Witam,
to mój pierwszy post na tym forum. Chciałbym opisać swój problem. Otóż jestem z żoną od roku, znamy się już 4 lata. Ja jestem typem człowieka spokojnego, niekonfliktowego, pewnego siebie i z pasjami. Moja żona to typ wybuchowej, często agresywnej kobiety. Gdy coś jej nie wychodzi lub nie idzie tak jak chce - wybucha w złość, obraża się. Zbytnio niczym się nie interesuje, żyje tylko pracą.
Znałem charakter mojej żony już wcześniej i już wtedy potrafiła zachowywać się nagannie. Przed ślubem starałem się przyjmować całe uderzenie na siebie, łagodząc sprawę, wyciągając pierwszy rękę i szybko zapominając o problemie. Po ślubie jest co raz gorzej. Żona, gdy w padnie w złość - niczym berserk: niszczy wszystko na swojej drodze. W domu większość rzeczy jest posklejana, części rzeczy (głównie moich) już nie odzyskam, bo nie nadają się do użytku. Oprócz niszczenia, żona notorycznie mnie uderza - z pięści, z otwartej dłoni, szarpie i drapie. W ciągu tego roku zdarzyło się to już około 15-20 razy. Gdy minie 1-2h od wybuchu - następuje 'oczyszczenie', 'przeprosiny'.
Nie pomagały szczere rozmowy, nie pomaga psycholog. Żona kontroluje mnie (telefon / e-mail / historia przeglądarki), usuwa z życia moich znajomych i czyta sms'y od nich. Dodatkowo jest zazdrosna, oskarża mnie o zdrady i romanse. Teraz doszedł do tego brak pracy. Przez około 1,5 ms-ca jestem bezrobotny i dopiero od nowego roku zaczynam nową pracę. Żona potrafi poniżać mnie, wyzywać od 'nierobów', 'leni'. Zajmuje się domem, sprzątam, robię zakupy i gotuje - moja żona ma zawsze śniadanie, posiłek do pracy, obiad i kolacje: ale niestety dla niej to zbyt mało.
Kłótnie z byle powodu:
- "nie zapaliłeś świeczki do kolacji"
- "źle myjesz naczynia"
- "czytasz książkę"
To z tego tygodnia tylko. Najpierw mówi np. nie zapaliłeś świeczki, miało być romantycznie. Następnie wraca do historii kłótni np. sprzed 2-3 miesięcy, później do jeszcze wcześniejszego okresu, przy okazji obrazi mnie i moją rodzinę, aż w końcu wyjdzie na to, że siedzę w domu i nic nie robię. Żona zazwyczaj bierze słuchawki, telefon i idzie do łazienki. Potem około 10-16h się nie odzywa. I wtedy następuje kolejny atak złości, zazwyczaj coś zniszczy lub mnie uderzy. Potem płacze i mówi, że przeze mnie taka jest, że ona się stara chodzić do psychologa. Gdy podczas jej furii powiem 'zamknij się' lub coś w podobnym stylu (np. ogarnij się) to później słyszę, że źle się do niej odnoszę - sama przy tym wyzywa mnie od *** **** *****.
Interweniowali jej rodzice i moi. Oczywiście jako świetna manipulantka - potrafiła płakać na zawołanie i mówić, że to moja wina. Gdy rozcięła mi głowę czymś ostrym (nie pamiętam już czym nawet), rana długa na całą szerokość głowy - i przyszedł jej ojciec to usłyszałem 'to Ty ją prowokujesz, sam sobie jesteś winny'.
Gdybym miał zliczyć w tym roku dni, gdzie było 'normalnie' - byłoby to może 30 dni. Psychicznie już nie wytrzymuje. Żona mówi czasem, że ona wie że ma problem, a wyżywa się na mnie 'bo jestem najbliżej'. I co z tego skoro za godzinę twierdzi, że nic takiego nie mówiła, a ja kłamię i ją krytykuje, robiąc z niej wariatkę.
Starałem się z żoną robić coś wspólnie, próbować rozwijać jej pasje czy robić coś romantycznego. Ale z mizernym skutkiem. Szczerych rozmów było tysiące. Żona zazwyczaj nie toleruje, gdy ktoś ma inne zdanie od niej. Często gdy coś mówię, już w połowie mi przerywa - potem sama dopisuje sobie końcówkę zdania i tworzy wypowiedź, której nigdy nie powiedziałem. Nie pomagały kartki, e-maile czy rozłąka na kilka dni.
Muszę uważaj co mówię, w jaki sposób, jak się zachowuje. Starałem się pytać: co Ci się we mnie nie podoba, w czym tkwi problem. To co pytanie to inna odpowiedź: że ją krytykują, że ją nie wspieram, że ją nie chwalę, że się nie uśmiecham, że ona mnie o coś prosi a to jest nie zrobione itp. Problem w tym, że tak nie jest. Ostatnio, zrobiłem listę rzeczy o co mnie prosiła i wszystkie były zrobione albo tego samego dnia, albo następnego. To samo z 'chwaleniem jej', okazywanie uczuć. Żona rzadko kiedy mnie pocałuje, uśmiechnie się do mnie lub zapyta co u mnie, jak się czuje.
Jak ma dobry humor to jest nawet okej, gdy np. nie mam się w co ubrać / mam zły makijaż / nie wiem jakie włosy zrobić u fryzjera - wyżywa się na mnie. Już jej nie kocham, nawet nie wiem czy ją lubię. Nie mamy dzieci, i nie chce z nią je mieć. O seks też się kłócimy 'bo jak ja nie zacznę' to nic nie będzie, a ona liczy że jak np. uderzy mnie z pięści to za 3h już wylądujemy w łóżku. Tak to nie działa.
Pomocy.