Starosc z Narcyzem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 14 15 16 17 18 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 976 do 1,040 z 1,120 ]

976

Odp: Starosc z Narcyzem
Narcyza napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

Bzdury.
Nie całuje się, nie przytula, i nie odgrywa rólek przed człowiekiem, do którego już się nic nie czuje.
Obojętność sprawia, że takie rzeczy ani przez myśl nie przechodzą.

Emocjonalnie jest mi obojętny.
Ale fizycznie bardzo mnie pociąga.
Czułam jak jego usta drżą z podniecenia kiedy mnie całował, jak zawsze, chciałam tego doświadczyć ten ostatni raz.
Nic więcej.

Oj Narcyzo coś mi się wydaje, że jeszcze Ciebie do niego ciągnie i to nie był ostatni raz.

Zobacz podobne tematy :

977

Odp: Starosc z Narcyzem
Klara2204 napisał/a:

Oj Narcyzo coś mi się wydaje, że jeszcze Ciebie do niego ciągnie i to nie był ostatni raz.

Życie z narcyzem byłoby wspaniałe gdyby kazdy narcyz był niemową.
Ja w fazie idealizacji udawałam, że nie słyszę co on do mnie mówi. Ani bajek nie słuchałam o tym co on niby czuje, ani tych głupot jakie wygaduje kiedy jest zły, czy próbujących urazić moje uczucia słów. Liczyło się tylko to co mi daje, czyli erotyczne doznania. Sama zresztą mówiłam mu rzeczy które jak się okazało go raniły. Na przykład po udanym seksie potrafiłam mu powiedzieć, żeby następnym razem bardziej się postarał bo dwa orgazmy to za mało. Tak mi się powiedziało bezmyślnie i już.
Albo rozpalałam go do granic możliwości i mówiłam ze muszę lecieć chociaż wcale nie musiałam i w sumie bardzo miałam ochotę zostać ale tego nie robiłam.
Niestety w czasie dewaluacji widziałam w nim zwykłego człowieka, docierały do mnie jego słowa, tez potrafił mnie w tym momencie zranić i powiedziałam dość.
On był w wielkim szoku, bo był pewien że jestem uzależniona. Ale nie jestem.
On codziennie pisze. Nie odpisuję.
Brakuje mi tylko seksu z nim i nie wiem jak ten problem rozwiązać.

978

Odp: Starosc z Narcyzem
Narcyza napisał/a:
Klara2204 napisał/a:

Oj Narcyzo coś mi się wydaje, że jeszcze Ciebie do niego ciągnie i to nie był ostatni raz.

Życie z narcyzem byłoby wspaniałe gdyby kazdy narcyz był niemową.
Ja w fazie idealizacji udawałam, że nie słyszę co on do mnie mówi. Ani bajek nie słuchałam o tym co on niby czuje, ani tych głupot jakie wygaduje kiedy jest zły, czy próbujących urazić moje uczucia słów. Liczyło się tylko to co mi daje, czyli erotyczne doznania. Sama zresztą mówiłam mu rzeczy które jak się okazało go raniły. Na przykład po udanym seksie potrafiłam mu powiedzieć, żeby następnym razem bardziej się postarał bo dwa orgazmy to za mało. Tak mi się powiedziało bezmyślnie i już.
Albo rozpalałam go do granic możliwości i mówiłam ze muszę lecieć chociaż wcale nie musiałam i w sumie bardzo miałam ochotę zostać ale tego nie robiłam.
Niestety w czasie dewaluacji widziałam w nim zwykłego człowieka, docierały do mnie jego słowa, tez potrafił mnie w tym momencie zranić i powiedziałam dość.
On był w wielkim szoku, bo był pewien że jestem uzależniona. Ale nie jestem.
On codziennie pisze. Nie odpisuję.
Brakuje mi tylko seksu z nim i nie wiem jak ten problem rozwiązać.

Niektórzy nie powinni też umieć pisać

979

Odp: Starosc z Narcyzem

Jestem pół roku po rozstaniu z N (7 i pół roku razem z przerwami). Ulle, zgodzę się z tobą, że po kilku latach zagrania N nie robią już na człowieku wrażenia. Przez te pół roku od rozstania N szukał ze mną kontaktu np. dzwonił w sprawach służbowych pod byle pretekstem (pracujemy w jednej firmie, w jednym budynku, tylko na innych piętrach dlatego czasem 1 a czasem 3 razy w tygodniu widujemy się np. na korytarzu). Nie mieszkamy razem. 2 tygodnie temu miałam gorszy czas i niestety napisałam do niego emaila "co u ciebie słychać"? Do dzisiaj nie odpisał. Myślałam, że będę załamana. A tu zdziwienie, 2 dni smutku i tyle. No ale niestety zastanawiam się o co mu chodzi? Dawniej było tak, że jak nie odpisywał lub nie oddzwaniał max. po 3 dniach (a było dobrze między nami) biegałam za nim domagając się odpowiedzi dlaczego tak się zachowuje, dlaczego jest dla mnie taki niedobry, czym na to zasłużyłam, czy jeszcze chce być ze mną? Teraz siedzę na 4 literach i nic (oprócz tego, że cały czas sprawdzam czy odpisał lub oddzwonił - głupia ja i zastanawiam się czy jego zachowanie to kara, że tak późno się odzywam do wielkiego pana dyrektora, czy gierka celem zrobienia mi na złość, czy zwykłe olewanie). Z jednej strony żałuję, że napisałam, z drugiej nie. Bo przynajmniej wiem, że jego smutne miny przez ostatnie pół roku i próby kontaktu to taki teatrzyk i kolejne gierki, na które mam nadzieję już się więcej nie nabiorę. Dziewczyny co tam u was, bo zamilkłyście? A szkoda, bo wszystko co tu piszecie to święta prawda. Mój N to dr architektury, dyrektor (na szczęście nie mój) i debil w jednym, któremu zawsze największą przyjemność sprawiało znęcenie się metodą nie znikam/chodzę do pracy ale dla ciebie nie mam czasu. Nie zadzwoni do domu chociaż raz na 3 dni, nie przyjedzie, nie kontaktuje się ze mną w pracy twierdząc, że jest "zarobiony" i nie ma czasu. Na korytarzu cześć i szybkim krokiem ucieka. Ale widzę, że ma czas rozmawiać z innymi pracownikami o pogodzie, zapraszać kogoś do siebie do gabinetu na kawę, iść do kogoś na kawę itd. Na moją prośbę "przyjdź do mnie chociaż na chwilę do pokoju" wykrzyczane z nerwami nie mam czasu. Kiedy widział, że się obraziłam (orientował się po kilku dniach mojego milczenia) nagle znajdował dla mnie czas. Sielanka trwała kilka tygodni i od początku to samo. Jeśli chodzi o jakieś prezenty, to np. na urodziny tanie słodycze ze sklepu z owadem w logo średnio raz w roku, albo nawet rzadziej. A ja naiwniara z każdej okazji wypasiony prezent. Na imprezach firmowych chyba tylko na jednej (a było ich kilkanaście za naszego pseudo związku) zachował się wobec mnie w porządku, zazwyczaj nadskakiwał innym paniom, a przede mną wprost uciekał. Było mi wstyd przed współpracownikami (koleżanki i koledzy w firmie wiedzą, że jesteśmy/byliśmy "razem" chociaż się z tym oczywiście nie obnosimy). Tak jak jedna dziewczyna tu napisała, wygląda to tak jakby nie chciał ze mną być, ale nie chciałby mnie też stracić. Te kilka tygodni ze mną co parę miesięcy to tak jak jakiś haracz, który musi zapłacić za przytrzymanie mnie przy sobie.

980

Odp: Starosc z Narcyzem

Czy to ważne dlaczego nie odpisuje? Ważniejsze dlaczego Ty Ingo, robisz sobie samo-destrukcję szukając kontaktu, a później odchorowując kilka dni. Takie ważne te jego stanowiska dyrektorskie, dyplomy, że warto poświęcić swoją psychikę na takie coś, nie warte uwagi?

981

Odp: Starosc z Narcyzem

Od kilku lat wiem, że nie warto (jak zaczynaliśmy nie był dyrektorem). Na szczęście idę do przodu, co prawda małymi krokami, ale zawsze. Podobno tak jest nawet lepiej.

982 Ostatnio edytowany przez Senshi (2020-01-23 13:31:26)

Odp: Starosc z Narcyzem

Kilku lat?! Małe kroczki? To chyba mikrokroki i strata życia.

Byłaś na terapii?

983

Odp: Starosc z Narcyzem
Inga75 napisał/a:

Jestem pół roku po rozstaniu z N (7 i pół roku razem z przerwami). Ulle, zgodzę się z tobą, że po kilku latach zagrania N nie robią już na człowieku wrażenia. Przez te pół roku od rozstania N szukał ze mną kontaktu np. dzwonił w sprawach służbowych pod byle pretekstem (pracujemy w jednej firmie, w jednym budynku, tylko na innych piętrach dlatego czasem 1 a czasem 3 razy w tygodniu widujemy się np. na korytarzu). Nie mieszkamy razem. 2 tygodnie temu miałam gorszy czas i niestety napisałam do niego emaila "co u ciebie słychać"? Do dzisiaj nie odpisał. Myślałam, że będę załamana. A tu zdziwienie, 2 dni smutku i tyle. No ale niestety zastanawiam się o co mu chodzi?

Jak to o co mu chodzi? To Ty do niego pisałaś, więc o co Tobie chodzi, a nie jemu?
Jego stanowisko i zachowanie jest jasne, brak odpowiedzi, oznacza brak chęci kontaktu. Pół roku temu się rozstaliście, więc jak moglibyście mieszkać ze sobą wink ?

Inga75 napisał/a:

Dawniej było tak, że jak nie odpisywał lub nie oddzwaniał max. po 3 dniach (a było dobrze między nami) biegałam za nim domagając się odpowiedzi dlaczego tak się zachowuje, dlaczego jest dla mnie taki niedobry, czym na to zasłużyłam, czy jeszcze chce być ze mną? Teraz siedzę na 4 literach i nic (oprócz tego, że cały czas sprawdzam czy odpisał lub oddzwonił - głupia ja i zastanawiam się czy jego zachowanie to kara, że tak późno się odzywam do wielkiego pana dyrektora, czy gierka celem zrobienia mi na złość, czy zwykłe olewanie).

Czyli wcale nie siedzisz na 4 literach, a bliższe prawdy jest stwierdzenie, że siedzisz na rozżarzonych węglach i podskakujesz pod sufit na każdy najmniejszy dźwięk, licząc na to, że będzie on dźwiękiem wiadomości od niego.
Dodatkowo zastanawiasz się co oznacza jego zachowanie, zamiast przyjąć za pewnik oczywiste fakty. Nie odzywa się, to znaczy że nie chce się odzywać, a nie że bawi się w gierki, czy też potajemnie planuje aby Ci się oświadczyć.

Inga75 napisał/a:

Z jednej strony żałuję, że napisałam, z drugiej nie. Bo przynajmniej wiem, że jego smutne miny przez ostatnie pół roku i próby kontaktu to taki teatrzyk i kolejne gierki, na które mam nadzieję już się więcej nie nabiorę.

Przecież pisząc do niego dałaś wyraźny dowód na to, że jednak się nabrałaś.

Inga75 napisał/a:

Dziewczyny co tam u was, bo zamilkłyście? A szkoda, bo wszystko co tu piszecie to święta prawda. Mój N to dr architektury, dyrektor (na szczęście nie mój) i debil w jednym, któremu zawsze największą przyjemność sprawiało znęcenie się metodą nie znikam/chodzę do pracy ale dla ciebie nie mam czasu. Nie zadzwoni do domu chociaż raz na 3 dni, nie przyjedzie, nie kontaktuje się ze mną w pracy twierdząc, że jest "zarobiony" i nie ma czasu. Na korytarzu cześć i szybkim krokiem ucieka. Ale widzę, że ma czas rozmawiać z innymi pracownikami o pogodzie, zapraszać kogoś do siebie do gabinetu na kawę, iść do kogoś na kawę itd.

Wybacz, ale Tobie nic do tego na co on ma czas w pracy, a na co nie ma. Nie jesteś ani jego przełożoną, ani nawet nie pracujecie razem - więc jego praca i zachowanie w pracy nie podlega Twoim ocenom. To nie Twoja sprawa, że on normalnie rozmawia z innymi ludźmi i pije z nimi kawę. I po raz drugi pytam - skoro nie jesteście razem i rozstaliście się pół roku temu, a on nie przejawia żadnych chęci do utrzymywania z Tobą kontaktu, to na jakiej podstawie oczekujesz, że on będzie do Ciebie przyjeżdżał, albo dzwonił.
Przecież on ucieka przed Tobą, stosując wymówki wskazujące jasno na to, że chce żebyś mu dała spokój. Nie chciałabym Cię urazić, bo wiem że to wynika z desperacji, ale Twoje zachowanie jest niegrzeczne.

Inga75 napisał/a:

Na moją prośbę "przyjdź do mnie chociaż na chwilę do pokoju" wykrzyczane z nerwami nie mam czasu.

Ale po co on miałby przychodzić do Ciebie do pokoju? Jeśli nie pracujecie razem, to takie żądania są nieprofesjonalne i absurdalne. Ty jesteś w pracy, więc zajmij się tym co do Ciebie należy i za co Ci płacą. On jak widać, nie ma najmniejszej ochoty na kontakt z Tobą. Gdyby ktoś krzyczał do mnie, że nie ma czasu i uciekał przede mną, chyba bym się ze wstydu spaliła nagabując go powtórnie.

Inga75 napisał/a:

Kiedy widział, że się obraziłam (orientował się po kilku dniach mojego milczenia) nagle znajdował dla mnie czas. Sielanka trwała kilka tygodni i od początku to samo.

Bo kontakt z osobą toksyczną jest jak trucizna. I nieważne, kto ten kontakt inicjuje - czy toksyk, czy Ty. Skutki są tak samo opłakane. To jest jak ciągłe picie trucizny. I nie ma znaczenia, czy wypijesz litr, czy tylko mały łyczek, bo o jejku, tak bardzo bardzo tego potrzebujesz. W efekcie tego zatruwasz sama siebie i czujesz się coraz gorzej i gorzej.

Inga75 napisał/a:

Jeśli chodzi o jakieś prezenty, to np. na urodziny tanie słodycze ze sklepu z owadem w logo średnio raz w roku, albo nawet rzadziej. A ja naiwniara z każdej okazji wypasiony prezent. Na imprezach firmowych chyba tylko na jednej (a było ich kilkanaście za naszego pseudo związku) zachował się wobec mnie w porządku, zazwyczaj nadskakiwał innym paniom, a przede mną wprost uciekał. Było mi wstyd przed współpracownikami (koleżanki i koledzy w firmie wiedzą, że jesteśmy/byliśmy "razem" chociaż się z tym oczywiście nie obnosimy).

Obnosiliśmy. Jeśli rozstaliście się pół roku temu, a on jawnie Cię lekceważy, ucieka przed Tobą i opędza się od Twoich ciągłych pretensji i wymagań, to naprawdę nie można mówić o tym, że jesteście razem.
Nie jesteście.
A jego zachowanie jest żenujące na równi z Twoim.

Inga75 napisał/a:

Tak jak jedna dziewczyna tu napisała, wygląda to tak jakby nie chciał ze mną być, ale nie chciałby mnie też stracić. Te kilka tygodni ze mną co parę miesięcy to tak jak jakiś haracz, który musi zapłacić za przytrzymanie mnie przy sobie.

Bzdura. Jeśli tylko facet jest normalny i ma powyżej 12 lat, to jeśli chce być z jakąś kobietą, jeśli darzy ją uczuciem i ma w tym względzie jej wzajemność - to stanie na głowie aby z nią być.
Gdyby on chciał być z Tobą, to już od dawna żylibyście razem szczęśliwie, tworząc satysfakcjonujący obie strony związek.
Tymczasem u Was wygląda to bardziej na przeciąganiu liny, żeby zobaczyć kto kogo bardziej zmanipuluje i poniży.

984

Odp: Starosc z Narcyzem

Wiesz co IsaBella77 jak masz gorszy dzień to nie pisz, a ewidentne masz. Tak burackiego wpisu jeszcze tutaj nie czytałam. A to co ja robię w pracy to nie twoja sprawa. Jeśli ci się wydaje, że pozjadałaś wszystkie rozumy to się mylisz i to bardzo. Jak to mówią piłaś nie pisz.

985

Odp: Starosc z Narcyzem

Ani nie piłam, ani nie mam gorszego dnia smile
Po prostu przykro mi, kiedy czytam, że kobieta która po latach udręki wyrwała się z pułapki - bierze się teraz abarot i zaczyna z powrotem za tą pułapką gonić.
Mój wpis nie jest buracki, irytuje Cię i dotyka, ponieważ uderza w czułe struny i punkty w Tobie. To dlatego się tak ciskasz i wściekasz.
Gdybyś czuła, że mój post jest zupełnie nietrafiony, to przecież spłynęłoby to wszystko po Tobie i machnęłabyś na to ręką. Tymczasem prawdy, które poruszam, nie są Ci obojętne.
Mój wpis nie był po to, żeby Ci dokuczyć, ale żeby obnażyć pewne mechanizmy i schematy.
I żeby Ci uświadomić, że to co robisz, to dobrowolne pchanie się w paszczę rekina, który nawet nie ma ochoty Ciebie zjeść.

986

Odp: Starosc z Narcyzem

Na tym forum szukamy wsparcia. Twój wpis jest delikatnie mówiąc niegrzeczny i obraźliwy. Czepiasz się słówek i wyśmiewasz mnie. Jesteś tutaj moderatorką a od takich osób wymaga się więcej. Jestem w szoku i żałuję że podzieliłam się swoim problemem.

987

Odp: Starosc z Narcyzem

Mój wpis nie jest ani niegrzeczny, ani obraźliwy.
Jest po prostu prawdziwy.
Spójrz na siebie. Jeśli udało Ci się po 7,5 roku katorgi - bo tylko tak można nazwać związek z narcyzem - wyrwać z tego piekła, to winna jesteś sobie samej dumę, szacunek i całkowite zaniechanie kontaktów z takim osobnikiem.
To tak, jakby wygrać życie na nowo. Teraz, kiedy nie pijesz już codziennie trucizny, masz prawdziwą szansę na to, żeby odzyskać zdrowie i równowagę na każdej płaszczyźnie życia. Absolutnie na każdej. Emocjonalnej, psychicznej, zdrowotnej nawet. Nierzadko kobiety, które uwalniają się z takich relacji, są zaskoczone swoim dobrym fizycznym samopoczuciem.
A że moje posty nie są słodkopierdzące, to wybacz, ale nie jest w moim stylu wypowiadać się w taki sposób. Prawdę można równie dobrze napisać wprost.
Nie mam zamiaru wspierać Cię w uganianiu się za nim, ani głaskać po głowie, żebyś może częściej do niego dzwoniła, albo częściej go nagabywała. Do licha kobieto, jesteś o wiele więcej warta.

988

Odp: Starosc z Narcyzem

Dzięki za odpowiedź

989

Odp: Starosc z Narcyzem

Izabelo, taka reakcja jak Ingi nie jest dziwna, to jest reakcja osoby uzależnionej która znów odpaliła zapalnik; w tym wątku jest więcej przykładów dziewczyn, które to już niby wyzwoliły się od toskyków, a za chwilę (albo i dłuższy czas..) nastąpił wzrost o 180 stopni, racjonalizacja i tłumaczenie wszystkim wkoło, jak bardzo ich toksyk się zmienił na korzyść i zupełne zaimpregnowanie na argumenty.

990

Odp: Starosc z Narcyzem
niepodobna napisał/a:

Izabelo, taka reakcja jak Ingi nie jest dziwna, to jest reakcja osoby uzależnionej która znów odpaliła zapalnik; w tym wątku jest więcej przykładów dziewczyn, które to już niby wyzwoliły się od toskyków, a za chwilę (albo i dłuższy czas..) nastąpił wzrost o 180 stopni, racjonalizacja i tłumaczenie wszystkim wkoło, jak bardzo ich toksyk się zmienił na korzyść i zupełne zaimpregnowanie na argumenty.

Niepodobna, doskonale zrozumiałaś i odebrałaś moje intencje, dziękuję Ci za to.
Nie, reakcja Ingi mnie nie dziwi, zrozumiałam z resztą z czego wynika i dlaczego jest taka, a nie inna.
Ale nie chcę, żeby którakolwiek z nas tutaj znowu się zmarnowała leząc w paszczę lwa smile na to może pozwolić sobie tylko Ulle, na tyle mądra i silna, że lew po potyczce z nią zostaje bez zębów!
I niestety, ponieważ moje posty mogą wydawać się oschłe, to jednak uważam, że w takich sytuacjach pocieszanie, głaskanie po głowie, czy użalanie się - nie przyniosą żadnego efektu.
A słowa, które dotkną, po przeczytaniu których poczujemy się niekomfortowo - mają szansę skłonić nas do zastanowienia się dlaczego to nas zabolało. I to już będzie dobry pierwszy krok w drodze, którą się od narcyzów oddalimy.

991

Odp: Starosc z Narcyzem

Mój N się nie zmienił i nie jestem odporna na argumenty. Można mi wiele rzeczy powiedzieć, zdaję sobie sprawę, że siedzę w bagnie, ale używajmy wypowiedzi na pewnym poziomie. Kopanie leżącego jest poniżej wszystkiego.

992

Odp: Starosc z Narcyzem

Cieszę się z tego, że akurat w tym wątku wszystkie wypowiedzi są na poziomie. To się rzadko zdarza u nas na forum.
Tutaj nie ma żadnych wulgaryzmów, żadnego obrażania, czy deprecjonowania.
Rozumiem Inga, że oczekiwałaś odpowiedzi w innym tonie niż moja, ale tak jak wspominałam, są osoby, które nie umieją wypowiadać się w tonie słodkopierdzącym.
Nie zawsze też dostaniesz rady zgodne z Twoimi oczekiwaniami, ani takie, jakich sobie życzysz.
Jednak to wcale nie świadczy o tym, że są to wypowiedzi obraźliwe, czy nie na poziomie. One są po prostu inne od Twoich wyobrażeń, to wszystko.

Ty nie jesteś leżąca. Ty jesteś niezwyciężona, która wyzwoliła się z koszmaru. Nie leżysz, a stoisz na własnych nogach. Nawet jeśli ich jeszcze nie czujesz, nawet jeśli zapomniałaś już całkiem jak się na nich chodzi.
Potrzebujesz tylko odrobiny wiary w siebie, zanim zrobisz pierwszy krok. Potem pójdzie już samo. Im dalej będziesz odchodzić od trucizny, tym słabiej ona będzie na Ciebie działać.

993

Odp: Starosc z Narcyzem

Cieszę się, że zmieniłaś ton na normalny, taki jakiego oczekujemy my uzależnieni na tym forum. Ale to nie zmienia faktu, że zgnoiłaś mnie w swoim pierwszym wpisie na maxa, a teraz próbujesz odwrócić kota ogonem. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę ale zachowujesz się jak prawdziwy narcyz.

994

Odp: Starosc z Narcyzem
Inga75 napisał/a:

Cieszę się, że zmieniłaś ton na normalny, taki jakiego oczekujemy my uzależnieni na tym forum. Ale to nie zmienia faktu, że zgnoiłaś mnie w swoim pierwszym wpisie na maxa, a teraz próbujesz odwrócić kota ogonem. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę ale zachowujesz się jak prawdziwy narcyz.

I to jest dokładnie to o czym pisałam wcześniej - Twoje oczekiwania nie zostały spełnione, więc się obraziłaś.
Absolutnie ani Ciebie nie zgnoiłam, ani też nie odwracam kota ogonem. Co więcej - wypowiadam się cały czas w takim samym tonie. Nie stałam się nagle ani wyjątkowo serdeczna, miła, nadskakująca.
Wiem, że jesteś osobą uzależnioną i wyniszczoną po długotrwałym związku z narcyzem. Takie doświadczenie, to jak wieloletnia wojna. Wyniszcza i zostawia za sobą gruzy.
Rozumiem, że jesteś na mnie zła i bardzo chcesz mi dokuczyć, ale jak narcyz zachowuje się raczej ktoś, kto nagabuje drugiego człowieka. Kto rości sobie prawa do stawiania do do przysłowiowego "pionu", kto męczy niechcianym kontaktem, wyrzutami, pretensjami.
Ale to - jest zupełnie inna sprawa i temat na zupełnie inną dyskusję.

995

Odp: Starosc z Narcyzem

W temacie narcyzów to ty nie wiesz co piszesz. Przeczytaj ten wątek od deski do deski i się wypowiadaj, albo nie czytaj ale się nie wypowiadaj. Jak na razie tyko szkodzisz innym.

996

Odp: Starosc z Narcyzem

Nie mam zamiaru współzawodniczyć z Tobą w biciu piany, bo to do niczego nie doprowadzi.
Będę się wypowiadała w taki sposób, w jaki uznam za stosowne i w tematach, w których uważam, że mam coś do powiedzenia.
Przykro mi, ale nie Ty będziesz o tym decydować.

997 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-01-24 14:18:44)

Odp: Starosc z Narcyzem

Inga75, szczerze mówiąc, to nie bardzo rozumiem jedną rzecz - na początku napisałaś, że rozstaliście się pół roku temu, a potem wplatasz w opowieść, że nadal jesteście w związku. Więc?

Moim zdaniem IsaBella77 dobrze Ci napisała. Takie potrząśnięcie jest nieraz ważniejsze, niż głaskanie po głowie. Ja sama w swojej obecnej sytuacji chciałabym, żeby ktoś mną potrząsnął i żebym wreszcie otworzyła oczy, zamiast się łudzić, że ktoś, w kim się zakochałam, również potajemnie coś do mnie czuje, tylko z jakichś powodów na razie mi tego nie okazuje, ale niebawem zacznie (ton ironiczny, oczywiście wink). Nawet nie pomaga to, że już ponad trzy miesiące minęły od naszego ostatniego spotkania, a to przecież wyraźnie o czymś świadczy, a mianowicie o tym, że nie chce się ze mną kontaktować. Chciałabym, żeby mi ktoś wykrzyczał, że jak facetowi zależy, to to widać... Bo już jestem zmęczona zastanawianiem się, czy może to ja po prostu coś źle robię, że może on myśli, że nie jestem nim zainteresowana itd. Na szczęście na zastanawianiu się kończy i nie narzucam mu się, ale jest to bardzo męczące emocjonalnie.

Zauważyłam, że podobnie jak ja masz tendencję do analizowania. Na różne sposoby próbujesz sobie wytłumaczyć, dlaczego facet trzyma dystans i zachowuje się tak, jak się zachowuje. A odpowiedź jest prosta - on nie jest Tobą zainteresowany, może nawet go drażnisz. Uważam, że zamiast mieć do niego pretensje o to, że Cię olewa, źle traktuje itd., lepiej przyjąć do wiadomości, że zwyczajnie nie zależy mu na Tobie i dać sobie z nim spokój. Nie ma obowiązku być zakochany. Tak samo pretensje o to, że z innymi rozmawia i ma dla nich czas są nie na miejscu. Rozmawia z innymi, bo lubi i chce. Z Tobą nie rozmawia, bo nie chce. I nie ma w tym nic złego. Też na pewno nie z każdym masz ochotę rozmawiać czy spędzać czas. A może być też tak, że go czymś do siebie zraziłaś, więc woli trzymać się z daleka, co jest bardzo możliwe, skoro ze zdenerwowaniem odpowiedział na Twoje zaproszenie. No chyba że po prostu jest chamem.

Wiem, że to przykre, gdy mężczyzna, na którym Ci zależy, nie okazuje sympatii i zainteresowania. Ale tak po prostu bywa... Można się ewentualnie zastanowić, czy ma ku temu powody, przyjrzeć się sobie, czy nie jest się toksyczną osobą i wtedy pewne sprawy w sobie przepracować. Dla siebie samej. A jeśli wszystko było między Wami ok, to po prostu zaakceptować to, że już mu nie zależy. Tak po prostu.

998

Odp: Starosc z Narcyzem

Proszę, żeby w kontekście mojej historii nie udzielały się osoby, które nie mają pojęcia na czym polega związek z narcyzem. Bo naprawdę jesteście śmieszne. Piszecie dużo i bez sensu. Liczyłam na odpowiedzi kogoś z praktyką, a wy nawet teorii w temacie związku z narcyzem nie znacie, ale się mądrzycie. Trochę pokory jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

999

Odp: Starosc z Narcyzem

Umajona i IsaBella77 mają taki sam styl pisania. Jak na mój gust to jedna i ta sama osoba. Daj sobie spokój z pisaniem. Lepiej poczytaj o narcyzach, żeby więcej się nie błaźnić (i o kulturze wypowiedzi na forach też poczytaj) ☹️.

1,000

Odp: Starosc z Narcyzem

Poczytaj sobie. Tak po prostu.

1,001

Odp: Starosc z Narcyzem

Inga, po pierwsze - pisanie postu pod postem, jest niezgodne z naszym regulaminem.
Po drugie - ataki na użytkowników, niezależnie od tego czy są moderatorami, czy też nie, również stanowią złamanie naszych zasad.
I po trzecie, każda z nas, każda wypowiadająca się w tym wątku, ma za sobą związek z toksycznym narcyzem. Gdybyś zadała sobie trud, aby przeczytać chociaż niewielką jego część, wiedziałabyś o tym, że każda z nas pisze tutaj o swoich doświadczeniach. Więc najlepiej będzie, jeśli to Ty sobie tak po prostu poczytasz.

Nie zachowuj się tak, jakbyś pozjadała wszystkie rozumy i miała prawo do głoszenia jedynej objawionej prawdy i nie atakuj wszystkich na oślep, bo to naprawdę nie przysporzy Ci sympatii, ani tutaj, ani w realnym świecie.
A wypowiadać się tutaj może absolutnie każdy. Jesteśmy na forum otwartym, gdzie mogą zabierać głos wszystkie zarejestrowane osoby, o ile mają na to ochotę. Naprawdę nie jest Twoją rolą udzielanie komuś prawa głosu, bądź zabranianie wypowiadania się.

1,002

Odp: Starosc z Narcyzem

Inga75, wbrew pozorom my chcemy Ci tu pomóc. Może i nie znam się na narcyzach, ale uważam, że najlepsze, co można, to się od nich odciąć, zamiast analizować, o co im chodzi i dlaczego się zachowują tak, a nie inaczej. Szkoda zdrowia, nerwów i urody wink O ile Twój były rzeczywiście jest narcyzem. Nie znam się, więc na jego temat się nie wypowiadam.

Za to obstawiam, że przez to, iż on nie okazuje Ci już swojego zainteresowania, masz obniżone poczucie swojej wartości. Mnie też to dopadło. Nie jest mi łatwo się do tych odczuć przyznawać, wstydzę się ich, ale rzeczywiście gdzieś tam w środku czuję się gorsza przez to, że chłopak (jego akurat nie uważam za narcyza), w którym się zakochałam, nie okazuje mi swojego zainteresowania i woli inne dziewczyny. Rozumowo wiem, że to nieprawda i staram się o tym pamiętać, bo po prostu tak bywa, że drugiej osobie nie zależy, nie odwzajemnia uczuć, ale mimo wszystko nie umiem odpędzić od siebie poczucia, że dla niego jestem beznadziejna i niewarta bliższej znajomości. Tak samo nie było mi łatwo się przyznać we wcześniejszym wpisie, że mimo iż od dawna nie kontaktuje się ze mną, to ja nadal mam nadzieję i nie umiem odpuścić, zapomnieć, pójść do przodu. Uważam, że to wszystko znaczy, że jeszcze sporo muszę w sobie przepracować. To, że nie radzę sobie ze swoimi emocjami, to nie jego wina. Szkoda, że te wyznania i podzielenie się swoimi odczuciami odebrałaś jako atak. Oczywiście wiem, że mogę się mylić w swojej ocenie. Jeśli rzeczywiście tak jest, to nie bierz mojego komentarza do siebie wink

Swoją drogą, skoro nazywasz faceta debilem i za wszystko go krytykujesz, to nie wiem, co Cię jeszcze przy nim trzyma i dlaczego tracisz na niego swój czas i energię.

1,003 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-01-27 11:32:56)

Odp: Starosc z Narcyzem

Ingo i Izabello, dopiero dzisiaj przeczytałam wasze posty i muszę przyznać, że niefajnie to wszystko wyszło.

Pozwolicie, że wtrącę swoje zdanie.

Ingo, zupełnie niepotrzebnie obraziłaś się na Izabellę, ponieważ ona chciała ci pomóc, a zamieszanie jako powstało jest wynikiem tego, że ty nie do końca zrozumiałe wszystko nam tu opisałaś. Jesteś pół roku po, ale niestety pracujesz z nim w jednej firmie, tylko na różnych piętrach. W swoim poście opisywałaś przeszłość z tym facetem, jak i teraźniejszość. Zrobiłaś to jednak dość nieumiejętnie i wyszedł miszmasz, bo nie wiadomo było tak dokładnie czy opis tego, co było kiedyś, nie jest przypadkiem czymś, czego ty oczekiwałaby dzisiaj, chociaż już z nim nie jesteś. Naprawdę ciężko było zrozumieć o co dokładnie ci chodzi. Ja zrozumiałam dopiero wtedy, gdy przeczytałam twój post powoli i dokładnie. Po pierwszym czytaniu też miałam wrażenie, jak Izabella, że oczekujesz od tego faceta zachowań z czapy i że jesteś na niego zła. Potrzebowałam dokładnej analizy tego, co napisałaś, żebym mogła pojąć o co ci chodzi. A z grubsza mówiąc chciałaś po prostu napisać, że po jakimś czasie po PO człowiek odpornieje i nabiera dystansu, że nie przeżywa się już pewnych rzeczy tak mocno, jak kiedyś to bywało.
Oczywiście, że robisz postępy, jednak do obojętności jest ci daleko. To dopiero pół roku i fakt, że go widujesz.
Izabelo, jesteś na tym wątku bardzo potrzebna i pomocna, ponieważ masz to wyczucie, kiedy trzeba komuś docisnąć, a kiedy pogłaskać po głowie.  Sama tego doświadczyłam z twojej strony. Przeczytałam też, że uważasz mnie za osobę silna i na tyle mądra, że jestem w stanie dać sobie radę z narcyzem. To bardzo miłe, że tak mnie odbierasz, ale poniekąd tak rzeczywiście jest. Ten mój nie poddaje się, ale ja trzymam się swojego zdania, ponieważ uważam, że Ci ludzie naprawdę nie nadają się do życia z drugim człowiekiem, a już na pewno nie ze mną. Potrafię odrzucić od siebie wszelkie uczucia oraz emocje i oddzielić pobozne życzenia od rzeczywistości. Może jest tak głównie dlatego, że ja już do tego faceta naprawdę nic nie czuję. Kiedyś było to uczucie, bardzo silne, ale teraz, od lat nie ma już tego, co powinna czuć kobieta do mężczyzny. W końcu miłość to nie samosiejka, która sama się wyżywi oraz napoi. Zwyczajnie przeszło mi i nawet rozum nie podpowiada mi "zostań z nim, bo zobacz jakbyś sobie z nim żyła, jak jakaś królowa itd", nic nie przemawia na korzyść bycia z nim.

Szkoda mi tylko tych wszystkich lat, bo wprawdzie zawsze warto jest doceniać życiowe lekcje, jednak niektóre lekcje wcale nie są człowiekowi do niczego potrzebne. No ale co zrobić.

Byle tylko byśmy zdrowi byli, to reszta też się ułoży.

1,004

Odp: Starosc z Narcyzem

<Izabelo, jesteś na tym wątku bardzo potrzebna i pomocna, ponieważ masz to wyczucie, kiedy trzeba komuś docisnąć, a kiedy pogłaskać po głowie.>

Wybacz, ale ja uważam, że obecność IzaBelli77 w tym wątku jest wręcz szkodliwa. IzaBella77 nie ma zielonego pojęcia jak wygląda relacja z narcyzem (bo związkiem trudno to nazwać), jak ciężko jest wyjść z czego takiego. To tak jak ja bym weszła w wątek o np. alkoholikach i nie mając żadnej wiedzy na ten temat udzielałabym się ze swoimi "mądrościami" obrażając, wyśmiewając i pokrzykując i wygrażając paluszkiem. Fajnie, że sobie słodzicie wzajemnie.


< A z grubsza mówiąc chciałaś po prostu napisać, że po jakimś czasie po PO człowiek odpornieje i nabiera dystansu, że nie przeżywa się już pewnych rzeczy tak mocno, jak kiedyś to bywało. >

Dokładnie, to chciałam napisać. Najlepszego "na nowej drodze".

1,005

Odp: Starosc z Narcyzem

Ingo, gdybyś zaczęła czytać ten wątek, tak jak wiele razy Ci to sugerowałam, to dowiedziałabyś się, że w układzie z narcyzem byłam przez 6 długich lat.
Skoro Ty, po 7 latach relacji ze swoim toksykiem uważasz, że jesteś największym w tym wątku ekspertem od takich związków - to i moje 6 lat wcale nie jest gorsze, a jeśli już, to tylko o 1 rok. Więc jak najbardziej mam o tym pojęcie.
Po prostu udało mi się uwolnić wcześniej.
Nikt tu sobie wzajemnie nie słodzi. Jesteś zwyczajnie zła, że moje rady czy spostrzeżenia są cenione, na równi z wszystkimi innymi.

1,006

Odp: Starosc z Narcyzem
Inga75 napisał/a:

<Izabelo, jesteś na tym wątku bardzo potrzebna i pomocna, ponieważ masz to wyczucie, kiedy trzeba komuś docisnąć, a kiedy pogłaskać po głowie.>

Wybacz, ale ja uważam, że obecność IzaBelli77 w tym wątku jest wręcz szkodliwa. IzaBella77 nie ma zielonego pojęcia jak wygląda relacja z narcyzem (bo związkiem trudno to nazwać), jak ciężko jest wyjść z czego takiego. To tak jak ja bym weszła w wątek o np. alkoholikach i nie mając żadnej wiedzy na ten temat udzielałabym się ze swoimi "mądrościami" obrażając, wyśmiewając i pokrzykując i wygrażając paluszkiem. Fajnie, że sobie słodzicie wzajemnie.


< A z grubsza mówiąc chciałaś po prostu napisać, że po jakimś czasie po PO człowiek odpornieje i nabiera dystansu, że nie przeżywa się już pewnych rzeczy tak mocno, jak kiedyś to bywało. >

Dokładnie, to chciałam napisać. Najlepszego "na nowej drodze".

Ingo, nie przesadzaj. Nie ma też sensu licytować się, która z nas miala/ma najgorzej albo czyje rady są pomocne, a czyje szkodzą innym. Nie słodzę Izie ani ona mnie, bo niby czemu miałby to służyć. Iza podobnie jak ja i Ty oraz wiele innych kobiet, wszystkie przeżyłyśmy coś naprawdę nienormalnego. Ja czytam to forum od lat, jestem też aktywna i uwierz mi, Izabella wiele razy w różnych wątkach opisywała swoje piekiełko i kto jak kto, ale dziewczyna zna życie i zna się na takich ludziach. Na własnej skórze przechodziła doświadczyła, jak to jest. Przeszła przez wszystkie te etapy i potrafi wyczuć czy dana autorka jest jeszcze na etapie dziecka błądzącego we mgle, czy też naprawdę wychodzi z dziadostwa. Źle odebrałaś jej intencje, a wiesz ile to razy ja sama, osobiście wylewałam ludziom zimne kubły na głowę i nie byłam taka delikatna, jak Izabella? I zawsze ale to zawsze miałam na myśli dobro ofiary. Wylewałam więc brutalnie kubły zimnej wody na głowy nieszczęśliwych kobiet, bo uważałam, że tak będzie lepiej dla danej osoby.
Tak więc nie obrażaj się, bo to bez sensu i powiem jeszcze więcej. Otóż czytając post Izabelli już miałam napisać "w samo sedno, nic dodać, nic ująć", gdy nagle przeczytałam twoja odpowiedź na jej post, odpowiedź pełna pretensji i żalu. Wycofałam się więc, ponieważ zrozumiałam, że jesteś jeszcze na dość wczesnym etapie zdrowienia, na etapie pełnym zlosci i frustracji. Też przechodziłam przez coś takiego. Człowiek jest tak zły, głównie na samego siebie, że aż ciężko jest radzić sobie z emocjami. Wybucha się z byle powodu. Potem, rzecz jasna, zacznie ci to przechodzić i tak krok po kroku powoli wrócisz do równowagi. Skoro tkwulas w czymś tak nienormalnym aż siedem lat, to proces dochodzenia do siebie też krótki nie będzie, potrwa może nawet że dwa, trzy lata. Naprawdę, to może trwać tak długo, jednak z każdym miesiącem będzie co coraz łatwiej, aż w końcu minie. Niemniej jednak skutki tej znajomości będą w tobie tkwiły do końca życia w postaci różnych urazów. Pocieszające jednak jest to, że raz na zawsze zostałaś zaszczepiona na różnych świrów i więcej nie dasz się wkręcić w tego rodzaju klimaty, bo na mile rozpoznasz ten charakterystyczny narcyzi smród walący od kogoś.

1,007

Odp: Starosc z Narcyzem

Ulle, to co napisałaś na końcu jest bardzo, bardzo trafne.
Że na zawsze się rozpoznaje ten charakterystyczny "smród" narcyza.
Kiedy poznałam swojego narcyza, zwanego po dziś dzień pieszczotliwie Pawianem, i na początku naszej znajomości byłam na siódmej, różowej chmurce w oparach idealnej miłości, której się wreszcie doczekałam - miałam również koleżankę / przyjaciółkę, która była wtedy kilka lat po rozstaniu ze swoim toksykiem. To było jakieś dwa lata po ich rozstaniu i ona bardzo ładnie dochodziła już wtedy do równowagi emocjonalnej.
I kiedyś ona była u mnie w weekend, i kiedy wychodziła, to na schodach minęła się z moim Pawianem.
Nie znali się jeszcze, ja jej tylko o nim opowiadałam, nie zostali sobie przedstawieni i nigdy się nie widzieli, ani nie spotkali.
Możecie nie wierzyć, ale ona natychmiast wiedziała, że to jest on.
Dzwoniła do mnie tamtego dnia wieczorem i powiedziała, że ona jest pewna, że to jest on. Wszystko w nim - nawet sposób w jaki szedł, w jaki spojrzał na nią - wszystko jej powiedziało, że to narcyz. Prosiła mnie, że z nim jest coś bardzo nie w porządku, żebym zakończyła tą znajomość i trzymała się od niego z daleka.
Mi tam oczywiście można było gadać - pewnie się domyślacie.

To jest święta prawda, że jak raz doświadczy się relacji z kimś takim, to na zawsze się już czuje te wszystkie znaki. Święta prawda.

1,008

Odp: Starosc z Narcyzem

Dziewczyny co tam u Was?

1,009

Odp: Starosc z Narcyzem

Deusie, Iza ma dobry pomysł. Przeczytaj ten wątek i przyłącz się do dyskusji. Zapraszamy.

1,010

Odp: Starosc z Narcyzem
Narcyza napisał/a:

Dziewczyny co tam u Was?

A jak u ciebie?

1,011 Ostatnio edytowany przez CzteryCzwarte (2020-07-06 22:04:23)

Odp: Starosc z Narcyzem

Czesc dziewczyny,

Piszę do was po kilku miesiacach. W sumie mozna powiedzieć, ze sporo sie dzialo, chociaż pewnie bardziej w mojej duszy, niz na zewnątrz. Sytuacja wyglada tak, ze w grudniu rozstalam się z narcyzem po 4,5 roku. W styczniu sie wyprowadziłam. On nalegal na utrzymywanie kontaktu i chcial walczyc. Poprosilam o ciszę do kwietnia, zebym mogla odetchnac i najzwyczajniej sie zdystansować. Zaznaczylam tez, ze rozstania nie odbieram jako "przerwy" lub "czasu na przemyslenia", ale z mojej strony to koniec. Podczas zwiazku przez dlugi czas probowalam to naprawiac zupelnia sama. Ciagnelam go na terapie par. Raz wynioslam sie na miesiac, ale wrocilam po jego namowach. W lutym tego roku wyslal mi list na walentynki, napisal wiersz. Później w marcu wyslal kolejny: tym razem namalował obraz. Ja sie nie kontaktowałam. W koncu w kwietniu zadzwonil, rozmowa byla luzna. Generalnie co slychac, jak praca, jak nowe mieszkanie. Zaznaczylam wtedy, ze czuje sie lepiej i poukładałam sobie wszystko w glowie. Generalnie zaznaczylam, ze nie chce juz niczego od niego. Pozniej dostalam kilka wiadomosci, uprzejmie odpisalam, ale nie ciagnelam tematu. Wiadomosci wygladaly raczej czysto kolezensko. Kilka tygodni pozniej znow telefon: spotkajmy sie na kawe. Przystalam, zaznaczajac, ze jesli ma potrzebe domknięcia tematu twarza w twarz- ok. Zwyczajnie chciałam go potraktować jak czlowieka, który czasem jednak zachowywal sie w porzadku. Powiedzialam jednak przed spotkaniem jasno - nie chce wracac do tego zwiazku. Kawa jest wyłącznie kolezenska. On stwierdził, ze jasne, i ze z jego strony tez. Spotkalismy sie, pogadalismy godzine i poszlam do domu. Nie poruszał zadnych powaznych tematów. Ja na koniec powiedzialam tylko, ze mam nadzieje, ze jego intencje sa takie jak moje i ze jestesmy chyba lepszymi znajomymi, niż para (półżartem). Atmosfera byla luzna. Ze spotkania wyszlam lzejsza i z poczuciem domkniecia tematu. 2 dni pozniej wiadomość, pozniej kolejna. Poprosilam, zeby nie kontaktował sie ze mną z taka czestotliwoscia. Powiedzialam, ze za jakiś czas sie odezwe. 3 tygodnie pozniej (ponad tydzien temu) dostaje o polnocy w piatek telefon. On twierdzi, ze wie, ze powiedzialam, ze to ja sie odezwe, ale go to nie obchodzi, bo "on teskni i on stwierdzil, ze zadzwoni". Dzwonil zreszta 6 razy, myslalam ze cos sie stalo. Podczas rozmowy bylam spokojna i asertywna, jednak czulam sie potem i tak zle. Wytracilo mnie to z rownowagi. On stwierdził, że i tak postrzega mnie jako swoja kobiete i będzie do mnie dzwonił (szok, ze to czego ja chce sie nie liczy

1,012 Ostatnio edytowany przez CzteryCzwarte (2020-07-07 10:25:58)

Odp: Starosc z Narcyzem

Z góry przepraszam administrację o pisanie posta pod postem. W poprzednim z jakiegos powodu nie moglam dodac calego tekstu, probowalam edytowac ale bez rezultatu. Proszę o wyrozumiałość.

CIĄG DALSZY
(szok, ze to czego ja chce sie nie liczy, tylko on, on, on...). Myślałam, ze moze wypil o piwo za duzo, to byl jakis zryw emocji, ale teraz odpusci. Prosil o spotkanie, nie zgodzilam sie. Szantaz w stylu "nawet nie powiesz mi tego w twarz?", mimo, ze temat przegadany po rozstaniu i widzial mnie kilka tygodni tenu, moglismy porozmawiać (wg niego wtedy nie byl dobry czas). Teksty w stylu "co, juz sobie kogos znalazlas? No powiedz!" tonem raczej atakującym. Generalnie niefajnie. Jasno powiedzialam- nie chce i nie spotkam sie z Toba. Poltora dnia później, niedziela rano znow kilka poloczen nieodebranych. Mysle, nie oddzwaniam, bo podejrzewam, ze nic sie nie stalo, a on znów na mnie cos wymusza. Chwilę pozniej dzwonek do drzwi, on z kwiatami. Nie wspuscilam, powiedzialam ze nie moze mnie stawiac w takiej sytuacji, ze nie chce isc na kawe i nie zycze sobie, zeby tak mnie zaskakiwal. Rozmowa trwala kilkanascie minut, ale w drzwiach, ktore musialam w koncu zamknac. Moje wyrzuty sumienia palily strasznie. On byl mistrzem w wywoływaniu u mnie poczucia winy. Przy nim czulam się jak zly i niewystarczający człowiek... Po tym nieprzyjemnym incydencie oczywiście dostaje wiadomości. Raz prośby, raz pożegnania. Jednak gdy na pożegnania reaguje tym, ze rowniez zycze mu dobrze i sie żegnam on odpowiada "nie zgadzam się z ta konkluzja". Pranie mózgu. Reaguję raz na kilka wiadomości piszac, ze nie chce wracac i to sie nie zmieni. Tak wyglada sytuacja na dzis. Ostatnia wiadomość od niego wczoraj. Czuję, ze przystąpił do pelnego ataku i proby odzyskania związku. Jednak moja glowa jest juz dosc daleko poza tym. Terapia mocno mi pomogła. Nie chce do niego wracac. Jestem o wiele szczęśliwsza teraz i paradoksalnie czuje sie o wiele mniej samotna. Czuję, jakbym zrzucila ogromny ciezar. Jednak jedynym problemem jest poczucie winy, nad ktorym jeszcze musze popracować. Co radzicie i co u Was słychać? Ściskam

1,013

Odp: Starosc z Narcyzem

Zadaj sobie sama pytanie - z jakiego powodu utrzymujesz z nim nadal kontakt? Co Ci to daje, kompensuje, zapewnia?
Narcyz to fatalny materiał na męża, na partnera, na ojca, ale również i na kolegę, czy przyjaciela.
Co daje Ci to pseudo koleżeństwo z nim?
Spójrz - "wyłącznie koleżeńskie" kawki z nim, wzbudzają u Ciebie ponownie napięcie, niepokój, dyskomfort. Czyli zaczynasz wracać do punktu wyjścia, a cała praca na marne.
Moim zdaniem jedyną złotą zasadą zrywania kontaktu z toksykiem, jest właśnie zerwanie kontaktu z nim.
Z jednej strony mówisz - "nie chcę i nie spotkam się z tobą", a z drugiej strony otwierasz mu drzwi, odbierasz telefony, odpisujesz na wiadomości - czyli jest z Twojej strony jasna intencja i chęć podtrzymania kontaktu.
W ten sposób pokazujesz mu, że nie potrafisz być konsekwentna, że nie trzeba Cię traktować poważnie, bo coś tam sobie niby mówisz, ale postępujesz w sprzeczności do tego co powiedziałaś.

1,014

Odp: Starosc z Narcyzem

Dzieki Isabella za odpowiedź.

Co do drzwi, nie mam możliwości sprawdzenia, kto za nimi stoi, drzwi otworzyl moj współlokator. Ktos go musiał tez wpuścić do klatki. Z całą reszta sie zgadzam. Utrzymuje z nim kontakt chyba dlatego, ze nie umiem wyzbyc sie poczucia winy w stosunku do niego. Podejrzewam, ze wplyw na to ma fakt, ze gdy bylam wczesna nastolatka moj ojciec zerwal ze mną kontakt na dlugie lata (myslalam, ze na zawsze). I teraz chyba to jak ja sie wtedy czulam przenoszę na niego. To poczucie odrzucenia mocno sie na mnie odbilo. I pewnie dlatego tez przyciagnelam narcyza. Teraz mimo, ze nie chce do niego wracac, to poczucie winy wciaz mnie jakos z nim wiaze. Czuje sie najzwyczajniej jak potwór, mimo ze racjonalnie rozumiem co sie wydarzylo i pamiętam jak mnie traktowal. Czasem jednak wracaja te urywki, gdy widzialam w nim jakieś człowieczeństwo i ciezko mi po prostu zatrzasnac mu drzwi przed nosem gdy on zalewa sie lzami. Pewnie to i tak manipulacja. Btw przeczytalam ostatnio ksiazke Moje Dwie Glowy. Swietna, polecam każdemu :-)

1,015

Odp: Starosc z Narcyzem

Doskonale rozumiem powody i pobudki, ale musisz teraz postawić na zdrowy egoizm.
On już miał swoją szansę i swój czas, w którym był dla Ciebie najważniejszy. Teraz kolej na Ciebie! Teraz Ty jesteś najważniejsza i wszystko co dobre ma się koncentrować na Tobie!
Po prostu - utrzymując z nim kontakt, ciągle jesteś narażona na dalsze napięcia, dyskomfort, a z czasem na dalsze cierpienie i ból.

1,016 Ostatnio edytowany przez CzteryCzwarte (2020-07-07 13:44:18)

Odp: Starosc z Narcyzem

Dzieki Isabella. Potrzebny mi taki głos rozsądku.

1,017

Odp: Starosc z Narcyzem

Tak sobie czytam ten wątek i myślę jakie to szczęście że mieszkamy w Europie ,gdzie jest praca ,nawet gdy jest mało ambitna , to pozwala na swobodne życie zarówno dla płci męskiej i żeńskiej.W sświetle tego coraz mniej rozumiem dlaczego niektóre osoby wybierają wspólne życie z narcyzami?  Mało tego ,pozostając w takich związkach chcą sobie i światu coś udowodnić.Pytam po co? Cechy narcystyczne partnera przecież łatwo już stwierdzic na początku związku ,więc w czym problem? Jakaś moda na masochizm nnastała? Brak innych ,lepszych partnerów? A już naprawdę nie rozumiem oczekiwania odpowiedzi na pytanie typu -były partner-narcyz mnie nachodzi ,co zrobić? Swoiste przeczkole.Pozdrawiam.

1,018

Odp: Starosc z Narcyzem

Kacper55 upraszczasz. To nie dziala tak, ze kobieta/mężczyzna poznaje kogoś i myśli sobie "O! Typowy narcyz, udowodnię sobie i wszystkim dookoła, że moge go zmienić". Ja pierwsze sytuacje zaczelam zauważać po prawie 3 latach związku, po tym gdy zamieszkaliśmy ze soba (i niestety podpisaliśmy umowe wynajmu na minimalnie rok). Wcześniej mysle, ze nie spotkałam nikogo o cechach narcystycznych, wiec zupelnie nie wiedzialam "z czym to się je". Jednoczesnie, gdy sie poznaliśmy byłam bardzo młoda i mialam za soba niewiele doświadczeń, na ktorych mogłam sie oprzeć. On był 7 lat starszy. Pytasz po co ludzie pozostają w takich zwiazkach. Odpowiedź jest prosta. Najzwyczajniej bardzo ciężko sie z nich wychodzi z kompletnie zmiażdżonym poczuciem wartości i wiary w siebie. W gre wchodzi tu współuzależnienie. To żaden masochizm, raczej ślepota i głębokie przekonanie, że nigdy nie bedzie lepiej. Jednak z jednym sie zgadzam, stanowczo są gdzieś lepsi partnerzy. I życzę nam wszystkim, abyśmy na takich trafiali :-)

1,019

Odp: Starosc z Narcyzem

Chcesz powiedzieć Cztery Czwarte że w takie związki łatwiej się wchodzi niż wychodzi? Mnie  dziwi tylko jedno ,większość złych wyborów partnera tłumaczy się bowiem jednym prostym stworzeniem : bo to narcyz był.Popatrz na tytuł tematu ,czy nie dziwi ciebie to że trzeba doczekać starości by stwierdzić ; żyję z narcyzem przez 20 lat.Wiesz ,lekarz kształci się przez 10 lat zdobywając specjalizację ,politykiem jest z nas każdy ,a jeśli chodzi o wybór partnera życiowego bladzimy we mgle? Czy takie tłumaczenie typu spotkałam na swej drodze narcyza nie jest czasem wygodnym tłumaczeniem złych swoich wyborów?

1,020

Odp: Starosc z Narcyzem

Hej, czy mogę do Was dołączyć? Trochę niżej jest mój wątek, teraz czytam ten i zdaje się że trafiłam na piękny egzemplarz w w zaburzenia.
Od czasu jak pisałam poprzednio w wątku nie kontaktowałam się z nim kompletnie, ale on wczoraj wziął mnie przez zaskoczenie (inny numer). Efekt kilkuminutowej rozmowy? Wzrost ciśnienia i mega złość a potem...poczucie winy i obwinianie siebie, że głupia jestem i daję się robić.
Wiem, że to świeże i że nie pomaga mi obrzucanie się błotem, nie chcę się tak czuć. To nie jest dobry człowiek, ale nadal szokuje mnie, że zwrot akcji nastąpił tak nagle.
Da się coś zrobić żeby nie czuć się jak śmieć? Numer już zablokowałam nb.

1,021

Odp: Starosc z Narcyzem

Kacper55 nie wiem czy w takie zwiazki generalnie łatwiej sie wchodzi, niż wychodzi. Na pewno mi latwiej było wejsc niz wyjsc, ale czy to nie jest specyfika wiekszosci związków? Czy zakanczanie relacji ogolnie nie jest raczej trudniejsze, niz jej rozpoczynanie? Nie wiem. Nie próbuję zrzucic odpowiedzialności, to byl moj wybór i byl zły. Ale czy to nie daje mi prawa do cierpienia po tej relacji? Czy popełnianie błędów i omylnosc nie jest rzeczą ludzką? Ciesze się, ze sie obudzilam i nabralam wystarczajaco duzo sil, zeby odejść. Choc kosztowało mnie to wyjątkowo duzo nerwów i łez. Relacja z narcyzem ma pewna dziwna specyfikę. Tak samo jak relacja np. z alkoholikiem ma swoja. Nie ma tu co się licytować ale brzmi to troche tak jak "sama tego chciałaś" lub "zasłużyłaś sobie". A prawda jest taka, ze nikt nie zasłużył, zeby cierpieć.

Kandja witamy! :-)
Niestety nie wiem co Ci poradzić, ale chętnie wysłucham Twojej historii.

1,022

Odp: Starosc z Narcyzem

Hej CzteryCzwarte, widzę że już masz lekkie rozeznanie w guanie, w które wdepnęłam. Mam nadzieję że mi szybko przejdzie i że ta idiotka we mnie nie wpadnie za jakiś czas na próbę naprawiania gadziny. Bo racjonalnie wiem doskonale, że nie ma, umarło, niente.

1,023 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-07-10 08:22:52)

Odp: Starosc z Narcyzem
Kacper55 napisał/a:

Chcesz powiedzieć Cztery Czwarte że w takie związki łatwiej się wchodzi niż wychodzi? Mnie  dziwi tylko jedno ,większość złych wyborów partnera tłumaczy się bowiem jednym prostym stworzeniem : bo to narcyz był.Popatrz na tytuł tematu ,czy nie dziwi ciebie to że trzeba doczekać starości by stwierdzić ; żyję z narcyzem przez 20 lat.Wiesz ,lekarz kształci się przez 10 lat zdobywając specjalizację ,politykiem jest z nas każdy ,a jeśli chodzi o wybór partnera życiowego bladzimy we mgle? Czy takie tłumaczenie typu spotkałam na swej drodze narcyza nie jest czasem wygodnym tłumaczeniem złych swoich wyborów?

Kacper, ja myślę, że zdecydowana większość kobiet nie posiada choćby elementarnej wiedzy na temat tego, czym jest narcyzm. Trochę to dziwne w dzisiejszych czasach, bo na temat narcyzmu wiele już powiedziano, napisano i to  publicznie, a jednak ciągle ludzie żyją na innej planecie i chodzą jak zaczarowani.
Podobnie rzecz się przecież ma z kobietami, które wchodzą w układy z żonatymi. Nawet gdybyś łopatą wykładał, to przecież i tak kobiety łapią się na gadki żonatych. Wydaje się, że głupich bab ciągle dużo i nigdy ich nie zabraknie. Aż się prosi, by powiedzieć takiej kobiecie "no jak to, nie wiedziałaś? No nie wiedziała i dlatego weszła w bagno.
Tak więc mnóstwo kobiet wpada w takie szambo z powodu zwykłej niewiedzy. A potem, gdy są już w trakcie takiej znajomości, czują ze jest dziwnie, strasznie i nienormalnie, zaczynają drążyć temat pt "w czym ja właściwie jestem", to przecież ciężko jest wyrwać się z takiej znajomości, ponieważ w grę wchodzi zwykle uzależnienie psychiczne, emocjonalne i nawet intelektualne. Trzeba rozpocząć leczenie, często z pomocą psychiatry, a już psycholog to podstawa i zaczyna się dłuuugi proces zdrowienia.
Ja uważam też, że ludziom ciężko jest wyrwać się z czegoś takiego, ponieważ w relacje z chorym człowiekiem bardzo dużo zainwestowali, o wiele więcej niż ludzie będący w związku ze zdrowym psychicznie człowiekiem i potem działa to tak, że im więcej człowiek zainwestował, tym większym czuje się bankrutem, gdy okazuje się, że swoje zasoby lądował w wor bez dna. To poczucie, że jest się bankrutem i frajerem na własne życzenie jest okropne. Właśnie dlatego, między innymi dlatego, tak ciężko jest uwolnić się od narcyza. Wchodzą w grę względy ambicjonalne.
Większość z nich, jeśli nawet nie oni wszyscy nigdy nie odpuszczają tak łatwo swoich byłych, bo są po prostu zdrowo walnięci. To dodatkowa trudność dla osoby uwikłanej. Ileż trzeba siły i mądrości mieć w sobie, by raz na zawsze odrzucić znajomość z kimś takim i potem czuć się dobrze. Normalnie myslacym człowiekiem targa poczucie winy, wstydu i zwykłego żalu oraz buntu, że dlaczego świat jest tak urządzony, że z niektórymi ludźmi naprawdę nic się nie da. Poczucie beznadziei, bezradności otępia człowieka i robi z niego bezwolną kukłę.
Popatrz na naszych polityków, tych z jednej i z drugiej strony. Widać przecież na mile, że ci ludzie normalni nie są. Czuć od nich narcyzi smród , psychopatyczny odór, kurcze to naprawdę da się wyczuć i zauważyć, a przecież większość ludzi naprawdę nic nie czuje. Patrzą w ten telewizor jak tępe bałwany i jakby tego było mało jeszcze idą i wybierają jednego z nich na swojego przedstawiciela i przywódcę, a potem robią oczy jak pięć złotych. .
Jest coś takiego w ludziach, że potrafią być tępi jak tabaka w rogu, a rozumu zaczynają nabierać dopiero wtedy, gdy czują, że pali im się pod doopa.
Tak więc myślę, że nie ma czemu się dziwić, że ludzie ciągle dają się wkręcac w chore relacje, z góry skazane na porażkę i kompletnie bez przyszłości.

1,024

Odp: Starosc z Narcyzem

Generalnie zgadzam się z tobą Ulle , jednak dalej nie rozumiem jak można żyć z kimkolwiek np. 20 lat by wreszcie stwierdzić że żyję z narcyzem i jest mi źle.Dalej uważam że albo jest to fajna wymówka  , nierozgarniecie , podczepienie się pod partnera bo on taki piękny ,bogaty i jedyny .Rozumiem natomiast że owo twierdzenie następuje po roku ,no ok.,ale po tylu latach? Jak może w ogóle trwać związek tyle lat gdy jedno jest ciągle niezadowolone ,bo zyje z narcyzem?

1,025 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-07-11 16:57:14)

Odp: Starosc z Narcyzem
Kacper55 napisał/a:

Generalnie zgadzam się z tobą Ulle , jednak dalej nie rozumiem jak można żyć z kimkolwiek np. 20 lat by wreszcie stwierdzić że żyję z narcyzem i jest mi źle.Dalej uważam że albo jest to fajna wymówka  , nierozgarniecie , podczepienie się pod partnera bo on taki piękny ,bogaty i jedyny .Rozumiem natomiast że owo twierdzenie następuje po roku ,no ok.,ale po tylu latach? Jak może w ogóle trwać związek tyle lat gdy jedno jest ciągle niezadowolone ,bo zyje z narcyzem?

Kacper, ludzie generalnie żyją latami w beznadziejnych związkach. Niektórzy bardzo szybko orientują się, że źle trafili, ale nie każdy chce tak od razu lecieć do sądu czy zrywac. Przeważnie jest tak, że ludzie trzymają się już tego, co przyniósł im los, bo lepszy wróg swój niż wróg obcy.
Żyją więc latami w chorych związkach, nie tylko z narcyzami, ale przecież i z pijakami, narkomanami, pasożytami różnej maści, przemocowymi itd. Ludzie boją się zmian i nie wierzą w to, że są w stanie poprawić jakość swojego życia. Uważają, że może być im tylko gorzej, więc Tkwią w tych swoich związkach, patrzeć nie mogą na druga swoją połówkę, wręcz nienawidzą się, żrą się ze sobą, robią różne świństwa, ale trwają na posterunkach. Najczęściej nawet nie wiedzą w czym właściwie żyją na co dzień. Przecież nawet tu na forum na pewno zauważyłeś, że ludzie opisują takie swoje historie, że nóż sam otwiera się w kieszeni przy czytaniu, jednak jak przychodzi co do czego daleko im do radykalnych kroków. Tylko nieliczni faktycznie kończą chore związki.
Tak więc tak już jest. Życie nie jest czarno-białe. Ja nawet rozumiem takich ludzi, chociaż wkurza mnie coś takiego, bo wolałabym, żeby było inaczej.

1,026

Odp: Starosc z Narcyzem

Ulle ,widzę że z ciebie fajna i cierpliwa dziewczyna , ale ty mnie nie dobijaj tym bardziej że u mnie od rana pada i naprawdę jest smutno.Weź też pod uwagę że pisząc tutaj posty lubię niekiedy prowokować za co przepraszam. Ot taki mam charakter , żeby upewnić się czy ktoś rozumie co mówi najlepiej go kilka razy spytać czy to jest tak ,czy może tak.Twoja wypowiedź tutaj do mnie i cierpliwość da obraz czytającym forum i szansę na zastanowienie z kim chcą tworzyć związek , lub w jakim są obecnie.Naprawdę dziękuję .Przyznasz jednak że zasada " widziały galy co brały " jest wiecznie obowiązująca a ogólniki tłumaczące swój kiepski wybór typu , bo on narcyz jest , są niekiedy śmieszne.Pozdrawiam.

1,027 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-07-11 19:55:35)

Odp: Starosc z Narcyzem
Kacper55 napisał/a:

Ulle ,widzę że z ciebie fajna i cierpliwa dziewczyna , ale ty mnie nie dobijaj tym bardziej że u mnie od rana pada i naprawdę jest smutno.Weź też pod uwagę że pisząc tutaj posty lubię niekiedy prowokować za co przepraszam. Ot taki mam charakter , żeby upewnić się czy ktoś rozumie co mówi najlepiej go kilka razy spytać czy to jest tak ,czy może tak.Twoja wypowiedź tutaj do mnie i cierpliwość da obraz czytającym forum i szansę na zastanowienie z kim chcą tworzyć związek , lub w jakim są obecnie.Naprawdę dziękuję .Przyznasz jednak że zasada " widziały galy co brały " jest wiecznie obowiązująca a ogólniki tłumaczące swój kiepski wybór typu , bo on narcyz jest , są niekiedy śmieszne.Pozdrawiam.

Ja również pozdrawiam Cię ciepło.
Kacper, ludzie mają mnóstwo szans na to, by dowiedzieć się w jaki wchodzą związek, ale nie korzystają z tych szans, bo są po prostu głupi. Większość Polaków, jest to udowodnione, posiada IQ w granicach 70, naprawdę tak jest, to czego można się spodziewać? Ja np mam taką teorie, że ludzie z IQ poniżej 70 powinni być pozbawieni praw wyborczych. Znam np sprzątaczkę na moim osiedlu, kobiete tak bezdemnie głupia, prostacka i rozdarta, że jak uświadamiam sobie, że ona pójdzie na wybory, to aż mam ciarki na grzbiecie. To są Polacy. No o czym my mówimy.
Polacy są sto lat za murzynami i to pod wieloma względami.
Z tym, że widziały gały, co brały zgadzam się absolutnie, a także z tym, że ludzie mówią zmarnowałam sobie życie, bo wyszłam za pijaka i lenia i dalej taka kobieta nie pojmuje na czym tak naprawdę polega jej problem.

1,028

Odp: Starosc z Narcyzem

Dzięki za odpowiedź.IQ ,nie wiem czy wiesz wymyslili psycholodzy US armii przy rekrutacji ochotników do sił specjalnych.Dla kobiety jest ważne raczej EQ ,czyli emocjonalna intuicja .IQ wysokie raczej dobre dla rasowego samca o błyskotliwości pioruna.A jaki ty masz na to pogląd?

1,029

Odp: Starosc z Narcyzem

Dobry wieczór
Od jakiegoś czasu Was podczytuje....
Miesiąc temu rozstałam sie z facetem (typowym narcyzem) po 10 latach bycia w dziwnym układzie a nie związku.
W zasadzie to on z dnia na dzień wszystko zakończył aby 3 dni później związać sie ze swoja 17 lat młodsza asystentka.
Mieliśmy różne okresy raz lepiej, raz gorzej, potrafił miesiącami sie nie odzywać, co najmniej dwa razy mnie zdradził.
Teraz nawet czułam ze coś jest na rzeczy ale jestem już tak wykończona że nawet nie umiałam z nim o tym porozmawiać.
Nigdy razem nie mieszkaliśmy zawsze były jakieś przeszkody (jego dziecko z poprzedniego związku, praca, kariera)
spotykaliśmy sie 2-3 razy w tygodniu na kilka godzin, czasem na noc (mieszkając w tej samej dzielnicy). Ostatnio mało rozmawialiśmy. Nie było sensu i tak wiedział lepiej a wszystko co chciałam powiedzieć było złe, głupie i nieważne. Bałam się odezwać bo często wybuchał, wiecznie coś mu nie pasowało.
Te 10 lat temu byłam silna kobieta, po rozwodzie, z dzieckiem, dobra praca, świetnym wykształceniem, twardo stąpającą po ziemi.
Teraz jestem strzępkiem nerwów. Wiedziałam że to chory układ ale nie potrafiłam z niego zrezygnować. Cieszyłam sie z każdego sms (a mam skończone 40 lat) jak jakaś idiotka.
Czytam dużo psychologicznych forum, blogów, książek. Wiem ze to był chory układ, według mnie jest klasycznym narcyzem, totalnym egoistą z ogromnie rozbuchanym ego.
Nigdy o mnie nie myślał, jak szliśmy do kina to nawet nie zapytał co chce obejrzeć, jak wyjeżdżaliśmy to tekst zawsze był taki sam: jadę tu i tu jak chcesz możesz jechać ze mną.
Nigdy nie zainteresował sie czy mam napompowane kola w samochodzie, czy nie trzeba mi cos pomóc w mieszkaniu?
Teraz jest już po wszystkim , nie odzywa sie, ja pokasowałam zdjęcia, smsy, wykasowałam nr telefonu. Pomimo ze wiem ze to było chore, traktował mnie źle, ciągle było mi przykro
nie umiem sobie z tym poradzić.
Na do widzenia powiedział mi że nigdy nie był najważniejszy, bo nawet jak sie z nim widziałam myslałam o dziecku (trudno nie mysleć jak sie zostawia w domu samego 11 latka) i on chce byc najważniejszy wiec to koniec
ale sie nie żegna bo jestem jedyna osobą której ufa i będzie mnie jeszcze potrzebował

Marze o tym aby już o nim nie myśleć, nie zaglądać na fb i nie patrzeć co robi i kto lajkuje jego zdjęcia
Mam wrażenie ze specjalnie dla mnie wstawia tam zdjęcia aby pokazać jak świetnie sie bawi
Czy można sobie z tym poradzić bez terapi ????

1,030

Odp: Starosc z Narcyzem

Pandoro, ja jestem też na świeżo po takim pępku świata i przytoczę Ci to, co mi tutaj doradzono: zero kontaktu z trucizna. Skoro skasowałaś jego numer, zdjęcia, smsy to do kompletu zablokuj go w social media i tyle. Niech sobie tam wstawia co chce.

Pytasz czy da się bez terapii - imho jeśli pada takie pytanie to paradoksalnie potrzeba terapii może być spora. Dużo przeszłaś i pomoc z zewnątrz od profesjonalnej, zaangażowanej ale jednocześnie emocjonalnie nie uwikłanej osoby może być bardzo wskazana.

1,031

Odp: Starosc z Narcyzem
Pandora1 napisał/a:

Dobry wieczór
Od jakiegoś czasu Was podczytuje....
Miesiąc temu rozstałam sie z facetem (typowym narcyzem) po 10 latach bycia w dziwnym układzie a nie związku.
W zasadzie to on z dnia na dzień wszystko zakończył aby 3 dni później związać sie ze swoja 17 lat młodsza asystentka.
Mieliśmy różne okresy raz lepiej, raz gorzej, potrafił miesiącami sie nie odzywać, co najmniej dwa razy mnie zdradził.
Teraz nawet czułam ze coś jest na rzeczy ale jestem już tak wykończona że nawet nie umiałam z nim o tym porozmawiać.
Nigdy razem nie mieszkaliśmy zawsze były jakieś przeszkody (jego dziecko z poprzedniego związku, praca, kariera)
spotykaliśmy sie 2-3 razy w tygodniu na kilka godzin, czasem na noc (mieszkając w tej samej dzielnicy). Ostatnio mało rozmawialiśmy. Nie było sensu i tak wiedział lepiej a wszystko co chciałam powiedzieć było złe, głupie i nieważne. Bałam się odezwać bo często wybuchał, wiecznie coś mu nie pasowało.
Te 10 lat temu byłam silna kobieta, po rozwodzie, z dzieckiem, dobra praca, świetnym wykształceniem, twardo stąpającą po ziemi.
Teraz jestem strzępkiem nerwów. Wiedziałam że to chory układ ale nie potrafiłam z niego zrezygnować. Cieszyłam sie z każdego sms (a mam skończone 40 lat) jak jakaś idiotka.
Czytam dużo psychologicznych forum, blogów, książek. Wiem ze to był chory układ, według mnie jest klasycznym narcyzem, totalnym egoistą z ogromnie rozbuchanym ego.
Nigdy o mnie nie myślał, jak szliśmy do kina to nawet nie zapytał co chce obejrzeć, jak wyjeżdżaliśmy to tekst zawsze był taki sam: jadę tu i tu jak chcesz możesz jechać ze mną.
Nigdy nie zainteresował sie czy mam napompowane kola w samochodzie, czy nie trzeba mi cos pomóc w mieszkaniu?
Teraz jest już po wszystkim , nie odzywa sie, ja pokasowałam zdjęcia, smsy, wykasowałam nr telefonu. Pomimo ze wiem ze to było chore, traktował mnie źle, ciągle było mi przykro
nie umiem sobie z tym poradzić.
Na do widzenia powiedział mi że nigdy nie był najważniejszy, bo nawet jak sie z nim widziałam myslałam o dziecku (trudno nie mysleć jak sie zostawia w domu samego 11 latka) i on chce byc najważniejszy wiec to koniec
ale sie nie żegna bo jestem jedyna osobą której ufa i będzie mnie jeszcze potrzebował

Marze o tym aby już o nim nie myśleć, nie zaglądać na fb i nie patrzeć co robi i kto lajkuje jego zdjęcia
Mam wrażenie ze specjalnie dla mnie wstawia tam zdjęcia aby pokazać jak świetnie sie bawi
Czy można sobie z tym poradzić bez terapi ????

Jestes dopiero miesiąc PO i dostałaś zapowiedź, że on jeszcze się nie zegna, bo możesz mu się przydać, wobec tego terapia jest w Twoim przypadku konieczna, wręcz przymusowa.
Trzymam kciuki.

1,032 Ostatnio edytowany przez Dziewczyna Narcyza (2020-07-14 14:03:05)

Odp: Starosc z Narcyzem

Witam,

potrzebuje tutaj opinii ludzi, którzy wiedzą na czym polega związek z osobą z narcystycznym zaburzeniem osobowości lub przeżyli sami taki horror.

Bylam w związku z facetem przez 2 lata. Jest to moja pierwsza wielka miłość albo tak teraz tylko może mi się wydawać. On jest narcyzem i psychopatą, a ja jestem od niego uzależniona. Opowiem tak w skrócie na czym polegał nasz związek. Zdrady, wyzwiska, poniżanie, zabawa emocjami, po prostu znęcanie się na tle psychicznym. Najgorsze było to, ze on cały czas szukał innej, zawsze była osoba 3, ja o tym wiedziałam ale mimo to nie mogłam odejść bo żyłam nadzieja, ze on w końcu mnie zaakceptuje. Ciągła walka o jego akceptację, nie wiem do tej pory za co on mnie tak nienawidzi. Im więcej dla niego robiłam to tym bardziej mnie nienawidził. Takie odnoszę wrażenie. Nigdy nie byłam wystarczająco dobra, do tego wmawiał mi ze go zdradzam gdzie to on był jedynym, który pisał do innych i do byłej. Był zły na mnie za to ze komuś się podobam i był zazdrosny o to ze jego znajomi mnie lubią, Wmawiał mi ze przynoszę mu wstyd. Obracał kota ogonem. Przez niego czuje się jak najgorsza dziewczyna na świecie , a to przez to, ze przestał się do mnie odzywać. Bardzo złe jest to, ze ja swoją wartość mierze tym czy on mnie chce czy nie. Stwierdziłam, ze jeśli on mnie nie chce to ze mną jest coś nie tak. Mielismy zawsze kontakt. Jak karał mnie milczeniem to przez kilka dni maks. Bo bal się ze zostawię go dla innego. Najdłużej nie odzywał się 2 tygodnie ( tylko raz) po kłótni oczywiście bez żadnego powodu, potem wrócił i dalej była jazda. Bylismy ze sobą rok, po czym zaczął wyjeżdżać za granice do pracy. I na jedno wielkie szczęście, bo nie wiem gdzie bym teraz była gdyby został, było naprawdę zle ze mną. Wyjeżdża od roku, zawsze mielismy kontakt ze sobą,  jak tam był. W styczniu przyjechał na 2 tygodnie. Widzielismy się raz, ze znajomymi, nie bylo żadnej kłótni, afery ani powodu do rozstania. Potem nagle przestał się do mnie odzywać, pisałam dzwoniłam a on nie chciał mnie widzieć, tak nagle bez żadnego powodu. Potem wyjechal z powrotem i dalej się nie odzywał. Jak nigdy, był to dla mnie szok bo jak się przestawał odzywać to na 2 dni a nie na miesiąc. Przepłakałam cały styczeń i przecierpiałam po czym odezwał się w lutym żeby skontrolować mnie, zosbczyc czy dalej ma nade mna władze. Oczywiście ja głupia pokazałam mu ze dalej ją ma. Odezwał się w marcu, w kwietniu, w maju. Średnio raz w miesiącu. Wiec ja żyłam nadzieją ze jak wróci po kwarantannie, na wakacje to będzie jak dawniej. Zamiast pracować nad sobą to pół roku to czekałam. W maju dowiedziałam się ze była u niego inna dziewczyna po sylwestrze, dlatego tez mnie zostawił. Wiem to od niej. Ale on do niej po tym spotkaniu przestał się odzywać. Tak ona przynajmniej twierdzi. Wiec teraz wiem już dlaczego tak się stało. Zwyzywalam go za to i od tego czasu cisza. Minelo już 1,5 miesiąca, a on milczy. Wiem ze tutaj jest od tygodnia bo mamy wspólnych znajomych, dobija mnie fakt ze tutaj jest i może się spotykać z kimś innym, oczywiście nie mam takiej pewności ale narcyz nie może być sam. Wiec skoro sie nie odzywa to znaczy ze poluje na inną. Znajomym mówi, ze nie chce rozmawiać na mój temat i ze nie chce nic o mnie słyszeć. Nie sadze ze w 5 dni znalazł juz inną ale wiem ze poluje.i wiem tez ze się dobrze bawi ze znajomymi.

I teraz kilka pytań do Was, które mnie nurtują.
Czy to nie dziwne, ze narcyz po prostu przestał się odzywać nie mając innej ofiary? Czy to tylko kwestia czasu i znowu wróci? Może się odezwać jeszcze jak tutaj jest?

Podobno dopóki ty nie zakończysz związku z narcyzem to to się nigdy nie skończy bo oni zawsze wracają. U mnie nie za bardzo się to sprawdza bo od pół roku ja go nie interesuje jak wcześniej.
A wiec większe są szanse, ze sie odezwie czy nie?
Myślicie, ze w końcu mu się odwidzi czy już naprawdę postanowił ze to koniec?

I czy on naprawdę, az tak mnie nienawidzi? Ciekawi mnie to co on o mnie myśli.

Na koniec tylko dodam, ze wiem nie powinnam chcieć jego powrotu. I ze ten związek nie ma żadnej przyszłości. Ze ten człowiek nigdy żadnej dziewczyny nie uszczęśliwi i prędzej czy później każda go zostawi ale chciałabym tylko poznać waszą opinie na ten temat i odpowiedzi na moje pytania.

Chce wiedzieć czy to koniec na zawsze?

1,033

Odp: Starosc z Narcyzem

Dziewczyno! Nie wiem, ile masz lat. Wydajesz się bardzo młoda. Bez względu jednak na to, w jakim wieku jesteś, ta relacja jest toksyczna. To nigdy nie był związek. Czy to koniec ?-  pytasz. To zależy tylko od Ciebie. Odezwanie się raz na miesiąc to nie związek. Upokorzenia, lekceważenie i zdrady to też nie związek. Bez względu na to, czy on się odezwie, czy nie, to Ty masz zrobić porządek ze swoimi emocjami.
Jeśli ktoś tkwi w takim układzie, to znaczy, że ma problem ze sobą. Co masz zrobić? Iść na psychoterapię. Jak najszybciej. Przerobić swoje relacje z dzieciństwa, bo zazwyczaj tam tkwi problem, który powoduje obniżone poczucie własnej wartości i wikłanie się w toksyczne układy.
Inaczej będziesz cierpiała i znowu wybierzesz podobnego mężczyznę.
Terapia. Nie ma innej drogi do zdrowej relacji z sobą, a co za tym idzie z innymi.
Gorąco Cię pozdrawiam i rozumiem, bo sama mam za sobą podobne doświadczenia.

1,034

Odp: Starosc z Narcyzem

Witam wszystkich. Przeczytałam chyba całe forum w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Jestem w szoku ile z Was spotkało się z narcyzami, zwłaszcza, że widzę, jakimi inteligentnymi i fajnymi babkami jesteście. A zawsze myślałam, że spotyka to osoby słabe/głupie/bez poczucia własnej wartości... Życie zweryfikowało. Zweryfikowało także mnie.

Z natury jestem osobą o bardzo silnym charakterze, nie łatwo mnie złamać. Mocno stąpam po ziemi. Dodatkowo jestem ugodowa, nie lubie kłótni, awantur. Nie jestem typem osoby dominującej ale też nie takiej, która się podporządkowuje. Zawsze staram się żeby było sprawiedliwie, po równo. Tak samo w związku - być partnerem, przyjacielem, pomagać.

Na początku nie wiedziałam z kim mam do czynienia. Różowe okulary + moja ugodowość, nie powodowały awantur ani kłótni. Pierwsza kłótnia, pierwszy szok. Było mi przykro, popłakałam się (pomyślcie jak bardzo byłam zakochana i co musiał zrobić, ja bardzo rzadko płaczę). Odwrócił kota ogonem. Przełknęłam. Stwierdziłam nawet - no tak, niepotrzebne to było. Każda kolejna kłótnia a raczej wymiana zdań - odwracanie kota ogonem, chłód, ignorancja, milczenie. Kiedy płakałam - wychodził z pokoju, twierdził że to histeria, wyolbrzymianie. Co oczywiście potęgowało bardziej moją reakcje. Mimo to, starałam się nie kłócić. Nie wiedziałam, że to była właśnie tresura - dowiedziałam się na forum. Nie rozumiałam tego milczenia, przecież kurczę, źle zrobił (nawet pytałam koleżanek czy ja odpowiednio zareagowałam, dla pewności) dlatego zawsze wyciągałam rękę. Milczenie jest nie do wytrzymania.
Generalnie myślę teraz, że jakbym się nie sprzeciwiała, tak szybko by się nie odkrył. Później doszedł brak szacunku, nie interesowanie się co u mnie, uciekanie od trudnych tematów (np o przyszłości), uciekanie od rozmów na inne poważniejsze tematy typu rozwiązywanie konfliktów - albo zwykłe wysłuchanie co mi się nie podoba - co można zrobić aby związek lepiej funkcjonował. Odwoływania spotkań chwile przed, zmiany planów bez konsultacji. Przełknęłam wszystko. Do czasu.

W końcu już nie wytrzymałam, odeszłam po kolejnej sytuacji. Z płaczem, bo już nie wytrzymałam. Nie próbował mnie zatrzymać, nie zrobił nic. Milczenie. Pewnie wiedział, że i tak się odezwę. I miał racje, w końcu nie wyrzymałam, wyciagnęłam rekę. Dlaczego? Pomyślałam dobra, nie była to jakaś ogromna, straszna sytuacja, typu wyzwiska, bicie, poniżanie. Po prostu nieumiejętność rozmowy z jego strony (tak to sobie tłumaczyłam) doprowadziła do takiego czegoś. Stwierdziłam, że mógł to odebrać jako wyolbrzymienie, że zrobiłam afere, że jestem niestabilna emocjonalnie (płacz) - a kto chciałby być tak odbierany. Dlatego napisałam. Również zero reakcji. I tu mi się zapaliła czerwona lampka.
W czasie ciszy zdałam sobie sprawę, że przecież żadny kochający facet nie milczałby wiedząc, że skrzywdził swoją drugą połówkę. Ze nie dalby rady tyle się nie widzieć, zwykła nie wiem - tęsknota ? W końcu myśli - dziewczyno coś tu jest nie tak, to nie powinno tak wyglądać. Ale mimo to napisałam. I otrzymałam kubeł zimnej wody.

Z drugiej strony może lepiej, dotarło. Bardzo, bardzo boleśnie. Teraz domyślam się, że on liczy na to, że będę za nim latać, przepraszać, pisać. Czeka na moją reakcje co ja z tym zrobię. Zostawia też sobie przysłowiową furtkę - przecież normalny człowiek, jakby nie chciał z kimś być, napisałby wprost prawda? A on zapewne patrzy na to, co się będzie działo i dopiero wtedy dobierze odpowiednią strategie. Boję się, że tą strategią będzie kontakt za X czasu i napisanie - hej nie pisałem, bo musiałem sobie wszystko przemyśleć, masz czas dzisiaj po poludniu?

I mam w tym momencie ogromną nadzieję, że dobrze go rozpoznałam, jako osobę zaburzoną a nie jak kogoś, kto po prostu nie wie czego chce. I że będę potrafiła podjąć mądrą decyzję.

Trzymajcie się ciepło!

1,035

Odp: Starosc z Narcyzem

[Dziewczyna Narcyza]

I teraz kilka pytań do Was, które mnie nurtują.
Czy to nie dziwne, ze narcyz po prostu przestał się odzywać nie mając innej ofiary? Czy to tylko kwestia czasu i znowu wróci? Może się odezwać jeszcze jak tutaj jest?
--> z mojego doświadczenia, obserwacji narcyzja - jak bylo u mnie - może przestać się odzywać nie mając innej ofiary. Po to żeby przesuwać Twoje granice, na ile jesteś w stanie wytrzymać. Staniesz się wtedy idealnie urobioną partnerką. Może się odezwać, wtedy kiedy JEMU się będzie chciało.

Podobno dopóki ty nie zakończysz związku z narcyzem to to się nigdy nie skończy bo oni zawsze wracają. U mnie nie za bardzo się to sprawdza bo od pół roku ja go nie interesuje jak wcześniej.
A wiec większe są szanse, ze sie odezwie czy nie?
Myślicie, ze w końcu mu się odwidzi czy już naprawdę postanowił ze to koniec?
--> Na tyle na ile mu pozwolisz to tak będzie robił. Tak jak u mnie. Odnoszę wrażenie, że szukasz tych odpowiedzi bo Ty chcesz żeby wrócił, prawda?

Dla mnie też było ciężkie do zrozumienia z kim mam do czynienia. Myślałam długo, że ma taki styl bycia. Cieszyłam się z tych ochłapów, które mi dawał. Ale później też przemyslałam, że kurcze jak jest dobrze to jest dobrze a jak jest źle ... to lepiej nie pytać. A przecież związek nie składa się tylko z dobrych chwil... Plus te milczenie...żadna z moich koleżanek po kłótni nie doświadczyła nawet tygodniowego (!) milczenia. Im na nas nie zależy. Nie tak wygląda związek. Oni się nie zmieniają.

3maj sie!

1,036 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-08-31 07:59:13)

Odp: Starosc z Narcyzem

Masz fajny nick i ze swojej strony życzę Ci, żebyś naprawdę zaczęła mieć te kolorowe sny i to codziennie.
Zadałas kilka pytań, więc postaram się na nie odpowiedzieć.
Pierwsza rzecz, gdy jesteś w związku (ja nie nazywam tego związkiem, tylko układem) z osobą tak poważnie zaburzona, jak narcyz, to uwierz mi, nic nie przebiega normalnie.
Oczywiście w związku z tzw normalnym człowiekiem też bywają chwile trudne i złe, ale porównywanie problemów normalnego z narcyzem ma się nijak. Ciężko to wytłumaczyć ludziom, którzy nie zetknęli się z takim zjawiskiem, ale ci, którzy się zetknęli wiedzą na 100%, że działo się /dzieje coś nienormalnego. Nawet jeśli nie posiada się żadnej wiedzy na temat zaburzeń osobowości, to osoba uwikłana w taką relację i tak wie, że to było/jest coś nienormalnego. Takie rzeczy po prostu się wie.
Skoro zaczęłaś drążyć w czym Ty właściwie jesteś i doszłaś do takiego stanu świadomości, jaki masz teraz, to znaczy, że od dłuższego czasu czułaś, a potem wiedziałaś, że jesteś w czymś chorym, naprawdę nienormalnym. W końcu stwierdziłas, że byłaś z narcyzem i na pewno masz rację.
Napisałaś, że żadna z twoich koleżanek czegoś takiego jak Ty nie doświadczyła, nawet gdy w danym momencie w ich związkach były jakieś kryzysy. No właśnie, to jest dokładnie TO. Człowiek tkwi w tym czymś i powoli zaczyna się budzić, obserwuje inne pary, czyta, dopytuje się i coraz wyraźniej widzi, że jest w czymś mocno nie halo. Na koniec nazywa to po imieniu.

Druga rzecz- oni na ogół zawsze po niby zerwaniu się odzywają. Tak rzeczywiście jest, ale ręki za to nie dałabym uciąć, bo przecież mogą wchodzic w grę różne czynniki i może zdarzyć się, że dany narcyz może naprawdę sobie odpuścić. O tym jednak w dalszej części mojego posta.
To czy mają inną, czy wręcz cały wianuszek kobiet ( są bardzo przezorni i praktyczni, więc zawsze wola asekurować się innymi w razie czego), to tak naprawdę nie jest żadnym wyznacznikiem tego czy się odezwa. Jedna mniej, jedna więcej, jaki to problem. Zawsze robią to, czego chcą, więc jeśli zechcą odezwać się do jednej z byłych, to po prostu robią to, nie czują się przy tym ani zażenowani, ani zakłopotani, nic z tych rzeczy, dzwonią, piszą i czy minął tydzień od rozstania, czy kilka miesięcy, czy nawet rok lub dwa, to rzecz bez znaczenia. To tak jakbyś została opieczętowana na zawsze żywcem na goły tyłek rozgrzaną pieczęcią. Już na zawsze w jego świadomości pozostaniesz jego kobieta, muszę powiedzieć, że moje kobiety zawsze maja duże piersi, moje kobiety, wszystkie bez wyjątku zawsze są uczynne i oddane ( kilka cytatów wypowiedzi tego mojego), to po prostu typy właścicieli. To co raz zdobyte jest jego. Są tak pewni siebie, że nawet przez chwilę nie przyjdzie im do łba, że daną kobieta może woleć innego i dlatego z tym innym ułożyła sobie życie. W takim przypadku oni uważają, że wzięła sobie byle co, bo on, wielki pan, jej nie chciał, lecz jeśliby tylko zechciał, to nawet teraz ta kobieta przyleciałaby do niego, no ale on ma jej dosyć, była beznadziejna, wiec niech męczy się inny.
Oni mają coś takiego w swoim umyśle, że praktycznie zawsze spadaja na cztery łapy. Tak potrafią wytłumaczyć sobie wszystko na własną korzyść, że choćbyś wychodziła że skóry chcąc im udowodnić, że bardzo się mylą, to i tak niczego im nie udowodnisz. Zawsze winny jest ktoś inny albo winne są okoliczności, oni nie mylą się nigdy, ponieważ są cudowni, wspaniali i doskonali.
I widzisz Ty masz poczucie winy, szarpiesz się, a on żyje sobie dalej w przeświadczeniu, że z nim wszystko jest ok. Ty gdy budzisz się rano natychmiast zatruwasz sobie miły poranek myśleniem o nim, on budzi się i nie myśli o tobie, on wstaje i zaczyna nowy dzień nie mając żadnej kuli u nogi, jest wyspany i pewny, że dzień potoczy się mu tak, jak on będzie chciał. Ty natomiast będziesz odpędzała myśli o nim czy zadzwoni, czy nie zadzwoni i odganiała te myśli, bo są jak natrętne śmierdzące muchy.
Narcyz może nie zadzwonić tylko w takim przypadku, jeśli kapnie się, że daną kobieta naprawdę już tak do końca go rozgryzla, bo np powiedziała mu na pożegnanie, żeby poszedł do psychiatry, ponieważ jest narcyzem. Gdy narcyz wyczuje, a on wyczuwa takie rzeczy doskonale, bo jest drapieżnikiem, więc żeby nie zdechnąć musi mieć dobrze ukształtowany instynkt samozachowawczy, gdy on wyczuje, że kobieta naprawdę mocno stoi na nogach, że jest pewna tego, co mówi, że nic z niej już nie wyciśnie i nic z niej nie będzie, wtedy jest w stanie uwierzyć w to, że stracił nad nią władze, że teraz to ona ma moc i rzeczywiście więcej się do niej nie odezwie.
Jako ciekawostkę napiszę Ci, że dopiero wtedy on jest w stanie poczuć coś w rodzaju respektu, szacunku do takiej kobiety. Z jednej strony będzie ją nienawidził itd ale z drugiej strony naprawdę może poczuć żal, że stracił kogoś, kogo teraz może nazwać "to był ktoś" i nawet jeśli kiedyś odezwie się, to będzie rozmawiał z zupełnie innej pozycji niż do tej pory. On po prostu będzie liczył się z taka kobietą i zanim wykona telefon golnie sobie kielicha dla kurażu, bo będzie to jednak przeżywał.
Tak więc autorko, trzymaj fason i uwierz mi, że suma summarum wyjdziesz na swoje, jeśli uda Ci się raz na zawsze skończyć układ z narcyzem. I tak nie miałabyś szans na przeżycie z nim przyszłości, bo co to byłoby za życie. Umieralnia za życia, a nie życie, a poza tym zostałaś zaszczepiona na świrów i to jest korzyść, ponieważ będziesz umiała wyczuć każdego spotkanego na twojej drodze faceta.

1,037

Odp: Starosc z Narcyzem

Dziękuję Ci bardzo za odpowiedz. Jeżeli mogę być szczera, to do mnie jeszcze to niezupełnie trafia. Widzę, że coś jest nie tak, ale nadal sobie zadaje pytanie - ale jak to, przecież to chore. Może ten narcyz ode mnie nie przejawia w 100% wszystkich zachowań opisanych na forum, ale jednak to milczenie...chłód, brak empatii i inne dziwaczne zachowania...
Zadaje sobie pytanie, czy milczenie po rozstaniu plus olanie mojej wyciągniętej ręki na zgodę (tak wiem zrobiłam glupote, ale myslalam, że moze przemyslał sytuacje i zwyczajnie czeka na moj ruch) jest zwykłą dumą męską, zagrywką nie to nie, olaniem a na ile po prostu próba manipulacji. Próba zobaczenia co ona zrobi? Będzie dzwonić, pisać, wyzywać, przepraszać ? Przyjdzie do mnie do domu, bedzie pisac do rodziny? Przecież normalna osoba by napisała nie, nie chce, dajmy spokój, wymieńmy się rzeczami - a tu jakby otwarta furtka, ani nie, ani tak ani nie wiem. Czy ja tego nie nadinterpretuje?

1,038 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-08-31 09:11:52)

Odp: Starosc z Narcyzem
KoloroweSny napisał/a:

Dziękuję Ci bardzo za odpowiedz. Jeżeli mogę być szczera, to do mnie jeszcze to niezupełnie trafia. Widzę, że coś jest nie tak, ale nadal sobie zadaje pytanie - ale jak to, przecież to chore. Może ten narcyz ode mnie nie przejawia w 100% wszystkich zachowań opisanych na forum, ale jednak to milczenie...chłód, brak empatii i inne dziwaczne zachowania...
Zadaje sobie pytanie, czy milczenie po rozstaniu plus olanie mojej wyciągniętej ręki na zgodę (tak wiem zrobiłam glupote, ale myslalam, że moze przemyslał sytuacje i zwyczajnie czeka na moj ruch) jest zwykłą dumą męską, zagrywką nie to nie, olaniem a na ile po prostu próba manipulacji. Próba zobaczenia co ona zrobi? Będzie dzwonić, pisać, wyzywać, przepraszać ? Przyjdzie do mnie do domu, bedzie pisac do rodziny? Przecież normalna osoba by napisała nie, nie chce, dajmy spokój, wymieńmy się rzeczami - a tu jakby otwarta furtka, ani nie, ani tak ani nie wiem. Czy ja tego nie nadinterpretuje?

Że nadinterpretujesz, czy dorabiasz ideologię do czegoś, co łatwo jest nazwać, to jest przecież możliwe. Ja jednak trzymam się swojego zdania, że osoba, która była/jest z narcyzem po prostu o tym wie. Dlaczego o innych swoich byłych nie myślisz w taki sposób, że to było narcyzi?
Raczej jest to narcyz i po narcyziemi będzie się zachowywał.
Spotykalas się z nim cztery lata, więc to nie w kij dmuchał. Nawet narcyz mógł na swój sposób zaangażować się w to wszystko.
Wiele razy po drodze doswiadczylas z jego strony zjawiska karania Cię cisza. Za każdym razem, ilekroć zastosował tego rodzaju przemoc na koniec zawsze wychodził na swoje, bo odzywałaś się do niego i wszystko wracało do normy i jakoś się toczyło, aż do następnego razu. Przecież każdy, będąc na jego miejscu, już dawno temu kapnalby się, że łatwo Cię urobić, że potrafisz wpadać w złość, ale w końcu wszystko Ci przechodzi i jako osoba źle funkcjonująca w sytuacji konfliktu dążysz do łagodzenia sytuacji. On po prostu dobrze Cię zna.
Tym razem, być może było tak, że on ocenił, iż wyżej mu podskoczyłas niż zazwyczaj, więc i kara musi być adekwatna do Twojego czynu. Nie ma zamiaru oddawać Ci Twoich rzeczy, bo może chce zostawić sobie pretekst do odezwania się później np za kilka miesięcy?
Jednak może być i tak, że on o Twoich rzeczach nie myśli wcale i w ogóle nie ma zamiaru traktować ich jako kartę przetargową. Ja np tak mam, są moje rzeczy, głównie ubrania, u tego faceta, ale on nie wydzwania do mnie, że co z rzeczami. Przecież on wie, że ja pamiętam o tym, że mam u niego swoje rzeczy, ale skoro się o nie nie upominam, to moja sprawa, on o moje rzeczy nie będzie się przecież martwił. Rozumiesz?
Twoje rzeczy mogą być, ale wcale nie muszą być łącznikiem między wami.
Z jego milczeniem musi być jednak coś na rzeczy, ponieważ nie pierwszy raz tak się zachowuje. Do tej pory stosował karę milczenia, dzialala, więc chyba uznałabym, że i tym razem on chce, żeby ostatnie słowo należało do niego.
A co zależy Ci na tym, żeby się odezwał?

Jeszcze dopisze- co on zrobi dalej zależeć będzie od tego, na ile on uwierzył w to,vze dla ciebie to naprawdę koniec, czyli na ile zmadrzalas, a na ile dalej dasz sobą kierować. Narcyz nie zachowa się tak, że zaprosi Cię na pozegnalna kolację, wręczy Ci bukiet kwiatów jako wyraz szacunku i wdzięczności, porozmawia i rozstanie się z klasą. On zawsze albo zniknie bez słowa, albo niby przyjmie do wiadomości, że z nim zerwano, ale nie powie Ci " tak przyjąłem do wiadomości, że to koniec", po prostu nic na to Ci nie odpowie, bo ma w doopie konwenanse i zasady dobrego wychowania. Robi co chce, a nie to, co w danej chwili wypadałoby zrobić.
Czyli mówiąc bardzo prosto- zerwalas, to zerwalas to twoja sprawa i twój problem. Co to ma go obchodzić?

A potem on i tak zrobi, co będzie chciał.

Wiem, że narcyz reprezentuje dość osobliwy sposób rozumowania oraz podejście do ludzi, ale on po prostu taki jest. Niech każdy sobie rzepkę skrobie. On nie będzie się o Ciebie martwił ani o Twoje rzeczy, bo niby z jakiej racji miałby to robić? Zerwalas z nim, zostawiłaś rzecz i on ma się tym martwić? No bez przesady. Czy to rozumiesz? Mogłaś z nim nie zrywać, to i rzeczy byś miała i mogłabyś mieć zaszczyt rozmawiać z nim, a skoro byłaś głupia, to sorry, ale on ratować Cię nie będzie.
I wiesz co? Oni naprawdę posiadają umiejętność takiego rozumowania i w przeciwieństwie do normalsow wiele się w życiu nie nacierpia, no chyba że coś ewidentnie nadepnie im na odcisk. Wtedy następuje tzw narcyzi gniew, zjawisko groźne i opisane w psychiatrii.

1,039

Odp: Starosc z Narcyzem

Hmm czy bym chciała żeby się odezwał ? Na pewno jestem zmęczona ciszą, okrutnie zmęczona. I na pewno chciałabym klarowności sytuacji. Ale tak jak piszesz on ma to gdzieś, to był mój wybór więc nie mam co się spodziewać klarowności. Nawet wydaje mi sie, ze gdybym napisala z prośbą o rozmowę - to by po prostu olał/uciekł. Myślę, że mimo mojego bólu, nie ma sensu żeby się odzywał tak o - bo to przecież nic nie zmieni. A na pewno tez nie przemyślał, że kurczę, źle zrobiłem.
Doszłam teraz do wniosku, że w tej sytuacji nie ma lepszego wyjścia niż po prostu odpuszczenie, olanie jak on. Do rozmowy nie zmuszę a związek/układ jaki był wcześniej też sensu nie ma.

Dziękuję Ci za pomoc

1,040

Odp: Starosc z Narcyzem
KoloroweSny napisał/a:

Hmm czy bym chciała żeby się odezwał ? Na pewno jestem zmęczona ciszą, okrutnie zmęczona. I na pewno chciałabym klarowności sytuacji. Ale tak jak piszesz on ma to gdzieś, to był mój wybór więc nie mam co się spodziewać klarowności. Nawet wydaje mi sie, ze gdybym napisala z prośbą o rozmowę - to by po prostu olał/uciekł. Myślę, że mimo mojego bólu, nie ma sensu żeby się odzywał tak o - bo to przecież nic nie zmieni. A na pewno tez nie przemyślał, że kurczę, źle zrobiłem.
Doszłam teraz do wniosku, że w tej sytuacji nie ma lepszego wyjścia niż po prostu odpuszczenie, olanie jak on. Do rozmowy nie zmuszę a związek/układ jaki był wcześniej też sensu nie ma.

Dziękuję Ci za pomoc

Jeszcze coś Ci dopisałam.
Nie ma sprawy, ważne że troszkę Ci pomogłam.
Wychodzę teraz z domu, ale wieczorem, jakbyś chciała, też mogę być dostępna.
Absolutnie to zakończ.

Posty [ 976 do 1,040 z 1,120 ]

Strony Poprzednia 1 14 15 16 17 18 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024