Dzień dobry,
MAm 34 lata , jestem w szczęśliwym związku 15 lat, wynajmujemy mieszkanie i mamy kota, planujemy coś więcej kiedyś tam...
wczoraj rozmawiałam z mamą (mieszkamy 500 km od siebie i ma 67 lat i partnera).
MIała zły humor, nie wiem czym wywołany, ale zdarza się to często i wtedy popada w tzw. czarną rozpacz i mówi rzeczy typu: ja to zaraz umrę samotna, nikt jej nie pomaga, że nikt się nią nie zaopiekuje , gdy zacznie niedomagać.
Wiem, że oczekiwała zapewnień że ja się nią będę opiekowała , gdy taki czas nastanie ( a najchętniej chciałaby mnie ściągnąć do siebie już teraz - bo słyszałam już kilka razy propozycję żeby szukać tam pracy - mimo, że mam pracę tuta lepszą i za ludzkie pieniądze, to mam się przeprowadzić do najbardziej bezrobotnego rejonu w Polsce i tam być). Co śmieszne mama ma tam blisko mojego brata i siostrzeńca , i także partnera ( nie nazwę ojczymem, bo poznali się dopiero kilka lat temu).
Trochę tych zapewnień dałam , choć nie lubię obiecywać na przyszłość a w tym momencie nie mam warunków i mieszkaniowych i nie widzę jeszcze potrzeby zdrowotnej (bo sama wokół siebie i domu wszystko robi i powiem nawet że jest bardziej aktywna niż ja )
Jestem najmłodszym dzieckiem, wychowywanym na "opiekuna" (wiele razy słyszałam że Kasia,"taka dobra i opiekuńcza i wszystkim się zajmie"). Pierwszy raz usłyszałam że "nikt się mamą nie zajmie na starość" gdy miałam 7 lat a mama 40!!!!
Czuję frustrację, bo chciałabym, zeby mama była szczęścliwa, ale za nic nie chcę mieć z nią kontaktów więcej niż rozmowa co 2 dni , i odiwedziny raz na 2 miesiące. Póki się da. A skoro jest w stanie zrobić wszystko w domu i zadbać o siebie i partnera , pracować na działeczce - to chyba jeszcze jest sprawna?
Po każdych odwiedzinach i rozmowach jak ma zły humor bardzo to przeżywam i się obżeram. Co dziwne relacji nie miałyśmy bardzo bliskich, bo ja nie dopuszczałam do tego, żeby ktoś poznał moje prawdziwe myśli tylko grzecznie się zgadzałam bo dziewczynki takie muszą być.... Mama wyjeżdżała za granicę do pracy i ja od 12 rż zajmowałam się domem, dziećmi siostry i ojcem alkoholikiem, ale mama wysyłała pieniądze,więc to "ona się zajmowała")
Co jej powiedziec jak następnym razem zacznie mówić: rzuć wszytsko i przyjedź? Jak znowu powie , że umrze i nikt jej nie pochowa i w rowie zczerźnie?