Witam
Wychodzę do was z prośbą o obiektywną ocenę mojej sytuacji, w której się znalzzłem. Czy powinienem to zerwać czy kontynuować, ponieważ na chwilę obecną pierwsza opcja panoszy mi się po głowie.
Mieszkam za granicą w Azji w domu partnerki, mam 29 lat.
Sprawa wygląda następująco.
Dziewczyna:
- wiek 26 lat
- brak pracy, wychowana na księżniczkę, że nie musi nic robić, bo rodzice wszystko zapewnią, zapłacą. Od dzieciństwa rozpieszczana. Wyrobiła sobie zdanie, że to facet ma wszystko zapewniać, a ona ma siedzieć w domu (jej ojciec to podnóżek matki: oddaje wszystkie pieniądze, przepisał wszystko na matkę, która nie robiła nic w domu przez około 20 lat. Tak, tak, ojciec sprząta dom i gotuje - chce bym był taki jak jej ojciec i nie zrzędzil).
- brak zainteresowań, siedzenie na Netfliksie, facebooku i Youtube przez cały dzień plus zakupy online za pieniądze ojca i moje
- nadmierna wybuchowość - typowa Alpha Female, nie można się jej sprzeciwić, albo pouczać, pomijając już wskazanie, że popełniła błąd.
- Codzienne siedzenie do późna w nocy, musiałem ją zmuszać, żebyśmy spali razem na kamerce, bo w pokoju nie wolno było dopóki weźmiemy ślubu lub zaręczyn. Brak prywatności, bo nie można było też posiedzieć razem w pokoju ze względu na rodzinę
- Brak czytania książek, chodzenia na siłownię, biegania. Codziennie o 20 musiała być gra z kuzynem do 23, uzależnienie było zbyt ogromne. Robiłem o to wiele wojen, ale bez skutku. W końcu sam zacząłem grać w tą grę z nimi po 1h, żeby jakoś nie wiem spędzić czas z dziewczyną po pracy.
- Po zerwaniu z byłym, rozmawiała z setką albo i więcej facetów (skrzywdzona bo ex ją zdradził) i grała im na uczuciach, wzbudzając nadzieje po czym z nimi zrywając. Cholera wie, co jeszcze robiła poza graniem in na uczuciach
- Ogromne wymagania: mam zapłacić posag oraz biżuterię na około 25.000 złotych, potem jest plan się wyprowadzić, ona weźmie kredyt na dom, który przepisze na siebie 100%, a ja mam spłacać kredyt. Mam kupić jej torebkę Chanel za 20-30.000 złotych. Mam oddawać jej pieniądze, żeby ona mogła nimi zarządzać. Mam się jej słuchać, bo ona ma charackter apodyktyczny, taki boss.
- odmowa pójścia do pracy, bo to dla niej haniebne, nikt nigdy nie zmuszał jej do pracy, to jest w szoku, że coś takiego w ogóle jej zaproponowałem.
- uzależniona od seksu, musi to robić codziennie nawet i po dwa razy, bo inaczej oszaleje (to zrozumiałe jak się nie ma obowiązków lub nie chodzi do pracy to z nudów ma siłę na wszystko - robi aluzje, kiedy jestem zmeczony lub nie mam ochoty)
- chodzenie spać późno w nocy
- brak dbania o siebie, przytycie
- uparta jak osioł, przekonana, ze zawsze ma racje, a druga strona ma problem
- zrywanie po kilka razy, kiedy się zdenerwuje i jej emocje ją pochłoną. Potem trzeba spędzać po kilka godzin, żeby ją uspokajać i aby wróciła do normalności
- dziewczyna needy, potrzebna jest wieczna atencja, gdyż inaczej wyjdę na buraka, który o nią nie dba. Nawet, jeśli muszę pracować cały dzień.
- Madra i inteligentna, kiedy trzeba, czyli dzien dwa przed egzaminem potrafi ciezko pracowac i go zdac
- Mówiła, że wierna, ale nie potrafiła czasem powstrzymać się przed zrobieniem komentarza na temat jakiegoś faceta
- Wysoka brunetka z długimi nogami (definitywnie mój typ 100%).
- Cierpliwa ze względu na mój problem ED, ale to głównie potęgowało się, bo wiedziałem, że we wcześniejszym związku uprawiała seks codziennie. Ja mam mniejsze potrzeby niż ona i czułem nacisk przez co problem się powiększał. Chodziła ze mną po szpitalach, bo chciała to naprawić, prawdopodobnie, żeby utrzymać bankomat jaki ze mnie zrobiła, bo dawałem jej dużo pieniędzy. Taka inwestycja w przyszłość. Doceniam jej starania, ale z drugiej strony była niecierpliwa, żeby zacząć powoli na spokojnie, bo jej się ogromnie chciało seksu. Do tego stopnia, że kupiła sobie wibrator i musiała go używać codziennie nawet kilka razy po seksie ze mną, który trwał 15-20 minut albo dłuzej. Resztę opiszę w dziale "Ja".
Ja:
- Pracuję w szkole i dorabiam na korkach (zarabiam łącznie 6000-6500 złotych)
- Jestem osobą ciężką pracującą i charyzmatyczną, szanowany przez uczniów, nauczycieli i rodziców. Jestem osobą dość znaną w tamtym środowisku
- Dużo czytam, oglądam kanały motywacyjne, Tedex itd
- Uczę się języka
- Trenuję sztuki walki, biegam, podnoszę ciężary, dbam o siebie
- Jestem nieco zamknięty przez swoją dziewczynę, gdyż ta uzależniona jest od siedzenia w domu albo od wyjść do centrum handlowego, żeby zjeść, coś kupić i wrócić do domu do gry i Netflixa
- Jestem uczuciowy i bardzo emocjonalny - łatwo mnie wziąć na litość lub łzy i to jest największa moja słabość, którą dziewczyna zaczęła wobec mnie używać.
- ED - tak, mam problem ze wzwodem z powodu niepewności siebie w tej sprawie, ponieważ w mojej rodzinie to był temat taboo i nie można było się masturbować ani nic. Nie było po prostu do tego warunków. Całe dzieciństwo musiałem to tłumić w sobie i się odbiło na mnie. Pierwszy swój seks miałem w wieku 24 lat w Azji z pierwszą partnerką, z którą się rozstałem. Z drugą problem też był - wtedy miałem 28 lat. Widziałem, że wiele razy przez to płakała. Ale jak pomyślę, że prawie cały czas (do 28 roku życia) brałem viagrę za każdym razem, kiedy chciałem mieć seks, a potem stopniowo rzucałem to gówno to zrobiłem naprawdę wielki progress. W końcu przestałem używać tego leku i seks był inny, ale jakość spadła o 50-70%. Wiele razy nie mogłem, a czasami o dziwo uprawiałem ten seks jak zwierzę. Wszystko siedziało w głowie. Ale głowa pełna była problemów z dziewczyną i warunków i nie sposób było poprawić tego jak ona odwalała cyrki jeden za drugim. Tutaj przyznaję, zawalałem po całości, ale próbowałem cały czas. Na początku było codziennie bez leku, potem już nie mogłem ogarnąć jej wiecznych wybuchów, złości i stąd strach w głowie siedział. Nabawiłem się Sexual anxiety performance. Wstyd!
- Jestem zbyt naiwny, łatwo wierzę w to co słyszę
- Łatwo mną manipulować
- Ciągle tylko dbam o dobro innych, zwłaszcza mojej dziewczyny, a mało co dbam o siebie
- Miałem problemy z miłością w rodzinie, więc pewnie dlatego tak bardzo trzymam się kurczowo swojej dziewczyny pomimo tej tyksyczności
Sytuacja na chwilę obecną wygląda tak:
Jesteśmy krok od zerwania. Kilka dni temu był przełom.
Ciężko pracowałem z powodu zakończenia roku szkolnego i sprawdzania multum pracy. Nie miałem za dużo czasu dla swojej dziewczyny i nagle coś jej zaświtało, że przez 4 dni inaczej ją całowałem czy przytulałem i do tego za mało. Przed pójściem spać, była sytuacja, że czułem się wykończony po 12 godzinach roboty i chciałem się położyć wcześnie do łóżka. Chciała Ipad, wskazałem palcem: pół żywy, pół śpiący i nagle według niej zrobiłem minę jakbym był nią wkurzony. Zamknęła się bez podania powodu w swoim pokoju, a ja nie wiedząc co się dzieje (wciąż chodzący jak zombie i zamkniętymi już oczami) napisałem do niej.
To się dowiedziałem prawdy, że nasz związek już nie jest taki sam, że o nią nie dbam, że nie opiekuję się i to trwa już 4 dni. Dzień wcześniej grałem z nią w jej gry i oglądałem serial. Śmialiśmy się, było fajnie. Dwa dni wcześniej gotowałem dla niej, posprzątałem dom, zrobiłem masaż stóp.
Argument dosłownie z dupy wzięty.
Ostatecznie, kiedy asertywnie podszedłem do sprawy, zerwała ze mną. Powiedziała, że ma dość. Pierwszy raz wtedy się sprzeciwiłem i okazało się, że spłynęło po niej to jak po kaczce.
Nadmienię od razu, że teraz powoli dochodzi do mnie jak byłem manipulowany przez cały związek. Byłem jej lalką.
Obwiniała mnie o te 4 dni (96 godzin), nie 4 tygodnie czy 4 miesiące, a 4 dni. Stwierdziła, że zrywała z byłym po sto razy i on zawsze rozumiał, a ja, że robię problemy. Zracjonalizowała sobie, że tak niby wszyscy robią, tak się w tej kulturze wychowała i ona nie ma sobie nic do zarzucenia.
Ja kochałem ją i to bardzo, bo starałem się nie widzieć jej wad, ale porównanie 4 dni i miny do zerwania z chłopakiem to było dla mnie za dużo. Zwłaszcza, że ja się nie zmieniłem ani trochę. Płakaliśmy, wyrzucaliśmy sobie dużo, ale wzięła mnie na łzy i litość i nie wiem co się ze mną wtedy działo. Raz chciała już wylecieć do pokoju i nie pokazywać mi się na oczy, to chwyciłem ją w ostatniej chwili, wziąłem na dół i pchnąłem na sofę. Tam tłumaczyłem jak dziecku, żeby się ogarnęła ze złością i że tak nie wolno robić. Tłumaczyłem, aż się uspokoiła i wtedy płakała, że źle zrobiła z zerwaniem, przeprosiła. Ja słuchałem, ale ból w sercu został. Został, bo to ja musiałem zrobić pierwszy krok. Ja, ona sama z siebie nie miała ochoty na to.
Ciężko było wrócić do normalności. Robiło mi się coś bardziej przykro i widząc jej łzy oostanowiłem nie przekreślać tego i wziąłem ją do siebie. Ja nie wiem, może to była kolejna scena, kolejna manipulacja. Przytuliłem, pocałowałem. Płakaliśmy. Zrobiło się intymnie - seks oralny. Poszliśmy spać. Wiedziałem jedno, gdybym się obraził za to zerwanie i przytrzymał ją dłużej to nie zakładałbym tego wątku, bo było już po sprawie.
Na następny dzień miałem dołek emocjonalny ze względu na zerwanie. Ciężko było to wyrzucić z głowy, bo na mnie ma to ogromny wpływ. Siedzisz sobie i pracujesz ciężko na przyszłość związku, a nagle po 1h od skończenia pracy dziewczyna ci zrywa i nie chce z tobą być. Mózg mi się zlansował. Pomyślałem: związek nie ma stabilizacji, jeśli się zrywa od tak kilka razy. Wziąłem ją na stronę i powiedziałem, że czuję się dziwnie poprzez tą ostatnią sytuację i nie wiem jak dalej to będzie, musimy pogadać.
Ale to już był gwóźdź to trumny, bo pomyślała od razu, że ją wykorzystałem.
A ja mówię, że nie, ale jest to nieprzyjemna sytuacja, którą musimy omówić. Niestety ona pomyślała, że chcę z nią zerwać. A ja tylko nie wiedziałem jak dalej postępować. Pamiętam, że trzymaliśmy się za ręcę i tuliliśmy do siebie, ona już nastawiona na zerwanie. Ja wtedy dostałem duszności z powodu emocji.Siedziała przy mnie i uspokajała. Chyba się przestraszyła. Chciała lecieć do mamy, zarezerwowała bilet, wywalała wszystkie nasze rzeczy, żebym widział. Zrobiło mi się przykro, nie tak oczekiwałem. Kiedy w końcu po 6-7h rozmów i wyrzucania mi, że ją wykorzystałem ponownie wziąłem ją do siebie i przytuliłem. Nie chciałem, żeby gdziekolwiek leciała czy opuszczała dom. Pocałowałem, dałem ciepło, które chciała. Potem znowu się pogodziliśmy i było intymnie, tym razem seks.
Wtedy powiedziałem jej co od niej oczekuję w związku itd, żeby było lepiej, ale wtedy widziałem, że słucha jednym uchem a wylatuje drugim, bo na wzmiankę o zmianie zachowania, nie siedzenia cały dzień na telefonie i marnowania czasu, mogła by zrobić coś użytecznego. Jak na przykład mieć coś swojego, zarobić na swoje wydatki (kiedyś z przyjemnością robiła ciastka i babki, które sprzedawała na rynku i miała pieniądzę - zrobiłem do tego aluzję, twierdząc, że mogę zasponsorować składniki), pomóc mi w domu itp. Ale to jak mówię, odbiło się bez echa. Porozmawiałem z nią również na poważnie w sprawie finansów, że z moimi zarobkami nie jestem w stanie jej zapewnić super wygodnych warunków, które zawsze miała: zakupy online, jedzenie w restauracjach, wycieczki, ciuchy itp. Zmartwiło ją to, ale zamiast wesprzeć to mówiła, że jak to? Przecież zapewniałeś mnie, że wszystko będziesz kontrolował, a teraz tak?
No to odpowiadałem, że ja mogę zapewnić warunki, ale nie na takim samym poziomie. Ciężko jest to zrobić z moją wypłatą, gdy tylko jedna osoba pracuje i musi spłacić posag czy potem spłacać kredyt na "Twój" dom.
Na następny dzień pojechałem do pracy, kiedy chciałem wracać, zadzwoniła do mnie, że czuje się źle i czy mógłbym jej pomóc. Wziąłem słuchawki i ją pocieszałem, jadąc wtedy na skuterze. Potem w domu dałem jej mnóstwo ciepła i całusów. Wsiedliśmy razem na skuter i pojechaliśmy do centrum handlowego. Ja już myślałem, że wszystko będzie cacy, ale nie było. Ledwo siedliśmy w restauracji i zamówiliśmy jedzenie to siadła z założonymi rękoma i zaczęła swoje wywody na temat tego jak nie jestem w stanie jej zapewnić bytu czy spełniać zachcianek itd. Sytuacja stała się napięta, ludzie patrzyli na nią jak na wariata, bo nie tknęła jedzenia, a siedzieliśmy na przodzie.
Ja próbowałem uspokajać, ale to na nic.
Wróciliśmy do domu i tam się dowiedziałem, że przed wyjazdem rozmawiała z mamą i powiedziała jej, że nie jestem w stanie jej zapewnić bytu i zmuszam ją do pracy. Matka zszokowana, bo nigdy nie pracowała, więc pewnie nagadała córeczce to i owo.
Bardzo się wtedy wkurzyłem i zawiodłem. To uraziło moją dumę jako mężczyznę, że nie jestem w stanie utrzymać rodziny. Ja wiem, że nie zarabiam milionów, ale dużo umiem i mogę być lepszy. Tak czy owak zabiła mnie w oczach jej matki. Wstyd mi teraz pokazać się jej na oczy. Nie wiem po co to mówiła mamie, ale wtedy powiedziała, że takie akurat miała uczucia.
Potem była rozmowa późno w nocy o tym, że ona się źle czuje. Starałem się ją zrozumieć, ale jej postawa po prostu wybijała mnie z rytmu. Mówiła tak nielogiczne rzeczy, że aż głową kiwałem z niedowierzania. Więc próbowałem to zmienić na coś pozytywnego, podnieść ją na duchu. Trwało to 4.30 nad ranem, a o 8 rano nauczanie. Podziękowała mi, powiedziała, że czuje się lepiej. Sukces! W końcu.
Następnego dnia, pracowałem jeszcze ciężej niż wcześniej, miałem multum problemów z rodzicami i szefem. Szef mnie opierdzielił za zrobienie czegoś, co myślałem, że bedzie dobre.
Nie miałem humoru do tego, by się śmiać itd. Miałem deadline itd. Plus jeszcze ta sytuacja z moją dziewczyną, gdzie ja ledwo otrzymałem wymuszone przeprosiny. Wstyd!
Widać było po mnie, że jestem zdenerwowany i poważny. Przyszła do mnie raz, wyjaśniłem sytuację, że jest mi ciężko. Dostałem takie zdawkowe odpowiedzi i wsparcie. Potem przyszła drugi, kiedy kończyłem pracę i powiedziałem, że zaraz do niej pójdę. Proszę poczekaj, poprosiłem. Leżala chwilę obok mnie, ale nie dotknęła mnie ani razu.
Ale nie poczekała, przyszła po 20 minutach i wzięła mnie na poważną rozmowę.
Wypaliła po wczorajszej restauracji i relacji z mamą o moich zarobkach, że chce wiedzieć, czy dalej będę kontynuował tą samą sytuację, czy chce to naprawić.
Ręce mi opadły. Siedzenie z nią cały dzień i noc do 4.30, poprawianie jej humoru poszło w siną dal. No tak, nic nie robiła tylko spała i grała na telefonie to się znudziło i widziała, że ciężko pracuję, więc pomyślała, że znowu jestem jej obojętny i o nią nie dbam.
Pytałem się, czemu nie mogłaś poczekać, czymś się zająć, ja bym szybko skończył pracę itp.
Ale to nie, bo już w jej głowie zakorzeniła się informacja, że ja mam na nią wyrąbane.
Potem tylko płakała, że chciałaby, bym ją przytulił bardziej itd. A ja przytulałem, całowałem, dwa razy wychodziłem na zgodę i nie dostałem nic. Ja też do cholery coś oczekiwałem i aż mi głupio było, kiedy raz za razem probówałem, dotykałem, a sama mnie skrzywdziała bardziej i nawet wyrzutów sumienia nie miała po całej akcji, tylko wymówka: No przecież przeprosiłam!
Niedość, że popełniła błąd ze zerwaniem przez swoje wybuchy złości, to ja musiałem pierwszy wykonywać krok. Za to, że akurat ktoś ze mną zerwał w taki perfidny sposób.
Kocham ją, dużo mi pomogła, ale jej charakter i obycie jest nie do zaakceptowania. Myślałem, że jak dam jej trochę ciepła, to się odwdzięczy i też mi coś da. Coś za coś 50/50. Też jestem zraniony.
Wciąż mieszkam w jej domu, ale planuję wyprowadzkę i zerwanie.
Boli jedynie to, że ona wciąż powtarza, że nie powinienem mieć z nią seksu, jeśli planowałem znowu być obojętny.
Ale ja nie byłem obojętny, dałem z siebie dużo i poświęciłem wiele energii na to to, by utrzymać jej stan emocjonalny na dobrym poziomie.
Teraz jestem po prostu zmęczony. Nie chce mi się już o nią starać, skoro tak się mają rzeczy. Ale ja rozumiem. Całe życie, ojciec, matka, setki facetów robili pod nią, więc ma postawę roszczeniową.
Co myślicie?