Cześć.
Nie zanudzę Was historią jak to się poznaliśmy, a spróbuje konkretnie przedstawić problem. Niżej podałem swój punkt widzenia oraz czego spróbowałem aby zwalczyć ten stan. Jeśli nie chcesz tego czytać to prosiłbym Cię tylko o sposób w jaki poradziłaś/eś sobie z nadmiernym idealizowaniem. Od razu powiem, że borykam się z tym tyle czasu, że niektórzy z Was by uznali że jestem nienormalny. Żałoba dawno przebiła czas, w którym byliśmy razem.
Przedstawię swój punkt widzenia. Moją jedyną (tak to moja pierwsza i ostatnia miłość) EX uznaję za idealną nie dlatego, że sobie tak ubzdurałem, a dlatego że kobiety która byłaby matką, żoną i kochanką w jednym nigdy nie poznałem, poza nią. Czy to niedojrzałość emocjonalna czy to nie mój typ czy to mało inteligentna lub mało ambitna. Zawsze coś sprawiało, że dziewczyna nie traciła w moich oczach, a po prostu nie widziałem jej jako przyszłej partnerki. Od razu powiem, że nie szukam też miss universe z tytułem doktora zbawiającej świat bo za wysokie progi. Wybredny po prostu nie jestem, ale być z kimś tylko po to by nie być samemu mija się z celem.
Ona była ciepła, wrażliwa, inteligentna, ambitna i zaradna. Do tego dochodziła uroda oraz naturalny seksapil. To nie tylko moje zdanie. Za każdym razem widziałem, że komuś się spodobała. Dziewczyna nigdy nie była sama bo zawsze miała adoratorów. Ja akurat nigdy nim nie byłem, ale przypadkiem nam wyszło. W związku często się kłóciliśmy, ale to z mojej winy. Zwykle gdy związek się rozpada to dwie strony są winne, ale uwierzcie mi, że 100% winy ponoszę ja.
U mnie od gimnazjum zaczęły się kompleksy i niska samoocena. Za tym ucierpiał rozwój w kontaktach i podbojach miłosnych, na które teraz jest już za późno i mając 25 lat nie jestem w stanie dorównać lepszym facetom.
Wypróbowałem wiele sposobów.
1. Znajomi - mam, wygadałem się już bardzo długi czas temu i nie chce ich zadręczać. Spędzam z nimi czas jak tylko go mam. Zazwyczaj przy "swoich" jestem duszą towarzystwa.
2. Hobby - od rozstania mam 2 nowe hobby, którym poświęcam czas. W sferze emocjonalnej są bezskuteczne, poza tym przynoszą frajdę.
3. Praca - zmieniłem na lepszą, więcej pracuje ale pomogło to tylko pogrubić portfel.
4. Psycholog - jeden stwierdził żebym zawalczył* o nią, a drugi sam nie wiedział co robi w gabinecie psychologa.
5. Inne dziewczyny - jeśli już się podobam, to tym dziewczynom, które nie podobają się mi. Poza tym nie randkuje. Nie umiem i nie nadaje się do tego. Są lepsi. Mimo to przez znajomych poznałem kilka, ale większość była niedojrzała. Nie mam tego za złe, bo niektóre z nich miały 18-19 lat i nie mogę oczekiwać dojrzałości w tym wieku.
6. Skupiłem się na sobie w pełni i zadbałem o rozwój.
*swoją drogą nigdy o nią nie walczyłem bo zabrałbym jej tylko szanse na bycie szczęśliwą.
Moją "rozpacz" potęguje fakt, że w moment po rozstaniu spotkała swój ideał faceta. Wszystkie pożądane przez nią cechy, które zaobserwowałem podczas naszego związku, są w tym facecie. Plus obiektywnie jest gość mega przystojny. Zasługuje na to więc fajnie, ale to tylko potwierdza moją myśl, że nigdy nie darzyła mnie ani uczuciem ani nie pasowałem do niej pod względem wizualnym. Bo to też niestety prawda, do której wstyd się przyznać ale na pierwszy rzut oka między mną, a nią była przepaść i sporo ludzi się jej dziwiło że obniżyła standardy. Zasłyszałem to. Ponadto temu wszystkiemu towarzyszy uczucie, że jestem od niej gorszy. Tego sam nie potrafię wytłumaczyć, ale przerodziło się to w niezdrową obsesję gdzie wydaje mi się, że wszędzie ją widzę i unikam miejsc, w których mogę ją spotkać. Zawsze towarzyszy temu szybki puls i przypływ adrenaliny. Głupie uczucie.
Generalnie nie wiem jakie metody jeszcze zastosować. Śledzę podobne fora już wiele miesięcy w poszukiwaniach coraz to nowszych metod pozbycia się jej z głowy i akceptacji stanu rzeczy. Ale po prostu nic mi nie pomaga. Wyobraźcie sobie ciągła huśtawkę od kilkudziesięciu miesięcy gdzie 3/4 miesiąca jest nieprzyjemnie, na chwile normalność i powrót w kolejnym miesiącu. Zaczynam przestawiać się na to, że tak już po prostu zostanie. No i i tak się rozpisałem.
o prostu zostanie.
No i się rozpisałem, eh.