Ja tam kobietom nie mam za złe wybrzydzanie, jeśli tylko się nie dziwią, jak to facet zacznie wybrzydzać
Jak w tym wątku:
https://www.netkobiety.pl/t125373.html
Gość ma swoje idealne wyobrażenie kobiety i już został osądzony
W tamtym wątku akurat nie było zabawne to, że facet ma jakiekolwiek wymagania, tylko zestawienie tych wymagań z tym, co on sam ma do zaoferowania. Kobieta ma być ładna, podczas gdy on pracuje nad tym, by w wakacje wyglądać dopiero akceptowalnie (to określenie autora). Do tego jemu wolno oceniać po wyglądzie, ale kobiecie po finansach nie, bo on do tego nie ma smykałki. Do tego, jeśli dobrze kojarzę, poważniejszą relacją autor zainteresowany nie był. A co miał do zaoferowania? Przytuli, wysłucha, ugotuje i kran naprawi. xD Czyli: kobieta ma docenić jego wnętrze i praktyczne umiejętności (przepraszam, ale kto szuka faceta po to, żeby piekł ciastka? XDDD), nie może być powierzchowna i patrzeć na zarobki, ale on jak najbardziej może warunek konieczny uczynić z jej urody. I to mimo że sam tą urodą nie grzeszy na chwilę obecną. Ale, oczywiście, każdy może mieć wymagania dowolne. Tylko tak samo, jak śmieszyłaby babka po podstawówce szukająca faceta z doktoratem, tak samo śmieszy autor tamtego wątku.
Tylko znowu: co rozumiemy pod pojęciem usamodzielnienia się? Koniecznie to mieszkanie?
Tymczasem różnica może być taka, że ktos po prostu nie wydaje pieniędzy na swój kąt a w zamian za to dokłada się czy płaci za czynsz i rachunki w domu rodzinnym. Pracuje, pomaga rodzicom, jest ustabilizowany zawodowo, ma swoje życie, ale z jakiś powodów nie widzi sensu, żeby inwestować koniecznie w dom czy mieszkanie.Jeden przeznaczy fundusze na lokum, inny na biznes, jeszcze inny na podróże itp. Niekoniecznie każdy musi wszystko ze sobą łączyć.
Nie wspominając o sytuacjach kryzysowych i przejściowych.Idąc dalej, to trzeby było stwierdzić, że również wynajmujący nie zamierzają się usamodzielniać, bo nie są NA SWOIM.
edit: To nawet w penym momencie już nie jest kwestia podejścia czy wychowania rodziców a decyzji samych zainteresowanych..
Moim zdaniem różnicę robi przede wszystkim świadomość tego, że mieszkasz sam i liczysz na siebie. Można być pracowitym, rozsądnym, płacić za siebie itd., ale wciąż ma się ten komfort, że jak ups, coś nie wyjdzie, to to nie tak, że nagle masz niezapłacone rachunki, pustą lodówkę albo coś tam; że remont jest tylko i wyłącznie na Twojej głowie, że... cokolwiek. I żadna z tych rzeczy, oczywiście, nigdy nie musi się stać, ale chodzi właśnie o świadomość. Że niby musisz mieć na rachunki, że wypada kupić samemu jedzenie... ale jak coś, to nic się nie stanie. Znaczy, możesz być samodzielny i robić to samo, co robią dorośli i samodzielni, ale ostatecznie Twoja sytuacja jest trochę inna, bo inne poniesiesz konsekwencje, gdyby "coś nie wyszło", niż ci, którzy mieszkają sami.