Rozstanie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 8 ]

Temat: Rozstanie

Cześć
Zdecydowałam się napisać na forum, ponieważ nie mam komu się wygadać.

Bylam  w związku z mężczyzną, w którym od razu się zakochałam. Jesteśmy bardzo podobni do siebie, mamy podobne spojrzenie na świat, podobnie spędzamy czas. Coś jakby ta druga połówka jabłka.
Na początku było bardzo dobrze, spotykaliśmy się codziennie, co nie było ani dla mnie ani dla niego normalne,  żeby widywać się ciągle z tą samą osobą.
2lata później partner wyprowadził się do innego miasta. Widywalismy się do weekend, raz on u mnie, raz ja u niego.
Dni od poniedziałku do piątku mijały bardzo szybko, więc na początku nie zauważyliśmy problemu. Jednak po ok 10 miesiącach zaczęło się dziać gorzej. Oddalalismy się od siebie. Była zima, nie wychodzilismy już tak często. Raczej spedzalismy czas w domu.
Częściej się klocilismy ale nie było wojen między na nami. Wszyscy się kłócą. Dla mnie to normalne ale mój partner oczekiwał chyba idealnego życia.
Narzekał bardzo często na pracę. Praktycznie codziennie mówił jak mu źle. Znalazłam mu pracę bliżej mnie (nadal inne miasto ale dojazd jak z Bemowa do centrum), poszedł na rozmowę i od 1 marca miał zacząć.
Niestety w dniu w którym się przeprowadził poklocilismy się i zdecydował o rozstaniu.
Byłam w totalnej rozsypce, w ogóle się nie spodziewałam tego. Wręcz czekałam na pierścionek a nie rozstanie.
Nie mogłam dojsc do siebie. Ciągle płakałam. Prosiłam go żeby od razu zabrał swoje rzeczy, żeby nie przeciągal tego, skoro taka jest jego decyzja, bo ja nie dam rady.
Powiedział że jedzie do siebie. Przyjechał następnego dnia porozmawiać, nie zabrał rzeczy. Dawał do zrozumienia że chce to naprawić. Mówił że nie czuje, że ja go kocham. Ze mam mu to okazywać, mówić, przytulać go.
Tylko, że za każdym razem mnie odtrącał. Otworzyłam się przed nim. Mówiłam co mnie boli, mówiłam o tym dlaczego mam problem z tak widocznym okazywaniem uczuć itp.
Umówiliśmy się do kina mniej więcej tydzień później i był oschły, zdystansowany. Nie było to udane wyjście.
Wiecie, ja codziennie płakałam, codziennie się tym dreczylam. A on miał pretensje, że go nie przytuliłam, gdy przyszedł. Po tym gdy oznajmij że on zabiera swoje rzeczy z piwnicy ja miałam rzucić mu się w ramiona? Przecież to była informacja, że on już przemyślał i odchodzi.
Znowu po kilku dniach powiedział że chce porozmawiać, że ma mi coś do powiedzenia, po czym wizyta trwała 5minut. Nic mi nie powiedział, bo jednak nie miał ochoty. Zaczęłam płakać i powiedziałam że ja nie mam siły dłużej być w takiej niepewności,  że raz ewidentnie daje mi nadzieję a zaraz odtraca. A on na to, że właśnie w tej chwili ja już wystarczająco przyspieszyłam to rozstanie i on bierze rzeczy. Kontaktu nie mamy.

Sytuację pogarsza to, że od roku leczę się na niepłodność. To on chciał dziecko i namawiał mnie do leczenia. Z racji mojego wieku to są ostatnie chwile, gdy jeszcze mogę zajść w ciążę. A teraz już wiem, że nawet nie mam z kim

Nie wiem co robić. W tygodniu jestem w pracy ale w weekendy nie mogę znaleźć sobie miejsca. Wszystko zaplanowane, weekend majowy, urlop w sierpniu. Zaraz jego urodziny. A ja czuję jakby całe moje życie się skończyło. Nawet nie mam z kim pojechać na urlop. Mam odczucie że on zmarnował mój czas, zmarnował moje lata gdy mogłam byc z kimś innym, kto nie szuka ideału a normalnego życia a tak... Nie chcę pod 30 zaczynać nowego życia. Zanim kogoś poznam, będziemy dłużej razem minie kilka lat i już na pewno dziecka nie urodzę a wtedy będą kolejne rozstania, gdy druga osoba będzie chciała dziecko. Czuję że w tym wieku nie znajdę już nikogo, kto byłby w stanie szczere mnie pokochać, skoro całe życie mam takiego pecha w miłości

Zobacz podobne tematy :
Odp: Rozstanie

O, jeny... Rozumiem takie głupie myślenie ale... to jest po prostu głupie myślenie. Za dużo myślisz? Możesz ograniczyć. Myślenie jak wszystko w nadmiarze- szkodzi. Żyj, czuj i się nie bój, o! Pod trzydziestkę jesteś? Nie jest tak późno a następny związek nie musi przechodzić żadnej kwarantanny. Znam wiele par, które chciały tego samego (dzieci i rodzina), były +-30 i szybki ślub, szybko dzieci i sobie żyją jak normalni ludzie. Po co poznawać kogoś latami, skoro można w międzyczasie to zrobić, a osoby, które się dobrze zna mogą nagle zmienić kierunek? Uśmiech, głowa do góry i jeśli masz ochotę przytulić/pocałować byłego to to zrób jak masz okazję zamiast zaśmiecać sobie świadomość jakimiś urazami, schematami, warunkami itd. Bez sensu. Na co to? Po co to?
P.S. Znajdź sobie kogoś na urlop, jak były jechać nie będzie chciał. Znajdź towarzystwo na majowy weekend, choćby z buta po drodze a na urodziny możesz mu zawsze wysłać życzenia albo zaprosić na ciastko. Co za problem? Po prostu to zrób zamiast lamentować. Albo lamentuj jak lubisz... może szczęście Ci w tym nieszczęściu dopisze. Różnie bywa. W każdym razie, nie wiem co innego mogłabym napisać:) Trzymaj się!

3

Odp: Rozstanie
LauraLaura napisał/a:

Cześć
Zdecydowałam się napisać na forum, ponieważ nie mam komu się wygadać.

Bylam  w związku z mężczyzną, w którym od razu się zakochałam. Jesteśmy bardzo podobni do siebie, mamy podobne spojrzenie na świat, podobnie spędzamy czas. Coś jakby ta druga połówka jabłka.
Na początku było bardzo dobrze, spotykaliśmy się codziennie, co nie było ani dla mnie ani dla niego normalne,  żeby widywać się ciągle z tą samą osobą.
2lata później partner wyprowadził się do innego miasta. Widywalismy się do weekend, raz on u mnie, raz ja u niego.
Dni od poniedziałku do piątku mijały bardzo szybko, więc na początku nie zauważyliśmy problemu. Jednak po ok 10 miesiącach zaczęło się dziać gorzej. Oddalalismy się od siebie. Była zima, nie wychodzilismy już tak często. Raczej spedzalismy czas w domu.
Częściej się klocilismy ale nie było wojen między na nami. Wszyscy się kłócą. Dla mnie to normalne ale mój partner oczekiwał chyba idealnego życia.
Narzekał bardzo często na pracę. Praktycznie codziennie mówił jak mu źle. Znalazłam mu pracę bliżej mnie (nadal inne miasto ale dojazd jak z Bemowa do centrum), poszedł na rozmowę i od 1 marca miał zacząć.
Niestety w dniu w którym się przeprowadził poklocilismy się i zdecydował o rozstaniu.
Byłam w totalnej rozsypce, w ogóle się nie spodziewałam tego. Wręcz czekałam na pierścionek a nie rozstanie.
Nie mogłam dojsc do siebie. Ciągle płakałam. Prosiłam go żeby od razu zabrał swoje rzeczy, żeby nie przeciągal tego, skoro taka jest jego decyzja, bo ja nie dam rady.
Powiedział że jedzie do siebie. Przyjechał następnego dnia porozmawiać, nie zabrał rzeczy. Dawał do zrozumienia że chce to naprawić. Mówił że nie czuje, że ja go kocham. Ze mam mu to okazywać, mówić, przytulać go.
Tylko, że za każdym razem mnie odtrącał. Otworzyłam się przed nim. Mówiłam co mnie boli, mówiłam o tym dlaczego mam problem z tak widocznym okazywaniem uczuć itp.
Umówiliśmy się do kina mniej więcej tydzień później i był oschły, zdystansowany. Nie było to udane wyjście.
Wiecie, ja codziennie płakałam, codziennie się tym dreczylam. A on miał pretensje, że go nie przytuliłam, gdy przyszedł. Po tym gdy oznajmij że on zabiera swoje rzeczy z piwnicy ja miałam rzucić mu się w ramiona? Przecież to była informacja, że on już przemyślał i odchodzi.
Znowu po kilku dniach powiedział że chce porozmawiać, że ma mi coś do powiedzenia, po czym wizyta trwała 5minut. Nic mi nie powiedział, bo jednak nie miał ochoty. Zaczęłam płakać i powiedziałam że ja nie mam siły dłużej być w takiej niepewności,  że raz ewidentnie daje mi nadzieję a zaraz odtraca. A on na to, że właśnie w tej chwili ja już wystarczająco przyspieszyłam to rozstanie i on bierze rzeczy. Kontaktu nie mamy.

Sytuację pogarsza to, że od roku leczę się na niepłodność. To on chciał dziecko i namawiał mnie do leczenia. Z racji mojego wieku to są ostatnie chwile, gdy jeszcze mogę zajść w ciążę. A teraz już wiem, że nawet nie mam z kim

Nie wiem co robić. W tygodniu jestem w pracy ale w weekendy nie mogę znaleźć sobie miejsca. Wszystko zaplanowane, weekend majowy, urlop w sierpniu. Zaraz jego urodziny. A ja czuję jakby całe moje życie się skończyło. Nawet nie mam z kim pojechać na urlop. Mam odczucie że on zmarnował mój czas, zmarnował moje lata gdy mogłam byc z kimś innym, kto nie szuka ideału a normalnego życia a tak... Nie chcę pod 30 zaczynać nowego życia. Zanim kogoś poznam, będziemy dłużej razem minie kilka lat i już na pewno dziecka nie urodzę a wtedy będą kolejne rozstania, gdy druga osoba będzie chciała dziecko. Czuję że w tym wieku nie znajdę już nikogo, kto byłby w stanie szczere mnie pokochać, skoro całe życie mam takiego pecha w miłości


Przepraszam za to zdanie ale masz coś nie tak z głową. Jeszcze 30 lat nie masz a piszesz jakbyś dobijała do 50.
Olej go i zajmij się życiem a na pewno kogoś spotkasz.

A tak swoją drogą to mam wątpliwości czy byliście aż dopasowani. Nie rozstalibyście sie. Znam pary dopasowane ze stażem ponad 20 lat i dalej są razem bo sie dopasowali.
Olej gamonia i po prostu żyj.

Odp: Rozstanie
LauraLaura napisał/a:

Niestety w dniu w którym się przeprowadził poklocilismy się i zdecydował o rozstaniu.

LauraLaura napisał/a:

Prosiłam go żeby od razu zabrał swoje rzeczy, żeby nie przeciągal tego, skoro taka jest jego decyzja, bo ja nie dam rady.

LauraLaura napisał/a:

Przyjechał następnego dnia porozmawiać, nie zabrał rzeczy. Dawał do zrozumienia że chce to naprawić. Mówił że nie czuje, że ja go kocham. Ze mam mu to okazywać, mówić, przytulać go.

LauraLaura napisał/a:

Tylko, że za każdym razem mnie odtrącał.

LauraLaura napisał/a:

Znowu po kilku dniach powiedział że chce porozmawiać, że ma mi coś do powiedzenia, po czym wizyta trwała 5minut. Nic mi nie powiedział, bo jednak nie miał ochoty.

 

Wstrętny manipulant i toksyk. Jak Ty wytrzymałaś z nim 2 lata?
Bierz się w garść, poblokuj go gdzie się da, bo on nie jest zdrowy psychicznie.
Ciesz się, że możesz zacząć układać swoje życie od nowa, bez zaburzonego psychicznie człowieka.
Głowa do góry!

5 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-03-27 15:26:22)

Odp: Rozstanie

Brzmisz sensownie, także na pewno znajdzie się facet, który bardziej to doceni. Na dziecko masz jeszcze kuuuupę czasu, a jeżeli ciśnienie nie jest aż tak duże, to przecież nie musisz go mieć. I pamiętaj, że możesz znaleźć np trochę młodszego od siebie faceta, któremu dzieci nie w głowie na ten moment.

6

Odp: Rozstanie

Dziewczyno, masz pod trzydziestkę i to ostatni moment? A co masz raka?
Znam parę. Poznali się jak bliżej im było do 40 niż 30. Szybko się pobrali, ona urodziła syna i żyje. A że syn skończy studia jak tatuś weźmie pierwsza emeryturę? No i co z tego?

Jak być z byle kim byle mieć dziecko, to może lepiej zostać samej? Urodzić dziecko możesz i bez małżeństwa, a żyć z facetem który raz się z tobą schodzi, raz rozchodzi? Toż to patola.

Ogarnij się, weź się za siebie. Zadbaj o swoje samopoczucie, zadbaj o rzeczy na które nie miałaś czasu będąc w związku. Wyjdź do ludzi, poszalej. A facet? Facet nie może być sensem życia.

Odp: Rozstanie
Lagrange napisał/a:

Dziewczyno, masz pod trzydziestkę i to ostatni moment? A co masz raka?

Laura napisała, że od jakiegoś czasu leczy się na bezpłodność, więc czas nie działa na jej korzyść. Trochę empatii.

8

Odp: Rozstanie

Cześć wszystkim,
U mnie trochę inaczej, ale może spojrzycie na to z boku.

Mam 47 lat, od jakiegoś czasu próbuję poznać faceta przez internet, ale bardzo marne efekty. Już sobie odpuściłam, potem znowu wracałam na portal ale te wszystkie randki to nieporozumienie, panowie w moim wieku w znakomitej większości to nie moja bajka.

Nagle ponad miesiąc temu napisał do mnie pan, zagadał z sensem, popisaliśmy trochę, spotkaliśmy się po kilku dniach. Spacer, kolacja, spacer. Umówiliśmy się na drugi dzień i na trzeci i znajomość zaczęła się rozwijać. Fajnie się dogadywaliśmy, on był bardzo troskliwy, czułam się zadbana i zaopiekowana, co było dla mnie nowością, bo zawsze samotna matka i zawsze wszystko na mojej głowie. On dużo podróżował służbowo ale zawsze byliśmy w kontakcie. Wyjechaliśmy sobie na weekend, dużo rozmawialiśmy, teatr, kino, wspólne gotowanie, aktywne spędzanie czasu.
W ostatni weekend wyjechałam (miałam to wcześniej zaplanowane) ale byliśmy w kontakcie, rozmawialiśmy, pisaliśmy i umówieni byliśmy na kolację w niedzielę po moim powrocie. Po kolacji zostałam u niego i już w łóżku zaczęła się rozmowa. Że coś nie spodobało mu się jak napisałam. Że nie umiem rozmawiać, a niby mówiłam że potrafię. Odniosłam wrażenie że zaczynam go irytować sobą. Bardzo to przeżyłam, popłakałam się, zaczęłam się bać do niego odzywać. W poniedziałek wyjechał służbowo. Cały wyjazd jakieś szczątkowe rozmowy i jakieś komentarze, ze nam się nie składa rozmowa. Zapytałam o co chodzi, on twierdzi ze o nic, po prostu jak to ujął "nieraz szczegół jest w stanie poruszyć lawinę"

Kurczę, serio nie wiem co się dzieje. Bardzo chcę z nim porozmawiać osobiście. To trwa dosyć krótko, ale bardzo dobrze czułam się w tej relacji i miałam wrażenie że on też. I nagle coś się zmienia. Zastanawiam się czy nie poznał innej kobiety, albo czy po prostu tak działa że kilka tygodni i zmiana na inną.
Dużo rozmawialiśmy wcześniej, wiedział ze jestem zrażona do facetów, ze miałam bardzo długą przerwę, wszystko o mnie wiedział. A teraz jestem w szoku czemu to się tak potoczyło... Nie jestem panikarą, nie jestem toksyczna, twardo stąpam po ziemi, ale dla mnie sytuacja jest bardzo dziwna.
Chciałam się tylko wygadać, może mi to pomoże.
Pozdrawiam,

Posty [ 8 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024