Starosc z Narcyzem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 16 17 18

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,106 do 1,120 z 1,120 ]

1,106

Odp: Starosc z Narcyzem

Czytam temat od ponad 3 tygodni i w końcu odważyłam się przyznać, że właśnie te 3 tygodnie temu, bez słowa zupełnie, zostawił mnie narcyz. Ponad 40-letni facet zrobił awanturę o byle co, posypały się w moją stronę wyzwiska, wyszedł i już nie wrócił.
Dokąd poszedł?
Klasyczna sytuacja. Omotać swoją eks bo teraz ona ma większe niż ja zasoby. Obawiam się tylko, że może mu się nie udać. Dziewczyna wyrzuciła go z domu 6 lat temu, mając malutkie dziecko. Próbował wrócić wielokrotnie, zawsze bezskutecznie. Były między nimi wojny i batalie sądowe. Uspokoiło się kiedy on zamieszkał ze mną. Dziewczyna chyba odetchnęla. Nasze dzieci się lubiły, wszystko było stabilne i spokojne. On już jej odpuścił więc ona z postawy walczącej zaczęła być zwyczajnie uprzejma i miła dla niego. W końcu mają dziecko, które coraz więcej widzi i rozumie. W międzyczasie dziewczyna osiągnęła duży sukces zawodowy. Nagle zaczęłam słyszeć od niego same peany na jej czesc. W domysle, że ja jestem nikim. Wyprowadził się ode mnie po tym jak sprowokowal awanturę, w której mu nawsadzalam (łącznie z tym, że jego eks miała rację w każdym słowie na jego temat). Usłyszałam, że zmiazdzylam go psychicznie, nikt go tak nie potraktował itd. I wyniósł się spowrotem do domu rodziców. Spotykaliśmy się jeszcze, ja chciałam wszystko naprawić, pracować nad relacją itd. Nie miałam pojęcia, że dla niego jestem już bezużyteczna, słaba i niepotrzebna. Prowadził jeszcze tą grę przez 5 miesięcy no i w końcu wyszedł bez słowa. Ja oczywiście jestem wrakiem. Płaczę, miotam się, ba! W przypływie paniki zadzwoniłam do jego matki, że się martwię, że go nie rozumiem, że uważam że on potrzebuje pomocy. Matka narcyza... teraz dopiero ogarniam dzięki komu on nim jest i jak pięknie wpisalam się w ten system, ufając jej. Kontrola najwyższym stopniem zaufania. Tak, czy owak on milczy już prawie miesiąc. Co ciekawe, nie zabrał swoich rzeczy, nie oddał mi moich. Nadal zatrudnia mnie w swojej firmie... A ja czekam i drżę, że nie wróci. A jak wróci to drżę, że się nabiorę znowu. I teraz wisienka na torcie: odebrałam solidne wykształcenie psychologiczne i się nie zorientowałam przez 3 lata... wyparcie to mocny mechanizm jednak...
Miło Was wszystkie poznać, przy okazji.

Zobacz podobne tematy :

1,107 Ostatnio edytowany przez Czarna Kotka (2020-12-07 18:08:18)

Odp: Starosc z Narcyzem

Widziałam już w tym wątku kilka razy, przez kilka osób dobrze opisana (tylko.z doświadczenia i własnymi słowami) tkzw "regułę zaangażowania", inne reguły też się przewijały, dlatego chciałabym polecić jedną książkę - "Wywieranie wpływu na ludzi" autor Robert Cialdini. Przerabialam ja na studiach, chociaż przeczytałam wcześniej, z inicjatywy znajomych. W pierwotnym.zamierzeniu ta książka została napisana żeby móc przeciwstawiać się mechanizmom psychologicznym  które są stosowane przez sprzedawców czy firmy żeby zwiększyć sprzedaż, ale z perspektywy czasu widzę że to są uniwersalne mechanizmy, które nie są wykorzystywane tylko w handlu, ale po prostu w stosunkach międzyludzkich (świadomie czy nie), a narcyzi doskonale wiedzą jak je stosować. W skrocie (tu cytuje jedna ze stron w sieci)
"
Reguła zaangażowania i konsekwencji
Zazwyczaj dbamy o swoją opinię i sposób w jaki chcemy być postrzegani przez otoczenie. Zależy nam na tym, abyśmy byli postrzegani w jak najlepszym świetle. Pożądaną społecznie cechą jest pewnego rodzaju stałość, możliwość polegania na kimś i przewidywalność jego zachowania. Dlatego też większość z nas w swoim postępowaniu dąży do bycia postrzeganym jako osoba konsekwentna, słowna, nie wycofująca się z poczynionych ustaleń.(tu moja edycja - chodzi nam o wewnętrzna spójność, że jak się zdeklarowalismy ze coś to będzie coś, a też o to, żeby nie stracić tego, co już zainwestowaliśmy, czy to uczucia czy nie tylko, nie chodzi tylko o to jak będziemy postrzegani przez osoby z zewnątrz ale też jak postrzegamy samych siebie)

Co więcej, jeśli powiedziałem A, a naturalną konsekwencją A jest B... to nie mogę się teraz wycofać. Jeśli więc uda nam się kogoś zaangażować w działanie, uzyskać pierwszą deklarację to możemy od niego wymagać konsekwencji, bazując na tym, że nie będzie chciał  z jednej strony "stracić twarzy" a z drugiej stwierdzić, że decyzja którą pierwotnie podjął była błędna. Jeśli więc rozpoczynam np. bezpłatną subskrypcję jakiejś usługi to oczywiście chcę ją sprawdzić, ale jednocześnie podejmuję decyzję, że to coś może być właśnie dla mnie, a raczej nie lubimy się mylić i przyznawać do błędów.

Reguła wzajemności
Zasada wzajemności to jedna z najbardziej znanych reguł wpływu społecznego. Sprowadza się do faktu, że gdy ktoś obdarowuje nas czymś, stajemy się wdzięczni i automatycznie mamy ochotę na to, aby się odwdzięczyć. Co ciekawe wielkość uczynionej przysługi nie ma wielkiego znaczenia. Nawet jeśli jest to drobny gadżet reklamowy, osoba którą obdarowujemy będzie czuła się zobowiązana. Możemy więc poprosić o przysługę nieporównywalnie większą niż rzeczywisty wymiar naszego gestu. Nie zawsze muszą to też być rzeczy fizyczne, wszak obdarować można komplementem, uśmiechem, dobrą opinią, podkreśleniem cech charakteru lub otoczenia rozmówcy. W negocjacjach partnera "obdarować" możemy ustępstwem w jakiejś mało istotnej kwestii, aby w zamian oczekiwać ustępstwa w bardziej istotnej sprawie. Pamiętać jednak trzeba, że wartość dobrego gestu z naszej strony dewaluuje się w czasie. Jeśli więc chcesz uczynić użytek z zasady wzajemności, to o rewanż proś bezpośrednio po wyświadczeniu przysługi.

Społeczny dowód słuszności
Jest to reguła wpływu, która sprawia że jesteśmy podatni na sugestie jakie płyną do nas z otoczenia. Jeśli wielu ludzi coś lubi lub poleca to prawdopodobnie to coś jest dobre. Sugerujemy się opinią innych osób. Jeśli coś zadziałało u innych to pewnie zadziała i u mnie. Zasada ta działa szczególnie mocno w połączeniu regułą autorytetu opisaną niżej.

Przykładami będą liczne lajki w social mediach, pozytywne opinie i recenzje zadowolonych użytkowników, rekomendacje i referencje. Jeśli więc chcesz, aby potencjalny klient wyrobił sobie pozytywną opinię na temat firmy jeszcze przed spotkaniem, to zadbaj o to, aby w internecie wcześniej mógł znaleźć dobre recenzje i opinie zadowolonych klientów. Możesz też prezentować informacje o tym, ile osób skorzystało już z danej usługi czy produktu lub jak duże jest nimi zainteresowanie.

Reguła niedostępności
Reguła niedostępności mówi z grubsza o tym że jeśli coś jest dobrem w jakiś sposób reglamentowanym, trudnym do zdobycia, to ludzie bardziej pożądają takiego czegoś niż gdyby dokładnie to samo było łatwiej dostępne. (znów moja.edycja, dokładnie to robią narcyzi jeśli chodzi o uczucia) Dobrym przykładem jest cały segment marek luksusowych, które pozycjonowane jako ekskluzywne oraz drogie są dostępne tylko dla osób o odpowiedniej sile nabywczej. W rzeczywistości materiał, wzornictwo czy świadczona usługa, wcale nie muszą odbiegać jakością od tych o niższej cenie i większej dostępności. Dokładnie ta sama rzecz czy usługa, może mieć inną ceną jeśli dobuduje się do nich odpowiednie wartości i sprawi, że będą "nie dla wszystkich". Przykładem zastosowania mogą być wczesne dostępy - "tylko dla zaproszonych" -  do nowych serwisów internetowych, wszelkie kryteria selekcji czy to pozytywnej czy negatywnej w dostępie do czegoś. Zastosowanie strategii wysokich cen i niskich nakładów, również sprawia, że dane dobro jest trudniej dostępne a więc bardziej pożądane.

Zasada niedostępności jest szeroko stosowana w sprzedaży i marketingu. Wszystkie ograniczone czasowo promocje(np. Black Friday), które przecież wymyślił jakiś marketingowiec w firmie, a mimo to czujemy presję faktu ze promocja trwa "tylko do końca miesiąca" i bywa, że jej ulegamy.

Reguła autorytetu
Jeśli dana osoba może pochwalić się np. tytułem naukowym, zawodowym lub wysoką pozycją w gronie ekspertów z danej dziedziny - czyli posiada autorytet - to mamy automatyczne tendencję do przyjmowania tez głoszonych przez taką osobę za prawdziwe. W rzeczywistości fakty wcale nie muszą się zgadzać, ufamy jednak, że skoro informacja pochodzi od kogoś o ugruntowanej wysokiej pozycji, to jest prawdziwa. Doskonale obrazuje to eksperyment Milgrama, w którym profesor prosił badanych ludzi o rażenie prądem innych uczestników eksperymentu. Autorytety zwykle cechują się wiedzą, mądrością i władzą - z tych powodów możemy miewać duże skłonności do automatycznego ulegania ich sugestiom. Poza samymi ludźmi, możemy mieć także tendencję do ulegania nie samym autorytetom, ale symbolom je reprezentującym. Może to być na przykład strój, tytuł czy też samochód. Autorytet mogą też posiadać firmy bądź marki - mogą być postrzegane jako posiadające pożądane właściwości.

Reguła lubienia i sympatii
Wyjątkowo prosta reguła wpływu społecznego, która pokazuje, że dużo chętniej spełniamy prośbę osoby, którą lubimy niż kogoś, kogo nie darzymy sympatią lub jest nam obojętny. Jak to działa w praktyce? Z natury lubimy ludzi podobnych do nas, z tymi samymi problemami, o tych samych wartościach i podobnym statusie społecznym. Znacznie częściej ulegamy też wpływowi osób ładnych, które znamy, i które to kojarzą się nam z czymś pozytywnym."

1,108

Odp: Starosc z Narcyzem

Witam wszystkie forumowiczki z narcystycznymi doswiadczeniami smile widzę, że ten wątek o narvyzach jest bardziej żywy, więc liczę na to, że może tutaj ktoś wpomoże mnie dobrą radą wink
Byłam w związku z narcyzem prawie pięć lat. Od czerwca tego roku stopniowo zaczęłam wdrażać w swoje życie plan odejścia od niego. Nasze kontakty stawały się coraz rzadsze, z długimi przerwami. Od prawie dwóch miesiecy nie mam z nim żadnego kontaktu. Zablokowałam go gdzie się tylko dało (w uniegłym miesiącu). I mam problem... o ile pierwszy miesiąc nie był dla mnie aż tak cięzki do przetrwania, tak przez ten drugi miesiąc bez kontaktu z nim umieram z tęsknoty, bardzo go idealizuję i toczę ze sobą codzienną walkę, zeby sie nie odezwać. Odblokowałam go i regularnie sprawdzam czy się nie odezwał. Chyba w głębi duszy liczylam na to, że będzie zabiegał o kontakt, bo przecież narcyz zawsze wraca, a do mnie jednak nic nie pisze. Myślę sobie, że może coś mu sie stało albo ma jakieś problemy..
Jak to wyglądało u Was po odejsciu? Też przechodzilyscie przez takie fazy, że ma poczatku nie było to dla Was aż tak trudne, po czym znowu zaczynalyscie obsesyjnie o nim myśleć? To normalne? Kiedy minie i co robić w takich sytuacjach??
Druga sprawa:
Czy znacie jakiegoś dobrego psychoterapeutę z Krakowa/okolic Krakowa/online, ktory Wam pomógł?
Będę bardzo wdzięczna za pomoc smile

1,109 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2022-01-09 14:35:15)

Odp: Starosc z Narcyzem

Trafiłam na ten wątek w związku ze swoją historią. Dużo czytam na ten temat, staram się w ten sposób pomóc sobie. Nie wiem czy mój partner był narcyzem? Najprawdopodobniej tak? Wiem, że ja przy nim nabyłam zaburzenia osobowości ponieważ kiedyś taka nie byłam. Byłam z nim 3 lata. Poznałam go zupełnie przypadkiem. Początek był cudowny, jego wyznania miłości, zachwyt mną (różnica wieku wynosiła 19 lat) zainteresowanie, częste telefony, smsy, spotkania, mnóstwo pytań, słuchał mnie, chciał wręcz wszystko o mnie wiedzieć miałam takie odczucie, obietnice, że mnie kocha, że mam mu zaufac, a on mnie nie zrani. O wszystkim decydowałam ja, byłam traktowana jak 'ksiezniczka', był uroczy, szarmancki, otwierał mu zawsze drzwi, pozwalał decydować o wszystkim, całował mnie w rękę na powitanie. To były pierwsze trzy miesiące. Poszliśmy po raz pierwszy do łóżka. Po tym czasie jakby jego uczucia ostygły. Ja zawsze miewałam wahania hormonalne. Zostałam oskarżona o chęć złapania go na dziecko. Poszłam do lekarza, lekarz powiedział, że to 50/50. On kiedy się dowiedział, aż zbladł. Natomiast ja niczego od niego nie oczekiwałam. Powiedział, że jeśli okaże się, że jestem w ciąży to zamieszkamy razem, ale z czego my się utrzymamy.? (nie był biedakiem) ale nie miałam w zamiarze posiadać dzieci. Ja nie chciałam już więcej dzieci, z nikim. Zapewniałam go o tym, że ja niczego celowo nie zrobiłam. Okazało się, że wcale nie jestem w ciąży. Wszystko już na tyle ostygło, on się wycofał. Powiedział, że potrzebuje dwóch tygodni przerwy. Na co ja zerwałam relacje. Uważam, że normalna relacja nie wymaga przerw. W tle od początku była jego eks(mówił mi tak 'jeśli na miescie podejdzie do nas jakąś kobieta i zacznie o nim wypowiadać się w negatywnym tonie to mam po prostu wstać i wyjść) poczułam się dziwnie po tej prośbie. W między czasie okazało się, że on lubi sobie wypić,, ale ze był nieszkodliwy potraktowałam to z przymrożeniem oka. Domyśliłam się, że jego prośba o przerwę to nic innego jak próba powrtoru do eks (mówił, że on musi być z kimś, kto jest pewny w kwestii braku posiadania dzieci, kobieta po 50 więc dzieci mieć nie mogła w sensie jego eks). A ja poczułam się strasznie niesprawiedliwie potraktowana obudziła się we mnie zazdrość. Skontaktowałam się z jego eks. Z zapytaniem czy oni są razem. Nic innego mnie nie interesowało. Jego eks opowiedziała mi cała historie jej zwiazku z nim. Mnóstwo zdrad, jawnych i niejawnych. Robienie co chce. Traktowanie jej jako dodatek. W stylu jest to jest. Nie ma to nie. Dwukrotny rozwodnik. Dwoje synów, a teraz jeden do czego dotrę później z którymi miał kontakt. Córka, której wyparł się od małego ponieważ była efektem zdrady na wieczorze kawalerskim (jego wesele się rozleciało) pierwsza żona go zostawiła, a on wrócił do tej z którą ma córkę (podejrzewam, że na prośbę jeszcze wtedy żyjącej matki, mała społeczność ifd. Gdy miał rodziców to on funkcjonował w miarę normalnie, a gdy jest sam to moim zdaniem jego życie się stoczyło). Poinformowałam go o tym, że skontaktowałam się z jego eks na co on się wściekł. Powiedział, że to koniec. Po blokował mnie wszędzie. Zerwał wszelki kontakt. Wiem, że jego eks chodziła do niego na kawki, a co jeszcze robili to nie wiem. On mi później opowiadał, że potrafiła usiąść mu na kolana i wodzić jego rękoma po np biuście kiedy my byliśmy razem on cały czas utrzymywał te znajomość, oni cały czas widywali się. On żeby uniknąć konfrontacji z jia woził mnie po okolicznych miastach na spotkania. To było chore jak sobie to przypomnieć. 3 miesiące przerwy. Żadne z nas nie kontaktowało się z sobą. On widywał się z eks i wszystko szło ku ich zejściu się. Ona utrzymywała kontakt ze mną. Kontrolowała czy nadal się spotykamy. Jednocześnie chodziła do niego, a z drugiej strony wypowiadała się o nim w takim negatywnym tonie, wyzywała go okropnie, zaczęła mnie okłamywać, jego też. Postanowiłam zerwać ten kontakt. Oni w międzyczasie pokłócili się o mnie jak mi później opowiadał bo on mnie bronił wobec niej. Zauważyłam to bo odblokował mnie na mediach społecznościowych. Wiem, dziecinada. Wysłałam jemu wiadomości w których ona wyzywa go od najgorszych nie przebierając w słowach. On przestał się z nią kontaktować. Około świat nawiązaliśmy kontakt. On zaczął mnie zaczepiac na messendzerze i tak od słowa do słowa potoczyło się tak, że wspólnie spędziliśmy sylwestra na którym on wyznał, że tak bardzo za mną teksnil. Obsypywał czułościami, po prostu nie mógł oderwać się ode mnie. Wróciliśmy do siebie. Byłam spokojna. Do czasu kiedy odkryłam, że ma profil na badoo. Tak, sprawdzałam mu telefon. Tak to było chore. Odkryłam mnóstwo rozmów. To tak bardzo bolało kiedy czytałam włóż ciepłą czapkę ponieważ jest bardzo zimno (to był luty) w niedzielę zadzwonił do mnie, że jedzie do kuzyna około 100 km drogi. Luty, mróz, śnieżyca i lodowisko na drodze. Kuzyn miał na imię Wioleta, która go nie chciała. Od razu kiedy dzwonił do mnie w te niedzielę wyczułam podniecenie w głosie. Zadzwoniłam około 16.00 nieodbierał telefonu. Całkowicie się zaniepokoiłam, ale oddalałam myśli, że zdradza. Oddzwonił około 19.00 z prośbą przyjedz do mnie. Przyjechałam. Poszedł spać, a ja sprawdziłam na szybko telefon. Pani wiola go nie chciała. Zaproponowała przyjaźń. A ja? Straciłam zaufanie. Zaczęły się moje przepytywanki, prośby aby mówił mi dokąd idzie i z kim. On się przed tym bronił. Powstawało wiele nieporozumień na tym tle. On robił co chciał, a mnie zakazywał wyjścia do kina samemu. A jak byłam na firmówce gdy wróciłam do domu to odpychał mnie od siebie, miał focha. Też dzwonił, sprawdzal, dopytywał czy aby jestem wyłącznie jego, wielokrotnie rysował mi skórę zarostem komentując, że teraz każdy z daleka pozna, że nie jestem sama. Bywał zazdrosny, ale nie eksponował tego jak ja. W związku z tym badoo nie dawało mi to spokoju. Podszyłam się pod blond kobietę. Napisałam do niego. To co napisał o mnie spowodowało, że w pracy płakałam w tolaecie. Napisał, że nic nas nie łączy, że to kwestia czasu kiedy to wszystko się rozpadnie, że nic do mnie nie czuje. Kiedy mu o tym powiedziałam zrzucając wszystko na eks, że to od niej dostałam zrzuty rozmów wyparł się wszystkiego. Płakałam a on w żywe oczy kłamał, że to wszystko jest spreparowane. Tamta kobieta (eks) strasznie mnie obrzucała epitetami w związku z tym oddałam jej trochę, a ona i tak o tym nie wiedziała. On się wyparł byliśmy wciąż razem. Bywało lepiej, gorzej. Czasami bywało naprawdę wspaniale, wychodzilismy gdzieś razem, bywało źle przez moją zazdrość, której on mówił, że ma dosyć. Ja nie mogłam zapomnieć o tych kobietach. Nastąpił marazm. On przestał się odzywać, dzwonić, interesować się. A ja? Tylko prowadziłam monolog. Byłam zazdrosna, robiłam mu wymówki a on mi wkręcał, że wcale się z nikim nie spotyka kiedy fakty były inne. Zaczynalam wątpić w swoją poczytalność. Wielokrotnie zdarzało się, że ściągałam go pijanego z miasta. On pod wpływem alkoholu albo był bardzo czuły, albo chamski. Traktował mnie tak, że jak jestem to jestem, kiedy mnie nie ma też jest dobrze. Robił wszystko sam, nie planował nic. Kiedy coś potrzebował potrafił się odezwać. Ja już przyzwyczaiłam się do niego. Zakochałam się w nim na maksa. A on? Dystans. Zimno. Obojętność. On widział, że mi zależy. Traktował mnie protekcjonalnie. Na początku prosił mnie, że mam go poznać z moją córką. Zgodziłam się. Miał z nią bardzo dobry kontakt. Bardzo się lubili. On od zawsze mówił, że swoją zazdrością sobie grabie i on w końcu bedzie miał tego dość. Mieszka w miejscowosci, która sprzyja nawiazywaniu nowych znajomości. W końcu po tygodniu cichych dni zostawiłam go. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy. On milczał. Powiedziałam, że to koniec. Wiem, że na tamten czas zabolało to go. Później powiedział,ze czekał przez miesiąc. Rzeczywiście tak było. Po miesiącu pewnego dnia coś mnie tknęło. Wieczorem. Że coś mu się stało. Zaczęłam obserwować jego i jej aktywność na portalach społecznościowych. Pokrywała się. Domyśliłam się, że to coś z. Jego starym pieskiem. Nie odzywałam się. Cały czas kontakowali się z sobą. Wiem jak wyglądał schemat. Po miesiącu napisałam mu dlaczego wrócił do niej. Odpowiedział, że sama tego chciałam. Na co ja, że nieprawda, nie chciałam aby wpadł w jej ramiona. I na tym konwersacja się skończyła. Pojechałam do niego. Prosiłam abyśmy wrócili do siebie. Obiecałam, że nie będę zazdrosna. Zgodził się. Byliśmy razem od tego czasu aż do lipca zeszłego roku. Bez rozstan, ale z mnóstwem klamstw z jego strony. Kiedy był ze mną rozwolegle szukał cały czas innych. Zapisał się  na pewnien kurs. Poznał tam kobietę, która później przepraszała go ponieważ to ona zawsze wszystko psuje. Planował z nią wyjazd nad morze. Mnie powiedział, że jedzie z kolegą z pracy na ryby i nie będzie miał zasięgu... Do wyjazdu nie doszło, pewnie za to go przepraszała. On wciąż pił. Czasem kiedy spotykaliśmy się trójkę to się hamował. Nie pił tyle i nie przy dziecku. Już teraz kiedy był pijany to był dla mnie tak nieprzyjemny, że wielokrotnie płakałam. Wypraszał mnie z domu, kazał wracać skąd przyszłam,ze ma mnie dość, że z tego nic nie będzie. A na trzeźwo wypierał się, że on tak nie myśli. Po przypadku z tą kobietą wywiazała się między nami kłótnia. Miałam jej numer i kiedy on w niedzielę gdzieś wyjechał beze mnie jechał teoretycznie do domu, a nagle był nad wodą i nie może rozmawiać bo patrol policji widziałam ich równa aktywność na whatsapp. Wpadłam w szał. Pojechałam do niego o zaczekałam aż wróci. Wrócił i natychmiast pobiegl do góry, aby się przebrać w dres. A ja widziałam bo byłam na tarasie jaki był wystrojony. Nakrzyczałam na niego po raz pierwszy. Że czego mu we mnie brakuje. A on na to, że ma mnie dość, pokazał mi whatsapp ale to też zmanipulował bo pokazał mi usunięte rozmowy, a nie połączenia. Później ona proponowała mu spotkania., a on w tym czasie miał już na oku sąsiadkę tylko, że ja. Jeszcze niczego nie byłam świadoma. Sąsiadka z naprzeciwka rzuciła właśnie swego partnera(rozwiedziona bez dzieci, na stanowisku, każda jego kobieta była na stanowisku) kolejny wspólny sylwester wszystko mu przeszkadzało, on nie idzie z nami na miasto bo jest taaaaki chory, ale wyszedł przed dom, najpewniej po to aby zaobserwować sąsiadkę. Abym nie poznała ze gdzieś był to szybko wrócił do domu i położył się na sofie tak jak zawsze. Potem normalność. Dzień jak codzień. Ta jego gadka wymienię cię na nowszy model, zobaczysz. A ja to sobie wymieniaj. Jak wpadniesz z deszczu pod rynne to będziesz miał. To go skutecznie studziło. Myśmy nigdzie nie wyjeżdżali, aby za nas przypadkiem nie zapłacił. Najdalej byliśmy około 50 km nad jeziorem. A tak to zawsze on sam po okolicy nie mówiąc mi z kim, gdzie jak i o której będzie w domu. Nie dzwonił, nie pisał, nie interesował się. Na przełomie wiosny i lata jego syn popełnił samobójstwo. Tragedia. Strasznie to przeżył. Do dziś podejrzewam że jest na psychotropach po które sama go wysłałam do lekarza... Wspierałam go jak. Mogłam... Z każdej możliwej strony. Byłam, chociaz milcząco lecz byłam, bałam się o niego bardzo. Pilnowałam aby sobie nic nie zrobił. Kiedy nie mógł spać schodziłam do niego i siedziałam z nim trzymając głowę na jego kolanach. Pilnowałam aby jadł. Był w ciężkim stanie. Kazałam mu płakać, oczyścić się.. Sama. Też to przeszłam bardzo. Płakałam razem z nim. A on? Po około miesiącu zaczęła się gadka. Zostaw mnie, masz ze mną źle... Jestem dla Ciebie niedobry. Jestes dla mnie mnie za młoda, za ładna i za dobra. Nie zasługuje na ciebie. Etc. Mówiłam, że absolutnie go nie zostawię, on wie dlaczego. Na co on powiedział, że zrobi tak, że ja go znienawidzę. Zaczął się koszmar. On zrobił się nieznośny. O wszystko krzyczał, przeklinał, uderzał piesciami w stół, oskarżeń nie było końca. Tak  jak w ciągu całej relacji zawsze wszystko było moja winą, krytyka na całego za najmniejszy błąd, szczegół w wyglądzie, nie tak się ubieram, nie tak powinnam się czesac i co to za długość włosów? W międzyczasie okazało się, że mam fatalne wyniki cytologii
Poinformowalam go o tym na co on powiedział,ze to wszystko moja wina, że to ja go tym zaraziłam. Że mam to wszystko na swoje własne życzenie. Bo on nie chciał być ze mną. To ja płakałam błagałam aby został. Rzeczywiście tak było, dwa razy, a raz on zainicjował powrót. Skoczyło się tak, że zabrałam wszystko z jego domu. A on? Odezwał. Się w kolejnym tygodniu, że nie jest potworem i jak moje zdrowie. Odpowiedziałam mu, że jestem w trakcie badań (byłam w szpitalu z tym miałam podejrzenie nowotworu) a on mnie zostawił. Dla sąsiadki. Tydzień po rozstaniu ze mną poszedł z nią na randkę... A. Kiedy był jeszcze ze mną nie omieszkał pójść do niej na grilla na jej prośbę oraz urządzać sobie pogawędki, pożyczać różne rzeczy i podejrzewam, że kiedy ja czekałam pewnej niedzieli na niego w domu oni wtedy mieli pierwsza randkę. Wracając do tego kiedy ich zobaczyłam wkurzyłam się.. Podeszłam i powiedziałam mu co o nim myślę. Później jeszcze raz skomtakowal się ze mną podając powody rozstania zazdrość (z tym mogę się zgodzić) możliwe, że miał tego dość, z drugiej strony sam dawał mi powody, co to za problem zadzwonic i powiedzieć jadę tu czy tam? Żaden. Kolejne powody to kubki na stole, które zostawiałam sobie na rano z wodą lub na noc zabierałam do sypialni, jedne! Jeansy które rzuciłam pod pralkę do prania(nie włączałam bo zawsze krzyczał, że ma taryfę nocna i mam prania nie włączać) i nie spłukany prysznic. To były powody. Co jeszcze mu wkładałam w usta to potwierdzał. Między innymi mój domniemany brak odpowiedzialności? Pracuje, uczę się, jestem samodzielna. Jeśli ktoś przez to przebrnie proszę powiedzcie mi czy on był narcyzem? Dziś jest już znacznie lepiej, ale przeszłam przez piekło. Ból był nie do zniesienia. Czułam pustkę, nic nie czułam. Byłam wyprana z emocji, odrealnienie. Nie jadłam, nie piłam. Żyłam bólem. To było przerażające. Sama sobie fundowałam ten emocjonalny rollercoaster. Bo to tak było, dziś cię kocham, jutro już nie... Sinusoida. Najgorsza była końcówka. Kiedy on czedził słowa przez zęby. Pełny nienawiści. Fakty są takie, że pod koniec zwyczajnie zaczęłam się go bać. Kiedyś mi powiedział, że gdyby okazało się, że jestem z nim w ciąży to on by mnie. Zabił. Najpierw mnie., a potem siebie. Generalnie nie zazdroszczę mu przeszłości bo jest taka, że aż brzydziłam się nim w pewnym momencie. Namawiał mnie do wielu rzeczy w kwestiach intymnych, a ja twardo odmawiałam.na to co on wyprawiał brało mnie na mdłości. Dziś żałuję bo mam zniszczone zdrowie fizycznie i przede wszystkim psychiczne. Jestem wrakiem siebie. Nędzną wydmuszką, która jest mętnym wspomnieniem siebie sprzed poznania jego. Kiedy byłam wesoła, pozytywnym nastawieniem do ludzi, naprawdę byłam inna.a dziś? Jestem zgorzkniała, zła na wszystkich, nie widze sensu w niczym. Najprawdopodobniej mam depresję. Nie wiem. Czy ja byłam z narcyzem czy nie? Wiele. Razy uslyszlam, że tak. Nawet jego eks tak. Twierdzi. Jeśli tak było to po co ta sąsiadka. Wróciła do niego? Już. Raz z sobą byli. Zostawili się. Bez słowa. Pamiętam, że od początku moja intuicja mówiła uciekaj, kiedy powiedział, że jest podwójnym rozwodnikiem. Zawsze przy nim czułam niewyjaśnione napięcie nerwowe. Ważyłam w jego domu słowa, i każdy krok też. On natomiast zawsze uważał, że jest absolutnie wyjątkowy. Że należy się mu wszystko co najlepsze. Nawet mną szczycił się wśród kolegów bo jako jedyny miał o tyle lat młodsza partnerkę. Oceniał ludzi, kobiety przez pryzmat posiadania i wykształcenia. Nie miał przyjaciół, wciąż ich nie ma. Ani w miejscu zamieszkania ani w miejscu zameldowania. Ludzie go raczej nie lubią. A jeśli utrzymuja z nim kontakt to tylko w ramach interesu. Od zawsze jest otoczony wiankiem kobiet i nieszczególnie się z tym krył. Ja tylko przez te relacje zrobiłam sobie wstyd i wśród ludzi i wśród rodziny przede wszystkim. Kiedy byliśmy razem na weselu mego brata świetnie grał. Udając że mu na mnie zależy. Każdy mówił w końcu spotkałaś kogoś kto cię doceni. Po każdej sprzeczce to ja go przepraszałam nawet po spotkaniach z innymi kobietami, on zawsze wmawiał. Mi że wszystko jest moja wina. Chciałabym bardzo odzyskać siebie sprzed niego i bardzo żałuję że wracałam, płakałam robiłam z siebie błazna, a najbardziej żałuję, że wtedy po 3 miesiącach na początku dałam się wkręcić. Gdyby nie to dziś byłby wspomnieniem albo i nie. Mogłam słuchać intuicji. Czytam was i dziękuję za wasze mądre porady.

1,110

Odp: Starosc z Narcyzem

Osobo123 - przeorał Cię ten związek i musi  minąć czas, pewnie rok, zanim zaczniesz żyć na nowo. Czy to był narcyz? Oczywiście. Krąży od jednej do drugiej, bo oni tak mają.
Ale żeby z tego wyjść trzeba zastosować ZERO KONTAKTU. Zablokuj, nie odpisuj mu chociaż czujesz że umierasz z tęsknoty i tracisz zmysły. Musisz to umieranie przetrwać. Inaczej nie dasz rady, bagno wciąga i tyle…

1,111

Odp: Starosc z Narcyzem

Staram się lecz nie jest najłatwiej. Cały czas dręczę się tym, że ona jest ode mnie lepsza skoro wybrał ją. Jestem w trakcie psychoterapii. Wszystko mi się w życiu wali na raz. Czuję się w chwili obecnej bezsensu. Czuję, że nie mam po co żyć ... Nic mnie nie cieszy już mi się nie chce. Nie ma dnia abym o nim nie myślała.

1,112

Odp: Starosc z Narcyzem

Cześć
Jestem nowa na forum, mam 48 lat i od niedawna choruję na stwardnienie rozsiane. Przeżyłam z narcyzem 27 lat i dopiero teraz gdy mnie zostawił uświadomiłam sobie ten fakt.
Po dwudziestu siedmiu latach małżeństwa facet zniknął z mojego życia w jeden dzień i wmówił wszystkim że to ja go wyrzuciłam. Prawda jest taka, że prawdopodobnie zorientował się że niepełnosprawna żona to jest zbyt duże obciążenie, a on przez całe nasze małżeństwo nie lubił presji i zbyt dużego poczucia obowiązku. Sprawa jest bardzo świeża i bardzo boli, ale staram się myśleć pozytywnie i wierzę w to że z czasem wyjdzie mi to na dobre. Myślę, że jeśli jest się w związku z osobą, która najbardziej kocha siebie i swoje partykularne interesy stawia na pierwszym miejscu to rozstanie może być wyzwoleniem, choć nie znaczy że łatwo jest to na początku zaakceptować.

1,113

Odp: Starosc z Narcyzem
Osoba123 napisał/a:

Staram się lecz nie jest najłatwiej. Cały czas dręczę się tym, że ona jest ode mnie lepsza skoro wybrał ją. Jestem w trakcie psychoterapii. Wszystko mi się w życiu wali na raz. Czuję się w chwili obecnej bezsensu. Czuję, że nie mam po co żyć ... Nic mnie nie cieszy już mi się nie chce. Nie ma dnia abym o nim nie myślała.

Słuchaj, to co czujesz jest normalne, po związku z narcyzem odczuwa się często tak niewyobrażalną pustkę, że ból jest nie do zniesienia.
Musisz to wytrzymać. Neurony przestawią się po 6 tygodniach ale warunek jest taki ze musisz zająć mózg czymś innym. Zaplanuj każdy dzień, odzyskaj starych znajomych, których prawdopodobnie straciłaś przez związek z nim.
To nie jest jak wychodzenie ze zwykłej relacji. Tu się trzeba wysilić i zawalczyć o siebie. Wstań z kolan, on nie jest tego wart, a ta dziewczyna z którą jest niebawem będzie zdradzana i poniżana, koło się zatoczy.
Zakończ to tu i teraz.
Ja jak myślałam żeby wrócić do mojego narcyza bo przypomniały mi się „piękne chwile” (które po przemyśleniu wcale nie były takie piękne, tylko je sobie idealizowałam), to od razu starałam się przywołać te najgorsze momenty naszej relacji - to wg mnie działa najlepiej bo odpycha na tyle ze nie chcesz się kolejny raz w to pakować. Dasz radę!

1,114

Odp: Starosc z Narcyzem
kasiakasia1 napisał/a:

Po dwudziestu siedmiu latach małżeństwa facet zniknął z mojego życia w jeden dzień i wmówił wszystkim że to ja go wyrzuciłam. Prawda jest taka, że prawdopodobnie zorientował się że niepełnosprawna żona to jest zbyt duże obciążenie, a on przez całe nasze małżeństwo nie lubił presji i zbyt dużego poczucia obowiązku.

Witaj w tym starym ale nadal aktualnym temacie wink
To co opisujesz to typowe zachowanie. Do widzenia z dnia na dzień.
Dla narcyza trzeba być zawsze samodzielnym, silnym partnerem, bo on nie ma zamiaru się nikim opiekować czy poświęcać, chyba że bardzo krótkoterminowo i to pod warunkiem ze się to opłaci (poklask, inna korzyść w zamian).

Mam nadzieję że to rozstanie da Ci wolność.
Zadbanie o siebie, szczególnie z taką trudną diagnozą, to teraz najważniejsze. Bardzo współczuję. W sumie to że odszedł sam to błogosławieństwo, bo w chorobie napewno by Ci nie pomógł, a jeszcze dobił!

1,115 Ostatnio edytowany przez Osoba123 (2022-06-13 12:56:33)

Odp: Starosc z Narcyzem
Narcyza napisał/a:
Osoba123 napisał/a:

Staram się lecz nie jest najłatwiej. Cały czas dręczę się tym, że ona jest ode mnie lepsza skoro wybrał ją. Jestem w trakcie psychoterapii. Wszystko mi się w życiu wali na raz. Czuję się w chwili obecnej bezsensu. Czuję, że nie mam po co żyć ... Nic mnie nie cieszy już mi się nie chce. Nie ma dnia abym o nim nie myślała.

Słuchaj, to co czujesz jest normalne, po związku z narcyzem odczuwa się często tak niewyobrażalną pustkę, że ból jest nie do zniesienia.
Musisz to wytrzymać. Neurony przestawią się po 6 tygodniach ale warunek jest taki ze musisz zająć mózg czymś innym. Zaplanuj każdy dzień, odzyskaj starych znajomych, których prawdopodobnie straciłaś przez związek z nim.
To nie jest jak wychodzenie ze zwykłej relacji. Tu się trzeba wysilić i zawalczyć o siebie. Wstań z kolan, on nie jest tego wart, a ta dziewczyna z którą jest niebawem będzie zdradzana i poniżana, koło się zatoczy.
Zakończ to tu i teraz.
Ja jak myślałam żeby wrócić do mojego narcyza bo przypomniały mi się „piękne chwile” (które po przemyśleniu wcale nie były takie piękne, tylko je sobie idealizowałam), to od razu starałam się przywołać te najgorsze momenty naszej relacji - to wg mnie działa najlepiej bo odpycha na tyle ze nie chcesz się kolejny raz w to pakować. Dasz radę!

W czasie kiedy byłam z nim moje życie wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Częściej wychodziłam z domu, on był moim jedynym towarzyszem razem z moją córką. W nich upatrywałam cały swój świat. On właściwie robił co chciał. Chodził gdzie i kiedy chciał. Moich potrzeb nie brał pod uwagę, a jeśli już to rzadko. Kiedy wspólnie spędzaliśmy czas było naprawdę miło. Miło wtedy kiedy nie pił. Zawsze kiedy gdzieś jeszcze po coś jechałam zostawiając go samego w domu przed wyjazdem z tyłu głowy miałam czy już podrinkowal czy nie. Zazwyczaj tak. Zawsze to ja musiałam prowadzić. W tej chwili mam swoje grono znajomych. Spotykamy się, ale rzadko. Ostatnio padło mi całkiem auto, jestem załamana bo odkąd nie ma go w moim życiu wygląda to jak ciąg samych nieprzyjemnych w skutkach wydarzeń. Naprawdę typowy pech. Nie mam ochoty żyć. Nie chcę mi się nawet pracować. To co dotąd sprawiało mi radość przestało mnie cieszyć. Nic mnie nie cieszy. Nie potrafię odnaleźć radości w relacji z córką i to generuje we mnie dodatkowe wyrzuty sumienia. Tzn nie jest tak że nie możemy się dogadać, ja po prostu nie jestem w stanie zauważyć w tym wartości bo wiem, że i tak mi 'wyfrunie'. Poza tym ma swój świat, już coraz rzadziej ze mną przebywa. Co do niego. Uważam, że dla niej jest lepszy. Że razem wychodzą wszędzie, że jest szczęśliwy po śmierci samobójczej syna po której mnie zostawił. Kiedy on był w moim życiu wszystko było bardziej kolorowe, a na koniec stwierdził, że mentalnie to on nigdy ze mną nie był... Więc tylko mnie używał. Nie potrafił powiedzieć mi, w czym ona jest ode mnie lepsza. Minął niemal rok, a ja jestem czasami w świetnym stanie, a czasami cofam się do gorszego o wiele stanu niż na początku. Czasami mam pełną wiarę i przekonanie, że to popapraniec emocjonalny, a czasami tak boli jakby to był skarb ostatni na ziemi. Kiedys powiedział mi że nie powinnam z nim być bo jestem za bardzo emocjonalna, że mam się w nim nie zakochiwać bo on potrafi kochać wyłącznie siebie. Zanim go poznałam byłam innym człowiekiem. Inaczej patrzyłam na świat. Teraz jestem zgorzkniałą sfrustrowaną zmęczoną życiem kobietą z pełnym przekonaniem że nic dobrego już mnie nie spotka. On nie żałuje niczego, jedna myśl w głowie o mnie mu nie przemknie, a ja? Nie ma dnia abym nie pomyślała... Jestem sobą bardzo zmęczona. Po poprzedniej relacji nie byłam w takim stanie. Poza tym między nami była duża różnica wieku. 19 lat. Odszedł ode mnie do swojej równolatki z którą kiedyś już był. Lata temu. Wrócił do niej po około 7 latach.

1,116

Odp: Starosc z Narcyzem

Dostałaś tyle rad w swoim założonym temacie a nie zrobiłaś nic, żeby sie uwolnić z tej relacji. Twoje posty brzmią ciągle tak samo. Poszłaś chociaz na terapie jak Ci radzono?

1,117

Odp: Starosc z Narcyzem
KoloroweSny napisał/a:

Dostałaś tyle rad w swoim założonym temacie a nie zrobiłaś nic, żeby sie uwolnić z tej relacji. Twoje posty brzmią ciągle tak samo. Poszłaś chociaz na terapie jak Ci radzono?

Tak, poszłam na terapię. Jestem przed trzecim spotkaniem więc to dopiero początek. Wiem, że dostałam mnóstwo cennych rad w swoim temacie, wracam gdy mi gorzej, do obu moich tematów. I tak pojawiają się takie dni jak ostatnio. Wszystko mi się wali na głowę, jedno nieszczęście goni drugie. Kiedyś tak nie było. Aż tak źle. Może to dla Was dziwne, nienormalne, że próbuje dojść do siebie od niemal roku i nadal mam dni kiedy mam przeświadczenie, że on to było najlepsze co mogło mnie spotkać i dni kiedy cieszę się, że go nie ma w moim życiu. Czytam koniec współuzależnienia, staram się sobie pomoc. Nie wiem, ja nie umiem odciąć tego co było grubą kreską. Wiem, że jestem niedojrzała, głupia, naiwna tu można wpisać dowolne określenia. Nie potrafię znaleźć w sobie wartości i szczęścia. Nie umiem. 3 kroki w przód 4 w tył i tak ciągle

1,118

Odp: Starosc z Narcyzem
Osoba123 napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Dostałaś tyle rad w swoim założonym temacie a nie zrobiłaś nic, żeby sie uwolnić z tej relacji. Twoje posty brzmią ciągle tak samo. Poszłaś chociaz na terapie jak Ci radzono?

Tak, poszłam na terapię. Jestem przed trzecim spotkaniem więc to dopiero początek. Wiem, że dostałam mnóstwo cennych rad w swoim temacie, wracam gdy mi gorzej, do obu moich tematów. I tak pojawiają się takie dni jak ostatnio. Wszystko mi się wali na głowę, jedno nieszczęście goni drugie. Kiedyś tak nie było. Aż tak źle. Może to dla Was dziwne, nienormalne, że próbuje dojść do siebie od niemal roku i nadal mam dni kiedy mam przeświadczenie, że on to było najlepsze co mogło mnie spotkać i dni kiedy cieszę się, że go nie ma w moim życiu. Czytam koniec współuzależnienia, staram się sobie pomoc. Nie wiem, ja nie umiem odciąć tego co było grubą kreską. Wiem, że jestem niedojrzała, głupia, naiwna tu można wpisać dowolne określenia. Nie potrafię znaleźć w sobie wartości i szczęścia. Nie umiem. 3 kroki w przód 4 w tył i tak ciągle

Nie lubię tego watku, ponieważ wszystkie problemy z tego rodzaju człowiekiem są już dla mnie nieaktualne i prawdę mówiąc aż wstyd, że kiedyś do tego stopnia byłam głupia. Napisałam się tu jednak i już tego nie skasuję. Żałuję i nie żałuję, bo mnie już ta męczarnia nie dotyczy, ale dla wielu osób akurat teraz jest czas gehenny, toteż może ten wątek troszkę im pomoże.
Wszystko dla ludzi.
Wczoraj tu zajrzałam, przeczytałam nawet dwie czy trzy strony Twojego wątku i zrobiło mi się Ciebie bardzo żal.

Dlaczego aż do tej pory robisz trzy kroki do przodu, a cztery do tyłu?
Jakby więc nie patrzył nie zdrowiejesz, tylko męczysz się jeszcze bardziej.
Pierwsza rzecz, to jak na układ z narcyzem, to niestety nie minęło jeszcze zbyt wiele czasu, byś mogła odetchnąć z ulgą.
Po związku z normalnie funkcjonującym człowiekiem już dawno miałabyś spokój.
Niestety z relacji z narcyzem leczy się człowiek bardzo, bardzo długo i trzeba wykonać nieziemski wręcz wysiłek, żeby w ogóle wyjść z czegoś takiego kiedykolwiek w życiu.
Pomeczysz się więc jeszcze długo, nawet kilka lat i do końca życia nie zapomnisz.
Dobrze, że wreszcie zaczęłaś terapię.
Ja do terapeutów podchodziłam kilka razy, ale nic mi to nie dawało, z tym że ja miałam pecha i trafiałam na prawdziwe indywidua a nie terapeutów.
Sama nad sobą pracowałam + leki psychiatryczne, bo nabawiłam się silnej nerwicy lękowej + czas oraz sprzyjające mojemu powrotowi do samej siebie sprzed lat różne życiowe okoliczności, takie jak przeprowadzka, czyli zmiana obiektów moich zainteresowań. W nowym miejscu miałam tyle wrażeń, tyle bodźców, że uwierz mi, nie miałam czasu non stop rozmyślać o jakimś kretynie.
Ty stoisz w miejscu, a wręcz cofasz się, ponieważ po odejściu tego człowieka nie masz niczego w zamian
Nie podoba Ci się Twoje życie, czujesz pustkę, nudzisz się i dlatego wydaje Ci się, że wszystko, co najlepsze już masz za sobą.
Podłego człowieka utożsamiasz z kolorowym życiem, nawet z tym, że za jego czasów miałaś sprawne auto.
Jedynym ratunkiem dla Ciebie, moim zdaniem, byłoby więc, gdybys zorganizowała sobie w życiu coś na tyle mocnego i atrakcyjnego dla Ciebie, co przebiloby intensywnością doznań tamtą znajomość.
Może inna praca?
Może przeprowadzka?
Może jakiś globalny remont domu czy mieszkania?
Może jakiś wyjazd do niezwykłego miejsca na świecie?
Może jakiś szalony zakup np nieruchomości i związane z tym perypetie oraz silne doznania?
Coś, co przebije bardzo silne emocje, jakich doznalas w związku z tamtą znajomością.

1,119

Odp: Starosc z Narcyzem
ulle napisał/a:
Osoba123 napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Dostałaś tyle rad w swoim założonym temacie a nie zrobiłaś nic, żeby sie uwolnić z tej relacji. Twoje posty brzmią ciągle tak samo. Poszłaś chociaz na terapie jak Ci radzono?

Tak, poszłam na terapię. Jestem przed trzecim spotkaniem więc to dopiero początek. Wiem, że dostałam mnóstwo cennych rad w swoim temacie, wracam gdy mi gorzej, do obu moich tematów. I tak pojawiają się takie dni jak ostatnio. Wszystko mi się wali na głowę, jedno nieszczęście goni drugie. Kiedyś tak nie było. Aż tak źle. Może to dla Was dziwne, nienormalne, że próbuje dojść do siebie od niemal roku i nadal mam dni kiedy mam przeświadczenie, że on to było najlepsze co mogło mnie spotkać i dni kiedy cieszę się, że go nie ma w moim życiu. Czytam koniec współuzależnienia, staram się sobie pomoc. Nie wiem, ja nie umiem odciąć tego co było grubą kreską. Wiem, że jestem niedojrzała, głupia, naiwna tu można wpisać dowolne określenia. Nie potrafię znaleźć w sobie wartości i szczęścia. Nie umiem. 3 kroki w przód 4 w tył i tak ciągle

Nie lubię tego watku, ponieważ wszystkie problemy z tego rodzaju człowiekiem są już dla mnie nieaktualne i prawdę mówiąc aż wstyd, że kiedyś do tego stopnia byłam głupia. Napisałam się tu jednak i już tego nie skasuję. Żałuję i nie żałuję, bo mnie już ta męczarnia nie dotyczy, ale dla wielu osób akurat teraz jest czas gehenny, toteż może ten wątek troszkę im pomoże.
Wszystko dla ludzi.
Wczoraj tu zajrzałam, przeczytałam nawet dwie czy trzy strony Twojego wątku i zrobiło mi się Ciebie bardzo żal.

Dlaczego aż do tej pory robisz trzy kroki do przodu, a cztery do tyłu?
Jakby więc nie patrzył nie zdrowiejesz, tylko męczysz się jeszcze bardziej.
Pierwsza rzecz, to jak na układ z narcyzem, to niestety nie minęło jeszcze zbyt wiele czasu, byś mogła odetchnąć z ulgą.
Po związku z normalnie funkcjonującym człowiekiem już dawno miałabyś spokój.
Niestety z relacji z narcyzem leczy się człowiek bardzo, bardzo długo i trzeba wykonać nieziemski wręcz wysiłek, żeby w ogóle wyjść z czegoś takiego kiedykolwiek w życiu.
Pomeczysz się więc jeszcze długo, nawet kilka lat i do końca życia nie zapomnisz.
Dobrze, że wreszcie zaczęłaś terapię.
Ja do terapeutów podchodziłam kilka razy, ale nic mi to nie dawało, z tym że ja miałam pecha i trafiałam na prawdziwe indywidua a nie terapeutów.
Sama nad sobą pracowałam + leki psychiatryczne, bo nabawiłam się silnej nerwicy lękowej + czas oraz sprzyjające mojemu powrotowi do samej siebie sprzed lat różne życiowe okoliczności, takie jak przeprowadzka, czyli zmiana obiektów moich zainteresowań. W nowym miejscu miałam tyle wrażeń, tyle bodźców, że uwierz mi, nie miałam czasu non stop rozmyślać o jakimś kretynie.
Ty stoisz w miejscu, a wręcz cofasz się, ponieważ po odejściu tego człowieka nie masz niczego w zamian
Nie podoba Ci się Twoje życie, czujesz pustkę, nudzisz się i dlatego wydaje Ci się, że wszystko, co najlepsze już masz za sobą.
Podłego człowieka utożsamiasz z kolorowym życiem, nawet z tym, że za jego czasów miałaś sprawne auto.
Jedynym ratunkiem dla Ciebie, moim zdaniem, byłoby więc, gdybys zorganizowała sobie w życiu coś na tyle mocnego i atrakcyjnego dla Ciebie, co przebiloby intensywnością doznań tamtą znajomość.
Może inna praca?
Może przeprowadzka?
Może jakiś globalny remont domu czy mieszkania?
Może jakiś wyjazd do niezwykłego miejsca na świecie?
Może jakiś szalony zakup np nieruchomości i związane z tym perypetie oraz silne doznania?
Coś, co przebije bardzo silne emocje, jakich doznalas w związku z tamtą znajomością.

Może niech się zajmie córką.

1,120

Odp: Starosc z Narcyzem
ulle napisał/a:
Osoba123 napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Dostałaś tyle rad w swoim założonym temacie a nie zrobiłaś nic, żeby sie uwolnić z tej relacji. Twoje posty brzmią ciągle tak samo. Poszłaś chociaz na terapie jak Ci radzono?

Tak, poszłam na terapię. Jestem przed trzecim spotkaniem więc to dopiero początek. Wiem, że dostałam mnóstwo cennych rad w swoim temacie, wracam gdy mi gorzej, do obu moich tematów. I tak pojawiają się takie dni jak ostatnio. Wszystko mi się wali na głowę, jedno nieszczęście goni drugie. Kiedyś tak nie było. Aż tak źle. Może to dla Was dziwne, nienormalne, że próbuje dojść do siebie od niemal roku i nadal mam dni kiedy mam przeświadczenie, że on to było najlepsze co mogło mnie spotkać i dni kiedy cieszę się, że go nie ma w moim życiu. Czytam koniec współuzależnienia, staram się sobie pomoc. Nie wiem, ja nie umiem odciąć tego co było grubą kreską. Wiem, że jestem niedojrzała, głupia, naiwna tu można wpisać dowolne określenia. Nie potrafię znaleźć w sobie wartości i szczęścia. Nie umiem. 3 kroki w przód 4 w tył i tak ciągle

Nie lubię tego watku, ponieważ wszystkie problemy z tego rodzaju człowiekiem są już dla mnie nieaktualne i prawdę mówiąc aż wstyd, że kiedyś do tego stopnia byłam głupia. Napisałam się tu jednak i już tego nie skasuję. Żałuję i nie żałuję, bo mnie już ta męczarnia nie dotyczy, ale dla wielu osób akurat teraz jest czas gehenny, toteż może ten wątek troszkę im pomoże.
Wszystko dla ludzi.
Wczoraj tu zajrzałam, przeczytałam nawet dwie czy trzy strony Twojego wątku i zrobiło mi się Ciebie bardzo żal.

Dlaczego aż do tej pory robisz trzy kroki do przodu, a cztery do tyłu?
Jakby więc nie patrzył nie zdrowiejesz, tylko męczysz się jeszcze bardziej.
Pierwsza rzecz, to jak na układ z narcyzem, to niestety nie minęło jeszcze zbyt wiele czasu, byś mogła odetchnąć z ulgą.
Po związku z normalnie funkcjonującym człowiekiem już dawno miałabyś spokój.
Niestety z relacji z narcyzem leczy się człowiek bardzo, bardzo długo i trzeba wykonać nieziemski wręcz wysiłek, żeby w ogóle wyjść z czegoś takiego kiedykolwiek w życiu.
Pomeczysz się więc jeszcze długo, nawet kilka lat i do końca życia nie zapomnisz.
Dobrze, że wreszcie zaczęłaś terapię.
Ja do terapeutów podchodziłam kilka razy, ale nic mi to nie dawało, z tym że ja miałam pecha i trafiałam na prawdziwe indywidua a nie terapeutów.
Sama nad sobą pracowałam + leki psychiatryczne, bo nabawiłam się silnej nerwicy lękowej + czas oraz sprzyjające mojemu powrotowi do samej siebie sprzed lat różne życiowe okoliczności, takie jak przeprowadzka, czyli zmiana obiektów moich zainteresowań. W nowym miejscu miałam tyle wrażeń, tyle bodźców, że uwierz mi, nie miałam czasu non stop rozmyślać o jakimś kretynie.
Ty stoisz w miejscu, a wręcz cofasz się, ponieważ po odejściu tego człowieka nie masz niczego w zamian
Nie podoba Ci się Twoje życie, czujesz pustkę, nudzisz się i dlatego wydaje Ci się, że wszystko, co najlepsze już masz za sobą.
Podłego człowieka utożsamiasz z kolorowym życiem, nawet z tym, że za jego czasów miałaś sprawne auto.
Jedynym ratunkiem dla Ciebie, moim zdaniem, byłoby więc, gdybys zorganizowała sobie w życiu coś na tyle mocnego i atrakcyjnego dla Ciebie, co przebiloby intensywnością doznań tamtą znajomość.
Może inna praca?
Może przeprowadzka?
Może jakiś globalny remont domu czy mieszkania?
Może jakiś wyjazd do niezwykłego miejsca na świecie?
Może jakiś szalony zakup np nieruchomości i związane z tym perypetie oraz silne doznania?
Coś, co przebije bardzo silne emocje, jakich doznalas w związku z tamtą znajomością.

Nie mam pojęcia dlaczego wciąż tak jest, że nie ma dnia abym o nim nie pomyślała co teraz robi. Czym się zajmuje. Co najgorsze w ciepłym kontekście. Nie mogę, nie umiem uwierzyć w to, że on jest tak podłym człowiekiem. Po prostu nie przyjmuje tego do świadomości. Gdzieś wewnątrz żyje we mnie nadal niezmienne przekonanie co do jego dobroci. Utwierdza mnie to w tym, że do dziś dnia jest z tą partnerką dla której mnie zostawił (no gdyby był zły to by go zostawiła, a nie była z nim niemal rok). Ostatnie problemy z autem sprawiły, że przypomniałam sobie jak niekiedy czułam się próbując coś naprawić między mną, a nim. Czułam nieskończony lęk aż do objawów somatycznych. Możecie i zapewne napiszecie, że ja jestem beznadziejna jako matka, kobieta pracownik? Ktokolwiek jeszcze. Tak się czuje. Czuję się kompletnie bezwartościowa. Skoro bym była to by ode mnie nie odszedł. Jednocześnie sama siebie nie rozumiem. Przecież on nie był dla mnie dobry. Dlaczego dla niej jest czemu dla mnie nie chciał? Wciąż wyjeżdżają razem. Ze mną nigdy nie chciał. Mało tego z moją poprzedniczką wyjechał tylko raz, z tą non stop gdzieś są. Odczuwam, że moje życie bez niego jest strasznie nudne. Nic się w nim nie dzieje. Tylko po co mi te emocje na wysokim poziomie? Skąd ja to wzięłam? Przecież nigdy tak nie miałam. Nie potrzebowałam emocji. Wręcz kiedy było coś nie tak potrafiłam powiedzieć pas. Tutaj mi tego zabrakło. Byłam przerażona tym, że on odejdzie. Wywoływało to we mnie paraliż, bardzo się tego bałam. Dla mnie to jaka jestem obecnie jest największym w życiu dysonansem. Nie rozumiem siebie i tego co czuję, tęsknię jestem zazdrosna a jednocześnie wiem, że nie powinnam bo o kogo? Myślę o nim w negatywnym kontekście lecz pomaga to na chwilę bo tak jak wyżej pisałam gdyby był taki zły to ona by odeszła od niego. Musiał się dla niej zmienić. Przestać kłamać, pić i pisać z innymi. Tylko dlaczego nie chciał tego samego zrobić dla mnie...

Posty [ 1,106 do 1,120 z 1,120 ]

Strony Poprzednia 1 16 17 18

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024