Rozwód....pomocy! - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 6 ]

Temat: Rozwód....pomocy!

Witajcie. Bardzo potrzebuję wsparcia...
Jesteśmy z mężem 8 lat po ślubie, mamy wspaniałego syna. Mąż mnie kocha, a ja  niestety coś ze mnie zeszło, wypaliło się. Nie kocham go i jestem wykończona udawaniem, że wszystko jest ok. Jak do tego doszło, że nie kocham? Oddaliliśmy się bardzo, pogoń za pieniędzmi, on wiecznie w pracy, ja praca dom dziecko i mnóstwo obowiązków. Po drodze nerwica lękowa która mnie prawie zabrała na ten drugi świat. Przeżywalam największy koszmar w życiu a on... A on uciekał do pracy. Zero wsparcia, pomocy, wiecznie zapracowany. Nawet będąc na silnych lekach gdzie " chodziłam po ścianach" to ja zawoziłam dziecko do przedszkola. Seks...byl bardzo ważny, i to mało istotne było że ja się źle czułam i wręcz czasami czułam obrzydzenie, niechęć totalną, potrzeba musiała być zaspokojona.Było bardzo ale to bardzo ciężko, on każdy praktycznie wieczór w pracy, każdy weekend w pracy. Zero wyjść, zero przyjemności, tylko dom i praca. Nawet w święta go nie było bo pracował, wiecznie wszędzie sama z dzieckiem. Ok robił to dla nas żebyśmy mieli dom, ale w tym wszystkim zapomniał co jest najważniejsze. Ogolnie jest dobrym człowiekiem, zawsze dbał żebym z dzieckiem wszystko miała, martwił się wręcz za bardzo, przez co bardzo mnie ograniczał. Tam nie możesz bo to niebezpieczne, tu nie bo nie dopilnujesz syna. Ciągle jakiś problem był i machanie przede mną palcem. W końcu stwierdziłam że ja nie chcę tak żyć. Jak długo nam być z kimś dla dobra dziecka? Powiedziałam mu o tym, a on już drugi miesiąc naprawia, ale to za późno. Dzisiaj oznajmiłam że go nie kocham i nie dam rady tak żyć. Jest płacz, lament...prośby i obietnice. A ja czuję, że tego się już nie da naprawić... Jak to przeżyć , boje się o syna, on jest bardzo emocjonalny, boje się, że bardzo to przeżyje. Błaga mnie żebym dała chociaż szansę na ratunek? W głębi duszy czuje, że w moich uczuciach nic się nie zmieni....co robić? Dać szansę ?czy tak może wyglądać kryzys do przetrwania? Dziecko, nowy dom, Boże jak to wszystko ułożyć....

2

Odp: Rozwód....pomocy!

Bardzo przykre wyznanie ale samo życie. Jestem młodą bo mam tylko 27 lat ale przeżyłam swoje 1 małżeństwo bez dzieci. Wiem jak to jest będąc z kimś i być w tej klatce.  To będzie bolało jakiś czas i nie będzie łatwo. Jeśli podjęłaś już taka decyzję to uwierz ciężko będzie zmienić to zdanie ja nie zmieniłam mimo że manipulował prosił i co tylko do końca stanęłam przy swoim. Nie żałuję rozstania i nie mamy kontaktu. U Ciebie jest inaczej bo jest dziecko więc nie wiem jakbym się w takiej sytuacji zachowała. Jednak to Ty musisz być szczęśliwa. Może warto dać szansę ale czy to coś zmieni? Wiele par zostaje razem tylko że względu na dziecko. Ewidentnie jesteś nieszczęśliwa w tym związku więc czy widzisz się tak jak teraz za kolejne kilka lat?  Życie jest krótkie wiem...

3

Odp: Rozwód....pomocy!

Mała życzę ci dobrze z całego serca.
Pytanie 1. Co z rozmową między wami? Czy rozmawialiście o tym z czym ci źle?
Pytanie 2. Terapia, czy jesteś na terapii po tym wszystkim?
Pytanie 3. Czy zakochałaś się w kimś obecnie?
Pytanie 4. Czy jeśli zdecydujesz się dać szansę waszemu związkowi, czy zamierzacie coś konkretnie zadziałać w formie terapii dla was razem, albo osobno by świadomie na nowo stworzyć waszą relację?

4

Odp: Rozwód....pomocy!
Mala19999 napisał/a:

Witajcie. Bardzo potrzebuję wsparcia...
Jesteśmy z mężem 8 lat po ślubie, mamy wspaniałego syna. Mąż mnie kocha, a ja  niestety coś ze mnie zeszło, wypaliło się. Nie kocham go i jestem wykończona udawaniem, że wszystko jest ok. Jak do tego doszło, że nie kocham? Oddaliliśmy się bardzo, pogoń za pieniędzmi, on wiecznie w pracy, ja praca dom dziecko i mnóstwo obowiązków. Po drodze nerwica lękowa która mnie prawie zabrała na ten drugi świat. Przeżywalam największy koszmar w życiu a on... A on uciekał do pracy. Zero wsparcia, pomocy, wiecznie zapracowany. Nawet będąc na silnych lekach gdzie " chodziłam po ścianach" to ja zawoziłam dziecko do przedszkola. Seks...byl bardzo ważny, i to mało istotne było że ja się źle czułam i wręcz czasami czułam obrzydzenie, niechęć totalną, potrzeba musiała być zaspokojona.Było bardzo ale to bardzo ciężko, on każdy praktycznie wieczór w pracy, każdy weekend w pracy. Zero wyjść, zero przyjemności, tylko dom i praca. Nawet w święta go nie było bo pracował, wiecznie wszędzie sama z dzieckiem. Ok robił to dla nas żebyśmy mieli dom, ale w tym wszystkim zapomniał co jest najważniejsze. Ogolnie jest dobrym człowiekiem, zawsze dbał żebym z dzieckiem wszystko miała, martwił się wręcz za bardzo, przez co bardzo mnie ograniczał. Tam nie możesz bo to niebezpieczne, tu nie bo nie dopilnujesz syna. Ciągle jakiś problem był i machanie przede mną palcem. W końcu stwierdziłam że ja nie chcę tak żyć. Jak długo nam być z kimś dla dobra dziecka? Powiedziałam mu o tym, a on już drugi miesiąc naprawia, ale to za późno. Dzisiaj oznajmiłam że go nie kocham i nie dam rady tak żyć. Jest płacz, lament...prośby i obietnice. A ja czuję, że tego się już nie da naprawić... Jak to przeżyć , boje się o syna, on jest bardzo emocjonalny, boje się, że bardzo to przeżyje. Błaga mnie żebym dała chociaż szansę na ratunek? W głębi duszy czuje, że w moich uczuciach nic się nie zmieni....co robić? Dać szansę ?czy tak może wyglądać kryzys do przetrwania? Dziecko, nowy dom, Boże jak to wszystko ułożyć....

Czy pojawił się ktoś "nowy"? Jest to ważne pytanie, bo jeśli patrzysz na swój związek przez pryzmat kogoś "potencjalnie lepszego" to może być obraz zniekształcony i byłabym ostrożna.

Jeśli nie masz nikogo na oku - to rzeczywiście poważna sprawa. Można spróbować terapii która pozwoli spojrzeć na wasz związek z boku i ocenić czy jest coś do uratowania. Bo może jednak coś się tam jeszcze głęboko tli. Jeśli jednak wyjdzie, że nie to przynajmniej będziesz miała poczucie, że zrobiłaś wszystko co mogłaś aby ratować związek ale się nie dało.

5

Odp: Rozwód....pomocy!

Jak to, będąc na silnych lekach, zawoziłaś syna do przedszkola? Mam nadzieję, że wątek to prowokacja. I nie, nie chodzi o czepialstwo,  to są za poważne sprawy.

6 Ostatnio edytowany przez kermitka (2020-11-12 17:27:22)

Odp: Rozwód....pomocy!

Mysle ze troche rozumiem . moze Twoj partner zawiodl Ciebie - ciagle praca, sex musial byc, (nawet jak Ty psychicznie sie zle czujesz) dziecko najwazniejsze.
A Ty tez jestes osoba z uczuciami - chcesz zeby ktos sie o Ciebie troszczyl, pytal jak sie czujesz, czego potrzebujesz teraz etc, wspieral, poprostu byl (jak przjyaciel ktory wspiera, zrozumie)
A jemu wystarczala praca, dom, sex, syn. Moze zabraklo pryzjazni miedzy Wami, zrozumienia, jako partnerzy, a nie tylko rodzina (dom, syn).
Ale moze sie myle.

Zawsze mnie takie cos przerazalo- zlota klatka ,dlatego nie mam ani dziecka, ani rodziny...
pozdrawiam

Posty [ 6 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024