zwyczajny gość napisał/a:Nie generalizuj na podstawie wychowania jednego dziecka. Jakby ci się trafiło humorzaste i uparte to byś inaczej mówiła.
Ha, moje dziecko miało niezły charakterek, więc argument zupełnie nietrafiony. Ja po prostu postawiłam mu wyraźne granice, których nie wolno mu było przekraczać, a jeśli nawet próbował, to szybko swoje działania musiał zaniechać jako bezskuteczne. Wbrew pozorom dziecko takich granic bardzo potrzebuje dla poczucia własnego bezpieczeństwa. Co więcej, syn błyskawicznie zauważył, że w domu obowiązują inne granice niż u dziadków i doskonale potrafił się w tym odnajdywać, co znaczy, że respektował je w takim zakresie, w jakim tego od niego oczekiwano.
Poza tym to, czego NIE robiłam, to nie prawiłam kazań, nie wydzierałam się bez sensu, nie zrzędziłam, a kiedy emocje opadły brałam dzieciaka na kolana i z nim rozmawiałam. W ogóle dużo z nim rozmawiałam i tłumaczyłam na czym polega świat. To naprawdę bardzo pomaga w nawiązaniu relacji z dzieckiem, które rozumie więcej niż nam się wydaje, w tym, że jeśli go o coś prosisz, to ta prośba jest czymś uzasadniona, a jeśli czegoś zabraniasz, to również z jakiegoś konkretnego powodu, który nawet jeśli na dany moment jest dla niego niezrozumiały, to na pewno jest ważny. Świetnie sprawdzają się też wszelkiego rodzaju 'umowy', które pozwalają dziecku nie tylko poczuć się poważnie traktowanym, ale też zwyczajnie ważnym, a przecież każdy z nas chce się czuć dla bliskich ważny, prawda?
zwyczajny gość napisał/a:Przyłożenie na tyłek załatwia sprawę szybko - wiem za co - ciągnięcie, smędzenie, ględzenie wychowawcze przynosi wręcz odwrotny skutek.
Ciągnięcie, smęcenie, ględzenie na pewno się NIE sprawdza, ale rozmowa i tłumaczenie, oczywiście na poziomie dostosowanym do wieku - jest genialnym narzędziem wychowawczo-dyscyplinującym :).
zwyczajny gość napisał/a:Jedna z moich córek teraz zawodowo zajmuje się młodzieżą i dzieciakami i .....też podobnie twierdzi. A ma już sporo doświadczenia :)
Taka drobna uwaga - to że ktoś pracuje z młodzieżą i dziećmi z automatu nie czyni go fachowcem.
zwyczajny gość napisał/a:Ale powiedz co w takim przypadku robisz, konkretnie. Gdy żadne argumenty nie działają. Żadne.
Dziś już tylko spijam śmietankę :), bo - jak wspomniałam - moje dziecko jest już dorosłe, ale w stosownym wieku po pierwsze wyraźnie postawiłam granice, a potem konsekwentnie respektowałam ich przestrzegania. Bardzo ważne jest także, żeby dziecko wiedziało dlaczego je o coś prosisz lub czegoś zabraniasz. Osobiście nigdy nie stosowałam 'argumentów' w typie "nie, bo nie" czy "bo ja tak chcę". To naprawdę działa, spróbuj.
zwyczajny gość napisał/a:To że miałaś szczęście to nie znaczy, że inne dzieci są takie same. A są różne, niezależnie od wychowania, bo to od charakteru dziecka zależy.
To nie jest kwestia szczęścia, nawet jeśli dzieci istotnie są różne. W każdym razie wychodzę z założenia, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Kiedy mój maluch czuł, że poświęcamy mu za mało czasu, to błyskawicznie zaczął zwracać na siebie uwagę właśnie poprzez nieznośne zachowanie. Kiedy sytuacja się zmieniła (inaczej ustawiłam priorytety), zachowanie dziecka także.
zwyczajny gość napisał/a:Nie mylę, brak przemocy jest częścią wychowania bezstresowego.
Słusznie zauważyłeś - jest tylko częścią. Podstawowa różnica jest taka, że w wychowaniu bezstresowym brak tego wyraźnego wyznaczania wspomnianych przeze mnie granic, które w wychowaniu bez przemocy jest jego bardzo ważnym elementem.
Regulamin Forum Netkobiety.pl - koniecznie przeczytaj, a będzie Ci z nami łatwiej
Dobry zwyczaj mówi: wypowiadając się w nowym wątku jako pierwsza/y, zacytuj cały post opisujący problem."Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz."