jak zaakceptować samotność - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » jak zaakceptować samotność

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 12 ]

1

Temat: jak zaakceptować samotność

Jestem od czterech lat w terapii, duzo się u mnie zmienia, czasami zaluje, ze w ogole zaczelam terapie. Niby umiem tworzyc lepsze relacje niz kiedys, ale to sie wiaze nieodlacznie z tym, ze trace te, ktorych sie kurczowo trzymalam przez ostatnie 10 lat. Rok temu stracilam swoja pierwsza milosc, zrezygnowalam z niej, widzac, ze moglabym utrzymac faceta swojego zycia tylko podazajac schematem, ktorym podazalam w przeszlosci - pozwalajac komus sie odsuwac, ranic mnie i wracac z powrotem. Do tej pory sie nie pozbieralam do konca, od miesiaca jestem na antydepresantach, chyba troche juz zaczely dzialac. Myslalam, ze bede miec oparcie w znajomych, ktorych zawsze mialam duzo, bo bylam osoba, ktora bardzo zabiega o wszystkie relacje i nie zadaje sobie pytania, czy warto. Ale kiedy zaczelam sie zmieniac, odpuscilam rowniez czesc tych relacji, i w tym momencie czuje, ze mam jednego bliskiego przyjaciela i ze 2-3 znajomych, z ktorymi warto sie zadawac, a calej reszta ludzi wokol mnie juz od dawna powinno nie byc. Aktualnie zastanawiam sie, co zrobic z relacja z kolega ze studiow, jedynym, jaki z tamtego okresu pozostal. Znamy sie 10 lat, ale odkad ma zone, czyli wiekszosc czasu naszej znajomosci, praktycznie nie widujemy sie sam na sam, tylko w grupie, a ja mam wrazenie, ze robilam wszystko, zeby nie chcial rezygnowac z naszej znajomosci - staralam sie przekonac do jego hobby, do jego grupy znajomych, staralam sie zawsze byc, kiedy zapraszal, bo balam sie, ze jak 2-3 razy odmowie, przestanie proponowac spotkania. Pod wplywem terapii przestalam sie zgadzac na wszystkie propozycje ze strony znajomych, zaczelam sie po raz pierwszy zastanawiac, co mam ochote robic i z kim mam ochote przebywac. Zauwazylam, ze bardzo uzytkowo traktowalam i siebie, i ludzi wokol, i ze moj znajomy robi to nadal. I faktycznie odkad przestalam sie dopasowywac do niego i jego grupy znajomych, robiac to, co on chce i kiedy chce, zostalam wyrzucona poza jego najblizsza grupe. Niby sie jeszcze cos tam widujemy, ale wydaje mi sie, ze kiedy ja przestalam sie dostosowywac do niego, on tez przestal do mnie, i teraz wychodzi, ze nie mamy ze soba az tyle wspolnego.
Jest to trudne, bo to nie jedyna taka relacja. Oprocz tego mialam rowniez relacje ze swoim trenerem, spotykalismy sie, gadalismy. Tyle ze zawsze tam, gdzie i kiedy jemu bylo po drodze. Ja sie z czasem coraz mniej dostosowywalam, probowalam negocjowac. W lecie zeszlego roku do naszej grupy treningowej dolaczyla dziewczyna, ktora jest zawsze chetna na wszystko, co on zaproponuje. Od tego czasu nie mam w nim praktycznie zadnej relacji, bo pojawil sie ktos, kto jest bardziej wygodny niz obecna ja.
Jestem juz swiadoma wielu swoich mechanizmow i zaczynam sie godzic z tym, ze wiekszosc moich relacji sie rozpadnie, i to w najtrudniejszym dla mnie momencie. W sumie potrzebuje chyba jakiegos wzmocnienia swojej decyzji. Powodem, dla ktorego sie tak kurczowo trzymalam ludzi, jest przekonanie, ze gdybym byla interesujaca, nie musialabym nigdy nikogo szukac, bo mialabym stala grupe znajomych, ktorzy zawsze sa i nigdy nie odchodza i ze tak ma wiekszosc normalnych ludzi. Potrzebuje chyba jakiejs konfrontacji tego przekonania z rzeczywistoscia, bo ono wciaz sie mnie trzyma.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: jak zaakceptować samotność

Efektem Twej dotychczasowej terapii jest kontakt z rzeczywistością, przekonałaś się o tym, co znaczyły Twe kontakty, przekonałaś się, że podstawą znakomitej większości Twych relacji była Twa uległość i podporządkowanie siebie innym. Dzięki terapii oddzieliłaś ziarno od plew, zostali przy Tobie ci, którzy zdali niełatwy egzamin. Twa decyzja o otworzeniu oczu i zaprzestaniu oszukiwania (przede wszystkim siebie), choć była bolesna, to przyniosła olbrzymie korzyści: wiesz już na kogo i w jakim zakresie możesz liczyć, a urwanie kontaktów z wykorzystującymi Cię ludźmi to spore oszczędności - także czasu i własnej energii.


Przekonanie o tym, że nie jesteś interesującą na tyle, by mieć dużą (bo stałą, ale niezbyt liczną, za to sprawdzoną masz) liczbę znajomych warto zweryfikować i zbudować poczucie własnej wartości na... sobie. I czy faktycznie chodzi Ci o posiadanie dużej grupy znajomych (tych masz, choćby z grupy zawodowej), czy też o bliskich, serdecznych ludzi wokół. Boisz się, że będziesz samotną. Hm... . Czy nią do tej pory, utrzymując pozornie bliskie relacje, nie byłaś?


Wiem, że warto jest, choć wymaga to determinacji, walczyć z sobą samą o siebie.
Trzymam kciuki. smile

3

Odp: jak zaakceptować samotność

Zgadzam się z przedmówcą i od siebie dodam, że byłąm bardzo podobna do Ciebie, do niedawna. Wydawało mi się, że jestem bardzo towarzyską i lubianą dziewczyną. Nigdy nie miałam problemu z nawiązywaniem relacji i ludzie mnie lubili, mimo, że jestem dośc zamkniętą w sobie osobą. Jeszcze dwa, trzy lata temu powiedziałabym ci, że mam dość duze grono zaufanych osób, a dziś ci powiem, że tylko dwóm ufam bez zastrzeżeń, ale tylko za siebie mogę ręczyć. Mam prawie 40 lat i tez mi długo zajęło by choć polubić siebie i zacząć szukać kontaktu ze swoim wnętrzem. Dostrzegłam, że wszystkie tworzone relacje próbują zagłuszyć mój wewnetrzy smutek, a ja siebie oszukiwałam, że mam tylu przyjaciół, ale to wszystko było powierzchowne.

Ale też musiałam przetrwac okres, że czułam się przeraźliwie samotna i niezrozumiana. Miałam wrażenie, że najbliżsi się nade mną litują, a przyjaciele odsuwają bo zaczynam się zmieniać i głośno wyrażać swoje opinie, dlatego trzymam kciuki za Ciebie. I to nie prawda, że  "gdybyś była interesująca to miałabyś stałą grupę znajomych", teraz trudno jest mieć choć jednego bliskiego przyjaciela.

I uwierz mi nie jesteś samotna, masz siebie. To frazes, ale prawdziwy. Mi zajęło prawie 40 lat, żeby to dostrzec. Wcześniej robiłam miliony rzeczy by nie być choć na chwilę sama ze sobą, ciągle poszukiwałam i byłam coraz bardziej nieszczęśliwa, aż w końcu tez poszukałam pomocy. Zobaczysz będzie dobrze, ja w to wierzę smile

4

Odp: jak zaakceptować samotność
LenaLu napisał/a:

(...) I uwierz mi nie jesteś samotna, masz siebie. )(...)


Kurcze LenaLu aż się wzruszyłem big_smile Dawno nie czytałem bardziej budujących słów, od lat mogę te słowa wziąc za swoje motto smile

Nawet ciężko sobie uświadomić, jak bardzo prawdziwe sa te słowa smile

5

Odp: jak zaakceptować samotność
bagienni_k napisał/a:
LenaLu napisał/a:

(...) I uwierz mi nie jesteś samotna, masz siebie. )(...)


Kurcze LenaLu aż się wzruszyłem big_smile Dawno nie czytałem bardziej budujących słów, od lat mogę te słowa wziąc za swoje motto smile

Nawet ciężko sobie uświadomić, jak bardzo prawdziwe sa te słowa smile

Nie wiem czy trochę się ze mnie nie naśmiewasz, ale uznam, że szczerze piszesz wink
Ja wiem, że to brzmi jak jakiś kołczingowy frazes, ale mi zajęło całe dotychczasowe życie zrozumienie, że tylko ja zostanę ze sobą do śmierci. Że w moim zyciu będę się przyglądała jak odchodzą najbliżsi. Nie powtarzam sobie codziennie, że jestem piękna, mądra czy takie tam, ale szanuje siebie i swoje życie to jest tylko pewne. Zdarza mi się nawet napisac list do samej siebie, ale podobno jestem zdrowa na umyśle:) Podobno heh

6 Ostatnio edytowany przez Psycholog Na Niby (2022-02-13 22:32:06)

Odp: jak zaakceptować samotność

Łatwiejszy kontakt z ludźmi sprawia że łatwiej z kogoś zrezygnować bo zaraz pojawi się ktoś nowy. Ludzie już nie patrzą sobie w oczy tylko na auta, cudowne życia na Instagrami, tanie rozrywki i przyjemności. Można się czuć samotnym w obecnym świecie. Kontakty z ludźmi często rotują, kiedyś ważna była dla mnie ilość znajomych, z wiekiem proporcje się zmieniły. Mózg zawsze będzie odczuwał jakiś dyskomfort z powodu braku ludzi, bo bardzo dawno temu gwarantowało to przetrwanie, myśle ze za kilkaset lat nastąpi adaptacja i nie będzie to nic przykrego smile.

7

Odp: jak zaakceptować samotność

Lena, mówię najzupełniej szczerze smile Mało jest osób, które doceniają w swoim życiu siebie, wiedząc, że o ich wartości decydują oni sami a nie osoby trzecie. I to się ceni smile

8

Odp: jak zaakceptować samotność

Jestes na dobrej drodze, uwazam.. Po prostu przewartosciowujesz swoje dotychczasowe zycie, w tym relacje z ludzmi, ktorzy ćię otaczają, mysle, ze to najzupelnie normalne, - albo nawet nieuniknione, ze cos sie konczy, cos zaczyna. Ale rozumiem Cie, bo to chyba najtrudniejsze w pracy nad sobą, - pozwolic wygasnac pewnym relacjom.
Mnie zycie nauczyło, ze nie warto naginać sie do innych, lepiej podążać swoją sciezką, choc ma to oczywiscie swoją cenę (jak wszystko w zyciu smile).

9

Odp: jak zaakceptować samotność
bagienni_k napisał/a:

Lena, mówię najzupełniej szczerze smile Mało jest osób, które doceniają w swoim życiu siebie, wiedząc, że o ich wartości decydują oni sami a nie osoby trzecie. I to się ceni smile

Czasami musi upłynąć bardzo wiele czasu, żeby to zrozumieć, wydarzyć się wiele złych ale i dobrych rzeczy. Wydaje mi się, że ludzie utożsamiają samotność z brakiem fizycznych osób, a nie brakiem kontaktu z własnymi uczuciami. Ja do tej pory czasem mam wrażenie, że tak naprawde nie wiem kim jestem i jaka jestem. Bardzo często watpie i podważam motywy własnego postępowania smile

10

Odp: jak zaakceptować samotność

Dziekuje za wszystkie posty. Wielokropek, LenaLu, MeggiF - bardzo pokrzepiajace smile Czasami czuje wyraznie, ze to, co piszecie, jest prawdziwe, a czasami czuje, jakbym sie cofnela w trakcie terapii. Przed terapia nigdy nie musialam brac antydepresantow, uwazalam, ze jestem zbyt silna, zebym kiedykolwiek musiala, ze moje zycie jest swietne i ze wystarczy byc choc troche ogarnietym, zeby nigdy nie czuc sie samotnym - wystarczy wejsc na pierwszy lepszy portal randkowy...

Tak, przewartosciowuje swoje zycie, zastanawiam sie, co chce robic, a czego nie, czasami to jest ogromna ulga, a czasami meczarnia, bo siedze tak jak dzisiaj w domu, nie majac nic pilnego do zrobienia, zastanawiam sie, na co mam ochote, i wychodzi mi, ze na nic. I czasami tak siedze, patrze pusto w sufit czy monitor, a kiedys w ciagu 5 minut znalazlabym sobie jakas rozrywke na szybko czy jakichs znajomych, do ktorych moglabym wyjsc, niezaleznie czy chce czy nie, byle tak nie siedziec jak teraz.

Tez tak mam, ze czasem nie wiem, jaka jestem. Wciaz lubie te same rzeczy co kiedys i to sie raczej nie zmienilo, ale kiedy lapie sie na tym, ze nie mam ochoty ich robic przez tydzien czy dwa, to zaczynam podwazac np to, czy kiedykolwiek je lubilam. Bo mam chyba takie przekonanie, ze jak cos lubie, to musze miec na to zawsze ochote. Dlatego tez ciezko mi bylo znalezc faceta, bo zmuszalam sie do spotkan, kiedy tylko ktos mial ochote, wmawiajac sobie, ze tez ich chce, az w koncu po kilku tygodniach bylam tak przytloczona i mialam tak dosyc, ze zrywalam kontakt calkiem. I raczej w ogole od poczatku znajomosci nie weryfikowalam, czy chce ta konkretna osobe widziec. Zakladalam, ze mam czas, a ktos jest chetny, wiec lepiej sie spotykac niz patrzec w sciane.

Sytuacja ze znajomym sie troche uspokoila, probowalam sobie przetlumaczyc, ze to jest i zawsze tak naprawde byl tylko znajomy, a nie przyjaciel. Ze nie musze od razu popadac w skrajnosci i zrywac z nim kontaktu (bo w niedziele mialam ochote pod wplywem emocji napisac mu dluga i pelna wyrzutow wiadomosc konczaca nasza relacje). Moge spotykac sie z nim od czasu do czasu, kiedy akurat tak sie ulozy, ale nie wmawiac sobie w trudniejszych chwilach, ze jestesmy blisko i sie przyjaznimy i ze ja jestem mu cokolwiek winna czy on mnie.

Pierwsza moja relacja, ktora bazowala na czym innym niz wczesniejsze, byl moj zwiazek z bylym chlopakiem. Do tej pory dosc gladko i szybko zapominalam o bylych relacjach, przezywalam je intesnwynie, ale krotko i po 2 miesiacach zapominalam i rzucalam sie w kolejna relacje. Jakos 2-3 lata temu sie to zmienilo. Aktualnie po raz pierwszy w zyciu naprawde przezywam zalobe po rozstaniu z kims, kto byl bardzo dla mnie wazny. Mialam wrazenie, ze moja terapeutka troche sie ze mnie smiala, ze taka bylam zaskoczona swoimi reakcjami przez ostatni rok, ze nie moge tak po prostu zapomniec i isc dalej, jak zawsze robilam. Teraz juz chcialabym sie pozbyc tej zaloby, bo troche to juz trwa. Jestem w takim punkcie, ze przez pare dni mysle sobie, ze jestem gotowa, zeby isc dalej, po czym reflektuje sie, ze pozwolilam sobie na mysl, ze cos innego kiedys mogloby byc rownie wyjatkowe jak nasza utracona relacja, i przytlacza mnie to.

11

Odp: jak zaakceptować samotność

Po pierwsze dopiero terapia uzmysłowiła Ci, że być może spychałaś wiele uczuć, potrzeb, emocji w głąb siebie i przez to straciłaś związek z własnymi potrzebami.
Zresztą dalej piszesz, że zmuszałaś się do spotkań, kiedy ktoś był chętny, nie ze ty sama, pewnie balas się, że może stracisz okazję, albo inni uznają Cię za dziwaczkę. Też tak miałam, przystawalam na wiele propozycji po których czułam  wręcz psychiczne zmeczenie i przymuszenie siebie.
Też tak mam, że się zawieszam w życiu, mam okresy, że czuje, że wszystko jest beznadziejne i nic nie ma sensu, jest tylko początek i koniec...Ale prawda jest, że jeśli jest źle to za chwilę może być dobrze. Życie nie przebiega w linii prostej, tego się nauczyłam. Mi dużo daje kontakt z zwierzętami, kocham je, kocham im pomagać, kocham o nie dbać, szerzyć większą świadomość odnośnie szacunku i współistnienia z mimi...
Super, że chodzisz na terapię, ale jeśli coś Ci nie odpowiada, albo czujesz się niezbyt pewnie, to może spróbować umówić się z kimś innym?

12

Odp: jak zaakceptować samotność

irsin, szukaj ludzi podobnych do siebie. Wyznających podobne wartości, mających podobne zainteresowania. Wtedy spotkania z nimi to będzie przyjemność a nie coś w rodzaju przykrego obowiązku. Co do naginania się - często trzeba się mniej lub bardziej nagiąć do grupy, ale to normalne. Najważniejsze, aby nie łamać swoich zasad i to naginanie nie było zbyt mocne.

Co do kolegi ze studiów - nie dziw się, że nie spotykacie się sam na sam. On ma żonę i inne priorytety w życiu.

Rób to, na co masz ochotę a nie rób tego, czego nie lubisz.

Posty [ 12 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » jak zaakceptować samotność

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024