałaty są jedynie pretekstem. Prawdopodobnie nie rozumie, że możliwe są między młodymi przyjazne stosunki polsko - niemieckie. A to wymagane jest, jeśli spędza się z kimś pod jednym dachem 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.

Czego nie lubię w swojej pracy?

Tego, że czasem muszę podnieść ton głosu, albo go wyhamować. Jak w sytuacji chociażby, opisanej powyżej, kiedy starsza Pani powinna usłyszeć, że jest „Kopf krank”, potrzebuje „schwer  Therapie”, i że kiedyś w końcu któraś jej tego syna weźmie. Ja jestem tu tylko po to, żeby, chociażby, zapobiec odleżynom.

Nie mogę jednak ja tego zrobić, bo skończyło by się to przyjazdem po nią karetki, długim pobytem w szpitalu, a dla mnie etykietką awanturnicy.

Masa emocji, olbrzymi ładunek uczuć, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, którym jesteśmy obdarzani, oraz który sami z siebie dać musimy.

To jest najtrudniejsze, dla obydwu stron „zabawy”. Zachowanie zdrowia psychicznego, dla czego z mojej perspektywy najmocniejszą profilaktyką jest dystans. Zarówno względem samych siebie, co pomaga w przypadkach, kiedy przyjdzie nam się opiekować osobą która nie ma możliwości zapewnić nam tak luksusowych warunków, jak i względem chwiejnych struktur osobowościowych niektórych ludzi. Również spowodowanych ciężką demencją, lub Alzheimerem.

Tutaj z pomocą przychodzi okazanie zrozumienia, cierpliwości, chęci niesienia pomocy drugiemu, głównie w postaci naszej wiedzy oraz umiejętności. Owszem, często nam w ich posiadanie nie wierzą.

Często sami w siebie nie wierzymy. Z tego powodu znajdujemy się w tym punkcie w życiu, w którym nie wiemy w którą stronę ruszyć. Czy to związek z facetem, gdzie „coś nam nie teges”, czy to praca, gdzie „szef nie rozumie”, pomimo logicznych wywodów i/lub trzepotu rzęs, a „koleżanki to chrumkajła”, oględnie mówiąc. Przydało by się, za przeproszeniem, pizdnąć drzwiami, oraz podążyć w nieznane. Tylko, kto nam za podróż zapłaci? Branża opieki nad osobami starszymi na terytorium Niemiec ledwo co zipie. Ręce do pracy potrzebne są na przedwczoraj. Polecam.

Polecam stanąć ze samym sobą do wyścigu, pójść „na swoje” wcześniej. Zadbać o swoje.

Co na sam początek polecam?

Polecam nigdy nie wyjeżdżać do tej pracy „na czarno”.

Ja pracuję dla olbrzymiej firmy, o ugruntowanej pozycji na rynku, która obsługuje pracownika kompleksowo, od kursu języka na początek, organizacji podróży, po szkolenia e-learningowe, oraz ciągłość ubezpieczeń społecznych pomiędzy zleceniami.

Polecam wypełnić lukę personalną na terytorium Niemiec. Chociażby na krótki czas. Tyle, aby zarobić, dorobić, usiąść, przemyśleć, poskładać. A może i osadzić się w zawodzie na dobre, a nuż sytuacja w branży się kiedyś w Polsce zmieni. Warto wtedy wrócić w blasku, i chwale, z praktycznymi umiejętnościami, oraz doświadczeniem.

Nie wspominając o szafie ciuchów z przecen w H&M chociażby, czy torbą pełną kosmetyków z ichniejszych, bardzo dobrze wyposażonych Rossmanów, lub też innych drogerii. No i dobrą czekoladą.

Będąc już pokoleniem, które powinno głęboko w d*pie mieć dochodzenie, kto, kiedy i komu winien i za co reparacje, zostawiając tym samym szarpaninę polit-dziadom, mając zawodowe „otrzęsiny” już za sobą, uczciwie mówię, praca ciężka, ale satysfakcjonująca.


Jesteśmy po prostu potrzebni.

Chętnie odpowiem na wszelkie pytania związane z tematem, zarówno pod tym postem, jak i w prywatnej wiadomości. Jeśli oczywiście czas pozwoli, ponieważ realitat ma swoje wymogi. 


Anna.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Przyszłościowy zawód
dirtyhush napisał/a:

W obliczu tragedii gospodarczej, która dotyka nasz kraj, ośmielam się opowiedzieć kilka słów o tym, jak ja zarabiam na życie. Zawód mój to opiekun osób starszych, na terytorium Niemiec. Osoby wykonujące ten zawód są niezmiernie na terytorium owego kraju poszukiwane, ze względu na epidemię starczych schorzeń, która ów kraj dotyka. Pracy nie brakuje. Czy czegoś z mojej perspektywy w powyższm układzie równań, na pozór prostym do rozwiązania, brakuje?

Podobno, jeśli kochasz to co robisz, nie przepracujesz w swoim życiu ani jednego dnia. Długo o tym myślałam, i wydaje mi się, że to właśnie stanowi kwintesencję zawodu opiekuna. Zrobić dzień. Komuś. Drugiemu, który został nam oddany pod opiekę. I tak jak on nam został oddany, tak my powinniśmy coś od siebie dać. Co?

Pić, jeść, oraz spać. To podstawy. Podstawowe czynności, przy których należy nam asystować. 

Te trzy słowa jednakże każdy z nas rozumie inaczej. Co za nimi stoi jednak, zależne jest od plecaczka doświadczeń, który każdy z nas, chcąc nie chcąc, ma. To z perspektywy opiekuna. Z perspektywy podopiecznego, jest to najczęściej nowe, świeże spojrzenie, na rzeczywistość, a co za tym idzie, stan zdrowia.

Oraz, i tu prawdopodobnie wywołam niewielki skandal dyplomatyczny.

Wielu młodych w Polsce jest świetnie zarówno wykształconych, jak i wykwalifikowanych w zakresie opieki, obejmującej procedury fizjoterapeutyczne, pielęgniarstwo, dietetykę, oraz technologie gastronomiczne. Co więcej, wielu młodych posiada świetne kompetencje we wszystkich wyżej wymienionych zakresach.

Jesteśmy, jako kapitał ludzki, niezmiernie cenieni w Niemczech, wbrew gdzieniegdzie panującej opinii. Rozsiewanej zapewne przez ludzi złych, stojących po obu stronach „barykady”. Wszelkie komentarze na temat mojego miejsca pochodzenia nauczyłam się kwitować jednym zdaniem: „tak, mamy w Polsce worki na śmieci, firmę Samsung, oraz autostrady. Primark niestety jeszcze do nas nie dotarł”. Resztę „nieścisłości” prostuję po prostu wykonując należne do mnie obowiązki, najlepiej jak potrafię.

Czy lubię swoją pracę?

Powyższe, oraz powyższe słowa piszę siedząc w bardzo przyjemnym otoczeniu, jakim jest piętro domu „odziedziczone” po synu Seniorów, którymi się opiekuję. Do dyspozycji mam wszystko, z kompletnym wyposażeniem treningowym włącznie. A przyda się, ponieważ Szwabia, region Niemiec, w którym obecnie odbywam kontrakt, jest jednym z gastronomicznych nieb w Niemczech, co przekłada się na duże prawdopodobieństwo zwiększonego obwodu w talii. Tak się realizuję, poprzez serwowanie odświeżonego spojrzenia na regionalne potrawy na talerzach. Poznawanie smaku.

Ze względu na swoje wykształcenie, oraz doświadczenie w temacie wiem jednak, że długo w owych luksusach nie posiedzę, a to ze względu na ataki paniki trapiące starszą Panią na widok a to czosnku, a to słoików marmolady, a to jeszcze nie upieczonego kurczaka. Ze względu na swoje wykształcenie bowiem, oraz doświadczenie w temacie, jestem bardziej niż pewna, że Pani owa obawia się, że niecna Polka chce uwieść jej syna, oraz zagarnąć jego majątek. Ataki paniki, oraz narzekanie na pieprz w sosie do sałaty są jedynie pretekstem. Prawdopodobnie nie rozumie, że możliwe są między młodymi przyjazne stosunki polsko - niemieckie. A to wymagane jest, jeśli spędza się z kimś pod jednym dachem 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.

Czego nie lubię w swojej pracy?

Tego, że czasem muszę podnieść ton głosu, albo go wyhamować. Jak w sytuacji chociażby, opisanej powyżej, kiedy starsza Pani powinna usłyszeć, że jest „Kopf krank”, potrzebuje „schwer  Therapie”, i że kiedyś w końcu któraś jej tego syna weźmie. Ja jestem tu tylko po to, żeby, chociażby, zapobiec odleżynom.

Nie mogę jednak ja tego zrobić, bo skończyło by się to przyjazdem po nią karetki, długim pobytem w szpitalu, a dla mnie etykietką awanturnicy.

Masa emocji, olbrzymi ładunek uczuć, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, którym jesteśmy obdarzani, oraz który sami z siebie dać musimy.

To jest najtrudniejsze, dla obydwu stron „zabawy”. Zachowanie zdrowia psychicznego, dla czego z mojej perspektywy najmocniejszą profilaktyką jest dystans. Zarówno względem samych siebie, co pomaga w przypadkach, kiedy przyjdzie nam się opiekować osobą która nie ma możliwości zapewnić nam tak luksusowych warunków, jak i względem chwiejnych struktur osobowościowych niektórych ludzi. Również spowodowanych ciężką demencją, lub Alzheimerem.

Tutaj z pomocą przychodzi okazanie zrozumienia, cierpliwości, chęci niesienia pomocy drugiemu, głównie w postaci naszej wiedzy oraz umiejętności. Owszem, często nam w ich posiadanie nie wierzą.

Często sami w siebie nie wierzymy. Z tego powodu znajdujemy się w tym punkcie w życiu, w którym nie wiemy w którą stronę ruszyć. Czy to związek z facetem, gdzie „coś nam nie teges”, czy to praca, gdzie „szef nie rozumie”, pomimo logicznych wywodów i/lub trzepotu rzęs, a „koleżanki to chrumkajła”, oględnie mówiąc. Przydało by się, za przeproszeniem, pizdnąć drzwiami, oraz podążyć w nieznane. Tylko, kto nam za podróż zapłaci? Branża opieki nad osobami starszymi na terytorium Niemiec ledwo co zipie. Ręce do pracy potrzebne są na przedwczoraj. Polecam.

Polecam stanąć ze samym sobą do wyścigu, pójść „na swoje” wcześniej. Zadbać o swoje.

Co na sam początek polecam?

Polecam nigdy nie wyjeżdżać do tej pracy „na czarno”.

Ja pracuję dla olbrzymiej firmy, o ugruntowanej pozycji na rynku, która obsługuje pracownika kompleksowo, od kursu języka na początek, organizacji podróży, po szkolenia e-learningowe, oraz ciągłość ubezpieczeń społecznych pomiędzy zleceniami.

Polecam wypełnić lukę personalną na terytorium Niemiec. Chociażby na krótki czas. Tyle, aby zarobić, dorobić, usiąść, przemyśleć, poskładać. A może i osadzić się w zawodzie na dobre, a nuż sytuacja w branży się kiedyś w Polsce zmieni. Warto wtedy wrócić w blasku, i chwale, z praktycznymi umiejętnościami, oraz doświadczeniem.

Nie wspominając o szafie ciuchów z przecen w H&M chociażby, czy torbą pełną kosmetyków z ichniejszych, bardzo dobrze wyposażonych Rossmanów, lub też innych drogerii. No i dobrą czekoladą.

Będąc już pokoleniem, które powinno głęboko w d*pie mieć dochodzenie, kto, kiedy i komu winien i za co reparacje, zostawiając tym samym szarpaninę polit-dziadom, mając zawodowe „otrzęsiny” już za sobą, uczciwie mówię, praca ciężka, ale satysfakcjonująca.


Jesteśmy po prostu potrzebni.

Chętnie odpowiem na wszelkie pytania związane z tematem, zarówno pod tym postem, jak i w prywatnej wiadomości. Jeśli oczywiście czas pozwoli, ponieważ realitat ma swoje wymogi. 


Anna.

Nie pracowałam w tym zawodzie, nie mam zamiaru, ale się wypowiem.
Biorąc pod uwagę liczbę godzin jakie opiekunka musi spędzić z podopiecznym na dobę i miesięczny zarobek to stawka godzinowa wychodzi skromniutko.

3

Odp: Przyszłościowy zawód

Zawód na pewno ciężki. Ale nie powiedziała, jakie ma stawki, więc skąd wiesz, że wychodzi skromniutko? smile
Skoro jest zadowolona i lepiej niż w PL, to nie należy krytykować, w mojej skromnej ocenie. pozdrawiam.

4

Odp: Przyszłościowy zawód
alivio napisał/a:

Zawód na pewno ciężki. Ale nie powiedziała, jakie ma stawki, więc skąd wiesz, że wychodzi skromniutko? smile
Skoro jest zadowolona i lepiej niż w PL, to nie należy krytykować, w mojej skromnej ocenie. pozdrawiam.

Taka opiekunka jest w pracy 24X 7 a więc 168 godzin tygodniowo.
To tak jakby 4 etaty gdyż np. w Polsce pracuje się  ok.40 godzin tygodniowo. 5 dni X 8 godzin.
Za pracę na 1 etacie w Polsce można dostać minimum 2500 miesięcznie. Czyli za 4 etaty powinno być jakieś 10 000 w Polsce.
Znasz opiekunkę, która dostaje w Niemczech ponad 10 000 zł?
Ja akurat znam, bo trafiła do rodziny, która docenia jej pracę i dostaje nadgodziny, za pracę w nocy, święta.
Ale większość opiekunek zatrudnionych przez agencje dostaje znacznie mniej.
Więc twierdzę, ze godzinowo to jest bardzo skromniutko.

5

Odp: Przyszłościowy zawód

Pozwolę sobie podsumować w jednej odpowiedzi bez cytowań wątpliwości, które pojawiły się w odpowiedzi na zamieszczonego przeze mnie posta.

Prawdą jest, że lwią część pieniędzy pochłaniają agencje, z obydwu państw. Ja pracuję jednak dla agencji, która zapewnia zatrudnionemu opiekunowi pełną infrastrukturę, która umożliwia wykonywanie pracy w efektywny, oraz bezpieczny sposób. 

Co mam na myśli poprzez infrastrukturę? Ze strony polskiej  agencji, chociażby, rozrywkę na piątkowy wieczór, w postaci webinarowego szkolenia w temacie „pozafarmakologicznych metod radzenia sobie z zaburzeniami rytmu dobowego i bezsennością u seniorów”. 

Ten, kto o północy w dzień powszedni zbierał bety (zarówno swoje, jak i eleganckiej starszej Pani) do wyjścia na „targ spożywczy” (tudzież imprezę urodzinową), z osobą nie tyle chorą na demencję, co wściekle przekonaną, że ona na ten targ „musi wyjść”, doceni wartość merytoryczną szkolenia, zorganizowanego przez bardziej niż kompetentną osobę. Doceni to zwłaszcza ten, kto wie, że dostępny wyłącznie na terytorium Niemiec „cudowny” środek, jakim jest Melperon, nie zawsze działa, niezależnie od podanej dawki.

To raz.

Dwa. Zostałam prawdopodobnie nie tyle niezrozumiana, co wkradło się zapewne niedopowiedzenie.

Powyższy post skierowany był przede wszystkim do osób, które dążą w życiu do innego rodzaju satysfakcji, niż li tylko pieniądze są w stanie dostarczyć.  Ale też i do cokolwiek, choć niegrzeczne pisać to z mojej strony, osób młodszych.

Jak wskazują dane, średni wiek pochodzącego z polski opiekuna w Niemczech wynosi 56 lat, natomiast średnie zarobki przy umowie o pracy wynoszą około 1600 euro. Zakładając, że wykonując ten zawód odpadają nam koszty podstawowego utrzymania, takie jak jedzenie, etc., wychodzi na to, że jest to 7200 zł na rękę, miesięcznie. Przyjmując, że średnia ilość godzin w miesiącu, a tyle trwają przeważnie zlecenia, wynosi 744, wychodzi na to, że zarabiamy ponad 9 euro za godzinę życia. Bycia w jednym miejscu. Siedząc w dresie. Na stand-by’u. Nie generując żadnych kosztów utrzymania w kraju. Będąc.

Idąc dalej w przeliczaniu to na stawkę godzinową …  są firmy i firmy, są zlecenia i zlecenia, są ludzie i ludzie. Osobiście nie przeliczam swojej pracy na godziny, ani nie kieruję się swoim, w powszechnym rozumieniu tego słowa, zadowoleniem, ale efektem swojej pracy. Fakt, mam cel naukowy, ale też schodzę czasem z chmur. Mam też wykształcenie uniwersytetu medycznego, mam za sobą długą i ciężką praktykę, frycowe tym samym mam poniekąd spłacone. To mi sprawia satysfakcję, nie brzdęk diengów w kieszeni. Który owszem miły jest, ale czy zawsze nasze oczekiwania względem jego wysokości należne?

Życie sprawiło, że jeżdżę do ciężko chorych osób. Wszyscy żyją, choć były już zakupy na stypę zrobione. Wielu rzeczy dzięki tym wymagającym ode mnie doświadczeniom jestem bardziej niż pewna. Trafiają się też zlecenia, gdzie narobić się nie narobię, jak wychodzi z sytuacji, więc jakoś mi się to życiowo równoważy z 18 godzinnymi dniami pracy, podczas których jednakże, zdobywałam doświadczenie, w postaci teorii, oraz praktyki.

Powtarzam, post skierowany do osób które wierzą w coś więcej niż pieniądze, oraz lubią się uczyć. Czego uczyć? Tu mogłabym popłynąć, jak i witaminy płyną w przywracających życie po ciężkich zabiegach zupach. Nie zrobię jednak tego, z dość prostej przyczyny. Znam swoją wartość, tak jak i znają je osoby, które wykonują ten zawód. Ci z powołania, określają ten tryb życia jako „narkotyczny”. Uroki zawodów medycznych, którą to rangę w Niemczech opiekun osób starszych posiada.

Odpowiedzialność za drugiego wpisana w zawód, choć trzeba rozumieć odpowiedzialność. Papier przyjmie wiele. 

Stąd uważam, że rynek dobrze by było odświeżyć, w postaci, chociażby, młodych, którzy nie mieli szczęścia urodzić się w bogatych rodzinach, a marzy im się np. podążać za powołaniem, jakim są studia lekarskie. Pielęgniarskie. Ratownictwo medyczne. Fizjoterapia. Otwarcie kiedyś własnego gabinetu. Na start trzeba mieć. Nie tylko pieniądze. Przede wszystkim wiedzę, oraz doświadczenie. Tego nam nikt nigdy w życiu nie odbierze, chociażby nie wiadomo jakie metody stosował. Oczywiście, mam świadomość, że nikt, a przynajmniej niewielu z „dzieci prominentów” wybierze w życiu drogę po swoje, a nie po pieniądze z nazwisk rodziców, gwarantujących miejsca w państwowych spółkach, czy „już” staże na wybranych oddziałach. Stąd wznoszę propozycję nie do nich. Siedząc w poniedziałkowe popołudnie w lokalnym, przyjemnym barze, sącząc przyjemny napitek. W którego to warzeniu Germanie mają olbrzymie doświadczenie.

Rzadko która firma, w jakiejkolwiek nie działałaby branży, udzieli „na start” tak dużego kredytu zaufania. Zarówno w postaci wysokości gwarantowanej wypłaty, jak i zaoferowanego zlecenia, którym jest kompleksowa często opieka nad schorowanym człowiekiem, oraz jego domostwem.

Powyższe jednak składa się na zarabianie przede wszystkim pewności siebie, tej właściwej, nie tylko w postaci najnowszego apple zegarka, który owszem, można sobie po miesiącu kupić. Czy ja takowy posiadam? Nie, inwestuję w przyjemność ulotną, w postaci niepowtarzalnych Riesling’ów, na przykład (czyt. przepijam, oraz przejadam). Cóż, należę do osób, które najbardziej cenią w życiu wspomnienia. Stąd też zarabiam przede wszystkim to, opowiastki, chociażby, o butelkach podsyłanych przez sąsiada, a dostępnych w pobliskim supermarkecie po 13 euro za sztukę. W realiach ojczyźnianych nie mam szans samodzielnie pozwolić sobie na zakup tak drogich chwil.

Tak, pracując poza agencją można zarobić więcej, ale czy w ostatecznym rozrachunku to się opłaca? Czy opłaca się ryzykować wyjazd bez kogoś „z nami”?

To druga grupa społeczna, którą widzę ubogacjącą opiekunów w szeregi zwartych sił. Osób w nieszczęśliwych wiązkach, w których niejednokrotnie obecna jest przemoc ekonomiczna. Płeć nie ma znaczenia. Losy ludzkie różnie się układają, niezależnie od niej.

Jak wspomniałam powyżej, firma dla której pracuję oferuje bogaty pakiet szkoleń na sam początek, włączywszy w to również kurs języka. Z toksycznych relacji wychodzi się etapami, czemu nie połączyć tego z etapowym szkoleniem samego siebie w nowym zawodzie, który, jak wskazują prognozy demograficzne, jest bardziej niż pożądany.

Czemu nie, zamiast tracić bezcenne sekundy naszego życia na zastanawianiu się, nie zrobić kilku kroków na przód? Połączyć przyjemne z pożytecznym, by dowiedzieć się jak pomóc komuś zrobić kilku kroków na przód? Nawet jeśli odległość ta miałaby być nie większa, niż z fotela do toalety, i z powrotem.
Owszem, cierpliwość, wymagana do wykonywania tego zawodu, to jedna z cech charakteru niezbędna. Ale można ją trenować. I czy nie warto okazać ją komuś bardziej jej potrzebującemu?

Podstawową cechą charakteru, która wymagana jest przy wykonywaniu tego zawodu jest jednak radość życia. To też można trenować. 

Miałam to szczęście w życiu, że dorastałam w czasach, których radość dla dzisiejszych młodych jest … żyjemy w dziwnych czasach. I o ile jest to parafraza chińskiego przekleństwa, i może i zachłysnęłam się kiedyś rokiem dwutysięcznym (którego pokłosia nieustannie szukam), tak wierzę, że z tej narodowej depresji da się wyjść. Potrzebni są jednak do tego młodzi, którzy własnymi siłami, przede wszystkim charakteru, pomogą go odbudować. Rozkuć beton, nie tylko polit - głów, ale …

Te ciężkie diengi, które za nasze usługi płacą, uważam, że przeliczane są na brak strachu, w zbliżeniu się do drugiego człowieka. Więcej. Za immanentny brak widzenia sensu w nie zrobieniu czegoś, co dla drugiego dobre.

Ile nasze usługi są na prawdę warte? Nie wiem, w odróżnieniu od większości parających się tym zawodem, nie robię tego dla pieniędzy. Mam swój cel naukowy.
Tylko i wyłącznie „czucie i wiara” względem chyba samej siebie, pozwalają mi po prostu akceptować wysokość przelewu, jaki trafia do mnie na konto. Nagrodą dla mnie są często nie rozumiane, a nawet częściej niż nie rozumiane dla większości populacji wyniki obserwacji. W ramach nagrody pocieszenia mam z tyłu głowy świadomość, że jak coś zaboli, wizytę u lekarza mam na drugi dzień, że zapewnioną mam bezpieczną podróż, oraz legalne papiery, chociażby w czasie epidemii.

Dziękując tym samym wszystkim opiekunom, za to, że kiedy jutro spojrzą w lustro, mogą ze spokojem do samych siebie powiedzieć, że dali radę.

6

Odp: Przyszłościowy zawód

Konkretnie i na temat to jest to zawód do którego trzeba mieć predyspozycje służącego.
I po pierwsze i najważniejsze nie mieć obrzydzenia do zapachu i widoku kupy obcego człowieka.
A także do jego innych wydalin, wymiocin, wydzielin, które mogą nagle pojawić się wszędzie.
Nie tylko w pampersie, na pościeli, meblach, podłodze, aucie itd.
Jeżeli sobie ewentualny chętny z tym radzi to ma szanse wykonywać ten zawód.

7

Odp: Przyszłościowy zawód
Kleoma napisał/a:

Konkretnie i na temat to jest to zawód do którego trzeba mieć predyspozycje służącego.
I po pierwsze i najważniejsze nie mieć obrzydzenia do zapachu i widoku kupy obcego człowieka.
A także do jego innych wydalin, wymiocin, wydzielin, które mogą nagle pojawić się wszędzie.
Nie tylko w pampersie, na pościeli, meblach, podłodze, aucie itd.
Jeżeli sobie ewentualny chętny z tym radzi to ma szanse wykonywać ten zawód.

Mówią o nas anioły z Polski. Umysłowo, oraz duchowo fruwamy zbyt wysoko, by zniżyć się do takiej małostkowości, jaką Pani zaprezentowała. I tu wychodzi dziwna wiedza jaką jest angelologia, ponieważ rzadko się zdarza, żeby ktoś nie użył przekleństw w odpowiedzi. I to leci tak:

Szanowna Pani. 

Wbrew stwierdzonych przez Panią „oczywistości”, głównym zadaniem opiekuna osoby starszej jest słuchanie, co ma nam on do powiedzenia. Zakomunikowania. Za pomocą wszelkich, a dostępnych jego świadomości, oraz związanych ze stanem zdrowotnym, możliwości. Do dyspozycji mamy szeroki wachlarz barier do pokonania, pierwszą z nich jest bariera językowa. Tu agencja dla której usługi wykonuje „uwala problem na starcie”, dostarczając platformę do nauki języka, wraz materiałami, absolutnie za free. Opierając się na doświadczeniach współdzielonych z innymi opiekunami, dynamika tej platformy współgra z umiejętnościami poznawczymi osób uczących się języka obcego. Głównie dzięki osobom lektorów. Jednakże, co ciekawszy życia opiekun, a rozumiem przez to również otwartość na uwarunkowania kulturowe, jak i doświadczenia od osobnicze, nie będzie miał problemu z tym, aby być gotowym powyższe wszystko pokonać. Język niemiecki, wbrew powszechnie panującej opinii również jakimś strasznym nie jest. Pozostaje kwestia dialektów, ale to może być zabawne piwko w barze. 

Straszną jest natomiast świadomość bólu, który cierpi osoba po udarze. Osoba z  demecją. Depresja. Nowotwór. Reumatyzm. Alzheimer.

Osoba z  którą chce porozmawiać ukochana rodzina. Rodzina, która chce przytulić, i wiedzieć, że jest przytulona. Że jest zrozumiana w intencji obecności. Że wie, kim jest. Że nic więcej.







Siedem spacji dalej, symbolizujących punkt po punkcie kodeksu etycznego, który podpisywałam wraz z odebraniem dyplomu Uczelni Medycznej. A który to stoi w sprzeczności, chociażby, z założeniami doktrynalnymi zjawiska, jakim był Apartheid. O którym miałam okazję się dokształcać, zajmując się opieką nad niezwykle oczytanym, oraz obyłym światowo Seniorem.

„Wykazywać nieść gotowość niesienia pomocy każdemu człowiekowi bez względu na rasę, płeć, przynależność religijną, poglądy polityczne, wiek, stan majątkowy i inne”.

Tak, wiem, że każdy z nas ma swoje poglądy na życie, ale pozwalając sobie tym samym zejść na pani poziom kompetencji językowych, oraz biorąc pod uwagę wartość treści, które chciała Pani, chyba obrazić, biorąc pod uwagę wartość jednakże, że ma Pani pełne prawo do własnego ich  zakomunikowania. W przypadku pracy opiekuna nad osobą z demencją, słowo „służący” zastąpiłabym określeniem „pomocnej ręki”. (Osobiście wolę być „strzałka w przód”). 
I tak, służymy pomocną ręką podając śniadanie, chociażby po to, żeby nie dzwonić po karetkę, kiedy bez naszej superwizji zaserwowana na owo śniadanie zostanie przez podopiecznego herbata z żrącym detergentem. Albo rolka papieru toaletowego. Albo wosk. Stanowiąc tym samym kwintesencje bezsensu obciążenia tejże. Ale, tu trzeba szanować Służbę Zdrowia. Znać jej codzienną pracę. I owszem, wobec uroków ZUS i NFZ ciężko to szanować ale …

Uroki zwartych styków na starość. Styków wyczerpanych przez … wystarczy się zamyśleć, by przypalić obiad.

Otępienie to zbyt rozległy temat, by poruszać go na forum, jak i roztrząsać go z osobą, która dewaluuje psychiatryczny obraz takich pojęć, jak chociażby „koprofagia”, czy odchodząc od tematu otępień, „diagnozowanie poziomu nawodnienia w warunkach domowych za pomocą wizualnej oceny moczu”. Ma Pani obydwa za nic. Pozwalam sobie tym samym nie poruszać tematu, a niezmiernie ciekawego, jakim jest ocena stężeń toksycznych metabolitów za pomocą zmysłu węchu. Których to obecność nie pozwala na funkcjonowanie w pełni. Blokuje nas.

Tak, kwestia personalnych „blokad”, ale na szczęście nie wszyscy je jeszcze mają, i zdają sobie sprawę, że dilowanie z metabolitami naturalnych procesów fizjologicznych w dzisiejszych czasach to nic innego, jak …

… fakt, może jestem skrzywiona od dzieciństwa, gdyż jedną z pierwszych zabawek jaką pamiętam, było zgruźlicowane krowie płuco w zaformalinowanym słoiku, wręczone mi przez ojca. Potem były szkielety zwierząt. Następna była opowieść o tym, jak po zmroku z latarką brodził w wymiocinach starszej Pani, powstałych na skutek zatrucia pokarmowego, aby odnaleźć jej sztuczną szczękę, gdzieś pomiędzy korzeniami drzewa, a oponami malucha. Pomimo tego, że rzecz działa się w latach siedemdziesiątych, tak wtedy, jak i dzisiaj, dobrze wykonana proteza jest na wagę złota. Dbanie o higienę protez, czy niezmiernie czułych aparatów słuchowych to również część naszej pracy. Wymagana do tego jest umiejętność … no można swoje odchody pakować w słoiki, z odpowiednio owstążkowaną metką, ku czci i chwale własnej osoby, ale zdaje się że preferuje Pani przetwory z ogórków kiszonych.

Stąd, pozwalam sobie dołożyć, do wymienionej przez Panią listy również mocz, wydzielinę błon śluzowych górnych dróg oddechowych, dolnych dróg oddechowych, jamy ustnej, narządów płciowych, „woskowinę” uszną, pot, naskórek, oraz, moją personalnie ulubioną blokadę, krew. Gdzieś tam są jeszcze grzybiczki.

Niestety, żale odnośnie nie dość Pani satysfakcjonującego Panią estetycznie modelu funkcjonowania ludzkiego organizmu musi Pani składać do samego pana Boga. Doradzam bezpośrednio. Tym jest relacja. Naturą bowiem prawdziwą naszego zawodu jest właśnie relacja. Dystans. Inna perspektywa. Obiektywizm. Nieprzeszkadzająca obecność. Chłód emocjonalny.

Jest to może i w Pani neurologicznym systemie leksykalnym tożsame ze służbą, jednakże, jak Pani ma problem ze służbą w domu u seniora w Niemczech, nie poradzi sobie Pani ze służbą w Windsorze, a i odważnie ekstrapolując, i chłopu się pani nie przysłuży. Chociażby podczas pobytu w szpitalu. 

Stąd pozwolę sobie nie oddzielać życia prywatnego, od zawodowego, zamknąć posta, oraz obiecać, że więcej Pani na mój temat nie usłyszy. 

p.s. treści powyższe nie są sponsorowane w żaden sposób przez agencję Aterima. Tworzone są one w czasie wolnym od wykonywania obowiązków. Dobrowolnie. Podpisywałam lojalkę z kodeksem etycznym. Nie z Panią.

Pozdrawiając z miejsc, gdzie jest na mnie chociażby plute, krztuszone, i wymiotowane około sześciu razy dziennie. Ponieważ ktoś się uczy jeść od nowa. Ale za to jakże urocza toaleta. Ba. Cała garsoniera. Stąd, biorąc prysznic o 23, kończąc dzień ciężkiej pracy, nie mamy problemów z, kolokwialnie mówiąc, "podtarciem tyłka" komuś, kto może i może to zrobić sam, ale my mu pomożemy w tym, aby zrobił to lepiej. Kwasem hialuronowym i destylatem z róży. Żeby było przyjemniej.

I Pani życzę wszystkiego przyjemnego. My się w trudnościach wzmacniamy, nie wywracamy na nie oczami, cienko piszcząc przed życiem.

8

Odp: Przyszłościowy zawód

Dzisiaj wszystko tak szybko się zmienia, że szok. Jeszcze do niedawna wydawało się, że takie zawody jak informatycy, graficy, programiści będą mieć zapewniony byt na dłuuugie lata, a tu okazuje się, że wiele z tych rzeczy może robić sztuczna inteligencja w dosłownie kilkadziesiąt sekund. Cięż ko powiedzieć, w którym kierunku teraz w ogóle iść np. z edukacją i wyborem uczelni. Na pewno jednak warto śledzić co w trawie piszczy i obserwować zmieniające się trendy - https://eduzarabianie.pl/trendy-na-rynk … 2023-roku/ Moja córa stanie w tym roku przed wyborem liceum i mamy nie lada dylemat. Niby ma większe zdolności do nauk humanistycznych, ale bardziej ciągnie ją (przynajmniej na ten moment) do chemii, fizyki i astronomii. I bądź tu człowieku mądry smile

9

Odp: Przyszłościowy zawód

Ja dostałam pracę w m=wyrzaonym dla mnie sektorze - w branży finansowej. Https://youaretheboss.pl/ zatrudnia zarówno doświadczonych pracowników, jak i młodych i niedoświadczonych żółtodziobów do których należę big_smile Polecam każdemu, kto chce rozwinąć swoje skrzydla  i sprobwac swoich sil!

Posty [ 9 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024