Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 40 ]

Temat: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

witam.
to moj pierwszy post na forum... potrzebuje porady bo juz nie wiem co jest ze mna nie tak sad
jestem w zwiazku juz ponad 8 lat ale nasz seks nigdy nie byl ok... wciaz sie klocimy tylko o ta jedna sprawe...

ale moze od poczatku... na poczatku naszej znajomosci wszystko bylo ok, seks rewelacja, przyjemnosc za kazdym, orgazm tez, ochota caly czas... mam wrazenie ze wszystko sie zmienilo w momencie kiedy po prostu stracilam przyjemnosc przy seksie... nagle, od tak sobie... orgazm mam prawie zawsze, szybciej nawet niz moj maz i to jest dziwne, bo mimo to jednak zadko cos odczuwam podczas seksu... przestalam miec jakakolwiek ochote na sex, co mnie po prostu dobija... myslalam, ze to moze przez tabletki, przestalam brac ale nic sie nie zmienilo, zaszlam w ciaze, myslalam, ze po porodzie cos sie zmieni ale guzik, jest chyba jeszcze gorzej sad moj maz ma racje, leze jak kloda bo najnormalniej w swiecie nie mam ochoty...

do tego jezcze jestem  strasznie wstydliwa mimo wieku, zadko zaloze cos seksownego, zadko cokolwiek zaczne... ale bardziej mi sie wydaje ze po prostu wszystko przez to, ze najnormalniejw swiecie nie mam ochoty... nie wiem juz co robic, doradzcie cos prosze... nie chce zeby poszedl do innej, ale my sie wiecznie klocimy o seks sad sad wiem ze to ze mna jest cos nie tak, ale nie wiem skad ten brak ochoty...
Zakładanym tematom nadawaj tytuły adekwatne do ich treści Jako nowa osoba na forum, zapoznaj się z regulaminem forum
Moderatorka-apoteoza

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Też kiedyś tak miałam ale u mnie trwało to chyba z miesiąc. Też nie wiem czemu się tak działo... Może jakieś przemęczenie , stres?

3

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Jeśli jesteś po porodzie - wnioskuję że masz maleństwo i chodzisz na rzęsach ze zmęczenia. Wcale się nie dziwię że nie masz ochoty na igraszki.
Jeśli jednak upłynęło już wystarczająco dużo czasu - może warto byłoby udać się do gina po skierowanie do endokrynologa na poziom badania hormonów?
A może zwyczajnie podrzućcie malucha dziadkom i pryśnijcie gdzieś na dwa - trzy dni, miły hotelik, nastrój, może tego Ci trzeba aby wróciła ochota na seks. Pomyśl co lubisz, spróbuj poinstruować partnera - naprowdź go na to na co masz ochotę.

4

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Post przeniesiony

simone_20 napisał/a:

Witam po raz drugi...

Jakis czas temu pisalam o swoich problemach tutaj na forum... brak ochoty, brak sexi bielizny, kloda w lozku i inne... zaczelam czasem ubierac cos fajnego na seks, inna pozycja, czeciej niz bylo, sama inicjowalam, ale moj maz ostatnio znow nie mial humoru w zwiazku z naszym seksem ale nie chce mi powiedziec o co chodzi... mam wrazenie, ze po ostatniej lawinie wyznan naszego kolegi kt to sie chwalil co to jego zona robi i gdzie to robia, ze jak sie wyrazil "lyka" i sie cala wysmaruje sperma... ja tego nie robie sad nie potrafie sie przemoc...
mialam wrazenie ze lekko sie poprawilam, po trochu do przodu ze wszystkim, ale on jakby tego nie zauwazalal i mu przykro bo kolega ma tak dobrze a on nie sad

co mam teraz zrobic... mi tez jest przykro bo jakby nie zauwazalal moich staran... i boje sie ze cokolwiek bym nie zrobila, a to i tak jest sla mnie trudne ale sie staram to i tak bedzie zle sad

5

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

moja dziewczyna tak czasem miewa przez miesiąc a czasem krócej zależy od natłoku obowiązków tak myślę... ja nie robię afery bo do seksu 3eba dwojga

6

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

no właśnie to sie czasem zdarza że nie mamy ochoty z moim facetm tak było ale mu przeszło, gorzej jak takie cos sie dłużej utrzymuje... ale czemu Ci sie tak właściwie nie chce? jesteś zmeczona i wolisz poogladac tv? czy poprostu twój partner przestał Cie pociągac? czy wy sie klucicie i miedzy wami jest zła atmosfera? może za mało czasu? najpierw zastanów sie jaka jest przyczyna a potem działąj;) powodzenia

7

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Jeśli tak jest przez maksimum kilka tygodni to jest to zrozumiałe. Wiadomo - stres, gorący okres w pracy i natłok roboty, kiepskie odżywianie, przesilenie związane ze zmianami pogody, a wyliczać można jeszcze długo. Jeśli to trwa kilka miesięcy (jak w moim przypadku, bo przechodzę to samo, ale od tej drugiej strony) to problem jest naprawdę poważny. To nie jest tak, że nam (facetom) chodzi tylko i wyłącznie o seks (jak to kilka razy słyszałem odnośnie mojej osoby) i związaną z nim przyjemność fizyczną. Chodzi o to, że w takiej sytuacji facet czuje się zagrożony w związku. Jeśli pomimo wielu rozmów na ten temat (ustalenie przyczyny, wprowadzanie jakiś zmian) dalej nic się nie zmienia, to wszystko się pogarsza w postępie geometrycznym. Moja partnerka nawet nie chce wprowadzać żadnych zmian, aby cokolwiek zmienić. Nie szuka nigdzie pomocy. Próbowałem tłumaczyć, że przez jej nastawienie do mnie (bo w moim wypadku to nie jest tak, że ona wogóle nie ma ochoty, tylko nie ma ochoty ze mną, bo wiem, że regularnie się masturbuje osiągając po kilka /nawet 5-7/ orgazmów) czuje się poniżony i zagrożony, nie czuję się wogóle atrakcyjny dla niej, a moje starania nie przynoszą żadnej poprawy (a zrobiłem naprawdę bardzo dużo). Frustracja i niepewność tylko narasta. Później pojawia się zazdrość i podejrzliwość. Oczywiście moja luba odwraca kota ogonem, twierdząc, że zachowuje się ok, tylko wtedy jak da mi siebie pobzykać. Nie zwraca uwagi na moje potrzeby, moje starania i moje uczucia, o których jej już wiele razy mówiłem. Dla mnie seks jest formą ekspresji uczuć w związku i (do pewnego stopnia) miernikiem miłości i namiętności. Zaszufladkowała mnie jako swojego platonicznego kolegę i niczego nawet nie próbuje zmieniać. Przynajmniej nie próbowała do tej pory. W zeszłym tygodniu mieliśmy kolejną ostrą rozmowę na ten temat. Pierwszy raz od dawna widziałem u niej (jak mi się wydaje) szczery smutek i żal (w miejscu złości, zawiedzenia i obojętności), poczuła się zagrożona, bo powiedziałem jasno, że ja dłużej tak żyć nie mogę i pomimo tego, że kocham ją całym sercem to chce być jej facetem, a nie platonicznym kumplem i jeśli się to nie zmieni, to ja zerwę zaręczyny i odejdę, bo dłużej tego nie wytrzymam psychicznie.

Czy to coś zmieni? Nie wiem, mam nadzieję, że tak, ale jeśli jednak nie, to ja mam zamiar dotrzymać danego słowa. Po prostu nie ma w takiej sytuacji innego wyjścia.

8

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

ja ze swoim partnerem kochałam sie codziennie, nawet kilka razy dziennie, jesteśmy ze soba 4 lata, i w ostatnim czasie również straciłam ochotę na seks, wszystko mnie w nim denerwuje,przez co on mi nie okazuje czułości, itp.... a ja sie nakręcam i powstaja kłutnie.... może to przez pogodę, trudno mi wytłumaczyc aż taki spadek libido w moim przypadku

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Może warto wybrać się z Twoim problemem do seksuologa? Rozumiem,że stres i przemęczenie mają istotny wpływ na to co dzieje się w sypialni,ale jeżeli trwa to zbyt długo to znaczy że coś jest nie tak. Może być też tak,że ten związek już się wypalił i dlatego nie odczuwasz podniecenia ani pociągu do swojego partnera...

10

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Również uważam, że seksuolog może tutaj pomoc. Jeżeli Twoja niechęć trwa już od jakiegoś czasu, to na pewno warto zgłosić się do specjalisty, który rozwiąże Twój problem, ponieważ możliwe, że sama nie będziesz umiała się z nim uporać.

11

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

simone_20 tak jak już ktoś tu pisał najważniejsze to spróbować ustalić dlaczego właściwie to nie masz ochoty na seks?

Zrób sobie taką autoanalizę, zastanów się jak siię czujesz, co powoduje, że nie masz ochoty na seks? W zalezności od tego co ustalisz, może warto wybrać się z tym do seksuologa?

Wspomniałaś coś o tym, że Twój mąż porównuje Wasz związek ze związkiem kolegi i ma do Ciebie wiele pretensji, że nie jesteś jak partnerka tego kumpla?

Nie wiem co było pierwsze, Twój brak ochoty na seks, czy te porównywania męża? Według mnie jak mężczyzna tak przedstawia sytuację to samo w sobie może to zniechęcać do seksu. Podświadomie może buntujesz się przed tym, że Twój mąż nie traktuje Cię tak jakbyś chciała i sabotujesz wasz seks, bo czujesz, że musisz zasłużyć na jego miłość. Musisz wykazać się w seksie aby on np. nie odszedł. Takie poczucie, że cały czas coś musisz udowadniać, starać się aby wasz związek się nie skończył. Jeśłi w tym wszytskim pojawia się lęk, poczucie, że coś się musi to automatycznie to powoduje, że traci się poczucie, że ta druga osoba naprawdę kocha i seks staje się obowiązkiem, a nie przyjemnością. A co za tym idzie traci się ochotę na seks.

yoghurt007 z tego co piszesz to naprawdę się starasz! Rozumiem Twoją frustrację i poczucie zagrożenia. Z tego co piszesz widać, że otwarcie mówisz swojej dziewczynie o uczuciach, co powoduje, że odbieram Cię jako faceta, któremu naprawdę zależy i nie chodzi tu Tobie tylko o seks. Rozumiem Twoją potrzebę bliskości, akceptacji, którą daje seks.
Przyznam, że nie mam pojęcia jakie mogą być powody tego, że Twoja dziewczyna wciąż nie ma ochoty.

Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że wszelka niechęć do seksu często wynika z tego, że w związku coś "nie gra". Kiedy dziewczyna nie czuje się akceptowana i kochana to automatycznie ją blokuje. Kiedy w związku są ciągłe kłótnie, problemy itp.
Ale ważne jest też podejście faceta właśnie do tego seksu. Ważne jest co on sam mówi o seksie, co mówi dziewczynie.

Trudno aby dziewczyna miała ochotę na seks kiedy np. wyczuwa w tym temacie ciągłe pretensje partnera. Kiedy np. partner ciągle jej coś zarzuca, typu: Ty nie robisz tego, Ty tylko ciągle jesteś ograniczona, ciągle masz blokady, Ty mogłabyś żyć bez seksu, Ty chyba nie lubisz seksu, ciągle ją prownuje z innymi itp. Naprawdę odechciewa się seksu kiedy to zaczyna przypominać pole walki, kiedy seks zamiast być wymianą uczuć, przyjemnoscią zaczyna być próbą udowodnienia czegoś. Wówczas to sprowadza się do tego, że kobieta nie odczuwa przyjemnosci z seksu, nie robi tego bo ma na to ochotę, tylko  robi to aby zadowolić partnera i udowodnić jemu, że jest świetną kochanką. A on i tak jest niezadowolony. Ona szuka w tym spełnienia, pomimo wszytsko chce wspaniałego seksu, ale w końcu może przyjść zniechęcenie i frustarcja. Jak facet by się czuł gdyby jego seksualność cały czas była poddawana ocenie?
Jeżeli mamy związek oparty na miłości to o co chodzi tak naprawdę w seksie? Chodzi o to aby były wygibasy, najnowsze techniki, odgrywanie scen porno? Czy może seks ma być czymś co splata partnerów, daje poczucie akceptacji, miłości, fizycznego spełnienia? Kobieta chyba częściej marzy o tym drugim... Teraz się dużó mówi o wyzwoleniu seksualnym u kobiet itp., jednak czy to oznacza, że rola kobiety ma się jedynie sprowadzać do zaspokojenia mężczyzny, ma być wyrafinowaną kochanką i nic poza tym?
Pomimo tego, że dziś  już nikt raczej nie traktuje seksu jak tabu, jest wyzwolenie to jednak myślę, że marzenia kobiet specjalnie się nie zmieniły... Myślę, że wciąż dużo kobiet marzy o miłości i poczuciu bezpieczeństwa w ramionach swojego bohatera. I co ważne sama też che akceptacji i poczucia spełnienia w seksie.

yoghurt007 napisałeś, że dla Ciebie seks jest (do pewnego stopnia) miernikiem miłości, namiętności. W jakimś stopniu jest...
Ale nie przyszło wam mężczyzną do głowy, że czasem może też być tak, że dla kobiety miernikiem miłości może być to poczucie bezpieczeństwa, poczucie, że mój mężczyzna mnie kocha i nie zostawi nawet jeśli przez jakiś czas tego seksu nie będzie. Takie poczucie, że ona może postępować w zgodzie z rytmem swojego organizmu i to, że nie ma ochoty na seks nie musi być od razu tragedią. Zakładając, że taki stan nie trwa miesiącami, latami. Powodu braku apetytu na seks może być mnóstwo: stres, czy zwyczajnie bardzo obniżony stan chormonów itp.
Wydaje mi sie, że każda z nas przechodzi przez jakiś okres w życiu kiedy to zainteresowanie seksem spada, aby po jakimś czasie znów wzrosnąć. I nie mam tu na myśli tylko okresu po urodzeniu dziecka.

Może powinniśmy nawzajem poznawać swoją seksualność wynikającą z płuci i uczyć się wzajemnie akceptować aspekty tej seksualności i dostrzegać dobre strony tych różnic, a nie patrzeć tylko na to czego się nie ma...

12 Ostatnio edytowany przez yoghurt007 (2011-06-16 13:51:33)

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

enya, to co mówisz jest ze wszech miar słuszne. Jednak sama zastrzegłaś: o ile taki stan nie trwa miesiącami, czy nawet latami.

Kilka dni, kilka tygodni obniżonego libido można zrozumieć. Wiadomo - przesilenia pogody, stres w pracy, zmęczenie, jakieś problemy ze zdrowiem itp itd. Ale w momencie jeśli taki stan utrzymuje się miesiącami to coś nie gra.

Ostatecznie rozstałem się z narzeczoną. Po kilku dniach odbyliśmy długą rozmowę. Oczywiście płakała, przepraszała, stwierdziła, że rozumie, że źle robiła i że nie zasłużyłem na takie traktowanie z jej strony oraz, że nie potrafi racjonalnie wytłumaczyć czemu do tego doszło. Obiecała poprawę i zmianę podejścia. Cóż, może i robię źle, ale postanowiłem dać jej i nam kolejną szansę. Na razie nie jest źle, choć dobrze też nie jest. Pracujemy nad tym i tym razem widzę jakieś jej starania. Wiadomo, zaczynamy od małych rzeczy.

Co do ciągłych pretensji partnera to też masz rację. Tylko w takiej sytuacji ktoś musi zrobić ten pierwszy krok. Albo facet powstrzymując się od stwarzania presji, albo kobieta dając mu to, czego on potrzebuje nie dając mu przez to powodów do narzekań (taki bonus na zachętę, aby wiedział, że warto się starać). Problem w tym, że oczekiwania mężczyzn są najczęściej pomijalne. Wszak ma zatroszczyć się o partnerkę, dać jej poczucie bezpieczeństwa, bliskości, czułości i jeśli kobieta da zielone światło na seks to powinien być zadowolony, niezależnie od tego, czy ten seks mu się podobał, czy nie. Niestety takie stawianie sprawy zazwyczaj kończy się jeszcze większą frustracją faceta i kolejnymi pretensjami. Dlatego uważam, że w takim wypadku karty są po stronie partnerki. Niech się wysili i zrobi coś, czego normalnie nie robi, a czego chciałby doświadczyć jej partner. Niech facet też poczuje się kimś wyjątkowym, a nie jedynie 'żywym wibratorem'.

13 Ostatnio edytowany przez enya (2011-06-16 15:22:32)

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Trudno ocenić jak to jest naprawdę yoghurt007. Wygląda na to, że zarówno kobiety, jak i meżczyźni mają dużo wzajemnych pretensji.

Trudno mi wypowiadać się jak to wygląda ze strony mężczyzny, bo tak do końca to nie wiem. Jednak uważam, iż też jest straszne jeśli np. kobieta zakochana w swoim mężczyźnie nie chcąc go stracić godzi się często na seks, który nie daje jej satysfakcji. Próbuje i się stara, chce być pomysłową kochanką, a jedyne co dostaje to ciągłe niezadowolenie i pretensje. A to przekłada się na to, że czuje się nie kochana, nie akceptowana i frustracja rośnie. I cały ich związek sprowadza się wówczas wyłącznie do spraw łóżkowych jakby już nic więcej nie istaniało. I czasami mam wrażenie jakby faceci w takich sytuacjach nawet nie próbowali zastanowić się co wtedy może czuć kobieta, tylko napierają ze swoimi potrzebami co powoduje, że ona woli się onaniozwać niż robić to z nim. Chociaż oczywiście mogą być inne powody takiego zachowania u kobiety i nie musi wina być tylko po stronie mężczyzny.

Co ma też zrobić kobieta, której mężczyzna np. oczekuje, że ich pozycie będzie kopiowaniem scen z porno? Kiedy ona tego nie akceptuje, nie daje jej to radości? Czuje się jak przedmiot stworzony ku uciesze mężczyny?

yoghurt007 napisałeś też:
i jeśli kobieta da zielone światło na seks to męzczyzna powinien być zadowolony, niezależnie od tego, czy ten seks mu się podobał, czy nie.

A co z kobietami, którym seks też się nie podobał? Też powinny być chętne? Jak zachowałby się mężczyzna gdyby kobieta otwarcie powiedziała mu o swoich pretensjach?

Może to wynika z tego, że kobiety boją się otwarcie mówić co w seksie im się np. nie podoba i czego oczekują bo boją się zranić, urazić mężczynę. W rezultacie powoduje to frustarcję i nie chęć do seksu. Natomiast meżczyźni często nie mają problemu komunikować co im się nie podoba jednak robią to zbyt mało subtelnie i kolejny problem gotowy. Może mężczyźni częściej mówią co im się nie podoba, a rzadko o tym co jest dobrze.

Ja wiem, że to temat na osobny wątek. Ale w takim razie czego oczekują mężczyźni od kobiet w seksie? Jakie musi być to minimum aby mężczyzna był zadowolony?

yoghurt007 napisałeś też:
Problem w tym, że oczekiwania mężczyzn są najczęściej pomijalne. Wszak ma zatroszczyć się o partnerkę, dać jej poczucie bezpieczeństwa, bliskości, czułości

Nie rozumiem tu czegoś, bo rozumiem, że dwójka osób jest ze sobą bo się kochają, a miłość to nie handel wymienny tylko dawanie w wolności. Zatem zakładam, że mężczyzna daje kobiecie to poczucie bezpieczeństwa, bliskości, czułości bo tak chce. Robi to w wolności z miłości, bezinteresownie. A nie na zasadzie ja jej tyle dałem, to ona powinna dać mi to czy tamto... Wiadomo, że miłość i okazwyanie miłości to odwzajemnianie tych uczuć, zatem dajemy w wolności, ale też spodziewamy się od partnera  miłości, dobrych rzeczy... Pragniemy czuć miłość partnera. Ale też nie możemy zarządać, że on skoro kocha to powinien robić to tak, czy siak. Aczkolwiek mozna poznać nawzajem jaki sposób okazywania miłości jest najbardziej zrozumiały dla partnera. Każdy zwraca uwagę na coś innego, zamiast się denerwować, warto to poznać. Ale muszą chcieć współpracować obie strony. Nikogo do niczego się nie zmusi.

Może źródlem wszytskich tych problemów jest przede wszytskim brak umiejętnej komunikacji.

14 Ostatnio edytowany przez yoghurt007 (2011-06-16 15:54:18)

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Motyw z realizowaniem scenariuszy rodem z filmów porno to bym wydzielił na osobny wątek. Podobnie w momencie, kiedy kobieta (lub mężczyzna) faktycznie stara się i robi wszystko, aby zadowolić partnera/partnerkę. Bo to wtedy jest wszystko jasne.

A co z kobietami, którym seks też się nie podobał?

To analogiczna sytuacja, ale odwrócona w drugą stronę. Wtedy to facet powinien się postarać i zrobić coś, czego zazwyczaj nie robi, aby dać partnerce to, czego ona oczekuje i potrzebuje.

Prawdziwy problem pojawia się, kiedy któraś ze stron tak naprawdę nie wie czego chce i w sumie nie wiadomo czemu seks jest mierny, a ochoty w zasadzie brak. W takim układzie rola mężczyzny sprowadza się jedynie do roli 'żywego wibratora', który próbuje spełnić (najczęściej) wyimaginowaną potrzebę kobiety. Wyimaginowaną, ponieważ facet teoretycznie robi to czego kobieta pragnie i w taki sposób, w jaki oczekuje, a kobieta i tak nie czuje większej satysfakcji (to również działa w obie strony)

Każdy facet jest inny i każdy oczekuje czego innego, więc trudno stwierdzić jakie jest to minimum. Moja narzeczona jest uległa i bierna do granic absurdu. Cały seks sprowadza się do tego, żeby ją pomasować, a potem 'mogę sobie pobzykać, byle nie za długo'. Niby to ją kręci, kiedy to ja mam kontrolę i dominuję. Ok - lubię dominować (i dawać przyjemność), ale lubię też od czasu do czasu zostać zdominowany, a o samą dominację lubię powalczyć. W momencie jeśli wszystko wygląda za każdym jednym razem (o ile wogóle do czegoś dochodzi) tak samo i muszę się prosić o jakąkolwiek aktywność no to nie sprawia mi to przyjemności większej niż masturbacja i po prostu 'odwalam robotę'. Pojawiają się wtedy pretensje.....

Osobną kwestią jest słuszność samych pretensji. Posłużę się moim przykładem. Momentami mogę być zbyt dosłowny, czy nawet odrobinę wulgarny, ale proszę o wybaczenie. Ja uwielbiam seks oralny. Nie wiem skąd takie moje zamiłowanie do niego. Może to efekt innych odczuć, a może chęć poczucia wyjątkowej bliskości, oddania i zaufania. Brakuje mi go, bo w zasadzie go nie doświadczam. Najwyżej raz, czy dwa razy w roku moja partnerka 'ciumknie' mnie w siusiaka, od wielkiego dzwonu possie przez sekundę (dosłownie chwilę, tego się nie da liczyć w minutach), nawet nie zdążę się dobrze podniecić i nacieszyć tą przyjemnością, nie mówiąc już o tym ogromnym zaszczycie, o którym mogę jedynie pomarzyć, o tej wisience na torcie jakim jest finał w ustach. Ja oczywiście mam pretensje (ale nie jestem z nimi nazbyt natrętny - przynajmniej w moim odczuciu), a partnerka twierdzi, że niesłuszne, bo przecież daje mi tą przyjemność. I teraz po czyjej stronie jest słuszność?

Oczywiście odkąd do siebie wróciliśmy oboje pracujemy nad poprawą naszego pożycia i innymi aspektami naszego związku i jakieś tam efekty zaczynają być widoczne, ale problemów nawarstwiających się przez wiele miesięcy nie naprawi się z dnia na dzień.

15 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2011-06-16 16:28:35)

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

A ile czasu tak masz ? Kilka tygodni, miesiąc, dwa ? Jak tak, to jeszcze nie ma tragedii, jeśli jednak parę lat, to faktycznie cienko.
Może masz jakieś zaburzenia hormonalne? Tak strzelam, bo mogą obniżać libido, np kłopoty z tarczycą. Jeśli nie jesteś pewna, to warto się przebadać, warto sprawdzić wszystko, żeby dojść do przyczyny. Jeśli jesteś chora na coś, to już będziesz znać powód i zaczniesz to leczyć, jeśli nie, to powodu będziesz szukać gdzie indziej.

A ogólnie jakie są Twoje relacje z mężem ? Czy czujesz, że to ten jedyny ? Czy jesteś z tym człowiekiem szczęśliwa ? Może coś szwankuje i to odbija się na seksie, nie masz ochoty ?
Poza tym to , że nie masz ochoty to znaczy wcale nie masz czy po prostu masz rzadziej niż mąż ?

Yoghurt a z tą Twoją kobietą jest tak źle, że ona od paru miesięcy mogłaby wcale nie kochać się, tak, że zero, null? Ile Wy jesteście razem ?
Jeśli faktycznie lubisz oralnie, to nie dziwię się, że Ci przykro jak jest raz na rok czy dwa razy, choć ciężko mi uwierzyć, że tak rzadko, ale być może faktycznie i nie wyolbrzymiasz smile
U mnie jak pisałam seks z raz na tydzień czy dwa tygodnie i seks oralny też jest często po prostu jako gra wstępna czego sam pewnie też chciałbyś zaznać od swojej narzeczonej prawda?:P
Często są u nas pieszczoty stopami, bo ma na tym punkcie fioła wink

16

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

truskaweczka, może i trudno w to uwierzyć, ale tak jest - gra wstępna u nas w zasadzie nie istnieje niestety. A jesteśmy ze sobą prawie 6 lat. Z moją kobietą było gorzej - nie to, że ona nie chciała się kochać wogóle. Ona po prostu nie chciała ze mną.

No cóż, pisałem to już raz, ale napiszę ponownie. Pracujemy nad tym, bo chyba wreszcie zrozumiała jak jej zachowanie i podejście do mnie wpływa na moją psychikę. Czy to będzie stała poprawa, czy tylko wywołana rozstaniem to już czas pokaże.

17

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Seks to sfera bardzo intymna i trudna do uschematyzowania, w sensie, że każdy lubi co innego, inaczej.

Czasem w seksie zdarzają się różne absurdy! Co jeśłi np. kobieta nie lubi w ramach gry wstepnej aby facet wkładał jej palce tzn. palcówki? Niektórzy mężczyźni to akceptują, inni odbeirają jako ułomność kobiety.

Co do seksu oralnego, to tu akurat według mnie duzo zalezy od mężczyzny. Dla mnie to wymaga ogromnego zaufania i zaangażowania. Zależy od tego jak mężczyzna do tego rodzaju pieszczot podchodzi.

yoghurt007 napisał: Ja uwielbiam seks oralny. Nie wiem skąd takie moje zamiłowanie do niego. Może to efekt innych odczuć, a może chęć poczucia wyjątkowej bliskości, oddania i zaufania.

Takie podejście mnie np. nastraja pozytywnie. Jednak niektórzy mężczyźni uważają, że skoro oral w filmach porno jest standardem, to gdzieś w ich głowach jest przekonanie, że każda kobieta tak powinna robić, to jej obowiązek. Niektórym wydaje się, że wrecz dzięki przyzwoleniu na oral pozwalają partnerce realizować się jako kobieta.
Inni próbują zachęcić poprzez durne żarciki, które dają ewidentnie odwrotny skutek. Zwyczajnie brak wyczucia i subtelności.
Wszystko zalezy od podejścia, od tego w jaki sposób partnerzy komunikują te swoje potrzeby.

Kobieta kocha głównie "uszami", dlatego z pewnością dla kobiety bardzo istotne będzie co jej mężczyzna mówi o seksie, w jaki sposób mówi o swoich potrzebach itp.

18 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2011-06-16 18:15:32)

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.
yoghurt007 napisał/a:

truskaweczka, może i trudno w to uwierzyć, ale tak jest - gra wstępna u nas w zasadzie nie istnieje niestety. A jesteśmy ze sobą prawie 6 lat. Z moją kobietą było gorzej - nie to, że ona nie chciała się kochać wogóle. Ona po prostu nie chciała ze mną.

No cóż, pisałem to już raz, ale napiszę ponownie. Pracujemy nad tym, bo chyba wreszcie zrozumiała jak jej zachowanie i podejście do mnie wpływa na moją psychikę. Czy to będzie stała poprawa, czy tylko wywołana rozstaniem to już czas pokaże.

Jeżeli było tak od początku związku (choć nie wiem), to wypadałoby napisać "wiedziały gały co brały". Jednakże nie znam dokładnie Waszej historii. Oby Wam się udało, długo jesteście razem, szkoda by było na pewno to stracić.
U mnie w związku to raczej dla mnie zawsze była ważniejsza ta gra wstępna, jako dla romantyczki, wiesz musi być czule, delikatnie i te sprawy wink Bez tego ciężko mi o pełną satysfakcję, po prostu tak lubię smile
To prawda, że ludzie mają różne upodobania , ja np nie przepadam za minetką, mój facet to szanuje, gdy mnie tam lizał, to mnie to nie kręci, raczej łaskocze i chce mi się smiać, wolę palcami smile
A dlaczego uważasz, że nie chciała kochać się z Tobą? Uważasz, że chciała, ale z kimś innym ? i dlatego pare miesięcy nie było między Wami seksu ?

19

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Przez prawie rok praktycznie nie miała ochoty i kochaliśmy się raptem raz na miesiąc lub rzadziej.

Wiem, że miała ochotę, ale nie na mnie, bo mi o tym powiedziała (tz, wyciągnąłem to z niej).

Wiedziały gały - no nie do końca, bo początkowo było super (seks w zasadzie codziennie) i oboje byliśmy zadowoleni.


Nie pytaj proszę więcej - rozmywa to temat wątku, a ja już wszystko sobie wyjaśniłem z kobietą.

20

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Witajcie mam problem...od pewnego czasu nie mam ochoty na sex..:( i już jest coś nie tak w moim związku nie chce zeby narzeczony mnie zostawił....jest załamany bo on tego potrzebuje a ja nie moge mu dac tej przyjemności bo ja nie mam ochoty....juz nie wiem co jest nie tak...myslałam zeby isc do seksuologa ale narazie się z tym powstrzymam...pomocy!!!!!

21

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

no więc u mnie sytuacja zdaje się być podobna ;(
Mam 26 lat, mąż 28. Jesteśmy po ślubie dwa lata. Mamy 1,5 rocznego cudownego synka. Zaliczyliśmy wpadkę, choć i tak rozmawialiśmy już o ślubie, gdyż się kochamy. Nie wyobrażam sobie życia z kimś innym. Mąż również, bardzo się stara. Oboje mieliśmy wcześniej po kilku partnerów (partnerek) seksualnych. Przed ciążą kochaliśmy się nie raz po kilka razy dziennie. Było cudownie. A po porodzie... czuję się jakbym nie miała cipki! sad Jakbym się wypaliła. Bardzo żałuję, kocham mojego męża i bardzo chciałabym aby było jak dawniej. Ale co mam zrobić. Lekarz ginekolog mówił że to po porodzie i przejdzie. Gówno prawda, minęło już 1,5 roku a tu nic. Czasem (raz na jakieś 4 miesiące) mam jakiś napad że mi się chce, i wtedy to bym go, że tak powiem zajeździła big_smile ...ale tak to seks mógłby dla mnie nie istnieć. Samo przytulenie załatwia dla mnie wszystko. Już nie wiem co mam robić. Nie biorę tabletek. Więc to nie jest ten powód. Wiem że jeśli się to szybko nie zmieni, to skończy się to bardzo źle. Jestem prawie pewna, że mąż by mnie nie zdradził. Ale rozumiem że faceci mają swoje potrzeby, dlatego chcę nam pomóc. Co się ze mną dzieje? Może to nie będzie miało nic do rzeczy, ale oboje jesteśmy całkiem atrakcyjni, dlatego w wyglądzie problem też nie leży. Po ciąży to chyba wyglądam nawet lepiej niż przed ;/ Już nie mam pomysłu sad doradźcie coś sad

22

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Mam trudna dla mnie sprawę i mam nadzieję że ktoś mi coś doradzi.Otóż trzy lata temu poznałam mojego narzeczonego.Był to mój trzeci partner seksualny,ale to dopiero z nim czułam się naprawdę świetnie.Czułam się bardzo kochana a sex sprawiał mi prawdziwą przyjemność.Dodam,że to z nim przeżyłam swój pierwszy orgazm i wiele następnych co z wcześniejszymi partnerami mi się niestety nie udało.Czułam się przy nim wyluzowana,kupowałam sexi bieliznę,nie wstydziłam się,próbowaliśmy wszystkiego czego się dało(w granicach rozsądku).Po roku znajomości zmarła moja siostra.Bardzo mocno to przeżyłam i długo nie mogłam się zdecydować na współżycie.Po jakimś czasie często gdy zaczynaliśmy się kochać zaraz przychodziły mi do glowy smutne myśli o siostrze i tak było wiele razy.Automatycznie.Mija dwa lata od tych przykrych wydarzeń i teraz można powiedzieć że rany się zabliżniły i jest jakby odrobinę lepiej.Ale napewno rzadziej się kochany (już chyba mija z półtora tygodnia od ostatniego przytulanka),a jeśli już to napewno nie mogę się tak oddać miłości jak na początku.Czuje jakąś wewnętrzną blokadę.Czuje że całe moje życie po smierci siostry się zmieniło i mam w środku ten smutek i nie mogę się jakoś odblokować.Kochamy się albo rzadko albo bez jakiś specjalnych wrażeń.Chciałabym żeby było jak dawniej.Mój partner też mówi że na początku było całkiem inaczej.A ją nie potrafię mu powiedzieć że gdzieś to we mnie siedzi i nie umie tego zmienić.Na codzień jest normalnie ,tylko jeszcze w nocy gdy on już śpi nieraz płacze z tęsknoty i żalu za siostra.On tego nie widzi ,więc pewnie tego nawet nie wie że po dwóch latach dalej sprawia mi to straszny ból.Pewnie mój przypadek nadaje się do psychologa ale póki mnie na niego nie stać to może któraś z kobiet podzieli się podobnymi przeżyciami.z góry dzięki.

23

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

W tym może ci pomóc jedynie psycholog i/lub seksuolog. Tutaj żadne porady nie mają większego sensu, bo co mamy napisać? Że musisz ostatecznie pogodzić się ze śmiercią siostry? Tylko widzisz, tu nie chodzi o to co masz zrobić, bo to jest względnie oczywiste, ale jak. A to już jest bardzo indywidualna sprawa....

24

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Psycholog swoją drogą, tutaj również ważne jest wsparcie drugiej osoby, tej najbliższej. Porozmawiaj szczerze z Twoim facetem, powiedz mu co czujesz, on na pewno Ci pomoże.
Ja 4 lata temu też straciłam kogoś bardzo bliskiego i to z dnia na dzień, młoda, pełna życia osoba - nigdy się tego nie spodziewałam, że tak szybko odejdzie. Przeżyłam to strasznie, do dzisiaj nie potrafię normalnie o tym rozmawiać, bo w środku niesamowicie boli, ale nauczyłam się z tym żyć. Rekcja na to wszystko była podobna do Twojej, nie mogłam patrzeć na mojego ówczesnego chłopaka, a przy każdym dotyku po prostu odpychałam go od siebie. Najgorsze było to, że wszystkie złe emocje tłumiłam w sobie, bo nie chciałam, żeby ktokolwiek widział mnie płaczącą i rozpaczającą. Dopiero kiedy on sam postawił mnie pod ścianą, musiałam to wszystko z siebie wyrzucić i tak oto bardzo mi pomógł, nie potrzebowałam żadnych psychologów, specjalistów. Bardzo wolnymi krokami, zaczęliśmy wracać do normalności. Wtedy mimo chwilowego oddalenia, bardzo się do siebie zbliżyliśmy, nigdy wcześniej tyle nie rozmawialiśmy, uświadomiłam sobie wiele rzeczy i naprawdę przez ten czas bardzo dojrzałam. Nawet nie spodziewałam się, że osoba, którą od siebie odtrącałam jest mi w tamtym momencie najbardziej potrzebna.

25

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Enya chyba mnie zna, bo napisała wszystko to co ja czuję. Yoghurt007 piszesz, że można się starać. Ale jednak jak ktoś się stara i usłyszy, żeby tego aż tak szumnie nie nazywać i wykpi te starania, to czy są powody, żeby nadal się starać? Czy nad tym da się w ogóle pracować, nie staje się to wtedy sztuczne, nienaturalne?

Od wielu lat tkwię w związku, którego największym problemem jest seks, nie dla mnie tylko dla mojego męża. Kiedyś miał problem z ilością, teraz już też z jakością. Jestem zimną rybą, w ogóle nim się nie interesuje -tak mówi. I tak jak mówił Yoghurt007, nawet jak daję zielone światło na seks to on nie jest zadowolony, bo ja nic nie daję z siebie, nie mam inicjatywy, kłoda.

Z mojej perspektywy wygląda to tak, że mąż dosyć mocno zablokował mnie na seks z nim. Był na tyle niesubtelny, że wiele lat temu powiedział, że nie podoba mu się moja cipka, innym razem gdy się przytulałam, całowałam go, powiedział czy długo mam zamiar zabierać się do roboty..  Są to takie drobne z pozoru nic nieznaczące sytuacje, które gdzieś zostały, poczułam się poniżona, a gdy o tym powiedziałam, zostałam wyśmiana. Może słusznie, nie wiem.

Musiał od dawna nie być zadowolonym z seksu, ponieważ często masturbował się, a środkiem pomocnym stał się film porno. Bardzo to ukrywał, wypytywał, o której wrócę. Kiedyś go nakryłam, więc całą winę zrzucił na mnie, że to przeze mnie, że za mało jest seksu i że każdy normalny facet to robi. Zostałam zakrzyczana. Ja też się masturbuję i zawsze to robiłam, tylko nie kilka razy dziennie jak on, ale niedawno powiedział mi, że byłabym bezczelna gdybym to robiła, skoro nie chcę seksu.

Gdy jeszcze byliśmy narzeczeństwem, naprawdę myślałam, że to wszytko moja wina, że jestem beznadziejna i że coś ze mną nie tak. Na świat przyszło dziecko, potem wróciłam do pracy, a w naszym życiu było mizernie, na całej linii, kłótnie o wszystko, seks mizerny.
Chciałam odejść, ale z różnych powodów staliśmy się w końcu małżeństwem, nieudanym przez seks. Skorzystaliśmy z pomocy pseudoporadni, przez chwilkę było dobrze. Potem zdradziłam męża, z człowiekiem, który wyznał mi miłość od kilku lat, a i mnie nie był obojętny. Seks był fantastyczny i jeszcze raz fantastyczny. Przy tym drugim byłam gorącą sztuką, a nie zimną rybą. Czułam się akceptowana i podziwiana nie tylko w łóżku. Mniejsza o pozostałe aspekty tego drugiego związku, który ostatecznie się rozpadł, chyba przeze mnie. Nie żałuję, bo przynajmniej wiem, że jestem normalna, że potrzebuję seksu i dzikiej namiętności. Tylko jak to wytłumaczyć mężowi?

Nie chcę być lalą z filmu porno, bo tak się czuję przy mężu, że ciągle zdaję jakiś test, czuję się przedmiotowo traktowana, gdy o tym mówię zostaję wyśmiana i dowiaduję się jak czuje się mąż. On czuje się oszukany, bo go nie kocham od lat, ponieważ 1,5 roku temu powiedziałam, że chcę odejść, bo już go nie kocham i nie chcę ani siebie ani jego męczyć tym związkiem. Błagał na kolanach ze łzami w oczach, żebym tego nie robiła, oczywiście w międzyczasie też mnie szantażował. Zostałam, ze względu na dziecko. Starałam się, aby w łóżku było ok, ale on znowu nie jest zadowolony, wszystko co jakiś czas wraca jak bumerang. On teraz otwarcie się masturbuje, a ja mam coraz większe obrzydzenie do niego. Aha, jest w naszym łóżku taka sytuacja, że ja muszę powstrzymywać się przed orgazmem, bo to osłabia jego wzwód, więc on zwalnia tempo zbliżenia i u mnie jest już po ptakach, nie jest tak zawsze, ale ja mam to już zakodowane. Tak naprawdę nie cieszy mnie seks, nie potrafię już o tym z nim rozmawiać, bo i tak wychodzi na to, że to moja wina, że ja tu nawalam na całej linii. Ja tak naprawdę nie czuję się winna.

Nie wiem co robić w tej sytuacji, nie chce mi się już starać, choć mąż uważa, że nigdy tego nie robiłam. Nie chce mi się o tym rozmawiać, bo wiem, że nie przynosi to rezultatu. Poza tym nie potrafię powiedzieć czego oczekuję od seksu. Nie mam marzeń, wiem co lubię, ja jestem krótkodystansowcem, szybko i intensywnie, mąż raczej nie. Lubię spontaniczność, mąż też, ale jakoś nam razem to nie wychodzi. Ciągle tylko wysłuchuję tekstów typu: "czemu znowu jestem wysrana?" - w sensie: nie w humorze, albo: "w moim życiu wszystko jest zajebiście, tylko Ciebie bym zmienił".

Wiem, że mąż jest nieszczęśliwy. Byłabym skłonna zaakceptować fakt, że znajdzie sobie kogoś na boku i da upust swoim potrzebom. Może pozwoli i mnie to samo zrobić? Tylko po co wtedy nam to małżeństwo?

26

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Może słusznie, nie wiem.

Wyśmiana niesłusznie. Ale zganiona całkiem słusznie. Bierzesz do siebie pierdoły, nakręcasz się niczym nitka na kłębek. I tak z małej rzeczy robi się Mount Everest. A ta góra cię zablokowała na niego, co zrodziło frustrację z jego strony, a ta z kolei doprowadziła do takich, a nie innych jego słów czy zachowań. A z kolei te stawały się kolejnymi nitkami na ów kłębek.

Ja też się masturbuję i zawsze to robiłam, tylko nie kilka razy dziennie jak on, ale niedawno powiedział mi, że byłabym bezczelna gdybym to robiła, skoro nie chcę seksu.

Brutalnie powiedziane, ale poniekąd prawdziwe. Skoro nie przykładasz się do seksu, do zaspokojenia partnera i nie specjalnie pozwalasz mu zaspokoić siebie (odmawiając seksu).....to czemu tak? Nie lepiej wtedy zawołać partnera, skoro on na to właśnie czeka?

Nie żałuję, bo przynajmniej wiem, że jestem normalna,

I tu jest podstawowy błąd w myśleniu. Epizodyczne wydarzenie (wydarzenia), które z natury rzeczy mają być lepsze, pozwalające zapomnieć o stresie, mające sprawić, że poczujesz się lepiej normą nie są. To tak jakby brać prozac i mówić, że przecież wszystko ze mną dobrze, bo jak go wezmę to jest OK. Otóż nie jest. Oboje z mężem daliście ciała w kwestii seksu. Ale piłka zawsze była po twojej stronie, a on musiał się dostosować. Był tak dobry, na ile mu pozwoliłaś. Seks był tak często, jak chciałaś ty, a nie on. Wiesz co jest koronnym dowodem tego, że to ty jesteś przyczyną (powiedzieć, że jesteś winna to trochę zbyt dużo, bo zawiniliście oboje)? To, że zdradziłaś go akurat po waszej terapii, kiedy zaczynało być lepiej. Zdradziłaś, zaspokajałaś siebie z innym, zaspokajałaś innego, a męża karmiłaś w tym samym czasie wymówkami.


Dam sobie rękę uciąć, że jego nadmierna masturbacja jest tylko i wyłącznie wynikiem frustracji, a nie rzeczywistych potrzeb. Po prostu przez twój brak zainteresowania jego ego zostało poważnie nadszarpnięte i w ten mizerny sposób próbuje je naprawić/przyćmić ową frustrację. Oczywiście nic nie usprawiedliwia jego zachowania (i pomyśleć, że to ja myślałem, że mam problem z malkontenctwem i słowną agresją, a takimi tekstami nigdy nie rzucałem). Jest po prostu burakiem i prostakiem. Ale to zapewne jego reakcja obronna na tą sytuację.

27

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Wyśmiana niesłusznie. Ale zganiona całkiem słusznie. Bierzesz do siebie pierdoły, nakręcasz się niczym nitka na kłębek.

Zganić można inaczej, tym bardziej, że przez 14 lat trochę tego było. Nakręcam się to fakt. Nie chciałam tu wchodzić w inne aspekty naszego życia, ale w naszym związku doszło do kilku incydentów przemocy fizycznej, coś się wtedy pogruchotało. Dla podsumowania powiem tak: dla mężczyzn jeśli noc udana to i dzień taki, dla kobiet jeśli dzień udany to i noc taka. Kobieta ma seks w głowie, jeśli traci poczucie bezpieczeństwa w ramionach swojego faceta, poczucie, że jest szanowana i podziwiana to seks sprowadza się, za przeproszeniem do dawania dupy. Ciężko w tej sytuacji pragnąć zbliżenia.

Ja też się masturbuję i zawsze to robiłam, tylko nie kilka razy dziennie jak on, ale niedawno powiedział mi, że byłabym bezczelna gdybym to robiła, skoro nie chcę seksu.

Brutalnie powiedziane, ale poniekąd prawdziwe. Skoro nie przykładasz się do seksu, do zaspokojenia partnera i nie specjalnie pozwalasz mu zaspokoić siebie (odmawiając seksu).....to czemu tak? Nie lepiej wtedy zawołać partnera, skoro on na to właśnie czeka?

Bardzo rzadko odmawiam seksu, bardziej chodzi, że go nie inicjuje, no i że zielone światło to za mało. Zgadzam się. Wybieram masturbację, bo

ja muszę powstrzymywać się przed orgazmem, bo to osłabia jego wzwód, więc on zwalnia tempo zbliżenia i u mnie jest już po ptakach, nie jest tak zawsze, ale ja mam to już zakodowane.

Seks z mężem nie sprawia mi przyjemności, może za mało się przykładam, choć myślę, że to przede wszystkim wynik mocno osłabionej więzi emocjonalnej.  Dziś wiem, że to nie ten facet, bo jeśli chodzi o seks, że tak powiem "w obejściu" on mi nie pasuje. Co nie znaczy, że jest kiepski, wcale nie o to chodzi, on po prostu nie jest dla mnie. Byłam zbyt młodą i niedoświadczoną kozą, nie wiedziałam jak może być w łóżku, gdy się związaliśmy.

Ale piłka zawsze była po twojej stronie,

Nie robiłam tego czego chciał w łóżku. Nie umiałam się przemóc, więc był niezadowolony. Piłka po mojej stronie oznaczała, że muszę być taka jak on oczekuje, robić to czego on chce. To chyba ma być tak, że dwoje muszą chcieć tego samego, żeby to robić. A tu budowała się presja. Dowiadywałam się, że jestem nienormalna, że coś ze mną nie tak. Uważa mnie za cnotkę niewyje.... Wiem, że nią nie jestem, ale z nim nie potrafię się wyzwolić. Nie żałuję tego co zrobiłam. Przynajmniej wiem, że seks może sprawiać maksymalną radość, nie wiedziałam tego przez wiele lat i jeszcze się obwiniałam. Umrę szczęśliwsza.

Po prostu przez twój brak zainteresowania jego ego zostało poważnie nadszarpnięte

Święta racja. Wszędzie jest szanowany i podziwiany, bo jest za co, nie można mu tego odmówić. Tylko żona go nie podziwia. Żona natomiast wie, że jak zacznie zanadto podziwiać, zostanie zepchnięta w kąt i jej zdanie w ogóle przestanie się liczyć - sprawdzone. Nawet dziecka nie będę mogła wychowywać, bo on wie wszystko lepiej.

Nie jest burakiem i prostakiem, tylko tak się zachowuje i masz rację to reakcja obronna wynikająca z bezsilności. Jest bardzo inteligentnym i wykształconym facetem i chyba właśnie dlatego mamy problemy. Myślę, że gdyby faktycznie był burakiem to wystawienie tyłka w zupełności zaspokoiłoby potrzeby, zrobiłby swoje i zasnął.

Zapętliliśmy się, nie wiem jak z tego wybrnąć. Oboje jesteśmy nieszczęśliwi. Chciałam dwa razy odejść. Nie wyszło. Wiem, że mnie kocha na swój sposób i uważa, że drugiego takiego kretyna nie znajdę, bo inny dawno obracałby już panienki po kątach. Źle mi z tym, nie chcę być powodem jego nieszczęścia, a nie potrafię być taka i dać mu to, czego pragnie. On sam nie odejdzie, straszy tylko, że będę kiedyś tego żałowała. Zastanawiam się czy możliwe jest poprzestawiać sobie w głowie i po prostu zacząć się cieszyć seksem z nim, bo jeszcze wierzę, że to możliwe.

Bardzo dziękuję za Twoją wypowiedź. Bardzo cenne jest zdanie faceta:) Chętnie poczytałabym też wypowiedź jakiejś kobietki.

28

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Nie żałuję tego co zrobiłam. (...) Umrę szczęśliwsza.

Spójrzmy prawdzie w oczy - jesteś emocjonalną masochistką i cierpiętnicą. Wiedziałaś jak jest, wiedziałaś, że nic się nie zmienia na lepsze, a jest coraz gorzej. Wiedziałaś, że nie specjalnie przykładasz się do poprawy sytuacji, że się oddalasz emocjonalnie. A mimo wszystko związałaś się z nim. Sposób w jaki opisałaś swoją zdradę nasuwa mi taki obraz: "o ja biedna, pokrzywdzona i uciśniona przez męża....zaznałam paru chwil rozkoszy z innym....a dalej tkwię w tej beznadziejnej sytuacji....o jaka ja biedna....ale przynajmniej umrę szczęśliwa bo zdradziłam i było mi cudownie....a tak poza tym to jaka ja biedna..."

Zastanawiam się czy możliwe jest poprzestawiać sobie w głowie i po prostu zacząć się cieszyć seksem z nim, bo jeszcze wierzę, że to możliwe.

Nie w twoim wypadku. Kiedy chodziliście z mężem na terapię i zaczęło być lepiej to tak się tego wystraszyłaś, że musiałaś go zdradzić, aby móc spławiać go wymówkami. Wiedziałaś jaki to da efekt, a mimo wszystko właśnie takie decyzje podjęłaś.

29

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Nie specjalnie przykładałam się do poprawy sytuacji.. hm.. myślę, że żadna ze stron tego szczególnie nie robiła. Trudno zabrać się za odbudowywanie życia i mieć do tego chęci, gdy płaczące dziecko zbiera cię z podłogi... Tylko nie mów mi, że frustracja z mizernego seksu jest usprawiedliwieniem, żeby walić kobietę w gębę.

Związałam się na stałe z wielu różnych przyczyn. I skoro ostatecznie to zrobiłam to nie narzekałam, nie wracałam do historii i nie użalałam się nad swoim losem. I nadal tego nie robię, opisałam to, aby przybliżyć przeszłość, która buduje obecną sytuację.

Umrę szczęśliwsza nie dlatego, że zdradziłam, tylko dlatego, że wiem co to dobry seks. Poza tym zdrada niczego nie zmieniła w pożyciu z mężem, jak było wcześniej tak jest. A mąż niezadowolony z seksu jak był, tak jest.

Nie ze strachu zdradziłam i nie myślałam o efekcie, to była zbyt prymitywna chęć zaspokojenia. Terapia wprowadziła cieplejsze relacje ogólnie i na chwilę, w seksie niczego nie zmieniła.

Pominąłeś sprawy z mojego poprzedniego postu. Nie odmawiam seksu, nie szukam wymówek, tylko w seksie nie jestem taka, jak chce tego mąż. To nie ja jestem w tym wszystkim nieszczęśliwa i marudząca, chciałabym tylko znaleźć sposób, żebyśmy oboje byli zadowoleni.

30

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Pominąłem, bo wietrzę zakłamanie (pisałaś, że narzekał na ilość, teraz piszesz, że nie odmawiałaś; pisałaś że nie dba o twój orgazm, jak również pisałaś, że nie jest kiepski) i nie chce mi się w to wnikać, bo im dalej w las tym więcej drzew.

31 Ostatnio edytowany przez Adzik (2012-05-16 12:04:15)

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Kłamać? Tutaj? Po co? Może nie do końca precyzyjnie to ujęłam.. kiedyś narzekał na ilość, teraz na jakość. Kobieta ma seks w głowie, jeśli sprawiasz jej przykrości poza łóżkiem to ciężko mnie zaciągnąć do łóżka niezależnie od tego czy jesteś w tym świetny czy mniej świetny, plus pozostałe sprawy, o których pisałam...

Relacje, szczególnie łóżkowe, są bardzo skomplikowane i żeby móc oceniać sprawę i ludzi, trzeba głębiej w nią wniknąć. Rozumiem, że już nie masz na to ochoty. Dzięki za tyle - dało mi do myślenia. Pozdrawiam.

32

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Skoro nie umiesz sprecyzować sytuacji, w której się znajdujesz i piszesz rzeczy, które w mojej opinii są ze sobą sprzeczne, to czego się spodziewasz?


A próbowałaś chociaż przez jakiś czas kochać się z mężem dokładnie tak jak on chce? Choćby po to, aby zobaczyć, czy zmieni to jego zachowanie i podejście w tym temacie do ciebie? Próbowałaś zaspokoić jego potrzeby choćby przez kilka tygodni, aby to sprawdzić? A nóż-widelec sprawiłoby to, że i on zacząłby zwracać większą uwagę na twoje potrzeby? A może zaproponowałaś układ, w którym raz uprawiacie seks dokładnie w taki sposób, w jaki on tego potrzebuje, a następnym razem w taki sposób, w jaki ty tego potrzebujesz? Czy okazujesz mu swoje zainteresowanie? Czy on w ogóle wie, że cie podnieca? Czy inicjujesz zbliżenia?

Podobnych pytań jest wiele. Ale odpowiedzi na nie musiałabyś poszukać wspólnie z mężem - u seksuologa, albo w jakiejś poradni małżeńskiej. Skoro poprzednia terapia zaczynała dawać jakieś efekty, to czemu przerwaliście - pomijając to, że go najzwyczajniej w świecie zdradziłaś?

33

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Yogurth, jak tak czytam Twoje wypowiedzi na tym forum, to odnoszę wrażenie jakbym sam to pisał. Masz dokładnie te same przemyślenia i doświadczenia co ja smile Jak Ci idzie w Twoim związku? Napisz coś, jak się potoczyły sprawy seksu oralnego z Twoja partnerką.

34

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

hej
Mam podobny problem w swoim związku małżeńskiim.Zaczne może od początku......
Przed ślubem nie mieliśmy problemu ze współżyciem, kochalismy się codziennie albo parę razy w tygodniu.Wszystko się zmieniło jak pobraliśmy się, na początku małżeństwa kochaliśmy się parę razy w miesiącu a potem wraz z upływem lat coraz rzadziej.Obecnie jesteśmy 5 lat po ślubie i kochamy sie raz na parę miesiecy przy czym do stosunku dochodzi dopiero po moich błaganiach męża. Nie wiem w czym tkwi problem, mąż twierdzi,że mnie kocha a jednak mamy problemy.Co o tym sądzicie?Ja jestem zrozpaczona i myślę coraz częsciej o rozwodzie.

35

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Nie wiem czy ktoś zagląda jeszcze na tą strone ale chciłam podzielić się swoimi poglądami na ten temat.
Otóż kiedy poznałam mojego faceta 9 lat temu seks był nieziemski. Mogliśmy uprawiać seks po kilka razy dziennie w każdym miejscu aż dostawałam drgawek całego ciała od orgazmów. To nie był mój pierwszy partner seksualny ale najlepszy. Przy nim niczego sie nie wstydziłam bo akceptował mnie taką jaką byłam. Nie mówie że jestem nie atrakcyjan ale każdy ma jakieś swoje komleksy odnośnie ciała. Było cudownie. Po krótkim czasie znajomości zdecydowaliśmy wyjechać za granice. Podczas wyjazdu towarzyszył nam stres i przez kolejne miesące również mimo tego wciąż mieliśmy na siebie ogromną ochote. Jego ciało i jego zapach ciała tak na mnie dzałał że wciąż byłam podniecona. Niestety jestem osobą troche nieśmiałą więc do więkoszości zbliżeń dochodziło z inicjatywy mojego partnera mimo iż wiedział kiedy mam na niego ochote bo dawałam mu nieśmiałe sygnały. Po pewnym czasie dowiedziałam się że mnie okłamuje i nie powiedział mi tego wcześniej że pali trawke. Nigdy nie miałam do czynienia z żadnymi narkotykami więc nie dostrzegałam objawów. Byłam zła za każdym razem kiedy był zjarany. Wynikały z tego powodu kłótnie. Po kłótni nie miałam ochoty na zbliżenia bo dla mnie seks zaczyna się w głowie. On wręcz przeciwnie. Szybko zapominał że mnie upokarzał podczas kłótni i mógł sie za pare minut kochać. Nie wiem z czego to wynikało ale zaczął sie zmieniać. Nie pieścił mnie, nie było żadnej gry wstępnęj. Myślał że jak włoży mi rękę w majtki to od razu musze czuć sie podniecona. Jakoś zaczęłam unikać zbliżeń z nim. Powiem szczeże że i ja miałąm mniejszą ochote czule go pieścić. Do tego doszło jakieś ustalanie czasu przez niego (np. jak jak zrobie to i to to sie pokochamy), doszły naciski bo on musi a ja nie chce. Teraz daje przykład:miłam po skończonej pracy przez niego pojść do sypialni rozebrać się i kochać- jak maszyna!? Przez to podejście przez niego do seksu też były niezłe kłótnie. Siedziało mi to wszytko w głowie i na pare miesięcy straciłam ochote na zbliżenia. Moj fact to bardzo przeżył. Mimo wszytko mówiliśmy sobie  że sie kochamy i nam na sobie zależy i nie chcemy się rozstawać. Żyliśmy sobie tak przez 9 lat. Raz seks był udany raz nie. Wybuchały jednak kłótnie oczywiście na temat współżycia i palenia trawy. Przestałam już nawet mówić że go kocham. Mimo że wciąż mnie podniecał i podobało mi się bardzo bardzo i  jego ciało nie mogłam już tak dlużej. Miałam blokade w głowie. Przestaliśmy ze sobą na te tematy rozmawiać. Doszło do najgorszego. najpierw spał w drugiej sypialni a póżniej odszedł do innej. Kiedy to się stało załamałam się i straciłam chęć do życia. Zdałam sobie sprawe ile złego zrobiłam. Po pierwsze-rozmowa. Trzeba było o tym rozmawiać. Po drugie brak przytulenia i mówienia miłych słów po trzecie brak seksu choć wciąż ja go podniecałam jak i on mnie. Straciłam najlepszego faceta pod słońcem(był nieoceniony w załatwianiu rożnych spraw jak i pomagał mi w codziennych domowych obowiązkach-nie ma już takich facetów). Nie zgadzałam sie także na palenie trawy choc nic przez to nie zaniedbywał. Zrobiłabym teraz wszystko żeby mnie znów kochał i żeby znów był ze mną. Wiem że to wszytko moja wina. On jest miłością mojego życia tylko że już go nigdy nie zobacze, nie przytule i nie pocałuje, nie powiem już jak bardzo go kocham bo teraz inna daje mu to wszystko czego ja mu nie dawałam. Zle mi z tym bardzo i nie chce już nikogo innego. Straciłam godność do samej siebie że facet którego tak kocham powiedział mi że odchodzi bo przy mnie nie czuł sie facetem...............

36

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Faktycznie jesteś trochę sama sobie winna. Pewnie się podniosą zaraz głosy, że trawka to narkotyk i że dobrze zrobiłaś i tak dalej i tak dalej...

Prawda jest taka, że trawka (czysta, a nie ten chemiczny badziew, co można kupić na ulicy) ma więcej pozytywnych skutków niż negatywnych, z których w zasadzie tylko jeden jest szkodliwy - sposób zażywania wiążący się z substancjami smolistymi.

To co piszesz jest naprawdę smutne - stawianie warunków, brak otwartości i wycofanie się pomimo poczucia pragnienia. To jawne odtrącenie, z którym trudno się pogodzić drugiemu człowiekowi.

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.
niekochana33 napisał/a:

[...]Po pewnym czasie dowiedziałam się że mnie okłamuje i nie powiedział mi tego wcześniej że pali trawke. Nigdy nie miałam do czynienia z żadnymi narkotykami więc nie dostrzegałam objawów. Byłam zła za każdym razem kiedy był zjarany. Wynikały z tego powodu kłótnie. Po kłótni nie miałam ochoty na zbliżenia bo dla mnie seks zaczyna się w głowie. On wręcz przeciwnie. Szybko zapominał że mnie upokarzał podczas kłótni i mógł sie za pare minut kochać. Nie wiem z czego to wynikało ale zaczął sie zmieniać. Nie pieścił mnie, nie było żadnej gry wstępnęj. Myślał że jak włoży mi rękę w majtki to od razu musze czuć sie podniecona. Jakoś zaczęłam unikać zbliżeń z nim. Powiem szczeże że i ja miałąm mniejszą ochote czule go pieścić. Do tego doszło jakieś ustalanie czasu przez niego (np. jak jak zrobie to i to to sie pokochamy), doszły naciski bo on musi a ja nie chce. Teraz daje przykład:miłam po skończonej pracy przez niego pojść do sypialni rozebrać się i kochać- jak maszyna!? Przez to podejście przez niego do seksu też były niezłe kłótnie. Siedziało mi to wszytko w głowie i na pare miesięcy straciłam ochote na zbliżenia. Moj fact to bardzo przeżył. Mimo wszytko mówiliśmy sobie  że sie kochamy i nam na sobie zależy i nie chcemy się rozstawać. Żyliśmy sobie tak przez 9 lat. Raz seks był udany raz nie. Wybuchały jednak kłótnie oczywiście na temat współżycia i palenia trawy. Przestałam już nawet mówić że go kocham. Mimo że wciąż mnie podniecał i podobało mi się bardzo bardzo i  jego ciało nie mogłam już tak dlużej. Miałam blokade w głowie. Przestaliśmy ze sobą na te tematy rozmawiać. Doszło do najgorszego. najpierw spał w drugiej sypialni a póżniej odszedł do innej. Kiedy to się stało załamałam się i straciłam chęć do życia. Zdałam sobie sprawe ile złego zrobiłam. Po pierwsze-rozmowa. Trzeba było o tym rozmawiać. Po drugie brak przytulenia i mówienia miłych słów po trzecie brak seksu choć wciąż ja go podniecałam jak i on mnie. Straciłam najlepszego faceta pod słońcem(był nieoceniony w załatwianiu rożnych spraw jak i pomagał mi w codziennych domowych obowiązkach-nie ma już takich facetów). Nie zgadzałam sie także na palenie trawy choc nic przez to nie zaniedbywał. Zrobiłabym teraz wszystko żeby mnie znów kochał i żeby znów był ze mną. Wiem że to wszytko moja wina. On jest miłością mojego życia tylko że już go nigdy nie zobacze, nie przytule i nie pocałuje, nie powiem już jak bardzo go kocham bo teraz inna daje mu to wszystko czego ja mu nie dawałam. Zle mi z tym bardzo i nie chce już nikogo innego. Straciłam godność do samej siebie że facet którego tak kocham powiedział mi że odchodzi bo przy mnie nie czuł sie facetem...............

Znudziło mi się podkreślanie więc napiszę: Nie jesteś niczemu winna!
Twój były to skończony debil. Powinnaś się cieszyć, że masz go z głowy. Szkoda, że trwało to tak długo! 9 lat! Szok! Mam nadzieję, że szybko zrozumiesz, że TO NIE TWOJA WINA!

38

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.
pan123 napisał/a:

moja dziewczyna tak czasem miewa przez miesiąc a czasem krócej zależy od natłoku obowiązków tak myślę... ja nie robię afery bo do seksu 3eba dwojga

ja mam podobnie do tego dochodzi praca po 10 godzin dziennie czasami w weekendy również. Jako tako ochotę na seks jeszcze podtrzymują tabletki które biorę codziennie feminam libido w innym wypadku byłoby krucho

39

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Możesz zacząć od czegoś stymulującego produkcję dopaminy potencja_net_pl/lovegra-100mg, a przez to podniecenia. Rozwiązanie uniwersalne dla kobiet i mężczyzn. Niektóre pary biorą, żeby po prostu poprawić komfort w sypialni. Warto czasami eksperymentować z nowościami farmakologicznymi w materii seksualnej.

40

Odp: Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

działa ten feminam libido polecam

Posty [ 40 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Nie mam ochoty na seks i to niszczy mój związek.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024