Witajcie!
Piszę z takim "malutkim" problemem.
Zauważyłam, że coś jest nie tak, ciągle muszę coś robić.
Nowe kursy, szkolenia itd. W październiku zeszłego roku zapisałam się na kurs, który trwał 12 tygodni. W tym czasie czułam się świetnie. Czułam, że w końcu to jest to. Byłam skupiona na pracy podczas tego kursu i już myślałam, że wszystko będzie dobrze. Kurs się skończył, a moje negatywne myśli powróciły. Myśli w stylu "marnujesz swoje konto, marnujesz swój czas". Ciągle szukam nowych kursów/zajęć dla siebie, chociaż wiem, że podczas ich trwania będzie dobrze, a gdy się skończą, to niepokój i te lęki, że nie mam co robić, że marnuję swój czas - powrócą.
Oczywiście w międzyczasie mam swoje hobby, studia (co prawda online, bo pandemia, ale zawsze coś). Problem się pojawia, kiedy akurat nie mam co robić. Gapienie się w TV wydaje mi się bezsensowną stratą czasu, ale przecież nie można być zajętym cały czas.
Czy któraś z Was może ma podobnie? Gdzie może leżeć przyczyna tego, że te kolejne kursy/zajęcia poprawiają mi nastrój tylko na chwilę dopóki się nie skończą, a bezsens powraca wraz z ich zakończeniem?
I nie piszcie proszę, że ciągle poszukuję swojej drogi i to dlatego nie mam satysfakcji na długi czas, bo te kursy powiązane są ze studiami, które bardzo lubię i czuję, że to jest to.
Ja rozumiem, że trzeba sobie wyznaczać nowe cele i wyzwania, ale powiem szczerze, że to jest męczące.
Pozdrawiam