Ja natomiast zastanawiam się czy to On chcę ze mną ją spędzić.. Im bliżej ślubu tym częściej zastanawiam się, czy jestem miłością jego życia?
Decyzja o naszym ślubie zapadła bez oświadczyn i tej całej pompy. Po prostu siedząc obok siebie uznaliśmy, WEŹMY ŚLUB, jak najszybciej.
W naszym związku wszystko przychodziło szybko i w niekonwencjonalny sposób, po prostu tacy jesteśmy.
Owszem, dostałam piękny pierścionek, który wybraliśmy razem, interesują go też sprawy wesela i wszystko załatwiamy razem.
Mój facet jest świetny, jesteśmy ze sobą naprawdę szczęśliwi.
no i cholera oczywiście nie może być dobrze, bo nagle zaczęłam się zastanawiać :
Ciekawe czy sam byłby w stanie zdobyć się na bajkowe oświadczyny , z klęczeniem, kwiatami(i całą tą cholerną pompą, o którą nigdy nie dbałam, a teraz nagle stała się taka istotna)?
Boję się, że to ja podjęłam tę decyzję nie On. Myślę , czy może dla innej postarałby się sam zorganizować tą całą niespodziankę?
Wyobrażam sobie facetów, którzy zanim się zdecydują, dziesięciokrotnie stękają do lustra "czy uczynisz mi ten zaszczyt.. Czy chciałabyś..."
Chciałabym zaznaczyć, że nie jestem wariatką, która kocha go bez pamięci, a którą on ledwie toleruje. Cholera, wiem, że się kochamy !
Boję się tylko, że może nie jestem dla niego tą jedyną, a po prostu kimś kogo pokochał z ostateczności.
Proszę powiedzcie mi czy zaręczyny mogą być takie.. inne ?
Czy to normalne, że odczuwam gorycz, bo już nigdy tego całego szaleństwa nie doświadczę ?
I proszę powiedzcie, czy do jasnej cholery totalnie mi odbiło, skoro czasami myślę, że przez brak "oświadczyn" jego uczucia mogą być takie.. niepełne ?
Przepraszam to mój pierwszy post, na jakimkolwiek forum. Mam nadzieję, że nie zrobiłam tego źle, proszę o wyrozumiałość