Zastanawiam sie co jest lepsze ? bieda z rodziną czy samotnosc za granicą?
Jak myslicie, co byscie zrobili? Zostawilibyscie rodzinę, ukochaną, dziecko i pojechali w swiat zarabiac pieniadze? czy wolelibyscie w domu klepac przysłowiowa biede i byc razem z rodzina, jednoczesnie nie majac szans na krok do przodu, czesto wykanczajac sie psychicznie lub fizycznie w pracy za marne grosze?
Bieda z Rodzina.
3 2009-03-15 11:43:04 Ostatnio edytowany przez stokrotka28 (2009-03-15 11:43:42)
Mieszkam za granicą i znam ludzi którzy przyjechali tutaj aby poprawić sytuację materialną rodziny zostawiając rodzinę,dzieci,mężów(żony)w kraju.Jest im czasami ciężko tęsknią za bliskimi jedyny kontakt utrzymują przez telefon nawet przez kilka lat.Siły dodaje im tylko myśl,że robią to właśnie aby poprawić sytuację w domu.Uważam,że na takie wyjazdy trzeba być silnym psychicznie,bo co po zarobionych pieniądzach gdy jest się samemu wśród obcych ludzi,pieniądze nie zastąpią rodziców,męża,żony,dzieci.Przed wyjazdem należy się naprawdę dobrze zastanowić czy jest się w stanie podjąć takie wyzwanie.
4 2009-03-15 13:57:14 Ostatnio edytowany przez Delicious (2009-03-15 18:32:58)
Moja mama z drugim mężem wyjechała za granicę ponad 7 lat temu. Ja zostałam w Polsce i mieszkałam z dziadkami. Całe gimnazjum i technikum. Teraz mieszkam sama w Gdański i jestem w pewnym sensie wdzięczna mamie za to zrobiła. Bo wiem ile pieniędzy z tych zarobionych przez nich tam wcale nie leciutką pracą idzie miesięcznie na mnie. I domyślam się, że gdyby była w Polsce to nie mogłybyśmy sobie pozwolić na większość z tego co mamy teraz. A widzę się z nią minimum 2 razy w roku. Jeżdżę do niej na ferie i na wakacje. A oni przyjeżdżają jeszcze kilka razy w roku jak mają coś do załatwienia na kilka dni. Na początku wiadomo, że było ciężko, ale do wytrzymania i przyzwyczajenia taka sytuacja. Ale patrząc z drugiej strony to jestem więcej niż pewna, że ja bym nie pojechała sama. Ona pojechała z mężem więc lepiej. Ja sama na pewno bym nie pojechała. Tylko razem albo biednie w Polsce, albo razem wyjechać.
Dla mnie rodzina jest najważniejsza. Teraz tyle jest pomocy dla "biednych".
Z rodziną, z mężem i dziećmi. Biednie, bez grosza, ale razem. Do końca. Obojętnie, czy to godny, czy nie godny koniec. Ale miłość jest ważniejsza, niż największe bogactwa świata. Nie umiałabym żyć gdzieś daleko, wiedząc, ze w Polsce są osoby, które kocham całym sercem i które są dla mnie całym życiem.
bieda z rodziną, kasa nie jest w życiu najwazniejsza.
więc co powiecie na to aby puścić za granice na zarobek swojego partnera, męża / partnerkę, żonę ?? a wy wiadomo w polsce
Nigdy w życiu
Dla mnie rodzina jest najważniejsza. Teraz tyle jest pomocy dla "biednych".
Dla mnie także, tylko nikt za mnie nie zapłaci rachunków ani nie nakarmi syna. O jakiej pomocy ty mówisz? Próbowałaś coś załatwić w opiece społecznej? Żenujące,uwłaczające i żałosne. Mam pracować za 800 zł przez 6 dni w tygodniu (w tym niedziela) po 9-10godzin? Na deszczu,mrozie i bez swobodnego dostępu do wc? Taką pracę wykonuję od 8 miesięcy bo byłam zmuszona. Wyjadę do Niemiec a po 2 miesiącach wrócę z 9000 zł w portfelu. Ja chcę móc zarabiać jak człowiek na swoje potrzeby a nie żebrać o zasiłek dla biednych.
Jestem podobnego zdania co beatkam63.... Samą miłościa nie da się żyć... za coś trzeba opłacić rachunki, coś trzeba jeść. Nie da się ukryć, że w Naszym kraju nastał moment kryzysu... ale przecież on kiedyś zmaleje, wszytsko wróci do normy... A żyć trzeba nawet w tym kryzysie i jeżć też trzeba, czy nie lepiej więc wyjechać na kilka miesiecy ,zarobić troche pieniedzy i wrócić? Wrócić kiedy bedzie możliwość znalezienia pracy tutaj- w Polsce...
Rodzina,to rzecz święta.Nic nie jest w stanie jej zastąpić,nawet wszystkie pieniądze świata.To moje skromne zdanie.Pozdrawiam.
No dobra wszystkie jesteśmy takie moralne..też się zgadzam, że rodzina najważniejsza, ale przecież mozna wyjechać za granicę na trochę, żeby zarobić (chociażby dla tej biednej rodziny). Ja wyjechałam i nie żałuję, że rodzina została - a i samotna nie byłam!! przywiozłam moją miłość z England
To miałaś szczęście.Ale ileż dzieci cierpi-zostawionych bez opieki rodziców.Pieniądze nie zastąpią czułości na co dzień.Można żyć skromnie i dobrze.Ja tak mam,nie żałuję.
Eh szczęście - nie po raz pierwszy...a wyjechłam nie za pieniędzmi, tylko żeby cos w końcu zmienić w swoim "nudnym" zyciu (chociaż kto mnie zna, to na pewno nie powie, że jest nudne...ale cóż...jestem kobieta pełną wyzwań i postanowień xD)
Uważam, że rodzina najważniejsza. Ale co wtedy, gdy ta rodzina żyje z dnia na dzień, od wypłaty do wypłaty. Często matka musi wybierać, zapłacić rachunek, czy kupić lekarstwa? Pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich nie da się żyć. A pomoc biednym? Nie łatwo jest wyciągać rękę i liczyć tylko na pomoc. Każdy człowiek zasługuje na godne życie a nie tylko na wegetację.
u mnie juz sie zyo tak ,ze nie mozna było nawet na chleb nazbierac.Wyjechałam,bo długi przekraczały nasze dochody.nikogo to nie obchodzi,znikad pomocy.wiadomo,ze rodzina jest na pierwszym miejscu,w koncu po to tam wyjezdzamy,zeby wrocic z pelnym portwelem ,zeby dzieci miały co jesc.Do siebie podchodzimy egoistycznie,bo jestesmy samotne,ile lez wyplaczemy to tylo my wiemy,
No dobra wszystkie jesteśmy takie moralne..też się zgadzam, że rodzina najważniejsza, ale przecież mozna wyjechać za granicę na trochę, żeby zarobić (chociażby dla tej biednej rodziny). Ja wyjechałam i nie żałuję, że rodzina została - a i samotna nie byłam!! przywiozłam moją miłość z England
miałaś szczęście, fajnie, że ci się tak ułożyło
ja gdybym była sama to też może bym wyjechała, ale mam już rodzinę w Polsce w sensie mąż i dziecko
i dlatego nie zdecydowałabym się na wyjazd, bo nie zostawiłabym ich samych tu
wolę być w szczęśliwym związku i z radosnym dzieckiem w Polsce niż sama w obcym kraju
nie mamy tu kokosów, ale sami jesteśmy kowalami swojego losu
nie pozwalamy sobie na zaciągnięcie kolosalnych kredytów, których potem nie bylibyśmy w stanie spłacić
dochodzimy do wszystkiego małymi krokami i skromnie, ale jesteśmy razem
mój dawny znajomy z żoną kupowali drogie telefony na raty,drugie na abonamenty dla szpanu (bo 2 to nie 1) nowiutki 42 calowy telewizor do małego pokoiku, meble za 5 tysięcy, pożyczki na super imprezy. nie liczyli i w końcu raty przekroczyły ich dochody. Teraz biegiem plany na wyjazd, bo nie ma za co żyć. ale niepotrzebnie się stawiali i robili z siebie bogaczy i wielkie państwo. mam nadzieję, że jest takich osób bardzo mało
lepiej żyć skromnie i z rodziną (mąż, dzieci)
mój dawny znajomy z żoną kupowali drogie telefony na raty,drugie na abonamenty dla szpanu (bo 2 to nie 1) nowiutki 42 calowy telewizor do małego pokoiku, meble za 5 tysięcy, pożyczki na super imprezy. nie liczyli i w końcu raty przekroczyły ich dochody. Teraz biegiem plany na wyjazd, bo nie ma za co żyć. ale niepotrzebnie się stawiali i robili z siebie bogaczy i wielkie państwo. mam nadzieję, że jest takich osób bardzo mało
lepiej żyć skromnie i z rodziną (mąż, dzieci)
;O Kurde co za ludzie...normalnie brak słów na taką głupotę ludzką i szczeniackie zachowanie - komu szpanować? znajomym? też mi sukces...
No ale niestety są i tacy ludzie;/
najważniejsze to żyć razem, a do reszty dochodzi się małymi kroczkami (chyba że ktoś w Totka wygra )
Ja wybrałam samotność zagranicą może nie do końca sama zadecydowałam co sytuacja życiowa mnie zmusiła zostawiłam 2 małych dzieci w Polsce jest ciężko i im i mi ale wiemy że to okres przejściowy chociaż teraz obmyślam plan jak ich tu ściągnąć do siebie i zacząć tu nowe życie
Podejrzewam że w parch łatwiej się wyjeżdża i przede wszystkim można szybciej zaoszczędzić <bo co 2 os to nie 1> mi to nie było dane
ale z drugiej str jak widzę pary ,małżeństwa które tu przyjechały i co się dzieje z ich związkami to ...
Ktoś tam wspominał o zasiłkach chyba nie do końca wie co mówi ....wyjazdy i rozstania są zawsze ostatecznością ...
ja jeśli już bym musiała wyjechać, to tylko z całą rodziną, nie sama
wolę żyć skromnie, ale być szczęśliwa
gdybym wyjechała, nie mogłabym codziennie widzieć uśmiechu mojego kochanego dziecka, przytulić męża wieczorem i porozmawiać o różnych sprawach
po powrocie moja rodzina miałaby wiele własnych spraw, a ja byłabym do tyłu
nie mogłabym, może dlatego, że bardzo ich kocham i jesteśmy szczęśliwi w takiej sytuacji, jakiej jesteśmy
Z własnego doświadczenia wiem, że teraz wybrałabym biedę z rodziną (jeśli już), ale czasu nie cofnę i jak na razie mam samotność za granicą. Może nie do końca samotność, bo mam swojego R- ale wolałabym być w domu...
Ja rok temu przyjechalam tutaj do siostry. I co? Mialam zostac tylko na wakacje a juz sie zrobilo ponad 8 miesiecy. Znalazlam milosc I nie zaluje swojego wyjazdu. Rodzice w koncu moga sobie odpoczac (cala nasza trojka juz jest w peeeelni dorosla (ja najmlodsza) ), a poza tym, teraz gdy taka przeokrutna zimna panuje w Polsce, to rodzice ledwo daja sobie rade (Tata ma firme, w ktorej zakladaja bramy, ogrodzenia, balusustrady itd. a zima to wiadomo, ze takich rzeczy NIE DA SIE zakladac) bo zyja z pensji Mamy wiec dobrze, ze przynajmniej na mnie nie musze wykladac pieniedzy, na jedzenie, na zycie, na komunikacje miejska, na doladowanie do telefonu czy nawet na studia.
I jak juz widzialam, ktos wyzej wspomnial o zasilkach... Szczerze? Rece opadaja. Wiem, bo moja przyjaciolka mieszka w domu samotnej matki (maz alkoholik, znecal sie nad nia fizycznie) i co miesiac musi sie upominac o te smieszne paredziesiat zlotych. Zeby moc isc do pracy musi Malego zostawic w zlobku, a zeby synek mogl isc do zlobka, musi miec potwierdzenie ze pracuje (paranoja), a zeby moc pracowac (konkretniej-starac sie o jakakolwiek prace) musi miec ksiazeczke sanepidu, a zeby sobie tak owa wyrobic (co kosztuje ponad 100zl) trzeba miec pieniadze. I tak sie zamyka obledne kolo. I jak mloda, samotna, bezrobotna matka ma poradzic sobie w Polsce?
Jak poradzic sobie podczas takiej ostrej zimy w Polsce, gdzie jest wiele zakladow, firm pozamykanych ze wzgledu na niemozliwosc wykonywania pracy w taka pogode?
Rodzina, rodzina, ale nie ma co jej pograzac tylko dlatego ze "ja wole klepac biede ale byc z rodzina". Wiec lepiej aby dziecko nosilo najtansze pampersy, uzywane rzeczy, zupki i kaszki z bierdonki niz wyjechac na chociaz te 2-3 miesiace i zarobic NORMALNE pieniadze nie tyle dla siebie co dla poprawy zycia naszych bliskich?
Nieogarniam.
Witam mój mąż właśnie wyjechał do Holandii znowu bo był tam w tamtym roku i zarobił chociaż godne pieniądze owszem jest to ciężkie taka rozłąka to nic fajnego wiadomo tęsknota itd.. ale cóż zrobić jeśli w Polsce nie miał pracy a mieszkamy w takim województwie gdzie jest największe bezrobocie i w takim mieście gdzie nie idzie się dostać do żadnej firmy żeby pracować a zimą szczególnie nie przyjmują do pracy nigdzie więc zgadzam się jak najbardziej że rodzina jest najważniejsza ale jakim kosztem biedy? a rachunki do zapłacenia a samo życie itd to tez trzeba mieć na to pieniądze a co siedzieć razem w domu no super bo razem i co dalej bez kasy jak tu żyć? więc trzeba się wziąć w garść i trudno pocierpiec tą rozłąkę ale być pewnym że nie braknie na jedzenie ,opłaty itd.. a samo zdanie rodzina najwazniejsza tylko tez w to wchodzi utrzymanie tej rodziny razem być to wspaniałe ale co z tego czy szczęśliwe ? skoro bieda trzeba to przecierpieć i tyle wróci i znowu będziemy razem ale chociaz z poczuciem że jesteśmy w stanie żyć i opłaty robić .
A czyja to wina ze musimy gonic za pieniedzmi,naszego systemu..kto mi zlize ze tesknie za synem ,ze pracuje od rana do wieczora,tak opieka pomoze jak pisano wyzej,musisz objezdzic kupe urzedow by zlozyc papiery na 50 zl,przed wyjazdem bylam na rozmowie kfalifikacyjnej to facet sie zapytal dojezdna,tak ,to pani dziekuje....nie chce pisac szczegolami ,ale moja mama musiala mi kupic wieniec dla taty na pogrzeb, bo nie mialam pieniedzy,czyja wina Moja,,ja marze doslownie by byc z synem,a z czego mu zaplace edukacje ,studia itp.nawet nie chce mi sie pisac,ach jesze cos ,przed wyjazdem sprzatalam u bogatej pani,,,dojazd do niej 10 zl miejski 4 zl ,za osiem godz. dawala 35 zl ,teraz jade na zakupy do centrum...bo mam wiecej w portfelu,,,,,Pozdrawiam cieplutko
Mój mąż wyjechał i powiem szczerze odliczając koszty to ta kasa nie warta była tych nerwów i kosztów naszego związku.
Mało sie wszystko nie rozpadło, on miał żal że musiał wyjechać a ja że wyjechał. Lepiej być skromnie ale razem , odległość zabija miłość.
Kochane Panie .Jest to bardzo przykre , że aby godnie życ musimy wyjeżdzac poza granice naszego kraju .I nie liczmy że tu się coś zmieni w najbliższych latach skoro złodziej złodziejem pogania .Przykre ale rzeczywista rzeczywistosc w Polsce .Ja też wyjechałabym chętnie Do Niemiec ale nie mam nikogo znajomego , kto pomódłby mi w takiej pracy Może któraś z Pań coś może pomóc w mojej sprawie .Byłabym bardzo wdzięczna .Pozdrawiam serdecznie Wszystkie Panie na tym forum .
NIGDY NIE PUSZCZAJCIE SWOICH MĘŻÓW ZA GRANICE po pieniądze!!!!!! Ja się pokusi8łam i teraz jestem sama w biedzie w Polsce, bo nas zostawił i mieszka sobie z panienka....znam wiele podobnych mi historii!!! Przestrzegam więc was nie kuście się na kasę bo ryzykujecie rozstaniem na zawsze!!!!!! BOŻE jaka ja byłam głupia że go puściłam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ale czasu nie cofnę teraz tylko cierpię ja i dziecko, te których to nie spotkało nie zrozumieją, więc na litość boską posłuchajcie się mnie!!!!!!
Niestety jest tak jak większość z was pisze, że te wyjazdy są ostatecznością. Sama cierpię z tego powodu, że kochana osoba musiała mnie opuścić w celach zarobkowych, i że wszystko to jest spowodowane sytuacją niezależną od nas... Młodym ludziom w dzisiejszych czasach jest bardzo ciężko zacząć żyć na własny rachunek. Mimo wszystko tylko nieliczni mogą mieć zapewnione mieszkanie na start i dobrą pracę, którą zazwyczaj zdobywa się w wyniku znajomości, więc biada tym co nie mają bogatych rodziców. Tak sie składa, że to właśnie wyjazd za granicę był dla mojego ukochanego pojawieniem się nowych szans na rozwój. Robi tam to samo co robił w Polsce, z tym że w naszym kraju nie miał szans na własną działalność, a tam ma możliwość realizować się zawodowo. Kończę studia i jadę do niego, bo jednego jestem pewna - jak wyjeżdżać to razem, bo samotność jest największym cierpieniem...
Jest wielką niesprawiedliwością społeczną ten " przymus" wyjeżdżania za granicę.Po moich 19 latach za granicą bilans generalny jest relatywny...pomimo ukończonych tutaj studiów i pracy niezłej, i oczywiście ukochanego syneczka, brakuje mi boleśnie Polski..rodziny, mowy , historii, jedzenia, zieleni..pewności siebie i pogody ducha którą tam zostawiłam..powietrza ..! Przeświadczenia, że .....jestem u siebie , we własnym kraju- żaden pobyt za granicą tego nie zastąpi. Moja Mama też wyjechała za granicę 30 lat temu.Dopiero po latach zdałam sobie sprawę, że zawsze mi jej brakowało, pomimo iluzji które sobie tworzymy , że można żyć bez..Jeżeli możecie - wyjeżdżajcie okazjonalnie ,lub wcale..chyba że uciekacie od sytuacji toksycznych, przemocy, alkoholików ..- ale to już inna historia: w takim kontekście wyjazd (ucieczka) jest wyzwoleniem.
Najlepszym rozwiązaniem jest wyjazd z rodziną
I wilk syty i owca cała. We dwójkę łatwiej jest się zmierzyć z obcym państwem, językiem, zasadami. A dzieci to kiedys podziękują za wyjazd - opanowane dwa języki, możliwość poznania innej rzeczywistości i to, że mogliscie sobie pozwolić na wieksze wydatki na dziecko, jego edukację, potrzeby czy zainteresowania.
Dokładnie, a dlaczego nie można wystartować za granicą, wybadać teren, a potem wrócić po rodzinę. Co to za relacja na odległość ? Cierpią na tym dzieci bo nie widzą rodzica, cierpi też na tym małżeństwo. Ja jestem za tym że rodzina powinna się trzymać razem, jeżeli wyjazd gwarantuje dużo lepszy byt, to czemu nie.
Tak jak pisze koleżanka wyżej zawsze można wrócić po rodzinę i jeżeli wszyscy chcą wyjechać razem. Mój małżonek był może 1,5 roku w Irlandii, ja nie wyobrażałam sobie wyjazdu z kraju, zrozumiał to i wrócił, wybudowaliśmy dom i teraz nie ma sensu wyjeżdżać, a także nie wyobrażamy sobie życia na odległość. Żyjemy biednie, ale też niczego nam nie brakuje, mamy siebie, kochaną córeczkę, a tutaj też można postarać się o dobrą pracę, najważniejsze to dobro dziecka, żeby od małego czuło obok siebie oboje rodziców.
wybudowaliśmy dom ... Żyjemy biednie, ale też niczego nam nie brakuje...
Bieda
bieda to ile miesiecznie ?
Zastanawiam sie co jest lepsze ? bieda z rodziną czy samotnosc za granicą?
Jak myslicie, co byscie zrobili? Zostawilibyscie rodzinę, ukochaną, dziecko i pojechali w swiat zarabiac pieniadze? czy wolelibyscie w domu klepac przysłowiowa biede i byc razem z rodzina, jednoczesnie nie majac szans na krok do przodu, czesto wykanczajac sie psychicznie lub fizycznie w pracy za marne grosze?
Wydaje mi się że warto pojechać do pracy za granicę nawet na chwilę. Ja wybralam opcje wyjazdow krotkoterminowych 2/3 mies. Jako opiekunka do niemiec. Prace znajduje na dobrej szteli i jade, wracam szybko wiec nie zdaze zatesknic a 1500e na mies mm w kieszeni.
37 2020-03-05 10:49:30 Ostatnio edytowany przez Ajko (2020-03-05 10:52:49)
Jestem za kombinowaniem. Siedząc na miejscu nie zmieniając nic pogrążasz się w sytuacji, która ci ciąży. Czyli jest bieda, smutek, co z tego, że razem jak zionie jakąś beznadzieją. Spróbować zawsze warto jak nie wyjdzie można przecież wrócić. Jak wyjdzie można dać sobie i rodzinie więcej możliwości. Też pokazuje się dzieciom jak być zaradnym, stwarzać sobie szansę na nowe. Nie ma co patrzeć na wyjazd jak na jakiś wyrok, to nie te czasy, świat jest otwarty, jest doskonała komunikacja, transport. Tylko trzeba wyjść poza strefę komfortu i przestać czarno widzieć. Ale jest jeszcze 2 sprawa nie warto być zachłannym, ważna jest równowaga.