Czy powiedzieć żonie o nałogu? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 299 ]

196

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Powiedz  żonie o nałogu, skoro Cię kocha powinna Cię wspierać mimo wszystko.

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

@random.further, nie rozumiem.... normalnie. Ja pije wtedy gdy inni piją, na imprezach lub spotkaniach rodzinnych. Zona widzi ze pije, bo to normalne... nic tu jej nie ma prawa dziwić. My nie znamy w zasadzie osób które nie pija.  Jeśli zdarza mi się brać, to robię to tak, że ona nie widzi, a że zwykle piję w tym samym czasie to tym bardziej nie widzi pod wpływem czego jestem…
Naprawdę nic wielkiego się nie dzieje.  Dla jasności dodam że większość czasu jestem trzeźwy. A na te odloty pozwalam sobie raz na tydzień, lub na dwa tygodnie.... to nie jest tak, ze chodzę schlany i nacpany co drugi dzień.

Hm..., obawiam się uogólnień ale raczej kobiety 'mają nosa' do wyczuwania niebezpieczeństwa. Wydajesz się mocno pogrążony w nałogu - chyba powinna Jej się lampka jednak zaświecić. Jeśli nie - to oznacza, że BARDZO DOBRZE się ukrywasz, stworzyłeś cały system komfortowego funkcjonowania z oswojonym nałogiem.
Z tego jak piszesz to chyba tylko musiałoby wydarzyć się coś drastycznego abyś się ujawnił.
Nie ma sensu Ci powtarzać jak mantrę co powinieneś zrobić - Ty i tak tego nie zrobisz. Nawet rady o osiąganiu dna chyba nie byłyby przekonywujące, wygląda na to, że taplasz się z powodzeniem w bagnie i nawet coraz niższe dno wcale Cię nie przeraża i dalej swobodnie oddychasz.

198

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Paslawek, tez cie lubie:-) (TWA=Tow.wzajemnejadoracji...hehe).
do rzeczy:

"Milosc ci wszystko wybaczy" spiewal chyba Mieczyslaw Fogg.
Niestety nieprzekladalne na zycie malzenskie.

Kto takie rady daje, jest naiwny, jak dziecko we mgle.
Zona jesli nawet BARDZO kocha dzis, po spowiedzi bedzie kochac, ale..."trochu" inaczej.

199

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Gosia1962 napisał/a:

Zona jesli nawet BARDZO kocha dzis, po spowiedzi bedzie kochac, ale..."trochu" inaczej.

Też tak uważam, to cena jaką się płaci za przemilczenia problemów w związku, bo nałóg partnera jest ZAWSZE trudną sytuacją w związku, to, że go nie widać... no to co ? Jest !

200

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Weźcie też pod uwagę to że w ostatnim czasie jeszcze zimą żona Brothera zmagała się z nowotworem i depresją - inaczej postrzega się wtedy bliskie osoby mogłem na przykład obserwować jak koncentruje się na sobie przed operacją moja mama,która jest osobą do rany przyłóż jeśli chodzi o np.wnuczki była ewidentnie dużo dużo bardziej skupiona na swojej chorobie co dla mnie jest zrozumiałe.
Autor z tego co pisał na temat choroby zony - zachowywał się w porządku .
Druga sprawa to Brother mam wrażenie nie miał jeszcze "porządnego" zejścia czy nawet ciągu nie skręciło go solidnie to już da się zaobserwować bezsenność rozdrażnienie da się wytłumaczyć stresem w pracy.
Żeby poznać czy ktoś jest po amfetaminie czy nawet kokainie trzeba wiedzieć czego szukać Autor nie bierze w domu lub łączy alko z dragami co jest takim jego swoistym  alibi.
Jest jeszcze coś takiego jak współuzależnienie, które też ma swoje fazy chorowania wypieranie,obawy,wstyd i zakłamywanie to -" normalka " .

201 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-07-30 13:50:52)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Ja uwazam tak:
Krok nr 1: samemu chciec NAPRAWDE przestac brac (nie tylko troszke- akurat- chwilowo- dzisiaj chciec, nad tym rozmyslac, a na weekend nasmolic sie do woli)
Krok nr 2: pogadac z psychologiem, terpeuta itp. JAK przeprowadzic rozmowe z zona
Krok nr 3 rozmowa z zona
Krok nr 4 terapia (UWAGA: nie dla zony, czy ratowania malzenstwa, tylko z wlasnej, madrej i nieprzymuszonej woli).

Milosc zony nie ma tu kluczowego znaczenia, bardziej milosc do zycia bez nalogow powinna sie w tobie pojawic.
Jasne, ze kocha, bo Autor sprawia wrazenie fajnego faceta, ale to malzenstwo zmieni sie, bo wiadomosc spadnie na kobiete, jak grom z jasnego nieba. I pisanie, ze jak kocha, to pobiegnie truchtem w ta sama strone, jest naiwne.
Moze i pobiegnie (miejmy nadzieje!!!), ale nie z mety.

Najpierw zrobi pare krokow wstecz.
Wspolne wylazenie z nalogu to proces, ktory potrzebuje czasu, zaufania, spokoju.
Tego na poczatku, po rozmowie z zona nie bedzie.


Paslawek- u zony (chyba) nie ma jeszcze fenomenu wspoluzaleznienia, bo ona jest nieswiadoma nalogow meza.

202

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Gosia1962 napisał/a:

u zony (chyba) nie ma jeszcze fenomenu wspoluzaleznienia, bo ona jest nieswiadoma nalogow meza.

To bardzo prawdopodobne .

203

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

powiedz to jej zanim sama z siebie się dowie, bo wtedy będzie sajgon.

204 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2019-07-31 21:32:13)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Ponoć jak się czasem weźmie , pomimo zakazów,  to czuje się ulgę.
Ze wreszcie, czy że znowu zawiodłem , że jestem wolny od oczekiwań chociaż przez chwile.

Ta satysfakcja i  poczucie wolności,bo tak to można chyba nazwać.
To czasem może być lepsze niż sam koks.

205 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-08-05 11:06:56)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Ja wiem, ze nie na temat...jednak musze tu cos napisac o konsumpcji alkoholu.

Pije sie wiecej; niestety.
Zona wobec powszechnego spozycia mogla nie zauwazyc, ze maz bierze cos innego- zwalila to na karb rauszu alkoholowego, ktory jest niestety powszechny.
Nigdzie nie znalazlam wzmianki o tym, ze Polacy pija mniej. Wszystkie zrodla podaja, ze wiecej.
No coz...wy wiecie najlepiej, bo na imieninach u WASZEJ cioci pije sie niewiele... :-)



[nieregulaminowy link]

[nieregulaminowy link]

206 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-08-09 08:13:10)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@ all - czesc !
Nie jestem raczej menelem spod budki.... w szytym na miare garniturze....
To  jest właśnie problem, że wszystkim się wydaje że pijacy to menele. Według mnie większość moich znajomych to alkoholicy. Ja też. Normalni ludzie, pracując od poniedziałku do piątku w korporacjach, zarabiający kasę, uważający że to jest absolutnie normalne, że walimy alkohol weekendy do odcięcia.
Miałem trzy tygodnie trzeźwości od narkotyku. Wczoraj niestety jakaś Laska wyciągnęła białe, i tak troszeczkę zaproponowała. Ja jej mówię nie chce „jestem wulgaryzm nałogowcem” mam terapie! na co ona „co ty wulgaryzm bawimy się tylko”. Jak się pewnie domyślacie oczywiście skorzystałem. Ponieważ cała akcja jest daleko od Polski, to się okazało, że centymetr kopał jak cztery w Polsce. Więc dzisiaj już sam sprowokowałem kupno, no bo jak jest taki towar, za dobrą cenę, to trzeba wykorzystać…
Tak to wulgaryzm jest. Wrócę do terapeutki będę się kajał że podczas imprezy z kolegami, klientami, pięknymi kobietami, po prostu nie odmówiłem. Dzisiaj jednak wiem jedno, jutro nie będę chciał. Terapeuta prowadzą strategię, która mi pasuje, że nie mam wulgaryzm się biczować jak mi się zdarzy.
Muszę wam powiedzieć, że naprawdę cieszyłem się abstynencją przez trzy tygodnie. Nie sądziłem, że akurat podczas tego spotkania, wyjazdu Nadarzy się okazja. Niestety okazuje się, że to białe szczęście jest wulgaryzm wszędzie. Nie było to planowane, ale bylo dobre.
Wiem że mi wulgaryzm, ale naprawdę super atrakcyjna kobieta wyciąga torebkę i sypie kreskę, to nie daję rady wulgaryzm !! Ja jej mówię! Laska nie namawiaj mnie proszę, bo powiem ci prywatną rzecz bardzo, że mam z tym gównem problem jestem uzależniony, na co ona nie wulgaryzm!
Ja naprawdę wulgaryzm muszę chyba zacząć pracować na poczcie!
Żeby było jasne, atmosfera lekkiego wpływu alkoholu + przepiękna kobieta, po prostu dla mnie to za dużo… normalnie scena z diabelskiej historii , super atrakcyjna kobieta kusi narkotykiem które po prostu lubię! Oczywiście nie miała świadomości, że ja walczę z tym tak jak walcze!  Jak jej powiedziałem to nie potraktowała poważnie ... tego że ja za bardzo to lubię. Chciala mnie zrobic u wykorzystala atuty a ja samiec kupilem to jak dziecko! Boom! Alkohol wziął górę. Czyli wracamy do punktu wyjścia. Alkohol to zło !

Powiem wam szczerze, że naprawdę nie zakładałem że to może się wydarzyć tutaj i teraz. Nie mam namiarów na dealerów, odciąłem się od ludzi którzy biorą, okazuje się wulgaryzm że pojawia się znienacka okazja której nie przewidziałem.  Towarzystwo z turem przebywałem nigdy wcześniej nie miałam świadomości że może zapodać ten temat. Jedna osoba zapodała, pięć na sześć osób weszło do zabawy.  Czasami mam wrażenie, że ten narkotyk staje się naprawdę powszechny. Oczywiście może być tak, że wyłącznie w moim towarzystwie.
Jestem wkurzony na siebie, bo dobrze było mi z tym, że miałem czystą głowę. Już odzyskiwałem fajniejszy poziom empatii, itd. Ci co znają temat wiedzą o co chodzi

@kwadrat,  według mnie masz rację, że wzięcie uwalnia od stresu ciągłego nie pilnowanie się by nie brać, ale satysfakcja jak wiadomo jest krótka i potem w moim przypadku przychodzi jednak poczucie winy, że złamałem abstynencję. Jedyne tłumaczenie jest takie, że niejako Przypadkiem, czyli nie planowałem, nie kłamałem nikogo, po prostu była okazja, ktoś posypał, poszło!

@ przyjaciółka Forum, absolutnie w naszym kraju nie zauważa się problemu nadmiernej konsumpcji alkoholu. Ostatnio słyszałem jakieś badanie, że połowa ludzi nie uważa piwa za alkohol! Pijemy dużo, w z łym stylu, i generalnie system = państwo ma to centralnie w dupie, bierze kase z akcyzy. To oczywiście jest jakiś problem.
Kiedy widzieliśmy jakąś kampanię na temat szkodliwości alkoholu? Prowadzenia samochodem pod wpływem?, Itd. niestety, picie stało się standardem jest to moim zdaniem duży problem. Ja jestem ofiarą, niestety świadoma. Jest jednak mnóstwo ludzi, niewykształconych, do których taki komunikat powinien regularnie trafiać.

207

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Opamiętanie przyjdzie jak dotkniesz swojego dna.
Tylko, że będzie za późno, bo już stracisz wszystko.
Ale wtedy zrozumiesz.

208

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Brother in arms - uprzedzam, że jeżeli jeszcze raz wyprodukujesz post, który będzie tak szczodrze okraszony wulgaryzmami - otrzymasz ostrzeżenie

209

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Drogi Autorze.

Pojechales z kolezanka po bandzie. Zdarzylo sie. Piszesz o tym na pol strony.
Nie tkwij myslami przy tym wydarzeniu, tylko wez sie za CALOKSZTALT.

Twoja politoksycznosc cie predzej czy pozniej wykonczy. Nie lubisz zyc?

Nie wyjdziesz z nalogow bez terapii w klinice/szpitalu. (nie wiem, jak to sie w Polsce odbywa).
Sam sobie nie poradzisz. Przed toba dluga droga, ale oplaca sie ja przejsc.

Powiem tylko tak: (bedzie znow huzia na Jözia):

W normalnym kraju kazda zona zauwazylaby, ze cos jest z facetem nie tak. W kraju, w ktorym przymulenie alkoholowe brane jest za wybryk kawalerski, nic nie powie.
Pomysli:
"Znowu wypil...ale coz...kazdy pije".
Spozywanie innych substancji nawet jej przez glowe nie przejdzie.

Stan meza sklada na karb przymulenia alkoholowego, a to przeciez jest normalka.

210 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-08-09 17:03:57)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Odwyk w Polsce to z reguły 2 tygodnie detoksu plus 6 tygodni terapii na oddziale.
Tyle oferuje NFZ.
Jak jest prywatnie - nie wiem.

Brother - nie dasz sobie rady sam. Jeśli teraz nic nie zrobisz, to nałóg Cię zniszczy. Będziesz kłamał, kombinował, aż w końcu stracisz wszystko. Uwierz mi, ja to znam. Widziałam na własne oczy upadek takiego człowieka.
Jestem żoną ''trzeźwego'' narkomana.

211

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

On chyba już się stacza.. nic tu po naszych radach.

212 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-08-09 19:57:43)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Cyngli napisał/a:

Odwyk w Polsce to z reguły 2 tygodnie detoksu plus 6 tygodni terapii na oddziale.
Tyle oferuje NFZ.
Jak jest prywatnie - nie wiem.

Brother - nie dasz sobie rady sam. Jeśli teraz nic nie zrobisz, to nałóg Cię zniszczy. Będziesz kłamał, kombinował, aż w końcu stracisz wszystko. Uwierz mi, ja to znam. Widziałam na własne oczy upadek takiego człowieka.
Jestem żoną ''trzeźwego'' narkomana.

Prywatnie jest podobnie 6 tygodni to norma minimum raczej(może też być 3 tygodnie stacjonarnie a 3 tygodnie dochodząco jak ktoś jest miejscowy) ponieważ popularny w Polsce jest model Minnesota w leczeniu uzależnień ( nie zupełnie w 100% to to samo dostosowane do naszych warunków) .Dla młodzieży bywa nieco dłużej  .
Niektóre prywatne ośrodki terapii mają umowy z NFZ-tem.
Cyngli jesteś dzielna dziewczyna - ukłony do ziemi autentycznie smile.

Brother się migał przed pójściem na odwyk bo musiałby powiedzieć żonie no i pewnie w pracy powstanie spisek podwładnych przeciwko niemu pod jego nieobecność.

Benita72 napisał/a:

On chyba już się stacza.

Wbrew pozorom to dobrze aczkolwiek bezpieczne to nie jest.
Nie ma jednego wzorca jak sięgnąć dna różnie ludzie do tego dochodzą.
Uznanie własnej bezsilności to jednak była ciężka sprawa dla wszystkich,których znam.

213

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Jedna osoba zapodała, pięć na sześć osób weszło do zabawy.

Pięć na sześć, a nie sześć na sześć, czyli jednak można odmówić. Ty odmówić nie chciałeś i nie ma znaczenia, że daleko od Polski, że piękna kobieta - to wszystko są to tylko miałkie próby usprawiedliwienia się. Przed nami usprawiedliwiać się nie musisz, a siebie zwyczajnie oszukujesz. To Twoje życie, decyzja co z nim zrobisz też należy wyłącznie do Ciebie.

paslawek napisał/a:
Benita72 napisał/a:

On chyba już się stacza.

Wbrew pozorom to dobrze aczkolwiek bezpieczne to nie jest.
Nie ma jednego wzorca jak sięgnąć dna różnie ludzie do tego dochodzą.
Uznanie własnej bezsilności to jednak była ciężka sprawa dla wszystkich,których znam.

Oczywiście, że paradoksalnie to dobrze - im szybciej dotknie swojego dna, tym szybciej ma szansę się od niego odbić. W przeciwnym razie cały proces będzie się tylko niepotrzebnie przedłużał.
Przecież te rozkminy czy powiedzieć żonie i ciągłe odkładanie tej rozmowy w czasie, to również zapewnienie sobie komfortu picia i brania, o czym już wcześniej wspominałam.

214

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Jak jest kasa żeby zapłacić za bilet, to jest fajnie.
Jak kasa się skończy to rzeczywistość , od której nie da się już tak łatwo uciec, stanie się bolesna.
I ona już taka zostanie , bo rzeczywistość się nie zmieni, co najwyżej autor sie zmieni albo coś przewartościuje.

Zawsze mogło być tak , ze autor pojechał do innego kraju i na trasie swej podróży poznał kobietę oferującą mu cały wachlarz usług.
Od treli moreli po trochę proszku , alkohol do pokoju itd.
No jest pewien prestiż , tak to cieszy.
Wszystko piękne , na skinięcie ręki , zawsze uśmiech.

Ale gdyby się okazało , że autor nie ma kasy to uśmiech by zniknął a autor odbył dalsza podróż w bagażniku.
To jest realizm takich sytuacji.

Płace, wymagam , ciesze się z dobrej jakości usług.
Ludzie są dla mnie bardzo mili, bo mam jeszcze pieniądze które mogę im "oddać".
Moi prawdziwi przyjaciele, gotowi oklaskiwać mnie za to że mogę im coś dać.

215 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2019-08-12 13:57:12)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Drogi Autorze...cos wyczuwam.
Zaczynasz dobijac do dna.
To nic, ze nosisz garnitur, masz kase i pozycje zawodowa. Dna siegaja rowniez i tacy.
Ja je w twoim poblizu wyczuwam juz bardzo namacalnie.

Coz, niektorzy terapeuci twierdza, ze trzeba  spasc na dno, by sie od czegos odbic i pojsc w gore.

216 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-08-20 08:06:29)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Przepraszam za wulgaryzmy.
Zonie powiem. Jestem blisko.
Wziecie bylo bledem. Kontynuuje terapie.
Walcze ale niestety odpuscilem tym razem. Oczywiscie blad.
Niestety zrobilem to juz dwa razy. Znowu na wyjezdzie za granica. W kraju juz nie mam dostepu, zerwalem kontakty
Musze znalezc sposob na te nieplanowane przypadki, bo jak widac jestem za miekki jak jest okazja i jestem po alkoholu.
Zona juz jest gotowa na info. Ja tez. Sytuacja jest sprzyjajaca. Chce to zrobic na dniach
Terapeuta mowi ze mam to zrobic jak bede czul ze jestem gotow. Zaczynam tak czuc

217

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

"Zona gotowa na info"

Hmm….jak to zrozumiec?

218 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-08-24 05:26:34)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Gosia1962 napisał/a:

"Zona gotowa na info"

Hmm….jak to zrozumiec?

Ze jest w dobrej formie psychicznej. Od dawna tak nie bylo, w sensie choroby, innych spraw.
Wracamy z udanych wakacji, generalnie wszystko jest ok. Moment jest dobry chyba. Trudno wyobrazic sobie lepszy. Na pewno nie podczas jesiennej depresji smile
Przerobie jeszcze temat z terapeutom jak to zrobic i ... jedziemy.
Sam jestem ciekaw jej reakcji. Mam dobre mysli. Duzo rozmawialismy podczas wakacji. Dobre rozmowy. Takie o zyciu. Gdyby nie ta jedna moja tajemnica powiedzialbym ze nas zwiazek jest naprawde na dobrej drodze po wieli wyzwaniach, jak wiele zwiazkow...

Najbardziej sie balem czy ona mnie po prosto kocha. Dzieki terapi i rozmowom z terapeta wiem ze jestem idiota. Pomo tez ktos trzeci. Kobieta jest za mna. Dzisiaj to wiem.
Ale czy zrozumi? Inna kwestia.
Dobrego z drugiego konca swiata!

@wszyscy! Wg mnie 2-3-4 tygodnie odwyku sa w moim przypadku troche bez sensu. Sam moge sobie to zrobic.
Ja mam problem ze jak jest okazja to korzystam. Potem mnie to boli. Twarze dzieci... jestem z nimi, bawie sie, jestem tata, ale mam wyrzuty oszukiwania zony.
Moze troche siebie. Sorry ze ten watek zaczyna byc nudny....
wiem, ze to jest zle... nie wezme w chacie, nigdy. Umiem tego dotrzymac. Terapia tu mega pomaga. Jak jest okazja, to jestem jednak slaby i mam wyrzuty...
nie jestem menelem, ale mnie to boli, ze jakos tam oszukuja zone i siebie w sumie tez...
Wolalbym by mnie sumienie nie meczylo, ale meczy... biore raz na dwa tygodnie, trzy, ale wracam do tego...
Wracam z wakacji i bedzie na bank spokojnie... nie mam kontaktow w Polsce juz.... ale jak bedzie okazja... to wiecie... poplyne
Taka sytuacja....
Jestem w Poludniowej Ameryce, blisko zrodla, jak nie sprobowac? Jak nie potestowac? I poszlo. Jest super ale w domu nie sadze bym chcial, bo widze deficyty tego... juz wiem ze nie moge sobie na nie pozwolic. Czy mozna byc turysta w tym temacie?
Chyba znam odpowiedz...
dobranoc

219

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Nie ma czegoś takiego jak 2-3-4 tygodnie odwyku.
Są 2 tygodnie detoksu, a potem 6 tygodni terapii.

220

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

smile Nudny wątek..., hm..., to chyba powinno być Twoje najmniejsze zmartwienie...
Przecież za chwilę chcesz wywrócić postrzeganie Żony Jej życia z Tobą...

221 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-08-24 11:45:28)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

@wszyscy! Wg mnie 2-3-4 tygodnie odwyku sa w moim przypadku troche bez sensu. Sam moge sobie to zrobic.

Sorry Brother to co napisałeś jest bez sensu i mam wrażenie że zdajesz sobie z tego sprawę.
Sam to sobie możesz .........
W każdym razie trzymaj się i podkreślę to uważaj też na emocje uczucia stany zadowolenia radości euforii jeżeli masz problem z uzależnieniem to ani chybi masz też chore emocje  te "pozytywne " też  mogą być niebezpieczne powodować roszczenia nierealne i zbytnie zadufanie w sobie Co nie znaczy żebyś się nie cieszył życiem w tej sferze uczuć dość szybko się dochodzi do siebie na szczęście
huśtawki i kosmiczne oczekiwania od innych są męczące i niebezpieczne.

edit;Teraz przeczytałem post  Random tak może być z Twoim postrzeganiem Brother.

222 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-08-25 06:14:36)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

@paslawek, nie do konca rozumiem co napisales...
Rozumiem, ze po braniu kazde emocje nie sa do konca prawdziwe, czyli te niby napawajace mnie optymizmem, sila do zmiany tez? Tak mam to rozumiec?
Tylko ja nie mam na dzisiaj alternatywy innych emocji zakladam, wiec jakos musze to ogarniac, prawda?
Ile Twoim zdaniem czasu bez bledu oznacza opanowanie tematu? Powrocenie na droge zdrowych emocji?
Czas „bez” mozna ze soba wynegocjowac wedlug mnie... ale czy to oznacza opanowanie tematu? Tego nie czuje. Mam wrazenie ze Ci znajacy temat sugeruja ze nigdy do konca zycia sie tego nie da juz opanowac. To dosc ponura, przerazajaca perspektywa, tak szczerze mowiac...

223 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-08-25 16:41:10)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Myślę po prostu że chyba za wcześnie pisać Tobie o chorobie emocji w uzależnieniach jak będziesz się leczył to dojdziesz do tego z terapeutą.Ja nie wymyślam nowej szkoły psychologi i psychiatrii polskiej smile. Na tym etapie może być tak że wyżej własnej doopy się nie podskoczy.Euforie bywają przydatne dają czas ale mają to do tego że mijają oczekiwanie i przekonanie że mają trwać zawsze jest nierealne.Pozytywne i optymistyczne nastawienie jest jak najbardziej na miejscu jak najbardziej.Natomiast naiwność i brak pokory nie jest ale to w miarę postępów się zmienia rośnie świadomość przytomnieje się i trzeźwieje nabiera doświadczenia (albo nie jak ktoś udaje i pozoruje leczenie) .
Nie chodzi o podcinanie Ci skrzydeł na pewno .Ciesz się Swoimi planami i leczeniem życiem z rodziną dziećmi.Niea sprawiasz wrażenie jakiegoś wyjątkowo pokiereszowanego osobnika ale też nie jesteś wyjątkowo zdrowy moim zdaniem.Masz mocne strony na pewno.
Pamiętam zimą Twój dół i potem euforię po odstawieniu śniegu oraz to co się stało jak poczułeś się "bezpiecznie"czyli powrót do wciągania i picia po tej euforii.Samobiczowanie prowadzi też do nawrotów zdrowienie to powrót budowanie równowagi.
Po odstawieniu ta równowaga jest zachwiana i kruchutka.
Nagminnie się to zdarza niektórym słabo jeszcze zmotywowanym nowicjuszom ze mną też tak było na samym początku naprawdę to nic wyjątkowego.
Oczekuje się nagrody za abstynencje i bycie dzielnym łaskawym skautem to raz po drugie sprawdza się "siłę woli"i czy już ma się moc panowania trzecie leczenie zdaje się momentami przykrym obowiązkiem a przecież nie jest karą.Tym bardziej mam wątpliwości bo ćpasz tyle że w nagrodę za granicą stosując dziecinne wymówki ,że kobieta, że piękna, że nie mogłeś odmówić,że sobie ktoś coś pomyślał, że alkohol,że dużo ludzi ,że za granicą że to tamto sramto owamto.No i te bunty w leczeni mędrkowanie racjonalizacje opory przekora - nudy panie nudy.Straszliwie przewidywalne i przerobione przeze mnie i chyba wielu albo wszyscy  którzy się leczą teraz wspominam z łezką w oku i nie czuje się absolutnie lepszy od Ciebie

Brother in arms napisał/a:

"Ile Twoim zdaniem czasu bez bledu oznacza opanowanie tematu? Powrocenie na droge zdrowych emocji?"

To osobnicza sprawa według mnie taki pierwszy okres zmian to 3-4lata o ile przysiądziesz porządnie z szacunkiem do siebie fałdy
Czy do końca życia nie wiem tak mówią że to praca nad sobą do końca życia ja jeszcze żyję i dla mnie to nie istotne ile to będzie trwać
mam jeden dzień do przeżycia i to co zrobię w nim dla przyszłości też.To moje obserwacje i nie należy ich brać jakoś szczególnie do siebie jest podobnie ale jednak różnie ludzie zdrowieją kwestia motywacji i determinacji jest ważna z czasem przychodzi doświadczenie i umiejętność szybkiego reagowania i dawania sobie rady w życiu z emocjami nie tłumiąc .Tłumienie uczuć emocji jest chorowaniem na nie oraz ciągłe natrętne odruchowe  uciekanie od nich w inne emocje które muszą być powtarzane i przedłużane .
Prawdą jest natomiast że uzależnienia są przewlekłe i nawrotowe jak zaniedbasz zaniechasz leczenia wracasz do picia ćpania lub wariujesz albo stajesz się odludkiem wiele wariantów jest tego sama przymusowa "sucha" abstynencja bez zadowolenia z życia jest mecząca i trudna do wytrzymania .Sprawa  nastawienia do życia i oczekiwań jest  kluczowa i zmian w myśleniu.
To szczęście zależy od tego jak je sobie zorganizujesz najpierw w sobie dbając np o sumienie na trzeźwo a od życia nie oczekuj gratyfikacji za niepicie,niećpanie tylko dlatego że automatycznie z góry Ci się coś za to należy nie ma specjalnego ulgowego traktowania .Nie oczekuj też piekła za abstynencje przyszłość jest niewiadomą.
Ale nie ma co się dołować tym z drugiej strony i traktować życie ze śmiertelną powagą - równowaga.

Pozdrowienia

224 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-10-10 12:59:34)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

intelektualizacja to też forma uzależnienia wink

Brother in arms

to co czujesz zawsze jest prawdziwe, bo to czujesz smile
problem jest z irracjonalnością tego czucia, jak i sposobu i formy radzenia sobie z tym

to co czujesz daje naprawdę konkretną informację, tyle że "pod spodem" wink
póki coś zmieniającego świadomość będziesz wrzucał w siebie, nie oczekuj dorosłego tego zrozumienia tudzież zredefiniowania starego, prowadzącego do dysfunkcyjnej postawy

SELF Love ważna sprawa smile

225

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Witaj Amethis dawno Cię nie było - dobrze że że się pojawiłeś .

Pogrzebałem nieco w Twoich starych postach smile
Pozdrawiam

226 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-10-10 13:44:32)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
paslawek napisał/a:

Witaj Amethis dawno Cię nie było - dobrze że że się pojawiłeś .

Pogrzebałem nieco w Twoich starych postach smile
Pozdrawiam

smile

mnie to nie było wiele lat, jeśli wiesz o co biega

no tyle że tamten ja, to ohoho na linia czasu inna osobowość smile

z czym się tam męczysz? że zagłuszać potrzebujesz smile w ramach potrzeby bycia silnym ?

227

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Amethis napisał/a:
paslawek napisał/a:

Witaj Amethis dawno Cię nie było - dobrze że że się pojawiłeś .

Pogrzebałem nieco w Twoich starych postach smile
Pozdrawiam

smile

mnie to nie było wiele lat, jeśli wiesz o co biega

no tyle że tamten ja, to ohoho na linia czasu inna osobowość smile

z czym się tam męczysz? że zagłuszać potrzebujesz smile w ramach potrzeby bycia silnym ?

Wiem o co biega dlatego się nie męczę, zagłuszać nie potrzebuje i silnym być nie muszę smile
A poczytałem se z ciekawości .

228 Ostatnio edytowany przez Amethis (2019-10-10 13:55:40)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
paslawek napisał/a:
Amethis napisał/a:
paslawek napisał/a:

Witaj Amethis dawno Cię nie było - dobrze że że się pojawiłeś .

Pogrzebałem nieco w Twoich starych postach smile
Pozdrawiam

smile

mnie to nie było wiele lat, jeśli wiesz o co biega

no tyle że tamten ja, to ohoho na linia czasu inna osobowość smile

z czym się tam męczysz? że zagłuszać potrzebujesz smile w ramach potrzeby bycia silnym ?

Wiem o co biega dlatego się nie męczę, zagłuszać nie potrzebuje i silnym być nie muszę smile
A poczytałem se z ciekawości .

ominął Cię jednak mój główny temat, który został na moją prośbę DELETE, temat tak, treść jak wszędzie smile

generalnie temat sprowadza się do hasła "wszyscy jesteśmy uzależnieni od sposobu myślenia" sęk w tym że nie tylko własnego tongue

229

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

W rzeczy samej - pełna zgoda.
Mnie towarzyszy przez większość życia motyw z Kornela M "po szerokim szukał świecie tego co jest bardzo blisko"
ostatnio z resztą zona ma medyk zdiagnozowała u mnie "zespół Matołka " co się zgadza z moją mnie obserwacją smile
Trzymaj się

230

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
paslawek napisał/a:

W rzeczy samej - pełna zgoda.
Mnie towarzyszy przez większość życia motyw z Kornela M "po szerokim szukał świecie tego co jest bardzo blisko"
ostatnio z resztą zona ma medyk zdiagnozowała u mnie "zespół Matołka " co się zgadza z moją mnie obserwacją smile
Trzymaj się

Grunt że z troską się komunikacja odbywa wink

Wiesz ze na obserwacji się to nie kończy, nie powinno wink

231

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Fajnie, że dobrze się Wam gada, ale niestety zrobił się off top. Przenieście się z pogawędkami na priv, albo do którejś z netkafejek.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Cyngli.

232

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
paslawek napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Brother in arms napisał/a:

Z drugiej strony przyznam, ze probuje dotrzec do specjalisty od uzaleznien, ale... to trudniejsze niz moze sie wydawac.

To nie jest trudne, są w każdym mieście, chcesz, podam Ci numer telefonu, który znajdę w google. Szukasz wymówki. Jeszcze widocznie nie osiągnąłeś dna i zasłaniasz się żoną...

Jeżeli pracujesz w korpo to raczej nie na pipidówie.
santapietruszka ma racje - wymówki ,racjonalizacje itp itd

Myślę, że bardziej boi się, że pracując w korpo zostanie zauważony, lub rozpoznany na próbie podjęcia terapii i się do niej zmobilizować przy takim towarzystwie...
Zgadzam się z Pasławkiem - zacząć jakąś terapię, a potem mówić, bo inaczej rzeczywiście można dowalić osobie, która ma już wystarczająco dużo problemów.

233 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-11-10 01:27:39)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Czesc! Dawno była cisza!
Cisza bo jest zero! Zero od polowy sierpnia.
Dzieki za Twoje slowa Paslawek!
Kontynuuję terapie,ale mysle po 3 m przerwy niczego nie osiągnąlem. Kazde picie konczy sie „marzeniem” o kresce.... jak to k! jest możliwe?
Dlaczego drobne szczegóły przypominają proszek? Dlaczego jak jestem w knajpie w której brałem to pierwsza myśl wraca do rozkoszy uczucia po wzięciu? Fuck!
Ten drug jest głębszy niż myslałem!
Nie chcę go! Ale on mnie jakby szuka...
Prawda jednak taka ze szuka kiedy piję, czyli Pani psycholog ma racje... zero! Alko, drugs, ... ale kurna czy tak się da?
Z calym szacunkiem trudno byc na statusie zero używek... permanentnie, do końca

Mam czasami takie mydlenie, dobra! Juz tak długo trzymam grzeczność, ze mogę wreszcie wziąć... Nie zdecydowałem się, ale negocjacje trwają. Pomyślcie... Jak bardzo narkotyk orze nam czachę? Jak to możliwe, ze gość jak ja ciągle k! negocjuje z tym białym gównem? Nigdy nie skumam... A może to jest tak, ze nie ma każdych negocjacji wygranych? Hmm, czyli ten wątek nigdy nie umrze? Straszne...
Dobrej nocy

234

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Jezeli ma sie problem to pytanie nie brzmi CZY powinno sie o  nim powiedziec tylko JAK powinno. Bo, że powinno to oczywistosc.

235 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2019-11-29 05:04:36)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Witajcie, tak pomyślałem że warto powiedzieć co się dzieje. Jak pisałem wcześniej od połowy sierpnia, czyli trzy i pół miesiąca był spokój. Terapia trwa, ale dzisiaj sie zlamalem.
Chyba po prostu miałem ochote to zrobić. Gdzieś mentalnie nastawiłem się że podczas wyjazdu na którym jestem po prostu to się stanie.  Już żałuję i z pewnością wrócę do abstynencji, ale jak wielu z was mówiło z tego się po prostu nie wychodzi tak łatwo. Po prostu impreza, okazja, bum. Znajomi którzy się dołączyli traktują to jako wybryk do którego nie będziemy wracać. Nie wiedzą, że dla mnie To coś więcej. Pisze bo uważam że dla tych którzy się tutaj udzielali w pewnym sensie jestem winien napisać co się dzieje.
Podsumowując, od lipca zdarzyło się trzy razy, przyczym ostatnia przerwa to trzy i pół miesiąca. Nie wiem dlaczego to spieprzyłem, mimo tego że moja terapeutka bardzo starała się mnie przekonać by to się nie stało. Następny raz zakładam że pozwolę sobie w marcu. Narazie taką oto mam strategię. Głupie to, wiem, ale tak mi łatwiej nie brać przez dłuższy okres, jak wiem że sobie pozwolę w jakimś tam momencie w przyszłości.
Terapia pomaga mi rozwiązywać wiele moich frustracji, które są przyczyną mojego zachowania. Cieszę się, bo jest mi z tym lepiej, ale jeszcze długa droga pracy, którą zamierzam wykonywać.
Wiem też już na pewno, że alkohol bardzo przeszkadza. Jestem zdefiniowanym alkoholikiem, według terapeutki i faktycznie trudno mi nie pić. Jak piję to przychodzi ochota, ale w większości przypadków potrafie się powstrzymać. Dzisiaj niestety było inaczej. Proszę trzymajcie kciuki dla mnie.
Już mam zdefiniowane dlaczego tak się zachowuje, ale pracujemy nad tym z terapeutą by rozwiązywać źródło tego zachowania. Odkrywam wiele rzeczy o sobie, które pomagają na codzień. W rodzinie wszystko jest super. By było jasne, dzisiaj oczywiście nie jestem z rodziną, dlatego sobie pozwoliłem. Gdzieś bardzo głęboko miałem to zaplanowane, chociaż z tygodnia na tydzień niczego nie planuje i unikam sytuacji wyzwalających okazję. Pozdrawiam

236

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Dlaczego to bierzesz?

237

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Przestań imprezować z tymi ludźmi. Inaczej będziesz się łamał częściej.
Bardzo jest ważna zmiana środowiska i przyzwyczajeń podczas wychodzenia z nałogu.
I terapia.

Sorrki. Nie będę trzymać kciuków, skoro zakładasz, że ponownie przyćpasz w marcu. ABSTYNENCJA Twoim wyjściem jedynym.
Może kiedyś to zrozumiesz.

238 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-11-30 04:52:56)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Cascada napisał/a:

Dlaczego to bierzesz?

W tym prostym pytaniu jest zawarty cały problem. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale dzięki terapii myślale że jestem bliżej kilku tez które ją dają, w sensie odpowiedz. W dużym skrócie chodzi o to, że chce czuć się lepiej, kiedy czuję się dobrze,dlatego biorę.
Jest dużo ciśnienia ktore mam i biorąc raz na jakiś czas po prostu je uwalniam, czyje sie dobrze sam ze sabą. Trzeba wyeliminować przyczyny ciśnienia by nie było potrzeby brania… o to dosc trudne

Cyngli napisał/a:

Przestań imprezować z tymi ludźmi. Inaczej będziesz się łamał częściej.
Bardzo jest ważna zmiana środowiska i przyzwyczajeń podczas wychodzenia z nałogu.
I terapia.

Sorrki. Nie będę trzymać kciuków, skoro zakładasz, że ponownie przyćpasz w marcu. ABSTYNENCJA Twoim wyjściem jedynym.
Może kiedyś to zrozumiesz.

Nie moge - z tego zyje, utrzymuje rodzine.
Nie będę łamał się częściej, bo wiem że nie mogę sobie na to pozwolić.  Teraz jest chwila zabawy, a potem wracamy do normalności. Rozumiem, nie warto trzymać kciuków, w pewnym sensie sie z tym zgadzam.... I wiem że bez abstynencji będzie mega trudno…

239

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Nie chodzi o to, że nie warto, a o to, że Ty wciąż jeszcze nie podjąłeś prawdziwej walki z nałogiem. Gdy to zrobisz - pogadamy.

240 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-11-30 23:22:57)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Czesc! Dawno była cisza!
Cisza bo jest zero! Zero od polowy sierpnia.
Dzieki za Twoje slowa Paslawek!
Kontynuuję terapie,ale mysle po 3 m przerwy niczego nie osiągnąlem. Kazde picie konczy sie „marzeniem” o kresce.... jak to k! jest możliwe?
Dlaczego drobne szczegóły przypominają proszek? Dlaczego jak jestem w knajpie w której brałem to pierwsza myśl wraca do rozkoszy uczucia po wzięciu? Fuck!
Ten drug jest głębszy niż myslałem!
Nie chcę go! Ale on mnie jakby szuka...
Prawda jednak taka ze szuka kiedy piję, czyli Pani psycholog ma racje... zero! Alko, drugs, ... ale kurna czy tak się da?
Z calym szacunkiem trudno byc na statusie zero używek... permanentnie, do końca

Mam czasami takie mydlenie, dobra! Juz tak długo trzymam grzeczność, ze mogę wreszcie wziąć... Nie zdecydowałem się, ale negocjacje trwają. Pomyślcie... Jak bardzo narkotyk orze nam czachę? Jak to możliwe, ze gość jak ja ciągle k! negocjuje z tym białym gównem? Nigdy nie skumam... A może to jest tak, ze nie ma każdych negocjacji wygranych? Hmm, czyli ten wątek nigdy nie umrze? Straszne...
Dobrej nocy


Witaj bohaterze .
Jak już zdiagnozowano u ciebie alkoholizm to masz tak jak ja .
Ja też mam krzyżowe uzależnienie amfetamina i alkohol,marihuana.
Zamienił stryjek siekierkę na kijek alko nie zastąpi Ci śniegu to nie to samo,Alko jest do doopy tak naprawdę jeden z gorszych narkotyków.
To nie ważne to tylko inne receptory uzależnienie jest ważne i wszystkie charakterystyczne dla Ciebie sposoby myślenia,całe systemy,
Emocje świadome i podświadome,reakcje na zdarzenie wywoływanie i prowokowanie zdarzeń i mnóstwo nałogowych zachowań,to co robisz,gdzie przebywasz co Ci się nieświadomie kojarzy,śni ,z kim się zadajesz .Pijesz nieco więcej i częściej lub pijesz nieco rzadziej i mniej ,ale to do czasu jak może już wiesz substancja ma znaczenie i nie ma jednocześnie - chorowanie tłumienie uczuć jest najistotniejsze,teraz to już z samego picia wciągania masz też uczucia i myślenie o tym substancja staje się "osobą" do której masz nastawienie i stosunek w końcówkach u niektórych to jest już tylko substancja i chore emocje związane z braniem piciem zdobywaniem hajsy świat zredukowany to najprostszych czynności,ale Ty jeszcze jesteś "dyrektor" "menago" rządzisz masz się dobrze w gruncie rzeczy najwięcej ćpunów to tacy jak Ty nie żadne junki " z dworca zoo" .
Napisałeś że bierzesz dlatego że czujesz się dobrze i chcesz czuć się jeszcze lepiej - normalka .
Potem po jakimś czasie pojawia się dołek zejście i czujesz się źle też bierzesz.Nawet jak będziesz czuć się jakoś tam mimowolnie będziesz dążył do tego żeby czuć się albo nieco lepiej,albo "specjalnie" robił,myślał i  mimowolnie  do tego żeby poczuć się źle po to żeby wciągnąć,napić się,napić się żeby wciągnąć i tak w kółko.To ta chora nałogowa "samoregulacja" uczuciami nastrojami,myśleniem,sterowanie życiem za "pomocą " obsesji która panuje i rządzi.
Wpi.....la się we wszystkie dziedziny życia w Twoim myśleniu.


"Różne substancje uzależniające nie są w jednakowym stopniu „atrakcyjne” dla wszystkich ludzi. Ludzie eksperymentują, używając wielu różnych substancji, jednak wybór jednej preferowanej, jest zależny od efektów jakie wywołuje u danej osoby. Założenie, że ludzie decydują się zupełnie świadomie na uzależnienie od konkretnej substancji, lub uzależnienie w ogóle, jest zdecydowanie błędne. Raczej dzieje się tak, że osoba podatna na uzależnienia, eksperymentuje z różnymi substancjami, w międzyczasie odkrywając, że pociąga ją jedna z klas (np. stymulanty, środki depresyjne, opioidowe leki przeciwbólowe), ponieważ sprawiają, że czuje się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Substancje te w połączeniu z bolesnymi stanami emocjonalnymi i czynnikami osobowościowymi, przyczyniają się do poprawy nastroju."

To nie przypadek że alko i śnieg Ci pasują połączenie tego.
Jeszcze powalczysz ze sobą i albo się poddasz albo dalej będziesz się oszukiwał i przekonywał że np "piwo nie uzależnia bo to nie alkohol" może odkryjesz jeszcze coś nowego.
Nie poddałeś się jeszcze bo i po co ?
W każdym razie trzymaj się .

241

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Brother in arms, właśnie zastanawia mnie co to daje. Czy jest niezbędne, że nie da się bez tego funkcjonować? Czy warte tego, aby związek/małżeństwo/rodzinę postawić na szali? Wiesz, pytam bo dowiedziałam się, że mój narzeczony bierze mimo tego, że tego nienawidzę. I zastanawiam się czy ktoś potrafi odpowiedzieć na pytanie "dlaczego?". Bo on tego nie potrafi, a ja nie mogę tego zrozumieć.

242

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Przyznaj się, że bierzesz.. Każdy który ma swój nałóg powinien dzielić się tym ze swoją drugą połówką... czego wy ludzie nie rozumiecie...

243 Ostatnio edytowany przez Kwadrad bis (2019-12-02 00:31:11)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Prawdziwe życie , to też ból i cierpienie.
Uciekanie od tego, może było jedną z przyczyn ?

Skoro rzeczywistość nie pasuje autorowi , to co takiego fajnego dają narkotyki , że świat po ich wzięciu wydaje się lepszy?

Pisze wydaje się , bo świat się nie zmienia. Zmienia się percepcja autora i ilość wrażeń ,które przeżywa wyłącznie w swojej głowie.
To dążenie do przeżywanie nieprawdziwego świata , jest w jakimś sensie absurdalne.

Prawdziwy "świat" jest tylko jeden , niezmienny.
Czy będziemy ,czy odejdziemy czy wypijemy czy nie wypijemy ..nie zmieni się.
Co najwyzej chyba inaczej go zobaczymy w tej puszce na mózg smile
Narkotyki to tylko chwilowy efekt , który znika.

Natomiast zmiana wewnetrzna w sposobie postrzegania , może być trwała.
Oczywiście dokonanie jej wymaga wysiłku , walki z sobą.
Wzięcie narkotyków wydaje się łatwiejsze .
Potem przychodzi taki moment ,że nie da się dokonać zmian bo jest już za późno.

I kolejny ,któremu wydawało się że jest mądrzejszy niż pozostali ,już wie że znalazł się w pułapce z której nie ma wyjscia.

Może autor bawi się z ludźmi którzy jak on, w jakimś ślepym widzie podążają w nieznanym kierunku.
Robimy bezsensowne rzeczy , które nie mają kompletnie znaczenia.
Każdego dnia oszukujemy się , że to coś znaczy. I nagradzamy się za osiągnięcia w tym oszukiwaniu.
Nawet ta zabawa jest nieprawdziwa , bo jesteśmy tresowani on najmłodszych lat żeby pasować do "systemu".
Bo jak nie będziemy pasować to wiadomo porażka rodzicielska , wychowawcza , społeczna itd.

Wzięcie narkotyku to może  jedyny prawdziwy element.
Taki odruch braku zgody na obecny stan rzeczy.
Niestety ilość takich odruchów też ma swój pewien nieodwracalny limit.
Lepszy może byłby taki kompromis w sposobie życia , postrzegania ale bez narkotyków.

To wszystko i tak przeminie ,  dylematy przykryje garść piachu.
Po co czynić życie bardziej skomplikowanym niż jest ? smile

244 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-12-20 08:19:59)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Kwadrad bis napisał/a:

Prawdziwe życie , to też ból i cierpienie.
Uciekanie od tego, może było jedną z przyczyn ?

Skoro rzeczywistość nie pasuje autorowi , to co takiego fajnego dają narkotyki , że świat po ich wzięciu wydaje się lepszy?

Pisze wydaje się , bo świat się nie zmienia. Zmienia się percepcja autora i ilość wrażeń ,które przeżywa wyłącznie w swojej głowie.
To dążenie do przeżywanie nieprawdziwego świata ...

Wzięcie narkotyku to może  jedyny prawdziwy element.
Taki odruch braku zgody na obecny stan rzeczy.
Niestety ilość takich odruchów też ma swój pewien nieodwracalny limit.
Lepszy może byłby taki kompromis w sposobie życia , postrzegania ale bez narkotyków.

To wszystko i tak przeminie ,  dylematy przykryje garść piachu.
Po co czynić życie bardziej skomplikowanym niż jest ? smile

Skróciłem cytat, bo szkoda miejsca, ale on dość trafnie opisuje zamęt w głowie. Tego się nie da wytłumaczyć. Na pewno przyczyna jest gdzieś daleko, w długotrwałym stresie. Tydzień temu myślałem że mam zawał serca w pracy…  przeraziło mnie to strasznie… Pojechałem do lekarza, ale okazało się to że to nerwowoból. Stres z długoletniej pracy w korporacji kumuluje się i zaczyna się pojawiać sematycznie. Mam kłopot z żoną, która zaczęła chodzić do psychologa  Z czego generalnie się cieszę, ale jednym z wniosków jest to że jeśli nie chce to nie powinna uprawiać ze mną seksu. To dla mnie dramat. Ostatnio było dobrze, regularnie. To mi bardzo pomagało. Po prostu umawialiśmy się na seks. Ona jednak nie za bardzo ma na to ochotę. Chcę jednak być dobrą zoną więc po prostu kocha sie ze mną, ale ja to odczuwam że to było trochę takie wymuszone. Mówi że jest jej dobrze jak już się kochamy, ale wejscie w sytuację jest mega nie komfortowe, co rozumiem… Słaba sytuacja. Nie chce jej zmuszać, ale to jest fizjologia.  To jest ważny wątek.  Ona bierze leki hormonalne, które po prostu zlikwidowały jej libido. Czuję się mega słabo jak trochę zmuszam ją do seksu. Zdrada nie wchodzi w rachubę. Od jakiegoś czasu, to zaczyna być problem. Panowie pewnie mnie zrozumieją, że chcę się kochać z żoną a panie pewnie powiedzą że nie mam prawa. Naprawdę trudna sytuacja. Ja jednak rozumiem żone, ze przy myśleniu o chorobie może nie mieć na takie rzeczy ochoty… Niestety ona cały czas martwi się tym, że rak wróci. Mam nadzieję że psycholodzy jej pomogą.  Staram się być dobrym mężem, czułym, uprzejmym, zaskakiwać ją kwiatami itd., ale to za mało… Drogie panie poradźcie co robić…? Nie chce jej zmuszać do czegoś czego nie chce,  ale z drugiej strony jak nie uprawiam seksu dwa tygodnie to zaczynam naprawdę wariować… Mam wrażenie że dała mi parę razy do zrozumienia, że mam sobie kogoś znalesc na boku. To mnie szukuje… Ale mam wrażenie że ona wtedy miałaby spokój. Jednak nie potrafię. Wielu znajomych ma mlode piękne kobiety na boku .  Ja nie umiem. Nie mógłbym z tym żyć.
Moja pani psycholog jest młodą atrakcyjną kobietą przyznamszczerze, że trudno mi z nią o tym rozmawiać. Dochodzę do wniosku, że to jest spory watek mojej frustracji. Jak widzicie, jestem dobrze popaprany, bo im większy mam problem z tą sprawą, to tym więcej oglądam pornografii, to i nie pomaga, bo jeszcze wprowadzony w kompleksy. Niedawno żona po  sesji terapii powiedziała mi, że moja ochota na seks, która jest nadmierną jej zdaniem, może być wynikiem upustu stresu. Pewnie tak jest. Obok narkotyków, alkoholu, pojawia się sex. Naprawdę przyznam szczerze, że sam się dziwię że jestem aż tak popaprany. Wcześniej,  kilka lat temu, nie miałem takiej ochoty na seks jak teraz nam.  Typowy kryzys wieku średniego.  Mógłbym się kochać z żoną codziennie. Może to też jest kwestia tego, że sporo uprawiam sportu i dzięki temu mam więcej testosteronu no bo chudnę. Niemniej jednak sam się dziwię że mam taką ochotę na seks. Oczywiście wiem że jest to wynik brania narkotyków, ale ja jednak nie biorę regularnie.. To co chcę powiedzieć, to fakt że jak nie biorę to po prostu myśle o seksie regularnie, którego nie mam…
Teraz bomba! Zastanawiam się, czy te moje problemy nie wynikają z faktu że jako nastoletni chłopiec uprawiałem seks ze starszym chłopakiem. To chyba było na etapie liceum. Na początku to było dziwne dla mnie, ale potem nawet mi się to podobało. Dzisiaj nie mam skłonności homo, nigdy więcej to się nie zdarzyło, w sensie z innym chłopakiem, ale to siedzi w mojej głowie. Wydaje mi się, że jestem biseksualistą, ale nie wyobrażam sobie kontaktu z mężczyzną. Nie czuję jednak obrzydzenia do ładnego meskiego ciała. Nikt o tym nie wie. To chyba moja największa tajemnica.
Trzy tygodnie temu widziałem dzisiaj też wziąłem. Po prostu potrzebowałem wziąć. Koniec roku w korporacji to jakiś koszmar, wszyscy się wulgaryzm jak oszaleli, ciśnienie sięga sufitu. Przyznam szczerze że zorganizowałem spotkanie z klientami którzy biorą, po to by wziąć. Cholera jasna, jutro będe żalowal. Stąd te szczere wyznania. Spotkanie z panią terapeutką mam dopiero w styczniu, więc też z tego powodu łatwiej mi było to zrobić. Jakież to jest straszne uzależnienie. Siedzi gdzieś głęboko i czycha na słabszy moment. Boom! Jestem w sidlach zjazdu...Życzę Wam dobrego dnia!

245 Ostatnio edytowany przez Kwadrad bis (2019-12-22 21:45:36)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

To jest ogólnie pytanie , co jest w życiu ważne . Czy rzeczy powierzchowne czy rzeczy które mają jakieś znaczenie?
I co to - mają znaczenie, miałoby oznaczać ?

Naćpać się , wsiąść kasę z korpo i puknąć żonę, która miałaby zachowywać się jak lalka ..
To raczej, tak wygląda dosc powierzchownie.


Niektórzy tacy są , tak zyja bo akurat taka jest sytuacja obecna. Ale to nie jest wytłumaczenie na wszystko. Pewne sytuacje nie będą mogły też trwać w nieskończoność.

Jedni mówię że żółci źli , inni że czerwoni.
W takiej kulturze , w takim domu to jest dobre w innym zle.
Jedni podażaja przez życie z poczuciem jestem lepszy a inni że jestem gorszy, bo ktoś mi powiedział.
Podziały swiadomie tworzą ci którzy chcą żeby było im lepiej a innym gorzej.
To wszystko jest tymczasowe, ale nie da się powiedzieć , że nie widać jakiś stref wpływów albo granic.

Lepsze jest coś innego ...

Czasem , niektórzy ludzie tak myślą i tak działają , że oni często będą nieszczęśliwi.
To kwestia jakiegoś nastawienia , odbioru faktów.

Kiedyś słyszałem , że w życiu trzeba w coś wierzyć ..
To mnie zawiodło .

Teraz mysle , że w życiu trzeba być za coś wdzięcznym.
Brzmi trochę  górnolotne, ale wdzięczność opiera się na zrozumieniu wielu rzeczy.

Czasem na zrozumieniu, że ma się 90%, które kosztowalo dwie pomarańcze ale kolejne 10% to już będzie kosztować dwadzieścia pomarańczy.

Po prostu nie warto chciec za wiele, bo może być tak że trzeba zbyt dużo poswiecic.
Warto cieszyć się tym co się ma.
Ale tak szczerze bez przekąsu.

246

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hej! Dziekujac za cale wsparcie i watek chcialbym go zamknac, skasowac by przeszedl w zapomnienie jak moj problem.
Prosze o info jak to zrobic, skasowac?
Z gory dzieki

247

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Regulamin naszego forum wyraźnie mówi, iż absolutnie nie usuwamy wątków na życzenie.

248

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Hej! Dziekujac za cale wsparcie i watek chcialbym go zamknac, skasowac by przeszedl w zapomnienie jak moj problem.
Prosze o info jak to zrobic, skasowac?
Z gory dzieki

Myślę, że Twój problem nie przeszedł w zapomnienie, ale po prostu po sobie „sprzątasz”.
Jeszcze nie wiesz, że to Ci nic nie da...

249

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Niedawno żona po  sesji terapii powiedziała mi, że moja ochota na seks, która jest nadmierną jej zdaniem, może być wynikiem upustu stresu. Pewnie tak jest. Obok narkotyków, alkoholu, pojawia się sex. Mógłbym się kochać z żoną codziennie. Może to też jest kwestia tego, że sporo uprawiam sportu i dzięki temu mam więcej testosteronu no bo chudnę. Niemniej jednak sam się dziwię że mam taką ochotę na seks. […]
Po prostu potrzebowałem wziąć.[…]

Koniec roku w korporacji to jakiś koszmar, wszyscy się wulgaryzm jak oszaleli, ciśnienie sięga sufitu. Przyznam szczerze że zorganizowałem spotkanie z klientami którzy biorą, po to by wziąć.


Brother in arms napisał/a:

Dziekujac za cale wsparcie i watek chcialbym go zamknac, skasowac by przeszedl w zapomnienie jak moj problem.
Prosze o info jak to zrobic, skasowac?

Całego wątku nie czytałem Twojego, co chwilę jednak przewija się między wierszami typowy mechanizm regulacji emocjonalnej, przypisany do tematyki "uzależnienie" przeplatany elementami wspierającymi trwanie w tym zwanym zaprzeczeniem w różnych formach

mogę domniemać, że nie widzisz wielu innych form, te najbardziej się rzucające jak i będące na wierzchu, tylko obrazują co się dzieje w środku

nie da się wykasować, wymazać, usunąć, to tylko iluzja że to zniknie, to też kolejna informacja o tym że potrzeba szybkiej ulgi działa smile

sensem jest zarazem uzależnienia od "czegoś", wielokrotnie już odpisywałem tutaj osobom,

słowami, iż wszyscy jesteśmy uzależnieni, od sposobu własnego myślenia, siedzisz w tym myśleniu po uszy, tylko od Ciebie zależy czy będziesz mieć jaja z tym się zmierzyć, tylko TY możesz zrozumieć że robisz to wyłącznie dla siebie

250 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2020-02-27 21:58:30)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
IsaBella77 napisał/a:

Regulamin naszego forum wyraźnie mówi, iż absolutnie nie usuwamy wątków na życzenie.

Ok rozumiem.
Na prezydenta wiec startowac nie moge...

Ktos napisal, ze sprzatam. Tak, w pewnym sensie jest bo terapia pomogla i raczej temat za mna. Czy rozwiazany w pelni? Jasne ze nie, ale czy da sie w pelni?
Zdazalo mi sie wziac ale w pol roku moze 3 razy. Kiedys co tydzien. Dzisiaj zmieniam zycie, wiec ten watek ma mniejsze znaczenie, ale byl pomocny.
Dziekuje Wam.
Oczywiscie kontynuuje terapie i zachecam wszystkich pogubionych do szukania wsparcia. U mnie wyszly rzeczy ktorych sie nie spodziewalem ale swiadomosc pomaga. Jestem wdzieczny. Ograniczam tez picie.
Ciesze sie tez jak wiele sie ucze jako rodzic by nie popelniac bledow jakie na mnie popelniono. To jednak siedzi wszystko w podswiadomosci z masy bledow rodzicow, ktorzy byli kochani ale niechcacy troche nabroili. Nie winie ich jednak ale wychowuje moje dzieci inaczej. Glownie chodzi o pelna akceptacje i wspieranie ich jakimi sa. Nie narzucanie niczego bo to niszczy wlasna ocene. To komplikuje wiele

251 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2020-02-28 05:19:32)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Hej, nie moge edytowac postu wiec napisze nowy, choc wiem ze to nielegalne...
Wiemy jednak ze robie rzeczy ... nielegalne, wybaczcie

@kwadrat bis, @paslawek, kurna trafiacie dobrze, w punkt. Ja ucze sie z tym zyc. W terapi bede bo to mi pomaga, moge sie wygadac. Jest jednak duzo lepiej w sensie brania. Nie mysle o tym, nie kombinuje, jak wezme to swiadomie w wyrezyserowanej sytuacji, bezpiecznej. Tak bede raczej zyl.
Terapeuta mowi ze za duzo mysle. Ten watek jest dowodem na to, ze przekminiam rzeczy. Zawsze tak mialem. Mam wyrzuty sumienia ale ju ucze sie ze mam prawo byc nie doskonaly. To pomaga. Ok wezme raz ba 2-3 miechy, so f**king what? Wielu tak zyje. Tak jestem/jestesmy slabi!
Nie zrobie tego w zlej sytuacji z ryzykiem dla rodziny. Za chwile bede u zrodla, w sensie w poludniowej Ameryce, moze raz wezme i bede z tym zyl. Zaakceptuje to.
Potem wroce i nie bede brak. Bede super ojcem, mezem, korpo ludem. Nie mozna tak?
Kiedys bralem co tydzien ale nie ma o tym mowy, dzisiaj wiem ze moge jak ja zdecyduje a nie nawyk. Swiadomie i pogodze sie z konsekwencjami ktore de facto sa zadne, jesli robi sie to z glowa.
Raz na 3 miesiace. Albo 4, czy 2 jak bedzie rozsadna sytuacja, bezpieczna do zabawy. To tak jak inne slabosci. Wiem kiedy jest problem. Jak to jest regula, pod to sie planuje, czeka na to. Nie mam tak teraz. Nie mam numerow dilerow w moim miescie, nie widze juz miejsc gdzie kupowalem a wczesniej tak bylo. Wszystko sie kojarzylo. Silna wola i kontrola. Wiem ze powiecie, ze sie oszukuje ale nie mam innej opcji na dzisiaj. Tak bede zyl. Nie jestem gotowy na zero alko i zakazanie sobie bialego. Pozdrawiam

252

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Usprawiedliwiasz siebie i swój nałóg jak każdy narkoman. Przykre, że idziesz tą drogą i współczuję Twoim bliskim.

253 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2020-02-28 05:49:00)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Cyngli napisał/a:

Usprawiedliwiasz siebie i swój nałóg jak każdy narkoman. Przykre, że idziesz tą drogą i współczuję Twoim bliskim.

Rozumiem i masz pewnie racje. Ja jednak nie zrobie krzywdy bliskim. To wiem. Mam postanowienie. Za bardzo ich kocham. To branie raz na jakis czas to oznaka slabosci, do ktorej mam prawo. Bede ciagle w terapi gdzie sie zapala alarmy jak zbocze z drogi.
Na dzisiaj nie potrafie inaczej. Wiem, ze zdrowy nie jestem. Nie jestem gotow odstawic alko na 100%, by nie rodzily sie pokusy do bialego. To byloby dziwne, podejrzane. Nie chce tez tego. Czy mam prawo probowac tak zyc?

254

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Masz prawo robić, co chcesz.
Ale mądre to nie jest. Chodzenie na terapię z równoczesnym założeniem, że jak Cię najdzie ochota raz na jakiś czas „wziąć”, to sobie weźmiesz - jest bez sensu. Jest okłamywaniem samego siebie i innych. Szukasz sobie usprawiedliwienia, żeby dalej ćpać.

Chcesz wyzdrowieć? Czeka Cię totalna abstynencja. Przykro mi. A bliskich krzywdzisz takim zachowaniem, jakie masz teraz, czy tego chcesz, czy nie.

255

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Cyngli napisał/a:

Masz prawo robić, co chcesz.
Ale mądre to nie jest. Chodzenie na terapię z równoczesnym założeniem, że jak Cię najdzie ochota raz na jakiś czas „wziąć”, to sobie weźmiesz - jest bez sensu. Jest okłamywaniem samego siebie i innych. Szukasz sobie usprawiedliwienia, żeby dalej ćpać.

Chcesz wyzdrowieć? Czeka Cię totalna abstynencja. Przykro mi. A bliskich krzywdzisz takim zachowaniem, jakie masz teraz, czy tego chcesz, czy nie.

Wiem. Masz racje. Na dzisiaj nie umiem inaczej. Ograniczylem i ide dalej.

256

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Wątek założony ponad rok temu. Jaka w tym czasie zaszła zmiana? Żadna.

257 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-02-28 10:51:24)

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Oj Bracie nie idziesz dalej w najlepszym razie masz prawdopodobnie takie złudzenie w rzeczywistości stoisz w miejscy.
Wykorzystujesz trapię do kontrolowania nałogowego myślenia wplatasz wiedzę o uzależnieniu w życie  namiastka i ersatz w dalszym ciągu próbujesz i starasz się wytworzyć i wyregulować pozorny spokój ten z przed pierwszej deprechy w zimie zeszłego roku.
Ograniczanie się w ćpaniu i piciu oznacza życie na dupościsku cała energia Twoja idzie na to, tracisz czas.
Owszem masz prawo do słabości tylko to prawo to nie jest święty obowiązek totalnego użalania się nad sobą.
Marne skutki takiej terapii płacisz a wachlują Cię tam gazetą,pewnie dzieciństwo to teraz ulubiony temat albo powikłania seksualne - biedactwo.
Wybierasz drogę cierpienia na raty długotrwałą takie sterowanie emocjami z terapią jako jeden ze środków nałogowej samoregulacji.
Słaby sposób mówię Ci to z doświadczenia zmęczysz się i to tak że w pięty Ci pójdzie ta cała terapia która w takich okolicznościach i sytuacji jest o kant dupy potłuc ciekawe jak długo będziesz mieć cierpliwość jak długo nie będziesz trzeźwiał dla siebie.Wygląda to też tak że to co robisz robisz po to żeby się nie udało - i niestety robisz to nieświadomie.
Byle jaka niewielka zmiana w życiu, może spowodować wybuch i eskalację powrót ze zdwojoną siłą do ćpania.
Czego się tak boisz ? Tak najbardziej .Utraty pracy? Utraty rodziny ?W takim układzie i w takim udawanym działaniu możesz to stracić bo nie kontrolujesz przecież rzeczywistości nie jesteś bogiem .
Myślisz że te szanse z kolejnych przebijanych den są dawane w nieskończoność .
"Na dzisiaj nie umiem inaczej" - powiedział kurna co wiedział można zemdleć z wrażenia naprawdę.

258

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Mam wyrzuty sumienia ale ju ucze sie ze mam prawo byc nie doskonaly. To pomaga. Ok wezme raz ba 2-3 miechy, so f**king what? Wielu tak zyje. Tak jestem/jestesmy slabi!


Zmień myślenie a zmienisz swoje życie.

259

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?
Brother in arms napisał/a:

Wiem. Masz racje. Na dzisiaj nie umiem inaczej. Ograniczylem i ide dalej.

Brother in arms napisał/a:

Kiedys bralem co tydzien ale nie ma o tym mowy, dzisiaj wiem ze moge jak ja zdecyduje a nie nawyk. Swiadomie i pogodze sie z konsekwencjami ktore de facto sa zadne, jesli robi sie to z glowa.
Raz na 3 miesiace. Albo 4, czy 2 jak bedzie rozsadna sytuacja, bezpieczna do zabawy. To tak jak inne slabosci. Wiem kiedy jest problem. Jak to jest regula, pod to sie planuje, czeka na to.

Wiesz o tym, że ograniczenie to za mało? Albo nie bierzesz nic i jesteś czysty, albo jesteś aktywnym ćpunem. Raz na jakiś czas taką działkę to mogę sobie wziąć ja, jeśli mi się zachce, a Ty bierzesz, bo musisz i tylko sam siebie usiłujesz oszukać.

260

Odp: Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Twierdzisz, że nie krzywdzisz rodziny ? A Twoi rodzice to mysleli, że co ? Świadomie popełniali błędy przez które Ty znalazłeś się w takim dołku ?

W sposób w jaki postępujesz nie jesteś ani dobrym mężem, ani dobrym ojcem, co najwyżej dobrym korposzczurkiem.

Taka jest prawda, co do której nie chcesz się przyznać. Przez te kilkanaście miesięcy pobytu na tym forum jedynie czego się nauczyłeś to znajdować tłumaczenia własnych patologicznych zachowań. Jak ktoś dobrze zauważył, jak typowy narkoman czy alkoholik.

Posty [ 196 do 260 z 299 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Czy powiedzieć żonie o nałogu?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024