Problem po rozstaniu - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Problem po rozstaniu

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 22 ]

1

Temat: Problem po rozstaniu

Witajcie,

Od jakiegoś czasu bardzo dziwnie się czuję, dlatego chciałbym spytać czy ktoś miał może podobnie w pododbnej sytuacji.

Na wstępie zaznaczę, że od zawsze byłem osobą wrażliwą która może zbytnio przejmowała się niektórymi rzeczami. Zwykle jednak najpóźniej kilka dni po problem się rozwiązywał, ja poczułem "luz" i żyłem sobie dalej.
Chciałem też mieć kogoś, a mimo to że w pewnym momencie moi rówieśnicy byli już po paru związków ja dalej byłem bez takich doświadczeń. Było mi trochę smutno, ale żyłem sobie dalej jak żyłem samemu i ogarniałem życie. Chciałem kogoś mieć, ale nie za wszelką cenę. Wyobrażałem sobie, że jak jednak w końcu znajdę kogoś, to ta kobieta będzie miała ze mną jak w niebie, że będzie jej ze mną idealnie i że (co było błędnym zalożeniem), będziemy ze sobą już na zawsze...

Próbowałem poznawać przez internet. Jakiś czas zagadywałem i w końcu znalazłem wydawało się fajną dziewczyną z którą znalazłem wspólny język, zebrałem się w sobie i spotkaliśmy się po raz pierwszy

No i tak od słowa do słowa, od czynu do czynu rozpocząłem ten swój wyczekiwany związek jakoś w kwietniu 2018. Spotykaliśmy się regularnie, szukałem nowych atrakcji i miejsc na randki. Chciałem żeby było idealnie, sam chyba sobie stworzyłem jakąś wewnętrzną presję, że to tak musi super być. No i było, mimo tej presji czułem się dobrze w tym związku, działałem, ona to zauważała, poznawała moich znajomych rodzinę. W końcu zaczęły pojawiać się nieporozumienia, na których rozwiązaniu bardzo szybko mi zależało, bo przecież chciałem żeby było dobrze. Niekoniecznie zawsze wina była po mojej stronie, ale koniecznie chciałem szybko sprawę wyjaśnić, nawet gdy ona nie chciała o tym rozmawiać.

W końcu jednak coś we mnie pękło i na początku roku 2019 zacząłem odczuwać, że chyba to wszystko z nią wcale mnie nie cieszy. Zacząłem podchodzić bardziej obojętnie. Czułem, że np. powinienem się z nią spotkać w weekend, ale nie było już tu takiej chęci i przekonania jak wcześniej. Jakby pierwsze zauroczenie i fascynacja minęły, a ja nie do końca umiałem sobie z tym poradzić. Ostatecznie ona zauważyła że już nie jest tak jak było, ja mimo chęci i prób, by wszystko wróciło do stanu przedtem, nie byłem w stanie. Ostatecznie powiedziałem jej co czuję (czyli nic) i na początku lutego się rozstaliśmy. Wydawało mi się to najlepsze rozwiazanie dla obojga, ona też nie chciała dalej w to brnąć jeśli sama miałaby to ciągnąć.

Początkowo poczułem ulgę, stwierdziłem, że w końcu będę mógł się poświęcić pasjom, które nieco zaniedbałem będąc z nią. Nabrałem ochotę na wiele spotkań ze znajomymi, chciałem wypełnić sobie czas rzeczami, które przez prawie rok pomijałem. Myśli o tym co było cały czas gdzieś we mnie krążyły, wiele wspominałem, oglądałem zdjęcia, słuchałem naszych ulubionych piosenek, mimo to potrafiłem odwrócić uwagę od tych smutnych wspomnień. Wydawało mi się, że już jestem blisko do powrotu do pełnej równowagi i po 6 tygodniach totalnie bez kontaktu zacząłem znowu myśleć, że tak naprawdę nie umiałem wskazać powodu dla tego rozstania, wspomnienia odżyły, nie wyobrażałem sobie jakbym miał zobaczyć gdzieś jej jakieś zdjęcie z innym. Miałem jakieś pomysły w głowie, jak zrobić żeby było lepiej, wiedziałem już wtedy, że to pierwsze zauroczenie nie powróci, ale jednak wierzyłem że może znów i ona poczuje, że jest jej ze mną dobrze. Dziś już wiem, że nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię.

Pod koniec marca doszło do naszego pierwszego spotkania po przerwie i z każdym krokiem wracaliśmy do tego co było, w zasadzie można powiedzieć że na początku kwietnia już byliśmy znów razem. Jednak ja znów poczułem, że się męczę, ale wierzyłem że w końcu poczuję coś, może nie to co kiedyś, ale jakąś taką rzeczywistą chęć do spędzania czasu z nią. Zacząłem działać trochę wbrew temu co czułem, robiłem to co myślałem, że ona by oczekiwała. I ona to zauważała, doceniała, dlatego też w jej głowie rodziła się nadzieja, że jednak się nam uda. Jednak takie działanie jak moje ma chyba swoje granice, i znowu nie dałem rady, już po majówce zaczęła jakieś swoje gierki, że daje z siebie tyle ile dostaje itp (oczywiście dawała mało, ale ja też). Ja mimo, że nie czułem się komfortowo, nie chciałem sam tego kończyć, chyba głupio się czułem, że wróciłem i znowu było to samo... Ostatecznie pod koniec maja sama stwierdziła, że chyba traci wiarę, że to nam się chyba nie uda, i że powinniśmy to skończyć. Ja już tutaj nie protestowałem, nie umiałem sam tego skończyć, to ona to zrobiła za mnie, a ja już nie byłem w stanie nijak tego ratować.

Sytuacja wydawała się podobna do tej z lutego - czułem smutek, żal, ale jednak trochę ulgę, tym razem ten związek był już dla mnie sprawą zamkniętą, znowu myślałem o tym co będę mógł robić, zająć się trochę sobą a może po jakimś czasie poznać kogoś nowego. Minął weekend i nagle coś mnie wzięło... Pierwszy raz miałem takie coś, to rąbnęło mnie tak nagle - że jednak wcale nie mam ochoty na to wszystko o czym myślałem, że najchętniej położyłbym się na łóżku i leżał..., myślałem już naprawdę, że to jakaś depresja, koszmarne uczucie, jakbym dostał za swoje, za to co robiłem tej dziewczynie... Z dużą trudnością wykonywałem codzienne czynności. W ogóle nie myślałem już o tym związku, nie myślałem o tych wspomnieniach, a jednak w mojej głowie pojawił się jakiś dziwny lęk co to będzie dalej, jednak nie było tak kolorowo. Z czasem trochę się poprawiło, trochę pomógł mi męski wyjazd nad jezioro, gdzie jednak zajmowałem się dobrą zabawą. Ale po powrocie dalej było dziwnie... I jest do dziś. Jestem 2 miesiące po rozstaniu, a jednak... Miewam dziwne stany - czuję czasem dziwny lęk, chociaż nie mam powodu. Powinienem teraz odżyć a nie mogę - niby to ja sprowokowałem głównie zakończenie związku, a miewam czasem takie dni że mam wrażenie jakbym miał zaraz się popłakać. Nie umiem się zrelaksować, odprężyć. Bywa raz lepiej raz gorzej, ale nie jest to to, co było w lutym, i nawet w pierwszym momencie po rozstaniu. Teraz pewnie za bardzo rozkminiam i analizuje swój stan i z tego mogą wynikać kolejne sprawy, ale jednak nie spodziewałem się tego po rozstaniu, którego tak naprawdę... chciałem... Jakby doszło do jakiegoś przeciążenia stresu w mojej głowie. Sam nie wiem, czy to w końcu minie? Czy ktoś miał coś podobnego?

Mam świadomość, że robiłem tej dziewczynie niezłą sieczkę i że ją skrzywdziłem, po takim doświadczeniu nigdy na pewno nie zrobię czegoś takiego. Ale jednak nie myślę już o niej, a czyżby gdzieś w mojej podświadomości pozostało coś co mnie doprowadziło do takiego stanu? Nie proszę o krytykę tego co jej zrobiłem, tylko o pomoc w sprawie tego stanu jaki teraz mam

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Problem po rozstaniu
jaro97 napisał/a:

Witajcie,

Od jakiegoś czasu bardzo dziwnie się czuję, dlatego chciałbym spytać czy ktoś miał może podobnie w pododbnej sytuacji.

Na wstępie zaznaczę, że od zawsze byłem osobą wrażliwą która może zbytnio przejmowała się niektórymi rzeczami. Zwykle jednak najpóźniej kilka dni po problem się rozwiązywał, ja poczułem "luz" i żyłem sobie dalej.
Chciałem też mieć kogoś, a mimo to że w pewnym momencie moi rówieśnicy byli już po paru związków ja dalej byłem bez takich doświadczeń. Było mi trochę smutno, ale żyłem sobie dalej jak żyłem samemu i ogarniałem życie. Chciałem kogoś mieć, ale nie za wszelką cenę. Wyobrażałem sobie, że jak jednak w końcu znajdę kogoś, to ta kobieta będzie miała ze mną jak w niebie, że będzie jej ze mną idealnie i że (co było błędnym zalożeniem), będziemy ze sobą już na zawsze...

Próbowałem poznawać przez internet. Jakiś czas zagadywałem i w końcu znalazłem wydawało się fajną dziewczyną z którą znalazłem wspólny język, zebrałem się w sobie i spotkaliśmy się po raz pierwszy

No i tak od słowa do słowa, od czynu do czynu rozpocząłem ten swój wyczekiwany związek jakoś w kwietniu 2018. Spotykaliśmy się regularnie, szukałem nowych atrakcji i miejsc na randki. Chciałem żeby było idealnie, sam chyba sobie stworzyłem jakąś wewnętrzną presję, że to tak musi super być. No i było, mimo tej presji czułem się dobrze w tym związku, działałem, ona to zauważała, poznawała moich znajomych rodzinę. W końcu zaczęły pojawiać się nieporozumienia, na których rozwiązaniu bardzo szybko mi zależało, bo przecież chciałem żeby było dobrze. Niekoniecznie zawsze wina była po mojej stronie, ale koniecznie chciałem szybko sprawę wyjaśnić, nawet gdy ona nie chciała o tym rozmawiać.

W końcu jednak coś we mnie pękło i na początku roku 2019 zacząłem odczuwać, że chyba to wszystko z nią wcale mnie nie cieszy. Zacząłem podchodzić bardziej obojętnie. Czułem, że np. powinienem się z nią spotkać w weekend, ale nie było już tu takiej chęci i przekonania jak wcześniej. Jakby pierwsze zauroczenie i fascynacja minęły, a ja nie do końca umiałem sobie z tym poradzić. Ostatecznie ona zauważyła że już nie jest tak jak było, ja mimo chęci i prób, by wszystko wróciło do stanu przedtem, nie byłem w stanie. Ostatecznie powiedziałem jej co czuję (czyli nic) i na początku lutego się rozstaliśmy. Wydawało mi się to najlepsze rozwiazanie dla obojga, ona też nie chciała dalej w to brnąć jeśli sama miałaby to ciągnąć.

Początkowo poczułem ulgę, stwierdziłem, że w końcu będę mógł się poświęcić pasjom, które nieco zaniedbałem będąc z nią. Nabrałem ochotę na wiele spotkań ze znajomymi, chciałem wypełnić sobie czas rzeczami, które przez prawie rok pomijałem. Myśli o tym co było cały czas gdzieś we mnie krążyły, wiele wspominałem, oglądałem zdjęcia, słuchałem naszych ulubionych piosenek, mimo to potrafiłem odwrócić uwagę od tych smutnych wspomnień. Wydawało mi się, że już jestem blisko do powrotu do pełnej równowagi i po 6 tygodniach totalnie bez kontaktu zacząłem znowu myśleć, że tak naprawdę nie umiałem wskazać powodu dla tego rozstania, wspomnienia odżyły, nie wyobrażałem sobie jakbym miał zobaczyć gdzieś jej jakieś zdjęcie z innym. Miałem jakieś pomysły w głowie, jak zrobić żeby było lepiej, wiedziałem już wtedy, że to pierwsze zauroczenie nie powróci, ale jednak wierzyłem że może znów i ona poczuje, że jest jej ze mną dobrze. Dziś już wiem, że nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię.

Pod koniec marca doszło do naszego pierwszego spotkania po przerwie i z każdym krokiem wracaliśmy do tego co było, w zasadzie można powiedzieć że na początku kwietnia już byliśmy znów razem. Jednak ja znów poczułem, że się męczę, ale wierzyłem że w końcu poczuję coś, może nie to co kiedyś, ale jakąś taką rzeczywistą chęć do spędzania czasu z nią. Zacząłem działać trochę wbrew temu co czułem, robiłem to co myślałem, że ona by oczekiwała. I ona to zauważała, doceniała, dlatego też w jej głowie rodziła się nadzieja, że jednak się nam uda. Jednak takie działanie jak moje ma chyba swoje granice, i znowu nie dałem rady, już po majówce zaczęła jakieś swoje gierki, że daje z siebie tyle ile dostaje itp (oczywiście dawała mało, ale ja też). Ja mimo, że nie czułem się komfortowo, nie chciałem sam tego kończyć, chyba głupio się czułem, że wróciłem i znowu było to samo... Ostatecznie pod koniec maja sama stwierdziła, że chyba traci wiarę, że to nam się chyba nie uda, i że powinniśmy to skończyć. Ja już tutaj nie protestowałem, nie umiałem sam tego skończyć, to ona to zrobiła za mnie, a ja już nie byłem w stanie nijak tego ratować.

Sytuacja wydawała się podobna do tej z lutego - czułem smutek, żal, ale jednak trochę ulgę, tym razem ten związek był już dla mnie sprawą zamkniętą, znowu myślałem o tym co będę mógł robić, zająć się trochę sobą a może po jakimś czasie poznać kogoś nowego. Minął weekend i nagle coś mnie wzięło... Pierwszy raz miałem takie coś, to rąbnęło mnie tak nagle - że jednak wcale nie mam ochoty na to wszystko o czym myślałem, że najchętniej położyłbym się na łóżku i leżał..., myślałem już naprawdę, że to jakaś depresja, koszmarne uczucie, jakbym dostał za swoje, za to co robiłem tej dziewczynie... Z dużą trudnością wykonywałem codzienne czynności. W ogóle nie myślałem już o tym związku, nie myślałem o tych wspomnieniach, a jednak w mojej głowie pojawił się jakiś dziwny lęk co to będzie dalej, jednak nie było tak kolorowo. Z czasem trochę się poprawiło, trochę pomógł mi męski wyjazd nad jezioro, gdzie jednak zajmowałem się dobrą zabawą. Ale po powrocie dalej było dziwnie... I jest do dziś. Jestem 2 miesiące po rozstaniu, a jednak... Miewam dziwne stany - czuję czasem dziwny lęk, chociaż nie mam powodu. Powinienem teraz odżyć a nie mogę - niby to ja sprowokowałem głównie zakończenie związku, a miewam czasem takie dni że mam wrażenie jakbym miał zaraz się popłakać. Nie umiem się zrelaksować, odprężyć. Bywa raz lepiej raz gorzej, ale nie jest to to, co było w lutym, i nawet w pierwszym momencie po rozstaniu. Teraz pewnie za bardzo rozkminiam i analizuje swój stan i z tego mogą wynikać kolejne sprawy, ale jednak nie spodziewałem się tego po rozstaniu, którego tak naprawdę... chciałem... Jakby doszło do jakiegoś przeciążenia stresu w mojej głowie. Sam nie wiem, czy to w końcu minie? Czy ktoś miał coś podobnego?

Mam świadomość, że robiłem tej dziewczynie niezłą sieczkę i że ją skrzywdziłem, po takim doświadczeniu nigdy na pewno nie zrobię czegoś takiego. Ale jednak nie myślę już o niej, a czyżby gdzieś w mojej podświadomości pozostało coś co mnie doprowadziło do takiego stanu? Nie proszę o krytykę tego co jej zrobiłem, tylko o pomoc w sprawie tego stanu jaki teraz mam

Żyjesz w konflikcie sam ze sobą, na zasadzie, że z jednej strony to..., ale z drugiej strony to..., tak jakbyś z jednej strony miał pewność, a z drugiej strony nie tak do końca. To dość frustrujące stany i dlatego się męczysz. Miałeś dobre intencje, ale niestety dobrymi chęciami piekło zostało wybrukowane.
Nie wyszło to wszystko fajnie i czujesz dyskomfort, jakiś niesmak.
Piszesz o tym, że masz świadomość tego, iż skrzywdziłeś te dziewczynę i że nigdy więcej nikogo już tak nie potraktujesz.
Wygląda więc na to, że rzeczywiście jesteś bardzo wrażliwy i starasz się być fair w relacjach z ludźmi. Tu wyszło coś takiego, więc nic dziwnego, że czujesz się niefajnie.
Co możesz z tym zrobić?
No musisz popracować nad tym, by wybaczyć sobie to wszystko. Nie chciałeś przecież źle, starałeś się bardzo, ale z niewolnika nie ma pracownika i nic na siłę w tych tematach. Nie zaangażowałes się uczuciowo w relacje z tą dziewczyną, chociaż na początku myślałeś, że może wyjść z tego idealny związek. Z czasem jednak poczułeś, że już się wypaliłes, że tak naprawdę nie masz tej dziewczynie nic do zaoferowania. Jeszcze chwilę próbowałeś, ale niestety człowiek nie zmusi siebie do kochania.
Dobrze, że w porę  wycofales się z tego układu i dałeś tej dziewczynie szansę na to, by ona mając jasna sytuację mogła powoli wyleczyć się z ciebie. Niepotrzebny tylko był ten powrót, ale co zrobisz? Czasu przecież nie cofniesz.
Musisz przetłumaczyć sobie, że w gruncie rzeczy nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło.

3

Odp: Problem po rozstaniu

Ila masz lat? Może po prostu dopadł Cię lęk przed samotnością?

4

Odp: Problem po rozstaniu

Mieliśmy po 22 lata. Może to lęk przed samotnością, bo teraz zastanawiam się co będę robił w weekend, czy jakieś dni, które kiedyś zwykle spędzaliśmy razem. Z drugiej strony jest to jakiś konflikt - bo przecież myślałem o tym, co będę robił gdy będę sam, wydawało mi się, że nie będę miał problemu przejść dalej skoro się męczyłem.

ulle, chyba trochę mnie rozumiesz, chciałem, żeby jakoś się ułożyło, ale zrozumiałem że jednak na siłę się nie da. Być może istotna była rozmowa, którą odbyłem dzień po rozstaniu. Generalnie nie miałem zamiaru już niepokoić mojej wtedy już byłej, ale sama napisała - ona nie zrozumiała, po co wracałem, że chciałem żeby było dobrze, wyrzuciła mi sporo rzeczy, zjechała mnie, ja jej próbowałem tłumaczyć, ale nie dotarło to chyba do niej. Najgorsze jest teraz to, że jakiś czas czuję się normalnie i potem łapie mnie coś, takie przygnębienie a zarazem napięcie. Wtedy ochota na wszystko mija. I co jakiś czas coś takiego mi się pojawia i nie mam jakoś na to wpływu, nie umiem sobie z tym poradzić, a minęły już 2 miesiące... Myślicie, że po prostu potrzeba jeszcze więcej czasu?

5

Odp: Problem po rozstaniu

Minęły DOPIERO 2 miesiące. Zobacz, co będzie po 6.

6

Odp: Problem po rozstaniu
Marata napisał/a:

Minęły DOPIERO 2 miesiące. Zobacz, co będzie po 6.

Czyli też uważasz że to kwestia czasu? Bo po prostu te stany dzieją się tak same z siebie. Ja nie myślę już o tym związku prawie w ogóle. A jednak takie coś się mi pojawia. Jakby gdzieś w podświadomości było to co było. I może w zasadzie to kwestia tego że się boję, że takie stany się znowu pojawią. Dlatego kiedy niby jest normalnie to jednak nie czuję się w pełni normalnie jak wcześniej.

7

Odp: Problem po rozstaniu
jaro97 napisał/a:

Czyli też uważasz że to kwestia czasu? Bo po prostu te stany dzieją się tak same z siebie. Ja nie myślę już o tym związku prawie w ogóle. A jednak takie coś się mi pojawia. Jakby gdzieś w podświadomości było to co było. I może w zasadzie to kwestia tego że się boję, że takie stany się znowu pojawią. Dlatego kiedy niby jest normalnie to jednak nie czuję się w pełni normalnie jak wcześniej.

Spokojnie, te stany z czasem przejdą.
Na razie wracają wspomnienia i związane z nimi silne emocje.
Za jakiś czas i wspomnienia i emocje zmniejszą swoją intensywność.

8 Ostatnio edytowany przez jaro97 (2019-07-29 10:19:47)

Odp: Problem po rozstaniu
Marata napisał/a:
jaro97 napisał/a:

Czyli też uważasz że to kwestia czasu? Bo po prostu te stany dzieją się tak same z siebie. Ja nie myślę już o tym związku prawie w ogóle. A jednak takie coś się mi pojawia. Jakby gdzieś w podświadomości było to co było. I może w zasadzie to kwestia tego że się boję, że takie stany się znowu pojawią. Dlatego kiedy niby jest normalnie to jednak nie czuję się w pełni normalnie jak wcześniej.

Spokojnie, te stany z czasem przejdą.
Na razie wracają wspomnienia i związane z nimi silne emocje.
Za jakiś czas i wspomnienia i emocje zmniejszą swoją intensywność.

Właśnie wspomnienia wspomnieniami, ale generalnie wydaje mi się, że to wszystko już wyrzuciłem ze swojej głowy.
Większym problemem jest chyba stan, który miałem przez pierwszy tydzień po rozstaniu głównie. Wtedy jakby wszystko straciło sens. I u mnie pojawia się chyba teraz głównie lęk przed tym stanem, żeby nie wrócił. Dlatego chyba na przykład - kiedy teraz mam w planach wyjazd na wakacje i zaraz potem wesele, to nie umiem się cieszyć z tego wyjazdu, czy wesela, chociaż wiem, że będzie fajnie, tylko rozkminiam co wtedy będzie, czy będę się dobrze czuł. To taki trochę lęk przed... lękiem i stanem który mnie spotkał zaraz po rozstaniu. Nie umiem tak jakoś pozytywnie spojrzeć w przyszłość... Tylko bardziej zastanawiam się co będzie wtedy ze mną...

Nie wiem czy to jest takie normalne i czy minie?

Po tym pierwszym rozstaniu w lutym tak nie miałem. Czułem żal i smutek, że chciałem dobrze, a skończyło się jak skończyło. Ale od razu jakoś patrzyłem do przodu, że w następny weekend mam to, w kolejny coś innego i tak bardziej mimo wszystko z optymizmem. Potrafiłem sobie jakoś zająć czas, a teraz muszę się mocno zmuszać czasem...

I kolejna kwestia, że oprócz takiego rozkminiania swojego stanu, za bardzo rozkminiam chyba swoje zachowania... Na przykład teraz w lato jak gorąco miałem jakieś dni, że kilka dni pod rząd po pracy potrafiłem wypić 2-3 piwka i tak codziennie, potem w weekend ze znajomymi trochę więcej. Ale nie żeby się jakoś nie wiadomo schlać i nic nie pamiętać czy coś odwalić. A zaraz po tym w mojej głowie takie zastanowienie, czy ja nie mam jakiegoś problemu z alkoholem i takie rozkminy bez sensu. A potem potrafiłem w tygodniu odpuścić. Wcześniej jakoś zupełnie tego nie analizowałem, piłem kiedy miałem ochotę i tyle.
To jest tylko przykład, ale po prostu doszukuję się niewiadomo czego w niektórych zachowaniach, że to one niby spowodowały mój stan chyba depresyjny wręcz można powiedzieć, a tak naprawdę raczej nie w tym rzecz.

9 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-29 12:15:25)

Odp: Problem po rozstaniu

Jeżeli dasz radę przeczytać 180 + 229 stron to nieźle na wiele Twoich pytań może znajdziesz odpowiedzi polecam dwa wątki z forum

https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=111304
https://www.netkobiety.pl/t67911.html
Czy masz problem z alkoholem ? tego nie wiem akurat za mało informacji a diagnoza niepewna i może być krzywdząca na takiej nikłej wiedzy.
Zdarza się po rozstaniach tak zwana ucieczka w alkohol jak obserwuje życie raczej mało skuteczna w przeżywaniu emocji ponieważ alkohol ma takie a nie inne działanie znieczulające a na kacu u niektórych osób depresyjne nic niezwykłego.
Jeżeli masz predyspozycje to może być niebezpieczne takie popijanie dla Ciebie.
Pozdrowienia

10

Odp: Problem po rozstaniu
paslawek napisał/a:

Jeżeli dasz radę przeczytać 180 + 229 stron to nieźle na wiele Twoich pytań może znajdziesz odpowiedzi polecam dwa wątki z forum

Czy masz problem z alkoholem ? tego nie wiem akurat za mało informacji a diagnoza niepewna i może być krzywdząca na takiej nikłej wiedzy.
Zdarza się po rozstaniach tak zwana ucieczka w alkohol jak obserwuje życie raczej mało skuteczna w przeżywaniu emocji ponieważ alkohol ma takie a nie inne działanie znieczulające a na kacu u niektórych osób depresyjne nic niezwykłego.
Jeżeli masz predyspozycje to może być niebezpieczne takie popijanie dla Ciebie.
Pozdrowienia

Znam ten wątek i właśnie po to napisałem tutaj, żeby tam tych wszystkich postów nie wertować smile

Jeśli chodzi o alkohol, to podałem jako przykład tego o czym zdarza mi się rozkminiać chyba niepotrzebnie. Poza tym ja naprawdę dawno nie byłem na kacu, mówię to były 2-3 piwka i tyle, po takiej ilości raczej rzadko kto ma kaca. Poza tym, jak mnie to złapało, to w ogóle o alkoholu nie myślałem, nie miałem ochoty zupełnie ani na alkohol ani na nic. Ostatnio właściwie poza weekendami nic nie piłem i też wcale lepiej się nie czułem.

Bardziej bym się zastanowił skąd się pojawił u mnie jakby lęk i niepewność przed stanem, który raz mi się pojawił zaraz po rozstaniu, minął po ok. 5 dniach, i od tamtego momentu pojawiają się myśli, czemu, czy na pewno jest ok i czy za tydzień-dwa-trzy nie będzie tego znowu. A tak naprawdę chyba powinienem olać i iść do przodu?
I idę, spotykam się ze znajomymi, wyjeżdżam, uprawiam sport, zajmuję się tym co lubiłem wcześniej robić, staram się skupić na tym co mi sprawiało zawsze sprawiało radość, a jednak dalej jest jakoś dziwnie...
Nie wiem czy ktoś tak miał w ogóle?

11

Odp: Problem po rozstaniu

Po prostu nie dajesz sobie możliwości bycia szczęśliwym.
Uważasz, że jeśli choć na chwile opuścisz gardę i stracisz czujność, to zwalą się na ciebie wszystkie nieszczęścia świata. Więc martwisz się na zapas i psujesz sobie sam te chwile, które masz.

Przykra wiadomość - nie ważne, czy będziesz czujny, czy nie, nieszczęścia i tak Ci się przytrafią. I to najczęściej z najmniej oczekiwanej strony.
Uwierz w siebie i odpuść sobie zamartwianie się. Jeśli coś się stanie, to na pewno się obronisz, albo podniesiesz.
A trzymanie się w pogotowiu i czujności nie sprawi, że coś Cię przykrego ominie, natomiast odbiera Ci radość i energię z tego, co aktualnie przeżywasz. Jak masz naładować baterie, jeśli ciągle martwisz się?

12

Odp: Problem po rozstaniu

Jak Cię dobrze rozumiem żyjesz w takim ambiwalentnym stanie, gdzie sytuacja rozstania z jednej strony Cię i smuci i cieszy. Z jednej strony smuci Cię brak tej dziewczyny, a z drugiej cieszy że jej już nie ma.

Taki ambiwalentny stan jest męczący, sam wiem po sobie, pytanie dlaczego odpuściłeś...? Ona dała Ci powody? Czy znudziłeś się nią?

13

Odp: Problem po rozstaniu

Ty nie masz problemu po rozstaniu- tylko problem z budową relacji.Ogromny.
Pędzisz przez związek jak koń z klapkami na oczach, realizując jakiś wymyślony, sztywny scenariusz- bo przecież wszystko ma być perfekt, prawda?
Nie robisz przystanków przy wodopoju, nie patrzysz na towarzyszkę, masz własny plan.
Nie masz skąd czerpać energii, bo z nią się wymieniać nie chcesz, bo to by musiało być już takie wasze, a Ty chcesz by było Twoje..
Więc opadasz z sił.. I potem powtórka

14 Ostatnio edytowany przez jaro97 (2019-07-29 14:59:50)

Odp: Problem po rozstaniu
Marata napisał/a:

Po prostu nie dajesz sobie możliwości bycia szczęśliwym.
Uważasz, że jeśli choć na chwile opuścisz gardę i stracisz czujność, to zwalą się na ciebie wszystkie nieszczęścia świata. Więc martwisz się na zapas i psujesz sobie sam te chwile, które masz.

Przykra wiadomość - nie ważne, czy będziesz czujny, czy nie, nieszczęścia i tak Ci się przytrafią. I to najczęściej z najmniej oczekiwanej strony.
Uwierz w siebie i odpuść sobie zamartwianie się. Jeśli coś się stanie, to na pewno się obronisz, albo podniesiesz.
A trzymanie się w pogotowiu i czujności nie sprawi, że coś Cię przykrego ominie, natomiast odbiera Ci radość i energię z tego, co aktualnie przeżywasz. Jak masz naładować baterie, jeśli ciągle martwisz się?

Staram się sobie dawać. Mam wiele pozytywnych bodźców ostatnio, wyjazdy ze znajomymi, spotkania, wesele. Wtedy trochę myśli idą gdzie indziej. A jednak dalej wpadłem w jakieś błędne koło. Po prostu ten stan jest i tyle. Może nie to, że cały czas się zamartwiam ale bardziej cały czas analizuje swój stan (niepotrzebnie), jakoś to się dzieje automatycznie. Wiem, pewnie powinienem nie myśleć o tym czy się czuję dobrze czy źle, czy się cieszę że coś będzie, ale to nie jest takie łatwe.
Jedynie na co liczę, że skoro samo się zaczęło, to samo się kiedyś w końcu wkrótce skończy...

15 Ostatnio edytowany przez jaro97 (2019-07-29 15:08:39)

Odp: Problem po rozstaniu
john.doe80 napisał/a:

Jak Cię dobrze rozumiem żyjesz w takim ambiwalentnym stanie, gdzie sytuacja rozstania z jednej strony Cię i smuci i cieszy. Z jednej strony smuci Cię brak tej dziewczyny, a z drugiej cieszy że jej już nie ma.

Taki ambiwalentny stan jest męczący, sam wiem po sobie, pytanie dlaczego odpuściłeś...? Ona dała Ci powody? Czy znudziłeś się nią?

Z jednej strony trochę mnie znudziła, z drugiej też trochę zaczęły mnie pewne jej zachowania przeszkadzać, co z początku przy początkowym zauroczeniu nie miało znaczenia, ostatecznie skończywszy na tym, że pod koniec związku kiedy jeszcze wykazywałem jakieś starania, to musiałem się mocno prosić, żeby w ogóle udało nam się spotkać, co też było irytujące. O tym, co nie zagrało mógłbym opowiadać długo. Smuciło mnie to wszystko, bo wiedziałem, że jej zależy żeby być szczęśliwą, ale tak pod koniec to już sama stwierdziła, że jest ze mną tylko dlatego bo nie chce być sama, a to też raczej nie motywuje do działania.

Ela210 napisał/a:

Ty nie masz problemu po rozstaniu- tylko problem z budową relacji.Ogromny.
Pędzisz przez związek jak koń z klapkami na oczach, realizując jakiś wymyślony, sztywny scenariusz- bo przecież wszystko ma być perfekt, prawda?
Nie robisz przystanków przy wodopoju, nie patrzysz na towarzyszkę, masz własny plan.
Nie masz skąd czerpać energii, bo z nią się wymieniać nie chcesz, bo to by musiało być już takie wasze, a Ty chcesz by było Twoje..
Więc opadasz z sił.. I potem powtórka

Tak jak mówiłem, to był mój pierwszy poważny związek. Trochę masz racji, ale ja to zrozumiałem, co się stało. Faktycznie przez brak doświadczenia miałem wymyślony jakiś idealny plan, że powinno być tak i tak, a tak nie było ze wszystkim i to mi zaczęło ciążyć. Dawałem z siebie początkowo dużo energii, szczególnie na początku, żeby idealnie było, ale w końcu opadłem z sił tych chyba psychicznych i było coraz gorzej.
Ale to zrozumiałem, to wiem, i następnym razem na pewno nie będę już wychodził z założenia, że wszystko musi być perfect.
Martwi mnie tylko mój stan, który się z tego wszystkiego zrodził...

16

Odp: Problem po rozstaniu
jaro97 napisał/a:

Z jednej strony trochę mnie znudziła, z drugiej też trochę zaczęły mnie pewne jej zachowania przeszkadzać, co z początku przy początkowym zauroczeniu nie miało znaczenia, ostatecznie skończywszy na tym, że pod koniec związku kiedy jeszcze wykazywałem jakieś starania, to musiałem się mocno prosić, żeby w ogóle udało nam się spotkać, co też było irytujące. O tym, co nie zagrało mógłbym opowiadać długo. Smuciło mnie to wszystko, bo wiedziałem, że jej zależy żeby być szczęśliwą, ale tak pod koniec to już sama stwierdziła, że jest ze mną tylko dlatego bo nie chce być sama, a to też raczej nie motywuje do działania.

Jak dla mnie to ona czekała żebyś to zrobił... brak czasu dla kogoś kogo się kocha.... zależało jej zeby nie być samej a nie na Tobie.

Ja bardziej myślałem że opędzić się od niej nie mogłeś.

17

Odp: Problem po rozstaniu

Tylko że On napisał, że w końcowej fazie tak miała. wtedy to co innego- pytanie jak było wcześniej.

18

Odp: Problem po rozstaniu

Wiecie no, jak ja jej okazywałem, że mi zależało, czułem to, chciałem tego, to i ona to od razu czuła. Mówiła że wtedy (w sensie tak do stycznia) może zaczynała coś czuć, podejrzewam, że może było coś więcej, ale no nigdy tego wprost nie powiedziała, bo też ode mnie tego nie usłyszała. Potem po tym powrocie to już były takie odgrzewane kotlety.
Ja trochę miałem wyrzuty sumienia. Bo wróciłem do niej z nadzieją, że coś się zmieni, że znowu będę chciał tak jak wcześniej, a to tak się nie dało. Więc spotykaliśmy się, przytulanki zbliżenia i takie tam, i nie umiałem tego odmówić, nawet wtedy kiedy czułem, że już raczej nic z tego nie będzie. No i też pewnie z tego powodu mam teraz trochę za swoje...

19

Odp: Problem po rozstaniu

Nie szukamy porad dotyczących związków na forum kobiecym chyba że jesteśmy kobietą. Jeśli jesteśmy mężczyzną te porady będą nam niezbędne jak świni siodło.

20

Odp: Problem po rozstaniu
Skywalk napisał/a:

Nie szukamy porad dotyczących związków na forum kobiecym chyba że jesteśmy kobietą. Jeśli jesteśmy mężczyzną te porady będą nam niezbędne jak świni siodło.

tak! bo na forum męskim można dowiedzieć się, że jeśli kobieta nie odzywa się do faceta, to należy kupić sobie motor. Zgadzam się zupełnie, takie rady są potrzebne, jak świni siodło.

21

Odp: Problem po rozstaniu
Marata napisał/a:
Skywalk napisał/a:

Nie szukamy porad dotyczących związków na forum kobiecym chyba że jesteśmy kobietą. Jeśli jesteśmy mężczyzną te porady będą nam niezbędne jak świni siodło.

tak! bo na forum męskim można dowiedzieć się, że jeśli kobieta nie odzywa się do faceta, to należy kupić sobie motor. Zgadzam się zupełnie, takie rady są potrzebne, jak świni siodło.




Przynajmniej motor daje radość i spełnienie a co takiego wyjątkowego daje związek z fochną księżniczką ? Bardzo chciałbym wiedzieć.

22

Odp: Problem po rozstaniu

To może załóż na forum temat, skoro Cię to tak intryguje. Ten jest poświęcony problemom konkretnej osoby.

Posty [ 22 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Problem po rozstaniu

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024