Ajko napisał/a:Dobrze, że mama mieszka w ich mieszkaniu, bo tam razem żyli. Tato był największym wypełnieniem jej życia i z tym musi się pożegnać. Musi mieć czas by oswoić się z tym, że dotychczasowy stan się skończył i nauczyć żyć bez niego. Pewnie to wszystko wiesz.
To takie dziwne, że my tak mocno czujemy, swoje istnienie, mamy wiele myśli. a potem to znika. Często zastanawiam się przy jakiś dylematach życiowych, co będę o tym myśleć gdy śmierć będzie już blisko. I co z tego co przeżywałam zostanie po niej.
Madojo, a śnił się tobie, albo mamie już tato?
Dla mamy argumentem by tam zostać jest to, że ona "go tam czuje", jego zapach, jego obecność. Boi się że w innym mieszkaniu jego już nie będzie.
Mamie się raz śnił z czasów gdy już leżał. Mi raz jakiś krótki sen o normalnej sytuacji, że gdzieś byliśmy. Natomiast dziś mi się śniło że mam raka i też robię się coraz słabsza i słabsza i zastanawiam się kiedy umrę. Strasznie mnie wymęczył ten sen. Ogólnie dziwne że nie śnił mi sie jeszcze tak na poważnie, w końcu to było traumatyczne wydarzenie w moim życiu, a może właśnie dlatego?
Mój przyjaciel twierdzi że zmarli zawsze dają znaki, są w kontakcie kilka dni po śmierci. Ja nie wierzę w takie bzdury. Gdyby tak było, to np. II wojna światowa obfitowałaby w nawiedzenia i mnóstwo przygód z duchami. A prawda jest taka, że multum rodzin nawet nie wiedziało że ich bliscy już nie żyją.
Piegowata'76 napisał/a:Madoja, właściwie nie miałam z Tobą relacji na forum, ale nieraz czytałam Twoje wpisy, więc nie jesteś mi obca.
Chciałabym Ci złożyć wyrazy współczucia.
Nie odzywałam się tutaj, bo mam poczucie, że czasami za dużo tego mojego pisania, ale wpis o karmieniu łyżeczką poruszył mnie ogromnie. Dokładnie tak karmiła mojego byłego męża jego matka, a on odwracał głowę i niezbyt już wiedział, co się wokół niego dzieje. Rozdzierające wspomnienie.
Mam jego ostatnie zdjęcie (szwagierka mi przysłała) z pluszowym miśkiem w bezsilnie opuszczonej ręce. Tego miśka, pamiątkę narodzin naszego dziecka, zostawiliśmy mu z synem na znak, że byliśmy u niego, bo on już był półprzytomny, ale w przebłyskach pytał o syna.
Bardzo Wam współczuję i serdecznie Cię pozdrawiam.
Dziękuję.
Byłego męża, w sensie że rozwiedliście się zanim zachorował, czy byłego, bo byliście razem do końca, ale umarł? Stawiam jednak na pierwszą opcję. Scena z miśkiem - straszna.
Włąsnie takie przebłyski, obrazki, najbardziej poruszają i rozpierda*ają serce. Ja mam wspomnienie łzy lecącej po policzku taty. Albo gdy go goliliśmy, ale coś tam zostawało na brodzie, to sam sobie kończył taką bardzo trzęsącą się ręką. Leżący, chudy, ale próbował się golić - zawsze o siebie bardzo dbał. Pamiętam też nasze rozmowy o śmierci. Mówił że się śmierci nie boi, tylko bólu... Ale dobę czy dwie przed śmiercią, nieprzytomny, kręcił głową, wykrzywiał usta, układał dłonie w szpony na swojej piersi - pielęgniarka powiedziała że tak ludzie reagują bo strasznie boją się śmierci. Jest mi strasznie przykro że tego doświadczył, że musiał przez to przejść, że miał świadomość umierania. Nie potrafię zrozumieć tego zderzenia dwóch obrazów: uśmiechnięty, wysoki tatuś, zawsze tak mega zadbany i pachnący, a tatuś chudy, wykrzywiony, w pieluszce, uzależniony od innych.
Tata do końca wierzył że mu się poprawi, żył nadzieją. W ostatnich dniach była u niego rehabilitantka by mu masować nogi (potem na boku powiedziała mamie że to bezcelowe, bo tata już nigdy nie wstanie), ale tata się cieszył i mówił że jak tylko będzie regularnie ćwiczył to na pewno niedługo wstanie.
Tak strasznie mi go żal że wiedział że umiera. Na końcu uczył mamę rożnych rzeczy. Jak płacić rachunki przez internet (zawsze on to robił), jak coś załatwić. Spisał testament drżącą ręką (do teraz widać że drżała, bo pismo jest "trzęsące"), pojechali do banku by tata odpisał się od konta. Wszystko pozałatwiał żeby miała potem jak najlepiej.
Mam tez kilka innych obrazków, np. martwy tata w łóżku, a obok śpiąca mama. Ja już wiedziałam, a ona jeszcze nie. Żal mi było ją budzić, bo wiedziałam że jej świat się zmieni. I ten kontrast: ona oddychająca, on nieruchomy. Los chciał by dalej żyła, oddychała, chociaż ona nie chciała - chciała odejść z tatą.
Miłość moich rodziców była naprawdę wyjątkowa i jedyna. Jednym z moich ulubionych zdjęć jest to, które zrobiłam im po kryjomu jakieś 3 lata temu, gdy idą nad jeziorem trzymając się za ręce, przytuleni. To była wspaniała miłość, a przerwała ją śmierć.