Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 137 z 137 ]

131 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-19 20:42:20)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Jest mocno, mocno różnie. Raz wrażenie że się z tym pogodziłam - jestem wtedy spokojna, normalna, śmieję się. A raz totalna rozpacz, niedowierzanie, tęsknota, wycie. U mamy jest bardzo podobnie, choć dziś powiedziała że tęskni za nim coraz bardziej. Od pogrzebu mija dziś dokładnie tydzień... Z jednej strony mam wrażenie że szybko zleciał ten czas, a z drugiej że tatę ostatnio widziałam lata temu... Jest teraz kimś nieosiągalnym, takim marzeniem, czymś nieprawdopodobnym.

Mama wyrzuciła wszystkie jego kosmetyki oprócz żelu pod prysznic który bardzo lubił. Chciała by jej o nim przypominał. I przedwczoraj usłyszała hałas, poszła do łazienki, a ten żel spadł do wanny. Mama uważa że to znak od taty. Ja w takie rzeczy nie wierzę, ale myślę że dobrze że ona wierzy.

Mama chyba zdecyduje zostać w tym mieszkaniu. Gdyby to ode mnie zależało, chciałabym żeby się przeprowadziła. Tamto mieszkanie strasznie mi przypomina tatę i źle się tam czuję. No ale to w końcu ona będzie tam mieszkać.

Olinka - straszna historia, i strasznie żal młodej wdowy... Jak sobie poradziła?

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Dobrze, że mama mieszka w ich mieszkaniu, bo tam razem żyli. Tato był największym wypełnieniem jej życia i z tym musi się pożegnać. Musi mieć czas by oswoić się z tym, że dotychczasowy stan się skończył i nauczyć żyć bez niego. Pewnie to wszystko wiesz.
To takie dziwne, że my tak mocno czujemy, swoje istnienie, mamy wiele myśli. a potem to znika. Często zastanawiam się przy jakiś dylematach życiowych, co będę o tym myśleć gdy śmierć będzie już blisko. I co z tego co przeżywałam zostanie po niej.
Madojo, a śnił się tobie, albo mamie już tato?

133 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-20 13:27:04)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoja, właściwie nie miałam z Tobą relacji na forum, ale nieraz czytałam Twoje wpisy, więc nie jesteś mi obca.
Chciałabym Ci złożyć wyrazy współczucia.
Nie odzywałam się tutaj, bo mam poczucie, że czasami za dużo tego mojego pisania, ale wpis o karmieniu łyżeczką poruszył mnie ogromnie. Dokładnie tak karmiła mojego byłego męża jego matka, a on odwracał głowę i niezbyt już wiedział, co się wokół niego dzieje. Rozdzierające wspomnienie.
Mam jego ostatnie zdjęcie (szwagierka mi przysłała) z pluszowym miśkiem w bezsilnie opuszczonej ręce. Tego miśka, pamiątkę narodzin naszego dziecka, zostawiliśmy mu z synem na znak, że byliśmy u niego, bo on już był półprzytomny, ale w przebłyskach pytał o syna.
Bardzo Wam współczuję i serdecznie Cię pozdrawiam.

134 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-05-20 16:52:47)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa
Ajko napisał/a:

Dobrze, że mama mieszka w ich mieszkaniu, bo tam razem żyli. Tato był największym wypełnieniem jej życia i z tym musi się pożegnać. Musi mieć czas by oswoić się z tym, że dotychczasowy stan się skończył i nauczyć żyć bez niego. Pewnie to wszystko wiesz.
To takie dziwne, że my tak mocno czujemy, swoje istnienie, mamy wiele myśli. a potem to znika. Często zastanawiam się przy jakiś dylematach życiowych, co będę o tym myśleć gdy śmierć będzie już blisko. I co z tego co przeżywałam zostanie po niej.
Madojo, a śnił się tobie, albo mamie już tato?

Dla mamy argumentem by tam zostać jest to, że ona "go tam czuje", jego zapach, jego obecność. Boi się że w innym mieszkaniu jego już nie będzie.

Mamie się raz śnił z czasów gdy już leżał. Mi raz jakiś krótki sen o normalnej sytuacji, że gdzieś byliśmy. Natomiast dziś mi się śniło że mam raka i też robię się coraz słabsza i słabsza i zastanawiam się kiedy umrę. Strasznie mnie wymęczył ten sen. Ogólnie dziwne że nie śnił mi sie jeszcze tak na poważnie, w końcu to było traumatyczne wydarzenie w moim życiu, a może właśnie dlatego?

Mój przyjaciel twierdzi że zmarli zawsze dają znaki, są w kontakcie kilka dni po śmierci. Ja nie wierzę w takie bzdury. Gdyby tak było, to np. II wojna światowa obfitowałaby w nawiedzenia i mnóstwo przygód z duchami. A prawda jest taka, że multum rodzin nawet nie wiedziało że ich bliscy już nie żyją.

Piegowata'76 napisał/a:

Madoja, właściwie nie miałam z Tobą relacji na forum, ale nieraz czytałam Twoje wpisy, więc nie jesteś mi obca.
Chciałabym Ci złożyć wyrazy współczucia.
Nie odzywałam się tutaj, bo mam poczucie, że czasami za dużo tego mojego pisania, ale wpis o karmieniu łyżeczką poruszył mnie ogromnie. Dokładnie tak karmiła mojego byłego męża jego matka, a on odwracał głowę i niezbyt już wiedział, co się wokół niego dzieje. Rozdzierające wspomnienie.
Mam jego ostatnie zdjęcie (szwagierka mi przysłała) z pluszowym miśkiem w bezsilnie opuszczonej ręce. Tego miśka, pamiątkę narodzin naszego dziecka, zostawiliśmy mu z synem na znak, że byliśmy u niego, bo on już był półprzytomny, ale w przebłyskach pytał o syna.
Bardzo Wam współczuję i serdecznie Cię pozdrawiam.

Dziękuję.

Byłego męża, w sensie że rozwiedliście się zanim zachorował, czy byłego, bo byliście razem do końca, ale umarł? Stawiam jednak na pierwszą opcję. Scena z miśkiem - straszna.

Włąsnie takie przebłyski, obrazki, najbardziej poruszają i rozpierda*ają serce. sad Ja mam wspomnienie łzy lecącej po policzku taty. Albo gdy go goliliśmy, ale coś tam zostawało na brodzie, to sam sobie kończył taką bardzo trzęsącą się ręką. Leżący, chudy, ale próbował się golić - zawsze o siebie bardzo dbał. Pamiętam też nasze rozmowy o śmierci. Mówił że się śmierci nie boi, tylko bólu... Ale dobę czy dwie przed śmiercią, nieprzytomny, kręcił głową, wykrzywiał usta, układał dłonie w szpony na swojej piersi - pielęgniarka powiedziała że tak ludzie reagują bo strasznie boją się śmierci. Jest mi strasznie przykro że tego doświadczył, że musiał przez to przejść, że miał świadomość umierania. Nie potrafię zrozumieć tego zderzenia dwóch obrazów: uśmiechnięty, wysoki tatuś, zawsze tak mega zadbany i pachnący, a tatuś chudy, wykrzywiony, w pieluszce, uzależniony od innych.

Tata do końca wierzył że mu się poprawi, żył nadzieją. W ostatnich dniach była u niego rehabilitantka by mu masować nogi (potem na boku powiedziała mamie że to bezcelowe, bo tata już nigdy nie wstanie), ale tata się cieszył i mówił że jak tylko będzie regularnie ćwiczył to na pewno niedługo wstanie.

Tak strasznie mi go żal że wiedział że umiera. Na końcu uczył mamę rożnych rzeczy. Jak płacić rachunki przez internet (zawsze on to robił), jak coś załatwić. Spisał testament drżącą ręką (do teraz widać że drżała, bo pismo jest "trzęsące"), pojechali do banku by tata odpisał się od konta. Wszystko pozałatwiał żeby miała potem jak najlepiej.

Mam tez kilka innych obrazków, np. martwy tata w łóżku, a obok śpiąca mama. Ja już wiedziałam, a ona jeszcze nie. Żal mi było ją budzić, bo wiedziałam że jej świat się zmieni. I ten kontrast: ona oddychająca, on nieruchomy. Los chciał by dalej żyła, oddychała, chociaż ona nie chciała - chciała odejść z tatą.

Miłość moich rodziców była naprawdę wyjątkowa i jedyna. Jednym z moich ulubionych zdjęć jest to, które zrobiłam im po kryjomu jakieś 3 lata temu, gdy idą nad jeziorem trzymając się za ręce, przytuleni. To była wspaniała miłość, a przerwała ją śmierć.

135 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-21 08:55:39)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Madoju, może to zabrzmi tandetnie, ale uważam, że prawdziwej miłości śmierć nie przerywa. Ja po dwudziestu latach wciąż bardzo mocno czuję obecność mojego naukochańszego Taty. Wciąż noszę go w sobie, w głowie, w sercu, nie ma chwili bez pamięci - naprawdę. On po prostu ze mną ciągle jest.
Moi rodzice też byli bardzo udanym małżeństwem i stanowią dla mnie wzór, punkt odniesienia w moich oczekiwaniach od związku.

A mąż? Nie był już mężem, gdy zachorował, byliśmy po rozwodzie, ale widywałam go, bo łączył nas syn. Ostatnie spotkanie miało jednak miejsce po długiej przerwie i było wielkim wstrząsem. Zobaczyłam cień dawnego człowieka. Też umierał na nowotwór. W tej szpitalnej sali z dawnych uczuć, pretensji, żalów, złości zostało mi tylko bezbrzeżne współczucie.
Ostatnie chwile były bardzo ciche, odszedł niepostrzeżenie. Klęczeliśmy z rodziną wokół łóżka (a normalnie nie wolno było przebywać przy nim więcej niż jednej osobie). Ja u nóg, więc nawet nie zauważyłam, jak i kiedy nastąpiło to ostateczne...

136 Ostatnio edytowany przez madoja (2021-08-20 07:16:42)

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Cześć. Chciałam dać znać jak sytuacja wygląda po kilku miesiącach (tak, trudno uwierzyć że czas tak szybko leci...).

Piegowata'76 - przepraszam że nie odpisałam na Twój ostatni post, jakoś mi minął niepostrzeżenie sad

9 września będą już 4 miesiące gdy tata nie żyje. Ogólnie życie wygląda lepiej niż sobie wyobrażałam, zwłaszcza jeśli chodzi o mamę. NAPRAWDĘ sądziłam że ona popełni samobójstwo - nawet nad ranem po śmierci taty zabrałam jej wszystkie leki z domu. A jednak żyje. Pierwsze 2 miesiące nie były dobre. Płakała codziennie i wciąż o nim rozmawiałyśmy. Podjęła decyzję że zostaje w tym mieszkaniu.

Od kilku tygodni widzę że jest lepiej, dużo się śmiejemy, nasze rozmowy nie dotyczą już tylko taty, a nawet zaczęła dopuszczać do siebie możliwość by się jeszcze z kimś związać (to atrakcyjna, energiczna babeczka). Teraz mówi że chciałaby pożyć jak najdłużej. Mówi, że wtedy naprawdę miała myśli samobójcze, bo dobijał ją strach, obowiązki. A gdy stało się to czego bała się najbardziej - strach minął. Zostały inne uczucia jak tęsknota i poczucie niesprawiedliwości, ale nie ma już tego panicznego lęku. Bo dokonało się.

A co do mnie - tata bardzo często mi się śni. Zazwyczaj sny są podobne: wiem że tata niedługo umrze i żegnam się z nim albo robimy coś nietypowego (np. jazda na karuzeli), żeby miał fajne ostatnie chwile życia, ale ŻYJE! - a wtedy budzę się i z trudem dociera do mnie że to nieprawda, że umarł, że to już koniec, że to się stało. Śni mi się praktycznie w każdą noc. A mamie wcale. Dziwne...

Płaczę coraz rzadziej, raczej odczuwam taki ból, szok i pustkę wewnątrz. Niby jesteśmy inteligentnym gatunkiem a nie umiemy pojąć śmierci - gdzie jest ta osoba? jak to umarła? przecież to niemożliwe. Rozumiemy śmierć w sensie biologicznym gdy chodzi o zwierzę lub obcą osobę, ale gdy chodzi o bliską, z którą łączyły nas emocje, nie możemy zrozumieć śmierci.

Od czasu jego odejścia trzem moim koleżankom zmarł któryś z rodziców. Straszne. Jesteśmy w tym wieku gdy już umierają rodzice sad Zazwyczaj ojcowie, bo kobiety żyją dłużej.

137

Odp: Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

A nawet mi przychodziło do głowy że tata udaje, wygłupia się.

Posty [ 131 do 137 z 137 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Nadwrażliwość mamy, chęć samobójstwa

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024