Witam drogie Panie. Na początku proszę o wybaczenie ,że facet piszę na damskim forum. Aczkolwiek znalazłem się w sytuacji gdzie kobiece spojrzenie może mi pomóc. Zacznę więc od początku.
Ja lat 32 ona 28. Poznaliśmy się w pracy pod koniec zeszłego roku. Pracujemy w różnych oddziałach także nie widujemy się praktycznie w firmie. Początkowo spotkaliśmy się na imprezach firmowych. Następnie kilka razy przypadkowo na mieście. Widać było ,że dziewczyna do mnie lgnie. Ona jednak tłumaczyła to tym ,że jestem tylko kolegą z pracy więc przy mnie nie czuje żadnej spiny. Ja również lubiłem z nią spędzać czas. W końcu wymieniliśmy się numerami nasz kontakt przeszedł poza pracę i przypadkowe spotkania na imprezach. Praktycznie od razu zaczęła do mnie pisać z propozycjami spotkań. Powody były błahe – np pomoc przy wniesieniu torby ,którą sama spokojnie radziła;). Jednak czuć było ,że nie chodzi tylko o to. Ja początkowo się nie angażowałem za bardzo, powiedziałem jej wprost że jesteśmy tylko znajomymi. Nie chciałem dziwnych sytuacji w nowej pracy gdyż nasza firma zatrudnia mało osób i praktycznie każdy coś wie na temat innych. Spotykałem się z nią dalej aż w końcu stwierdziłem ,że jest fajną dziewczyną i praca nie może mi stać na przeszkodzie. W końcu zacząłem się angażować i wylądowaliśmy w łóżku. Przez kolejny miesiąc widywaliśmy się praktycznie co dzień. Spotkania inicjowała zarówno ona jak i ja. Przez ten czas kilka razy spytała mnie czego od niej chcę i jakie mam wobec niej plany. Jednak ja na tamten moment sam nie byłem pewien, odpowiedziałem tylko ,że chce się z nią spotykać a co będzie dalej zobaczymy. I tak nagle nasz kontakt zaczął się zmniejszać. Działo się to głównie z jej strony. W tym momencie popełniłem błąd bo zamiast również schłodzić relacje zacząłem angażować się i za mnie i za nią. Pewnego razu w żartach mi powiedziała ,że gdy czuje presję zaczyna uciekać. Jednak ja tego nie słuchałem i dalej zachowywałem się bez zmian. Dzwoniłem itp. Pierwszy większy zgrzyt nastąpił w momencie kiedy odmówiła mi wspólnego urlopu. Najpierw przyjęła pomysł z wielkim entuzjazmem by za 2 dni stwierdzić ,że za krótko się znamy aby wspólnie spędzać 4 dni. Wspomnę tylko że na samym początku znajomości chciała ze mną jechać na jeszcze dłuższy urlop i nie widziała problemu. Pomimo tego dalej się spotykaliśmy ale czułem ,że nie jest to już to samo co na początku. W końcu stwierdziłem ,że musimy pogadać na poważnie. Wpadłem do niej bez zapowiedzi. Wytłumaczyła mi to tym że jest zmęczona i nie ma sił na spotkania. Stwierdziłem ,że może ma i rację ale w duszy myślałem ,że po tym spotkaniu bardziej się będzię starać. Nic bardziej mylnego kontaktowała się jeszcze rzadziej. Spotkań nie proponowała już praktycznie wcale a na wiadomości nie odpisywała przez pół dnia. Ja jednak byłem już tak zaangażowany ,że starałem się i za mnie i za mną. W końcu jednak przyszedł czas apokalipsy. Było to tydzień temu. Wpadłem do niej w nocy bez zapowiedzi po pijanemu a kiedy mnie nie wpuściła wypisałem jakieś głupoty przez sms. Kontakt urwał się całkowicie. 2 dni później wpadła po swoje rzeczy. Było mi tak głupio ,ze powiedziałem tylko sorry byłem pijany po czym wyszła mega wkurzona. Za dwa dni zadzwoniłem i poprosiłem aby się spotkać. Kupiłem wino przeprosiłem i pogadaliśmy sporo. Jej wkurzenie nie było już takie duże ale stwierdziła ,że nie wie co z nami będzie. Że musze się uzbroić w cierpliwość bo ona po moim zachowaniu musi to na spokojnie przemyśleć. Stwierdziła również ,że w sumie to ona musi odpocząć od facetów i nie chce na chwilę obecną żadnego związku – dobrze jej samej. Po czym spytała mnie po raz enty czego od niej chcę. Ja nie chcąc się otwierać w takim momencie skłamałem ,że tak naprawdę to również nie chcę związku. Stwierdziła ,że w takim razie to bez sensu ale tak czy siak ma się zastanowić co dalej i się odezwie. Ja nie chcąc czekać napisałem jej wieczorem ,że najlepiej będzie jak zostaniemy znajomymi z pracy. Zrobiłem to świadomie w obawie przed tym ,że sama to stwierdzi za jakiś czas a ja w tym czasie będę żył złudzeniami. Odpisała mi tylko ,że na chwilę obecną ona sama nie wie co z nami dalej będzie także nie chce się wypowiadać. Dodała ,że ma wrażenie że nie traktuję jej poważnie bo pomimo chęci spotkań do tej pory nie potrafiłem się jasno określić jakie mam plany wobec niej. Ale ,że skoro chcę byśmy byli tylko znajomymi to ok.
I teraz sedno sprawy. Mam w planach jechać do niej i powiedzieć ,że mi na niej zależy. Tylko właśnie pytanie do Was. Jaka jest szansa ,że straciła już zainteresowanie mną? Od momentu kiedy było super minęły jakieś 3 tygodnie. Czy w tym czasie już mógł z niej ulecieć cały zapał? Czy może nie chce się również otwierać. Jak sądzicie jest sens jeszcze o to walczyć? I w jaki sposób? Odsłonić karty czy urwać kontakt z nadzieją ,że jak zatęskni to sama się odezwie.
Ps. Wiem ,że ten tekst wygląda żałośnie zwłaszcza pisany przez faceta ale zależało mi na jakiejś neutralnej kobiecej opinii. Może to mi jakoś pomoże rozwiązać tą sytuację po mojej myśli.