Witam
Przyznam, że ciężko mi to wszystko pisać ale chyba potrzebuję się wygadać.
Jestem mamą dwóch synów. Z młodszym nie mam większych problemów natomiast ze starszym, prawie siedmiolatkiem jest ciężko. Od urodzenia wiedziałam, że coś jest nie tak. To były problemy różnego rodzaju, głównie z układem neurologicznym. Bardzo opóźniony rozwój mowy, brak reakcji na imię, autoagresja, zaburzenia zachowania...
Oczywiście były podejrzenia w kierunku autyzmu, robiliśmy badania, były pobyty na neurologii.
Ostatecznie autyzm i zespół Aspergera został wykluczony jednak problemy nie zniknęły. Od około dwóch lat ma zdiagnozowane ADHD, niezależnie przez 4 psychiatrów.
Oczywiście wielokrotnie spotykałam się ze wspaniałą opinią, że "ADHD nie istnieje" Chyba tylko ktoś z nadpobudliwym dzieckiem wie jaka to radość słyszeć te wszystkie mądrości od rodziców, którzy po prostu mieli więcej szczęścia i mają zdrowe dziecko.
Obecnie nowa diagnoza zmierza bardziej w stronę zaburzeń opozycyjno-buntowniczych co jest dla mnie dużo trudniejsze do zaakceptowania. To już trochę inna liga.
Ogólnie syn jest...dziwny, nietypowy. Chodzi do szkoły integracyjnej, ma nauczyciela wspomagającego, jest na lekach. To wszystko działa bardzo dobrze ale nadal nie jest to typowe dziecko.
Mój problem polega na nieustannym poczuciu winy i wyrzutach sumienia. Tak bardzo staram się pamiętać, że za wiele jego zachowań odpowiada zaburzenie a nie jego zła wola. Staram się pamiętać a jednak wybucham często.
I kiedy sytuacja się uspokoi nie umiem sobie poradzić ze sobą, dlaczego znowu krzyczałam.
Od kiedy chodzi do szkoły sytuacja jest nieco lepsza ale czasy przedszkola to był koszmar. Praktycznie każdego dnia słyszałam, że był niegrzeczny i mam coś z tym zrobić. Dodam, że było to przedszkole terapeutyczne. Bardzo źle to wspominam ale to temat na inny wątek.
Złapałam się na tym, że ze stresu boli mnie brzuch kiedy jadę go odebrać. Co będzie tym razem? Kogoś pobił? Coś zniszczył?
Chciałam mu pomóc, chodziłam z nim na terapię, załatwiłam nauczanie specjalne ale teraz się zastanawiam czy to dobrze.
Mam wrażenie, że ten papier trochę pomógł ale trochę zaszkodził. Z jednej strony nie wyobrażam sobie żeby nie miał nauczyciela wspomagającego ale z drugiej dało mu to łatkę "zaburzonego". Dla przykładu powiem, że kiedy inne dzieci się pobiły było to traktowane jako coś normalnego, dzieci mają konflikty. Kiedy natomiast mój syn wdał się w bójkę zostałam wezwana do dyrektora i wymuszono na mnie wprowadzenie dodatkowej terapii.
Ja widzę w nim bardzo dużo zalet. Na przykład jest bardzo inteligentny jak na swój wiek i myśli poza schematami. Jak na ironię ma kształcenie specjalne ze względu na upośledzenie umysłowe. Wszystko ze względu na słaby wynik testu IQ a to z kolei jest następstwem zaburzeń koncentracji.
Jestem z tym praktycznie sama. Męża nie ma w domu miesiącami, na rodzinę nie mam co liczyć.
Może są tu rodzice takich trudnych dzieci. Jak sobie radzicie? Ja już wymiękam, boję się że robię coś źle i za jakiś czas syn skończy w więzieniu albo popadnie w depresje przez swoją inność. On sam czuje się inny, czasami o tym mówi, że stara się ale nie potrafi być taki jak wszyscy. Serce pęka jak się tego słucha.
Trochę się rozpisałam Szukałam jakiejś grupy wsparcia online lub lokalnie ale nie trafiłam niestety na żadną która jeszcze funkcjonuje.
Ciężko się rozmawia o takich problemach z kimś kto tego nie doświadczył.