Witam,
W skrócie przedstawie moją historie i poproszę Was o pomoc.
Ja lat 40, Ona lat 33.
Od 10 lat razem. Ja posiadam Córkę dziś już ponad 20 letnią z pierwszego małżeństwa a ona 11 letniego syna z pierwszego.
Poznawszy się byliśmy oboje lekkimi lekkoduchami co sprawiało, że w naszym związku o jednego za dużo. Zrobiłem wszystko by to zmienić w sobie. Poszukałem awansu, wziąłem odpowiedzialność za rodzinę. Kupiłem mieszkanie po po 7 latach itp. Przez cały nasz związek byłem ciśnięty o ślub. Mimo, żę mieliśmy dużo na głowie postanowiliśmy, że to ten czas. Dwa lata temu stanęliśmy w urzędzie by zawrzeć małżeństwo. Ja do tego dorosłem, wiedziałem, że kocham partnerkę naprawdę dojrzale.
Miłość mojej partnerki była zawsze lekko zaborcza. Dużo zazdrości, której nigdy nie prowokowałem. Miała Ona błędne wyobrażenie mojej osoby z młodości.
Praktycznie każdego dnia byłem informowany, że nigdy się nie rozstaniemy i że razem się zestarzejemy. Kochała jak to mówiła za dwóch.
Poprawiając nasz status zmieniła pracę na inną. Lepsze zarobki itp. Korporacja w której jaj już dawno tkwiłem.
Niestety ale ponad 2 miesiące temu zaczęła na początku flirtować z przełożonym. Na początku tylko wiadomościami (ja nigdy nie byłem zazdrosny) później spotkanie i tak poszło.
Któregoś dnia kłótnia o błahostkę i chęć z jej strony rozstania.
Później przyznanie do miłości do innego, że zrobiła to by się we mnie odkochać. Dużo szczegółów, których wiem, że nie potrzebowałem.
Rozstanie...
Brak wyprowadzki. Mieszkamy razem a ja wychowuje jej ( tak szczerze już nasze) dziecko. Na tą chwilę chyba nie ma Ona pomysłu co dalej. Co zrobić by to poukładać z innym. Dziecko stanowi problem ale też część jej chyba gdzieś walczyć.
Z początkiem walczyłem jak potrafiłem. Zauważyłem, że czym bardziej naciskam tym bardziej ją oddalam. Postanowiłem dać sobie czas 3-5 miesięcy. Abym mógł się nad tym wszystkim zastanowić. Aby nie działać w lęku czy strachu. By Ona miała czas by na to wszytko spojrzeć spokojnie.
Opisałem to tak bez emocji ale szczerze ból jest ogromny kiedy wyjeżdża do tego nowego. Ból jest kiedy ją widzę.
Wiem, że naprawdę ją kocham ale wspólne życie doprowadzi nas do wzajemnej nienawiści, której szczerze nie chcę.
Poprosiłem aby się spakowała i wyprowadziła do niego. Powiedziałem, że przez dłuższy czas będzie miała możliwość powrotu ale niestety na razie się na to nie zgodziła (zastanawia się na tym).
Proszę Was bardziej doświadczonych o pomoc.
O to czy oby na pewno czas to dobra pomoc? Czy robię dobrze czy też źle?