Witam, jest to mój pierwszy post, na tego typu forum, ale czuję się już naprawdę skołowana i nie wiem co mam robić.
Historia wygląda tak, że jestem w związku od 3 lat, od pół roku jesteśmy zaręczeni.
Mieliśmy swoje wzloty i upadki, problemy z zazdrością, zaborczość, jednak do żadnego rozstania więcej niż jednodniowego nie doszło.
Problem tkwi w tym, że czuję od pewnego czasu, że nasz związek się wypalił. Mieszkamy razem, więc non stop są jakieś sprzeczki o sprzatanie, pieniądze, kto co kupuje i tego typu sprawy. Nie uprawiamy seksu od dwóch miesięcy, on twierdzi że wiecznie jestem naburmuszona, czepiam sie, nie zachęcam go do niczego, na nic nie mam ochoty.
Ale z mojej strony wygląda to troszeczk3 inaczej...
On nie dba o siebie tak jak kiedyś, .ie dba o nasze mieszkanie, wylicza mi każde pieniądze, nie stara się o mnie, nigdzie nie zabiera, nie zrobi mi żadnej przyjemności, a kiedy proszę go żeby zachęcił mnie w kwetiach łóżkowych , słyszę: to ty jesteś kobietą i Ty powinnaś.
Przeraża mnie to co się z nami dzieje, tym bardziej, że zaręczyliśmy się, a kiedy zaczynam mowę o ślubie, że ja już chciałabym się ustatkować, on mówi mi, że jeszcze jest czas ?! To w takim razie po co były te oświadczyny?
Rozmawiam z nim, proszę, żeby choć troszkę mnie zauważał, doceniał, powiedział dobre słowo, bo ja o niego troszcze się tak samo jak na początku związku, a on zmienił się. Nie potrafi powiedzieć mo dlaczego, słyszę tylko że czepiam się i sama nie wiem czego chcę.
Dodam że, miłe słowo potrafi napisać, przez telefon owszem, ale gdy widzimy się po pracy wieczorem, jego humor i zachowanie zmienia się o 180 stopni.
Mam nadzieję że mimo chaotycznosci, troszkę mnie zrozumiecie i pomożecie co robić? Naprawdę czuję że nasz związek jest taką rutyną, jest coraz gorzej, ja próbuję walczyć, rozmawiać, a on zasłania się że wszystko jest ok